niedziela, 11 lutego 2018

161-162. Krwawa odsiecz

Poniższa notka zostaje zadedykowana WSZYSTKIM czytelnikom i czytelniczkom, którzy zawsze bardzo wytrwale czekają na nowy rozdział opowieści prezentowanej na tym blogu. Nie wiem czy tytuł notki został dobrze dobrany do poniższego posta, bo uważam, że jest w nim za mało krwawych scen, ale jakie to ma znaczenie? … Dobra, nie ważne. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i równie serdecznie zapraszam wszystkich do czytania, a potem „konkretnego” komentowania poznanego odcinka. A teraz… Enjoy!!



<<< Odcinek ukazał się 2 marca 2010 roku >>>



Przy głównej bramie wioski Ukrytej Skały stało dwóch strażników gorliwie o czymś dyskutujący. Rozmowa na tylko sobie znany temat tak ich wciągnęła, że opuścili gardę i nie zauważyli kiedy to z pobliskich krzaków wyleciały dwa kunaie w nich wycelowane. Trafieni jednocześnie prosto w gardła, z głuchym tąpnięciem padli martwi na ziemię, a koło ich ciał przemknął osiemnastoletni chłopak o kamiennym wyrazie twarzy. Wskoczywszy niepostrzeżenie na dach najbliższego budynku, schował się w cieniu komina i począł lustrować najbliższą okolicę swym błękitnym spojrzeniem.
Ciemną uliczką tuż koło domu na dachu którego znajdował się tajemniczy osobnik akurat przechodził jakiś chuunin beztrosko sobie pogwizdując. Niczego niespodziewający się mężczyzna skręcił za załom budynku, gdy nagle od tyło ktoś go chwycił za kurtkę i brutalnym szarpnięciem z powrotem wciągnął w uliczkę z której właśnie wyszedł. Przyparty do muru jedną ręką trzymaną pod gardłem, katem oka dostrzegł srebrzyste ostrze katany w drugiej:
- Gdzie jest więzienie!?
Padło rzeczowe pytanie, a ton jakim zostało ono wypowiedziane wskazywał na brak możliwości na kompromis. Chuunin momentalnie poczuł falę strachu jaki zapanował nad jego ciałem, obezwładniając go tym samym.
- N-ni-nie za-zabijaj m-mnie!
Mężczyzna wyjęczał, po czym osunął się na ziemię w spazmach silnych drgawek i wstrząsów targających jego ciałem. Naruto odsunął się od niego na bezpieczniejszą odległość i chowając katanę na swoje miejsce, oparł się o mur budynku jaki miał za plecami i począł czekać aż mężczyzna się opanuje. Gdy po kilku minutach w końcu to nastąpiło, podszedł do niego, przykucnął i odezwał się nieco spokojniejszym tonem, lecz wciąż śmiertelnie poważnym:
- Nie zabiję cię, ale jeśli zaraz nie otrzymam satysfakcjonującej mnie odpowiedzi, twoje szanse na wyjście żywym z tego spotkania zmaleją do zera.
Mężczyzna momentalnie spojrzał na blondyna oczami wyrażającymi pełne przerażenie. Jego twarz była blada jak od lat nie malowana ściana, usta sine jak u kilkudniowego trupa, a oczy zapuchnięte od rzeki łez. Jego ciałem ponowie zaczęły targać spazmy drgawek.
- To jak będzie? Otrzymam to co chcę wiedzieć, czy może potrzebna jest ci motywacja?
Spytał Uzumaki wyciągając kunai z kabury przyczepionej do uda. Okręcając go wokół palca wskazującego prawej dłoni, po chwili pewniej chwycił za rękojeść i przystawił broń do nogi swojej ofiary. Nie widząc żadnej reakcji, nacisnął aż na materiale spodni utworzyła się plama krwi. Chuunin momentalnie krzyknął automatycznie chwytając się za nogę i szybko na jednym oddechu wyrecytował odpowiedź, a nawet więcej:
- Więzienie mieści się w podziemiach budynku Tsuchikage. To bardzo rozległy kompleks z mnóstwem pięter, korytarzy i cel o różnorodnym poziomie bezpieczeństwa. Przy każdym wejściu, a jest ich sześć, stoi po dwóch strażników.
