wtorek, 16 stycznia 2018

090. Przyjaciele, part 2

Wiem, że strasznie mieszam ze sobą różne wydarzenia, ale bynajmniej nie po to, aby Was skołować, kochani czytelnicy. Dziś czas na kontynuację notki 88^^ - Pozdrawiam i zapraszam na odcinek 90, pełen nudnych dialogów…



<<< Odcinek ukazał się 15 listopada 2008 roku >>>



Młody członek klanu Hyuuga, powoli lecz zdecydowanie zbliżył się do swych przyjaciół, z zamiarem dyskretnego wypytania ich o to, co myślą o Naruto Uzumakim.
- Neji! – Powtórzył Lee.
- Słucham cię?
- Wiesz może, gdzie jest Naruto?
- Nie, ale po co ci on? – Spytał brunet zaintrygowany słowami kompana z drużyny.
- To proste, chciałbym go przeprosić, za to co się wydarzyło 2 miesiące temu i że ma teraz przeze mnie same problemy. – Wyjaśnił „brewka”.
- Hmm… myślę, że Naruto byłby szczęśliwy słysząc to bezpośrednio od ciebie. – Odparł Hyuuga. Rock jednak nic mu już nie odpowiedział tylko kiwną głową ze też się z tym zgadza.
- Neji? Co cię do nas sprowadza?? – Po chwili spytał Shikamaru, jak zwykle lekko znudzonym tonem głosu.
- Może powiem wprost.           
- Słuchamy. – Skwitował Akimichi, wcinający jakieś chipsy.
- Kiba! Pamiętasz tego ANBU, co miałeś okazje poznać, będąc u nas z odwiedzinami?! – Białooki spojrzał na brunet z podbitym okiem, specjalnie akcentując ostatnie wypowiedziane słowo.
- Noooo.
- Prosił mnie on, abym popytał was, co myślicie o Naruto Uzumakim!
- Co?! A niby po co mu to wiedzieć?! – Krzyknął Lee.
- Nie mam pojęcia, ale myślę, że to ma związek z zakazem narzuconym przez Hokage na Naruto.
Momentalnie, pomiędzy piątką rozmówców zapadła grobowa cisza, którą jedynie świergot ptaków zakłócił i szelest liści, poruszanych przez jesienny wiatr. Koledzy stojąc w milczeniu w niewielkim kole, w idealnej ciszy, jedynie rzucają sobie porozumiewawcze spojrzenia.
- Dobra, może ja zacznę… ale to kłopotliwe. – Odezwał się Shikamaru, z krótkim komentarzem, charakterystycznym dla jego osoby. – Osobiście nie mam nic do zarzucenia Naruto. – Chłopak nabrał powietrza w płuca, po czym powoli je wypuścił, jednocześnie wkładając ręce do kieszeni swych spodni. – To że jest Jinchuriki, to już nie jego wina, a że czasem traci nad sobą kontrolę… to chyba da się zmienić, po przez spokojną rozmowę i wyczerpujący trening nad sobą.
- Popieram zdanie Shikamaru! – Powiedział Chouji, przełykając ostatniego chipsa z dużej paczki, jaką trzyma w dłoniach.
- Ja tak samo myślę! – Dodał Lee, wystawiając przed siebie rękę z kciukiem i pokazując wszystkim śnieżno białe ząbki.
- A ty Kiba? Czy zmieniłeś swoje zdanie co do Naruto?! Czy nadal uważasz go za potwora?! – Białooki spojrzał na przyjaciela poważnym wzrokiem. Brunet widząc powagę w spojrzeniach przyjaciół, jak i lekko wrogie nastawienie w osobie Neji’ego, momentalnie popadł w głęboką zadumę nad sensem pytania Hyuugi. W jego głowie zaraz pojawiła się scena z poprzedniego dnia z wieczoru, feralnego wieczoru, jak to Hinata go znokautowała za to co powiedział o blondynie. Chłopak chcąc nie chcąc, po chwili namysłu postanowił postawić wszystko na jedna kartę.
- Dobrze Neji, skoro tak już musi być, to postaram się zmienić w zachowaniu wobec Naruto, ale czy to w jakiś sposób poprawi moje relacje z Hinatą? – Odparł jednocześnie zadając pytanie pod koniec swej wypowiedzi.
- Myślę, że tak, choć po tym co wczoraj zobaczyłem, to będzie to odrobinę utrudnione, gdyż moja kuzynka… jak by ci to powiedzieć, chyba cię znienawidziła.
- Co? O czym wy gadacie? – Spytali jednocześnie Shikamaru i Lee, po czym rzucili sobie zdziwione spojrzenia.
Inuzuka patrząc się przez chwilę na Neji’ego pustym wzrokiem, zaraz spuścił wzrok na swe buty, wzruszył bezsilnie ramionami, po czym na jego ustach pojawił się nie znaczny uśmiech.
- Już nie ważne. – Odparł Hyuuga. Piątka shinobi, ustaliwszy już wszystkie fakty odnośnie relacji między nimi a Naruto Uzumakim, jeszcze porozmawiali przez chwilę o różnych mniej istotnych sprawach.
- Dobra, ja musze lecieć, bo się spóźnię na trening z Gai-sensei! – Krzyknął Lee i szybko się oddalił w tylko sobie znanym kierunku.
- Hmm… ja też będę leciał. Muszę w końcu się trochę przespać. – Powiedział Kiba, a w jego głosie można by wyczuć nutkę żalu do samego siebie. Gdy Inuzuka już się oddalił, to samo ciał już uczynić Chouji, gdy nagle obok pojawił się jeden z chuninów posłańców Hokage.
- Shikamaru Nara i Chouji Akimichi, z rozkazu Godaime Hokage macie natychmiast stawić się pod główną bramą z całym swym zadaniowym ekwipunkiem! – Wyjaśnił mężczyzna, po czym zniknął w kłębach białego dymu.
- Jakie to upierdliwe… czyżby kolejna misja? – Spytał Nara, jak zwykle znudzony i niezadowolony z obowiązku jakie sam się podjął.
- Na to wygląda. – Odparł jego puszysty towarzysz, po czym obaj wskoczyli na dach pobliskiego budynku i zniknęli Neji’emu z oczu.
Białooki brunet, tym czasem, usatysfakcjonowany z tego, co dane było mu usłyszeć o błękitnookim blondynie, poszedł dalej do jeszcze jednego przyjaciela, w dokładnie tym samym celu co poprzednim razem.
* * *
Równolegle, gdy Neji dowiadywał się paru istotnych dla Uzumakiego rzeczy od męskiej części, najbliższego Naruto grona znajomych, w innej części wioski, młoda kunoichi z tego samego klanu co brunet, wpierw odwiedziła Tenten u której zastała Ino Yamanakę. Dziewczyny przegadawszy kilkadziesiąt minut o różnych babskich i nie istotnych sprawach, w końcu zeszły na temat interesujący Hinatę. Gdy dziewczyny już sie zegnały, do domu Tenten przybyła asystentka Hokage.
- No nareszcie cię znalazłam. – Powiedziała lekko zdyszanym głosem.
- Kogo? – Spytała Hinata.
