sobota, 6 stycznia 2018

030. Gdzie oni są??

A oto i dalszy ciąg... zapraszam na chwilę relaxu... ^_^



<<< Chapter wyszedł 21 marca 2008 roku >>>



- No to kochanie, spokojnej nocy Ci życzę i jeszcze raz sumimasen gozaimasu – jej ojciec wyszedł z pokoju i zamknął drzwi za sobą.
- N-Naruto... gdzie jesteś..? – po chwili odczekania, aż jej ojciec się oddali, spytała z niemałym zdziwieniem na twarzy. Dziewczyna zaczęła się rozglądać dokoła po swoim pokoju, w poszukiwaniu niebieskookiego, lecz nigdzie go nie dostrzegła. Gdy pan Haruno oddalił się już na tyle, że było bezpiecznie, zielonooka nagle usłyszała leciutkie pukanie w szybę jej okna. Wnet sie odwróciła i zaraz otworzyła okno, za którym stał Naruto, przy pomocy chakry, trzymając się pionowych ścian budynku.
- Naruto, jak to zrobiłeś..? – po chwili spytała.
- Co takiego..?
- Skąd się tutaj wziąłeś, znaczy co to za technika..?
- Żeby nie zdradzić się twojemu ojcu, użyłem techniki Bezszelestnego Znikania, jakiej nauczył mnie, świętej pamięci, Wada Nakamura –wciąż patrząc sie w gwieździste niebo, odparłem jej z wielce spokojnym głosem, co ostatnimi czasy, nie było do mnie podobne.
- Naruto, chodź... wejdź z powrotem do środka i nie marznij więcej – Sakura lekko odsunęła się od okna, chcą mnie wpuścić do środka, lecz poczułem, że i tak już sporo czasu jej zająłem. Czas abym się ulotnił, zresztą jest jeszcze jedno miejsce, jakie muszę odwiedzić tego wieczoru.
- Dziękuję, ale nie skorzystam.
- Czemu..? Czy coś się stało..?
- Nie, ale moja obecność sprawia ci tylko wiele problemów, tak więc pora abym juz się oddalił – po tych słowach, wyprostowałem się i zeskoczyłem z budynku na uliczkę, tuż pod oknem różowowłosej.
- Czekaj..! – dziewczyna lekko za mną krzyknęła, ale ja już sie nie zatrzymałem i zniknąłem za rogiem w cieniu jej domu.
„Naruto... nic się nie martw, nie mam do ciebie pretensji i nie mam przez ciebie żadnych kłopotów, ale możesz być pewny że nie odpuszczę i cię nie zostawię..” – zielonooka, zamknąwszy okno, szeroko się do siebie uśmiechnęła, poczym udała się do łazienki. Po paru minutach odświeżającego prysznica, jeszcze tylko ubrała się w swoja pidżamę, po czym wtuliwszy się w poduszkę, udała się w krainę błogiego snu.
* * *
Tym czasem w biurze Godaime Hokage, pewien biało-włosy pustelnik, powoli zaczyna kończyć swoją opowieść...
Gdy siedemnastoletni blondyn opuścił restaurację, miejscowego hotelu, ja jeszcze troszeczkę posiedziałem przy barze i pijąc zamówioną Sakę, porozmawiałem sobie o tym i owym z barmanem, który okazał się bardzo wygadany. Gdy tak sobie z nim rozmawiałem, nagle naszło mnie dziwne uczucie, ze blondyn poszedł nie tylko się przejść na spacer, ale też zrobić coś więcej, tylko nie byłem pewno co to mogło być. Od barmana dowiedziałem się czegoś bardzo ważnego o tych bandytach, o których mówił przed kilkoma minutami. Dokładniej mówiąc, to dowiedziałem się, że są oni bardzo niebezpieczny i niejednego wyprawili już na „tamten” świat. Barman powiedział mi również, że swoją kryjówkę mają w oddalonych o 2 kilometry od miasta, ruinach starej twierdzy, która jeszcze przed Wielką Wojną, chroniła okolicznych mieszkańców na wypadek właśnie wojny.
Zeszło nam na rozmowie jeszcze z dobra godzinę i po zapłaceniu za wszystko co zamówiłem, udałem się na spoczynek, do wcześniej wynajętego pokoju. Bez zbędnych ceregieli, zrzuciłem z siebie ubranie i poszedłem spać.
- A fuj... brudny..? – nagle przerwał mu Tsunade swoim pytaniem.
- Tak, bo po Sake byłem już lekko wstawiony i też nie chciało mi sie już myć.
- Aaa.. i wszystko jasne, dobra, to kontynuuj – Hokage w końcu zamilkła i dała mu dokończyć.
- No więc, gdy poszedłem spać, to krotko mówiąc, po chwili urwał mi się film.
- To skąd wiesz co się wydarzyło dalej..? – spytała lekko zdziwiona blondyna.
- A no bo widzisz, resztę tej opowieści poznałem od samego Uzumakiego, jakiś tydzień później.
(Poniższy fragment został opowiedziany przez Naruto, ten tydzień później, a teraz przytoczony przez Jiraiyę, w rozmowie z Tsunade-sama – Autor Opowiadania).
