Czytając wasze komentarze,
widziałem że komuś tam brakowało dialogów… cóż, w tym poście już jest aż nadto,
ale znów musiałem zmienić tytuł notki i rozgrywająca się fabuła, tylko wciąż
się wydłuża ^^, co dodatkowo oddala nas od przeczytania o rychłym powrocie
Naruto i Sakury do domu. – Pozdrawiam i zapraszam na 130 odcinek.
<<< Odcinek ukazał się 26 czerwca 2009
roku >>>
Nie odrywając wzroku od
zarumienionej… nie, to mało powiedziane. Ona jest czerwona jak nie wiem co!
Czyżby mój wzrok tak na nią działał? A może to, że jest w samej bieliźnie? Być
może, ale nie dziwie się Hinacie, też byłbym taki czerwony na jej miejscu.
Zastanawiając się jeszcze przez chwilę nad dogodnym rozwiązaniem problemu ubrania
się białookiej, momentalnie zaświtał mi w głowie kapitalny pomysł.
Uśmiechnąwszy się szeroko pod maską, zaraz pokiwałem głową z aprobatą.
- O c-co cho-chodzi?
Usłyszałem jękliwy szept
kruczowłosej.
- Już mam rozwiązanie.
Odparłem dumny z siebie i czym
prędzej wyprostowałem się. Zostawiwszy ubranie dziewczyny przy niej, po chwili
odwróciłem się do niej plecami i odszukałem wzrokiem. Zauważywszy go w grupce
innych jouninów, zaraz tam się skierowałem. Przedzierając się, wymijając i
omijając liczne grupki shinobi gorliwie dyskutujących na temat Hokage stojącej
na wzniesieniu i tego co tu się w koło nas wszystkich dzieje, zaraz dostrzegłem
Sakurę siedzącą i rozmawiającą z uśmiechniętą Tenten. Nad dziewczynami dumnie
jak paw, z wypięta piersią stoi Neji i… Konohamaru!!??? Zamknąwszy na chwilę
oczy, gdy ponownie je otworzyłem, momentalnie zrozumiałem że mi się
przywidziało. Hyuuga po prostu rozmawia z jakimś chłopakiem w nieco wyblakłej,
zielonej kamizelce, zapewne również chunin, na pierwszy rzut oka bardzo
podobnym do wnuczka Sandaime. Zresztą, jeśli dobrze pamiętam, ten dzieciak…
Konohamaru to jeszcze genin i Tsunade-sama chyba nie byłaby tak lekkomyślna
zabierając go ze sobą. Po za tym, samo jej pojawienie się tu z taką obstawą,
już nakłania człowieka do rozmyślania nad pytaniem – dlaczego? Nie znając teraz
na nie odpowiedzi, ponownie zawiesiłem wzrok na zielonookiej. Zatrzymawszy się
na chwilę, by na nikogo nie wpaść, zaraz przyjrzałem się roześmianej twarzy
Sakury. Kunoichi nie uwydatniając żadnych głębszych uczuć i rozterek na
zewnątrz… przyjrzawszy się jej oczom, momentalnie zrozumiałem że ona jednak
czymś się martwi. Patrząc tak jeszcze dosłownie przez chwilę, gdy Haruno
niespodziewanie spojrzała w moim kierunku, momentalnie odwróciłem głowę. Czując
na sobie jej wzrok, w pierwszych chwili go zignorowałem i ruszyłem dalej przed
siebie. Lecz gdy to uczucie nie przestało mnie opuszczać, ponownie się
zatrzymałem i ukradkowo rzuciłem spojrzenie różowowłosej. Dziewczyna świdrując
moją osobę zamyślonym wyrazem oczu, gdy w pełni na nią spojrzałem, ta jeszcze
chwilę wytrzymała, po czym spuściła wzrok na ziemie.
„Co
ja do cholery robię!? Dlaczego nie podejdę do niej i nie spytam wprost, co się
stało!??” – Zamyśliłem się. – „To zauroczenie sobą nawzajem chyba powoli
zaczyna przemijać… Nie! Nie mogę pozwolić, by przeminęło na zawsze! Muszę coś z
tym zrobić!!” – Krzyknąłem w myślach.
Skierowawszy się z powrotem w stronę
Hatake, po chwili tam dotarłem i zaraz zagadnąłem do stojącego obok Yamato.
- Yamato-sempai, czy mógłbym prosić
cię o przysługę?
- Słucham?