- Ino Yamanaka! Z rozkazu Godaime Hokage, masz natychmiast stawić się przy głównej bramie wraz z swym zadaniowym ekwipunkiem! – Krzyknęła Shizune. Wezwana dziewczyna od razu zerwała się na nogi, po czym przytaknąwszy wybiegła z domu tuż za czarnooką Shizune, nie odstępując jej na krok.
Kruczowłosa zadowolona z informacji jakie uzyskała od blondynki i brunetki o Naruto, jako ostatnią postanowiła odwiedzić, zielonooką dziewczynę z domu mieszczącego się nie opodal biura Tsunade-sama. Biało oko minąwszy bar Ichiraku Ramen i dom Uzuumakiego, po chwili dotarła do celu swej wędrówki. Hinata już chciała zapukać w drzwi, gdy te się nagle otworzyły i stanęła w nich jakaś kobieta.
- Witaj Hinata, proszę wejdź. – Pani Haruno zaprosiła ją do środka, po czym pokazała ręką aby dziewczyna poszła do salonu. Kruczowłosa przekroczywszy próg domu państwa Haruto, zaraz poczuła unoszący się w powietrzu lekki zapaszek palonych kadzideł. Dziewczyna posłusznie weszła do salonu i zajęła jedno z miejsc na trzyosobowej kanapie tam stojącej, przy malutkim, gościnnym stoliczku. Po kilku minutach do pomieszczenia weszła wyraźnie czymś zmartwiona Sakura. Białe oczy Hyuugi momentalnie dostrzegły liczne łzy zbierające się w kącikach zielonych oczu jej przyjaciółki.
- Sakura? Czy wszystko gra? – Spytał kruczowłosa. Spytana kunoichi w pierwszej chwili nic jej nie odpowiedziała, tylko jedynie zajęła miejsce obok koleżanki. Hinata widząc stan w jakim znalazła się różowo włosa, zaraz odwróciła się do niej przodem, po czym nieznacznie się uśmiechnęła.
- Tęsknisz za nim?
Sakura momentalnie podniosła na nią załzawione oczy.
- Czy to aż tak widać?? – Spytała.
- Jeśli mam być szczera to, tak.
Zielonooka zaraz ponownie się rozpłakała.
- Hinata powiedz, czy Naruto nadal mnie kocha? – To pytanie lekko zaskoczyło białooką, gdyż jeszcze do nie dawna była przekonana, że Haruto jest o tym święcie przekonana.
- Czemu zadajesz mi takie pytanie?
- Bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką i tylko na tobie mogę w takich chwilach polegać.
- A-arigato. – Hyuuga uśmiechnęła się nieśmiało, a na jej policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. – Na pewno nadal cię kocha i to bardzo mocno.
- Słucham?
- Mówię, że Naruto nadal cię kocha!
- Jesteś tego pewna?
- Tak, zresztą możesz zawsze się z nim spotkać, jeśli mi nie wierzysz. – Gdy Hinata to powiedziała, po plecach zielonookiej momentalnie przeszedł lodowaty dreszcz.
- S-spotkać się? Z Naruto?
- Tak, a dlaczego nie? – Białooką zdziwiła reakcja Sakury. Zupełnie tak, jakby bała się to zrobić. W jednej chwili, między rozmawiającymi zapadła martwa cisza, która jedynie przerwała wchodząca do salonu mam zielonookiej z przygotowaną herbatą. Gdy kobieta już się oddaliła…
- Sakura? Czy ty się go boisz?
- A co w tym dziwnego! Sama widzisz co mi zrobił?! – Haruno odrobinę podniosła głos, zupełnie jakby to pytanie ugodziło ją w czułe miejsce. – Przepraszam. – Lecz zaraz się uspokoiła.
- O co chodzi? Czy masz do Naruto żal za ten ślad na policzku? – Dziewczyna wskazała na już ledwo widoczne trzy ślady zadrapania.
- Niby nie, gdyż był wtedy pod wpływem działania chakry demona.
- Ale jednak!
- Nie! Nie chciałam aby tak to zabrzmiało. – Dziewczyna wzruszyła bez silnie ramionami. – Po prostu moje serce tak mocno już się do niego przywiązało, że aż nie potrafię sobie wyobrazić innego scenariusza dalszego życia. – Wyjaśniła Sakura.
- Rozumiem. A więc nadal mocno go kochasz, ale po ostatnim incydencie, boisz się mu o tym powiedzieć??
- Tak, szczerze powiem, jest mi z tym bardzo ciężko.
- Hę?
- No to, że Naruto wie że go unikam. Unikam rozmów z nim, unikam dosłownie wszystkiego z nim związanego.
- Mimo że go kochasz i nie wyobrażasz sobie dalszego życia bez niego??
- Tak.
- Ale dlaczego??
- BO SIĘ GO BOJĘ!!!! – Krzyknęła zielonooka. Zaraz zerwała się z płaczem z miejsca i czym prędzej pobiegła do swojego pokoju.
Kruczowłosa jakoś nie zaskoczona reakcją swej przyjaciółki, westchnąwszy jeszcze z lekkiej bezsilności, po chwili i ona wstała z zajmowanego miejsca, po czym udała się za różowo włosą. Przekroczywszy próg salonu, dziewczyna zaraz natknęła się na matkę zielonookiej.
- Strasznie cierpi. – Stwierdziła smutno.
- Owszem, ale proszę się nie martwić. Wyciągnę Sakurę z tego dołka. – Hinata lekko się uśmiechnęła, po czym skierowała się na schody, którymi poszła wprost do pokoju przyjaciółki. Gdy zbliżyła się już do drzwi, usłyszała głośne szlochanie.
„Ech, biedna Sakura.” – Westchnęła biało oka, po czym weszła do środka. Patrząc przez chwilę w milczeniu na roztrzęsioną i zapłakaną Haruno, zaraz podeszła do niej bliżej. Dziewczyna usiadłszy na brzegu łóżka, po kolejnej minucie milczenia, w końcu postanowił się odezwać.
- Wiesz Sakura… zawsze sobie powtarzałam, że kocham Naruto…
Hyuuga spojrzała za okno, znajdujące się tuż obok łóżka.
- …za każdym razem gdy go widziałam, próbowałam w jakiś sposób ci go odebrać. Nie ważne czy to przez niewinny pocałunek, czy coś innego…
Sakura słysząc słowa Hinaty, momentalnie przestała płakać, lecz nie podniosła głowy z nad poduszki.
- …lecz, widząc w jakim jesteś stanie, dopiero teraz zrozumiałam, że on jednak nie jest dla mnie. Jego serce należy do ciebie Sakura i już ja się postaram abyście z powrotem się zeszli.
Kunoichi z klanu Hyuuga, nie wierząc w słowa które przed chwila wypowiedziała, zaraz spojrzała na swoją przyjaciółkę i spotkała się z jej zielonym wzrokiem. Różowo włosa ze zdumieniem wpatrując się w Hinate, po chwili nieznacznie się uśmiechnęła, co u tej drugiej wywołało lekkie rumieńce i dokładnie taki sam uśmiech.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I tą puenta, kończę ten odcinek ^^ - Zapraszam do komentowania ^^.

