Faktem
jest, że to już ostatnie dni roku 2009, tak więc chciałbym wszystkim
czytelnikom i czytelniczkom już teraz życzyć pomyślnego i szczęśliwego Nowego
Roku 2010!! – Pozdrawiam i serdecznie wszystkich zapraszam na ostatni, w tym
roku kalendarzowym, odcinek mojej króciutkiej opowieści o życiu Naruto
Uzumakiego.
<<<
Odcinek ukazał się 26 grudnia 2009 roku >>>
Wieża
Hokage to dwukondygnacyjny budynek zbudowany na planie koła, o bardzo wysokich
pomieszczeniach. By się dostać do biura przywódcy wioski, które znajduje się na
drugim piętrze, wpierw trzeba pokonać sporą ilość stopni, szerokich na dwa
metry schodów. Następnie pojawia się długi korytarz, dobrze oświetlony przez
liczne okna wychodzące na wioskę, ale także w nocy, przez lampiony wiszące na
ścianach co dwa metry. Jednakże, w tej wielkiej budowli znajduje się jeszcze
jedno piętro. Jego istnienie znane jest i przekazywane tylko pomiędzy obecnie,
w danym czasie, panującym Hokage a jego następcy. Wstęp tam mają nieliczni i
nieliczni dostępują tego zaszczytu. Do tego skromnego grona ludzi, którzy
dowiedzieli się istnieniu tajnej komnaty w budynku Hokage, niedługo zaliczy się
kolejny shinobi Ukrytego Liścia.
-
Co my tu robimy?
Odezwał
się Naruto, gdy wraz z Tsunade, Jiraiyą i sześcioma Upiornymi żołnierzami znalazł
się u podstawy szerokich schodów prowadzących na pierwsze piętro. Tsunade nie
odpowiedziawszy, zaraz podeszła do ściany i szybko wykonała kilka pieczęci,
każdą w, z góry ustalonej, kolejność. Po chwili coś zaskrzypiało, po czym
fragment ściany, o szerokości zbliżonej do szerokości zwyczajnych drzwi, szybko
otworzył się do wnętrza… Tylko czego?
Uzumakiemu
przeleciało przez myśl podobne pytanie.
Hokage
nie czekając ani chwili dłużej, gdy przejście otworzyło się do końca,
zdecydowanym krokiem wkroczyła w czarny korytarz. Po przejściu kilkunastu
metrów zatrzymała się, po czym nonszalancko klasnęła dłońmi. Momentalnie
zapłonęły pochodnie wiszące na ścianie, ukazując wszystkim kamienne schody
prowadzące pod ziemie. Zaciekawiony Jiraiya, nieco zagubiony Naruto i
niewzruszeni samuraje, zaraz podążyli w ślad za Godaime.
Stanąwszy
u wejścia do jakiejś gigantycznej sali, Uzumaki wydał z siebie przeciągły jęk
zdumienia. Kamienne, grube na co najmniej dwa metry, kolumny podpierające
strop, ustawione w równych odstępach i rzędach, przypomniały chłopakowi miejsce
w którym spędził zaledwie dziesięć dni. Lecz jak się potem dowiedział, na
powierzchni w tym czasie minęło już dziesięć miesięcy. Wspomnienie Tajemniczej
Komnaty z Wioską Strażniczą w jej wnętrzu i ludźmi kompletnie nieznającymi
techniki Nin-, jak i Gen-jutsu, spowodowało pojawienie się nieznacznego
uśmiechu na ustach młodego Jouniana.
-
Co cię tak bawi, Naruto?
Sielankowy
nastrój, jaki zapanował w umyśle blondyna, niespodziewanie został przerwany
przez pytający ton głosu białowłosego pustelnika. Chłopak nie odwzajemniwszy
jego spojrzenia, po chwili zrobił kilka kroków na przód.
-
Właśnie doznałem szoku.
-
Dlaczego?
