wtorek, 23 stycznia 2018

130. Zadziwiająca dedukcja

Czytając wasze komentarze, widziałem że komuś tam brakowało dialogów… cóż, w tym poście już jest aż nadto, ale znów musiałem zmienić tytuł notki i rozgrywająca się fabuła, tylko wciąż się wydłuża ^^, co dodatkowo oddala nas od przeczytania o rychłym powrocie Naruto i Sakury do domu. – Pozdrawiam i zapraszam na 130 odcinek.



<<< Odcinek ukazał się 26 czerwca 2009 roku >>>



Nie odrywając wzroku od zarumienionej… nie, to mało powiedziane. Ona jest czerwona jak nie wiem co! Czyżby mój wzrok tak na nią działał? A może to, że jest w samej bieliźnie? Być może, ale nie dziwie się Hinacie, też byłbym taki czerwony na jej miejscu. Zastanawiając się jeszcze przez chwilę nad dogodnym rozwiązaniem problemu ubrania się białookiej, momentalnie zaświtał mi w głowie kapitalny pomysł. Uśmiechnąwszy się szeroko pod maską, zaraz pokiwałem głową z aprobatą.
- O c-co cho-chodzi?
Usłyszałem jękliwy szept kruczowłosej.
- Już mam rozwiązanie.
Odparłem dumny z siebie i czym prędzej wyprostowałem się. Zostawiwszy ubranie dziewczyny przy niej, po chwili odwróciłem się do niej plecami i odszukałem wzrokiem. Zauważywszy go w grupce innych jouninów, zaraz tam się skierowałem. Przedzierając się, wymijając i omijając liczne grupki shinobi gorliwie dyskutujących na temat Hokage stojącej na wzniesieniu i tego co tu się w koło nas wszystkich dzieje, zaraz dostrzegłem Sakurę siedzącą i rozmawiającą z uśmiechniętą Tenten. Nad dziewczynami dumnie jak paw, z wypięta piersią stoi Neji i… Konohamaru!!??? Zamknąwszy na chwilę oczy, gdy ponownie je otworzyłem, momentalnie zrozumiałem że mi się przywidziało. Hyuuga po prostu rozmawia z jakimś chłopakiem w nieco wyblakłej, zielonej kamizelce, zapewne również chunin, na pierwszy rzut oka bardzo podobnym do wnuczka Sandaime. Zresztą, jeśli dobrze pamiętam, ten dzieciak… Konohamaru to jeszcze genin i Tsunade-sama chyba nie byłaby tak lekkomyślna zabierając go ze sobą. Po za tym, samo jej pojawienie się tu z taką obstawą, już nakłania człowieka do rozmyślania nad pytaniem – dlaczego? Nie znając teraz na nie odpowiedzi, ponownie zawiesiłem wzrok na zielonookiej. Zatrzymawszy się na chwilę, by na nikogo nie wpaść, zaraz przyjrzałem się roześmianej twarzy Sakury. Kunoichi nie uwydatniając żadnych głębszych uczuć i rozterek na zewnątrz… przyjrzawszy się jej oczom, momentalnie zrozumiałem że ona jednak czymś się martwi. Patrząc tak jeszcze dosłownie przez chwilę, gdy Haruno niespodziewanie spojrzała w moim kierunku, momentalnie odwróciłem głowę. Czując na sobie jej wzrok, w pierwszych chwili go zignorowałem i ruszyłem dalej przed siebie. Lecz gdy to uczucie nie przestało mnie opuszczać, ponownie się zatrzymałem i ukradkowo rzuciłem spojrzenie różowowłosej. Dziewczyna świdrując moją osobę zamyślonym wyrazem oczu, gdy w pełni na nią spojrzałem, ta jeszcze chwilę wytrzymała, po czym spuściła wzrok na ziemie.
„Co ja do cholery robię!? Dlaczego nie podejdę do niej i nie spytam wprost, co się stało!??” – Zamyśliłem się. – „To zauroczenie sobą nawzajem chyba powoli zaczyna przemijać… Nie! Nie mogę pozwolić, by przeminęło na zawsze! Muszę coś z tym zrobić!!” – Krzyknąłem w myślach.
Skierowawszy się z powrotem w stronę Hatake, po chwili tam dotarłem i zaraz zagadnąłem do stojącego obok Yamato.
- Yamato-sempai, czy mógłbym prosić cię o przysługę?
- Słucham?
- Może powiem wprost. – Mężczyzna rzucił mi zaciekawione spojrzenie. – Czy mógłbyś podejść do panny Hinaty i wykorzystać swoje zdolności, by zapewnić jej osłonę przed ewentualnym, czyimś wścibskim okiem?
Momentalnie dostrzegłem zdziwienie w oczach jounina, lecz po chwili zobaczyłem szeroki uśmiech na jego ustach i kiwanie głową z aprobatą.
- Myślę, że to nie będzie nic trudnego.
- Dziękuję.
* * *
- Kitsune-san, właściwie to co się stało Hinacie Hyuuga??
Gdy Yamato się oddalił, nagle odezwał się szaro włosy. Westchnąłem głębiej kilkakrotnie. Opowiedziawszy im, co takiego zobaczyłem w tym domu i w jakim stanie znalazłem białooką, gdy skończyłem momentalnie zapadła grobowa cisza. Widząc obrzydzenie rysujące się na twarzach moich rozmówców, po chwili rozgorzała między nami zacięta dyskusja.
- Kto mógł dokonać… coś takiego!?
Spytała Kurenai, a jej czerwone oczy zabłysły zdziwieniem, jak i chyba lekkim przerażeniem. Zastanowiwszy się chwilę nad tym pytaniem, nie spuszczając wzroku z kobiety, zaraz za mnie…
- Kurenai, ten kto zrobił coś takiego, albo był świrem niewyżyty emocjonalnie i w oto sposób musiał ulżyć sobie w cierpieniu, albo… według mnie, zrobił to bo chciał nam coś zakomunikować. – …prawdopodobnej odpowiedzi udzielił Asuma.
- Ale co??
- Tego nie wiem. Może dokładniejsze zbadanie tego ciała, coś by nam powiedziało więcej. – Sarutobi pociągnął mocniej tlącego się papierosa, po czym powoli wypuścił z ust toksyczny dym.
- Chwila moment! Skoro zmasakrowanie ciała bogu ducha winnego człowieka miało być formą przesłania nam wiadomości… to czemu nie poprzestano na tym jednym mieszkańcu?? Czemu tak tragiczna śmierć musiał spotkać wszystkich?? – Spytała Iruka Umino, a jego słowa wyraźnie wszystkich poruszyły i zmusiły do głębokiego zastanowienia się nad tym problemem. Jego obecność szczerze mnie zaskoczyła, gdyż jeśli dobrze pamiętam, rzadko kiedy Hokage wysyłała go na jakieś misje, nie mówiąc już o zabieraniu go ze sobą.
- Ja chyba wiem. – Odezwałem się po chwili milczenia, a zebrani błyskawicznie puścili mi pytające spojrzenia. – Ten… napastnik, po zabiciu jednej osoby mógł poczuć pewnego rodzaju niedosyt, wiec postanowił zabić kogoś jeszcze. Ale z każdą ofiarą swych mrocznych fantazji, zaczął popadać w coraz większą chęć mordowania niewinnych i tak, aż posłał na tamten świat wszystkich, którzy mu się napatoczyli. W tym przypadku, całe to miasto.
Ta dedukcja wyraźnie wszystkich zaskoczyła, nie ukrywam, mnie również. Nie wiem skąd ja to wytłumaczenie wziąłem.
- Ale przecież mówiłeś, że napastników było piętnastu?! – Szarowłosego chyba najbardziej zdziwiły moje słowa, gdyż jako pierwszy się odezwał. – Nawet z nimi walczyłeś i masz przy sobie, coś, co potwierdza twoje wcześniejsze słowa. Więc skąd teraz takie coś!??
- Kakashi-sempai, popatrz na te zniszczenia!! Czy myślisz, że kilkunastu zwyczajnych shinobi dałoby radę doszczętnie zrównać z ziemią całe pięciotysięczne miasto i to w przeciągu dwóch dni!?? Przecież to nierealne!!
- Ale wykonalne. – Odparł Sarutobi.
- Pod warunkiem, że dysponowali odpowiednią ilością chakry i technik ninjutsu. – Dodała Yuuchi.
- Nie twierdzę, że to niewykonalne, ale myślę że za tym wszystkim kryje się jedna osoba!! W dodatku jinchuuriki!!
Postawiwszy wszystko na jedną kartę, postanowiłem do dyskusji włączyć myśl, o jaką spytałem się niedawno Kyuubiego.
- Jinchuuriki!!??
Spytała Kurenai, a z jej głosu wyczytałem pokaźną nutę niedowierzania.