- Nie było można tak od razu??
Mężczyzna zaciskając dłonie na świeżo powstałej ranie w odpowiedzi jedynie pokiwał głową w geście całkowitej zgody. Naruto tym czasem wytarł kunai, po czym schował go na swoje miejsce i szybko złożył dłońmi kilka pieczęci. Gdy skończył, w prawej ręce zebrał chakre zapieczętowanego w nim demona i zaraz przystawił ją do silnie krwawiącej nogi przesłuchiwanego chuunina. Przerażenie mężczyzny momentalnie przerodziło się w zaskoczenie, a gdy poczuł jak rana się zasklepiła, jego zdumienie urosło jeszcze bardziej. Głos uwiązł mu w gardle, więc w milczeniu obserwował kolejne kroki swojego napastnika, który jak tylko skończył leczenie, zaraz cofnął czerwoną chakre, wstał i bez słowa wskoczył na dach pobliskiego budynku znikając mu z oczu.
~ ~ ~
- Dlaczego to zrobiłeś? – W głowie blondyna, rozbrzmiał przysadzisty głos demona.
- Nie wiem, Kyuu… Z jednej strony obiecałem sobie, że zabiję każdego shinobi Iwa jakiego spotkam w ramach zemsty za miasto Fujioka, ale z drugiej widząc w jaki stan popadł ten chuunin, zrobiło mi się go żal, a że otrzymałem satysfakcjonującą mnie odpowiedź, to nie widziałem powodu by go od tak zabijać.
- Rozumiem, tylko jeśli wszyscy tutejsi ninja są tacy jak ten chuunin, to może powinieneś zacząć od zabijania ludności cywilnej, hm? Na początek mógłbyś…
- Czyś ty na rozum upadł!? – Krzyknął Naruto tym samym przerywając lisowi. – Niby czemu miałbym nagle zacząć zabijać zwykłych ludzi!?
- No na przykład żeby cywile także odczuli tą domniemaną wojnę.
- Domniemaną wojnę? Kyuubi, czy ty chcesz mnie zdenerwować? Dlaczego według ciebie ta wojna jest domniemana?
- Pytania, pytania, pytania… Naruto zmień płytę.
- NIE!! Pytam, bo nie otrzymuję zadowalających mnie odpowiedzi. Więc? Dlaczego według ciebie wojna miedzy Konoha-Gakure a Iwa-Gakure jest domniemana??
- Widzę, że głodnymi kawałkami cię nie kupię, więc proszę. Myślę, że ta cała wojna to pic na wodę, ponieważ cały czas to Ty jesteś w centrum zainteresowania. Te ciągłe ataki na twoją osobę i wciąż rosnąca nagroda za schwytanie cię. Nadal nie wiemy, kto i dlaczego w ogóle wystawił taki dekret. A to porwanie twojej oblubienicy? Widać to jak na dłoni! Zrobili to aby wywabić cię z Ukrytego Liścia. Może to przeklęte Akatsuki się za tym wszystkim kryje?? Tego nie wiem, ale wyraźnie coś tu śmierdzi, młody. – Kyuubi zrobił chwilową przerwę aby Naruto przetrawił wszystko co usłyszał. – Powiedz, czy odkąd zaczęła się ta „wojna”, to czy widziałeś lub słyszałeś, żeby Hokage wysyłała kogokolwiek do walki z wrogiem? Twoim wrogiem.
- Nie… – Blondyn odparł zgodnie z prawdą. – …Jedynie słyszałem, że Tsunade wysłała na granicę kraju Ognia dodatkowe oddziały shinobi Liścia by ją wzmocnić i zapobiec kolejnym atakom ze strony agresora. W tym przypadku agresorem stała się Iwa.
- O tym właśnie mówię. Gdzie tu zachowanie ofensywne, jakie zazwyczaj występuje w konfliktach pomiędzy dwoma rywalizującymi ze sobą krajami?