-
Ponieważ kiedyś już widziałem taki obraz.
Uzumaki
wyciągnął przed siebie rękę i zatoczył w powietrzu bliżej nieokreślony kształt,
zapewne mający na celu pokazania przyglądającym mu się Ero-senninowi i Tsunade,
oglądaną przez nich komnatę. Brązowooka kobieta, wciąż się nie odzywając, z
rękoma założonymi za plecami minęła rozglądającego się Naruto i weszła w
szeroki okrąg wyryty na podłodze, znajdujący się w środkowej części
pomieszczenia. Rozmyślając o czymś w całkowitej ciszy, kobieta zaraz odwróciła
głowę i spojrzała na Upiornych:
- Dobra.
Nim zaczniecie, chciałabym wpierw dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej… zakazanej techniki. – Tsunade
przedostatnie słowo wypowiedziała z widocznym grymasem na twarzy.
-
Kawai Ori to technika zakazana, ponieważ jest niezwykle trudna w wykonaniu, co
również sprawia, że jest śmiertelnie niebezpieczna. – Do Hokage, spokojnym
krokiem podszedł Jogensha. – Uprzedzając twoje kolejne pytanie, od razu powiem,
że jej trudność polega na bezbłędnym wykonaniu odpowiednich pieczęci w
odpowiedniej kolejności przy jednakowym uwalnianiu z góry ustalonej ilość
chakry. Obejrzawszy wcześniej pieczęć widniejącą na brzuchu Naruto-samy, po
dokładniejszym przedyskutowaniu między sobą rozwiązania problemu, doszliśmy do
wniosku, że ta technika będzie najodpowiedniejsza.
-
Dlaczego?
Spytał
Jiraiya z uwagą przysłuchujący się wszystkiemu co mówi Upiorny. To pytanie
zostało zawtórowane przez Hokage nieznacznym mruknięciem z jej strony.
-
Ponieważ na każdy z brakujących symboli będzie trzeba wykonać taką samą ilość
pieczęci, ale za każdym razem w innej kolejności, co na wykonawcę techniki
narzuca dodatkowe obciążenie i przymus w pełni wykorzystania umiejętności
bezwzględnej koncentracji. – Wyjaśnił czarnowłosy.
-
Jakie ryzyko ze sobą niesie użycie tak zaawansowanej techniki.
Spytał
Naruto, a z tonu jego głosu można wywnioskować śmiertelną powagę. Tsunade
spojrzawszy na chłopaka, z jego spojrzenia od razu wyczytała wielką obawę.
Zupełnie, jakby blondyna przeraziły wyjaśnienia swojego podwładnego na temat
techniki, którą zamierzają wykorzystać i to w dodatku bezpośrednio na nim
samym. Grobowa cisza, jaka zasiała nutę grozy w sercach Sanninów i młodego
Jinchuuriki, po chwili została zakłócona przez odgłos obcasów na kamiennej
posadzce. Do błękitnookiego zbliżył się jeden z medyków w ciemno-zielonej
zbroi.
-
Naruto-sama… – Samuraj zrobił pełną niepokoju pauzę. – …jeśli użycie Kawai Ori
no Jutsu się nie powiedzie, to grozi to utratą życia przez tego, na kim została
ona wykonana. – Medyk wyjawił wszystkim brutalną prawdę.
-
Jednakże, jeśli wszystko odbędzie się tak jak należy, twoja pieczęć zostanie
nie tylko naprawiona, ale i wzmocniona oraz dodatkowo zabezpieczona przed
przyszłym, ponownym jej uszkodzeniem lub nawet zerwaniem. – Dodał inny Upiorny.
