poniedziałek, 8 marca 2021

258. Tragiczna wiadomość

Przepraszam, ale w poniższej notce znalazło się nieco więcej przegadanych scen bez których nie da się obejść w żadnej powieści. Zatem nie przedłużając zapraszam wszystkich zainteresowanych czytelników do zapoznania się z nowo powstałym odcinkiem 258. Enjoy!

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Kiedy lisi demon nie odpowiedział na jej wołanie doszła do wniosku, że tym razem musiało stać się coś, co pochłonęło całą jego uwagę. A co za tym idzie, Naruto coś się przytrafiło… i z tą właśnie myślą przeszła do łazienki, gdzie szybko się obmyła. Następnie wróciła do pokoju, przebrała w czyste odzienie i po kilku minutach ponownie weszła do kuchni. Tym razem zachowała się jak należy. Z drobną pomocą techniki podziału cienia[1] przeniosła ciało syna właściciela do salonu i położyła je koło wejścia w pozie pogrzebowej.

- Niechaj twoja umęczona dusza wreszcie zazna ukojenia, Takai-san – pomodliła się krótko. – Jeśli patrzysz teraz na mnie tam z góry to wiedz, że już pomściłam twoją niezasłużoną śmierć.

Tu medyczka spojrzała w bok na ciało członka elitarnych oddziałów ANBU Liścia. I gdy tak się mu przyglądała zastanowiła się, skąd w ogóle oni się tu znaleźli. Czy chodziło im o nią? A może szukali Naruto? A może jest w tym wszystkim głębsze dno. Co, jeśli w Konoha kto inny pociąga za sznurki pozwalające na wysłanie ANBU na poszukiwanie dezerterów. Tak! Dezerterów! To chyba najodpowiedniejsze określenie czynu, jakiego dopuściła się ona i Naruto. Porzucając za sobą dotychczasowe życie – to tak, jakby dopuścili się zdrady w szeregach shinobi Ukrytego Liścia. Ale czy aby na pewno? Czy tak właśnie zostało to odebrane przez Tsunade-sama?

Tego Sakura nie wiedziała. Wiedziała natomiast, że czym prędzej musi odkryć, kto nasłał na nią i Naruto ANBU. Z tym postanowieniem podeszła dwa kroki do trupa w ceramicznej masce i ostrożnie obszukała ciało w nadziei znalezienia czegoś przydatnego. Ale niestety po za podstawowym wyposażeniem każdego shinobi nie znalazła nic nadzwyczajnego. Żadnej poszlaki czy innej wskazówki. Nieco zawiedziona tym faktem w kolejnym ruchu wstała na nogi, podeszła do wyjścia z salonu, obejrzała się i raz jeszcze omiotła pomieszczenie czujnym spojrzeniem. Nie widząc niczego przydatnego w jej śledztwie zaraz opuściła dom pozostawiając ciała zabójcy i jego ofiary samym sobie.

Na ulicy zaś od razu rzuciło jej się w oczy nienaturalne poruszenie wśród mieszkańców. Kiedy kogoś zapytała, co się dzieje, otrzymała dosyć lakoniczną odpowiedź o jakiejś walce w centrum wioski oraz coś o żołnierzach Upiornej Armii szturmujących siedzibę przywódcy. Czyżby chodziło tu o Naruto? Tylko, dlaczego miałby tam z kimkolwiek walczyć? Przecież opuścił ją w celu odbycia rozmowy z…

- Wasabi??? – niemal krzyknęła, gdy po przejściu kilkudziesięciu metrów dostrzegła omawianego jegomościa w miejscowym barze ramen. Skierowawszy swoje kroki w tamtym kierunku po chwili była już pewna, że się nie przewidziała. – A co ty tu robisz, Wasabi-sama??

- Ooo! Witaj, Sakura-san! – zawołał radośnie mężczyzna na widok różowowłosej medyczki. – Co robię? Ach… rozkoszuje się tym wspaniałym trunkiem oraz rozmyślam o przeszłości…

- Zaraz. Czy przypadkiem nie powinieneś teraz być w swoim biurze i rozmawiać z Naruto?

- Z Naruto-sama? A niby o czym? – zdziwił się mężczyzna w jednej chwili zapominając o alkoholu którym do tej pory się raczył. – Nie rozumiem.

- Czyli to nie ty wysłałeś Takaia z wiadomością wzywającą Naruto do Ciebie? – drążyła Sakura.