Gdy wyszedłem z restauracji, poczułem ja wzbiera we mnie gniew, jak wszystkie moje dobre uczucia odchodzą na bok, a na ich miejsce wchodzi rządza krwi i zemsty.
Momentalnie, moje oczy ponownie przybrały krwisto czerwony kolor, moje rysy na policzkach stały się wyraźniejsze, a moje paznokcie się wydłużyły i zamieniły w pazury, ostre jak brzytwa. Idąc przed siebie uliczkami wioski, wielu ludzi mi się bacznie przyglądało, widziałem w ich oczach lęk i przerażenie i nic dziwnego, bo moje zachowanie, radykalnie się zmieniło. Zacząłem szukać, gorączkowo się rozglądać i wypytywać o miejsce kryjówki, tych bandziorów.
- Co się stało chłopcze, czego szukasz..? – nagle podszedł do mnie jeden z mieszkańców, kompletnie nie świadom, na co się naraża.
- Szu-szukam kryjówki bandziorów, którzy tu grasują..!!! – prawie że mu to wykrzyczałem w twarz.
- A to przepraszam, ja nic nie wiem.. – człowiek, tak jakby się przestraszył i juz chciał odejść, gdy już prawie nie kontrolując swoich odruchów ze złości, jaka we mnie kipiała, złapałem go za frak i przyciągnąwszy do siebie, krzyknąłem..
- GADAJ..!!!
- Litości... czy jak ci powiem, to mnie zostawisz w spokoju..? – zobaczyłem, że mężczyzna na prawdę się mnie wystraszył, a z jego oczu poleciały łzy rozpaczy.
- Tak.. a teraz mów.. GDZIE ONI SĄ..?!! – tym razem zapanowałem nad swoim gniewem, z wielkim trudem, ale jakoś mi się to udało.
- Już, już... znajdziesz ich kryjówkę w ruinach starej twierdzy, oddalonej o 2 kilometry drogi stad.. – mieszkaniec, powiedział to bardzo szybko, tak aby jak najszybciej się ode mnie uwolnić.
- Dobrze... a w którym kierunku mam iść..?
- Na zachód.. na zachód.. – odpowiedział gorączkowo i jak najszybciej potrafił. Po dokładnym przesłuchaniu mojej ofiary, bez zbędnych ceregieli, rzuciłem człowiekiem o ziemię i ruszyłem w wyznaczonym kierunku na Zachód od miasta.
- Nie doczekanie... zapłacicie mi za to, przeklęci bandyci... nie oszczędzę nikogo, słyszycie mnie, NIKOGO..!!! – biegnąc przed siebie, krzyknąłem ile miałem siły w płucach. Po kilku minutach, biegu i skosów po drzewach, w bardzo szybkim i krótkim tempie dotarłem na miejsce, nie opodal tych że ruin. Zaraz usłyszałem głośne rozmowy i barczyste śmiechy wielu mężczyzn, w najlepsze rozmawiających i pijących jakiś alkohol. Przyczaiłem się w koronie pobliskiego drzewa i dużo nie myśląc, wyciągnąłem z torby, kilka shurikenów. Widząc kilku zbirów, siedzących i stojących  wkoło ogniska tuż przy bramie ruin, rzuciłem wyciągniętą bron w tych co stali, jeden dostał w głowę i zaraz padł trupem u stup twoich towarzyszy. Innego trafiły trzy shurikeny w plecy, gdzie też padł od razu trupem. Po załatwieniu dwóch bandziorów, reszta momentalnie poderwała sie na nogi i rzuciwszy wszystko co trzymali dotychczas, poczęli gorączkowo się rozglądać za napastnikiem, czyli za mną. Zaraz zostałem dostrzeżony, przez jednego z nich.
- Tam.. na drzewie... widzę go..!! – krzyknął. Nie mając już większego wyboru, rzuciłem się na nich do otwartej walki. Jakiś zbir, rzucił się na mnie z kataną, lecz nic mu to nie dało, bo zgrabnie uniknąłem jego ataku, przy czym zadając śmiertelny cios, trzymanym kunaiem, prosto w jego potylicę. W tym samym czasie, załatwiłem jeszcze innych dwóch napastników, w podobny sposób.
W czasie walki, czułem się nie pokonany, czułem jak z każdym pokonanym zbirem, staję się potężniejszy, a moja złość nie ma granic. Po dosłownie 25 minutach, zaciekłej walki przy użyciu shurikenów i kunaiów, pokonałem wszystkich 15 zbirów, jacy siedzieli przy ognisku. Wszystkie trupy leżą teraz na ziemi, a z każdego z osobna wylewa się mnóstwo krwi. Ale co to... zaraz usłyszałem więcej rozmów i śmiechów wewnątrz budowli. Szybko, przy użyciu chakry, wspiąłem się po kamiennej ścianie i po załatwieniu jeszcze kilku wartowników, kroczących w tą i z powrotem po murach, okalających ruiny, wszedłem w głąb zawaliska i ponownie rzuciłem się do walki, lecz tym razem, przeciwników było znacznie więcej. Tak wiec musiałem użyć Kage Bunshin no Jutsu i z niewielką pomocą moich wiernych klonów, rozgorzała pomiędzy nami, długa i męcząca walka.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




