Ostatnim razem może i przesadziłem
troszeczkę z długością postu ^^. Dziś notka już w normalnej długości ^^, tak
więc serdecznie zapraszam na kolejny odcinek z życia Naruto Uzumakiego, wg
mojego własnego pomysłu ^^
<<< Odcinek ukazał się 11
lipca 2008 roku >>>
>>>
Strażnicza Wioska <<<
Słysząc jej głos, zaraz
lekko zakręciło mi się w głowie, ale otrząsnąwszy się ze stanu w jaki wpadłem,
po chwili odwróciłem się do niej.
- Słucham.. o co
chodzi..? – spytałem. Dziewczyna powoli zeszła po drewnianych schodach domu, po
czym podeszła do mnie tak, że dzieli nas bardzo nie znaczna odległość.
- Naruto.. to.. to było
niesamowite.. to jak go uleczyłeś – brunetka zaraz wyraziła swój zachwyt moim
uczynkiem.
- To nic takiego.. –
odparłem, założyłem ręce za głowę i szeroko się uśmiechnąłem. Brązowooka
odwzajemniła mój uśmiech, a na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec.
Przez chwilę patrząc jej głęboko w oczy, przypomniało mi się, że często miałem
okazję w ten sposób patrzeć w oczy Sakurze czy Hinacie. Gdy dziewczyna się
zarumieniła dzięki mojemu spojrzeniu, zaraz przypomniało mi się iż dokładnie
tak samo reagowała Hinata Hyuuga… – „…gdy się ze mną widziała. Trochę to dla
mnie nie zrozumiałem, ale czy ja naprawdę mam taki w pływ na płeć piękną..? Sam
nie wiem, ale jedno jest pewne.. od pewnego czasu, chyba bardziej się im
podobam…” – zaraz szeroko uśmiechnąłem się na samą myśl o moich pięknych
koleżankach i mojej wybrance serca.
„Ale teraz nie czas na rozmyślanie o dziewczynach, teraz
jest czas na wyleczenie nogi tego wojownika, co mnie pierwszy zaatakował..” –
po chwili namysłu, zwróciłem się do mojej rozmówczyni.
- Yuki.. czy wiesz może
gdzie jest dom tego drugiego wojownika..? – gdy dziewczyna już miała mi
odpowiedzieć, nagle odezwał się męski głos za naszymi plecami.
- Naruto.. już nie musisz
szukać.. ów mężczyzna już tu jest – odwróciwszy się, zobaczyłem Masamichi’ego
machającego do mnie. Przeprosiwszy dziewczynę, szybkim krokiem skierowałem się
do staruszka, by w chwilę potem znaleźć się obok mężczyzny leżącego na
podłodze, na kocu. Dokładnie tak jak w przypadku syna Yakuzy, ukląkłem obok po
czym już bez wykonywania pieczęci, po prostu zebrałem w dłoni chakrę Kyuubiego
i przystawiłem ją do rany. W mgnieniu oka, regenerując wszystkie uszkodzone
naczynia i komórki, rana zaraz się zasklepiła, a mężczyzna odzyskał władze w
nodze. Po zakończeniu zabiegu, wyprostowałem się i ponownie wyszedłem z domu,
ale i tym razem nie pozwolono odejść mi za daleko.
- Naruto zaczekaj… –
ponownie usłyszałem głos Masamichi’ego – …Yakuza chce zamienić z tobą parę
słów.
- Rany.. co za ludzie.. ani chwili wytchnienia.. – westchnąłem
zirytowany całą sytuacją, lecz odwróciwszy się do mojego rozmówcy przodem,
zaraz na mojej twarzy ponownie pojawił się szeroki uśmiech. Za chwilę, z drewnianego
domu państwa Mito wyszedł jego gospodarz, który minąwszy swojego przyjaciela,
jak i zwierzchnika, podszedł do mnie miarowym krokiem.