- Co takiego!? – oburzył się jej rozmówca. – Nikogo nigdzie z niczym nie wysyłałem. Toż to wierutne kłamstwo! Gdzie jest ten gówniarz!? Zaraz każe wygarbować mu skórę za robienie sobie durnych żartów!

Tu Namikaze nieco posmutniała spuszczając wzrok na podłogę. Mając przed oczami widok poderżniętego gardła tego piętnastoletniego chłopaka z lekkim trudem wypowiedziała swoją odpowiedź.

- Takai-san nie żyje.

- Co? Jak to… nie żyje? Co się stało?

W tym momencie z ust Sakury potoczyła się opowieść o dzisiejszym poranku. Oczywiście oszczędziła słuchaczowi wzmianki o swoim brutalnym odwecie na mordercy Takaia nieco zmieniając fakty, ale i tak osiągnęła zamierzony efekt. Gdy po kilku minutach umilkła Wasabi miał minę, jakby ktoś mu sztylet w serce wbił. W jednej chwili cała złość, ale i melancholijny nastrój odeszły w niepamięć. W ich miejsce wkradła się trwoga…

- Czy Ichiro Nakamura już wie?

- Niby o czym? – spytał niski męski głos zza ich pleców.

Gdy Wasabi i Sakura tam spojrzeli, ten pierwszy aż się skulił obawiając się reakcji przyjaciela na wieść o śmierci swojego jedynego syna. Namikaze natomiast jeszcze nie miała okazji poznać człowieka, od którego Naruto wynajął dom, a w którym ostatnimi czasy przyszło im mieszkać. Teraz na szybko zmierzyła go od stóp po głowę i aż musiała przed sobą przyznać, że jak na nieco ponad sześćdziesiąt zim na karku wciąż przyciągał uwagę. Prawdopodobnie nigdy nie narzekał na brak zainteresowania ze strony płci pięknej…

- Co tam przede mną ukrywacie? – zawołał Nakamura stając obok z rękoma opartymi o boki. – Wasabi-sama i ty, Sakura-san… o czym niby powinienem wiedzieć?

Odpowiedziało mu wspólne milczenie. Ani Wasabi, ani Sakura nie mieli odwagi aby przekazać tak okropną wiadomość.

- No dalej! Powiedzcie coś.

- Może najpierw usiądź i się napij, Nakamura-san – odezwał się dotąd milczący barman i właściciel w jednej osobie, który wszystko doskonale rozumiał i każdego tu dobrze znał. Człowiek ten sam kiedyś stracił kogoś bliskiego i teraz wiedział, jak postępować z ludźmi. – Chodzi o twojego syna.

- Ha! Tak też coś podejrzewałem – Ichiro w końcu zajął miejsce przy barze i wziął do ust pierwszy kieliszek sake. – No dobra – z charakterystycznym stuknięciem szkła o blat odstawił szklaneczkę. – Co tym razem nabroił mój niesforny potomek?

- Takai-san nie żyje – Odparła Sakura.

- C-co?? Czy to jakiś żart??

- Bynajmniej przyjacielu – odezwał się Wasabi ponurym tonem. – Dziś rano twój syn został zamordowany…

W barze rozległ się huk przewracanego stołka przy gwałtownym podniesieniu się z takowego.

- Zamordowany!? A-ale jak to?? Jak!? Gdzie!? Dlaczego!? – w miarę, jak ta potworna wiadomość oraz przygnębione wyrazy twarzy wszystkich w koło zaczęły docierać, Nakamura rozpoczął delikatnie mówiąc demolowanie lokalu. W nagłym przypływie trudnej do opisanie wściekłości i szału z dziecinną łatwością połamał kilka pobliskich stołków, stołów i krzeseł oraz wyładował swoją furię na bogu ducha winnej szafie grającej. Gdy w pomieszczeniu zaległa głucha cisza, Ichiro wyleciał na ulice i krzycząc przekleństwa czym prędzej pognał w tylko sobie znanym kierunku.

- Fiuu… spodziewałem się znacznie gorszej reakcji – skwitował Wasabi.

- Gorszej? – zdziwiła się Sakura niemogąca uwierzyć w to, czego właśnie była świadkiem. – Mówisz, że coś takiego już się kiedyś zdarzyło?

- Pewnie tego nie wiesz, ale matka Takaia zmarła krótko po porodzie. Było to już piętnaście lat temu, ale do dziś wszyscy pamiętają, w jaką wtedy rozpacz popadł – odparł jej barman. – Za śmierć żony Ichiro-san obwinił lekarzy.