Hehe ^_^ i co powiecie... mam nadzieję, że za bardzo nie przynudziłem w tych opisach... ale cóż zrobić, taki akurat miałem pomysł... – pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^_^

029. Bardzo wygadany barman

No cóż mogę powiedzieć... nic konkretnego, tylko tyle że zapraszam Was serdecznie na kolejny odcinek z życia Naruto Uzumakiego – życzę miłego czytania ^_^



<<< Chapter wyszedł 20 marca 2008 roku >>>



- A więc... – pustelnik wypił łyk sake i rozpoczął dalszy ciąg swojej opowieści.
Gdy Naruto już się pozbierał psychicznie, pomógł mi wykopać 3 groby i pochować spalone ciała, tak jak na to zasłużyli poczciwi ludzie. Po odmówieniu modlitwy za ich dusze, udaliśmy się z powrotem do miasta na małe dochodzenie i zbieranie informacji o tej tragedii. Naruto, już wtedy wydawał mi się jakiś inny, przez całą drogę nie odezwał się ani słowem, przez cały czas miał grobową minę, co wzbudzało we mnie lekki obawy, co do jego zachowania, wobec mieszkańców tegoż miasta.
- Naruto, rozumiem że śmierć przyjaciół jest dla ciebie czymś nowym, ale rozchmurz się... jakoś to się ułoży – zagadnąłem do niego, próbują rozluźnić atmosferę. Lecz chłopak nic mi nie odpowiedział, wydawał się nie obecny duchem. Trochę mnie to zaskoczyło, ale w końcu pierwszy raz na oczy widział spalone ciała i śmierć, pewnie kogoś ważnego dla jego serca, a jeśli nie... to i tak na pewno ważnego przyjaciela, jakim był Wada Nakamura. Owszem, nie ukrywam, że też mocno przeżyłem stratę przyjaciela, ale w swoim życiu doznałem już wiele takich sytuacji, a dla blondyna było to coś zupełnie nowego.
Po szybkim marszu i skokach z drzewa na drzewo, w końcu dotarliśmy do owego miasta, gdzie serdecznie zostaliśmy powitani, przez strażników. Coś tam im odpowiedziałem, lecz teraz nie mogę sobie przypomnieć co, dobra... mniejsza z tym, lecz Naruto zareagował, tak jak się tego spodziewałem... mianowicie nie odezwał się do nich ani słowem, tylko puścił groźne przelotne spojrzenie, co lekko przestraszyło strażników i jednocześnie zaniepokoiło. W tym przypadku, musiałem wyjaśnić im co się wydążyło i co jest powodem naszego powrotu. Po tych krótkich wyjaśnieniach, udaliśmy się z blondynem w głąb miasta, do hotelu z restauracją, w którym zatrzymaliśmy się dnia poprzedniego. Od razu na wejściu, ponownie zostaliśmy serdecznie przywitani przez właściciela, tegoż miejsca. Obawiając się ponownego zaskoczenia, dziwnym zachowaniem blondyna, postanowiłem z nim porozmawiać.
- Naruto, proszę cię, przestań się tak na wszystkich wrogo patrzeć, bo nic dobrego z tego nie wyniknie – blondyn chyba mnie zrozumiał, bo jego oczy zaraz z powrotem przybrały stary, błękitny kolor, a jego mimika powróciła do normalności, gdzie nawet zaobserwowałem lekki uśmiech na jego ustach. Zapewne było to fałszywy uśmiech, bo Naruto nawet nie myślał o uśmiechaniu się do kogokolwiek. Zaraz powróciliśmy do hotelu, gdzie wynająłem pokój z dwoma łóżkami i łazienką. Ze względu na stan, w jaki wpadł mój przyjaciel, postanowiłem zaryzykować i pójść z nim do restauracji na małe co nie co. Zająwszy miejsca przy barze, zamówiłem dwie miski ramenu, jakie znalazłem w karcie z oferowanymi daniami. Na nasze szczęście, tamtejszy barman był bardzo wygadany.
- A co to za ponure miny.. – zagadnął podając nam zamówione jedzenie.
- Nie twój interes..! – blondyn odparł bardzo oschle i puścił mu groźne spojrzenie. Ja nic nie odpowiedziałem, tylko czekając na rozwój akcji, zacząłem powoli jeść swoje danie, co jakiś czas spoglądając na Naruto lub na barmana. Mężczyzna lekko po 50-tce, zaraz po słowach niebieskookiego, powoli odwrócił się do niego plecami z miną lekko zniesmaczonego i zaraz podchodząc do mnie, wychylił się z za lady.
- Sumimasen.. ale co się stało twojemu towarzyszowi..? – spytała lekko przytłumionym głosem, zapewne aby Naruto nic nie słyszał. Z początku nic mu nie odpowiedziałem, lecz zaraz spojrzawszy na blondyna, po minucie namysłu, wszystko mu wytłumaczyłem. Barman, słuchał mnie dokładnie i bez przerwy, na chwilę zapominając o swoich obowiązkach obsługiwania innych gości.
- Już rozumiem... też tak reagowałem, gdy umarł ktoś bliski memu sercu – mężczyzna, zaraz się wyprostował i powróciwszy do swoich zajęć, w końcu dał mi dokończyć posiłek. Gdy spojrzałem na Naruto, dostrzegłem wielki smutek i przygnębienie na jego twarzy. Wzrok miał raczej skierowany na podłogę, a jego ramen był praktycznie nie naruszony. To już kompletnie mnie zaskoczyło.. śmierć przyjaciela, tak go zdołowała, że nawet nie ruszył posiłku, który po prostu ubóstwiał.
W tym momencie, Jiraiya przerwał na chwilę swoją opowieść i wziął głębszego łyka alkoholu. Tsunade-sama również, zrobiła sobie małą przerwę w słuchaniu i również się napiła, jednocześnie czując, ze jej uczennica, dokonała na prawdę ogromnych postępów w szkoleniu.
- Niesamowita historia... czyli to całe dziwne zachowanie Naruto, to wynik nagłej śmierci przyjaciela..? – blondyna spytała, nawet nie spojrzawszy na przyjaciela z młodzieńczych lat.
