czwartek, 11 stycznia 2018

060. Niebywałe, wstrząsające…

Dziś notka podzielona na dwie sceny..^^ - Pozdrawiam i zapraszam do czytania…



<<< Odcinek ukazał się 1 sierpnia 2008 roku >>>



>>> Wioska Bez Nazwy <<<
Gdy wpuszczono mnie do środka przez ogromne wrota, zaraz przypomniało mi się, że tak wyglądają drzwi do tajemnej komnaty. Skierowawszy się na wprost od wejścia, ujrzałem zielonooką siedzącą przy stole nie wielkich rozmiarów.
- Chciałaś się ze mną widzieć Arcykapłanko..? – Spytałem.
- Owszem i wybacz Naruto, że tak szybko cię niepokoję, ale.. – Dziewczyna nie dokończyła, gdyż jej przerwałem.
- Nic nie szkodzi, bo i tak nie zmrużyłem oka.
- Dlaczego.. Coś cię gnębi..?
- W sumie nie, choć niedawno wydarzyło się kilka znaczących zdarzeń, które z całą pewnością odmieniły moje życie na zawsze.
- Co takiego..?
- Przepraszam, ale na razie nie mogę o tym mówić.
„Rany, co za dociekliwa dziewczyna..” – Pomyślałem, słysząc co raz to kolejne pytania.
- Nie możesz czy nie chcesz..?
- Nie twoja sprawa..!! – Krzyknąłem zirytowany.
„Kuso..! Co za wścibska baba..!” – Pomyślałem, odwróciwszy się do niej tyłem. Między nami zapadła grobowa cisza, która nie przeszkodziła mi w wyjściu z hukiem z auli bez pożegnania.
- Naruto..! Stój..! To rozkaz..! – Krzyknęła dziewczyna, lecz blondyn już jej nie usłyszał, gdyż wszystko stłumiły kamienne wrota.
„A to bezczelny typ.. Jak on śmie podnosić na mnie głos..!! – Takeya krzycząc w myślach, również wyszła z auli, lecz skierowała swe kroki wprost do dowódcy Świątynnych Strażników.
„Kuso..! Może i jest Arcykapłanką, ale to nie daje jej prawa do przesłuchań..!” – Krzyknąłem w myślach wychodząc z świątyni.
- Naruto… co ty robisz..? Chcesz mieć wroga w jej osobie..? – Zaraz usłyszałem wołanie demona.
„Nie”.
- No to, co to było..?
„Nie wiem.. Teraz mam ważniejsze rzeczy do roboty, niż martwienie się takimi bzdetami..!”
- Jakie rzeczy..?
„Ty też zaczynasz..?”
- Nie, ale jako mieszkaniec twojej duszy, chciałbym pokrótce wiedzieć dokąd zmierzasz..?
„Powiem tylko tyle, że do biblioteki” – odparłem zgodnie z prawdą. Między nami zapadła cisza, po której Kyuubi wybuchnął śmiechem…
- Ty i czytanie..?! Pierwsze słyszę.. hahaha..!!
„Nie, ale jest jedna rzecz którą muszę sprawdzić” – powiedziałem w myślach powoli dochodząc do celu mej wędrówki. Spytawszy się kilku osób o interesujący mnie dział, zostałem skierowany do regału stojącego pod oknem na samym końcu ogromnego pomieszczenia bibliotecznego. Ten ogrom najróżniejszych zwojów i ksiąg, z początku zaczął mnie poważnie przytłaczać, lecz po jakimś czasie powoli zacząłem się przyzwyczajać.
„U jak Ukryta Armia..” – pomyślałem wodząc palcem po regale i szukając interesującej mnie lektury. Po kilku minutach znalazłem wielką i stara księgę o takiej samej nazwie, jaka została wyryta na ostrzu katany jaką przy sobie mam. Zająwszy wygodne miejsce przy jednym ze stołów tam stojących, jeszcze tylko zdmuchnąłem grubą warstwę kurzu i zacząłem przewracanie zżółkłych kartek.
- Naruto..? A co ty tu robisz..? – nagle wyrwał mnie głos znajomego mnicha.
- Arukoru.. przestraszyłeś mnie.
- Wybacz... myślałem, że rozmawiasz z Yumiko-samą..?
- Już nie.. powiedzmy, że się z nią pokłóciłem – odparłem zgodnie z prawdą.
- Naruto.. jeśli zaczęła cię o wszystko wypytywać, to nie gniewaj się na nią.. jest jeszcze młoda i niedoświadczona – mężczyzna zajął krzesło obok mnie.
- Właśnie zauważyłem.
- Jak to dobrze że już wróciłeś..! Od naszego ostatniego spotkania minęło już 10 miesięcy i powili zaczynałem się o ciebie martwić..! – po jego słowach moje zdumienie urosło jeszcze bardziej.
- Nie potrzebnie, umiem o siebie zadbać.. ale mam pytanie..?
- Słucham..? – mnich zaraz nadstawił uszy.
- Powiedziałeś że minęło 10 miesięcy, ale ja jak liczę to niebyło mnie zaledwie 10 dni..?!
- Tak.. Toushi-sama mówił mi, że w tej komnacie co byłeś, czas płynie bardzo powoli… tak więc skoro mówisz że byłeś tam tylko 10 dni, tu na zewnątrz minęło już 10 miesięcy.
„Czyli minęło już 10 miesięcy, cholera, to czas najwyższy wracać do domu” – pomyślałem i się szeroko do siebie uśmiechnąłem.
- A wracając do twej lektury.. to co takiego czytasz..? – mnich wyrwał księgę z moich rak i spojrzał na zakurzoną okładkę. Jego oczy momentalnie się rozszerzyły, a ręce lekko zaczęły się trząść.
- Coś się stało… – spytałem widząc stan w jaki wpadł mnich – …czy jest coś co powinienem wiedzieć..?
Mężczyzna w pierwszej chwili nic mi nie odpowiedział, a spojrzawszy mi w oczy zaraz z hukiem wstał, jednocześnie przewracając krzesło, po czym odwrócił się do mnie tyłem i szybko wyszedł z pomieszczenia bibliotecznego.