089. Co tam słychać u Sakury?

W dzisiejszym odcinku będzie mało walki ze strony Naruto, gdyż autor opowiadania zmęczył się ciągłym pisaniem takich scen. Jeśli jednak napiszę jakąś scenę walki, to ostrzegam, że może ona być na bardzo niskim poziomie albo w ogóle, opisana bardzo skrótowo… – Pozdrawiam i życzę miłego czytania ^^



<<< Odcinek ukazał się 8 listopada 2008 roku >>>



Naruto rozprawiwszy się ze wszystkimi żołnierzami, po chwili powoli podszedł do najbliższego drzewa i padł przy nim zmęczony i wyczerpany. Miniona noc, zapewniła chłopakowi masę pracy, w której nie obyło się bez utopienia całego ubrania i ekwipunku w krwi uzbrojonych po zęby wojowników. Słońce powoli podnoszące się ku najwyższemu punktowi nieba, sprawiło iż blondyn zamknąwszy oczy, zatopił się w swych wspomnieniach z przed paru lat.

…Sakura-chan, wiedz że nigdy cię nie opuszczę. Moje serce, które należy tylko do ciebie, nie wytrzymałoby gdybym cię w jakikolwiek sposób zranił czy stracił. Kocham cię Sakura-chan i mam nadzieje, iż nikt ani nic nam tego szczęścia, nie zepsuje…

Blondyn, przypomniawszy sobie słowa jakie wypowiedział, zaledwie 3 dni nim po raz pierwszy opuścił wioskę z Jiraiya-sensei. W tamtym czasie, chłopak mocno przytulając do siebie różowo włosą, powiedział jej szczerą prawdę o swoich uczuciach.
Teraz z kolei, pamiętając wszystko to, co się potem wydarzyło, jego optymizm momentalnie gdzieś zaniknął. Wszystkie marzenia, zadania i obietnice jakie złożył sobie i zielonookiej, rozpłynęły się jak poranna mgiełka unosząca się nad mokradłami. Uzumaki po chwili otworzywszy oczy, jeszcze tylko odetchnął kilka razy świerzym powietrzem poranka, po czym już chciał się podnieść, gdy poczuł przeszywający ból w okolicy jamy brzusznej. Złapawszy się rękoma w bolącym miejscu, opadł bez silnie z powrotem na jeszcze wilgotną ziemię.
- Naruto? Co się stało?
„No właśnie nie wiem.” – Odparłem z grymasem potwornego bólu jaki przeszył moje ciało. Spojrzawszy w kierunku miejsca, gdzie tak mnie boli, zrobiwszy ogromne oczy.. dosłownie, doznałem szoku. Po mimo, iż użyłem chakry demona, która powinna zaleczyć wszystkie moje rany, odniesione podczas nocnego starcia, jednak nie na wszystkie rany to podziałało. Ale dlaczego?
Gdy podniosłem dłoń na wysokość twarzy, moje palce okazały się być umazane w mojej własnej krwi.
„Kyuubi! Czemu twoja chakra nie zaleczyła wszystkich moich ran?” – Spytałem szukając rozwiązania tego zaskakującego zjawiska.
- Nie mam pojęcia, ale to naprawdę, zadziwiające! – Lisy chyba lekko przejął się tym faktem. Ja tym czasem głęboko zastanawiając się nad ewentualnymi przyczynami tego stanu rzeczy, nagle przypomniałem sobie o dziwnych wybuchach, jakie usłyszałem pod czas starcia z włócznikami. Mimo przeszywającego bólu, w końcu wstałem na równe nogi i lekko chwiejnym krokiem, odszedłem kilka metrów od drzewa, aby móc lepiej przyjrzeć się środkowi polany.
„Dziwne, tylko trupy. Same, zmasakrowane ciała niedoszłej armii Goto i nikogo żywego?!” – Pomyślałem, trzymając lewa rękę na ranie brzucha, a prawą drapiąc się w tył głowy. Po kilku minutach takiego rozglądania się po okolicy, dzięki promieniom słońca w końcu dostrzegł na ziemi krążący cień jakiegoś gigantycznego ptaszyska. Gdy podniosłem wzrok do góry, aby zobaczyć co to takiego, nagle z nieba spadło coś niewielkiego. Coś jakby małe zwierzątko, gliniany pajączek. Przyglądając się przez chwilę temu czemuś, po chwili nastąpiła eksplozja, której nie zdołałem już uniknąć. Odrzucony do tyłu, nie dość że mam poważna ranę na brzuchu to jeszcze w dodatku bardzo mocno uderzyłem plecami o drzewo, przy którym jeszcze przed chwilą odpoczywałem.
- No, no, no! Kogóż to ja widzę?! – Usłyszałem po chwili głos, którego w nijak nie mogę rozpoznać. Podniósłszy wzrok na tajemniczego rozmówce, moja mina momentalnie zrzedła.
„Akatsuki?! Nie, tylko ich tu brakowało!!” – Krzyknąłem w myślach z niebywała odrazą. – „No to już po mnie! Kompletnie nie mam siły do kolejnego starcia!”
- Ooo, tak mi przykro! Widzę, że jesteś poważnie ranny, Naruto Uzumaki!! – Blond włosy mężczyzna zaśmiał się szyderczym głosem, a w jego oku dostrzegłem znajomy błysk triumfu.
- Z czego rżysz?! – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
- Ranny i w dodatku taki pyskaty!
- Idź do diabła!! – Krzyknąłem ostatkiem sił, gdy nagle przypomniałem sobie, że jeszcze nic straconego. Cały obolały, ku zaskoczeniu mego nowego przeciwnika, podpierając sie plecami o pień drzewa, po chwili podniosłem się z ziemi. Zrobiwszy krok na przód, poczułem ze zaraz padnę na twarz, ale powstrzymawszy się jeszcze chwilę, powoli wyciągnąłem katanę.
- Co?! Czyżbyś chciał ze mną walczyć?! – Zdziwił się Akatsuki. – Hahaha i to będąc w tak marnym stanie?! No to wygraną mam już w kieszeni!! – Zaraz dodał z siarczystym śmiechem, który tylko mnie uświadomił o jego głupocie. Nic mu nie odpowiedziawszy, po chwili wbiłem miecz w ziemie tuż przed sobą. Złożywszy dłonie przed sobą, błyskawicznie wykonałem wszystkie znane mi pieczęci. Uklęknąwszy przy broni, chwyciłem za jej rękojeść i…
- Kuchiyose no Jutsu: Hitoshirezu Houmentai!!