- No nie do końca..
- Jak to..?
- Moim zdaniem, Naruto ma po prostu wyrzuty sumienia, za to co się wydarzyło później..
- Hmm..? – Hokage zaraz spojrzała na sannina, zdziwionym wzrokiem.
- Słuchaj dalej…
Gdy skończyłem jeść swoja zupkę, przysiadłem się bliżej mojego ucznia, chcąc dogłębniej poznać, przyczynę jego dziwnego zachowania i przygnębienia, oczywiste było, że to śmierć przyjaciela tak go poruszyła, ale zdawało mi się, jakby on kochał tą dziewczynę.
- Naruto.. powiesz mi, co się dzieje..? – po chwili spytałem i spojrzałem w jego kierunku. Niestety nie dostałem żadnej odpowiedzi na moje pytanie, lecz blondyn po chwili podniósł na mnie swój wzrok i wtedy dostrzegłem, że chłopak najzwyczajniej w świecie płacze. Jego policzki były zalane licznymi łzami, a oczy były wręcz czerwone od tych łez. Zaraz doszedłem do wniosku, że Naruto jednak musiał podsłuchać moja rozmowę z barmanem i zapewne, od razu powróciły mu wspomnienia.
- Jiraiya-sensei, a co ty czułeś.. gdy.. gdy zobaczyłeś zwęglone ciało Wady..? – gdy to mówił, jego głos drżał i był przyciszony.
- Co czułem..., czułem wielki smutek i rozpacz, po stracie przyjaciela, jakim był Wada Nakamura. Ten człowiek był prawie jak rodzina, znałem go od najmłodszych lat, był mi bliski jak rodzony brak, którego nigdy nie miałem.. to był wspaniały człowiek.. – moja odpowiedź, chyba usatysfakcjonowała blondyna, ale z drugiej strony zobaczyłem, że poprawiło mu to samopoczucie w bardzo nieznacznym stopniu.
- To prawda... Wada był niezwykłym człowiekiem.. – nagle usłyszeliśmy głębokie westchnienie barmana, który akurat wycierał świeżo umyte kieliszki do sake – Tak... to był ktoś, nie dawno pojawił się w naszym mieście i zaraz zyskał sobie wielu przyjaciół, jak i wrogów.. – po ostatnim słowie, zobaczyłem jak Naruto drgnął, jakby poczuł, że to jest to.
- Co masz na myśli, mówiąc.. „wrogów”..? – zaraz spytałem, spojrzawszy na niego.
- A tak... od jakiegoś czasu, grasuje tu banda zbirów, co wyłudza haracz od ludzi za domniemaną ochronę przed złodziejami i los chciał, że właśnie Nakamura, im podpadł... nie wiem w jaki sposób, nie znam szczegółów, ale jedno jest pewne, oni zażądali od niego pieniędzy za ochronę, a gdy ten się nie zgodził.. to.. – mężczyzna nagle przerwał, aby odstawić naczynia  do szafki.
- TO..?! – nagle krzyknął Uzumaki, cały poruszony opowieścią barmana.
- Naruto, uspokój się... krzykiem nic nie zdziałasz – powiedziałem do niego spokojnym lecz zdecydowanym tonem głosu. Chłopak, tak jakby mnie posłuchał i z powrotem zajął swoje miejsce, przy barze, spuszczając głowę i wzrok na ziemie, wyczekując tym samym dokończenia opowieści barmana.
- A więc, myślę.. że gdy Nakamura nie zgodził się im płacić za ochronę, to go „puścili z dymem”... – gdy 50-latek skończył mówić zaraz na równe nogi, poderwał się Naruto i z nadal spuszczoną głową, mocno zacisnął dłonie w pięści, po czym wymamrotał..
- A to dranie... Jiraiya, nie czekaj na mnie, muszę się przejść – mówiąc to, siedemnastolatek wyszedł z restauracji.
* * *
„Ooo... robi się nie przyjemnie, nie chcę, aby Sakura miała przeze mnie jakiekolwiek nieprzyjemności w rodzinie, więc chyba musze użyć mojego Jutsu, bezszelestnego znikania...” – pomyślałem i leżąc na plecach pod łóżkiem różowo-włosej, szybko złożyłem ręce w odpowiednią kombinację.
Tym czasem, pan Haruno, patrząc się przez chwilę w zielone oczy swojej córki, szeroko się uśmiechnął i zaraz klęknął na podłodze, aby zajrzeć pod łóżko. Sakura, stanęła jak zahipnotyzowana, czekając tylko na to co się zaraz wydarzy. Wiedząc, że pod jej łóżkiem, leży blond włosy chłopak, którego zaczyna coraz mocniej kochać, gdy jej ojciec tam zajrzał, zamknęła oczy.
- No, dobra... Sakura.. jednak to ze zmęczenia – mężczyzna zaraz się wyprostował i zrobił lekko zakłopotaną minę.
- Przepraszam cię serdecznie, za ten wieczorny nalot, ale chyba musiałem się przesłyszeć... rzeczywiście, tam nikogo nie ma – mówiąc to, jedną ręką zaczął drapać się po głowie, a drugą wskazał na łóżko.
„Co.. jak to nikogo nie ma...” – dziewczyna zaraz spytała samą siebie i tylko, gdy jej ojciec się odwrócił aby w końcu wyjść z pokoju, szybko kucnęła i sama spojrzał pod łóżko – „...dziwne, ciekawe co się stało z Naruto... przecież nie mógł, tak po prostu się rozpłynąć.
- No to kochanie, spokojnej nocy Ci życzę i jeszcze raz sumimasen gozaimasu – jej ojciec wyszedł z pokoju i zamknął drzwi za sobą.
- N-Naruto... gdzie jesteś..? – po chwili odczekania, aż jej ojciec się oddali, spytała z niemałym zdziwieniem na twarzy.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Wiem, że zbytnio akcji tu nie było, ale taka notka był potrzeba i jak pewnie zauważyliście to jeszcze nie jest koniec opowieści Ero-sennina. Na dalszy ciąg musicie znowu troszeczkę poczekać, ale postaram się o jak najszybsze napisanie tego ^_^ - pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^_^