- Co jest..? O co chodzi..? – spytałem pod nosem, by po chwili postawić przewrócone krzesło na swoje miejsce, a zaraz powrócić do czytania i szukania interesujących mnie informacji. Przekładając kolejne kartki księgi, w końcu, tracąc już nadzieję, doczytałem się czegoś bardzo interesującego…
…aby przywołać jednego z żołnierzy Ukrytej Armii.. użytkownik musi w pierw wykonać wszystkie znane mu pieczęcie, w odpowiedniej kolejności, by następnie przy wymawianiu odpowiednich słów, na końcu dodać liczbę i nazwę przywoływanej osoby…” – przeczytawszy tych kilka słów, zaraz to wszystko wydało mi się takie proste, że aż trudne do uwierzenia. Zamknąwszy i odłożywszy na swoje miejsce księgę, nie oglądając się na nic więcej, szybko skierowałem się do wyjścia, by za chwilę szukać jakiejś wolej polany do treningu, jaki mam zamiar odbyć. Nie znalazłszy takiego miejsca w wiosce Bez Nazwy, skierowałem się do jej wyjścia i minąwszy uśmiechniętych strażników, poszedłem w las do polany oddalonej o kilka kilometrów. Dotarłszy na miejsce, stanąłem po środku trawiastej równiny i począłem sobie przypominać słowa zapisane w księdze…
„Jak to szło.. a tak, już wiem..” – zraza stanąłem w lekkim rozkroku, złożyłem przed osobą palce po czym zacząłem wykonywać wszystkie pieczecie w odpowiedniej kolejności.
„Baran, Pies, Królik, Małpa, Ptak, Wąż, Świnia, Smok, Koń, Wół, Szczur i Tygrys..” – Pod czas wykonywania pieczęci, w myślach, po kolei mówiłem sobie ich nazwy. Gdy skończyłem, zaraz przystawiłem dłoń do ziemi…
- Kuchiyose, San-ju Heitai – krzyknąłem pod nosem, a na ziemi pokazały się jakieś znaki. Po chwili, dosłownie w momencie, gdy się wyprostowałem, nagle pojawiła się gęsta jak mleko mgła, a gdy ta opadła pokazało się przede mną 30 żołnierzy z Ukrytej Armii.
- Wzywałeś nas Naruto-sama..? – Spytał jeden z nich, a gdy spojrzałem w jego kierunku, wszyscy jak na zawołanie w mgnieniu oka uklękli przede mną, trzymając głowy nisko.
„Kuso.. Jeszcze się do końca z tym nie oswoiłem..” – Moje myśli musiałem natychmiast zakończyć, gdyż poczułem, że ktoś nas obserwuje.
- Proszę.. Wstańcie, nie jestem jeszcze do końca oswojony z takim zachowaniem, jakie czynicie względem mnie.. – Rzekłem tak, aby tylko i wyłącznie żołnierze to usłyszeli. Wojownicy, ukazawszy mi swe czerwone ślepia, zaraz się wyprostowali i stanęli w jednym rzędzie.
„Co robić, co robić.. Czy kazać im rozprawić się z podglądaczami..?” – Na chwilę poważnie się zamyśliłem, a moje zadumanie zostało całkiem spokojnie odebrane przez wezwanych samuraiów.
- Naruto-sama… wybacz że ci przeszkadzam, ale ktoś nas obserwuje – nagle odezwał się inny żołnierz.
- Wiem o tym… i chyba nawet wiem jak rozwiązać ten problem… wy dwaj zostajecie ze mną… – wskazałem ręką na żołnierzy stojących najbliżej mnie – …a reszta ma mi przyprowadzić tych nieproszonych gości, tylko ich nie zabijajcie..! – Rozkazałem pokazując ręką, aby już odeszli. W tym momencie dwóch wskazanych wojów stanęło po mojej prawej i lewej stronie, a pozostałych dwudziestu ośmiu zniknęło w chmurach biało-szarego dymu.
- Naruto..? Co ty planujesz..? – Nagle odezwał się Kyuubi.
„Chyba wiem, kto mnie obserwuje i powiedzmy, że ich tylko troszeczkę nastraszę..” – Odparłem zgodnie z mym szaleńczym planem.
- Dobra, tylko żebyś się nie przeliczył.
„Spokojna głowa, nic im nie zrobię” – gdy skończyłem zdanie, zaraz usłyszałem krzyki przerażenia, ale gdy spojrzałem w kierunku odgłosu, ten zaraz ucichł a w chwile potem nagle w chmurach dymu, pojawili się wszyscy wysłani żołnierze z zakładnikami. Jak się okazało, tymi podglądaczami są Arcykapłanka, Arukoru i 4 świątynnych strażników. Moi kochani obserwatorzy zostali jedynie związani i zakneblowani przez wojowników, którzy czekając na moje dalsze rozkazy, stanęli w dość dużym okręgu w koło nas, odwracając się tyłem i pilnując aby nikt nas nie zaatakował. Spoglądając w zszokowane i przestraszone oczy moich 6 zakładników, zacząłem zastanawiać się nad rozwiązaniem tego spotkania…
- I co powiecie na swoje usprawiedliwienie..? – Spytałem i zaraz się zorientowałem, że przecież mają zasłonięte usta…
„Kuso.. Ale ze mnie debil..!” – Skarciłem się w myślach.
- Natychmiast mi ich rozwiązać.. – Rzekłem stanowczym głosem, a żołnierze stojący obok mnie, natychmiast wykonali mój rozkaz. W kilka minut oswobodzili Takeye, Arukoru i strażników z więzów, co zapewne sprawiło im wielką ulgę, lecz strach jaki wyczytuje z ich oczu nie minął. Gdy wojownicy powrócili na swoje miejsca… w końcu Yumiko odważyła się coś powiedzieć…
- N-Naruto… chciałam cię tylko przeprosić – powiedziała prawie nie słyszalnie.
- Przeprosiny przyjęte Arcykapłanko – odparłem z szerokim uśmiechem.
Strażnicy patrząc wytrzeszczonymi oczyma dookoła siebie, nic nie powiedzieli, tak jakby im mowę odebrano. Arukoru natomiast, również nic nie mówiąc, począł dokładnie się wszystkiemu przyglądać, by po chwili jednak się odezwać…
- C-czy to przypadkiem nie jest Hitoshirezu Houmentai..? – Gdy się o to spytał, otaczający nas żołnierze nadal nie odwracając się, co jakiś czas zaczęli spoglądać na mnicha. Zobaczywszy to, zaraz machnąłem na nich ręką, a ci tylko posłusznie zaprzestali się odwracać i na powrót stanęli na baczność.
- Może sprecyzujmy… nieznaczna jej część… a dokładnie tylko 30 żołnierzy – szeroko się uśmiechnąłem, zakładając ręce na głowie.
- Niebywałe..! – Mruknął jeden ze strażników.
- Wstrząsające – dodał kolejny strażnik.
- Nie wiarygodne..! – Westchnął 3 ze strażników, a czwartemu po prostu szczęka opadła z wrażenia.
- Co..? O czym wy mówicie..? – Spytała zdezorientowana Takeya.
- Czcigodna Arcykapłanko, potem ci wszystko wyjaśnię – Arukoru zbliżył się do dziewczyny, by ta nie zadawała więcej pytań.