- Wiesz Kyuu… chyba masz rację. Hokage-sama postawiła w tym konflikcie na taktykę obronną, co pojęcie „Trwa wojna miedzy Konohą a Iwą” w tej sytuacji stawia w złym świetle. Hmm… Dobra. Skoro nie ma żadnej wojny, to czemu Ukryta Skała cięgle mnie atakuje? Czym im zawiniłem? – Spytał Uzumaki.
- Tego nie wiem, ale skoro już dotarliśmy do Iwa-Gakure, warto to zbadać.
- Mhm. – Mruknął blondyn. – Lecz w pierwszej kolejności odbiję Sakurę. Potem się zobaczy co dalej.
~ ~ ~
Uzumaki dyskretnie przemierzał wioskę Ukrytej Skały w poszukiwaniu budynku Administracyjnego. Dla bezpieczeństwa, by nie wzbudzać niczyich podejrzeń co do swojego pobytu w tym kraju, nim pokazał się komukolwiek w jakiejś uliczne użył techniki jeszcze z Akademii. Teraz szedł powolnym, acz zdecydowanym krokiem środkiem głównej ulicy pod postacią 70-letniego farmera w słomianym kapeluszu na głowie. Rozglądając się dyskretnie dookoła i mijając niczego nie świadomych mieszkańców, po bliżej nieokreślonym czasie chodzenia w kółko, Naruto w końcu trafił pod właściwy adres.
- Dobra, to tu. – Pomyślał stojąc przed czterokondygnacyjnym budynkiem z zielono-brązowym dachem kryjącym szczyt konstrukcji. Pod wejściem, tak jak powiedział tamten chuunin, w nieco rozleniwionych pozach stało dwóch shinobi Skały. Ich twarze wyrażały totalną nudę, lecz gdy dostrzegli przyglądającego im się jakiegoś człowieka, momentalnie stanęli prosto.
Naruto postał w miejscu parę minut przez cały czas patrząc na strażników, wodząc wzrokiem od jednego do drugiego, po czym raz jeszcze obejrzał całą okolicę i ruszył dalej. Gdy zniknął ninja Skały z pola widzenia momentalnie wskoczył do najbliższej uliczki i powrócił do swojego naturalnego, nieco zakrwawionego JA. Następnie, bez pośpiechu zbliżył się do rogu budynku gdzie po rynnie błyskawicznie wspiął się na dach. Tam odnalazł klapę prowadząca na poddasze. Podniósłszy ostrożnie właz do góry, po chwili wślizgnął się do środka, po czym równie ostrożnie i po cichu zamknął klapę za sobą. Gdy brzeg pokrywy dotknął muru, blondyn usłyszał rozmowę dwóch mężczyzn przechodzących dokładnie pod kratką wentylacyjną przy której akurat się znajdował. Z usłyszanych informacji Naruto dowiedział się, że Tsuchikage nie ma w budynku i chyba nie wróci do wieczora, co z kolei daje mu wolną rękę na zrobienie swojego. Nie wiele się zastanawiając, chłopak odsunął kratkę i zeskoczył wprost na rozmawiających shinobi, od razu jednego z nich obezwładniając kopniakiem w głowę. Drugiemu, wyraźnie zaskoczonemu, sprzedał silnego kopniaka w podbrzusze co mężczyznę zwaliło z nóg. Odkaszlnąwszy strużką krwi jaka splamiła drewnianą podłogę, ninja podniósł głowę i w tym momencie poczuł pozbawiające przytomności uderzenie w kark krawędzią otwartej dłoni. Naruto w następnej minucie szybko przeszedł korytarzem do schodów prowadzących na niższe piętra, gdzie zszedł na piętro trzecie. Tam, ku swej uciesze nie spotkał nikogo kogo musiałby obezwładniać. Lecz niestety na drugim piętrze, w połowie drogi do schodów znajdujących się po drugiej stronie długiego korytarza, przy okrągłym stoliku siedziało czterech shinobi Iwa grających w karty. Niebieskawy dym unoszący się nad ich głowami i odór taniego alkoholu powiedziały blondynowi, że w taki sposób tutaj spędza się wolny czas. Niszcząc sobie wątrobę przy jednoczesnym dokarmianiu raka krtani.
