poniedziałek, 1 stycznia 2018

005. Misja rangi C

Notka ujrzała światło dzienne 30 grudnia 2007 roku




Na początku, chciałem wszystkich przeprosić za tak długa przerwę… ale jakoś nie miałem pomysłu, co by tu napisać… i tak od prawie miesiąca, męczyłem się z tym odcinkiem, ale w końcu coś wyskrobałem… dobra, koniec tego gadania… zapraszam na odcinek…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Gdy Hinata już poszła, to jeszcze pozostało mi posłanie łóżka i mojego, strasznie niewygodnego posłania i mogłem zabrać się za to co lubię, czyli trening i późniejszą wizytę w Ichiraku Ramen. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi i pierwsza myśl jaką mi przyszła do głowy, to, to że Hinata czegoś zapomniała. Podszedłem do drzwi i je otworzyłem.
- Czegoś zapomniałaś… - i urwałem, bo przede mną stoi uśmiechnięta Sakura-chan.
- Ohayo Naruto – powiedziała zaraz.
- Ohayo Sakura… co…co cię do mnie sprowadza – spytałem zdziwiony i się do niej wyszczerzyłem.
- Naruto… mamy zgłosić się do Hokage… - uśmiechnęła się do mnie.
- Co… pewnie jakąś misję chce nam zlecić – odparłem i już idziemy razem w stronę biura III-go.
- Naruto… jak szłam do ciebie, to przy wyjściu z twojego domu, spotkałam Hinatę – powiedziała z uśmiechem na ustach.
- A tak… Hinata… no… jak… ci… to… powiedzieć… – zacząłem się jąkać jak nie wiem.
- NO… wyksztuś to z siebie – krzyknęła.
- Widzisz… Hinata spała tej nocy… u mnie – w końcu jakoś udało mi się to powiedzieć.
- Hmmm…. – usłyszałem w odpowiedzi i tylko dostrzegłem zamyślenie na jej twarzy.
- No nic… to nie moja sprawa – pochwali dodała i w końcu dotarliśmy na miejsce. Tam, już czekali na nas Sasuke i Kakashi-sensei. Sasuke, jak zwykle ma bardzo poważną minę i wygląda na nieobecnego, mentalnie oczywiście. A Kakashi się tylko nam przygląda z zaciekawieniem w oku.
- Zebrałem was tu, bo jest misja do wykonania – nagle wyrwał mnie z tych przemyśleń, głos naszego Hokage – waszym zadaniem będzie eskortowanie tego oto człowieka – i wskazał ręką na cień, z którego po chwili wyszedł, siwobrody mężczyzna w słomianym kapeluszu.
- Nazywam się Satoo Kobayashi i jestem inżynierem z wioski Ukrytej na Wyspie w kraju Morza – powiedział swoim niskim głosem i spojrzał się w naszym kierunku. Kurczę, ale nie fart, nie za bardzo lubię misje rangi C, bo są strasznie nudne. Robimy na nich tylko za ochroniarzy, przed ewentualnymi napaściami ze strony drobnych rabusiów… - Eee, ale się na niej wynudzę – pomyślałem i założyłem ręce za głową, patrząc się przymrużonymi oczami na naszego Hokage.
- A teraz idźcie się przygotować, bo wyruszacie jeszcze dziś – w końcu, po chwili milczenia powiedział III i wszyscy, po przytaknięciu skierowaliśmy się do wyjścia, zostawiając Satoo z Hokage.
- A i jeszcze jedno… - Sarutobi zaraz dodał – macie być pod główną bramą naszej wioski za 2 godziny.