„Dobra, czas zakończyć to przedstawienie..” – Pomyślałem i zaraz się odezwałem…
- Żołnierze..!! Dziękuję.. Możecie odejść..! – Krzyknąłem tak aby wszyscy mnie usłyszeli.
- Hai.. Naruto-sama..!! – Wojownicy zaraz się do nas odwrócili przodem, po czym uklękli na ziemi i spuścili głowy, to samo uczynili woje stojący obok mnie. Po chwili ponownie pojawiła się gęsta mgła, która pochłonęła wszystkich zebranych żołnierzy. Gdy niebo się przejaśniło, jeszcze chwilę porozmawiałem z przyjaciółmi, wyjaśniając im to i owo, po czym pożegnawszy się, skierowałem się w drogę powrotną do domu.
* * *
>>> Wioska Ukryta w Liściach <<<
- S-Sa-Sakura..?! – Hatake momentalnie rozszerzyło się jedyne widoczne oko, a kunai który akurat dzierży w dłoni, wypadł z jego dłoni by wbić się zaraz w ziemię, tuż obok stopy. Jego zdumienie urosło jeszcze bardziej, gdyż nie spodziewał się iż różowo włosa może należeć do Akatsuki.
- O co chodzi..? – Spytał głupkowato, lekko zdezorientowany Gai, co szczerze powiedziawszy Kurenai uznała za głupi żart, ale widząc zdumienie rysujące się na twarzy posiadacza wielkich brwi, sama zaczęła zastanawiać się, czy to co widzi jest prawdziwe.
- Uważajcie.. To może być jakiś podstęp..! – Jedynie Sarutobi nie popadł w osłupienie, coś podejrzewając, podniósł wyżej broń, tak aby dziewczyna ją dostrzegła. Zielonooka widząc wielki zaskoczenie w oczach sensei’ów oraz podejrzliwość u Asumy, postanowiła na razie nic nie robić, aby przypadkiem jej nie zaatakowano, gdyż to mogłoby się źle skończyć. Zrobiwszy krok w tył, dziewczyna z powrotem założyła kapelusz, zasłaniając tym samym twarz, po czym ręce na powrót opuściła wzdłuż smukłego ciała. Kakashi patrząc wciąż przeszywającym wzrokiem na kunoichi, począł prowadzić bitwę z myślami, gdy nagle jego rozważania zostały zakłócone przez krzyk towarzysza…
- Uwaga..! Ona chyba coś knuje..! – Jak na zawołanie, Kurenai i Gai wyciągnęli swoje kunaie, a sam Asuma, do swych kastetów dołączył jeszcze chakre, wydłużając tym samym ich końce. Mężczyzna nie zważając na nic zaczął biec w stronę dziewczyny, aby ja zaatakować i gdy był już blisko, nagle odezwał się chwilowo nie obecny Hatake…
- STÓJ..! TO ROZKAZ..! – Krzyknął i w mgnieniu oka, pojawił się miedzy kolegą a zielonooką. Sarutobi widząc lekko zdenerwowaną minę przyjaciela jak i dowódcy ANBU do którego razem należą, zaraz się zatrzymał i natychmiast opuścił broń, mocniej zaciągając się papierosem. Sakura nadal się nie odzywając, spojrzała na białowłosego stojącego kilka kroków przed nią, po czym lekko się uśmiechnęła.
- Nie tak szybko przyjacielu… – powiedział Kakashi, kładąc rękę na ramieniu Asumy – …mimo iż dziewczyna wstępując do Akatsuki, stała się naszym wrogiem.. To bez wyraźnego rozkazu Hokage, nie możemy z nią walczyć. – Po chwili dodał i się lekko uśmiechnął, co jego rozmówca przyjął i na znak zrozumienia kiwną głową. Posiadacz Sharingana widząc akceptację jego słów, zaraz odwrócił się do byłej uczennicy.
- Sarutobi, Kurenai… stańcie za plecami Haruno Sakury, a Gai tu, obok mnie..! – Zakomenderował kopiujący ninja.
- Hai..! – Odparli wszyscy zgodnie, po czym zastosowali się do słów Hatake.
- Sakura.. Mam nadzieję iż nie będziesz stawiać oporu, gdyż w tym szyku musimy cię zaprowadzić do Hokage-sama – Kakashi wypowiedział te słowa, śmiertelnie poważnym tonem głosu.
- Arigato… – jedyne co dziewczyna odpowiedziała, po czym razem z jouninami skierowała się do największego budynku w wiosce. W tym czacie, Izumo i Kotetsu, schowawszy broń na swoje miejsce, jakby nigdy nic, powrócili do swych poprzednich zajęć, choć ich zaskoczenie nie dawało im spokoju jeszcze przez długi czas.
Pod czas tej wędrówki pod bacznym okiem czterech jouninów, osoba zielonookiej w przebraniu Akatsuki, poczęła przyciągać coraz to więcej spojrzeń, w wyniku czego za plecami eskorty, zaczął zbierać się coraz to szerszy tłum ciekawskich mieszkańców jak i innych jouninów czy chuninów wioski Ukrytej w Liściach.
„Wybaczcie mi przyjaciele.. Ale moje głęboko zakorzenione uczucie do pewnego blondyna, zmusiło mnie do podjęcia tak radykalnych decyzji..” – Sakura ze wzrokiem wbitym w podłoże, po którym akurat się porusza, poczęła zastanawiać się nad wymówką lub uzasadnieniem, jakie przejdzie jej złożyć przed V Hokage kraju Ognia. Gdy w końcu cała piątka dotarła szczęśliwie pod budynek piątej, tuz przed wejściem odezwał się Kakashi…
- Sakura... Nie wiem co się podkusiło do takiego czynu, ale raczej nie licz na ciepłe powitanie..!
- Rozumiem i jestem gotowa ponieść konsekwencje swych czynów, nad którymi ubolewam i jestem bardzo przygnębiona – odpowiedź dziewczyny wielce wszystkich zaskoczyła i jednocześnie dała do zrozumienia, że było to podyktowane przez siły wyższe. Po wejściu do budynku, w chwilę potem białowłosy delikatnie zapukał w drzwi biura.
- Wejść..! – Usłyszawszy charakterystyczny i donośny głos brązowookiej przywódczyni, jounin nacisnął klamkę i razem z Gai’em, wprowadził Haruno do środka, jednocześnie każąc pozostałej dwójce eskortujących jouninów, pozostać na zewnątrz i nikogo nie wpuszczać.