Uzumaki nie mając zbyt wielkiego wyboru na bezkontaktowe ominiecie przeszkody, w głębi duszy usłyszał głos demona, który powiedział by się z nimi nie patyczkował. Żeby się do nich podkradł i dalej… użył swojej inwencji twórczej. Przemyślawszy wszystko dokładnie, błękitnooki postanowił pójść za radą wiernego przyjaciela. Chwyciwszy w dłoń kunai i trzymając się blisko ściany podszedł jak najbliżej niczego nieświadomych ninja Skały. Kiedy był już wystarczająco blisko by wyskoczyć na pierwszego z nich, niespodziewanie zza drzwi najbliższego pomieszczenia wyszła jakaś kobieta z dokumentami w rękach, które kurczowo przyciskała do piersi. Chłopak momentalnie zamarł jak słup soli przyklejony plecami do ściany. W ręku cały czas trzymał kunai przygotowany do ataku. Czując na sobie jej wzrok, po chwili odwzajemnił spojrzenie. Kobieta bez słowa, ku całkowitemu zaskoczeniu jounina, jedynie nieznacznie się uśmiechnęła, po czym zamknęła za sobą drzwi i wciąż się nie odzywając powoli odeszła w przeciwną stronę do tej w którą zmierzał blondyn. Gdy w końcu zniknęła, Naruto przez myśl przewinęło się pytanie… Dlaczego kobieta zachowała dyskrecje i go nie wydała? …Nie usłyszawszy żadnego wyjaśnienia czy sugestii, bądź prostej odpowiedzi jaka zazwyczaj w takich momentach była udzielana przez Kyuubiego, Uzumaki bez kolejnej chwili zwłoki ruszył do ataku.
Grający w karty shinobi, w momencie pojawienia się jakiegoś blondyna przy ich stoliku, przeżyli tak wielki szok, że gdy ten trzymanym kunaiem poderżnął gardło pierwszemu mężczyźnie, pozostali zastygli niczym marmurowe posągi. Dopiero kiedy martwe ciało kolegi spadł z krzesła poderwali się przewracając swoje siedzenia, lecz było już za późno na reakcję. Uzumaki błyskawicznie kopniakiem powalił drugiego przeciwnika, po czym z kamiennym wyrazem twarzy przygwoździł go mieczem do podłogi. Shinobi krzyknął, lecz zaraz zaczął krztusić się własna krwią, by po chwili wyzionąć ducha. Wyrywaniu ostrza katany z piersi martwego ciała towarzyszył charakterystyczny dla tej czynności wytrysk krwi pokaźnym strumieniem, który przeleciawszy w powietrzu kilkanaście centymetrów, zatrzymał się na już wcześniej pobrudzonym krwią odzieniu chłopaka. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że gdy blondyn w następnym ruchu zamachnął się na trzeciego mężczyznę, ten w ostatniej chwili zasłonił się trzymanym kunaiem i sparował atak wymierzony w swoją osobę. Szczęk metalu echem rozniósł się po korytarzu, który po chwili wypełnił krzyk pełen rozpaczy i gniewu.
Z niewyjaśnionych dla siebie przyczyn, ostatniego przeciwnika Naruto jedynie szybko rozbroił i ogłuszył, po czym związał, zakneblował i nieprzytomnego ukrył w schowku na szczotki, jaki odkrył w rogu korytarza tuż przy następnych schodach. Nie chowając już katany, z gotową na kolejną potyczkę obejrzał otoczenie jeszcze raz, a gdy był pewny, że jest sam, zszedł na drugie piętro budynku Administracyjnego wioski Ukrytej Skały. Tam, przed wkroczeniem na kolejny korytarz wyjrzał z załomu ściany, gdy nagle coś świsnęło mu tuż koło twarzy. Oprzytomniawszy, Naruto dostrzegł na środku korytarza stojącą jakąś kunoichi. Przyjrzawszy się jej dokładnie zrozumiał, że to ta sama kobieta, którą wcześniej widział, a która go nie wydała. Tym razem kobieta była ubrana w uniform ANBU Iwa-Gakure lecz z tą różnicą, że jej twarzy nie zasłaniała ceramiczna maska, co Uzumakiemu wydało się nieco podejrzane. Całe jej zachowanie było bardzo podejrzane. Wpierw pozwala na swobodne zabicie kolegów po fachu, po czym staje blondynowi na drodze. Naruto wszedł powolnym krokiem na korytarza, zbliżył się kawałek, po czym stanął i podnosząc trzymany miecz do góry, po chwili oparł go na ramieniu.
