czwartek, 20 sierpnia 2020

256. Wskrzeszony ród

Plan był dobry. Jedna notka na miesiąc miały zapewnić mi spokój ducha, lecz, jak zawsze tak bywa nic nie idzie po naszej myśli. Dwa miesiące przerwy chyba na razie wystarczą. Zapraszam wszystkich na kolejną notkę – już 256! Enjoy!

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Lecz Dziewięcioogoniasty niczego więcej już nie powiedział. Dziewczyna również nic już nie dodała. Nogi się pod nią złamały, oczy zaś zaszły mgłą. Była wstrząśnięta. I Naruto na to wszystko pozwolił? Nie miała słów. Czy ludzka godność nic już dla niego nie znaczyła? Jak oni mogli jej to zrobić! Jeszcze jedno Kin-jutsu!? Czy nie dość już się nacierpiała? A może to tylko kolejny koszmar? Może powinna zdzielić się po twarzy, by sprawdzić, czy przypadkiem tak nie jest? Choć wiedziała, że to głupota, to zrobiła to. Wykonała zamach prawą ręką i strzeliła się po policzku z liścia.

- Ałła! Co ja wyprawiam!?

- No właśnie nie wiem, co ty właściwie robisz – usłyszała nagle JEGO głos i zamarła. – Czy chcesz aby twój mąż zaczął zadręczać mnie swoimi bezsensownymi pytaniami, co Ci się przytrafiło? Uważam, że jako jego żona powinnaś dawać lepszy przykład.

- Co ty powiedziałeś!? – Sakura zachłysnęła się powietrzem szeroko otwierając usta i oczy w geście totalnego zaskoczenia. Patrzyła prosto przed siebie mamrotając… – M-Mąż i ż-żona??

- Ha, ha, ha, ha, ha… – Kurama się roześmiał. – Dokładnie tak, szczęśliwe z was małżeństwo! Nie macie sobie równych! Radujmy się! Ród Namikaze został właśnie wskrzeszony!

- Małżeństwo?? Ród Nami-co??

- Namikaze. Rodowe nazwisko Naruto i teraz, również twoje.

- M-moje?? – różowowłosa poczuła, jak po jej karku przechodzi lodowaty dreszcz. Była, jak sparaliżowana. Przez uderzający szok nie mogła się ruszyć. Siedziała więc na podłodze wsparta o drzwiczki szafy, przy której się ubierała i poczęła zwyczajnie czekać na powrót jej… męża. Jakoś to określenie ciężko przechodziło jej przez gardło. Co zaś tyczyło się zmiany nazwiska na… jak to leciało? A tak. Namikaze. Powtórzyła je jeszcze kilka razy wczuwając się w jego brzmienie i im dłużej je słyszała, tym bardziej zaczynało się jej podobać.

- Sakura-chan!? – usłyszała nagle i zaraz zobaczyła klękającego obok Naruto. – Co się stało?? Słyszysz mnie!?

- Naruto-kun… – szepnęła niemrawo.

- Co Ci jest?

Spojrzała mu prosto w oczy, po czym w jednym ruchu przesunęła tułów do przody i na jego rozchylonych wargach złożyła namiętnego całusa. Kiedy chciała przestać, chłopak jej na to nie pozwolił samemu przejmując inicjatywę. „Odkleił” się od niej dopiero, gdy obojgu zaczęło brakować powietrza. Ciężko oddychali jednocześnie nieprzerwanie uśmiechając się do siebie. Dopiero po kilku długich minutach medyczka zadała pierwsze pytanie.

- Czy… Czy to prawda, że jesteśmy…

- Po ślubie? Prawda – dokończył Naruto i odwrócił wzrok, lecz ona zaraz położyła mu dłoń na policzku i na powrót skierowała jego twarz w swoją stronę.

- I teraz oboje nazywamy się Namikaze?

- Mhm. Kyuubi nalegał, a ja nie miałem nic przeciwko takiej zmianie i… – urwał myśl, lecz zaraz kontynuował. – Jesteś na mnie zła, co?

- Zła? Nie. Wręcz przeciwnie. Jestem szczęśliwa, że wreszcie zrobiliśmy ten krok! – szeroko się uśmiechnęła i z lekką pomocą blondyna wstała na równe nogi, a gdy się wyprostowała naraz rzuciła się mu na szyję i mocno przytuliła. Naruto odwzajemnił uścisk zanurzając nos w jej różowych kosmkach. – Szkoda tylko, że trochę w dziwnych okolicznościach się to wszystko odbyło.

- Wiem, że inaczej wyobrażałaś sobie nasze… pojednanie, że tak to ujmę – puścił ją i odszedł kawałek w stronę łóżka. – Ale skoro Akuma Kokyū no Jutsu[1] zadziałało perfekcyjnie, to uznałem, że inne przypieczętowanie naszego związku nie jest potrzebne.