- O co chodzi.. Jestem troszeczkę zajęta..! – Krzyknęła Tsunade-sama, kompletnie nic nie widząc, gdyż widok na drzwi zasłaniają jej troję innych shinobi, właśnie składających raport z odbytej misji. Na nieszczęście zielonookiej w biurze Hokage akurat znajduje się Shikamaru Nara, Ino Yamanaka oraz Chouji Akimichi.
- Wybacz Hokage-sama to najście… ale mamy nie lada problem..! – Odezwał się Kakashi poważnym głosem. W tym momencie, drużyna Nary odsunąwszy się na bok, odsłoniła blondynie widok na nowych gości. W mgnieniu oka, w pomieszczeniu zapadła grobowa cisza, a Sakura z wciąż zasłoniętą twarzą, poczęła zastanawiać się, czy powrót do domu w ogóle był dobrym pomysłem. Ta cisza oczywiście nie potrwała zbyt długo, gdyż została zakłócona przez wiecznie zrzędzącego Shikamaru…
- O rany… ale ciekawie rozpoczął się ten dzień. Nie dość że nasza misja nie poszła najlepiej, to teraz jeszcze popatrzymy co Hokage zgotuje temu gościowi – chłopak zobaczywszy jednego z członków Akatsuki, pierwszej chwili zaczął mówić sam do siebie, lecz gdy ów postać odwróciła głowę w jego kierunku, zaraz ujrzał znajome zielone spojrzenie i momentalnie zamilkł.
- Przymknij się Shikamaru i nie pogarszaj naszej sytuacji.. Przyznaje, misja poszła nam nie najlepiej, ale to nie powód aby dramatyzować – odezwała się Ino, waląc przyjaciela w ramię. Z całego tego towarzystwa jedynie Chouji się nie odezwał, gdyż zajmuje go spożywanie, kolejnej już tego dnia, paczki chipsów. Nagle drzwi biura się otworzyły…
- Tsunade-sama.. Oto sake.. O.. Które.. Prosiłaś.. – dziewczyna minąwszy Gaia, ostatnie 3 słowa wypowiedziała niemalże szeptem. Przyciszenie jej głosu może wynikać tylko z tego, iż jest tak samo wielce zaskoczona, jak wszyscy zebrani w biurze Hokage, faktem niespodziewanego pojawienia się w wiosce Ukrytej w Liściach, jakiegokolwiek członka tak zbrodniczej organizacji jak Akatsuki. Tym czasem blondyna siedząca za biurkiem z łokciami opartymi o blat i palcami splecionymi na wysokości nosa oraz z bardzo poważną miną, poczęła głęboko zastanawiać się nad rozwiązaniem tej sytuacji.
„Kim jesteś..? Dlaczego nas niepokoisz swoim przybyciem..?” – Kobieta prowadząc burzliwą dyskusję w głowie, teraz wpatruje się wprost w osobę członka Akatsuki.
- Gai..! – Nagle odezwała się, a jej ton głosu wywarł u wszystkich lekkie ciarki.
- Tak Godaime Hokage..?
- Wyprowadź proszę tą trójkę za drzwi.. – tu wskazała na drużynę Nary – ..z nimi skończę później i przyślij do mnie Irukę Umino. – dodała po chwili.
- Tak jest..!! Chodźcie..! – jounin podszedł do trójki młodych shinobi i wyprowadził ich na zewnątrz. Gdy te się zatrzasnęły z hukiem, nagle odezwała się błękitnooka blondynka…
- To nie fair, ja też chcę zobaczyć, kim jest ten koleś.
- Nie martw się, nie jesteś jedyna – westchną Shikamaru.
- Nooo.. – dodał Chouji połykając kolejnego chipsa. Trojka przyjaciół z jednej drużyny, zajęła ławkę stojąca dokładnie naprzeciwko drzwi biura, oczekując gdy Hokage skończy ważniejsze sprawy i zechce zakończyć z nimi poprzednią rozmowę. Wracając do wydarzeń z przed kilku chwil w biurze Godaime Hokage…
- A więc Kakashi..? Co mi powiesz ciekawego..? – spytała brązowooka. Nim jounin się odezwał, do biura wszedł wcześniej wezwany Iruka Umino i lekko dziwiąc się na widok członka Akatsuki, powoli i cichutko podszedł do Tsuande…
- Wzywałaś mnie Hokage..?
- Tak… jesteś mi potrzebny, gdyż dłużej ode mnie zajmujesz się takimi sprawami.. – tu, kobieta wskazała na postać stojąca obok Hatake.
- A-ale niby jak mam pomoc, skoro nie wiem, kim jest ta osoba.
- No właśnie zaraz się tego dowiemy… – odparła kobieta, jednocześnie biorąc łyk sake przyniesionego przez Shizune – …to jak Kakashi, dowiem się w końcu czegoś..?
- Eee… widzisz Hokage, ten… eee… ta… eee… - białowłosy począł się jąkać, gdyż za bardzo nie wie jak powiedzieć Tsunade, że ta osoba to jej uczennica.
- No..?! – Spytała zniecierpliwiona blondyna.
- Może ja to wyjaśnię..! – Nagle odezwał się kobiecy głos z pod słomianego kapelusza. W tym momencie wszystkie pary oczu zebrane w pomieszczeniu padły na członka Akatsuki.
- Zaraz..! Ten głos.. – Pomyślała na głos Hokage.
- Tak.. Tsunade-sama, to ja.. Sakura Haruno – dziewczyna przedstawiając się, jednocześnie zdjęła kapelusz. Gdy to uczyniła, w biurze kage momentalnie zapadła grobowa cisza, gdyż wszystkich strasznie zaskoczyła taka sytuacja. Shitzune trzymająca w rękach tacę z Sake, wypuściła ją, robiąc przy tym mnóstwo hałasu, Iruce odebrało mowę, a samej Hokage szczęka opadła.
- Tsunade-sama, proszę mi wybaczyć…, ale są dwa powody, dzięki którym jestem dziś tym, kim jestem – powiedziała Sakura, a po jej policzku spłynęła kolejna samotna łza.
- Hę..?! Słucham..?!