- Może powiem wprost. – Mężczyzna
rzucił mi zaciekawione spojrzenie. – Czy mógłbyś podejść do panny Hinaty i
wykorzystać swoje zdolności, by zapewnić jej osłonę przed ewentualnym, czyimś
wścibskim okiem?
Momentalnie dostrzegłem
zdziwienie w oczach jounina, lecz po chwili zobaczyłem szeroki uśmiech na jego
ustach i kiwanie głową z aprobatą.
- Myślę, że to nie będzie nic
trudnego.
- Dziękuję.
* * *
- Kitsune-san, właściwie to co
się stało Hinacie Hyuuga??
Gdy Yamato się oddalił, nagle
odezwał się szaro włosy. Westchnąłem głębiej kilkakrotnie. Opowiedziawszy im,
co takiego zobaczyłem w tym domu i w jakim stanie znalazłem białooką, gdy
skończyłem momentalnie zapadła grobowa cisza. Widząc obrzydzenie rysujące się
na twarzach moich rozmówców, po chwili rozgorzała między nami zacięta dyskusja.
- Kto mógł dokonać… coś takiego!?
Spytała Kurenai, a jej czerwone
oczy zabłysły zdziwieniem, jak i chyba lekkim przerażeniem. Zastanowiwszy się
chwilę nad tym pytaniem, nie spuszczając wzroku z kobiety, zaraz za mnie…
- Kurenai, ten kto zrobił coś
takiego, albo był świrem niewyżyty emocjonalnie i w oto sposób musiał ulżyć
sobie w cierpieniu, albo… według mnie, zrobił to bo chciał nam coś
zakomunikować. – …prawdopodobnej odpowiedzi udzielił Asuma.
- Ale co??
- Tego nie wiem. Może
dokładniejsze zbadanie tego ciała, coś by nam powiedziało więcej. – Sarutobi
pociągnął mocniej tlącego się papierosa, po czym powoli wypuścił z ust
toksyczny dym.
- Chwila moment! Skoro
zmasakrowanie ciała bogu ducha winnego człowieka miało być formą przesłania nam
wiadomości… to czemu nie poprzestano na tym jednym mieszkańcu?? Czemu tak
tragiczna śmierć musiał spotkać wszystkich?? – Spytała Iruka Umino, a jego
słowa wyraźnie wszystkich poruszyły i zmusiły do głębokiego zastanowienia się
nad tym problemem. Jego obecność szczerze mnie zaskoczyła, gdyż jeśli dobrze
pamiętam, rzadko kiedy Hokage wysyłała go na jakieś misje, nie mówiąc już o
zabieraniu go ze sobą.
- Ja chyba wiem. – Odezwałem się
po chwili milczenia, a zebrani błyskawicznie puścili mi pytające spojrzenia. –
Ten… napastnik, po zabiciu jednej osoby mógł poczuć pewnego rodzaju niedosyt,
wiec postanowił zabić kogoś jeszcze. Ale z każdą ofiarą swych mrocznych
fantazji, zaczął popadać w coraz większą chęć mordowania niewinnych i tak, aż
posłał na tamten świat wszystkich, którzy mu się napatoczyli. W tym przypadku,
całe to miasto.
Ta dedukcja wyraźnie wszystkich zaskoczyła,
nie ukrywam, mnie również. Nie wiem skąd ja to wytłumaczenie wziąłem.
- Ale przecież mówiłeś, że
napastników było piętnastu?! – Szarowłosego chyba najbardziej zdziwiły moje
słowa, gdyż jako pierwszy się odezwał. – Nawet z nimi walczyłeś i masz przy
sobie, coś, co potwierdza twoje wcześniejsze słowa. Więc skąd teraz takie coś!??
- Kakashi-sempai, popatrz na te
zniszczenia!! Czy myślisz, że kilkunastu zwyczajnych shinobi dałoby radę
doszczętnie zrównać z ziemią całe pięciotysięczne miasto i to w przeciągu dwóch
dni!?? Przecież to nierealne!!
- Ale wykonalne. – Odparł Sarutobi.
- Pod warunkiem, że dysponowali
odpowiednią ilością chakry i technik ninjutsu. – Dodała Yuuchi.
- Nie twierdzę, że to
niewykonalne, ale myślę że za tym wszystkim kryje się jedna osoba!! W dodatku
jinchuuriki!!
Postawiwszy wszystko na jedną
kartę, postanowiłem do dyskusji włączyć myśl, o jaką spytałem się niedawno
Kyuubiego.
- Jinchuuriki!!??
Spytała Kurenai, a z jej głosu
wyczytałem pokaźną nutę niedowierzania.