- Co!!? Skąd to podejrzenie!?? – Żachnął Gai.
- Właśnie!?? Skoro tym masowym mordercą był nosiciel bijuu, to jakie zadanie miała tamta piętnastka?? – Spytał Hatake.
- Tego nie wiem.
- Dobra. W takim razie, skąd wiesz że był tu jakiś jinchuuriki!!? Hę?!?
„Cholera, ale sobie narobiłem bigosu. I co ja mam im teraz odpowiedzieć??” – Pomyślałem, jednocześnie czując na swojej osobie co raz bardziej nasilające się, świdrujące spojrzenia.
- Wymyśl coś! Chyba, że zamierzam się im teraz ujawnić, co?! No powiedz, co teraz zrobisz!??
„Nie, nie zamierzam!”
- Hahahaha… widzę, że powoli ci nerwy puszczają!
„Och zamknij się i zostaw mnie już w spokoju!”
Zerwawszy połączenie mentalne z demonem, który niespodziewanie się do mnie odezwał niepytany, gdy tylko wszystko ucichło… momentalnie poczułem nieopisana frustrację. Lecz nie chcą teraz wzbudzać niczyich podejrzeń, co do mojego prawdziwe jestestwa, zaraz się otrząsnąłem i rozejrzałem po twarzach jouninów.
- Ponieważ ciała zamordowanych ludzi o tym najlepiej świadczą.
Nagle za plecami szarowłosego, niespodziewanie pojawiła się Tsunade-sama. Na moje szczęście, z opresji wyratowała mnie nasza przywódczyni, która niepostrzeżenie do nas podeszła. Gdyby nie ona, cholera wie jakby ta dyskusja się skończyła. Hokage wyjaśniwszy nam, że wszystko już wie o rozgrywającej się sytuacji, zaraz poprosiła mnie abym pokazał jej znalezione opaski. Gdy podałem jej zawiniątko, ta po chwili rozwinęła je i momentalnie zrobiła kwaśną minę.
- A wiec Shizune miała rację. To nie Suna, lecz Iwa za wszystkim stoi!
Kobieta zacisnąwszy opaski w dłoni, jedną nawet zdołała zmiażdżyć, co wszystkich raczej nie specjalnie zadziwiło, a tylko dodatkowo utwierdziło w przekonaniu, że jej siła wciąż jest duża i obliczalna. Co więcej, patrząc na wyraz twarzy Godaime, można by pomyśleć, że ona już bardziej wściekła to nie może być, choć wcale tego po sobie nie pokazuje.
* * *
Tym czasem, na pograniczu lasu, nie opodal jednej z bram zaatakowanego miasta pod jednym z drzew pojawił się dziesięcioosobowy oddział shinobi piasku z blondwłosą siostrą Kazekage na czele. Dziewczyna widząc pozabijane ciała walające się pod wejściem, naraz poczęła zastanawiać się co zrobić dalej. Po chwili namysłu, odwróciła się do swoich towarzyszy.
- Thoki, mam dla ciebie zadanie.
- Słucham?
- Kiedy my będziemy tu odpoczywać, ty w tym czasie wejdziesz tam i zrobisz krótkie rozeznanie. Jak skończysz, masz tu natychmiast wrócić i zdać mi raport. Wszystko jasne??
- Hai Temari!
Odkrzyknął mężczyzna, po czym zrzucił z barków plecak, złożył dłonie w jakiś znak i zaraz zniknął w podmuchu silniejszego wiatru. Gdy wiatr po chwili ucichł, dziewczyna momentalnie podeszła do drzewa przy którym wszyscy się zatrzymali i bez chwili namysłu, zaraz na nie wskoczyła.
- Zaczekajcie tu na mnie!
Krzyknęła z pierwszej gałęzi, po czym zaczęła wskakiwać na kolejne i kolejne, aż doszła do czubka. Skierowawszy wzrok w stronę miast, po chwili przyglądania się… kunoichi dostrzegłem w centrum dość pokaźne skupisko ludzi. Wytężywszy wzrok, w oka mgnieniu rozpoznała stroje shinobi Ukrytej Wioski Liścia. Zmartwiwszy się, że właśnie posłała jednego ze swoich najlepszych zwiadowców na śmierć, zaraz odgoniła od siebie te czarne myśli.
Tym czasem, Thoki pojawiwszy się w wnętrzu jednego ze zburzonych domów, od razu natknął się na posiekane zwłoki jakiegoś mężczyzny, leżące w kałuży krwi na środku pomieszczenia. Przestraszywszy się tego widoku, mężczyzna błyskawicznie wyszedł na zewnątrz i w tym momencie dostrzegł dwóch chuninów liścia maszerujących w jego kierunku. Wróciwszy szybko do budynku, zaraz przylgnął plecami do ściany i wyciągnąwszy kunai, począł czekać, aż tamci przejdą dalej. Słysząc nasilający się oddźwięk rozmowy chuninów, Thoki momentalnie poczuł jak zaczyna się strasznie pocić.
„Tylko spokojnie. Oni cię nie widzieli. Tylko bez nerwów.” – Czarnooki shinobi piasku zaczął w myślach się uspokajać, by tylko nie zrobić jakiegoś głupstwa. By nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi. Gdy odgłos rozmowy i kroków w końcu zamilkł, mężczyzna szybko wyszedł na zewnątrz i czym prędzej skierował się w stronę centralnego punktu miasta. Po paru minutach, gdy dotarł w pobliże pierwszej, większej grupki mężczyzn i kobiet w zielonych kamizelkach, zaraz schował się w ruinach najbliższego domostwa.
„Czas się zakamuflować.” – Pomyślał, po czym złożył przed sobą dłonie. – „Henge no Jutsu!” – Krzyknął w myślach formułkę bardzo podstawowego jutsu i po chwili w chmurze białego dymy, zmienił się w jednego z widzianych wcześniej shinobi liścia. Wychodząc w tej postaci z budynku, Thoki skierował się w stronę stojących chuninów i zaraz został zauważony przez jedną z kunoichi.
- Eiji-kun! Co powiesz o tej misji?
- Yyy… a co mam mówić? Misja jak każda inna.
Mężczyzna odparł smętnie, po czym szybko oddalił się od zdziwionej dziewczyny.
„Dobra. Udało się. Teraz czas na podsłuchanie rozmowy kilku jouninów.” – Pomyślał i z rękoma włożonym w kieszenie spodni, przedarł się przez kilka innych grupek ludzi. Jeszcze kilkakrotnie go zatrzymywano i pytano o różne mniej ważne lub bezużyteczne, dla niego, informacje. Thoki zmusiwszy się do wymyślania jak najbardziej racjonalnych i wiarygodnych odpowiedzi, gdy w końcu dotarł gdzie chciał, nagle poczuł… że długo tu nie wytrzyma.
- Aka Kitsune, skoro sprawy z naszym wrogiem tak wyglądają, to mam dla ciebie misję.
- Hai Hokage-sama!
- Twoim zadaniem, będzie udanie się do Suna-Gakure i …
Shinobi piasku, pod przebraniem, okrążywszy rozmawiających, gdy usłyszał nazwę swojej rodzinnej wioski, momentalnie poczuł na czole zimny pot. W momencie gdy kobieta z ponętnym biustem miała już wypowiedzieć cel misji, on nagle został złapany za ramię i odwrócony.
- Co to znaczy… misja jak każda inna!??
To była dziewczyna, z która mężczyzna rozmawiał przed kilkoma minutami. Patrząc jej prosto w oczy i ją szczerze przeklinając za przerwanie mu w podsłuchiwaniu, zaraz podszedłem do niej bliżej i nachylił się jej do ucha.
- To znaczy, że nieciekawa. – Szepnął, po czym zaraz dodał. – A teraz spadaj laluniu! – I ją od siebie odepchnął, by po chwili na powrót spojrzeć ku blondynie i mężczyźnie w masce ANBU w kształcie lisa. Słysząc za plecami szloch i szybko oddalające się kroki, Thoki nieznacznie uśmiechnął się z poniżenia obcej mu dziewczyny. Widząc, jak kobieta nazwana Hokage kończy mówić, a mężczyzna po chwili jej salutuje i znika w kłębach białego dymu, Thoki nie usłyszawszy już nic więcej na temat swojej wioski, zaraz się odwraca i szybko oddala, by wkrótce potem powrócić do swojego naturalnego wyglądu, a chwile potem opuszcza zburzone miasto Fujioka.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Przyznam się, że cały powyższy odcinek został grubo już uproszczony w dokładności opisywanych sytuacji. W ten sposób nieco przyspieszam rozgrywającą się akcję.