- Po pierwsze, dwa miesiące temu, gdy odeszłam z wioski by odnaleźć Naruto, jeszcze tego samego dnia, w drodze do Suna-Gakure, zostałam porwana przez Itachiego Uchihę, argumentującego wszystko, że ich organizacja potrzebuje medyka. Z początku nie byłam skora do współpracy, ale on przy pomocy genjutsu zmusił mnie do wstąpienia w ich szeregi. Po drugie.. W 2 tygodnie po porwaniu, sama uznałam, iż tylko dzięki wstąpieniu do ich organizacji uda mi się szybko odnaleźć Uzumakiego i po długich rozmowach z ich przywódcą, dobrowolnie się do nich przyłączyłam. Teraz, gdy minęły 2 miesiące, wciąż nie mogąc odnaleźć Naruto, za pozwoleniem Peina, odeszłam od nich, by powrócić tu i zacząć wszystko od początku. Wiem, że z dniem odejścia z wioski stałam się, Missing-ninem, ale mam nadzieję, iż moje uczynki podyktowane przez siły wyższe, zostaną mi wybaczone… - różowowłosa skończywszy to krótkie, lecz pełne wytłumaczenie, z powrotem założyła słomiany kapelusz na głowę i poczęła czekać na werdykt Hokage.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I co powiecie… jak się wam podobał odcinek..? Czy zasługuje on na otrzymanie jakichkolwiek komentarzy..? Czy zdobędę waszą akceptację na kontynuowanie przedstawianej tu akcji..? – Pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^^

059. Powrót do domu

Powiem krótko… pomysł na pierwszą scenę tej notki, chodził za mną od bardzo długiego czasu i teraz właśnie nadarzyła się idealna okazja na wykorzystanie go ^^ - mam nadzieję, że się wam spodoba… pozdrawiam i zapraszam do czytania…



<<< Odcinek ukazał się 29 lipca 2008 roku >>>



>>> Wioska Ukryta w Liściach <<<
To jest jeden z tych dni, gdy nic się nie chce robić.. powietrze zdaje się być takie ciężkie, że niektórym jest bardzo ciężko oddychać. Nad wioską Ukrytą w Liściach, tego dnia wiszą bardzo ciężkie, burzowe chmury, lecz jeszcze nie spadła z nich, ani jedna kropla słonej wody. Może i jest to dzień inny niż wszystkie, ale nie dla dwóch chuninów, pełniących odwieczną służbę strażniczą na skraju tej że właśnie wioski.
- Uuaaa.. co dziś jest..? – spytał Izumo, ziewając przy tym okropnie.
- Chyba czwartek… hmmm i to dziś mija 2 miesiąc od odejścia Sakury Haruno z wioski..?
- Tak.. i 10 miesięcy od odejścia Naruto Uzumakiego..! – dodał Izumo.
- No tak.. a czy Hokage uczyniła coś w sprawie odejścia Sakury..? – po chwili milczenia, spytał Kotetsu swego przyjaciela.
- Ooo taaak… piąta wysłała za dziewczyną oddział ANBU, który niestety zawiódł i wrócił z niczym… – Izumo lekko posmutniał – …ale­ powiem ci w tajemnicy, że przywódca tego oddziału szczególnie przeżył tą porażkę.
- Jak to..? A kto to taki..? – zainteresował się Kotetsu.
- Z nieoficjalnych źródeł wiem, że to były sensei dziewczyny.
- Co ty mówisz.. poważnie..? Cholera, ten jounin to ma przechlapane.
- Dokładnie..! – Izumo przytaknął słowom przyjaciela.
- I co dalej..?
- Z czym..?
- No z Sakurą..? – dopytuje się Kotetsu.
- Z tego co mi mówiła Shitzune, to Hokage-sama lekko się załamała po tej porażce i nawet zaczęła więcej pić sake, co raczej jej przeszkodziło w czynieniu dalszych działań w odnalezieniu swojej uczennicy – Izumo pokrótce wyjaśnił całą sytuację, aż do dzisiejszego dnia. Gdy dwóch chuninów tak sobie spokojnie rozmawia o tym co się ostatnio ważnego wydarzyło w ich rodzinnej wiosce, do bram wioski Ukrytej w Liściach, powolnym krokiem zaczęła zbliżać się jakaś postać. Shinobi zajęci gorliwą dyskusją w ogóle nie zareagowali, gdy postać przekroczyła bramę wioski. Dopiero gdy była dokładnie na wprost drewnianej budki, w której siedzieli, Kotetsu zauważył ją kątem oka.
- Ty, patrz.. ktoś przybył do wioski – rzekł do przyjaciela.
- Konnichi-wa..! – zaraz, pełną gębą, przywitał się Izumo. Postać nic im nie odpowiedziała, tylko zatrzymawszy się spojrzała z pod słomianego kapelusza. Oczom chuninów ukazało się dobrze im znane, zielone spojrzenie, które jest całe zalane łzami. Ów postać, również ma na sobie czarny płaszcz z czerwonymi chmurami.
- Izumo..?
- Tak..?
- Czy ten „ktoś” nie zdaje ci się znajomy..? – szepnął Kotetsu do przyjaciela.
- Owszem… może ty coś do niej powiedz… - odparł Izumo.
- Sakura Haruno.. czy to ty..? – postać ponownie puściwszy im przelotne spojrzenie, nie znacznie się uśmiechnęła, co raczej jest trudne do zauważenia, gdyż wszystko przysłania słomiany kapelusz. Po tym geście między trójką shinobi zapadł grobowa cisza, która jednak nie trwała zbyt długo.
- Kotetsu..?
- Co..?
- Czy ten strój nie zdaje ci się znajomy..?
- Taaak… kiedyś widziałem jakiegoś gościa w takim stroju i był on z tej organizacji… Akatsuki – chunini spojrzeli po sobie, po czym na powrót spojrzeli na przybysza.
- Zaprowadźcie mnie proszę do Hokage-sama – nagle odezwała się postać, kobiecym głosem.
- Jeszcze czego..! – krzyknął Izumo, wyciągając kunai.
- Odejdź.. nie chcemy tu członków Akatsuki..! – dołączył się Kotetsu, również wyciągając kunai. Nagle coś zaszeleściło w konarach pobliskich drzew i za chwilę, tuż przy budce strażniczej pojawili się Gai, Kurenai, Asuma i Hatake, jounini wioski Ukrytej w Liściach.
- Czy ktoś tu powiedział.. Akatsuki..??!! – zaraz spytał Kakashi. Kotetsu, lekko trzęsącą się ręką wskazał na postać stojącą przed nimi, a i gdy czwórka jouninów tam spojrzała, dostrzegli jednego z członków organizacji będącej wrogiem nr 1, wioski Ukrytej w Liściach.
- Ty śmieciu… czego tu szukasz..?! – krzyknął Asuma, wyciągając swoje kastety i szykując się do walki.
- Czego chcesz od Hokage? – spytała spokojna Kurenai.
- No dalej.. powiedz coś! – zaraz włączył się do rozmowy Kakashi.
Osobnik w słomianym kapeluszu i czarnym płaszczu z czerwonymi chmurami, bez słowa podniósł rękę do góry i chwytając za brzeg kapelusza, zaraz go zdjął ukazując wszystkim zebranym, swoją twarz.
- Wybaczcie mi..!

(Wizerunek Sakury w tym momencie. Śliczny, nieprawdaż?)