Wyraz
twarzy Naruto wyraźnie stojącego na miękkich nogach, patrzącym na niego
Sanninom niewiele powiedział. Jego pusty wzrok, w tej chwili spoglądający po
niewielkim łuku na podłogę, zaraz po kolei został przesunięty po maskach
wszystkich przywołanych Samurajów. Chłopak jeszcze rozejrzał się dokoła swojej
osoby, zupełnie jakby usilnie próbował znaleźć wzrokiem coś niewidzialnego, po
czym bez słowa podszedł do najbliższej kolumny. Oparłszy się plecami o zimny
kamień, z nijakim wyrazem twarzy przez chwilę patrzył na Hokage, po czym zsunął
się w dół, przykucnął i schował twarz w dłoniach.
~
~ ~
- Czego się obawiasz, młody?
- Nie wiem…
Naruto
odwrócił wzrok, byle tylko więcej nie okazywać demonowi swych lęków i obaw.
Wiadomość, że technika która może naprawić i wzmocnić pieczęć Yondaime, równie
dobrze może go zabić, tak nim wstrząsnęła, że teraz nie jest pewny czy warto
TAK ryzykować. Co gorsza, jeśli pieczęć zostałaby zerwana, aż strach pomyśleć
co by się stało z wioską i jej mieszkańcami.
- Gdzie się podziała twoja pewność siebie??
Chyba mi nie powiesz, że słowa tego żołnierza tak cię wystraszyły??
Kyuubi
już od piętnastu minut próbował nakłonić blondyna do rozmowy o problemie, który
niedawno zaczął go zadręczać. Chłopak stojąc z opuszczoną głową tuż przed
klatką lisa o dziewięciu ogonach, zupełnie nie zareagował na lekko zaczepny ton
demona. Kompletnie go olawszy, zaraz się odwrócił i patrząc z zacięciem we
własne odbicie na tafli wody pod nogami, począł prowadzić istną walkę z własnym
JA. Po dłuższej przerwie wynikającej z martwej ciszy jaka zapanowała pomiędzy
lisem a Naruto, ten pierwszy niespodziewanie, gwałtownie poruszył się w swoim
więzieniu.
- Jeśli obawiasz się, że pieczęć zostanie
zerwana, a ja uwolniony… – Demon po chwili na powrót odwrócił się
wielkim pyskiem w stronę Uzumakiego. – …to
przyrzekam, że twoi przyjaciele umrą szybką śmiercią!
Naruto
zamarł. W duszy błękitnookiego momentalnie rozbrzmiał gardłowy rechot lisa.
Kyuubi widząc obłęd w oczach chłopaka, wyszczerzył się jak najszerzej tylko potrafił,
ukazując biało-żółte kły.
- Spokojnie, to był tylko niewinny żarcik z
mojej strony. Nie mogłem sobie odmówić chwili przyjemności.
- Chikushou! Na żarty ci się zebrało! –
Krzyknął zdenerwowany Naruto.
- Tak. Ale wracając do tematu… jeśli coś
pójdzie nie tak jakbyś tego chciał, to wiedz, że nie chce twojej śmierci. W tym
momencie, to jest ostatnia rzecz jakiej pragnę. A raczej pragnąłem. Kiedyś.
Dobra, mniejsza z tym. Naruto! Jedyne co mogę ci doradzić w tej sprawie, to,
to, abyś zebrał całą swoją odwagę oraz determinację, i zaufał umiejętnościom
podwładnych ci żołnierzy. – Poradził Kyuubi i zamilkł.
Wróciwszy
umysłem do rzeczywistości, Naruto odsłonił twarz, po czym nie podnosząc się,
spojrzał na Upiornych medyków. Wodząc wzrokiem między nimi, w końcu zatrzymał
się i utkwił spojrzenie w złocistych oczach żołnierza stojącego najdalej od
niego. Zatracając się w ich niezbadanej głębi:
-
Zaufać ich umiejętnościom.
Uzumaki
mruknął pod nosem, ale tak, by nikt więcej go nie usłyszał. Słowa zapieczętowanego
w nim demona jeszcze przez długi czas huczały mu w głowie jak dzwony na
kościelnej wierzy w niedzielny poranek.