…krzyknąłem, a z moich rak, po ostrzu miecza powędrowała ku ziemi, czerwono-niebieska strużka chakry. Dotarłszy do podłoża, chakra momentalnie zamieniła się w liczne nikomu nie znane znaki i symbole. Gdy wszystko zniknęło, w pierwszej chwili nic się nie wydarzyło, więc pomyślałem że jestem za słaby, aby użyć tej techniki. Lecz zaraz najbliższa okolica zasnuła się, gęstą jak mleko, mgłą, co wywarło na moim przeciwniku lekkie zdumienie.
- Hę? Co to za dziwaczna technika? Nigdy czegoś takiego nie widziałem – Mężczyzna począł zadawać masę pytań, ale chyba nigdy nie doczeka się na nieodpowiedni, gdyż ja mu nic nie powiem.
Gęsta mgła, trwająca dosłownie kilka minut, po chwili zaczęła się rozrzedzać by w końcu ukazać mi sylwetkę pierwszych przywołanych, upiornych żołnierzy.
- Deidara, tak?! To nie ze mną będziesz walczyć, tylko z nimi!! – Krzyknąłem ile sił w płucach, przypomniawszy sobie imię tego gościa. Ni stad, ni z owąd, nagle zerwał się silny wiatr, który w krótkim czasie rozwiał resztki gęstej mgły ukazując wszystkim obserwatorom, 50 osobowy oddział ciężkozbrojnych żołnierzy, odzianych w wiśniowe, łuskowate zbroje, hełmy i maski przysłaniające całkowicie ich twarze. Na ich plecach poprzyczepiane są metalowe kije, a na ich końcach powiewają postrzępione flagi, świadczące o stoczeniu przez nich wielu śmiercionośnych bitew.
- Wzywałeś nas Naruto-sama? – Spytał jeden z przywołanych, stojący najbliżej mnie.
- Tak! Mam… do was prośbę… – Odparłem i po chwili przypomniała mi o sobie, głęboka rana na brzuchu. Klęcząc na trawie, skuliłem się odrobinę aby stłumić przeszywający ból. Gdy na powrót się wyprostowałem, po chwili odezwał się mój przeciwnik…
- Co to ma być?! Parada straszydeł?! – Rzucił Deidara zaczepnie, co przez żołnierzy chyba zostało odebrane jako zniewagę, gdyż wszyscy jednoczenie spojrzeli na niego swymi czerwonymi ślepiami. – A właśnie, co tam słychać u Sakury?! Hę?! – Jak tylko wypowiedział jej imię, to coś mnie ukuło w serce. Jednej chwili poczułem, że może jej grozić niebezpieczeństwo.
„Dlaczego on się o nią pyta? Czego ten typ może od niej chcieć? Czego Akatsuki może chcieć od mojej Sakurki!?!” – Pomyślałem i poczułem jak wzbiera we mnie gniew. Mimo potwornego bólu, spróbowałem jednak wstać, lecz głęboka rana mi to uniemożliwiła. Opadłszy z powrotem na ziemię, zaraz usłyszałem śmiech Deidary…
- HAHAHA!! Uuu, czyżby ta laska nic ci nie powiedziała?!
- Jak śmiesz!! I o czym ty, do jasnej cholery, mówisz?!? – Wycedziłem przez zęby.
- Hmm. Zastanówmy się czy chce ci powiedzieć? – Deidara przybrał postawę wielkiego myśliciela. Moi żołnierze w tym czasie poczęli, każdy z osobna, na mnie spoglądać i choć wszyscy mają maski, to domyślam się, że martwi ich mój stan. Oczywiście mógłbym spróbować sam sie uleczyć, ale coś mnie przed tym powstrzymuje. Nie potrafię tego określić, ale jeśli szybko czegoś nie wymyślę, to mogę strącić przytomność, nim wydam im rozkazy.
„Kuso! Że też nie przywołałem żołnierza medycznego.” – Zakląłem w myślach, na zewnątrz zaś utworzyłem kolejny grymas bólu na twarzy.
- Odpowiedź brzmi NIE!! – Mężczyzna po chwili milczenia, dokończył swoją wypowiedź, ale to w taki sposób, że aż trudny do opisania. – Ale wiesz co ci za to powiem?!
Spojrzałem na niego.
- Ta Sakura, jak do nas przyszła z tą dziwaczną prośbą, na która Pein przystał, to nawet fajnie było. Pein przydzielił ją do mnie i Tobiego. Jak sobie czasem o niej powspominam, to żałuje że nie wykorzystałem okazji do…
- WYSTARCZY!!! – Krzyknąłem zdenerwowany do granic możliwości. – NIE CHCE ZNAĆ KOŃCA TEJ POKRECONEJ HISTORII!!! Zabijcie go proszę i to szybko...
Blondyn urwał swoją wypowiedź, bo w tej właśnie chwili stracił przytomność, czego tak się obawiał dosłownie przed kilkunastoma minutami. Żołnierze Ukrytej Armii, słuchając tego wszystkiego dokładnie, tylko czekali na te 2 wyrazy. Spojrzawszy po sobie, bez słowa podzielili się na dwie grupy… jedni rozpoczęli atak na członka Akatsuki, a pozostali zajęli się ochroną swego poważnie rannego przywódcy.
* * *
Tym czasem w wiosce Ukrytego Liścia, w biurze jej naczelnego przywódcy… Blond włosa kobieta, jak co dzień, siedząc przy swoim biurku w skurzanym fotelu, wypełnia różne akta i papiery związane z zarządzaniem wioską i krajem Ognia. Kończąc właśnie pisanie ostatniego raportu, stojący na brzegu kałamarz nagle pękł zalewając wszyto swoją zawartością…
- Cholera!! – Krzyknęła Tsunade odrywając się od pracy.
Gęsta, granatowa ciecz powoli rozlewając się po całym arkuszu papieru, wkrótce zamazała wszystko to, nad czym Hokage intensywnie pracowała przez całą noc.
„Zaraz, przecież martwe przedmioty nie pękają same od tak!” – Brązowooka oparłszy się o oparcie swego fotela, poczęła zastanawiać się nad zjawiskiem którego przed chwilą doświadczyła. – „W takim razie, jest to znak że ktoś ma kłopoty i to poważne!”
- Shizune!!
- Tak Godaime? – Po chwili do pomieszczenia weszła czarnowłosa asystentka.
- Natychmiast wyślij za Naruto team 10, z rozkazem włączania się do walki TYLKO w razie potrzeby!!
- H-hai!! – Dziewczyna czym prędzej wybiegła zatrzaskując za sobą drzwi.
Hokage jeszcze tylko odczekała aż ucichną kroki jej podwładnej, biegnącej po korytarzu ku wyjściu z budynku, po czym wstała i podeszła do okna.
„Oby nie było za późno…” – Pomyślała, patrząc jak lekki wiaterek zmaga się z gałęziami drzew stawiającymi mu opór.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Dziś notka krótka, a bo mam taki kaprys :P – Pozdrawiam i proszę o komentowanie^^.