- Rozumiem. Chyba – odparła bezwiednie macając lewy bark i popadła w lekką zadumę. – To, co teraz? Znaczy… co dalej?

- To już wyłącznie zależy od ciebie, moja droga – usłyszała i od razu na powrót na niego spojrzała. – No co tak na mnie patrzysz? Powiedzmy sobie szczerze. Czy nie czujesz, że teraz twoja kolej na przejęcie steru?

- Przejęcie… steru?

- No tak. Zmęczyło mnie ciągłe rozporządzanie naszym czasem. Powiedzmy, że od teraz przez pewien czas to ty będziesz decydowała, gdzie się udamy i co będziemy robili – wyjaśnił nieprzerwanie się uśmiechając, choć po chwili przestał to robić poważniejąc. – Tylko proszę Cię, nie każ mi teraz nagle wracać do Konoha.

- A to niby dlaczego? – spytała Sakura. – Konoha Gakure to przecież nasz dom!

- Może twój, ale nie mój – zaoponował ponurym tonem. – Dla mnie ta wioska to jedynie pole nieustannej bitwy. Walki o normalność.

- Ale tam są wszyscy nasi przyjaciele oraz moi rodzice, którzy na pewno chcieliby wiedzieć, co się ze mną dzieje…

- Przyjaciele? – jinchuuriki prychnął z pogardą. – Ja tam nie mam przyjaciół.

- Co ty opowiadasz! Kakashi-sensei, Iruka-sensei, Kurenai-sensei, Anko-sensei, Gai-sensei, Tsunade-sensei i Jiraija-sensei? – wymieniła poszczególnych mistrzów. – Shikamaru, Ino, Choji, Kiba, Hinata, Shino, Neji, Ten Ten, Lee oraz wielu, wielu innych. Czy już ich wszystkich nie pamiętasz?

- Zapomniałaś o Itachim, Sasuke, Yasu, Kumi, Saori, Usagi i Miyoko – odparł. – Te imiona wyryte mam w pamięci, ale co do tych, które przedstawiłaś… powiedzmy, że nie wszystkie pamiętam…

- Ale ich znasz, więc dlaczego mówisz, że to nie przyjaciele?

- Ponieważ, kiedy zdecydowałem uwolnić Kyuubiego nagle wszyscy odwrócili się ode mnie – Naruto usiadł na brzegu łóżka i zobaczył, jak Sakura ruszyła z miejsca i do niego podeszła. A gdy była naprawdę blisko, to ponownie zabrała głos.

- A co ze mną? Ja się od ciebie nie odwróciłam.

Mówiąc to dziewczyna zaczęła wspinać się po jego kolanach w efekcie lądując na leżącym pod nią blondynie. Patrzyła mu prosto w oczy szukając w nich odpowiedzi na postawione pytanie, gdy nagle Namikaze postanowił zmienić pozycje i teraz to on wspierał się na wyprostowanych łokciach tuż nad różowowłosą.

- Ty, moja żono, jesteś inna – pochylił się i delikatnie ucałował jej wargi. – Nie tylko skradłaś mi serce w momencie naszego poznania się, ale również swoim charakterem przyczyniłaś się do tego, kim jestem dzisiaj – blondyn przeszedł z całowania warg do obsypywania pocałunkami szyi, co u dziewczyny wywołało delikatny chichot, a kiedy wsunął dłonie pod jej bluzkę… nagle rozległo się pukanie.

- Naruto-sama?

Oboje natychmiast zerwali się z łóżka. Sakura usiadła na brzegu posłania ściągając bluzkę w dół i poprawiła nieco rozczochrane włosy, Naruto natomiast stanął na środku pokoju, poprawił uczepienie miecza na plecach i przybrał na twarzy poważną maskę. Chwilę później drzwi lekko zaskrzypiały i w progu stanął na pierwszy rzut oka piętnastoletni chłopak o piwnych oczach, i krótkich brązowych włosach.

- O co chodzi?

- P-przepraszam, że przeszkadzam, ale Wasabi-san p-prosi o spotkanie – po tych słowach krótko się skłonił, odwrócił na pięcie i wyszedł zatrzaskując drzwi za sobą.

- Kuso! Ale sobie wybrał moment – Namikaze zaklął w duchu przenosząc spojrzenie na różowowłosą. Uśmiechnęła się do niego.

- Kochanie…

- Tylko nie każ mi za długo na siebie czekać – odezwała się perfekcyjnie odczytując jego myśli.

Naruto odwzajemnił posłany mu uśmiech, złożył kilka pieczęci i zniknął w białym obłoczku.