- Hai Hokage – krzyknęliśmy i już nas tam nie ma. Kakashi-sensei od razu zniknął nam z oczu i zostałem sam z Sasuke i Sakurą. Sasuke, jak zwykle z grobową minął udał się powolnym krokiem w stronę swojego domu, Sakura oczywiście poszła za nim – „ Cholera, nie wiem co ta dziewczyna w nim widzi, przecież to taki sam plant jak ja… ups, czy ja się nazwałem palantem?? Nie, to nie możliwe, ale Sakura niestety tak uważa i musze się z nią nie zgodzić, choć czasem sam się dziwie swojemu zachowaniu wobec innych” – pomyślałem, patrząc się na oddalającą, młodą Haruno. Nie ma na co czekać, rozkaz to rozkaz i trzeba go wykonać i czym prędzej udałem się do swojego domu. Tam, szybko wyciągnąłem plecak z szafy i zacząłem się pakować. Nie minęło chyba 15 minut, a ja już jestem gotowy i zwarty do drogi, a że zostało mi jeszcze półtorej godziny, postanowiłem iść i potrenować sobie. Wziąłem plecak, szybko wybiegłem z domu i udałem się w stronę wyjścia z naszej wioski.
„ Dlaczego Sakura kocha tego gbura, a nie mnie… co on ma takiego w sobie, że przyciąga to do niego Sakurę…” – idąc kolejnymi alejkami naszej wioski, zastanawiałem się nad tym, co zrobić, aby Sakura zmieniła swój stosunek do mnie. Trzymając ręce splecione na głowie i z oczami wpatrzonymi w niebo, tak się rozmarzyłem że nie zauważyłem…
- Ups… przepraszam… bardzo… nie chciałem – przewróciwszy jakąś postać, zacząłem przepraszać.
- Hinata… ? A co ty tu robisz ? – zdziwiłem się widząc ją…
- Ohayo Naruto-kun… nic nie szkodzi – spostrzegłem na jej policzkach liczne rumieńce. Kurczę, za każdym razem gdy się widzimy, ta dziewczyna jest jakaś dziwna, za każdym razem robi się czerwona...
- Dokąd idziesz – widziałem, że z wielkim trudem spojrzała się mi w oczy… na początku nic nie odpowiedziałem, tylko się wyszczerzyłem, ale po zastanowieniu, to chyba mogę jej powiedzieć co będę robił.
- A no idę teraz trochę potrenować… a za półtorej godziny idę z moją drużyną na misję – w końcu wyjawiłem jej wszystkie szczegóły i się uśmiechnąłem.
- Na…Na…Naruto… - dziewczyna, jąkając się, wyszeptała moje imię.
- Słucham cię Hinata…
- U…uważaj na siebie i po…powodzenia na misji – białooka uśmiechnęła się do mnie i zrobiła się cała czerwona na twarzy.
- Dzięki… to ja lecę – podziękowałem i pobiegłem, bo przez tą rozmowę i tak straciłem już sporo czasu.
Na treningu, dałem sobie wycisk… więc teraz strasznie bolą mnie ręce i nogi, ale nie aż tak, żebym nie mógł iść i ewentualnie walczyć. O umówionej godzinie, zjawiłem się pod bramą naszej wioski i oczywiście jak zwykle, przyszedłem ostatni.
- Gdzieś ty był!? – Sakura spojrzała się na mnie swoim srogim spojrzeniem.
- Aaa… trenowałem – udałem głupka i złapawszy się rękoma za głowę, począłem się śmiać.
- Chłopie… ty to masz parę – Kakashi powiedział pod nosem, a po jego spojrzeniu widziałem, że się uśmiecha… bo usta ma zakryte, wiec trudno było by mi to stwierdzić. Sasuke, jak zwykle patrzy się na mnie jak bym coś mu zrobił, a nasz inżynier nic nie powiedział, tylko zaczął głaskać swoja siwą bródkę.
- To co… idziemy? – krzyknąłem ochoczo do Hatake.
- Jasne… tylko bez szaleństw – odparł.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Mam nadzieję, że się wam podobało… ale jakoś sam nie wiem, czy dobrze napisałem ten odcinek… no nic, ocenę go, pozostawiam moim czytelnikom… Pozdrawiam…