- Czegoś tu nie rozumiem. Dlaczego mnie wtedy nie wydałaś?
Spytał spokojnym głosem świdrując kobietę bacznym spojrzeniem.
- To proste. Widząc z jakiej wioski jesteś i co zamierzałeś zrobić, domyśliłam się po co tu przybyłeś i dlaczego cię nie powstrzymałam? Bo szczerze nie lubiłam tych dupków. Kiedyś nadepnęli mi na odcisk i takiego końca właśnie im życzyłam. Zaś z drugiej strony, uprzedzając twoje kolejne pytanie, dawno nie walczyłam z żadnym shinobi z wioski Ukrytego Liścia, więc…
Kobieta sugestywnie zawiesiła głos, po czym nie dając blondynowi możliwości na odpowiedź błyskawicznie do niego przyskoczyła z kunaiem w ręku. Naruto zaczął bronić się przed licznymi, często bardzo trudnymi do zablokowania ciosami jakie posypały się na niego niczym grad w zimowy, burzliwy dzień. Zamach z lewej, unik, kopniak, blokada, unik, zamach z prawej. Przez kilka następnych minuta cała sekwencja powtórzyła się jeszcze kilkakrotnie, po czym kobieta niespodziewanie odskoczyła do tyłu wykonując salto w powietrzu przy jednoczesnym składaniu pieczęci dłońmi. Gdy wylądowała, przystawiła je do ściany po swojej prawej:
- Doton, Kudakunami.
Sekundę potem mur powyginał się niczym wodna fala, a gdy technika dotarła do jounina z Ukrytego Liścia, ściana dosłownie runęła mu na głowę zasypując dziesiątkami kilogramów gruzu. Gęsta chmura pyłu na kilka minut przysłoniła kobiecie widok swojego dzieła, z którego w tym momencie była niezwykle dumna i zarazem pewna, że to już koniec walki. Jakże się pomyliła, gdy z kurzy niespodziewanie wyskoczył blondwłosy chłopak z połyskującą na niebiesko kulą chakry w dłoni. Kunoichi w ostatniej chwili zrobiła unik, lecz ku jej kompletnemu zaskoczeniu z chmury pyłu od razu wyskoczył drugi jounin Liścia z identyczną techniką w dłoni. Tym razem nie było szans na wykonanie stosownego uniku. Trafiona kulą chakry w pierś, kobieta z ogromną siłą odrzucona została do tyłu prosto na pobliską ścianę, którą przebiła.
- To powinno ją czegoś nauczyć.
Pomyślał Naruto jednocześnie przygotowując się na odparcie kolejnego ataku, który ku zaskoczeniu blondyna już nie nadszedł. Poczekawszy kilka minut aż gęsta chmura pyłu nieco się rozrzedzi, Uzumaki przyciskając katanę do piersi ostrożnie podszedł do dziury w ścianie i zajrzał do pomieszczenia gdzie wpadła jego przeciwnika. Odnalazł ją wzrokiem w dość makabrycznej pozie z członkami powykręcanymi każde w inną stronę. Zaś z jej piersi sterczał drewniany kij cały umazany w krwi, którym po dokładniejszych oględzinach okazała się noga wywróconego krzesła. Twarz kobiety, ubrudzona i poharatana, wyrażała nie tyle zaskoczenie co niewypowiedziany ból.
- Ciekawe… kiedyś taki widok zawsze mnie mdlił. A teraz? Nic, a nic nie czuję.