- Naruto.. tak masz na
imię..? – gdy podszedł na stosowną odległość, spytał obojętnym głosem.
- Hai.
- A więc… drogi chłopcze,
na początku gdy zraniłeś mojego syna, byłem gotów pomścić go, ale widząc teraz
jak przybyłeś tu i go uratowałeś… to uznałem iż chyba mogę zdradzić ci pewną
tajemnice – Yakuza zaczął powoli kierować się w głąb wioski, a ja wraz z nim.
- Jaką tajemnicę..? –
jego słowa niebywale mnie zainteresowały, bo niby co tu jeszcze może być
innego.
- Widzisz… patrząc na
twoja opaskę… – mężczyzna wskazał na ochraniacz na moim czole – …zaraz
przypomniało mi się, iż widziałem podobny znak tu.. w wiosce.
- CO..!! – krzyknąłem,
nie dowierzając jego słowom.
- Domyśliłem się że tak
zareagujesz… ale czy zastanawiałeś się może, dlaczego nasza wioska zwie się
Strażniczą..? – Yakuza po dłuższym spacerze zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
„Dobre pytanie.. bo niby czego
by oni strzegli tak zaciekle... z tego co wiem, to chyba jest to jedyna osada w
tej dziwnej krainie..” – popadłem w zadumanie i osłupienie, z którego zostałem
po chwili wyrwany.
- Twoje milczenie,
świadczy o twej nie wiedzy… a więc pozwól, że cię uświadomię – Mito ponownie
ruszył przed siebie, by w kilka minut później dotrzeć w milczeniu pod jedną ze
ścian, gór okalających wioskę. Moje zdumienie samym tym miejscem, jeszcze
bardziej urosło, gdy zobaczyłem wykuty w skale korytarz, a nad wejściem wyryty symbol
Konohy.
- A-ale jak to możliwe..
niby skąd tu znak mojej rodzinnej wioski..? – spytałem z nutką sarkazmu i
jeszcze głębszego nie dowierzania.
- Tak.. z początku też
się zastanawialiśmy nad związkiem miedzy Tobą a tym, co jest we wnętrzu góry i
jakoś jeszcze nie udało nam się do niczego dojść.
- A wchodziliście już
tam..? – spytałem wskazując ręką ciemny korytarz.
- Oczywiście że tak…
posłałem tam już wielu moich wojowników i jak dotąd jeszcze żaden nie powrócił
– mężczyzna powiedział to z lekkim zażenowanie i smutkiem.
- Hmm… rozumiem i pewnie
macie nadzieję, że i ja tam wejdę..?
- Z początku taki był
plan… ale widząc co potrafisz, baliśmy się cię o to spytać.
„No pięknie.. czyli mam
wejść do miejsca, z którego jeszcze nikt nigdy nie wyszedł..? Normalnie super…
ale z drugiej strony, nic mnie tu nie trzyma, więc nie mam nic do stracenia..”
– pomyślałem, wzruszyłem obojętnie ramionami, po czym ponownie się
uśmiechnąłem.
- Czyli sie zgadzasz..? –
Yakuza wydał się uradowany.
- Po przemyśleniu,
wszystkiego dokładnie, tak.. zrobię to, bo i tak nie mam nic do stracenia.
- To wspaniale.. zaraz
zawołam Masamichiego.
- Nie, nie musisz…
obejdzie się bez jego zbędnego gadania – po tych słowach wkroczyłem w kolejny
nieznany mi świat.
* * *
>>>
Wioska Ukryta w Liściach <<<
- Witaj Tsunade..!! –
krzyk dochodzący z za pleców czcigodnej, sprawił iż ta przestraszona na śmierć,
poderwała się z miejsca jak poparzona. Cała czerwona i zła, że jej ktokolwiek
przerywa w niedzielnym spożywaniu sake, zaraz odwróciła się i wydarła na
gościa.
- JIRAIYA.. CHCESZ ABYM
ZESZŁA TU NA ZAWAŁ..!!!!