004. Gdzie jest Hinata

Notka ujrzała światło dzienne 9 grudnia 2007 roku




- Tak, ale on chyba za bardzo nie wiedział co robi… a teraz jest już lepiej i mnie tak nie boli – odpowiedziałem dziewczynie na jej pytanie. Hinata chyba się zarumieniła i zaraz nieoczekiwanie, rzuciła mi się na szyję, co lekko mnie zaskoczyło i nie wiem co zrobić.
- Naruto-kun… przepraszam – wyszeptała mi do ucha.
- Hinata…. nie masz za co mnie przepraszać – odwzajemniłem uścisk i się do siebie uśmiechnąłem.
- Ale… - i nie dokończyła, bo zatkałem jej usta dłonią.
- Żadne ale… to Kiba powinien mnie przeprosić za swoje zachowanie, a nie ty – powiedziałem patrząc się jej w białe oczy.
- Naruto-kun… Arigato – wyszeptała dziewczyna i zpowrotem się do mnie przytuliła.
- Dziwne, zwykle jak się spotykaliśmy, to Hinata zawsze mdlała albo się strasznie czerwieniła, a teraz, jakby jej to już przeszło i bez żadnych oporów przytula się do mnie… - pomyślałem, obejmując Hinatę w tali. Staliśmy tak w uścisku jeszcze parę minut i gdy dziewczyna miała już odchodzić, złapałem ją za rękę.
- Hinata…
- Tak Naruto-kun… - i się na mnie spojrzała.
- Nie mogę pozwolić ci wracać samej o tej porze, choć przenocujesz dziś u mnie – i pociągnąłem ją za sobą, do mojego mieszkania. Gdy już weszliśmy, jeszcze tylko wziąłem 2 koce z szafy i rozłożyłem je na podłodze…
- Ale Naruto-kun… - białooka spojrzała się na mnie.
- Nie.. Hinata, to jest moje posłanie… masz, ty śpisz tu… na moim łóżku – i posłałem jej owe łóżko.
- Arigato… - jeszcze tylko usłyszałem na dobranoc i zaraz Hinata już spała. Nic jej nie odpowiedziałem, ale sam nie mogę uwierzyć w to co właśnie zrobiłem… zaprosiłem do siebie na noc piękną dziewczynę, choć jej jeszcze tego nie powiedziałem. I proszę, teraz śpi w moim łóżku, ale jak na dżentelmena przystało, musiałem tak postąpić. Jeszcze tylko po cichutku umyłem zęby, przebrałem się w pidżamę i już leże na tych 2 kocach na podłodze.
- Cholera… ale tu jest twardo, ale cóż, mówi się trudno, jakoś przeboleje tę jedną noc.
* * *
- Patrzcie, która jest godzina, a Hinata jeszcze nie wróciła do domu – powiedział sam do siebie Neji, który właśnie siedzi w kuchni i zamartwia się o swoja kuzynkę.
- Może coś się stało… nie, nie mogę teraz tak myśleć… obiecałem jej ojcu, że się nią zaopiekuje, ale jak widać nie zawsze mogę ją upilnować – po chwili pomyślał młody Hyuga.
Neji jeszcze przez chwile pokręcił się nerwowo po kuchni, po czym poczuł już takie zmęczenie… że postanowił nie czekać na kuzynkę i iść spać.
Następnego dnia, gdy Neji się obudził, to jeszcze nie ubrawszy się, poszedł szybko do pokoju Hinaty i bez pukania wszedł do środka.
- Kurcze, tak jak przypuszczałem, Hinata nie wróciła do domu na noc – pomyślał młody Hyuga – na pewno cos musiało się jej przytrafić – po tej myśli Neji, szybkim krokiem wrócił do swojego pokoju, ubrał się jak co dzień i wybiegł z domu, szukać swojej kuzynki. Po paru minutach, gorączkowych poszukiwań, Neji natknął się na Kibę.
- Coś się stało Neji – spytał Kiba, a Akamaru tylko zaszczekał na dzień dobry.
- Tak… - odparł, dodając zaraz – Hinata nie wróciła na noc do domu.
- Jak to… przecież przyprowadziłem ci ją do domu – odrzekł zdziwiony Kiba.
- No tak… ale Hinata zaraz potem jeszcze gdzieś wyszła i już nie wróciła do domu, aż do teraz – Neji począł gorączkowo się rozglądać.
- No chodźmy szukać jej we dwóch – i po tych słowach, Kiba i Neji razem pobiegli dalej szukać Hinaty.
* * *
Chyba właśnie zaczął się nowy dzień, bo gdy tylko lekko uchyliłem powieki, to poraziło mnie ostre słońce. Hmm… czyżby wszystko co się wczoraj w nocy wydarzyło, było tylko wymysłem mojej podświadomości – pomyślałem i zaraz szerzej otworzyłem oczy.
- Ohayo gozaimasu – zaraz usłyszałem za plecami.
- Gdy się odwróciłem, to ujrzałem Hinatę owiniętą w mój ręcznik – i zaraz stanąłem jak wryty.
- Coś się stało… że tak na mnie patrzysz – spytała, uśmiechnięta dziewczyna.
- Hinata… wyglądasz… bardzo… ładnie – powiedziałem do niej i odwzajemniłem uśmiech, a ona tylko się zaczerwieniła.
- Naruto-kun… przepraszam ale użyłam twojego ręcznika, bo nie znalazłam żadnego innego – Hinata wyszeptała i poprawiła ręcznik.
- Ależ nic nie szkodzi… - kurczę… zaskoczyła mnie troszeczkę i teraz nie wiem, co jej powiedzieć, chyba wezmę swoje ubranie i pójdę się ubrać do kuchni. Jak pomyślałem tak tez zrobiłem, gdy ją mijałem, to poczułem zapach świerzych kwiatów, co mi troszeczkę zakręciło w głowie i jak szedłem do kuchni, to musiałem uważać żeby się nie wywalić. Jak już się ubrałem, to postanowiłem zajrzeć do Hinaty, ale ona mnie wyprzedziła i sama przyszła do kuchni. Zjedliśmy razem śniadanie, które Hinata pomogła mi przyrządzić i dziewczyna zaczęła się już zbierać do wyjścia.
- To ja już muszę lecieć… Neji pewnie strasznie się o mnie martwi – powiedziała, uśmiechając się do mnie. Hmm… musze przyznać, że ma bardzo słodki uśmiech. Odwzajemniłem tylko jej uśmiech i gdy już miała zamykać za sobą drzwi, usłyszałem.
- Arigato Naruto-kun, za nocleg – i jeszcze raz się do mnie uśmiechnęła, a na jej policzkach pojawiły się spore rumieńce.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto






I jak… podobał się wam ten odcinek… mam nadzieje że tak… Proszę, piszcie komcie, bo chciałbym poznać waszą opinie o nim… Pozdrawiam i do następnego…

003. Wyznanie

Notka ujrzała światło dzienne 2 grudnia 2007 roku




- To, z czym do mnie przychodzisz… - w końcu, po paru minutach niezręcznej ciszy, spytał i spojrzał się na mnie spod swojego wielkiego kapelusza.
- Sarutobi-sun… jest coś, czym muszę się z tobą podzielić – podszedłem do jego biurka. Mężczyzna jedynie oparł łokcie na blacie i splótł palce na wysokości podbródka.
- Słucham… o co chodzi.
- Miałem dziś dziwny sen – gdy to powiedziałem, to chyba się tym zainteresował, bo począł wiercić się na krześle. Zaraz opowiedziałem mu wszystko ze szczegółami i gdy skończyłem, to spostrzegłem wielkie zadumanie rysujące się na twarzy czcigodnego. Po chwili ciszy, w końcu coś powiedział…
- Naruto… to bardzo ciekawe i równie przydatne…
- Jak to… przydatne… skąd mam mieć pewność… że twoja śmierć się wkrótce zdarzy – spytałem z wielkim zatroskaniem w oczach.
- Widzisz… Naruto, ja też miałem wczoraj ten sen i to nie jest przypadek – powiedział, ciągle patrząc mi się w oczy, wstał podszedł do mnie.
- Ale nie martw się, będzie dobrze, w końcu jestem III Hokage – po tych słowach, ulżyło mi i już byłem spokojniejszy. Na dowidzenia ukłoniłem się i wyszedłem z biura. Byłem u niego ok. 2 godzin… wiec teraz jest już naprawdę zimno i czarno… Gdy tak wracałem, postanowiłem że pójdę sobie przez park. Jak już tam dotarłem, to na brzegu strumyka tam płynącego, zobaczyłem sylwetkę młodej dziewczyny. Gdy się przyjrzałem…
- Sakura… a co ty tu robisz o tej porze – spytałem z niemałą troską w głosie i z uśmiechem na buzi. Dziewczyna, lekko przestraszona odwróciła głowę w moją stronę.
- A… to ty Naruto… patrzę w gwiazdy.
- Mogę się przysiąść – podszedłem do niej bliżej.
- Proszę… jeśli chcesz – i przesunęła się troszeczkę w prawo. Usiadłem tuz obok niej, a Sakura jakoś na to nie zwróciła większej uwagi, tak jak to zwykle jest, gdy chcę się do niej zbliżyć. Mówi zawsze tylko – „…spadaj matole…” albo „…odczep się ode mnie…” – ale dziś jest chyba inaczej.
- Myślisz o nim, prawda – w końcu zagadnąłem do niej, patrząc się w niebo. Sakura nic mi nie odpowiedziała, tylko się do mnie słodko uśmiechnęła.
- Sakura… co on takiego ma, czego ja nie mam – i skierowałem swój wzrok na nią.
- Hmmm… - dziewczyna, tak jakby została obudzona z zamyślenia, przez moje słowa.
- Co Sasuke ma takiego w sobie, że go kochasz… przecież on ciągle cię od siebie odpycha… dlaczego kochasz jego, a nie mnie… - w końcu spojrzała mi w oczy i z uśmiechem na ustach, powiedziała.
- Naruto… kocham Sasuke i tyle… a ty jesteś moim najlepszym przyjacielem i na razie niech tak pozostanie… - coś w tych słowach jest, bo powiedziała – „…na razie…” – może coś się między nami wkrótce wydarzy, może Sakura w końcu odwzajemni moje uczucie. Zrobiło się już naprawdę bardzo późno i Sakura zaczęła się już zbierać, a ja nie chcąc być bierny, zaproponowałem...
- Może cię odprowadzić – spytałem niepewny, ale zaraz otrzymałem odpowiedź.
- Jasne… będzie mi miło – i się do mnie uśmiechnęła.
Przez całą drogę, szliśmy obok siebie w milczeniu. Sakura szła z rękami założonymi z tyłu i od czasu do czasu patrzyła się w niebo, a potem uśmiechała się słodko do mnie. Co szczerze powiem… nawet mi odpowiada. Po paru minutach, w końcu dotarliśmy do domu zielonookiej i już myślałem że zaraz dostanę buziaka na dobranoc i w podziękowaniu, ale to tylko moje marzenie.
- Dziękuje ci za odprowadzenie mnie, Naruto-kun – powiedziała dziewczyna, uśmiechnęła się do mnie i zniknęła w drzwiach swojego domu.
- Dobranoc… - jeszcze krzyknąłem do niej, ale chyba już tego nie słyszała.
„No dobra… teraz chyba mogę już wrócić do domu” – pomyślałem i z uśmiechem na ustach poszedłem w swoją stronę.
* * *
- Kurczę, teraz to już naprawdę nie wiem, kogo kocham… - pomyślała Sakura-chan wchodząc do swojego pokoju – z jednej strony, kocham Sasuke, ale on wciąż nic do mnie nie czuje i nie odwzajemnia mojego uczucia, a z drugiej strony mam Naruto-kuna, który ciągle stara się o jakieś względy u mnie i nawet mnie to cieszy. Przynajmniej wiem, że będę mogła u niego znaleźć spokój i miłość.
- Naruto, jest naprawdę wspaniałym kompanem i w razie czego, zawsze i we wszystkim mnie wspomoże… - dziewczyna, tym razem powiedziała to już nagłos, ale na tyle cicho, aby nie obudzić innych domowników.
* * *
- Uff… ale jestem zmęczony… wiele się dziś wydarzyło… jak dobrze będzie się położyć i trochę przespać, bo jutro znowu czeka mnie ciężki trening – pomyślałem i wszedłem do budynku, gdzie mieszkam. Już miałem wchodzić do domu, gdy nagle usłyszałem za plecami swoje imię.
- Naruto-kun… - i natychmiast odwróciłem się na pięcie, a z cienia wyszła białooka dziewczyna.
- Hinata… a co ty tu robisz o tej porze – gdy ja zobaczyłem, spytałem zaskoczony i się uśmiechnąłem.
- Czy to Kiba ci to zrobił – Hinata podeszła do mnie niepewnie i wskazała na lekką, już, śliwę pod lewym okiem. Jeśli przyszła mnie przeprosić za członka swojej drużyny, to bardzo się dla niego poświęca, ale zaraz się do wiem, co jest przyczyna jej nagłych odwiedzin.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto






I co powiecie na taki rozwój wydarzeń… jestem bardzo ciekaw waszych komentków… Pozdrawiam i czekam na… yyy… komentarze :D

002. Potworny nieznajomy i zła wiadomość

Notka ujrzała światło dzienne 29 listopada 2007 roku




- Hinata? Co się stało? – Spojrzałem jej prosto w oczy. Dziewczyna, nic mi nie odpowiedziawszy, jeszcze bardziej się zarumieniła.
„Kurczę, muszę przyznać, że Hinata jest trochę dziwna. Za każdym razem gdy się widzimy, ona zaraz robi się cała czerwona na buzi… ciekawe dlaczego??” – Pomyślałem.
- Nie wstydź się, ja nie gryzę. – Uśmiechnąłem się serdecznie, jednocześnie wywalając język na zewnątrz. Kruczowłosa otworzyła lekko usta, zupełnie jakby chciała coś mi odpowiedzieć.
- Ach ta Hinata, jak zwykle strasznie nieśmiała. – Westchnęła Sakura i się lekko uśmiechnęła. Nic jej nie odpowiedziawszy, odwzajemniłem uśmiech. Różowo włosa zaraz pożegnała się ze mną, tłumacząc że musi wracać do domu.
- Na-Naruto-kun… ja… – Białooka zająknęła się, po czym niespodziewanie zemdlała prosto w moje ramiona, gdy nagle usłyszałem głośne stąpanie za plecami. Jak się odwróciłem, by zobaczyć kto to, dostałem zaraz pięścią prosto w twarz, co mnie odrzuciło do tyłu.
- Naruto! Co żeś zrobił Hinacie!? – Gdy się podniosłem, zobaczyłem rozgniewanego Kibę, który teraz trzyma Hinatę.
- Ej! A to za co? – Spytałem, masując ręką głowę. – Nic jej nie zrobiłem! Rozmawialiśmy, gdy nagle Hinata zemdlała! – Zaraz dodałem i podszedłem do nich.
- Taaa, bo uwierzę! – Kiba krzyknął mi w twarz.
„Kurczę, nie wiem o co mu chodzi?” – Pomyślałem i z podbitym okiem, zostawiłem go z zemdlona Hinatą, po czym poszedłem do domu. W kuchni szybko zajrzawszy do lodówki i po chwili znalazłem torebkę z kostkami lodu. Bez chwili namysłu, przyłożyłem ją w bolące miejsce i od razu poczułem przyjemną ulgę. Gdy już opuchlizna mi trochę zeszła, postanowiłem się lekko zdrzemnąć. Poszedłem do pokoju, gdzie walnąć się na wyrko.
~ ~ ~
Nagle otworzyły się drzwi do mojego pokoju i zobaczyłem w nich jakąś postać.
- K-kim jesteś? – Spytałem nieznajomego ninje, który naszedł mnie w domu.
- Nie poznajesz mnie Naruto? – Jego głos,  jest jak 1000 igieł wbitych w moje serce.
- Pierwszy raz cię widzę! Mów zaraz kim jesteś, zalatuje od ciebie śmiercią! – Krzyknąłem i stanąłem w rozkroku, gotowy do walki.
- Ha, ha, ha! Chcesz ze mną walczyć? – Zaczął się ze mnie śmiać, co mnie trochę wkurzyło. – Nazywam się Orochimaru i przybyłem zobaczyć, jak sobie radzisz. – Mężczyzna szeroko się do mnie uśmiechnął.
- Orochimaru? Nic mi to nie mówi, ale jeśli mnie nie zostawisz w spokoju, to się przekonasz na co mnie stać! – Krzyknąłem i rzuciłem się na niego z kunaiem w ręku. On jednak jest bardzo szybki i w mgnieniu oka uniknął mojego ataku, by zaraz znaleść się za mną.
- Nawet nieźle, jak na takiego szczeniaka jak ty, ale nie będę teraz z tobą walczył! – Brzmienie jego głosu, sprawiło że przeszły mnie okropne ciarki po plecach. Koleś, stojąc za mną, złapał mnie rękoma za nadgarstki i oplątawszy mnie… ekhm… swoim językiem, który okropnie śmierdział, popatrzył mi w oczy i wtedy zobaczyłem śmierć naszego Hokage.
- Puszczaj!! - Wrzasnąłem mu w twarz…