* * *
>>> Skalna Komnata <<<
„Rany… ale ja jestem zmęczony..” – pomyślałem siadając na chwilkę na brzegu jednego z kamiennych schodów. Gdy moja armia się ulotniła, zaraz do mojej głowy napłynęło kilka, jeśli nie kilkanaście, bardzo ważnych pytań.
„Co to było..? Kim się stałem..?” – na dobry początek, te dwa pytanie zaczęły mnie nurtować. Nie mogąc poradzić sobie ze znalezieniem odpowiedzi na nie, nie wiele się zastanawiając w końcu powstałem z zimnego kamienia, poprawiłem poszarpane ubranie i powoli, w zamyśleniu, począłem kierować się do wyjścia z Tajemnej Komnaty.
- Naruto.. to co teraz..? – nagle odezwał się Kyuubi.
- Wiesz… myślę, iż chyba możemy już stąd wyjść i powoli zacząć wracać do domu, bo szczerze powiem, że mam już trochę dość tej samotności, a i sprawdziliśmy tą komnatę.
- To teraz kierunek.. Konoha..?
- Jasne.. Dattebayo..!! – krzyknąłem zadowolony i przyspieszywszy kroku, po kilkunastu minutach dotarłem do schodów, na których początkowo się poturbowałem. Gdy ostrożnie po nich wszedłem, moim oczom ukazał się bardzo zadziwiający widok. Otóż, zobaczyłem nie jeden lecz dwa takie same, ciemne korytarze.
- I gdzie teraz..? W lewo czy w prawo..? – spytałem nagłos, nie spodziewając się jakiejkolwiek odpowiedzi.
- A który kierunek ci bardziej odpowiada..?
- W prawo..!
- No to idź tak jak uważasz.
- Dobra… zobaczymy gdzie dojdę.. – tak jak ustaliłem z lisem, poszedłem w prawy korytarz, który nie wiem dokąd mnie zaprowadzi. Idąc tak już dobrych kilka minut…
„Dziwne, ale ten korytarz wygląda zupełnie tak samo jak ten, którym doszedłem do komnaty..” – …pomyślałem i zaraz o mały włos nie spadłem do przepaści. Zatrzymawszy się na krawędzi ogromnej dziury, w ostatniej chwili odchyliłem się do tyłu, gdyż z pod moich stóp ukruszył się kawałek skały. W net, do mich uszu doleciało dziwne trzeszczenie, zupełnie jakby uruchomił się właśnie jakiś mechanizm.
- Naruto… szybko kucnij..! – nagle demon krzyknął mi w głowie. Machinalnie go posłuchałem, a gdy się schyliłem tuż nad moją głową przeleciało gigantyczne ostrze, które zaraz na powrót schowało się w ścianie.
- Rany boskie… wynośmy się stąd..! – krzyknąłem i zebrawszy chakrę w stopach przeskoczyłem wyrwę w podłodze. Powoli zacząłem biec przed ciebie, gdy nagle znowu coś zatrzeszczało za ścianą, by w chwilę potem z sufitu tuż przed moimi oczami przeleciała olbrzymia gilotyna.
- Uff… o mały włos… - westchnąłem i coraz ciężej dysząc, teraz już trochę wolniej zacząłem kierować się dalej przed siebie.
„Kurde… gdzie ja trafiłem..? I kto tak naszpikował to przejście pułapkami..?” – moje rozmyślanie momentalnie musiałem zakończyć, gdyż słysząc kolejne brzęczenie za ścianą, przygotowałem się na kolejną pułapkę. Zapadła grobowa cisza, stojąc w miejscu nic nowego mnie nie zaatakowało.
- Naruto… jak ci powiem biegnij, to masz biec ile sił w nogach.. jasne..?
- Jasne jak słońce.. – dziwne, czemu Kyuubi wyczuwa te pułapki a ja nie. Na dosłownie chwilę, ponownie zapadła bardzo grobowa cisza, a moje myśli ponownie zaczęły krążyć w koło domu…
„Ciekawe co robi Sakura-chan, gdy ja tu walczę o życie..?” – krzywo się do siebie uśmiechnąwszy, zaraz otrzymałem polecenie od 9-ogoniastego.
- Teraz… biegiem, biegiem, biegiem… - gdy ruszyłem się z miejsca, jak na zawołanie, tuż za mną z podłogi zaczęły w szybkim tempie wyskakiwać kolce półmetrowej wysokości. Biegnąc przed siebie ile sił w nogach, tak jak polecił mi to demon, w końcu poczułem, ze długo już nie wytrzymam takiego tempa i najwyżej zostanę trafiony przez jedną z tych pułapek. Lecz nagle dostrzegłem przed sobą koniec koszmarnego tunelu. Dobiegłszy szybko do końca, okazało się iż to droga bez wyjścia. Widząc jak pułapka w szybkim tempie zbliża się do mnie, zacząłem główkowa co zrobić.
- Kyuubi… jakiś pomysł..? – spytałem w przypływie adrenaliny.
- Tak… daj mi na chwilę przejąć władze nad swoim ciałem.
- Dobra, proszę – gdy Naruto się zgodził, nagle jego oczy przybrały krwisto kolorowy kolor. Przybrawszy postawę gotowa do wykonania jakichkolwiek pieczęci, chłopak złożył dłonie przed sobą, a w chwilę potem, wykonał szybko 4 pieczęcie.
- Katon, Tatsumaki no Jutsu – demon wymówiwszy formułkę, zaraz nabrał powietrza w usta i wymieszał je z chakrą, a w między czasie, na otwartej dłoni stworzył żywy płomień ognia. Gdy pułapka znalazła się na odpowiedniej odległości, Kyuubi wypuścił powietrze i chakrę z ust, wprost na stworzony płomień, który zaraz przemienił się w poziome, ogniowe tornado. Spiralnie kręcący się wir ognia o średnicy 2 metrów, z wielką szybkością przeleciał przez pułapkę, roztapiając i krusząc wszystkie kolce, a w zetknięciu ze ścianą, zamienia wszystko w kupę gruzu. 9-ogoniasty skutecznie zatrzymawszy wszystko, zaraz uwolnił ciało blondyna ze swego władania, a oczy na powrót przybrały błękitnawy kolor.
- I gotowe..! – rzekł po chwili dumnym głosem.
- Rany.. Kyuubi.. to, to, to było niesamowite..! – krzyknąłem pełen entuzjazmu, a echo mojego krzyku rozniosło się głuchą pustkę zawalonego tunelu.
- Gdy już stąd wyjdziemy, to mnie nauczysz tej techniki..!
- Jasne… z przyjemnością..! – odparł demon z bardzo przyjemną abrobatą.
Gdy wszystko ucichło, kamienna ściana za moimi plecami, nagle ustąpiła ukazując mi schody prowadzące do góry.