088. Przyjaciele, part 1

Może ostatnio trochę przesadziłem z brutalnością w opowiadaniu, ale zapewniam was, że takie elementy też muszą się czasem ukazywać. Dziś natomiast, notka już spokojniejsza, będąca kontynuacją wydarzeń rozpoczętych w innym odcinku^^. – Pozdrawiam i zapraszam na odcinek 88…



<<< Odcinek ukazał się 4 listopada 2008 roku >>>



Kilka minut temu, zaświeciły pierwsze promienie słońca wyłaniającego się z nad skalistego wzgórza z wyrytymi twarzami czterech Hokage, jacy dotychczas rządzili wioską Ukrytego Liścia. W oknie na piętrze, dużego domu rodu Hyuuga, stoi młody jego członek. Trzymając dłonie założone na piersi, spogląda lekko zmęczonym i zarazem bardzo poważnym wzrokiem, na czerwoną kulę wyłaniającą się z za horyzontu.
„Wstało dziś czerwone słońce!” – Stwierdził ponuro w myślach, obawiając się najgorszego. Białoboki shinobi Liścia jeszcze przez chwilę przyglądając się temu zaskakującemu zjawisku, po chwili wycofał się z pod okna i zamknąwszy za sobą drzwi do swego pokoju, zszedł powoli na dół do kuchni. Gdy wszedł do pomieszczenia, Neji dostrzegł siedzącego przy stole swego wuja.
- Dzień dobry.
Odezwał się chłopak na przywitanie. Ku swemu zaskoczeniu, nie otrzymał odpowiedzi, tak jakby Hiashi pogrążony we własnych myślach, kompletnie go nie usłyszał.
- DZIEŃ DOBRY! – Powtórzył brunet, tylko tym razem znacznie głośniej, prawie, że krzycząc.
- Spokojnie Neji, słyszałem cię. - W końcu odezwał się gospodarz domu. Chłopak momentalnie spuścił wzrok na znak skruchy.
- Przepraszam wuju.
Brunet po chwili podszedł do lady i zaparzył sobie herbaty, po czym zajął dogodne miejsce przy stole, dokładnie naprzeciwko swego rozmówcy. Chłopak spojrzawszy przed siebie, zobaczył lekko przestraszony i zarazem zażenowany wyraz twarzy Hiashiego. Przyglądając się przez chwilę swemu wujowi, bezczelnie się na niego gapiąc, Neji począł zastanawiać się, co się mogło takiego stać.
- Wiesz, czasem mam wrażenie jakby ktoś pilnował, aby ludzie nie mówili za dużo… - Nagle po długiej minucie milczenia, w pomieszczeniu rozbrzmiał lekko przytłumiony głos długowłosego mężczyzny. – …a jak już powiedzą coś nie tak, to zaraz dostają po mordzie!
Brunet momentalnie spuścił wzrok na swoją herbatę, która prawie już doszczętnie wystygła. Chwyciwszy łyżeczkę w dłoń, Białoboki zaczął mieszać nią zawartość ceramicznego naczynia, aby zabić chwilę nudy.
- Jak myślisz Neji? Czy oczernianie Uzumakiego za jego plecami było dobrym pomysłem?
Spytany chłopak, usłyszawszy słowo „oczernianie”, w jednej chwili zaprzestał mieszania swej herbaty, po czym na powrót wbił zdziwiony wzrok w swego wuja, który teraz dokładnie mu się przygląda.
- Nie rozumiem??
- Wiem jak to brzmi. Ale mam, co do tego wątpliwości.
- Ale do czego?? Hiashi-sama, o czym ty mówisz??
- Neji, jak myślisz, gdzie Hokage wysłała twojego przyjaciela i zarazem naszą najgroźniejszą i jedyną broń w walce z Akatsuki?! – Spytał gospodarz w domu rodu Hyuuga, przyglądając się swemu rozmówcy bardzo poważnym wzrokiem. Chłopak po chwili otworzył usta aby udzielić odpowiedzi, lecz po przemyśleniu wszystkiego zaraz na powrót ją zamknął.
„Chwila moment. Jeśli powiem mu ze Naruto wysłano na samobójczą misję, to może się domyśli, że rozmawiałem wczoraj z Uzumakim.” – Pomyślał białooki.
- Hiashi-sama, wybacz ale nadal nie mam pojęcia o czym ty w ogóle mówisz. – Neji udał głupka i kompletnie nie świadomego, wyboru jakiego dokonała Tsunade-sama.
Mężczyzna tylko ciężko westchnął, po czym jednym, dużym łykiem dopił swoją już zimną kawę do końca.
- To pozwól, że się uświadomię co do tego…
* * *
Tym czasem, w tym samym domu, również na piętrze, z błogiego i spokojnego snu zbudziła się kruczowłosa kunoichi. Dziewczyna przeciągnąwszy się leniwie, zaraz spojrzała za okno, a jej białemu wzrokowi ukazało się nadal lekko czerwonawe słonce.
„Tej nocy ktoś przelał dużo krwi.” – Pomyślała.
Biało oka zerwawszy się szybko na równe nogi, zaraz udała się do łazienki aby odbyć poranną, bardzo odświeżającą kąpiel. Po kilku minutach, dziewczyna powróciła do pokoju, szybko się ubrała, zabrała broń shinobi i wyszył z pokoju na korytarz prowadzący do schodów, idących wprost do kuchni. Kunoichi, mijając pokój swojego kuzyna, przeszła obok na paluszkach aby nikogo nie zbudzić. Dotarłszy po chwili do schodów, już miała postawić krok na pierwszym stopniu, gdy do jej uszu doleciał szmer rozmowy z kuchni. Zainteresowana tym zjawiskiem, po chwili namysłu szybciutko i po cichutku zeszła na dół, a gdy Hinata zbliżyła się już na odpowiednią odległość, usłyszała stanowcze pytanie swojego kuzyna…
            - Hiashi-sama? Czemu mi to wszystko mówisz?
            - Z dwóch powodów. – Jego rozmówca odparł krótko.
            - Jakich??
            - Po pierwsze, bo wstało dziś czerwone słońce, a to nie wróży nic dobrego.
            - A po drugie?? – Dopytał się Neji, gdy jego wuj nabrał powietrza w płuca.
- Po drugie, bo miałem dziś koszmarny sen, właśnie związany z twoim przyjaciele, Naruto Uzumakim.
Kruczowłosa kunoichi słysząc imię wybranka swego serca, zaraz poczuła chęć poznania wszystkiego tego, czego nie było dane jej usłyszeć i się dowiedzieć. Dziewczyna stojąc przez chwilę w cieniu, poczęła prowadzić w głowie bogata dyskusję, ale po nie długim czasie zdecydowała i pewnym krokiem weszła do kuchni, z szerokim uśmiechem od ucha do ucha.
- Konnichi-wa. – Przywitała się, jak to ma w zwyczaju. Rozmawiający momentalnie spojrzeli na nią lekko zdziwieni, po czym odwzajemniwszy jej poranny uśmiech, powrócili do przerwanej im rozmowy.