129. Sakura jest zazdrosna?? Niee…

NO TO CZAS NA 129 ODCINEK MOJEJ SKROMNEJ OPOWIEŚCI O ŻYCIU NARUTO UZUMAKIEGO ^^. Dziś będzie nieco więcej „lania wody” niż zwykle, a to dlatego że chciałem opisać kilka ważnych faktów, które zostały wcześniej pominięte.
PS. – Poniższy post ponownie dedykuję czytelniczce NATACHI i CASS.



<<< Odcinek ukazał się 24 czerwca 2009 roku >>>



Gdy po chwili nic się nie stało i kunoichi na powrót schowała niepotrzebnie wyciągniętą broń, zaraz tuż przed nią pojawiło się czterech shinobi w ceramicznych maskach ANBU i czarnych płaszczach. Wystraszona dziewczyna, aż upadła na ziemię z wrażenia. Patrząc kompletnie zdębiałym wzrokiem na mężczyzn, zaraz spojrzała w kierunku Hatake, który jedynie wzruszył ramionami i również poważnie zdziwiony, zaczął drapać się po głowie.
Koło czerwonej ze złości blondynki i poważnie krwawiącego Kiby, zaraz pojawiła się kolejna czwórka identycznych shinobi, a ich maski przedstawiają… każda inne zwierzę. Równie poważnie wystraszona Yamanaka, jedynie krzyknęła piskliwie i uciekła w pobliże Nary, który z kolei z miną godną pożałowania od razu począł ją od siebie odganiać.
Za plecami Yamato i Hatake oraz w koło pozostałych pojawiła się jeszcze setka innych wojowników w zielonych kamizelkach i maskach ANBU, Ukrytej Wioski Liścia. Momentalnie zapanowała całkowita konsternacja i brak zrozumienia w sytuacji. Shizune rozglądając się gorączkowo do koła, po chwili…
- C-co się dzieje??!
…spytała kompletnie zdezorientowana.
- GODAIME HOKAGE KONOHA-GAKURE NO SATO, TSUNADE-SAMA… PRZYBYWA NA OSOBISTY REKONESANS W SYTUACJI!!!!
Niespodziewanie odpowiedział jeden z ANBU, krzycząc na całą okolicę, a w chwilę potem w środku całej zbieraniny ludzi pojawiła się postać w białym płaszczu z czerwonymi płomieniami przy dolnej krawędzi i szerokim kapeluszu na głowie, w tych samych kolorach. Co ciekawsze, jej osobista ochrona to nie kolejni członkowie elitarnych oddziałów, tylko dwaj Upiorni żołnierze Samurajowie, którzy trzymając dłonie zaciśnięte na swych powyciąganych i gotowych do walki, katanach… dokładnie lustrują najbliższe otoczenie. Brązowooka kobieta, nie zważając na zdziwione i pytające spojrzenia swoich podkomendnych, z żołnierzami nie odstępującymi jej na krok, przeszła przez okalający ją tłum shinobi i wdrapawszy się na jakąś większą górę gruzu, spojrzała na panoramę zburzonego miasta i dziesiątków setek trupów walających się na ulicach.
- Mój Boże!!
Szepnęła, a jej głos przepełniony goryczą powoli przeszył powietrze. Kobieta patrząc przez chwilę na ten porażający widok, po chwili poczuła jak uginają się pod nią kolana. Spojrzawszy jeszcze raz na rumowisko, nagle po policzku spłynęła jej gorzka łza. Zaraz kolejna i jeszcze kilka, aż w końcu jej oczy nieco zaczerwieniły się. Klęcząc przez chwilę, kobieta zaraz podniosła się z zimnego kamienia, po czym otrzepała spodnie swego luźnego ubioru. Całą tą scenę obejrzało ponad sto par oczu shinobi liścia z napięciem i mieszanymi uczuciami czekających na kolejne rozkazy swojej przywódczyni.
* * *
Tym czasem w wywarzonych drzwiach domu w którego wnętrzu przed trzema godzinami zniknął młody członek potężnego klanu Hyuuga, po chwili pojawił się… Neji, do którego jak na komendę podbiegła Tenten z licznymi łzami w oczach. Przez chwilę machając mu palcem przed nosem i coś mówiąc, zaraz rzuciła mu się na szyję. Gdy młoda para już się wyściskała i w końcu podeszli bliżej, po chwili odezwał się Yamato.
- A twoja kuzynka?
- Właśnie, co z nią??!
Obok momentalnie pojawiła się Sakura. Brunet spojrzawszy w ich kierunku, zaraz szeroko się uśmiechnął po czym zwróciwszy głowę w stronę z której przyszedł, by po kilku minutach milczenia, w końcu udzielić odpowiedzi.
- Zaraz wyjdą.
Zielonooka zdziwiwszy się na liczbę mnogą w zdaniu jakie wypowiedział jej białooki przyjaciel, gdy w końcu do niej dotarło co usłyszała…
- Jak to? – Spytała. – Nie rozumiem!
* * *
Dziewczyna na moich rękach, z którą właśnie przedzieram się przez rozwalone pomieszczenie, chyba zemdlała… ale gdy wszedłem do światła momentalnie zrozumiałem, że się pomyliłem. Hinata po prostu opatuliwszy się dokładnie moim płaszczem, jednocześnie oparła głowę o mój tors i zamknęła oczy. Mając dziwne przeczucie, że ona jednak może wiedzieć kim tak naprawdę jestem, po chwili zacząłem rozpatrywać w głowie ewentualne wyjawienie jej swojej tożsamości.
„Co jak co… ale ukrywanie się przed najbliższymi i jak na razie jedynymi, prawdziwymi przyjaciółmi, nie za bardzo mi odpowiada.” – Pomyślałem, jednocześnie przywracając fragment ze wspomnień jakie towarzyszą mi zawsze i wszędzie. – „Takie uczucie chodzi za mną od chwili wstąpienia do ANBU. Choć od tamtej pory byłem tylko na jednej… poważnej i do tego niby samobójczej misji, to gdy przed kilkoma dniami Tsunade zaproponowała mi zostanie dowódcą elitarnych oddziałów, wielce mnie tym zaskoczyła. Tłumacząc jej, że chyba jeszcze za wcześnie abym obejmował dowództwo nad jakimś oddziałem, ona zaraz wytoczyła ciężkie działo, że brakuje jej odpowiedzialnych ludzi, a mnie za takiego w tym momencie uważa…” – Nagle moje rozmyślania zakłóciło przewrócone krzesło, o które miałem pecha się potknąć. Utrzymawszy jednak równowagę, dopiero po chwili poczułem piekący ból na kości piszczelowej. Nie mogąc się w nijaki sposób schylić i rozmasować tego miejsca, dalej sunąc z nieco kwaśna miną, zaraz powróciłem do swych wspomnień. – „Choć nie zgadzam się z jej zdaniem, to co miałem robić?? Wziąłem to wyzwanie na swoje barki i od razu tego pożałowałem.” – Gdy jeszcze raz spojrzałem z pod maski na milczącą i wielce zarumienioną białooką, od razu przyszła mi do głowy inna myśl, teraz już odpowiadająca na zadanie jakie jeszcze przede mną stoi nierozwiązane. – „W sumie przydałby mi się w drużynie ktoś z jej umiejętnościami. Może sekretna technika rodu Hyuuga nie jest u Hinaty tak dobrze opanowana jak u jej kuzyna czy ojca, ale przecież nie to jest najważniejsze. Dziewczyna świetnie walczy wręcz i z posługiwaniem się bronią białą też nie ma większego problemu, choć można by ją jeszcze podszkolić. Oczywiście wszystkie braki w swoich umiejętnościach rekompensuje nienaganną urodą, co mnie dodatkowo podbudowuje.” – Na tą myśl, mimowolnie na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. – „Lecz jeśli ją wybiorę i ona by się zgodziła, to miałbym już w przyszłej drużynie dwie, naprawdę ładne dziewczyny. Czy to aby nie za wiele jak na moje nerwy? To się dopiero okaże w czasie naszej współpracy. A jak na razie, to nim Hinata usłyszy z moich ust słowa zachęty do wstąpienia w nasze szeregi, czekać będzie ją jeszcze mały sprawdzian z mojej strony.”