- Przyzwyczajenie, młody. Twój organizm już się uodpornił na oglądanie podobnych obrazów. Widać, z każdym kolejnym przeciwnikiem stajesz się coraz silniejszy. Robisz się coraz obojętniejszy na to, kto w jaki sposób kończy żywot. – Odparł Kyuubi jak zwykle bezbłędnie odczytując do kogo została wysłana myśl.
- Powiedzmy, że masz rację Kyuu… tylko, że ja nie chce być kompletnie obojętny na czyjąś śmierć, nawet jeśli jest to śmierć mojego wroga. – Blondyn wytarł ostrze trzymanej katany, po czym schował ją na swoje miejsce i odwrócił się, by nie musieć więcej oglądać przebitych zwłok. – Poza tym, w takim wypadku, jak się zachowam jeśli przyjdzie mi patrzeć na śmierć przyjaciela??
- Nie wiem, ale jedno jest pewne. Wszystko się okaże, gdy już rzeczywiście będziesz zmuszony do patrzenia na śmierć kogoś Ci bliskiego. Kiedyś w końcu dowiesz się, jaki jesteś naprawdę… a tym czasem, może ruszysz tyłek i w końcu odnajdziesz Sakurę!?
- Mhm. Dobra, dobra… tylko spokojnie. Już idę.
Jak blondyn pomyślał, tak też uczynił. Zbliżywszy się do kolejnych schodów, chłopak szybko wykonał kilka pieczęci dzięki czemu stał się niewidzialny dla ludzkiego oka. Pod taką postacią zaczął powoli schodzić trzymając się blisko ściany, a gdy był w połowie drogi, niespodziewanie minęła go kilkunastoosobowa grupa uzbrojonych po zęby shinobi Iwa. Zapewne usłyszeli hałas jaki z całą pewnością powstał pod czas jego walki z tą kobietą i zebrawszy się do kupy, postanowili zatrzyma intruza… tylko nikt nie przewidział, że Naruto tym razem przejdzie niezauważony. Słysząc stłumione krzyki i jęki przerażenia, blondyn domyślił się, że odnaleźli ciało i teraz zapewne zastanawiając się, kto ją tak urządził.
Uzumaki uśmiechnął się szyderczo, po czym ruszył w dalszą wędrówkę ku odnalezieniu porwanej kunoichi Ukrytego Liścia. Przechodząc koło wejścia na korytarz pierwszego piętra, cisza tam panująca wydała się Naruto nienaturalnie spokojna. Zupełnie jakby ktoś urządził tam zasadzkę i tylko czekał wytrwale, aż intruz w nią wejdzie. Tak się jednak nie stało. Nie było tam żadnej pułapki. Tylko cisza i spokój nieco rozluźniające cały czas intensywnie wysilane zmysły. Pojawiając się na parterze budynku, Naruto cały czas będąc niewidocznym, zaraz zaczął szukać wejścia do podziemi, gdzie według instrukcji tamtego chuunina powinno znajdować się więzienie. Zajrzawszy do każdego pomieszczenia, przeszukawszy każdy kąt… blondyn tracąc już nadzieję na odlezienie tego przeklętego wejścia, w końcu natrafił na klapę w podłodze przykrytą gęsto plecionym dywanem. Podnoszeniu jej do góry towarzyszył przeciągły zgrzyt zardzewiałych zawiasów, lecz to nie przeszkodziło w otwarciu wejścia do zalążka piekła. Nie czekając ani chwili dłużej, Naruto dezaktywował działanie techniki niewidzialności, po czym wskoczył w czarne odmęty nieznanego sobie świata.
~ ~ ~
Choć jej ciało nosiło znaki licznych, często bardzo dotkliwych tortur i prób wydobyć jakichkolwiek informacji na temat jednego z jej przyjaciół, kunoichi nigdy się nie poddała. W ciągu tych dziecięciu dni nie wydobyto z niej żadnych informacji.