028. Sakura-chan, wybacz mi

Zapraszam, na kolejną odsłonę mojej historii NaruSaku i mam głęboką nadzieję, że się wam spodoba, co dla was przygotowałem... – życzę miłej lekturki ^_^



<<< Odcinek wyszedł 12 marca 2008 roku >>>



- NIE..!! – powiedziałem stanowczym tonem, co sprawiło, że dziewczyna się wystraszyła. Wciąż patrząc sobie w oczy, w milczeniu zaczęliśmy się bacznie nawzajem przyglądać.
- Przepraszam... ale to jest już przeszłość – w końcu postanowiłem się odezwać.
- Nic nie szkodzi, skoro nie chcesz, to nie mów.. ale mam nadzieję że między wami do niczego nie doszło – jej słowa mnie zaskoczyły, bo niby co takiego miałoby między nami zajść, chyba jednak jest jeszcze trochę za wcześnie na powrót.
- Niby co..?! Czy ty mi coś sugerujesz..?! – lekko się oburzyłem na jej słowa i zrobiłem groźną minę.
- N-Naruto, co się z tobą dzieje, nigdy taki nie byłeś..? – zielonooka spytała z troską w głosie i jednocześnie chciała się ode mnie odsunąć jeszcze bardziej, tak jakby obawiała się czegoś.
- ZOSTAŃ..!! – warknąłem i chwyciłem ją za nadgarstek.
- Aaa... puszczaj, to boli.. – dziewczyna krzyknęła i zaczęła się wyrywać.
- Sakura, przestań sie szarpać, to nic ci nie będzie – mówiąc to, przystawiłem jej kunai do szyi, na co dziewczyna natychmiast się uspokoiła, a z jej oczu poleciały łzy.
- C-co robisz, czy już zapomniałeś co było między nami te 3 lata temu... co się zaczynało dopiero rodzić..? – Sakura postanowiła, tak prosto z mostu zagadnąć do blondyna, który akurat w tym momencie zaczął tracić kontrolę nad swoimi odruchami.
- Naruto.. ponoć nie chciałeś jej skrzywdzić..? – nagle w mojej głowie odezwał się głos, mi tak dobrze znany.
- To prawda... ale nie wiem co się ze mną dzieje... pomóż mi nad tym zapanować – odparłem w myślach, nadal trzymając dziewczynę pod nożem.
- Przykro mi, ale musisz sam sobie z tym poradzić.. – jego słowa bardzo mnie rozczarowały. Musze się jak najszybciej uspokoić, bo nie chciałbym stracić mojej zielonookiej, chociaż jeszcze nic jej nie wyznałem i nie wiem kiedy to nastąpi.
- Sa..Sakura-chan.. wybacz mi, nie chciałem… – mój głos zadrżał, z moich oczu poleciały łzy, a ręce zwolniły uścisk, dzięki czemu dziewczyna odzyskała swoją rękę, a ja upuściłem broń, która zaraz wbiła się w drewnianą podłogę.
- Prze..przepraszam.. Sakura-chan, wybacz mi.. nie wiem co się ze mną dzieje... – po tych słowach padłem przed nią na kolana i oparłem głowę o jej nogi, mając nadzieję że zapomni o tym co przed chwilą zaszło. Różowo-włosa kompletnie zaskoczona poczynaniami blondyna, z początku nie wiedziała co ma robić, czy ma mu wybaczyć, czy też nie. Zaczęła bić się w głowie z własnymi przemyśleniami na ten temat, ale po krótkiej chwili postanowiła jednak mu przebaczyć.
- No już.. spokojnie, wszystko będzie dobrze… – powiedziała bardzo troskliwym tonem i pogłaskała mnie po czuprynie – …wybaczam Ci!!
Jej słowa podziałały na moją duszę, bardzo kojąco, co sprawiło, że natychmiast przestałem płakać i podniosłem głowę do góry, aby spojrzeć jej w oczy. Dziewczyna z powrotem, w ciszy zaczęła przyglądać się moim czerwonym tęczówkom.
- Czy Hokage mówiła coś o mnie..? – po chwili ciszy, zadałem ważne dla mnie pytanie.
- N-nie.. czemu o to pytasz..?
- No.. no bo, porządnie dziś narozrabiałem i chcę wiedzieć, co mi za to grozi – odparłem i spuściłem wzrok, po czym z powrotem usiadłem na parapecie.
- A jeśli nawet.. to ja cię obronie..! – Sakura mówiąc to, ponownie spojrzała mi w oczy, które z każdą chwilą na powrót zaczęły przybierać swoją starą barwę.
- Arigato.. chociaż nie zasługuję na to – lekko uśmiechnąłem się i odwróciłem wzrok.
- Niby dlaczego miałbyś nie zasługiwać na moją pomoc..?
- Dlatego, że... – i nie dokończyłem, bo nagle do pokoju różowo-włosej, ktoś podszedł...
- Sakura, kochanie... czy tam ktoś jest u ciebie..? – usłyszeliśmy głos jej ojca. Szybko zastygłem w bezruchu, tak samo zareagowała zielonooka.
- Jesteś tam..? – mężczyzna ponownie się odezwał.