- Pamiętam, jak się upił do nieprzytomności – dodał Wasabi zaciskając palce obydwu dłoni wkoło szklaneczki sake. – Później zaś po pijaku udał się do szpitala i podłożył ogień czym doprowadził do śmierci jednej pielęgniarki i jakiegoś pacjenta. Za ten czyn Lord Feudalny skazał Nakamurę na pięć lat ciężkiego więzienia.

- Pięć lat?

- Oczywiście powinien dostać dwadzieścia lat lub nawet dożywocie, ale przychylono się do skrócenia wyroku ze względu na świeżo narodzonego syna – dokończył barman.

- Pięć lat to i tak szmat czasu. Zwłaszcza w więzieniu. W tym czasie obowiązek wychowania Takaia spadł na rodzinę zastępczą w postaci najbliższych przyjaciół żony Ichiro – ponownie odezwał się Wasabi.

- Oh… Teraz już rozumiem jakie przypadki targają życiem tego…

Sakura urwała swoją wypowiedź, gdyż w tym właśnie momencie do baru powrócił obgadywany jegomość. Jego poczerwieniała twarz nie wyrażała żadnych emocji, oczy zaś zasnute miał mgiełką głęboko zakorzenionej rozpaczy. W milczeniu zdecydowanym krokiem podszedł do lady barowej nieco na prawo od Sakury i rzucił barmanowi tak srogie spojrzenie, że ten natychmiast postawił przed nim czarkę i butelkę sake. Nakamura odtrącił czarkę wierzchem dłoni, chwycił za butelkę i podniósł ją do ust. Zębami złapał za korek, odkorkował i duszkiem wytrąbił całą zawartość aż do dna. Siedząca obok medyczka z niemałym podziwem obserwowała ten pokaz zalewania goryczy po stracie najbliższej rodziny.

Tu dziewczyna popadła w lekką zadumę wyobrażając sobie co zrobiłby Naruto, gdyby jej coś takiego się przytrafiło. A gdy oczyma wyobraźni zobaczyła zniszczenie i pożogę w wykonaniu Dziewięcio-ogoniastego Demona, to aż się przeraziła. Ze świata marzeń i koszmarów przywołał ją huk bitego szkła, bowiem Ichiro po opróżnieniu podanej mu butelki sake odrzucił ją za siebie i trafił prosto do stojącego nieopodal wyjścia kosza. Gdyby nie fakt, że kilkanaście minut temu zdemolował niemal cały bar, to teraz zapewne dostałby gromkie brawa, a jedyne co otrzymał, to zdumione westchnięcie pani Namikaze oraz grobowe milczenie pozostałych uczestników tego niecodziennego zgromadzenia.

- Czy trup ANBU Konoha w moim salonie to twoje dzieło, Sakura-sama? – Ichiro w końcu się odezwał. Pytał bardzo spokojnym głosem. – Czy to on zamordował mojego syna?

- Tak i nie, bowiem nie mam stu procentowej pewności, że to ten ANBU zabił Takaia.

- To znaczy, że było ich więcej?

- Był jeszcze drugi ANBU, ale widząc jak potraktowałam jego kompana ulotnił się, nim zdołałam coś do niego powiedzieć – odparła Sakura.

- A co tu tłumaczyć! – ożywił się Ichiro. – Za zamordowanie mojego syna z zimną krwią dostał to, na co sobie zasłużył! Szkoda, że mnie tam nie było. Zaraz pokazałbym im wszystkim gdzie raki zimują!

- Z pewnością przyjacielu, ale nie zapominaj, że byli to ANBU Konoha – odezwał się Wasabi. – Elitarni shinobi do zadań specjalnych działający na zlecenie tego, kto więcej płaci. To, że Sakura-san własnoręcznie powaliła jednego z nich może znaczyć tylko tyle, że w bliskim starciu nie miałbyś z nimi najmniejszych szans.

- A to niby czemu?

- Ponieważ nie jesteś shinobi? – Wasabi odparł pytaniem sugestywnie zawieszając głos na co jego rozmówca zareagował momentalnym popadnięciem w zadumę, a gdy po kilkudziesięciu sekundach na powrót otworzył oczy, ze zrozumieniem zaczął kiwać głową.

- Słuszna uwaga – Ichiro z trudem odwzajemnił uśmiech, po czym przeniósł spojrzenie na obok siedzącą medyczkę. – Sakura-sama dziękuję za twoje… działania.

- Drobiazg, Nakamura-san.

 

 

NEXT COMING SOON…

 

 

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Bunshin no Jutsu (jap.) – Technika Podziału Cienia