- Wracając… dlaczego to zrobiliście?
Hiashi nie odpowiedział od razu. Oparłszy się plecami o drewniane oparcie krzesła, mężczyzna westchnął głębiej kilkakrotnie, po czym zamrugał ze dwa razy i w końcu się odezwał.
- Gdyż wciąż wzbierał w nas gniew po tym co się dwa miesiące temu wydarzyło.
- Ale przecież to nie była wina Naruto!
- Przepraszam, ale o czym wy mówicie? – Nagle do rozmowy włączyła się biało oka, zasiadająca nie opodal swego ojca. Gospodarz jak i jej kuzyn, rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia.
- Rozmawiamy o wysłaniu Naruto na samobójczą misję. – Odparł spokojnie Neji.
- A raczej o tym, żeśmy źle zrobili, wysyłając go na taką misję. – Dodał Hiashi.
- S-samobójczą?
- Tak! – Burknął brunet. – I to wszystko przez głupotę Lee! Kuso! Kuso! – Po czym zaklął pod nosem.
- Neji, nie obwiniaj podopiecznego Gaia, za to, że Shizune nie dotarła do niego na czas. – Hiashi, chyba postanowił bronić „brewki”.
- Ale to nie zmienia faktu, że i tak jest głupi! Bo, kto przy zdrowych zmysłach atakowałby Naruto, zważywszy na to że jest Jouninem i Jinchuriki w jednym? – Spytał Neji, patrząc raz to na swego wuja, a raz to na kuzynkę.
Hinata przysłuchując się tej konwersacji, poczuła że chyba jednak jest w nie temacie, gdyż nadal nic nie rozumie, ale po chwili namysłu, postanowiła poczekać do końca.
- A jak ty uważasz? Hinata? – Spytał się jej ojciec, co wywołało u niej nie lada zaskoczenie.
- Myślę, że wtedy Lee nie był trzeźwy, gdy zaatakował Naruto, więc nie powinniśmy wyciągać z byt pochopnych wniosków.
- Też racja. – Powiedział brunet, a jego wuj tylko kiwną głową, że też się z tym zgadza.
- Ale wracając do naszej rozmowy, jaki to był, ten koszmarny sen?? – Spytał Neji, próbując wyciągnąć od Hiashiego coś więcej o Naruto. Zapytany mężczyzna spojrzał na niego poważnie, po czym na chwilę popadł w głęboką zadumę. Mrucząc pod nosem coś nie zrozumiałego, długowłosy zaraz oparł się rękoma o krawędź blatu stołu, by po chwili opowiedzieć wszystko w wielkim skrócie, ale zwięźle.
- Może powiem tak.. Śniło mi się, że Uzumaki odkrył nasz spisek, po czym wpadł we wściekłość, przemienił się w Kyuubiego i powrócił tu, aby utopić wioskę w naszej krwi. – Po tej krótkiej spowiedzi, wśród członków rodu Hyuuga, momentalnie zapadła grobowa cisza. Neji, jak i Hinata, jednocześnie spojrzeli na Hiashiego wielkimi oczyma.
- N-Naruto-kun miałby nas pozabijać?! – Po chwili spytała kruczowłosa.
- Nie! On by tego nie zrobił! Prawda?! – Tym razem odezwał się brunet.
Mężczyzna o długich włosach i białych oczach, słysząc słowa padające z ust młodych shinobi, ponownie westchnął ciężko kilkakrotnie.
- Neji, Hinata… tego akurat nigdy nie możemy być pewni. – W jego głosie można wyczytać nutkę pesymizmu, która ani trochę nie poprawiła samopoczucia jego jedynej rodziny.
Po ostatniej wypowiedzi Hiashiego, w kuchni na powrót zapanowała martwa cisza, której już nikt więcej nie ośmielił się przerwał. Niji szybko dopił swoja już wystygłą herbatę, a Hinata tylko po nim pozmywała i zaraz oboje w pośpiechu wyszli, nawet nie mówiąc nikomu „Do widzenia”. Zaraz po opuszczeniu swej posiadłości, Neji poszedł w kierunku domu Nary, a jego kuzynka w kierunku domu Haruno.
Brunet, spokojnym lecz zdecydowanym wzrokiem, w krótkim czasie przemierzył sporą część swej rodzinnej wioski i w końcu zaczął zbliżać się do…
- Shikamu? Wiesz może gdzie jest Naruto? – Chłopak usłyszał głos swojego przyjaciela z drużyny.
- Nie, choć wiem ze Tsunade zabroniła mu opuszczanie wioski na jakiś czas.
- Cholera i pomyśleć że to wszystko moja wina!
- Hę? Lee, czyżbyś miał wyrzuty sumienia?
- Można tak to nazwać, gdyż to z mojej winy, Naruto zrównał z ziemia pół wioski. – Odparł smutny „brewka”.
Białoboki przysłuchując się tej konwersacji z wielkim zaciekawieniem, już chciał się ujawnić, by z nimi wprost porozmawiać o blondynie, lecz nagle za ich plecami pojawiła się niezidentyfikowana postać.
            - Cześć chłopaki.
            - Kiba?! A co ci się stało? – Spytał Shikamaru.
            - Chodzi ci o tą śliwę pod moim okiem?
            - Dokładnie.
- Eee, pośliznąłem się w domu na mydle. – Kiba patrząc prosto na swe buty, odparł bardzo spokojnym głosem, niezdradzającym, ze kłamie w żywe oczy.
„A to parszywa gnida! Nawet nie stać go na odrobinę skruchy. Już ja dobrze wiem, skąd on ma tą śliwę pod okiem.” – Pomyślał Neji i zaraz powrócił do „szpiegowania”.
- Kiba, nie chce nic mówić, ale wyglądasz jakbyś nie spał całą noc. – Stwierdził podopieczny Gaia.
            - Bo tak było, nie spałem.
            - A co robiłeś? – Zainteresował się Nara.
- Siedząc całą noc w park, próbowałem zrozumieć, dlaczego postąpiłem tak a nie inaczej?!
- Co? O czym ty mówisz?!
- Mówię o nazwaniu Neji’ego i Hinaty, zdrajcami. – Inuzuka w końcu wyrzucił tych kilka słów z siebie, co szczerze powiedziawszy lekko mu ulżyło. Jego rozmówcy spojrzeli ku sobie zaskoczonymi oczami, poczym na powrót spojrzeli na bruneta.
- Co?! Ale dlaczego tak ich nazwałeś?! – Zbulwersował się Shikamaru.
- Oj chłopie, to żeś wdepnął. – Nagle do rozmowy włączył się Chouji, który pojawił się przy nich, nie wiadomo skąd.
- Sam już nie wiem. Teraz strasznie tego żałuje. – Kiba uronił samotną łezkę. – I co ja mam zrobić??!
W tym momencie, podsłuchujący wszystko Neji, postanowił się ujawnić…
- Jak to co? Przeprosić nas! – Krzyknął, podchodząc do nich spokojnym krokiem.
- NEJI?! – Wszyscy krzyknęli chórem.
- We własnej osobie. – Chłopak uśmiechnął się chytrze, nie spuszczając Inuzuki z wzroku.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