- Naruto.... szybko, schowaj się pod łóżko.. jeśli mój ojciec cię tu zobaczy, to nieźle mi się oberwie – po chwili milczenia, Sakura wyszeptała do mnie, tych parę słów. Skinąłem głową, że zrozumiałem i szybko wczołgałem się pod jej wyrko. Po chwili, drzwi sie otworzyły i stanął w nich pan Haruno.
- Sakura, czemu się nie odzywasz.. i co tu tak ciemno..? – jeszcze raz zadał to samo pytanie i zaraz zapalił światło.
- Bo jestem zmęczona i jest mi już trochę trudno cokolwiek mówić – Sakura odparła i się szeroko uśmiechnęła.
- Aha.. – ojciec spojrzał na nią i gdy już miał wyjść z pomieszczenia, dodał.
- Może to ze zmęczenia, ale wydawało mi się, że słyszałem tu jak rozmawiałaś z kimś – ponownie zwrócił swój wzrok w jej kierunku.
- To telewizja – dziewczyna palnęła pierwsze co jej przyszło do głowy i się cichutko zaśmiała.
- Rozumiem.. – mężczyzna z zażenowaną miną, prawie zamknął już za sobą drzwi, gdy znowu wrócił.
- Chwila moment.. przecież ty nie masz telewizora… – spojrzał się na zielonooką, podejrzliwym wzrokiem – …czy ty coś przede mną ukrywasz..?
- Nie.. co to za pytanie..? – dziewczyna lekko się oburzyła.
- Normalne.. przepraszam, ale martwię się o ciebie, dziwnie się zachowujesz.. – mówiąc to wszedł do pomieszczenia i otworzył gwałtownym ruchem szafę.
„Cholera... czyżby on postanowił przeszukać cały pokój... mam nadzieję, że nie zajrzy tu pod łóżko...” – zaraz sobie pomyślałem, słysząc co się dzieje.
- Tato... czego szukasz..? – spytała różowo-włosa, widząc co jej ojciec wyprawia.
- Intruza..!! – ten po chwili odparł i zamknąwszy szafę, wparował do łazienki.
- Ale przecież tu nikogo innego niema, po za mną i tobą.
- Uwierzę Ci na słowo, gdy sprawdzę jeszcze jedno miejsce – zaraz kątem oka dostrzegłem, że mężczyzna stoi tuż przy łóżku.
* * *
- Hokage-sama... i co dalej – spytała Shizune, widząc rysujące sie zadowolenie na twarzy blondynki.
- Hę..? – kobieta tak jakby została wyrwana z głębokiej zadumy – …widząc, że Sakura świetnie sobie poradziła z tak trudnym przypadkiem, mogę chyba powiedzieć, że nic tu po nas... – piąta szeroko się uśmiechnęła i zaczęła iść w stronę drzwi, gdy nagle odezwał się poszkodowany.
- Hokage-sama... nie miej pretensji do Naruto, za to co się stało – kobieta na te słowa szybko się odwróciła i spostrzegła bardzo poważną minę Kiby, który odzyskał już przytomność. Zaraz się do niego uśmiechnęła i odparła..
- Pomyśle nad tym... a teraz wypoczywaj – chłopak jak mu powiedziano, tak też zrobił i ponownie poszedł spać, a piata wraz z innymi, opuściła pomieszczenie. Po  paru minutach, Tsunade wreszcie dotarła do swojego biura i zaraz dostrzegła stertę papierów do wypełnienia.
„Kurczę, jak ja czasem nienawidzę tej robory...” – kobieta krzywo się do siebie uśmiechnęła i zajęła miejsce przy biurku. Już miała się zabrać do roboty, gdy do pomieszczenia wszedł znajomy, białowłosy mężczyzna.
- Komban-wa..!! – powiedział, szeroko się uśmiechając – nie dokończyliśmy naszej pogawędki, a raczej mojej opowieści.
Na te słowa, blondyna wyjrzała z za sterty teczek i spojrzała na przedmiot trzymany w ręku, przez Jiraiyę.
- Taaa... – zaraz przytaknęła, lekko znudzonym i zmęczonym głosem.
- To jak... napijesz się jeszcze – pustelnik postawił przed nią butelkę i dwa kieliszki.
- Hmm... czemu nie... z chęcią, mam co oblewać – Hokage chytrze się uśmiechnęła i spojrzałam na Ero-sennina.
- Wspaniale... – Jiraiya, się uśmiechnął, nalał sake do kieliszków i zajął krzesło,  stojące przed biurkiem.
- No to drogi przyjacielu, opowiesz mi w końcu do końca, co się stało na treningu z Naruto..? – po chwili spytała Tsunade, popijając sake.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Mam nadzieję, że to co tu opisałem, podobało się wam i napiszecie mi kilka słów od siebie na ten temat ^_^ - Pozdrawiam was gorąco i zachęcam do wyrażania swoich odczuć i uczuć ^_^ - przyznaję, że notka może  krótka, ale nie miałem pomysłu na nic więcej, po za tym, nie wszystkie notki będą takiej samej długości, a jak chcecie poznać dalszy ciąg, to musicie się uzbroić w odrobinę cierpliwości... Pozdrawiam jeszcze raz ^_^ i zachęcam do komciowania ^_^