Tym akcentem zakończyłem rozmyślanie, gdyż minąwszy stare, drewniane schody, zaraz skręciłem w prawo, a potem jeszcze w lewo i w końcu postawiłem stopę po za progiem tego upiornego miejsca. Zaraz po tym, zapomniałem o bolącej nodze. Zobaczywszy przed domem ciało jakiejś kobiety, ku mojej uciesze… leżącej twarzą do ziemi, momentalnie powrócił mi przed oczy makabryczny widok zamordowanego, gołego mężczyzny. Zaraz przyszło mi do głowy, że podobny widok można zapewne zobaczyć w pozostałych domach. Wzdrygnąwszy się na tą myśl, błyskawicznie poczułem zimny dreszcz przeszywający moje plecy na wskroś, a potem nową falę mdłości. Nagle, znikąd koło mnie pojawił się jakiś ANBU w masce kota i mi zasalutował. Bez ostrzeżenia i zbędnych słów przekazałem mu na chwilę trzymaną dziewczynę, po czym odwróciłem się do niego tyłem i ponownie zwymiotowałem za stertę kamieni. – „Jeśli przyjdzie mi zwymiotować jeszcze trzeci raz dzisiejszego dnia, to w końcu będę taki głodny, że aż wściekły na wszystko i wszystkich!”
- Aka Kitsune!!
Nagle usłyszałem krzyk układający się w moje pseudo-imię. Otrząsnąwszy się, zaraz wytarłem wargi w jakiś materiał który akurat zalegał w mojej kieszeni, po czym zasłoniłem twarz maską lisa i odebrałem Hinate z rąk potencjalnego podwładnego. Powłóczywszy wzrokiem w stronę źródła z którego mnie zawołano, momentalnie stanąłem jak wryty, choć zaraz ruszyłem się z miejsca. Widok tylu shinobi Liścia jakoś nie specjalnie mnie zadziwił, ale gdy spojrzałem tam gdzie patrzy akurat większość z nich, tym razem ponownie stanąłem w miejscu i to już na dobre.
- Aka Kitsune!
Po chwili podbiegła do mnie Sakura.
„Jak to dobrze, że ona jeszcze nie zapomniała o danym mi słowie i nadal przy wszystkich zwracała się do mnie właśnie w ten sposób, choć z drugiej strony to imię kompletnie do mnie nie pasuje. Nawet nie wiem skąd mi ono przyszło do głowy!!” – Zakląłem w myślach i spojrzałem ku zielonookiej.
- O co chodzi?
Spytałem spokojnie, a ona spojrzała na mnie jak na kompletnego idiotę. Cóż, Sakura dawno w ten sposób na mnie nie patrzyła, nie mówiąc już o biciu mnie bez powodu. Oczywiście, różowo włosa chyba nie rzuci się na mnie z pięściami w obecności tylu innych ANBU, gdyż mogli by to źle odebrać… choć z drugiej strony widząc jej poważną minę, mógłbym przysiąc, że zaraz mi się za coś oberwie. Lecz jednak nie, dziewczyna po chwili uśmiechnęła się do mnie tajemniczo i zaraz spuściła wzrok na trzymaną przeze mnie kunoichi.
- Hinata?! Co Ci się stało??! – Krzyknęła i delikatnie odchyliła brzeg płaszcza ukrywającego twarz kruczowłosej.
„Dziwne, ale odkąd wziąłem ją na ręce, to jeszcze ani razu nie poczułem zmęczenia w mięśniach ramion. Nie uważam się za kogoś wybitnie umięśnionego i nadludzko silnego, ale to zjawisko sprowadza mnie do głębokich przemyśleń.”
 Zamyśliwszy nie chwilę, nagle ktoś mnie szturchnął w ramię. Gdy powróciłem do otaczającej mnie rzeczywistości, momentalnie moich uszu dotknął przenikliwy głos Haruno.
- …ej, słuchasz mnie?! Dlaczego Hinata jest w samej bieliźnie??!
Dziewczyna raczej szepnęła niż wypowiedziała to zdanie pełnym głosem i nawet wiem dlaczego. Samemu nie znając odpowiedzi na to pytanie, jedynie rzuciłem jej przeciągłe spojrzenie i nic nie powiedziałem. Kunoichi wytrzymawszy przez chwilę mój wzrok zaraz odwróciła swój i ponownie spojrzała na Hinatę. Białooka kompletnie nie przejmując się jej wzrokiem, jedynie jeszcze mocniej przytuliła głowę do mojej piersi. Nie wiem czemu, ale w jakiś niewyjaśniony sposób czuję, że mógłbym ją tak trzymać wieczność, ale niestety… przeliczywszy się co do swojej wytrzymałości, zaraz poczułem powoli narastające odrętwienie rąk.
- Panno Hyuugo, proszę wybaczyć, ale muszę cię gdzieś położyć, ponieważ… – Zacząłem mówić tonem, który wyraźnie zaskoczył dziewczyny i chyba obydwie poczuły, że jednak nie jestem tym za którego mnie uważają, gdyż momentalnie zostałem obdarowany zaskoczonymi spojrzeniami. – …moje ręce nie mają nieskończonej wytrzymałości.
Końcówkę zdania walnąłem prosto z mostu, o co mi chodzi. Bez ogródek, by Hinata wiedziała, że ja to nie ja. Nie wiem po co cały ten cyrk z modulowaniem głosu i swojego zachowania, ale żeby Hokage nie widziała że próbuję się wyłamać, to jestem zmuszony właśnie tak się zachowywać wobec swoich przyjaciół. Przejechawszy szybko wzrokiem po najbliższym otoczeniu, zaraz dostrzegłem dogodne miejsce do ułożenia Hinaty. Na zielonej trawce… chyba jedynym skrawku gołej ziemi, jeszcze nie zasypanym przez otaczający gruz i setki trupów. Zbliżywszy się w tamtym kierunku, zaraz delikatnie ułożyłem trzymaną dziewczynę na ziemi, bacząc by zakrywający ją płaszcz nie odsłonił ani skrawka jej pięknego ciała. Zmieniwszy postawę do przyklękniętej na jedno kolano, zaraz w zamyśleniu zacząłem przyglądać się twarzy białookiej. Hinata wyraźnie speszona moim bez ostentacyjnym gapieniem się na nią, momentalnie zrobiła się czerwona jak burak.
- I co teraz??
Pomyślałem na głos. Zielonooka stojąca dotychczas nad nami z dość, jak na nią, dziwnym wyrazem twarzy, pełnym wątpliwości i chyba lekkiej zazdrości, nagle gdzieś zniknęła. Nie wiem czemu, ale kompletnie się teraz tym nie przejmuję i wciąż przyglądając się Hinacie, zaraz poczułem delikatne szturchnięcie w ramię. Gdy się obejrzałem, momentalnie pod nos mojej maski zostało podsunięte zgubione ubranie kruczowłosej, skrzętnie złożone w kostkę.
- Kitsune-san, znalazłam to… czego moja przyjaciółka teraz TAK potrzebuje!
Powiedziała Sakura dobitnie zaznaczając słowo „tak”, po czym gdy odebrałem od niej ciuch, dziewczyna nagle odwróciła się na pięcie i odeszła w tylko sobie znanym kierunku. Zdziwiwszy się niesłychanie na jej podejrzane zachowanie, zaraz przyszła mi do głowy jedna myśl. – „Sakura jest zazdrosna?? Niee…” – Pomyślałem, a po chwili wzruszyłem ramionami na ten nieco absurdalny fakt i zwróciwszy się ku białookiej, momentalnie stanąłem przed poważnym dylematem.
„Ciekawe, jak ona niby ma się teraz ubrać… nie wzbudzając wszechobecnego ZAINTERESOWANIA???!!” – Łobuzerski uśmiech wypłynął na moje usta.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Mnie się zdaje, czy ten i poprzedni odcinek, to jedne z najlepszych jakie dotychczas napisałem? Nie wiem tego, ale mam takie przeświadczenie, że jednak tak. No cóż, nie mnie to oceniać. Pozdrawiam i serdecznie zapraszam do komentowania.