* * *

Po chwili niespodziewanie pojawił się u podnóża wysokich kamiennych schodów czym wywołał niemałe zamieszanie na zatłoczonej ulicy. Kilku mieszkańców aż upadło na ziemie całkowicie zaskoczeni.

- Ej! Może byś przeprosił, co?

Krzyknął ktoś w tłumie podczas gdy inni przechodnie pomagali podnieść się przewróconym. Naruto obejrzał się i napotkał grad niezadowolonych spojrzeń, lecz gdy jego oczy przybrały kolor krwi nastawienie ludzi momentalnie uległo zmianie. Jakby nigdy nic zaczęli się rozchodzić i wracać do swoich przerwanych zajęć zostawiając blondyna w spokoju. Zadowolony z osiągniętego efektu nie dezaktywował demonicznych oczu od razu. Powoli rozejrzał się na boki, a nie widząc nikogo, kto chciałby jeszcze coś dodać, odwrócił się i zaczął wspinać po stopniach.

- Przyznaj się. Uwielbiasz wysługiwać się wyglądem moich oczu…

- He, he, he… Rozgryzłeś mnie, Kurama – chłopak odparł w myślach. – To pewnie dziwnie zabrzmi, ale zawsze lubiłem oglądać wystraszone reakcje na twarzach naszych… moich rozmówców.

- Dziwnie? Ależ nie, Młody – demon drapieżnie się wyszczerzył. – Strach to jedna z potężniejszych broni, jakimi dysponujesz.

- Wiem o tym, a teraz proszę Cię bardzo, nie przeszkadzaj mi. Muszę się skupić.

Naruto z delikatnym uśmieszkiem odnotował jakikolwiek brak odzewu ze strony lisa, po czym zorientował się, że oto dotarł właśnie pod dwuskrzydłowe wrota, gdzie po obu ich stronach stało po dwóch strażników. Na jego widok skinęli głowami i zaraz jeden otworzył mu wejście. Naruto minął ich w milczeniu, przekroczył próg i wszedł do przestronnego holu, gdzie natychmiast co innego rzuciło mu się w oczy. Otóż nigdzie nie było widać innych gwardzistów, urzędników czy w ogóle jakichś ludzi. Zupełnie, jakby wszyscy jednocześnie poszli na kawkę…

- Coś mi tu nie gra… – szepnął pod nosem, skupił się i dyskretnie wypuścił do otoczenia nieco demonicznej chakry, która błyskawicznie się rozprzestrzeniła. Naruto miał nadzieję w ten sposób znaleźć odpowiedź na przynajmniej jedno pytanie. Gdzie u diabła wszyscy się podziali?

Kiedy po kilku minutach podniósł powieki wszystko już wiedział.

- Tu nikogo nie ma. Ni żywego, ni martwego – potwierdził lisi demon.

- Jaki płynie z tego wniosek?

- Że ktoś chciał sprawić, byś był tu sam lub, co bardziej prawdopodobne, chciał odciągnąć cię od twojej oblubienicy. W kim celu miałby to robić? Tego już nie wiem…

- Sakura-chan!?

Na wzmiankę o różowowłosej medyczce blondyn naraz się odwrócił ku wyjściu, zrobił krok w przód i wtem coś skrzypnęło mu pod stopą. W następnym ruchu już odskakiwał do tyłu, bowiem w miejscu, gdzie jeszcze sekundę temu stał nastąpiła potężna eksplozja, która zatrzęsła całym budynkiem w posadach. Jedna z pobliskich kolumn podpierających strop zawaliła się tarasując wyjście, w powietrze zaś wzbił się duszący tuman kurzu i kamiennego pyłu.

- Co to było, do stu piorunów!? – Namikaze zaklął w myślach i miękko wylądował kilkanaście metrów w głębi budowli szykując się na odparcie kolejnego ataku, lecz nic nowego nie nastąpiło. Gdy demon nie raczył nic wtrącić, w całkowitej ciszy i skupieniu rozglądnął się demonicznym spojrzeniem w koło i wtem coś spostrzegł. Przez szparę w bliskich drzwiach, na przeciwległym krańcu sąsiedniego pomieszczenia, zobaczył niewyraźną sylwetkę. Jakiś cień siedzący w głębokim fotelu.

- Już dobrze, Naruto, możesz opuścić broń.

- Ten głos… – mruknął blondyn szeroko otwierając oczy. – Ja już chyba gdzieś go słyszałem… ale… Nie, to nie może być prawda.

Jinchuurki ostrożnie uchylił pokiereszowane wybuchem drzwi, minął próg i zaraz zatrzymał się w bezpiecznej odległości.

- Coś za jeden!?