027. Naruto, czy to naprawdę ty?

A oto i następna notka, tak przez wszystkich wyczekiwana... mam nadzieję, że się wam spodoba i nie krzyczcie na mnie, jeśli przerwałem w nieodpowiednim momencie, ale jest już późno, a chciałem tą notkę dąć jak najszybciej... hehehe ^_^ - tak więc pozdrawiam i życzę miłej lekturki i chwili relaxu przy jej czytaniu...



<<< Odcinek wyszedł 9 marca 2008 roku >>>



- W takim razie... nasz kolejny kierunek, to dom rodziny Nakamura – powiedziałem szeroko się uśmiechając i wskazałem ręką kierunek marszu.
- W drogę... dattebayo!! – krzyknął Naruto i po chwili wyruszyliśmy dalej.
Po przebyciu paru kilometrów, w końcu zaczęliśmy zbliżać się do celu, lecz zaraz poczułem w powietrzu swąd palonego drewna i unoszący się w powietrzu zapach śmierci. Na miejscu nasze miny zaraz zrzedły, a w oczach Uzumakiego, nawet dostrzegłem kropelki łez.
- C-co tu się stało..?! – zaraz usłyszałem donośny krzyk blondyna, który podbiegł do miejsca w którym niegdyś stał dom Wady, jego żony i Rukii, ich córki.
- To straszne... ale co się z nimi stało – powiedziałem z wielkim smutkiem w głosie, co chyba nie dotarło do uszu Nurota, bo ten wszedł w zgliszcza spalonej chaty. Po upływie może 5 minut, usłyszałem cichutki szloch. Zaraz pobiegłem w miejsce, z którego dobiega odgłos, ujrzałem spalone zwłoki trzech osób i zrozpaczonego Naruto.
Jiraiya na chwilę przystanął ze swoją opowieścią, ponieważ zaschło mu w gardle. Gdy sięgnął po butelkę, aby sobie nalać... zobaczył wielkie zaciekawienie w oczach jego słuchaczki. No właśnie, Tsunade kompletnie nieświadoma tego co się wydarzyło dzisiejszego wieczoru, z nieodpartą chęcią, wsłuchuje się w każde słowo, jakie wypowiada Ero-sennin. Pustelnik po wypiciu filiżanki sake, kontynuował swoją opowieść...
Gdy go zobaczyłem, dopiero teraz zrozumiałem, czemu tak się cieszył że zobaczy Rukie Nakamurę... teraz dopiero zrozumiałem, że on się zżył z tą dziewczyną, ale nigdy mi nie powiedział nic na temat jakiegokolwiek uczucia, jakim darzyłby tą osobę, oprócz wielkiej przyjaźni oczywiście.
- Naruto, przyjacielu... tak mi przykro – podszedłem do chłopaka i poklepałem go po ramieniu.
- Co tu się stało... kto to zrobił..? – blondyn tylko podniósł do góry załzawione oczy i spytał, tak jakby mnie tam nie było, jakby w powietrze.
- Naruto..? – zagadnąłem, chcąc nawiązać z nim kontakt.
- Czego..? – warknął, co kompletnie mnie zaskoczyło, bo nigdy tak nie reagował, a i dostrzegłem te jego czerwone źrenice.
- Tylko spokojnie... gniewem niczego nie zdziałasz... może tam w wiosce, którą mijaliśmy, dowiemy się więcej... co ty na to..? – spytałem, lecz blondyn nadal nic mi nie odpowiadał, tylko pustym wzrokiem zaczął przyglądać się zwłokom nie dawnych przyjaciół. Lecz po kilku długich minutach kompletnej ciszy, w końcu się odezwał...
- Dobrze.. chodźmy to zbadać... koniecznie muszę się dowiedzieć, co tu zaszło – po tych słowach, dostrzegłem zmianę w jego osobie. Przed sekundą był szczęśliwy i pełen życia, a teraz stał się nie czuły, tak jakby zabrakło mu entuzjazmu do zwalczenia swojego załamania...
Nagle do restauracji wpadła zziajana i czerwona, ze zmęczenia Shizune, tym samym przerywając pustelnikowi swoją opowieść.
- Hokage-sama..!! – krzyknęła i podbiegła do ich stolika, po czym jeszcze dodała, łapiąc oddech – nareszcie Cię... znalazłam.
- C-co się stało..? – Tsunade tak jakby została wyrwana z transu, w jaki wpadła słuchając swego przyjaciela.
- Nie uwierzysz... ale Kiba Inuzuka... przeszło 2 godziny temu został przyniesiony do szpitala z licznymi ranami kłutymi i mocno poturbowany, z niewyczuwalnym pulsem – ta jej tylko wyjaśniła sytuację.
- Co..!! Dlaczego nikt mnie nie zawiadomił – czcigodna się oburzyła i gwałtownie wstała, przewracając krzesło – szybko... do szpitala, może jeszcze nie jest za późno!!
- Hai.. – dziewczyna jej przytaknęła i razem pobiegły do szpitala.
„Cholera... ani chwili spokoju... chyba nigdy jej nie powiem, co zaszło na tym treningu... co tak gwałtownie zmieniło Uumakiego..” – pomyślał z zażenowaną miną Jiraiya i nalał sobie jeszcze jednego, tym razem porządniejszego.
* * *
Gdy różowo-włosa weszła do swojego pokoju, z początku nie dostrzegła i nie wyczuła obecności blondyna, ponieważ on, gdy ją zobaczył, nawet nie drgnął, a i w pokoju panuje kompletna ciemność. Dziewczyna już miała sięgnąć i zapalić światło, gdy nagle, tuż nad jej ręką, wbił się w ścianę kunai. Ta szybko zabrała rękę i przymrużywszy oczy, rozejrzała się po pokoju i po upływie może 2 minut, jej wzrok utkwił na sylwetce nieznajomego, stojącego pod oknem.
- Naruto... co ty robisz, chcesz ją skrzywdzić – nagle usłyszałem w głowie głos demona.
- Nie..! – odparłem pół głosem, co oczywiście zwróciło uwagę dziewczyny, która w tym momencie zastygła w bezruchu.
- N-Naruto... cz-czy to ty..? – po chwili ciszy usłyszałem jej słodki głos, który zaraz podziałał na moje nerwy, kojąco. Lecz ja jej nic nie odpowiedziałem, chcąc poznać jej następny krok.