~ ~ ~
…obudziłem się zalany lodowatym potem. Zaraz rozejrzałem się po pokoju i uświadomiłem sobie, że był to tylko koszmarny sen.
„Chyba Kiba za mocno mnie uderzył.” – Przeszło mi przez myśl to bzdurne wytłumaczenie.
- Rany… ale miałem koszmarny sen i jaki realistyczny, aż się cały spociłem. – Powiedziałem i zaraz wytarłem twarz rękawem bluzy. Otworzyłem okno i to co zobaczyłem, strasznie mnie zaskoczyło. Mianowicie, już jest ciemno na dworze, czyli musiałem przespać cały dzień. Zaraz również poczułem potworne burczenie w brzuchu – grrrghw.
„Kurczę! Ten sen był taki realistyczny i wyczerpujący, że zjadłbym konia z kopytami!” – Pomyślałem – „Eee, nie… wole iść na ramen!” – Dodałem i się szeroko do siebie uśmiechnąłem.
Szybko poszedłem się odświeżyć, po czym ubrałem czyste ciuchy i udałem się do Ichiraku Ramen coś zjeść. Gdy już wychodziłem, to przed wejściem spotkałem, opartego o mur, Iruke-sensei.
- Witaj Naruto. A co ci się stało? – Chunin wskazał palcem na ogromną śliwę pod moim okiem.
- Eee… nic takiego, zrobiłem to sobie podczas treningu. – Odsunąłem się krok w tył, bo ta śliwa strasznie boli i nie chciałbym, aby ktokolwiek jej dotykał.
- Naruto, musisz bardziej uważać, bo sobie krzywdę zrobisz. – Dostrzegłem ironiczny uśmiech na twarzy sensei.
- Przepraszam, ale bardzo się śpieszę, jestem potwornie głodny. – Już chciałem mu uciec, gdy mnie zatrzymał.
- Czekaj! To dobrze się składa, bo ja też miałem iść coś zjeść. Chodź, postawię ci ramen. – Powiedział i się do mnie wyszczerzył.
- Naprawdę? Jesteś super, Iruka-sensei! – Krzyknąłem i rzuciłem mu się ze szczęścia na szyje, ale zaraz się opamiętałem i razem poszliśmy do Ichiraku Ramen.
* * *
Szybko zjadłem to co mi zamówił Iruka, czyli ok. 8 misek Ramenu… pycha. Już chciałem wstać, gdy nagle sensei złapał mnie za rękę.
- Co tak szybko? Gdzie lecisz? – Spytał zdziwiony.
- Przepraszam, ale mam jeszcze ważna sprawę do naszego Hokage. – Odparłem z poważną miną.
- Tak, a jaką? – Popatrzył się na mnie podejrzliwie.
- Nie mogę powiedzieć, dowiesz się w swoim czasie. – W końcu wyrwałem się i szybko pobiegłem do biura III Hokage. Zapadła już czarna noc, na ulicach wioski była już znikoma liczba jej mieszkańców, wiec bez przeszkód mogłem dotrzeć do celu. Szczerze powiedziawszy, to nie mam pojęcia, która może być godzina, ale chyba ok. 22, bo zrobiło się już dość chłodno. Teraz noce bywają bardzo zimne i nieprzyjemne. Z tą myślą dotarłem do biura Hokage i właśnie miałem wbiec do środka, gdy zatrzymałem się przed wejściem i postanowiłem, tym razem, zapukać do drzwi.
- Proszę… - Usłyszałem chrapliwy głos Sandaime.
- Dobry wieczór Sarutobi-sun. – Powiedziałem wchodząc do środka i zamknąłem drzwi za sobą. Zaraz zobaczyłem lekkie zaskoczenie na twarzy Hokage.
- Naruto, od kiedy to ty pukasz, jak wchodzisz? – Spytał z uśmiechem na twarzy. Nic mu nie odpowiedziałem tylko odwzajemniłem uśmiech.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Wiem… może trochę mało akcji jest w tym odcinku… ale postaram się poprawić… Mam nadzieję… że się wam podobał odcinek i liczę na parę kometków od was… Pozdrawiam gorąco moich czytelników i czytelniczek… :D