- Hmm… jak myślisz Kyuubi, te schody prowadzą do wioski Strażniczej czy do wioski Bez Nazwy..? – spytałem w chodząc na pierwszy stopień.
- Stawiam na wioskę Strażniczą.
- A ja na wioskę Bez Nazwy.. hehe.. jak dojdę do ich końca, to się przekonamy kto miał rację – ciekaw jestem jak wypadnie ten dziwny zakład. Gdy ruszyłem się z miejsca, to nie wiem co mnie podkusiło, ale nagle zacząłem liczyć stopnie, po których akurat wchodzę. Po dobrej godzinie wspinaczki doszedłem do…
- …1995, 1996, 1997, 1998, 1999… - tu się zatrzymałem aby na chwilę odetchnąć.
„Kuso, chyba jeszcze nawet nie dotarłem do półmetka tej wspinaczki” – na chwilę zdjąłem opaskę shinobi z czoła, by wytrzeć pot, po czym już miałem go z powrotem założyć, gdy…
„Chwila.. może nie będę zakładał tej opaski, to będę się mniej pocił..” – pomyślałem chwilę nad tym problemem, po czym skrzętnie złożyłem opaskę i schowałem ją do torby, uczepionej na biodrze. Po tym krótkim odpoczynku, przyszedł czas na kontynuowanie tego jak że ciekawego spacerku.
- …5033, 5036, 5037, 5038.. nie, 5034, 5035… - ze z męczenia, powoli zaczyna mi się język plątać, co może spowodować iż się pomylę na dobre w liczeniu i nie będę wiedział ile już przeszedłem.
- Naruto… zdaje mi się, czy przed nami znajduje się coś magicznego..? – nagle moje liczenie zostało zakłócone, pytaniem lisa. Gdy podniosłem wzrok do góry, by sprawdzić przypuszczenia demona, w końcu ujrzałem koniec mojej wędrówki do nikąd. Momentalnie na moich ustach pojawił się nieznaczny uśmiech, a w moje zmęczone nogi popłynęła nowa dawka adrenaliny, co dało mi możliwość wejść na ostatni stopień.
- 5197, 5198, 5199 i 5200..!! – wreszcie dokończyłem liczenie – …uuuuu, moje plecy..!! – stanąwszy na samym szczycie tej „góry lodowej”, oparłem ręce na biodrach i wygiąłem się w łuk do tyłu, nastawiając wszystkie kręgi na swoje miejsce. Gdy się już wyprostowałem, zobaczyłem przed sobą kolejne kamienne wrota, tylko znacznie już mniejsze od pozostałych, z jakimi miałem styczność. I tak jak za pierwszym razem.. tu też jest odcisk dłoni w kamieniu wykuty.
* * *
>>> Wioska Bez Nazwy w Iwa-Gakure <<<
- Wybacz Yumiko-sama, że cię niepokoję… ale dosłownie przed chwilą zaświecił się odcisk dłoni w krypcie pod główną salą Świątyni – do pomieszczenia w którym odpoczywa nowo zaprzysiężona Arcykapłanka, wszedł jeden z mnichów. Ów dziewczyna jak na swój wiek, bardzo szybko obięła to zacne stanowisko. Ma czarne, długie włosy i zielone oczy.
- Co takiego..?! Szybko… prowadź mnie tam – młoda i jeszcze nie do końca wszystko wiedząca Arcykapłanka, zażądała pokazania miejsca o którym mówi mnich. Mężczyzna prowadząc swoją piękną przywódczynię krętymi korytarzami, wkrótce doprowadził do schodów idących wprost do krypty pod świątynią. Dziewczyna zawinąwszy długa szatę wokół jednej z rąk, powoli zeszła po kamiennych schodach. Gdy dotarła na dół, pierwsze co ujrzała to kapłanów-strażników gotowych do odparcia ewentualnego ataku, którego mogliby się spodziewać z za kamiennych wrót.
- Co tu się dzieje..? – nagle odezwała się Takeya, co natychmiast zwróciło uwagę zebranych w krypcie świątynnych strażników. Wszyscy mężczyźni widząc poważną minę swej nowej przywódczyni, zaraz natychmiast stanęli na baczność. Tak samo jeden ze zwykłych kapłanów, znajdujący się najbliżej kamiennych wrót, zaraz podszedł do Arcykapłanki, by jej pokrótce to i owo wyjaśnić.
- Więc jak mniemam zaraz za tych wrót powinien pojawić niejaki Naruto Uzumaki – spytała dziewczyna – „Ciekawa jestem jak on wygląda… czy jest młody i przystojny, czy stary i stetryczały..?” – zadała sobie te pytania w myślach, tak aby nikt innych się o nich nie do wiedział… bo niby o czym może myśleć 18 letnia Arcykapłanka, oprócz pełnienia tak ważnej funkcji.
- Zgadza się, czcigodna Takeya-sama – ukłonił się nisko łysy kapłan o imieniu Arukoru. Gdy mężczyzna się wyprostował, nagle kamienne wrota zatrzeszczały, odcisk dłoni zaświecił się biało-niebieskim, ostrym światłem, a w chwile potem wrota otwarły się. W pierwszym momencie nic ani nikt się w nich nie pojawił, jedyne co zebrani w krypcie poczuli, to lekki wiaterek na twarzach. Gdy poziom tlenu i powietrza się wyrównał, przez kamienne wrota przeszedł twardo głowy ninja nr 1 z Konoha-Gakure o blond czuprynie. Chłopak ciężko dysząc wszedł do pomieszczenia krypty, po czym rozejrzał się do koła i widząc znajomą twarz jednego z kapłanów, zrobił krok na przód.
- Witaj Arukoru-san… wróciłem..!! – przywitałem się głośno, jak to miałem w zwyczaju, lecz po gdy zrobiłem krok na przód, zaraz tuż obok mnie znalazło się kilku kapłanów-strażników z wyciągniętą bronią.
- Stój i nawet nie drgnij…! – powiedział jeden przystawiając mi katanę do krtani. Momentalnie zamarłem w bez ruchu, a moje oczy przeleciawszy po twarzach kapłanów, zatrzymały się na osobie młodej dziewczyny, stojącej na drugim końcu pomieszczenia.
„A więc to jest ten Naruto Uzumaki, o którym opowiadał Toushi-sama jeszcze przed śmiercią.. muszę przyznać, ze jest całkiem przystojny..” – Arcykapłanka uśmiechnęła się nie znacznie, po czym powolnym krokiem podeszła do blondyna i świątynnych strażników.
- Natychmiast go puśćcie..! – zakomenderowała, a jej rozkaz zaraz został wykonany.