- Nie, ale tak dawno się
nie widzieliśmy, iż pomyślałem.. – pustelnik nie dokończył, gdyż blondynka mu
przerwała.
- A właśnie, co cie do
mnie sprowadza..? – białowłosy sage, z lekko zażenowaną miną, zszedł z parapetu
okna, przez które się pojawił i powoli podszedł od drugiej strony do biurka
Hokage.
- Ekhm.. a wiec, przez
ostatnie 7 miesięcy, starałem się namierzyć miejsce pobytu Uzumakiego, no i
przy okazji zdobywałem cenne informacje do mojej nowej książki – tu białowłosy
uśmiechnął się szeroko, pokazując Tsunade nowy tomik swojej książki.
- I co.. dowiedziałeś się
czegoś..?
- Z początku trafiłem do
Suna-Gakure, a potem do Iwa-Gakure, gdzie ślad się urwał – pustelnik lekko
posmutniał, co Tsunade świetnie odczytała.
- Rozumiem… czyli Naruto
poszedł zapewne poznać nowego Kazekage, a potem trafił do Kraju Skały.. ale po
co..? – brązowo oka kobieta popadła w zadumę.
- Nie mam pojęcia.. ale
wiedz, że trafiłem tam na coś bardzo ciekawego.
- Co takiego..??
- Tsunade, słyszałaś
kiedyś o wiosce Bez Nazwy..? – spytał sannin, siadając na krześle stojącym przy
biurku.
- Coś obiło mi się o
uszy.
- No i właśnie tam urwał
mi się ślad Naruto – Jiraiya westchnął ciężko, po czym lekko posmutniał.
- Rozmawiałeś może z
mieszkańcami..?
- Taaak, ale ludzie
raczej nie byli zbyt rozmowni, tak jakby coś przede mną ukrywali, nawet
zajrzałem do tamtejszej świątyni, ale i tak nic z tego.
- Co masz na myśli mówić
„ukrywali”..? – spytała Tsunade bardzo zainteresowana słowami przyjaciela.
- A to, że.. gdy się
pytałem czy ktokolwiek zna Naruto Uzumakiego… to mi odpowiadali, że „nie”, albo
w ogóle odmawiali odpowiedzi… naprawdę, mówię ci ze mieszkają tam bardzo dziwni
i skryci ludzie.
- Rozumiem… – przytaknęła
Hokage, po czym zrobiła bardzo zamyśloną minę – …mówisz, że to było w
Iwa-Gakure..?
- Tak.
- Hmm… wysłanie tam ANBU
mogłoby tylko pogorszyć nasze stosunki z tym krajem, wiec jedyne co nam
pozostaje, to czekać – rzekła piąta, po czym wstała i podeszła do okna.
- Dokładnie.. chyba tylko
to nam pozostało – Jiraiya wydał się również bardzo zaniepokojony daną
sytuacją, a jego słowa tylko potwierdzają obawy Hokage.
* * *
>>>
Mroczny i upiorny korytarz <<<
Idę tak już od ponad 3
godzin, po przez pół mrok panujący w ręcznie wykutym korytarzu. Co 3 metry wisi
na ścianie pochodnia, która zapala się jak ją mijam i gaśnie jak dojdę do
następnej. Panuje tu dość dziwna atmosfera tajemniczości, a na dodatek mam dziwne
wrażenie, jakby mnie ciągle ktoś śledził, lecz gdy się odwracam, to tylko
ciemny korytarz widzę. Z każdym postawionym krokiem, w korytarzu echem odbija
się pusty dźwięk, a na moich plecach czuję liczne ciarki.
„Rany boskie.. Naruto, co
ty tu do cholery robisz..?” – wciąż od dłuższego czasu, zadaje sobie to
bezsensowne pytanie i jakoś nie mogę na nie odpowiedzieć.