128. Nie płacz, proszę.

Poniższy post został opatrzony etykietą: „TYLKO DLA LUDZI O SILNYCH NERWACH!” – Za ewentualne uszczerbki na psychice czytelnika, nie odpowiadam. – „UWAGA!! CZYTASZ TO NA WŁASNE RYZYKO!!” – Serdecznie wszystkich pozdrawiam i zapraszam na 128 odcinek!!
PS. – Poniższą notkę dedykuję czytelniczkom NATACHI i CASS ^^.



<<< Odcinek ukazał się 22 czerwca 2009 roku >>>



- Koszmar.
Tak Tsunade-sama skomentowała wypowiedź małego „posłańca” Hatake. Kobieta, siedząc przez chwilę w lekkim osłupieniu, zaraz gdy tylko poczuła wzbierającą w niej frustrację i nieopisaną chęć pomsty, momentalnie zrobiła się cała czerwona na twarzy. Pakkun przeczuwając co zaraz się stanie, począł cofać się do tyłu, gdy nagle Hokage Ukrytego Liścia, dosłownie wybuchła czystą wściekłością.
- PODSTĘPNI, FAŁSZYWI PARSZYWCY!!
Blondyna walnęła zaciśniętą pięścią w blat biurka, które jak na zawołanie złożyło się w pół. Momentalnie sterty papierzysk skrzętnie poukładanych w równe stosiki, rozsypały się po całym pomieszczeniu.
- NIEDOCZEKANIE!! MOJA ZEMSTA BĘDZIE STRASZLIWA!!
Słowa blondyny przeszyły całe pomieszczenie jak grom z jasnego nieba, a ich echo w błyskawicznym tempie rozniosło się po najbliższej okolicy. Wściekła Tsunade, nie zwracając już uwagi na czyjąkolwiek obecność w jej biurze, zaraz z szuflady połamanego biurka wyjęła szklaneczkę i butelkę opatrzoną etykietą „SAKE”. Nalawszy sobie trunku bogów aż po brzegi naczynia, z morderczym wzrokiem wlepionym w jakiś punkt na ścianie, odczekała jeszcze chwilę, po czym jednym haustem wszystko wylała do gardła. Wyrzuciwszy pustą szklankę przez, akurat uchylone okno, gdy usłyszała odgłos rozbijającego sie szkła o twardą ziemię, brązowooka zaraz wstała, podeszła do szafy stojącej w rogu pomieszczenia, wyciągnęła z niej płaszcz i kapelusz Hokage, po czym się w nie przebrała.
- Pakkun. Dziękuję za wiadomość.
Odezwała się po chwili, a po tonie głosu zwierze rozpoznało, że Tsunade bardzo powstrzymuje się od krzyczenia. Z wciąż czerwonym i grobowym wyrazem twarzy, blondyna wyminęła zdziwionego psa, po czym podeszła do drzwi.
- Możesz odejść, resztą zajmę się… OSOBIŚCIE!
Dodała, akcentując ostatnie słowo i czym prędzej wyszła z biura.
* * *
Znalazłszy się na zrujnowanym, brudnym piętrze tuż przy schodach, zapewne prowadzących na parter, baz chwili zastanowienia stworzyłem dwa klony. Gdy ci się pojawili, momentalnie kiwnięciem głowy pokazałem im, aby spenetrowali to piętro, a sam powoli zacząłem schodzić na dół. Trzymając dłonie mocno zaciśnięte na rękojeści miecza, gotowy w każdej chwili na odparcie ataku, wkroczyłem do niewielkiego salonu. Minąwszy połamany stół i roztrzaskaną komodę, już miałem wejść do następnego pomieszczenia, gdy nagle przez frontowe drzwi, jak poparzony wleciał Neji Hyuuga. Widząc mnie, chłopak momentalnie się zatrzymał i z szeroko otwartymi oczami, już otworzył usta by coś powiedzieć, lecz pokazałem mu by tego nie robił. Brunet przybrawszy bardziej poważny wyraz twarzy, po jego spojrzeniu wyczytałem pytanie jakie chciał mi zadać. Nic nie mówiąc, jedną ręką trzymając katanę wciąż w górze, drugą pokazałem mu by sprawdził pomieszczenie znajdujące się po jego lewej stronie. Chłopak kiwną głową na znak zrozumienia, po chwili chwycił kunai w dłoń i zaraz zniknął mi z pola widzenia. Odetchnąłem kilka razy nieco głębiej i na powrót skierowałem się ku wejściu do pomieszczenia przed mną.
Choć na zewnątrz jest już jasno i słońce daje się wszystkim we znaki, to przez powybijane szyby, do wnętrza domu wpada bardzo znikoma ilość światła. Panujący tu zaduch dodatkowo potęguje rosnące napięcie. Przekraczając nowe pomieszczenie i kompletnie nic nie widząc, co chwilę o coś się potykam. Mając tego już po wyżej uszu, zaraz napuściłem nieco demonicznej chakry do oczu i od razy oglądany przeze mnie obraz się poprawił. Gdy omijałem poprzewracane meble i inne śmieci walające się na podłodze, nagle głuchą cisze przeszył niewyraźny dźwięk szlochu. Kierowany tym odgłosem, po chwili trafiłem do niewielkiego pomieszczenia, które chyba kiedyś służyło za łazienkę. W rogu dostrzegłem kruczowłosą. Ku mojemu zaskoczenia, dziewczyna jest w samej bieliźnie, skulona z nogami podciągniętymi pod klatkę. Jej twarz, choć ukryta w dłoniach, widzę że jest blada jak niemalowana ściana. Bez chwili zastanowienia zdjąłem płaszcz, powoli do niej podszedłem, przykucnąłem, po czym ją nim okryłem.
- Nie płacz, proszę.
Szepnąłem z troską w głosie, a gdy dziewczyna podniosła głowę do góry, momentalnie dostrzegłem wielkie przerażenie w jej białych oczach. Wyciągnąwszy do niej rękę, ta odruchowo spróbowała cofnąć głowę do tyłu, lecz napotkała na swej drodze ścianę i już musiała powstrzymać swój strach, nie wiem przed czym. Może przede mną? Nie wiem, ale nie zastanawiając się nad tym dłużej, po chwili jedynie otarłem słone łzy z jej zarumienionych policzków, delikatnie przesuwając palcami po jej rozgrzanej skórze. W oka mgnieniu dostrzegłem jak jej ciałem targnął spazm licznych dreszczy. Pewnie dlatego, ze moje dłonie są nieco chłodniejsze od jej policzków.
- Co się stało?? – Spytałem.