- Co!!? Skąd to podejrzenie!?? –
Żachnął Gai.
- Właśnie!?? Skoro tym masowym
mordercą był nosiciel bijuu, to jakie zadanie miała tamta piętnastka?? – Spytał
Hatake.
- Tego nie wiem.
- Dobra. W takim razie, skąd
wiesz że był tu jakiś jinchuuriki!!? Hę?!?
„Cholera,
ale sobie narobiłem bigosu. I co ja mam im teraz odpowiedzieć??” – Pomyślałem, jednocześnie czując na swojej osobie co raz
bardziej nasilające się, świdrujące spojrzenia.
- Wymyśl coś! Chyba, że zamierzam się im teraz ujawnić, co?! No
powiedz, co teraz zrobisz!??
„Nie,
nie zamierzam!”
- Hahahaha… widzę, że powoli ci nerwy puszczają!
„Och
zamknij się i zostaw mnie już w spokoju!”
Zerwawszy połączenie mentalne z
demonem, który niespodziewanie się do mnie odezwał niepytany, gdy tylko
wszystko ucichło… momentalnie poczułem nieopisana frustrację. Lecz nie chcą
teraz wzbudzać niczyich podejrzeń, co do mojego prawdziwe jestestwa, zaraz się
otrząsnąłem i rozejrzałem po twarzach jouninów.
- Ponieważ ciała zamordowanych
ludzi o tym najlepiej świadczą.
Nagle za plecami szarowłosego,
niespodziewanie pojawiła się Tsunade-sama. Na moje szczęście, z opresji
wyratowała mnie nasza przywódczyni, która niepostrzeżenie do nas podeszła.
Gdyby nie ona, cholera wie jakby ta dyskusja się skończyła. Hokage wyjaśniwszy
nam, że wszystko już wie o rozgrywającej się sytuacji, zaraz poprosiła mnie
abym pokazał jej znalezione opaski. Gdy podałem jej zawiniątko, ta po chwili
rozwinęła je i momentalnie zrobiła kwaśną minę.
- A wiec Shizune miała rację. To nie Suna, lecz Iwa za wszystkim stoi!
Kobieta zacisnąwszy opaski w
dłoni, jedną nawet zdołała zmiażdżyć, co wszystkich raczej nie specjalnie
zadziwiło, a tylko dodatkowo utwierdziło w przekonaniu, że jej siła wciąż jest
duża i obliczalna. Co więcej, patrząc na wyraz twarzy Godaime, można by
pomyśleć, że ona już bardziej wściekła to nie może być, choć wcale tego po
sobie nie pokazuje.
* * *
Tym czasem, na pograniczu lasu,
nie opodal jednej z bram zaatakowanego miasta pod jednym z drzew pojawił się
dziesięcioosobowy oddział shinobi piasku z blondwłosą siostrą Kazekage na
czele. Dziewczyna widząc pozabijane ciała walające się pod wejściem, naraz
poczęła zastanawiać się co zrobić dalej. Po chwili namysłu, odwróciła się do
swoich towarzyszy.
- Thoki, mam dla ciebie zadanie.
- Słucham?
- Kiedy my będziemy tu odpoczywać,
ty w tym czasie wejdziesz tam i zrobisz krótkie rozeznanie. Jak skończysz, masz
tu natychmiast wrócić i zdać mi raport. Wszystko jasne??
- Hai Temari!
Odkrzyknął mężczyzna, po czym
zrzucił z barków plecak, złożył dłonie w jakiś znak i zaraz zniknął w podmuchu
silniejszego wiatru. Gdy wiatr po chwili ucichł, dziewczyna momentalnie
podeszła do drzewa przy którym wszyscy się zatrzymali i bez chwili namysłu,
zaraz na nie wskoczyła.
- Zaczekajcie tu na mnie!
Krzyknęła z pierwszej gałęzi, po
czym zaczęła wskakiwać na kolejne i kolejne, aż doszła do czubka. Skierowawszy
wzrok w stronę miast, po chwili przyglądania się… kunoichi dostrzegłem w
centrum dość pokaźne skupisko ludzi. Wytężywszy wzrok, w oka mgnieniu
rozpoznała stroje shinobi Ukrytej Wioski Liścia. Zmartwiwszy się, że właśnie
posłała jednego ze swoich najlepszych zwiadowców na śmierć, zaraz odgoniła od
siebie te czarne myśli.