Sakura w tej chwili cieszyła się niczym nie zakłóconym snem. Oddech miała spokojny i miarowy. Jej twarz zakrywały nieco za długie, różowe kosmki poczochranych włosów. Od ponad tygodnia trzymana w wręcz nieludzkich warunkach, ku swej uciesze przez cały ten czas przynajmniej nie musiała spać na gołym kamieniu. Gorzej tylko miała jej nowa przyjaciółka. Przez to kim była, przez cały czas pobytu w tym miejscu traktowana była gorzej niż umierające zwierzę. Wiecznie poniżana, często nawet bita… gdy dnia poprzedniego Haruno spytała jej, dlaczego nie użyła swojego demona by uciec? Odpowiedź tak ją zaskoczyła, a raczej bardzo zasmuciła, że potem o nic więcej już nie pytała.
Nagle, gdzieś na korytarzu, daleko od celi dziewcząt rozległ się mrożący krew w żyłach wrzask jakiegoś mężczyzny z kimś walczącego. Zielonooka wyrwana z obięć Morfeusza momentalnie usiadła na swym słomianym posłaniu i przestraszonym wzrokiem zaczęła przypatrywać się żelaznemu zamknięciu stalowych drzwi wejściowych do jej więzienia. Gdy nic się nie stało, nikt nie przyszedł, dziewczyna odetchnęła z wyraźną ulgą, by zaraz ponownie usłyszeć przeraźliwy krzyk, a chwilę potem stłumiony odgłos kroków i głuche łupniecie o kamienną posadzkę. Następnie zapadał martwa cisza i kunoichi nie usłyszała już nic więcej. Wciąż patrząc szeroko otwartymi oczami na stalowe wrota, po dosłownie pięciu minutach wyczuła za nimi jakiś ruch. Obawiając się, że to znowu przyszli jej oprawcy, skuliła się w kłębek przyciskając kolana do piersi. Wystraszona do granic możliwości, gdy ciężkie drzwi z hukiem wypadły z zawiasów i gruchnęły o podłogę, w ogóle nie zareagowała. Czekając biernie na silny uścisk potężnych dłoni na swym ramieniu i nie podnosząc wzroku na „gościa” poczęła wsłuchiwać się w odgłosy jej dobiegające. Przyśpieszony oddech, szelest ubrania, drażniący nozdrza zapach świeżo przelanej krwi i ta żądza mordu uderzająca w nią niczym porywisty wiatr… tyle wystarczyło, by jednak się przemóc i spojrzeć:
- Na-Naruto????
Dziewczyna nie wierzyła własnym oczom. Demoniczne spojrzenie, pogłębione lisie wąsy na policzkach i nastroszone włosy… Haruno pomyślała, że to jakiś wytwór jej umysłu. Chłopak w reku dzierżył zakrwawiony miecz z ostrza którego wciąż kapała na podłogę świeża krew, a jego ubranie było tak brudne, że dawno straciło swój naturalny kolor. Przyglądała mu się z niewielką dozą przerażenia w oczach, co nie umknęło uwadze obserwowanego. Uzumaki uspokoił buzującą w nim chakrę demona, ale tylko po to, by na kilka minut przybrać swój zwyczajny wygląd zewnętrzny, po czym wciąż trzymając miecz podszedł do zielonookiej i przednią uklęknął:
- Sakura-chan…
Wyszeptał ciepłym tonem. Tyle wystarczyło. Kunoichi w mgnieniu oka, z autentycznymi łzami w oczach rzuciła mu się na szyję wtulając zimny policzek w jego rozgrzaną szyję. Chłopak objął ją wolną ręką i mocno do siebie przytulił, zatapiając twarz w jej różowych włosach. Oboje trwali w takiej pozie przez kilka minut, a gdy blondyn chciał wstać, dziewczyna mu na to nie pozwoliła. Nie puściła go, zupełnie jakby bała się, że gdy go puści, to chłopak zniknie. Gdyby tak się stało, gdyby Naruto okazał się jedynie wytworem jej wyobraźni… kunoichi doszczętnie by już oszalała.
- Sakura-chan… już nic Ci nie grozi. Możesz mnie już puścić.
Ponownie się odezwał i pogłaskał ją po głowie. Zielonooka chyba posłuchała, bo chwilę potem puściła, lecz gdy blondyn się wyprostował, ona panicznie chwyciła go za łydkę.
- Sakura-chan! Spokojnie, już nic Ci nie grozi. Nie zniknę jak mnie puścisz.