001. Początek historii

Notka ujrzała światło dzienne 27 listopada 2007 roku



Witam! Nazywam się Naruto Uzumaki i mam 13 lat. Moja historia rozpoczyna się w Konoha-Gakure, w wiosce Ukrytej w Liściach. Jestem jedynakiem i nie mam rodziny, a moi rodzice zginęli w walce z Kyuubim, 9-ogoniastym lisim demonem. Ten że demon został pokonany w heroicznej walce, przez IV Hokage, który poświęciwszy swoje życie, uratował Konohę i jej mieszkańców. Jak pewnie wiecie, Kyuubi został przez niego zapieczętowany we mnie, o czym dowiedziałem się od mojego byłego przyjaciela, Mizukiego. Moimi najlepszymi przyjaciółmi są Iruka-sensei, Kakashi-sensei, Sakura i Hinata oraz wielu innych, o których z pewnością jeszcze nie raz wam opowiem. A teraz czas zacząć moją opowieść!!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Wstał piękny dzień. Słońce i świergot ptaków o poranku, sprawiają iż życie nabiera nowych, przyjemniejszych barw. Gdy się obudziłem, oczywiście moje oczy poraziły ostre promienie. Otworzywszy je, natychmiast się podniosłem i poszedłem do łazienki, by się odświeżyć. Jest chyba jeszcze bardzo wcześnie, bo przez otwarte okno wpada do mojego pokoju zapach poranka oraz jeszcze chłodne, nocne powietrze nienagrzane letnim słońcem, które dopiero zaczyna budzić naturę do życia. Po krótkiej kąpieli, zjadłem skromne śniadanie, posłałem łóżko i już miałem wychodzić gdy nagle sobie przypomniałem…
- Naruto ty głupku, przecież się jeszcze nie ubrałeś! –
To prawda, wyszedłbym z domu w samych slipach. Po ubraniu się i założeniu ochraniacza na czoło, jeszcze tylko moje Kunaie i Shurikeny i jestem gotowy do drogi.
- Dobra, to co ja dziś będę robił? – Szepnąłem pod nosem, drapiąc się w głowę. – Hmmm, coś się wymyśli po drodze. – Gdy już wyszedłem z domu, do moich płuc weszło świeże powietrze, które nawet jest bardzo przyjemne.
„Dobra, czas zacząć jakiś trening.” – Pomyślałem i tak też zrobiłem. Powolnym krokiem udałem się na pobliską polanę, tuż za murami wioski. Znalazłem sobie jakieś drzewo i począłem je okładać nogami, i rękami. Gdy już tak sporo okaleczyłem to biedne drzewo, nagle poczułem czyjś wzrok na swoim karku. Na chwile przerwałem trening i się odwróciłem.
- Kto tam jest? – Spytałem, wyjąwszy kunai z torby. Momentalnie zapadła nie zręczna cisza i zaraz sobie pomyślałem.
„Eee tam, to chyba moja wyobraźnia.” – Na powrót schowałem kunai i powróciłem do treningu….
Ale po chwili, ponownie poczułem czyjś wzrok na sobie i usłyszałem trzask łamanych patyków. Tym razem postanowiłem się, co do tego upewnić, czy aby na pewno moja wyobraźnia mi nie płata figli. Sprawnym ruchem ręku wziąłem kunai i zacząłem iść w stronę owego trzasku. Ku mojemu zdziwieniu, jednak ktoś tam był, bo jak się zbliżyłem już na odpowiednią odległość, zobaczyłem tylko uciekający cień. Nim zdążyłem dotrzeć na miejsce, ów gość już się ulotnił i tylko pozostawił po sobie zapach perfum, z czego wywnioskowałem, że była to dziewczyna.
„Chwila moment, która dziewczyna by mnie obserwowała jak trenuje?” – Pytanie które sobie zadałem po jakimś czasie zaczęło mnie strasznie nurtowały, więc musiałem zakończyć trening, co zapewne spodobało się okaleczonemu drzewu. Tak więc trochę zmęczony i z pytaniem na głowie, udałem się do Ichiraku Ramen, aby coś zjeść. Gdy tam dotarłem, zobaczyłem przy ladzie siedzącego Iruke-sensei.
- Dzień dobry! – Na powitanie, szeroko się uśmiechnąłem.
- Ooo, dzień dobry Naruto. – Odrzekał sensei, z lekkim zdziwieniem na twarzy. – Co ty tak rano dzisiaj wstałeś? – Spytał po chwili milczenia i skierował swój wzrok na mnie.
- Wstałem dziś tak rano, bo chciałem potrenować… – Odparłem. – …i dalej bym trenował, ale ktoś mi przerwał i ta myśl już nie dała mi spokoju.
- Kto taki? – Spytał zdziwiony Iruka.
- No właśnie nie wiem, bo gdy chciałem tam podejść, to ta osoba już się ulotniła. – Uśmiechnąłem się do niego.
- No co ty powiesz? – Zdziwił się Iruka-sensei.
- Tak, ale proszę mi nie przerywaj. A wiec, jak już tam podszedłem, a ta osoba się ulotniła, to jedyne co po sobie zostawiła, to zapach perfum… - Urwałem, nie dokończywszy zdania, bo kucharz podał mi wcześniej zamówiony ramen.
- Perfumy powiadasz? A wiec to musiała być dziewczyna. No, no Naruto, masz powodzenie u dziewczyn. – Zaraz dostrzegłem przyjacielski uśmiech Chunina. Gdy skończyłem, to poczułem jak mi zaschło w gardle od mówienia, więc bez chwili zwłoki, zabrałem się za mój ramen. Iruka powiedział mi, że skoro tak ciężko trenuje, to zasłużyłem na dodatkowe miski Ramenu i zaraz zamówił jeszcze 4 u kucharza. Pochłonąłem wszystkie w mgnieniu oka i już jestem pełny i nasycony. Teraz mogę iść i dalej trenować. Jeszcze tylko pożegnałem się z Iruka-sensei i podziękowałem za ramen, by zaraz zniknąć mu z oczu.