087. Nie szkolony Shinobi!

Pewnie zastanawiacie się, kim jest Kazuyoshi? Zakładam, że odpowiedź na to pytanie, otrzymacie w tym odcinku. A jak zostało to opisane, to już sami musicie się o tym przekonać. Pozdrawiam i zapraszam na odcinek 87^^ prosto z życia Naruto Uzumakiego i jego przyjaciół.



<<< Odcinek ukazał się 31 października 2008 roku >>>



Czarna noc spowijająca gwieździste niebo nad wioską Ukrytego Liścia, nagle zostało zasnute ciężkimi chmurami. Powietrze zrobiło się nieprzyjemnie lodowate, a dokuczliwy, silny wiatr postanowił nieco uprzykrzyć życie shinobi, jeszcze nie będących w swoich domach. Jednym z takich wojowników ninja jest brunet z klanu Inuzuka z wielką śliwa pod okiem, jaką zarobił od swojej przyjaciółki z drużyny. Chłopak nie zważając na późną porę wieczoru i lodowaty wiatr, przed snem postanowił pospacerować po parku. Idąc w zamyśleniu prosto przed siebie, Kiba począł kalkulować teraz w głowie wszystko to, co się wydarzyło nie dawno w domu klanu Hyuuga. Wpierw wyczerpujący, aczkolwiek przyjemny trening ze swoją oblubienicą. Na to wspomnienie, brunet szeroko się uśmiechnął, lecz mina mu zaraz zrzedła, gdyż przypomniał sobie co się stało za chwilę. Chłopak próbując dowiedzieć się czegoś więcej na temat tak głęboko zakotwiczonego uczucia Hinaty do Uzumakiego, jak zwykle powiedział za dużo…
„Kuso! Gdyby nie ta moja zazdrość, to nie wyrobiłbym sobie wrogów w Hinacie i Nejim!” – Kiba skarcił się w myślach. – „I jak to teraz odkręcić?” – Spytał ponownie, po czym usiadł na pobliskiej ławce. Gdy chłopak oprał się plecami o oparcie ławki, momentalnie zerwał się z powrotem na nogi.
- Cholera, ale ta ławka jest mokra! – Krzyknął, sprawdzając ręką, plamę wody na plecach i pośladkach. Po kilku minutach przyglądania się kropelkom nocnej rosy, ściekające po drewnianym oparciu ławki, brunet postanowił przejść się jeszcze kawałek.
„A może tak, wrócić tam i błagać Hinatę na kolanach o przebaczenie?” – Chłopak zatrzymał się pod latarnią, oświetlającą niewielki obszar wkoło siebie i oparł się o nią ramieniem, z rękoma założonymi na piersi. – „Nie, jakby to wyglądało? Że to co mówiłem o tym demonie, to stek kłamstw?!” – Pomyślał i zaraz ruszył w dalsza drogę, zagłębiając się coraz to bardziej w czarną otchłań parku, wioski Ukrytego Liścia.
* * *
Tym czasem, choć minęło już kilka godzin od kłótni, kruczowłosa dziewczyna wciąż nie może zapomnieć i pojąć toku rozumowania jej przyjaciela z drużyny. Leżąc na łóżku z lekko opuchniętymi oczami od licznych łez, dziewczyna zastanawia się czy dobrze robi, broniąc tak zaciekle dobrego imienia, chłopaka którego wciąż bardzo mocno kocha, choć on wciąż nie odwzajemnił jej uczucia. Na samą myśl o tym, co usłyszała z ust Inuzuki, robi jej się nie dobrze a i do oczu napływają nowe łzy.
„Dlaczego on się tak zachowuje? Czy jego uczucie względem mnie, jest aż tak silne, że posuwa się do oczerniania innych?” – Pomyślała Hinata, siadając na brzegu łóżka. Kruczowłosa po chwili siedzenie w milczeniu i patrzenia na zachmurzone niebo, tuż za oknem, zerwała się i podeszła do parapetu, na którym po chwili spoczęła. Podciągnąwszy kolana pod brodę, biało oka zawiesiła wzrok na jasnych promieniach księżyca, przebijających się przez gęste chmury, a silnie wiejący wiatr, miota gałęziami pobliskich drzew w każdą, możliwą stronę. Kunoichi prowadząc w głowie zacięta walkę z uczuciami i spoglądając za okno, nawet nie usłyszała pukania w drzwi jej pokoju. Gdy drzwi, po chwili uchyliły się, staną w nich długowłosy brunet z wyrazem twarzy, pełnym troski. Chłopak po cichutku podszedł do swej kuzynki i by jej zbytnio nie wystraszyć, szepnął..
- Hinata?
Biało oka momentalnie odwróciła głowę i spojrzała na niego lekko zaszklonymi oczyma, a gdy spłynęła z nich kolejna samotna łza, dziewczyna uchyliła wargi, lecz zaraz je zamknęła.
- Wiem, że Kiba obraził twoje uczucia, lecz nie możesz za każdym razem wylewać przez niego tulu łez. – Brunet przysiadł na brzegu parapetu. – Poza tym, muszę przyznać, że zaskoczyła mnie twoja reakcja, na jego słowa o Naruto.
- J-jak to?
- No bo wiesz, wszyscy postrzegają cię za nieśmiałą dziewczynę, która raczej nie potrafiłaby uderzyć kogokolwiek z przyjaciół. – Neji uśmiechnął się chytrze. – A tu taka niespodzianka.
- Bo ten debil sobie na to zasłużył! – Krzyknęła Hinata, po czym ponownie się rozpłakała.
- No już, ciii... – Neji przytulił dziewczynę do siebie i począł głaskać ją po głowie, jak małe dziecko, co się właśnie przewróciło i rozpłakało. Dwójka kuzynostwa trwając w takim rodzinnym uścisku, przez chwilę milczała, a jedyne co słychać to nieznaczne już szlochanie kruczowłosej.
- Arigato Neji-san.
- Po to mnie masz. – Brunet spojrzał jej w oczy. – A teraz czas iść spać, bo jutro czeka nas masa pracy!
Biało oka spojrzała na niego zdziwionymi oczyma, a gdy ten wstał by zostawić ja samą ze swoimi problemami, zatrzymała go chwytając za rękaw jego szaty.
- J-jaka p-praca? – Wyjąkała niepewna, czy chce poznać odpowiedź. Neji spojrzał na nią i uśmiechnął sie serdecznie.
- Pamiętasz Hinata tego ANBU, co stawił się dziś u nas około 18?
- Tak, a właśnie, czego on od ciebie chciał??
- I o to chodzi! Okazało się, że ten koleś jest bliskim przyjacielem Naruto. Nie pytaj skąd Uzumaki go zna, bo nie powiedział, ale prosił mnie abym wybadał wśród naszych przyjaciół, co kto myśli o Naruto. – Wyjaśnił brunet, zmieniając kilka istotnych faktów. 
„Wybacz mi Hinata, ale myślę, że Naruto wolałby, abyś niedowidziała się o misji na jaką go wysłano i że to on był tym ANBU.” – Neji zaraz dodał w myślach.
- Rozumiem, ale do czego ja ci jestem potrzebna?
- Twoim zadaniem będzie porozmawiać o tym z Sakura, Ino i Tenten. Ja tymczasem popytam wśród chłopaków, pomijając oczywiście Inuzuke, bo co on myśli o Naruto, to już wiemy.
- Hai! – Odparła Hinata z dziwnym uśmieszkiem na ustach, co nawet bardzo zaciekawiło jej kuzyna. – I dziękuję za tą rozmowę, potrzebowałam jej. – Biało oka uśmiechnęła się serdecznie. Neji odwzajemnił po chwili jej szeroki uśmiech, po czym wyszedł z pokoju dziewczyny i udał się na zasłużony odpoczynek po meczącym dniu.
* * *
Wciąż mocno wiejący wiatr, sprawił że pozostała 7 żołnierzy musiała pozakrywać twarze rekami, aby wirujący w powietrzu piasek nie pozalepiał im oczu. Odsunąwszy się na kilka metrów od swego towarzysza, którego spowiła chakra o ciemno zielonym zabarwieniu, mężczyźni z coraz to większym przerażeniem zaczęli go bacznie obserwować.
- Uważaj Naruto, ten koleś jest potężny! – Nagle odezwał się Kyuubi.
„Tak, tylko czemu wcześniej tego nie dostrzegłem?” – Spytał blondyn, mocno zapierając się nogami, aby wiejący wiatr go nie zdmuchnął z pola walki.
- Myślę, że ten wojownik może być nie szkolonym shinobi, który dopiero po stracie bliskiej jego sercu osobie, uaktywnił drzemiącą w nim siłę.
„Ale skoro jest on nie szkolony, to czy potrafi odpowiednio spożytkować tą chakre?”
- Zaraz się tego dowiemy! – Odparł demon.
Naruto nie zdążywszy odpowiedzieć, nagle został uderzony pięścią prosto w maskę. Cios był tak potężny, że chłopak został odrzucony w tył na kilkadziesiąt metrów. Uderzywszy z ogromna siłą o jakieś drzewo, Naruto jednocześnie złamał je swoim ciałem. Powstały kurz przy uderzeniu, momentalnie wzniósł się do góry, przysłaniając wszystkim widok. Gdy blondyn podniósł się z ziemi, w jednej chwili usłyszał trzask, po czym zobaczył jak jego ceramiczna maska pęka i rozsypuje się w dziesiątki malutkich kawałeczków, jednocześnie odsłaniając jego twarz.