Tym czasem, Thoki pojawiwszy się
w wnętrzu jednego ze zburzonych domów, od razu natknął się na posiekane zwłoki
jakiegoś mężczyzny, leżące w kałuży krwi na środku pomieszczenia.
Przestraszywszy się tego widoku, mężczyzna błyskawicznie wyszedł na zewnątrz i
w tym momencie dostrzegł dwóch chuninów liścia maszerujących w jego kierunku.
Wróciwszy szybko do budynku, zaraz przylgnął plecami do ściany i wyciągnąwszy
kunai, począł czekać, aż tamci przejdą dalej. Słysząc nasilający się oddźwięk
rozmowy chuninów, Thoki momentalnie poczuł jak zaczyna się strasznie pocić.
„Tylko
spokojnie. Oni cię nie widzieli. Tylko bez nerwów.” – Czarnooki shinobi piasku zaczął w myślach się uspokajać, by
tylko nie zrobić jakiegoś głupstwa. By nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi.
Gdy odgłos rozmowy i kroków w końcu zamilkł, mężczyzna szybko wyszedł na
zewnątrz i czym prędzej skierował się w stronę centralnego punktu miasta. Po
paru minutach, gdy dotarł w pobliże pierwszej, większej grupki mężczyzn i
kobiet w zielonych kamizelkach, zaraz schował się w ruinach najbliższego
domostwa.
„Czas
się zakamuflować.” – Pomyślał, po czym złożył
przed sobą dłonie. – „Henge no Jutsu!”
– Krzyknął w myślach formułkę bardzo podstawowego jutsu i po chwili w chmurze
białego dymy, zmienił się w jednego z widzianych wcześniej shinobi liścia.
Wychodząc w tej postaci z budynku, Thoki skierował się w stronę stojących
chuninów i zaraz został zauważony przez jedną z kunoichi.
- Eiji-kun! Co powiesz o tej
misji?
- Yyy… a co mam mówić? Misja jak
każda inna.
Mężczyzna odparł smętnie, po czym
szybko oddalił się od zdziwionej dziewczyny.
„Dobra.
Udało się. Teraz czas na podsłuchanie rozmowy kilku jouninów.” – Pomyślał i z rękoma włożonym w kieszenie spodni, przedarł
się przez kilka innych grupek ludzi. Jeszcze kilkakrotnie go zatrzymywano i
pytano o różne mniej ważne lub bezużyteczne, dla niego, informacje. Thoki
zmusiwszy się do wymyślania jak najbardziej racjonalnych i wiarygodnych
odpowiedzi, gdy w końcu dotarł gdzie chciał, nagle poczuł… że długo tu nie
wytrzyma.
-
Aka Kitsune, skoro sprawy z naszym wrogiem tak wyglądają, to mam dla ciebie
misję.
-
Hai Hokage-sama!
- Twoim zadaniem, będzie udanie się do
Suna-Gakure i …
Shinobi piasku, pod przebraniem,
okrążywszy rozmawiających, gdy usłyszał nazwę swojej rodzinnej wioski,
momentalnie poczuł na czole zimny pot. W momencie gdy kobieta z ponętnym
biustem miała już wypowiedzieć cel misji, on nagle został złapany za ramię i
odwrócony.
- Co to znaczy… misja jak każda
inna!??
To była dziewczyna, z która
mężczyzna rozmawiał przed kilkoma minutami. Patrząc jej prosto w oczy i ją
szczerze przeklinając za przerwanie mu w podsłuchiwaniu, zaraz podszedłem do
niej bliżej i nachylił się jej do ucha.
- To znaczy, że nieciekawa. – Szepnął, po czym zaraz dodał. – A teraz spadaj laluniu! – I ją od siebie
odepchnął, by po chwili na powrót spojrzeć ku blondynie i mężczyźnie w masce
ANBU w kształcie lisa. Słysząc za plecami szloch i szybko oddalające się kroki,
Thoki nieznacznie uśmiechnął się z poniżenia obcej mu dziewczyny. Widząc, jak
kobieta nazwana Hokage kończy mówić, a mężczyzna po chwili jej salutuje i znika
w kłębach białego dymu, Thoki nie usłyszawszy już nic więcej na temat swojej
wioski, zaraz się odwraca i szybko oddala, by wkrótce potem powrócić do swojego
naturalnego wyglądu, a chwile potem opuszcza zburzone miasto Fujioka.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Przyznam się, że cały
powyższy odcinek został grubo już uproszczony w dokładności opisywanych
sytuacji. W ten sposób nieco przyspieszam rozgrywającą się akcję.