Gdy tak szedłem uliczkami wioski, było już około południa i niespodziewanie spotkałem Sakurę Haruno. Nie ukrywam, ale chyba się w niej zakochałem, lecz ona jakoś mnie nie zauważa, tylko ciągle próbuje poderwać Sasuke i za każdym razem spławia mnie jakąś gadką w stylu: Odczep się głupku. – Ale może tym razem będzie inaczej i z tych przemyśleń wyrwał mnie jej soczyście brzmiący głos.
- Ohayo Naruto! – Podbiegła do mnie.
- Witaj Sakura-chan. – Odparłem z szerokim uśmiechem.
- Gdzie idziesz? – Spytała z promiennym uśmiechem.
- Aaa, trochę potrenować. Przed chwila byłem na Ramenie z Iruka-sensei. – Odparłem i odwzajemniłem uśmiech.
- Ha, wiedziałam że jesteś na Ramenie, bo widzisz, byłam w twoim domu, ale ciebie tam nie było. – Powiedziała i się cicho zaśmiała.
- Co!? Byłaś u mnie? Ale po co? – Spytałem zdziwiony, bo niby czemu przychodziłaby do mnie tak wcześnie.
- Bo widzisz, ja… – Nie dokończyła, bo zaraz nadeszła Hinata.
- Ohayo Sakura. – Powiedziała bardzo cichutko.
- Witaj Hinata!
Krzyknąłem i zaraz poczułem te same perfumy co dziś rano, tam na polanie za wioską i już nie mam wątpliwości, kto mnie wtedy obserwował, ale niby po co by to robiła.
- Na-Nar-Naruto-kun. – Wyszeptała dziewczyna i się zarumieniła.


TO BE CONTINUED…


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto and its characters belong to Masashi Kishimoto”




Jak na pierwszą notkę na tym blogu, to chyba nawet nieźle mi wyszła… ale ocenę pozostawiam wam. Tylko proszę o szczere wypowiedzi i nie każcie mnie za błędy, bo nie ma ludzi nieomylnych. Pozdrawiam.