„O rany… coś mi się zdaje, że ta laska pełni tu nie lada funkcję…” – pomyślałem, a gdy zimny kawałek metalu oddalił się od mojej szyi, moje mięśnie natychmiast się rozluźniły.
- Arigato Gozaimasu… - podziękowałem za ratunek i nie wiem czemu, ale ukłoniłem się, gdy dziewczyna podeszła do mnie bliżej.
- Nazywam się Yumiko Takeya i jestem pełnię funkcję Arcykapłanki tej skromnej świątyni w wiosce Bez Nazwy – czarnowłosa przemówiła do mnie swym słodkim głosem, jakiego niebyło mi dane przez ostatnich kilka dni usłyszeć. Nie wiem czy to przez przypadek, ale nasze spojrzenia się spotkały i zaraz przypomniały mi się oczy Sakury-chan, za którymi tak przepadam. Zielonooka Arcykapłanka widząc przeszywające spojrzenie blondyna, momentalnie oblała się rumieńcem, gdyż nikt dawno nie patrzył jej w oczy tak głęboko, jak Uzumaki w tym momencie.
„Boże… jakie ona ma podobne oczy do tych, które posiada Sakura-chan…” – pomyślałem i zaraz uciekłem spojrzeniem w inną stronę, gdyż poczułem na sobie wrogo nastawiony wzrok kapłanów-strażników.
- Ekhm… a więc, Naruto co ci się przytrafiło..? Dlaczego twoje ubranie jest całe poszarpane i co to za miecz uczepiony na twoich plecach..? – Arukoru zaczął zadawać pytania, na które jak na razie nie mam ochoty odpowiadać.
- To długa historia przyjacielu, którą chętnie ci opowiem, ale za pozwoleniem… chciałbym się wpierw odświeżyć i chwilę zdrzemnąć.
- Ależ naturalnie… - powiedział Takeya - …wy dwaj, zaprowadźcie Naruto do jego pokoju.
- Hai..! – odparli wyznaczeni strażnicy, po czym zaprowadzili mnie do miejsca mojego wypoczynku. Gdy dotarliśmy do mojego tymczasowego zakwaterowania, strażnicy w milczeniu zostawili mnie samego, zamykając szczelnie za sobą drzwi. Położywszy na łóżku katanę i torbę ze wszystkimi gratami, szybko zrzuciłem z siebie te postrzępione szmaty i poszedłem do łazienki.
- Ooo tak… ale przyjemnie – po kilku minutowym prysznicu w letniej wodzie, wróciwszy do pokoju, znalazłem na łóżku biały szlafrok, złożony w kostkę. Owinąwszy się nim szczelnie, położyłem się na łóżku, by po chwili zasnąć po ciężkim dniu. Jednak moje wielkie zdumienie, tym co się wydarzyło, tam w tej komnacie, nie dało mi zasnąć. Leżąc na plecach i gapiąc się sklepienie, jakie rozpościera się nade mną, zacząłem sobie wszystko powoli układać w głowie.
„Czy to nie był zwykły sen..? Czy ja naprawdę mam pod sobą wielka i potężną armię, która na pierwszy rzut oka wygląda na zwykłą armię..? Hehehe, jak zakładam, każdy z tych żołnierzy których było mi dane ujrzeć, posiada ogromne pokłady chakry i zna zapewne nie jedną skuteczną technikę ninjutsu..!!” – moje myśli zeszły na drogę tych jak że nie zwykłych wydarzeń, jakie ostatnio zaszły. Nie ruszając się z miejsca, nagle poczułem przyjemny i zarazem bardzo dokuczliwy ból w plecach. Lekko wygiąwszy się w łuk, poczułem jak ten ból rozchodzi się po całym moim ciele, sprawiając mi ogromną ulgę. Zaraz pochwyciłem w dłoń miecz, który leży koło mnie i wyciągnąwszy go z pochwy, dopiero teraz zauważyłem wyryty napis po jednej ze stron ostrza…
„Ciekawe co tu jest napisane..” – pomyślałem lekko przymrużywszy oczy.
- H i t o s h i r e z u  H o u m e n t a i – powoli przeczytałem wyryty napis i zaraz do mnie dotarło, iż ta katana jest na prawdę nie zbędna, aby przywołać któregokolwiek żołnierza lub całą Ukrytą Armię. Zastanawia mnie jeszcze jedno… Jogensha powiedział, że dzięki zawarciu paktu krwi, mogę w każdej chwili przywołać dowolną ilość żołnierzy.
„Ale jak..? Przecież tam na dole, to jak wykonałem wszystkie pieczecie, wbiłem miecz w podłogę i wypowiedziałem formułkę, to pojawiła się cała armia..?! Więc jak przywołać np. tylko jednego żołnierza..?” – ostro główkując zaraz wstałem z łóżka i z zamyślonym wyrazem twarzy począłem nerwowo kręcić się po sypialni. Gdy stanąłem odwrócony tyłem do drzwi wejściowych, te się nagle otworzyły, dając przy tym charakterystyczny dźwięk skrzypienia, momentalnie się odwróciłem i ujrzałem jednego ze strażników świątynnych.
- Wybacz Naruto-san za to nagłe najście, ale Arcykapłanka chciałby zamienić z tobą parę słów.
- Dobrze… ale jak sam widzisz, za bardzo nie mam w co się ubrać – tu wskazałem na poszarpane resztki mojego do tych czasowego ubrania.
- Ależ oczywiście że masz… - mężczyzna podejrzanie się do mnie uśmiechnął, po czym podszedł do szafy stojącej pod jedną ze ścian i wyjął z niej nowiusieńkie ubranie, które za chwilę położył na łóżku - …Naruto-san, jak się już przebierzesz, Takeya-sama czeka na ciebie w głównej auli. – po chwili dodał, po czym wyszedł zostawiając mnie samego. Zdumienie jakie na mnie wywarło jego zagranie, popchnęło mnie do zbadania tegoż ubrania. Powoli podszedłem do łóżka i po 5 minutach, stoję już gotowy do wyjścia…
„Ha..! A to ciekawe.. skąd wiedzieli jaki rozmiar noszę..? I co to za materiał..? Bardzo przyjemny w dotyku i zarazem cholernie wytrzymały..?” – pomyślałem czując się tak samo dobrze jak w poprzednim stroju. Jeszcze tylko przymocowałem torbę na biodrze, kaburę na kunie na prawej nodze i katanę na plecach, po czym opuściwszy pokój, skierowałem się krętymi korytarzami do głównej auli.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I jak..? Podobała się wam ta notka..? A co mi powiecie o pomyśle wykorzystanym w pierwszej scenie..? Sam jestem bardzo ciekaw jak to się wszystko dalej potoczy… ^__^ - pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^__^