- A skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? Że nie jesteś jedynie fatamorganą stworzoną przez mój umysł?
Wydyszała odpowiedź drżącym głosem jednocześnie zanosząc się cichutkim szlochem. Naruto słysząc jej słowa momentalnie na powrót przy niej uklęknął, delikatnie chwycił jej twarz i podniósł głowę do góry, po czym bez chwili zwłoki przyssał się do jej lekko różowych warg. Namiętny pocałunek jaki oddał kunoichi nie pozostał bez odpowiedzi. Ich języki rozpoczęły istny taniec i walkę o dominację nad drugim. Oderwali się od siebie dopiero gdy zaczęło brakować im powietrza.
- Czy … teraz … wierzysz … że … jestem … prawdziwy?
Uzumaki wysapał uśmiechając się serdecznie przy jednoczesnej próbie złapania oddechu. Zielonooka również głęboko oddychając w odpowiedzi pokiwała głową i odwzajemniła posłany jej uśmiech, po czym odsunęła się do tyłu by jej ukochany wybawca mógł wstać. Lecz chłopak tego nie uczynił. Rozglądając się przez chwilę zaraz podniósł prawą dłoń do góry, która momentalnie rozbłysła krwisto czerwoną chakrą. Naruto wyciągnął się do przodu za plecy dziewczyny i chwycił za gruby łańcuch wiążący jego ukochaną. Metal pod wpływem dotyku chakry demona po kilku minutach na tyle się rozgrzał, że blondyn bez trudy wyrwał go ze ściany. Następnie, w ten sam sposób zdjął kajdany z jej nóg. Gdy chciał wziąć Sakure na ręce, ta zaprotestowała:
- Nim mnie stąd zabierzesz, musisz uwolnić jeszcze kogoś. – Powiedziała i spojrzała w przeciwległy, ciemny kąt swojej celi. Kiedy blondyn odwrócił głowę w tamtym kierunku, z ciemności wyłoniła się blada dziewczyna o srebrnym spojrzeniu i długich, czarnych włosach spiętych z tyłu głowy w spory kuc. Za jej odzienie robiła jedynie poszarpana koszula nocna.
- Kto to? – Spytał.
- Nazywam się Yasu Ihara.
- Yasu jest Jinchuuriki.
Rzuciła Sakura, na co czarnowłosa zareagowała puszczeniem jej niezadowolonego spojrzenia. Uzumaki tym czasem słysząc kim jest ta dziewczyna jedynie rozszerzył oczy ze zdumienia, po czym nie zwlekając dłużej podszedł do niej i czym prędzej uwolnił z kajdan. Gdy się wyprostował złożył ręce w charakterystyczny znak i stworzył klona, który wziął Iharę na plecy, a sam oryginał Naruto wrócił do Haruno i wziął ją na ręce. Blondyn zaraz kiwnął głową w stronę klona, a gdy ten go minął, chłopak rozejrzał się ostatni raz po celi, po czym również wyszedł. Kunoichi leżąca mu na rekach skuliła się w kłębek i wtuliła uszczęśliwioną twarz w kamizelkę jounina. Z pod lekko zaciśniętych powiek poleciały jej łzy. Pierwszy raz od ponad tygodnia, Sakura poczuła się naprawdę bezpieczna.
Srebnooka dziewczyna siedząca na plecach klona, ściskając ramiona pod jego brodą z autentycznym przerażeniem w oczach oglądała martwe ciała strażników leżące pod ścianami więziennego korytarza, które z kolei nosiły na sobie ślady brutalnego starcia. Jeden stracił głowę, która tonęła w kałuży krwi jaka wypłynęła z przeciętej tętnicy szyjnej. Drugi miał wielką dziurę w okolicy lewego płuca. Trzeciego przecięto na pół w okolicy lędźwi, a czwarty i ostatni został dosłownie rozszarpany na drobne kawałeczki. Wszędzie walały się jego poodrywane kończyny, strzępy ubrań, kawały mięsa i rozbabrane trzewia…



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




*Element Ziemi, Krusząca Fala