- No.. czemu nic nie powiedziałeś... dlaczego to zrobiłeś..? – lis nie daje mi spokoju swoimi ciągłymi pytaniami.
- Pozwól, że zrobię to po swojemu – odparłem mu, ale tym razem w myślach, tak aby zielonooka tego nie usłyszała.
- Dobra... jak chcesz... to ja idę na odpoczynek – Kyuubi jak powiedział tak też zrobił i zostawił mnie sam na sam z Sakurą. Dziewczyna, chcąc nie chcąc, ku mojemu zadowoleniu, zamknęła za sobą drzwi i skierowawszy się w stronę łóżka, zrobiła 3 kroki. Ja dalej stojąc na baczność, obserwowałem jej każdy, nawet najmniejszy ruch, jak słodko porusza biodrami. Sakura, gdy już dotarła do łoża, przystanęła tuż nad nim i teraz dzieli nas zaledwie odległość szerokości łóżka.
- Naruto, czy to na prawdę ty..? – po chwili ponownie usłyszałem jej pytanie i postanowiłem się ukazać. Zrobiłem krok w tył i usiadłem na parapecie, gdzie świetliło mnie światło księżyca.
- Tak.. – powiedziałem krótko i spuściłem głowę w dół, tak aby kaptur zakrył dokładnie moją twarz. To jedno słowo, zobaczyłem że podziałało na nią, bo zaraz odezwała się już nieco śmielej.
- Dlaczego to zrobiłeś... co się z tobą stało... i czemu kryjesz twarz pod kapturem..? – jej pytania jakoś mnie nie zaskoczyły, lecz przeciwnie, utwierdziły w przekonaniu, że nie uniknę wyjaśnień, aczkolwiek wolałbym o tym nie rozmawiać, ale chyba nie mam wyboru.
- Jeśli chodzi o poranne zdarzenie na dziedzińcu, to nie wiem co mnie napadło... tak samo w przypadku Kiby, chciałbym go za to, co się stało, przeprosić... a jeśli chodzi o twoje ostatnie pytanie, to proszę.. oto odpowiedź.. – po tych krótkich wyjaśnieniach, zdjąłem kaptur z głowy i spojrzałem w jej zielone tęczówki. Zaraz dostrzegłem lekki przerażenie i smutek rysujący się na jej twarzy.
- N-Naruto... c-co się stało z twoimi oczami... cz-czemu są czerwone..? – Sakura lekko jąkając się, poczęła spoglądać mi głęboko w oczy, a po jej policzku spłynęła samotna łza.
- No właśnie... o to powód mojego zakrywania twarzy.. – lekko się do niej uśmiechnąłem i z powrotem odwróciłem wzrok od niej.
„Sakura... no dalej, podejdź do niego bliżej...” – różowo-włosa po krótkim namyśle, postanowiła zbliżyć się do blondyna jeszcze bardziej, mając wciąż nadzieję, że nie zrobi jej krzywdy, licząc na odrobinę łaski od Najwyższego (mam tu na myśli Boga – Autor Opowiadania).
- Sakura STÓJ     ..!! Nie zbliżaj się do mnie... nie chcę cię skrzywdzić.. – kątem oka odczytałem jej zamiary i powiedziałem stanowczym głosem, lecz ku mojemu zaskoczeniu, usłyszałem słowa sprzeciwu.
- Zaryzykuję.. – zielonooka zbliżyła się do mnie na odległość 1 metra i usiadła na brzegu łóżka, dokładnie na przeciwko. Nie mogąc wytrzymać, bliskości jej ciała i osoby, mimo wielkiej niechęci, odwróciłem się i spojrzałem na nią.
- A teraz... mój drogi... masz mi odpowiedzieć jeszcze na parę ważnych pytań – jej słowa trochę mnie zaskoczyły, lecz poczułem, że to najodpowiedniejszy moment na wyjaśnienia.
Gdy opowiadałem jej wszystkie zdarzenia, jakie miały miejsce na moim treningu, jak z Jiraiyą odwiedziliśmy jego przyjaciela i że była tam dziewczyna równie piękna jak Sakura, to dostrzegłem lekką zazdrość w oczach różowo-włosej i wielkie zaciekawienie moją historią.
Lecz gdy przeszedłem z opowieścią do wydarzeń z przed 6 tygodni, mina jej odrazy zrzedła. Każde kolejne słowa, jakie wypowiedziałem, sprawiało, że Sakura poczęła mi się dokładniej przyglądać i wsłuchiwać, jednocześnie lekko odchylając się ode mnie do tyłu.
- Czy coś się stało..? – po chwili spytałem i spuściłem wzrok, czerwony wzrok.
- N-nie, tylko opowiadasz mi bardzo niesłychaną rzecz... powoli zaczynam rozumieć twoje dziwne zachowanie – gdy to powiedziała, wyczułem w powietrzu nutkę zazdrości.
- Nie rozumiem..? – ponownie się na nią spojrzałem.
- Powiedz coś więcej.. o tej całej Rukii..? – jej słowa całkowicie mnie zaskoczyły i sam, również zrozumiałem, czemu o nią pyta.
* * *
Tym czasem... do szpitala w wiosce Ukrytego Liścia, wpadła jak oszalała, Tsunade-sama i bez zbędnych pytań, szybko udała sie do pokoju, w którym odpoczywa już Kiba Inuzuka.
- Gdzie on jest..?! – krzyknęła.
Wszystkie osoby siedzące przy łóżku bruneta, poderwały się na równe nogi i spojrzały na zmęczoną Hokage.
- Ale kto..? – zaraz otrzymała, raczej pytanie niż odpowiedź.
- No Kiba Inuzuka... ponoć jest śmiertelnie ranny i potrzebuje natychmiastowej mojej pomocy – kobieta z grubsza wyjaśniła swoje zachowanie, lecz rozejrzawszy się po pomieszczeniu, zaraz dostrzegła śpiącego bruneta i już się uspokoiła.
„No.. widzę, że moja podopieczna spisała się na medal... i zrobiła to doskonale, nie czekając na mnie, podjęła odpowiednie środki i uratowała życie temu biedakowi…” – Hokage zaraz podeszła do szpitalnego łóżka.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I co powiecie... jestem ciekaw, która część tej notki, najbardziej się wam spodobała... tak więc zachęcam do pisania komci i do wyrażania swoich uczuć, jakie macie po przeczytaniu jej... ^_^ ^_^ ^_^ - Pozdrawiam Was gorąco :D:D