Kunoichi nic mi nie odpowiedziała, tylko jedynie drżącą ręką wskazała na zakrwawioną zasłonę wiszącą nad wanną. Wyprostowawszy się, zaraz ponownie chwyciłem za rękojeść miecza i gotowy w każdej chwili wyciągnąć broń, drugą ręką delikatnie odsunąłem na bok jedną część plastikowej osłony. Momentalnie moim oczom ukazał się bardzo makabryczny widok. Mianowicie, w wannie leżało całkowicie gołe ciało jakiegoś mężczyzny w średnim wieku, z licznymi śladami ciętymi na klatce piersiowej i poderżniętym gardłem od ucha do ucha. – „Domyślam się, że napastnik zaskoczył go pod prysznicem. Co za zboczenie!” – Parsknąłem w myślach z obrzydzeniem. Dodatkowo, w miejscu gdzie powinno być serce… cóż, jest jedna, wielka dziura. Dla kogoś o słabych nerwach, taki widok z pewnością jest przerażający, wiec stan w jakim widzę młodą Hyuugę, teraz już mnie tak nie dziwi jak na początku. Zasunąwszy z powrotem zasłonę, zaraz wyciągnąłem kunai i odciąłem ją w miejscu mocowania do stalowego pałąka. Gdy tylko się nachyliłem, by zakryć bestialsko potraktowane ciało mężczyzny, momentalnie poczułem straszny smród pierwszego stadium rozkładu ludzkiego ciała. Odór jest tak odtrącający, że gdy tylko poczułem mdłości, nie powstrzymując się, zaraz odchyliłem maskę do góry i zwymiotowałem do otwartego klozetu, stojącego nieopodal. Po paru minutach, jak mój żołądek już się uspokoił, szybko ukryłem twarz za ceramiczną maską i wyprostowawszy się, zaraz ponownie ukucnąłem na przeciwko Hinaty.
- Gdzie twoje ubranie??
Spytałem, gdyż co prawda to prawda, ale nie co dzień widuje się swoją najlepszą przyjaciółkę w negliżu. Jak dla mnie, jest to bardzo nie zwykły i nieco zawstydzający widok, i dziękuję Bogu, że ona teraz nie widzi mojej twarzy. Zapewne jestem cały czerwony i to bynajmniej nie ze złości.
„Co robić?!”
Zadałem sobie, teraz dla mnie bardzo ważne pytanie.
- Naciesz oczy póki możesz! HAHAHA!!
„Chrzań się!! Nie pomagasz mi!!”
Odburknąłem, a raczej warknąłem. Komentarz Kyuubiego teraz to już kompletnie mnie zaskoczył i dodatkowo zdezorientował. Gorzej, nadal nie wiem… o co może mu chodzić?? – „Co ja takiego zrobiłem, że ON stał się dla mnie taki nie przyjemny?!!” – Walcząc z własnymi myślami, nagle poczułem chłodny uścisk na swojej dłoni. Momentalnie otrząsnąłem się i dostrzegłem, że siedząca przede mną dziewczyna bacznie mi się przygląda. Nabrałem w płuca nieco więcej powietrza niż zwykle, by po chwili zwolna je wypuść. Uśmiechnąwszy się pod maską, zaraz bez słowa ostrzeżenia pociągnąłem jej dłoń w swoim kierunku, po czym wstając… wziąłem roztrzęsioną kunoichi na ręce.
- Nic się nie bój. Ze mną nic Ci nie grozi.
Uśmiechnąłem się pod maską.
- Wiem i dziękuję.
Szepnęła Hyuuga, co jak zwykle wielce mnie zaskoczyło. Zupełnie jakby dziewczyna wiedziała z kim tak naprawdę rozmawia. Wychodząc z pomieszczenia sanitarnego, zaraz natknąłem się na Nejiego stojącego w asyście moich, dwóch klonów. Chłopak z uaktywnionym byakugan’em, wygląda tak jakby widział przez ścianę wszystko to, co przed chwilą się wydarzyło.
* * *
Tym czasem, na zewnątrz zrujnowanego domu, w całkowicie już zwiniętym obozie, przy wciąż tlącym się ognisku… stoją pozostali członkowie oddziałów shinobi Ukrytego Liścia. Od ponad dwóch godzin czekając na powrót białookiego chunina z wieściami na temat tajemniczego krzyku, jedna z kunoichi powoli już zaczyna się niepokoić.
- No i gdzie on jest?? Minęły już dwie godziny, odkąd Neji tam wszedł!!
Odezwała się Tenten nieco zdenerwowanym głosem. Reszta zespołu podzielając irytację dziewczyny z kokami, też powoli zaczyna się zastanawiać, co go mogło tam tak długo zatrzymać. Tylko jedna jedyna, zielonooka kunoichi o różowych, jak polne kwiaty, włosach… odkąd się obudziła i wyszła ze swojego namiotu, to rozmyśla o zamaskowanym dowódcy ANBU.
„Naruto… gdzie Cię znowu poniosło??! Co robiłeś przez całą noc? Mam nadzieję, że się choć trochę przespałeś. Tak mi cię brakowało u mego boku…” – Kunoichi rozczulając się nad swymi problemami sercowymi, nagle mimowolnie usłyszała rozmowę dwóch przyjaciół, będących w drużynie z białooką.
- A gdzie Hinata?
To był głos Shino Aburame, który najwidoczniej dopiero teraz zainteresował się zniknięciem koleżanki ze swojej drużyny.
- Nie wiem, ale założę się, że ten krzyk należał właśnie do niej. Hehehe…
Kiba zaśmiał się krótko.
…pewnie dziewczyna poszła nieco się odświeżyć i natknęła się na jakiegoś trupa z odciętą głową. – Chłopak zażartował sobie, jednocześnie drapiąc swojego pupila za uchem. Haruno słysząc ten żart, kompletnie będący nie na miejscu, do tego co dzieje się w koło nich wszystkich, zaraz z wzbierającej w niej złości, tak mocno zacisnęła pięści, że aż strzeliły jej kostki. Dziewczyna nie czując żadnych zahamowań przed rychłym znokautowaniem Inuzuki, słysząc jego śmiech, gwałtownie podniosła się do pozycji wyprostowanej i gdy chciała odwrócić się, by tam podejść i sprzedać brunetowi prawy sierpowy, nagle rozległ się trzask łamanej kości, a po chwili wrzask…
- JAK ŚMIESZ W TAKI SPOSÓB ŻARTOWAĆ SOBIE Z HINATY!!!!
To była blond włosa Ino, druga kunoichi dopiero od niedawna, poważnie zabierająca się do szkolenia w medycznych technikach i perfekcyjnej kontroli swojej chakry. Sakura uśmiechnęła się i odetchnęła z ulgą, że to nie jej przyszło bronić dobrego imienia kruczowłosej przyjaciółki. Po chwili patrzenia na oszołomionego Inuzukę i wściekłą Yamanakę, gdy nagle usłyszała niewyraźny szelest i stukot w pobliskim lesie… w mgnieniu oka wyciągnęła kunai i gotowa do walki, odwróciła się w tamtym kierunku.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