~
~ ~
Naruto
stał z gołymi ramionami, plecami, klatką piersiową i brzuchem po środku okręgu
wyrytego w podłodze. Naprzeciw niego, w lekkim rozkroku z prawą nogą wystawioną
do przodu, jeden z żołnierzy właśnie przygotowywał się do zabiegu rekonstrukcji
uszkodzonej pieczęci Czwartego Hokage. Mężczyzna wpierw rozprostował ramiona,
że aż strzeliły mu stawy barkowe i łokciowe, następnie dość forsownymi ruchami
dłoni rozluźnił stawy nadgarstkowe oraz palcowe, po czym przechylił głowę w
lewo, potem wprawo. Za każdym razem w tajemniej komnacie pod wierzą Hokage
echem od ścian odbijał się porażając trzask odrętwiałych stawów.
- Mam co do tego złe przeczucia. –
Mruknął Naruto niemal niesłyszalnie.
- Hmm? Czemu?
- Ponieważ myślałem, że wykonawcą tej
skomplikowanej techniki będzie jeden z Upiornych medyków, a nie mój doradca
wojskowy! – Chłopak krzyknął w myślach nieco zaniepokojony tym
niespodziewanym obrotem sprawy.
- Ech… już Ci powiedziałem abyś im zaufał.
- Przecież ufam!
- Więc, o co ten krzyk?? – Zdziwił
się lis.
- Bo mam wątpliwości…
Rozmowę
błękitnookiego z Kyuubi no Kitsune nagle przerwał głośny, rażący po uszach
trzask kilku stawów jednocześnie. Blondyn oprzytomniawszy, zaraz usłyszał cichy
jęk ulgi wydobywający się z nieco rozchylonych ust czarnowłosego wojownika.
Przenikliwy wzrok Uzumakiego momentalnie został zauważony przez Jogenshe:
-
Musiałem rozluźnić ciało.
Wyjaśnił
pokrótce i uśmiechnął się serdecznie. Naruto odwzajemnił jego gest, po czym rozejrzał
się dokoła. Po prawej stronie, lekko z tyłu w odległości dwóch metrów, stał
jeden z medyków w pozycji na baczność z rękoma złączonymi przed sobą w znak O-hitsuji.
Po prawej stronie, również lekko z tyłu w tej samej odległości, stał drugi z
Upiornych medyków w pozycji na baczność, lecz jego ręce były złączone w znak
Nezumi. Uzumaki spojrzawszy przed siebie, zaraz zobaczył jeszcze dwóch medyków
stojących za plecami Jogenshy. Tak jak ich koledzy, Ci przybrali podobną
pozycję w podobnym miejscu, ale z tą różnicą, że ich dłonie były złączone w
znaki Tora i Hebi. Dodatkowo, pod stopami wszystkich czterech medyków
błyszczały krwisto-czerwone znaki Kanji, każdy inny.
Nagle
wszystko zaczęło się trząść, a w pomieszczeniu rozszalał się prawdziwy Shippuuden.
Zdumieni Sannini stojący z boku w odległości kilkunastu metrów z trudem kryli
twarze przed potężnymi podmuchami wietrznego żywiołu. Nie wiadomo skąd on się
wziął, tu pod ziemią, ale Godaime po krótkiej debacie z stojącym tuż obok niej
Jiraiyą, doszła do wniosku, że to oznaka rozpoczęcia się procesu rekonstrukcji.
Patrząc z pod mocno przymrużonych powiek na całe to widowisko, po chwili
dostrzegła jak czarnowłosy żołnierz powoli, lecz coraz szybciej zaczyna składać
pieczęci. Nie minęły dwie minuty, a jego dłonie całkowicie zniknęły w ruchach z
zawrotną prędkością, zostawiając po sobie jedynie rozmazane smugi.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto