No i minęły kolejne 3
miesiące. W tym czasie ciężko pracowałem nad poniższą notką, którą w dniu
dzisiejszym z dumą prezentuję. Mam nadzieję, że spotka się ona z pozytywnym
przyjęciem i zyska kilka komentarzy. Pozdrawiam i Enjoy!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Gdy Jogensha przyniósł na
rękach nieprzytomną i przemoczoną Sakurę on już wiedział, że oto zapowiadała
się długa noc. Na swoje szczęście lub nie szczęście długo czekać nie musiał, aż
różowowłosa medyczka powróci do świata żywych. A gdy to nastąpiło nie zrobił
nic, aby ta od razu go zauważyła. Postanowił zaczekać ograniczając się jedynie
do obserwacji oraz niemych wymian swoich spostrzeżeń z demonicznym
przyjacielem.
~ ~ ~
Po przebudzeniu z koszmaru,
jaki dopiero co doświadczyła, miała mieszane uczucia. Z jednej strony nie
wiedziała, co ma myśleć o tym, czego była świadkiem. Z drugiej zaś czuła ciepło
na sercu, gdyż dane jej było poznać słynnego Kiroi Senko[1]. Nie
rozumiała tylko, jak do tego wszystkiego doszło? I co Minato miał na myśli
mówiąc, że znajdowali się w domenie Kyuubi no Kitsune? Dziewczyna zmarszczyła
brwi. Czyli co? Że ta czarna pustka, w której nagle się znalazła, to było
„królestwo” lisiego demona? Z każdą kolejną minutą pojawiało się coraz więcej
pytań bez należycie sformułowanej odpowiedzi lub też szczegółowego wyjaśnienia.
- Sakura…
Medyczka nagle usłyszała swoje
imię, co spowodowało, że gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej i wtem
poczuła silny zawrót głowy. Chwyciła się za skronie i rozpoczęła masaż, aby
szybko uspokoić nowy, kłujący natłok myśli.
- Sakura…
Ponownie usłyszała ten sam głos
i już wiedziała, że dochodził ją zewsząd dokoła. Uspokoiwszy nerwy ostrożnie
się rozejrzała. Znajdowała się we wnętrzu na wpół zrujnowanej hali, która
kiedyś stanowiła centralny punkt masowych zebrań mieszkańców wioski ze swoimi
włodarzami. Po swojej lewej czuła dojmujące zimno ceglanej ścianki pod którą się
ocknęła, po prawej zaś przyjemne ciepło buchającego opodal ognia. Delikatna
mgiełka białego dymu wznosiła się ku ogromnej wyrwie w dachu, akurat
wypadającej centralnie nad ogniem. Dziewczyna zmrużyła oczy i wnet go
dostrzegła. Siedział na kupce gruzu po drugiej stronie, twarzą skierowany do
ogniska i ją obserwował. Jego lekko zmarszczone brwi podsunęły jej myśl, że
musiał być pogrążony w rozmowie z mieszkańcem swojej duszy, więc tak naprawdę na
nią nie patrzył, a jedynie miał przy tym wszystkim otwarte oczy. Ale, jak było
naprawdę, to nikt tego nie wiedział. A już na pewno nie ona.
- Sakura-san…
I znowu usłyszała swoje imię
wypowiedziane niskim, dźwięcznym głosem, który tym razem dobiegł ją jakby zza
ściany, pod którą już siedziała. I co było ważniejsze, że ten głos nie był
żadnym echem, a wyraźnie brzmiącą nutą. Tylko, do kogo ów głos należał? Nie
poznawała go, choć podobny był do tego, który prowadził ją przez czarną pustkę.
Ale, czy była to ta sama osoba? Tego Sakura już nie była pewna.
~ ~ ~
Widziała, jak się rozgląda w
koło, jakby czegoś lub kogoś szukała. Po kilku minutach spojrzała w jego
kierunku i chyba go dostrzegła, bo nieco szerzej oczy otworzyła, lecz nic nie
powiedziała. I już tak zastygła, lecz po chwili znowu zaczęła się rozglądać tym
razem zatrzymując swój wzrok na ceglanej ściance pod którą siedziała. Naruto
zmarszczył brwi domyślając się, co za chwilę nastąpi.
- Kurama, wyjaśnisz mi, co zamierzasz zrobić? – spytał w myślach
widząc, jak jego demoniczny przyjaciel powolutku wyłania się z czarnej nicości
rozpościerającej się tuż nad głową niczego niespodziewającej się medyczki.
- A na co Ci to wygląda, hm? Chcę się tylko przywitać – odparł
Kyuubi i wystawił nad murkiem swój wielgachny nos.
- Przywitać? Chyba przerazić ją na śmierć!
Demon nic mu już nie
odpowiedział, bowiem Sakura chyba zorientowała się w sytuacji i przeniosła
swoje zielone spojrzenie do góry, gdzie momentalnie GO dostrzegła. I na reakcję
długo czekać nie było trzeba. W niekontrolowanym wrzasku czystego przerażenia
gwałtownie poderwała się na nogi i jeszcze szybciej przeskoczyła nad ogniem
lądując tuż za plecami blondyna.
Jinchuuriki ciężko westchnął
kręcąc głową z dezaprobatą.
Widok lisiego demona, w całej
swej okazałości, powoli wyłaniającego się z ciemności nawet najodważniejszych
wprawiłby w szybsze bicie serca, a już na bank nieco bojaźliwą i bogu ducha
winną medyczkę. Dziewczyna w tym właśnie momencie zacisnęła swoje dłonie na jego
ramieniu i po woli wyjrzała. Czując, jak drży i ciężko oddycha, Uzumaki
obrócił głowę w jej stronę. Była blada jak spalony słońcem tynk od dawna nie malowanej
ściany.
- Tylko spokojnie, Sakura-chan.
Spróbuj uspokoić bicie serca – szepnął. – Oddychaj powoli. On nic Ci nie zrobi.
Tu spojrzała mu w oczy.
- W-wiem… – wymamrotała i na
powrót przeniosła szeroko otwarte oczy na potężnego Kyuubi no Kitsune, który
właśnie usiadł na tylnych łapach, swoje ogony rozkładając wszędzie dokoła. – Czy
ON zawsze próbuje każdego przerazić na śmierć?
- Też zadaję sobie to pytanie –
Naruto również utkwił spojrzenie w demonie.
- Ej! Przecież dobrze wiesz, że nie to było moim celem! –
oburzył się Kurama, a swoje lekkie rozgoryczenie uwidocznił pokazaniem pokaźnego
uzębienia.
Haruno odetchnęła głęboko.
- Muszę powiedzieć, że na swój
demoniczny sposób, Kyuubi wydaje się być uroczym stworzeniem – przyznała
delikatnie się uśmiechając, na co obgadywany i Naruto jednoczenie zaliczyli
opad kopary.
- Czy ja dobrze usłyszałem?
- Tak, przyjacielu – Jinchuuriki odwzajemnił uśmiech medyczki
cichutko się podśmiewując. – Sakura-chan
określiła Cię mianem „uroczego”.
- Ha, ha, ha, bardzo zabawne! – warknął Kurama. – Choć przyznaję, że to było miłe. Możesz
jej przekazać, że też mi się podoba.
- Może sam jej to powiesz?
- No nie wiem…
- Co jest? Pękasz? – zadziornie
się uśmiechnął wypowiadając te słowa na głos. Lisi
demon w odpowiedzi wyszczerzył kły, wściekle prychnął, wstał na równe łapy,
postawił ogony dęba i niczym błyskawica na niebie pojawił się tuż przed
obliczem niewzruszonego blondyna i przerażonej medyczki.
Choć miała przeogromną ochotę
wyć w niebo głosy i uciekać, gdzie pieprz rośnie, to jednak tego nie zrobiła.
Została, wciąż trzymając ręce zaciśnięte na przedramieniu swojego chłopaka i
wytrzymała ciężkie spojrzenie Kyuubiego, jak i gorące podmuchy wprost z jego
nozdrzy.
Kurama widząc to, po chwili
jakby zrezygnował i cofnął się wracając do poprzednio zajętej pozycji. Lecz tym
razem opadł na ziemię wspierając pysk na skrzyżowanych przednich łapach i tak
już zastygł. Rozumiejąc, że Uzumaki chciał tylko sprawdzić jego reakcję lub, co
bardziej prawdopodobne, chciał zobaczyć, co zrobi panna Haruno, przymknął
powieki i postanowił puścić w niepamięć zaczepkę swojego nosiciela.
- To wszystko? Tylko na tyle Cię stać?
- Daruj sobie. Nie
sprowokujesz mnie – odezwał się, lecz wypowiedział te słowa swym normalnym
głosem. – Jeśli chcesz mnie zdenerwować to Ci się to nie uda!
Na reakcję trzeciej
zainteresowanej długo czekać nie było trzeba.
- Ten głos – zamyśliła się
Sakura. – Już go poznaję. To ciebie usłyszałam tam w nicości, Kyuubi-sama.
- Zgadza się.
- Ale, jak do tego doszło?
Przecież nie jestem jinchuuriki ani w żaden inny sposób nie jestem z tobą…
połączona.
- I tu na scenę wkraczają
przyzwani przez Jogenshę Weterani Upiornej Armii i ich Kin-jutsu[2] –
wtrącił się Naruto. – Kiedy przed kilkoma godzinami zaproponowano mi to
rozwiązanie z początku byłem sceptycznie nastawiony, ale twoje zaangażowanie
mnie przekonało, że to najlepsze rozwiązanie.
- Mówiłem, że nie ma czym
się przejmować.
- Przepraszam, ale o czym
wy mówicie? – spytała Sakura.
- O tym, że przygotowywany od
dawna rytuał wreszcie dobiegł końca – odparł Uzumaki. – Że w zasadzie, jak
tylko minęłaś pierwszą czujkę Upiornych Zbrojnych, przygotowany przez Weteranów
krąg chakry został zamknięty, a ty już na zawsze zostałaś z nami związana.
W czasie tej krótkiej
konwersacji Sakura wyszła zza pleców ukochanego i jakby nigdy nic podeszła do
ogniska, bo poczuła jak jej ramiona marzną, lecz teraz obejrzała się na
blondyna szeroko otwierając oczy i usta w geście kompletnego zdziwienia.
- Tak, lecz aby rytuał
powiódł się w stu procentach musi zostać zrobiona jeszcze jedna rzecz –
słysząc za plecami głos lisiego demona dziewczyna jak na komendę się odwróciła
i na niego spojrzała, i w jej mniemaniu, zaraz tego pożałowała.
Bowiem, jak tylko zadarła głowę
do góry naraz jej czoło zetknęło się z czubkiem gigantycznego pazura lewej łapy
lisa i poczuła, jak ulatują z niej wszystkie siły. Wstrząs jaki niemal od
wewnątrz rozsadził jej czaszkę nie jednego doprowadziłby na skraj szaleństwa,
lecz medyczka po jego dotknięciu zwyczajnie poleciała do przodu obezwładniona i
niechybnie upadłaby w rozżarzone węgle, gdyby nie czujna reakcja Uzumakiego.
Chłopak pojawił się obok i złapał ją naraz odciągając od ognia. Następnie
położył Haruno delikatnie na ziemi i się jej przyjrzał. Wyglądała tak spokojnie
i bezbronnie.
- Czy na pewno nic jej nie
będzie?
- Zaufaj mi – Kurama się
wyszczerzył. – Kiedy znowu się ocknie nie będzie miała najmniejszego
problemu z zaakceptowaniem tego, kim właśnie się stała.
- Co masz na myśli?
- Co, czyżbyś już nie
pamiętał, o czym rozmawialiśmy przed kilkoma godzinami? – demon uniósł się
na wyprostowanych przed nich łapach. – O tym, że kiedy ją dotknę, to po
przebudzeniu stanie się Panią Namikaze i wreszcie porzucisz to głupie nazwisko…
Uzumaki.
- Ej! Tylko bez takich –
oburzył się Naruto. – Nazwisko Uzumaki nie jest głupie i towarzyszy mi od
samego początku! W dodatku odziedziczyłem je po mojej mamie, Kushinie Uzumaki.
- Tak, ale stało się
strasznie monotonne i zupełnie niepasujące do imienia twojej oblubienicy. Po za
tym, wedle tego co wiem, a wiem o ludzkiej rasie całkiem sporo, to gdy rodzi
się nowy członek jakiejś rodziny dziedziczone jest nazwisko po ojcu, a nie po
matce – wyjaśnił Kyuubi.
- To prawda, powinienem używać
nazwiska po moim ojcu, Minato Namikaze, ale jak dobrze Ci wiadomo Sandaime
Hokage wydał dekret o zatajeniu informacji o moim prawdziwym pochodzeniu.
Chciał w ten sposób uchronić mnie przed ewentualnymi atakami ze strony wrogów Minato
– odparł blondyn.
- I jak dobrze wiemy, raczej
mu się to nie udało, bo całe twoje dzieciństwo było jedną wielką pomyłką. Ale z
drugiej strony dzięki temu stałeś się tym, kim jesteś obecnie i może tylko
dlatego powinieneś zacząć używać nazwisko… Namikaze!
- Jeśli to pomoże Ci w
nieprzypominaniu mi koszmaru mojego dzieciństwa, to jak najbardziej jestem
gotowy. Tylko, czy Sakura mnie zaakceptuje? – dwudziestolatek popadł w lekką
zadumę podnosząc śpiącą medyczkę i przenosząc ją na miękkie posłanie usytuowane
koło ogniska. Kiedy przykrywał ją kocem odpowiedź Kuramy usłyszał już tylko on.
W swojej duszy.
- Jestem pewien, że gdy od tak nazwiesz ją Namikaze Sakura to Ci
wybaczy fakt, że jesteście już po ślubie.
NEXT COMIN’ SOON…
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto”
and its characters belong to Masashi Kishimoto