W końcu, tracąc już
kompletnie nadzieję, iż gdzieś mnie zaprowadzi ten korytarz, dostrzegłem w
oddali coś co mnie wielce uradowało. Zwiększywszy tempo kroku, moim oczom
powoli zaczął ukazywać się widok końca ciemnego korytarza. Po chwili doszedłem
do czegoś, co wygląda jak przedsionek wielkiej komnaty. Stanąwszy przed
kolejnymi, kamiennymi wrotami, począłem dokładnie się im przyglądać.
„Cholera..! I co
teraz..?” – …pomyślałem, siadając pod jedną ze ścian, z bardzo poważną i
zamyśloną miną.
„I jak ja niby mam je otworzyć.. przecież nie
ma tu takiego odcisku, jak na pierwszych wrotach..!” – moje myśli poczęły
krążyć w koło pierwszych kamiennych drzwi – „…tylko że tam jasno było pokazane
jak je otworzyć, a tu..? Dupa, nic tu nie ma..!!”
Nie mogąc spokojnie
usiedzieć w miejscu, począłem nerwowo kręcić się po ów przedsionku..
„A może by tak wrócić..?
Nie, co by sobie Yakuza i Masamichi o mnie pomyśleli..? Że jestem zwykłym
tchórzem..!!” – po mojej skroni i policzku spłynęła słona kropla potu, gdyż od
dłuższego główkowania, zrobiło mi się strasznie gorąco.
„Cholera… a dość mam tej
zabawy w ciuciubabkę..!!” – krzyknąłem w myślach, po czym stworzyłem obok swego
wiernego klona. Wystawiwszy do niego prawą dłoń, ten mi tylko szybko stworzył Rasengana
z mojej chakry. Stanąwszy w lekkim rozkroku tuż pod kamiennymi wrotami, nie
wiele się zastanawiając, krzyknąłem..
- RASENGAN..!!! – i
przystawiłem dłoń do ściany. W momencie zetknięcia z kamieniem, nastąpił
wybuch, który skruszył wrota, ukazują mi widok upragnionej, w tym momencie,
tajemnej komnaty. Gdy wreszcie opadł kurz, przekroczyłem próg i natychmiast się
potknąłem, by po chwili sturlać się jak kartofel po wielkich kamiennych
schodach. Zaraz znalazłem się u podstawy ogromnej kolumny.
„Kuso..!! Ale ze mnie
niezdara..” – zakląłem w myślach, po czym wstałem i się otrzepałem z piachu. Po
podniesieniu głowy do góry, moim oczom ukazał się niebywały widok. Po niefartownym
wejściu, znalazłem się w jakiejś komnacie.
„Kurczę, jak na komnatę..
to miejsce jest ogromne…” – pomyślałem, naliczywszy 400 ogromnych, marmurowych
kolumn – „…ta sala ma chyba ze 1 km długości i 300 m szerokości..” –
rozejrzawszy się do koła, moje zdumienie sięgnęło zenitu.
- Naruto, przestań zachwycać się tym miejscem i poszukaj wyjścia..!
– nagle odezwał się Kyuubi.
- Dobra, dobra.. się robi
– odparłem zirytowany lekko pogardliwym tonem demona.
Otrząsnąwszy się z
zachwytu w jaki wpadłem, widząc kunszt wykonania tego miejsca, począłem
kierować się prosto przed siebie. Minąwszy ok. połowy, wcześniej policzonych
kolumn, nagle na mojej drodze pojawiło się biało-niebieskie światło, które
oślepiwszy mnie, zaraz powaliło na kolana.
- Co do cholery! – krzyknąłem,
przecierając oczy.
- Ty, który wtargnąłeś tu
bezprawnie… zaraz zginiesz śmiercią niechybną..!! – odezwał się tajemniczy,
wrogo nastawiony głos.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Zważywszy iż trwają wakacje, notki
będą ukazywały się rzadziej… choć w miarę możliwości, postaram się aby
ukazywały się nie za rzadko ^^ - pozdrawiam i zapraszam do komentowania :D