Pewnie większość z was mojego ostrzeżenia na początku nie wzięła na poważnie, ale zakładam… że to opowiadanie czasem lustrowane jest przez WASZYCH rodziców, wiec takie ogłoszenia są tu jak najbardziej na miejscu. – Pozdrawiam i zapraszam do komentowania.

Ciąg dalszy nastąpi…

127. To wszystko zmienia

Jak pewnie już zauważyliście, ostatni odcinek był krótszy niż zazwyczaj i chyba już tak pozostanie… W głównej mierze, będzie to zależało od czasu jaki przyjdzie mi poświecić na każdy odcinek, ale także od mojej nieograniczonej weny, która jak wiecie potrafi płatać mi niezłe figle. No nic, pozdrawiam i zapraszam na 127 post…



<<< Odcinek ukazał się 20 czerwca 2009 roku >>>



Gdy podszedłem do ogniska, zaraz bez słowa odpowiedzi na zadane pytanie, po wcześniejszym rozłożeniu koca, usiadłem na nim i na chwilę zapatrzyłem się w ogień. Oparłszy dłonie o kolana, po chwili milczenia podniosłem głowę do góry i spojrzawszy na wszystkich po kolei, zaraz sięgnąłem ręką do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
- Czy wiemy z kim mamy do czynienia??
- To chyba oczywiste, że z Suną?!
Oburzyła się Shizune, gdyż pytanie zamaskowanego shinobi wydało się jej niedorzeczne.
- Czy aby na pewno?
Spytałem, na powrót spojrzawszy w płomień ogniska. Momentalnie wśród reszty shinobi liścia pojawiły się liczne szepty i pomrukiwania, i tylko słowa jednej osoby były na tyle głośne, by wszyscy mogli je usłyszeć.
- Czy ten ANBU oszalał?! Jak można wątpić w to, z kim mamy do czynienia??
Powiedziała Ino, lecz nijak zareagowałem na jej słowa, gdyż ta nieświadomość co do prawdziwości rozgrywającej się tu sytuacji, nieco zaczyna już mnie bawić.
- A jeśli powiem, że naszym przeciwnikiem jest zupełnie kto inny??
- Do czego zmierzasz?
Spytał Hatake, którego chyba zainteresowały moje słowa. Wyciągnąwszy z pod płaszcza materiałowe zawiniątko, zaraz gestem ręki wskazałem na zielonooką, która bez chwili zwłoki do mnie podeszła. Z pytaniem w oczach, dziewczyna odebrała ode mnie pakunek.
- Co to takiego?? – Spytała.
- Dowód na to, że naszym prawdziwym wrogiem jest Iwa-Gakure!
Kunoichi puściwszy mi zaskoczone spojrzenie, zaraz odwinęła zawiniątko i wszystkim, w koło zebranym ukazała piętnaście, poplamionych krwią, opasek shinobi skały. W mgnieniu oka zapadła między nami grobowa cisza, a spojrzawszy na Yamanakę, zaraz dostrzegłem, że pewność siebie teraz już całkowicie ją opuściła. Po chwili przyglądania się, do wciąż zszokowanej Sakury szybko podszedł Yamato i pochwyciwszy w dłoń mój dowód na niewinność Suny, zaraz spojrzał w moim kierunku.
- Skąd je masz?
- Dziś rano dokładnie obszukałem ciała wojowników, którzy walczyli z panną Harono i właśnie TO przy nich odkryłem.
- Dobra… tylko dlaczego dopiero teraz nam to mówisz?!! – Krzyknęła Shizune.
- Ponieważ chciałem, aby Kakashi-sempai też się o tym dowiedział.
Szarowłosy wyraźnie zamyśliwszy się, dopiero gdy wymieniłem jego imię to zareagował. Widząc kompletny szok w jego jedynym odsłoniętym oku, niezauważalnie uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Mężczyzna zaraz podszedł powoli do Sakury i również chwyciwszy w dłoń jedną z opasek z emblematem wioski Skały, po przejechaniu kciukiem bo wygrawerowanym tam znaku, w końcu się odezwał.
- To wszystko zmienia.
- Zaraz, zaraz! Jeśli rzeczywistym sprawcą tego, co tu widzimy, są shinobi skały, a nie tak jak dotychczas przypuszczaliśmy, że byli to shinobi piasku… to co mamy robić gdy niespodziewanie, nie daj Bóg jutru natkniemy się na prawdziwych shinobi piasku??
Nagle odezwał się Shikamaru, jak zwykle wszystkich zaskakując swoją błyskotliwą dedukcją. Powiem, że to pytanie szczerze mnie zaskoczyło, gdyż nad tego typu sprawą jeszcze się nie zastanawiałem.
- To się zobaczy, ale jeśli przyjdzie nam się zmierzyć z shinobi piasku, to postarajmy się to rozegrać w jak najbardziej dyplomatyczny i humanitarny sposób. Czy takie rozwiązanie wam odpowiada??
- Hai, Kitsune-san!!
Wszyscy zgodzili się jednym chórem, nawet jounini pokiwali głowami z aprobatą. Ustaliwszy ze wszystkimi jeszcze kilka spraw, istotnych dla złagodzenia nieuchronnego konfliktu z Suną, w między czasie z powrotem zawinąłem opaski Iwy-Gakure w kawałek materiału i schowałem je do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
* * *
Następnego dnia, gdy słońce stanęło już w zenicie, w nie wielkim obozie na granicy kraju Ognia i kraju Deszczu, w jednym z namiotów obudziła się blond włosa dziewczyna z wielkim wachlarzem obok niej leżącym. Podniósłszy się do pozycji siedzącej, kunoichi przetarła jeszcze zaspane oczy, po czym wygramoliła się na zewnątrz. Wystawiwszy głowę na zewnątrz, Temari od razu poczuła na twarzy przyjemny dotyk promieni, mocno świecącego słońca i delikatny powiew północnego wiatru. Dziewczyna, po wyjściu na zewnątrz, zaraz wstała do pozycji wyprostowanej i momentalnie poczuła jak strzelają jej kości pleców.
- Agch… chyba powoli się starzeję.
Mruknęła pod nosem z zadziornym uśmieszkiem, po czym rozciągnęła nieco obolałe mięśnie. Po kilku minutowej gimnastyce, blondynka zawiesiła na plecach swoją główną broń, po czym rozejrzawszy się po obozowisku, zaraz wypatrzyła sobie jakieś naprawdę wysokie drzewo. Bez chwili zastanowienia, skumulowała chakre w podeszwach stóp i bez mrugnięcia wbiegła na sam szczyt ów rośliny. Zatrzymawszy się na chwiejny czubku, Temari oparła otwartą dłoń o czoło, tworząc daszek i wytężyła wzrok.
„Jeśli by się postarać, to do tego miast dotarlibyśmy za 4 godziny.” – Kunoichi wydedukowała w myślach z zaobserwowanego widoku. Porozglądawszy się jeszcze przez chwilę, siostra Kazekage-dono zaraz zeszła z drzewa, a gdy dotknęła stopami ziemi momentalnie dostrzegła członków swojego oddziału, powoli zwijających obóz.
- Ruchy, ruchy!!
Krzyknęła z szerokim uśmiechem, co u pozostałych wywołało lekkie zdziwienie. Shinobi piasku, ku zaskoczeniu dziewczyny, w błyskawicznym tempie się uwinęli i już wszyscy stoją gotowi do wymarszu.
- Co teraz? – Spytał Thoki.
- Idziemy! Przed nami około 4-5 godzin drogi!
Krzyknęła Temari, po czym wskoczyła na gałąź pobliskie drzewa i ruszyła w stronę Konohy, a jej towarzysze bez zbędnych pytań jedynie ruszyli w ślad za nią.