- Tfu! – Naruto splunął krwią wymieszaną z piachem, jakiego się nałykał. – Cholera! Straciłem maskę! – Krzyknął, wycierając zakrwawione wargi o metalowy ochraniacz ramienia. Gdy powstały kurz w końcu opadł, Uzumaki poprzez ciemności dostrzegł przed sobą, postać żołnierza, przewiercającego jego osobę rozwścieczonymi oczyma.
- Hahaha!! – Zaśmiał się Kazuyoshi. – Teraz przynajmniej znam twarz mordercy mojego brata!!
- Morderca? Jaki znowu morderca? – Spytał Naruto nie spuszczając przeciwnika z oczu. Nim chłopak otrzymał odpowiedź, nagle za jego plecami pojawił się włócznik ze swoją bronią wymierzoną prosto w jego serce. Błękitnooki usłyszawszy nieznaczne tupanie za plecami, zerknął za siebie i w tym momencie jego bok został rozcięty. Niemiłosierny ból i zarazem chłód, momentalnie ogarnęły jego ciało.  Naruto odskoczywszy kilka metrów od napastnika, z silnie krwawiącą raną, zaraz zaczął przyciskać do niej dłoń, aby zatamować potok szkarłatnej cieczy.
„Kuso! Nie dobrze, nie dobrze.” – Blondyn spojrzał na rękę całą we własnej krwi, gdy nagle otrzymał kolejne, potężne uderzenie w brzuch, a zaraz prosto w twarz. Tak jak poprzednim razem, cios odrzucił chłopaka do tyłu, prosto na środek polany. Gdy Uzumaki w końcu się zatrzymał, z trudem podniósł się na nogi. Przeciwnik jounina, widząc jego niezłomność, zaczął szarżę, lecz gdy ten podniósł na niego swój wzrok, mężczyzna momentalnie się zatrzymał. Dotychczas błękitne tęczówki chłopaka, teraz zmieniły kolor na krwisto czerwony.
- Dobra koleś, teraz to mnie wkurzyłeś!! – Krzyknął Naruto i pozwolił aby chakra demona zawładnęła jego ciałem. W jednej chwili, głębokie rozcięcie widniejące na jego boku, zasklepiło się. Wszystkie uderzenia i uszkodzenia mechaniczne, zagoiły się, lecz krwawe ślady świadczące o masakrze jakiej dokonał, pozostały na jego ubraniu.
- Naruto?
„Czego!?!” – Warknął blondyn.
- Jak pewnie zauważyłeś, ten Kazuyoshi jest bardzo szybki i ma potężne uderzenie, ale…
„…jest kompletnym beztalenciem jak Lee czy Gai?!” – Odparł Naruto już lekko łagodniejszym, choć wciąż złowrogim, głosem.
- Dokładnie.
„Wiem Kyuubi, co chcesz powiedzieć.. i nie martw się, tym razem nie pozwolę sobie na przemianę, tym razem uaktywnię tylko cząstkę twojej mrocznej chakry i zmiotę tego gościa z powierzchni ziemi!!” – Naruto zaśmiał się pod nosem, po czym chwycił ręką za swą katanę, wyciągając ją tym samym. Przybrawszy postawę gotowego do odparcia każdego ataku, blondyn po chwili wysłał odrobinę chakry demona do ostrza miecza.
- Ej! Kazuyoshi?! – Krzyknął Uzumaki.
Zawołany mężczyzna stojąc nieopodal i przyglądając się wszystkiemu z zaciekawieniem, nagle poczuł narastający gniew, gdyż w głosie swego przeciwnika usłyszał nutkę szyderstwa.
- Tak, ty!! Czyżbyś się przestraszył?!
To ostatnie stwierdzenie wystarczyło, aby żołnierz momentalnie zerwał się z miejsca i z pełnym impetem ruszył na Naruto, tylko czekającego na jego pierwszy krok. Zbliżywszy się do chłopaka, mężczyzna zamachnął się swoją włócznią, którą także spowija chakra, kompletnie różniąca się kolorem od wszystkich innych, jakich jak dotąd doświadczył blondyn. Ostrze jego broni po chwili zostało zatrzymane, a atak odparowany z gracją najznakomitszego mistrza fechtunku bronią białą. Prędkość z jaką Kazuyoshi począł atakować, odrobinę zaskoczyła Uzumakiego. Błękitnooki odpierając dzielnie wszystkie ataki i wyprowadzając własne kontrataki, jednocześnie począł głęboką dyskusje w swojej duszy.
„I co ja mam teraz zrobić? Jak mam zakończyć tą farsę?”
- Może tak jak ostatnim razem?
„A jak było ostatnim razem?”
- No nie pamiętasz, jak na początku tego konfliktu wyeliminowałeś pierwszych żołnierzy? – Spytał demon.
„Pamiętam, ale teraz to co innego. Tamci goście nie posiadali takiej siły!”
- To w czym problem?
„Już w niczym.” – Naruto musiał zakończyć tą dyskusję, gdyż zaczęła prowadzić do nikąd, a i jego przeciwnik jeszcze bardziej zwiększył prędkość zadawanych ciosów. Odgłosy uderzania metalu o metal, od razu przyćmiły wszech ogarniającą ciszę, poprzeszywaną przez liczne wybuchy odzywające się po drugiej stronie pola walki. Blondyn dzielnie broniąc się przed nacierającym wciąż żołnierzem, w którymś momencie mocniej się zamachnął i przeciął włócznię przeciwnika na pół, przejeżdżając koniuszkiem ostrza po jego policzku. Mężczyzna odskoczywszy do tyłu, zaraz poczuł jak zadana rana, sprawiła iż lekko otrzeźwiał ze stanu w jaki wpadł po śmierci brata.
„Teraz widzę szansę na wykonanie jutsu Ogniowego Tornada!” – Pomyślał Naruto i tak też po chwili uczynił. Schowawszy miecz jednym, zgrabnym ruchem, zaraz złożył dłonie na wysokości klatki piersiowej i począł wykonywać pierwsze pieczęci. Gdy dotarł z ich składaniem do półmetka, nagle tuż przed chłopakiem utworzył się pierścień żywego ognia, spiralnie kręcący się w lewą stronę. Naruto nabrawszy nieco powietrza do ust, po chwili złożył dłonie w ostatnią pieczęć…
„Katon Ninpou, Tatsumaki!” – Pomyślał.
…i dmuchnął, zebranym i wymieszanym z chakrą Kyuubiego, powietrzem w lewitujący przed nim pierścień, tworząc tym samym ogniowe tornado. Technika z ogromną prędkością, sunąc poziomo i ryjąc w ziemi głęboki rów, po chwili dotarła do żołnierza. Mężczyzna dosłownie przez chwilę, stojąc w kompletnym osłupieniu, w ostatniej chwili zrobił unik, a walec ognia minąwszy go, rozbił się w końcu o jego towarzyszy, zabijając ich na miejscu.
     W czasie trwania tej zaciekłej i krwawej walki, przeminęła cała lodowato zimna noc, czego nikt w zupełności nie odczuł. Czarne niebo, teraz przybierające coraz bardziej błękitną barwę, zaraz ukazało pierwsze promienie słońca wyłaniającego się z za horyzontu.
„Co to było?!” – Kazuyoshi krzyknął w myślach, po czym spojrzał w kierunku blondyna, teraz mierzącego go spokojniejszym wzrokiem.
- K-kim ty jesteś?! – Mężczyzna w momencie upadku na ziemię, kompletnie zapomniał już o złości, w której miejsce na powrót weszło przerażenie i strach, a ciemno-zielona chakra spowijająca jego ciało, gdzieś się ulotniła. Naruto nic mu nie odpowiedział, tylko zwróciwszy głowę ku wschodowi słońca, począł czekać aż pierwsze promienie ogrzeją jego twarz. Po kilku minutach, gdy w końcu to nastąpiło, Uzumaki na powrót spojrzał na swego przeciwnika. Wyciągnąwszy miecz, poplamiony krwią dziesiątków wcześniej pozabijanych wojowników, powoli zbliżył się do żołnierza.
- Niestety przyjacielu, ale widziałeś moją twarz! – Jego słowa sprawiły, iż mężczyźnie przeszedł po plecach lodowaty dreszcz.
- I co w związku z tym?!
Naruto rozejrzał się jeszcze raz po otaczającej go polanie i jedyne co dostrzegł to, ciała wymordowanej, praktycznie całej, zapewne niekompletnej armii Goto. Spojrzawszy raz jeszcze w przerażone oczy Kazuyoshi’ego, blondyn po chwili podniósł katanę do jego szyi.
- Tak więc, pozostaje mi tylko jedno… – Błękitnooki nie dokończywszy wypowiedzi, szybkim ruchem katany, rozpłatał wojownikowi gardło, zalewając przy tym wszystko dokoła, jeszcze jedną partią szkarłatnej krwi.
- Naruto!! – Krzyknął 9 ogoniasty lis.
- Wiem, to było z mojej strony okrutne, ale zapewniam cię, że konieczne. – Odparł chłopak spokojnie, po czym dezaktywował działanie mrocznej chakry demona.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I tą puentą, zakończyłbym powyższą walkę, ale mam nadzieję, iż się podobało?? Wiem, myśleliście że ten koleś jest Jinchuuriki, ale nie tym razem, przykro mi! – Pozdrawiam i proszę o komentowanie^^.