Gdy się obudziłem, pierwsze co zrobiłem, to zwinąłem swoje skromne posłanie składające się z kilku koców ułożonych jeden na drugim, po czym poprawiwszy maskę zasłaniająca moją twarz, rozejrzałem się po obozowisku. Widząc dopalające się ognisko, zaraz wydedukowałem, że ktoś pilnował je przez prawie całą noc.
- Dzień dobry.
Nagle usłyszałem głos za plecami, a gdy się odwróciłem, momentalnie dostrzegłem Hinatę wychodzącą z jednego z namiotów. Dziewczyna stanąwszy do mnie bokiem, zaraz przejechała palcami po kruczoczarnych włosach, zupełnie jakby chciała je uczesać, po czym zawiązała sobie opaskę shinobi na szyi. Spojrzawszy w moim kierunku, momentalnie dostrzegłem na jej policzkach niewielkiego rumieńca.
- Pięknie dziś wyglądasz.
Palnąłem pierwsze co mi ślina na język przyniosła. Kunoichi oczywiście w mgnieniu oka spłonęła pokaźnym rumieńcem, lecz nic mi nie odpowiedziała, tylko mnie wyminąwszy szybko poszła do pierwszego z niezburzonych domów. Gdy dziewczyna zniknęła w ciemnościach zrujnowanego domostwa, zaraz zostałem skarcony przez mieszkającego we mnie demona.
- Ty idioto!! A jeśli ona pozna cię po głosie?!
„Oj Kyuubi, czy ty aby czasem nie przesadzasz z tym pilnowaniem mnie? Co ja poradzę, że w naszej wiosce jest kilka bardzo ładnych dziewczyn i jedną z nich właśnie jest Hinata?! Czy to, że jestem w związku z Sakurą, musi znaczyć, że nie mogę już prawić komplementów innym przedstawicielkom płci pięknej!??”
- Wiesz, że nie oto mi chodzi.
„Nie?!! A to sorry.” – Spaliłem buraka. – „Więc o co??”
- A oto, że… – Lis westchnął ciężko. – …zresztą, nie ważne.
„No powiedz. Obiecuję, że nie będę krzyczał.”
- Wiesz co, zachowam wszystkie swoje uwagi dla siebie. Rób co chcesz.
Kyuubi odparł posępnie, po czym nagle zerwał ze mną kontakt mentalny i już nie zareagował na moje ponowne wołanie. Szczerze powiem, że jego dziwne zachowanie strasznie mnie zaskoczyło, lecz wzruszywszy obojętnie ramionami na ten fakt, po chwili zebrałem chakrę w podeszwach stóp i szybko wdrapałem się na dach domu do którego weszła Hyuuga. Dopiero z tego miejsca mogę dokładnie obejrzeć skalę zniszczeń miasta Fujioka. Dosłownie rzecz ujmując, to miejsce wygląda jakby nawiedził je deszcz meteorów lub co gorsze, zaatakował je jakiś jinchuuriki… a nie piętnastu zwykłych shinobi Skały.
- Coś mi tu nie gra.
Mruknąłem pod nosem.
„Kyuubi?”
- Słucham?!
„Jeśli chciałbym zrównać to miejsce z ziemią, zabijając przy okazji wszystkich mieszkańców, to ile musiałbym mieć ogonów??”
- Dziwne pytanie, ale postaram się na nie odpowiedzieć. – W tonie głosu demona wyczułem coś dziwnego, jakby lekką frustrację. – Hmm… myślę że cztery by ci w zupełności wystarczyły.
„So ka. Arigatō tomodachi.”*
Zakończywszy połączenie mentalne z demonem, już ciałem wrócić do obozu, gdy nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk wydobywający się z wnętrza domu. Od razu zareagowawszy, szybko rozejrzałem się po dachu. Znalazłszy w nim dziurę, momentalnie wyciągnąłem katanę i gotowy do walki wskoczyłem do środka.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





* So ka. Arigatō tomodachi (jap.) – Rozumiem. Dziękuję przyjacielu.