- Czyżbyś już mnie nie poznawał? – odparł nieznajomy wstając z zajmowanego miejsca i wyszedł kilka kroków zza masywnego biurka ku bacznie obserwującemu go Naruto. Odziany był w podejrzanie znajomy, kremowy płaszcz z głębokim kapturem zasłaniającym głowę i twarz swojego właściciela. – Nie tak dawno temu, gdy spokojnie rozmawialiśmy również pytałeś, kim jestem.

Tu mężczyzna podniósł ramiona, chwycił oburącz za krawędzie kaptura i płynnym ruchem odrzucił go do tyłu odsłaniając dumny wyraz twarzy z oczami koloru bezgwiezdnej nocy oraz delikatnym uśmieszkiem na ustach.

- I-Itachi??? – wychrypiał zdębiały Namikaze.

 

 

NEXT COMING SOON…

 

 

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Akuma Kokyū no Jutsu (jap.) – Technika Oddechu Demona

poniedziałek, 25 maja 2020

255. Jeszcze jedno Kin-jutsu


Tak oto kolejna część historii z życia Naruto i Sakury, od poniższej notki używających innego nazwiska. Mam nadzieję, że wykorzystanie tego pomysłu spotka się z pozytywnym przyjęciem. Pozdrawiam i Enjoy!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Po ponownym otwarciu oczu nie wiedziała, co właściwie się stało. To trwało niczym uderzenie pioruna. Ułamek sekundy. Kiedy potężny Kyuubi dotknął czubkiem swojego pazura do jej czoła nagle upadła w ciemność, w której nic się nie wydarzyło. Nikogo nowego nie poznała, a jedynie naraz dostrzegła na horyzoncie jakieś światło. Od razu do niego podążyła i teraz… Teraz była w jakimś domu. Leżała pod świeżo upraną pościelą na świeżo wykonanym łóżku. W powietrzu było czuć zapach dębu i sosny, których rosło pełno w okolicznych lasach.
- Witaj, śpiąca królewno – usłyszała nagle, a gdy obróciła głowę na prawy policzek niemal natychmiast poczuła na swych ustach ciepły pocałunek. Długo nie pozostała bierna. Oddała całusa wkładając w niego tyle uczucia, na ile mogła w tej chwili się zdobyć.
- Och, jak mi tego brakowało – odezwała się, jak tylko ich usta się rozłączyły. – Tęskniłeś?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo – Naruto ciepło się uśmiechnął. Fiuu, jakże ona uwielbiała, gdy blondyn w ten sposób okazywał swoje uczucia. – Długo Cię nie było.
- Jak długo?
Namikaze odwrócił wzrok gdzieś w bok.
- Naruto? – spoważniała. – Jak długo byłam nie przytomna?
- Sześć…
- Sześć dni? To wcale nie tak źle…
- Sześć tygodni – dokończył myśl ponurym tonem, a miedzy nimi zapanowała taka cisza, jakiej nawet żałobnicy by się nie powstydzili. Sakura patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami i ustami przez kilka minut. W jednej chwili poczuła tak wielki szok, że na ułamek sekundy zapomniała nawet, jak się nazywa.
- Sześć tygodni?! – krzyknęła, a jej reakcja była jak najbardziej prawidłowa. – Dwa miesiące!? Nie wierzę! A-ale dlaczego??
- Nie wiem – Naruto odparł z godnie z prawdą gładząc się po brodzie w lekkiej zadumie. Po chwili dodał – Kyuubi również nie ma pojęcia czym zawdzięczyłaś tak długim snem.
- Ale… Ale nic mi nie dolega? – dopytywała się różowowłosa.
- Nic Ci nie jest. Jesteś zdrowa – widząc kolejne pytanie w jej zielonych oczach, chłopak szybko zebrał się na dokończenie myśli. – Spokojnie, zostawiłem Cię pod opieką Upiornych Medyków.
- Co takiego? Pozwoliłeś im mnie obmacywać!?
 - O nie, nic podobnego – Namikaze uniósł dłonie w obronnym geście. – W czasie badania dokładnie ich obserwowałem, jak i Kyuubi sprawował nad tobą pieczę. Żadnemu z nich nie pozwolił Cię tknąć. Jak dla mnie był nazbyt zaborczy.
- Kyuubi. Mnie. Chronił? A-ale dlaczego?
- Ponieważ teraz należysz do rodziny!
Dziewczyna nagle usłyszała JEGO głos i szybko rozejrzała się w koło, lecz prócz swojego ukochanego nikogo innego nie dostrzegła. Naraz zorientowała się, że ten głos usłyszała tylko ona. W swojej głowie. Naruto miał minę, jakby nie wiedział, co właśnie się stało, lub, co bardziej prawdopodobne wiedział, lecz tylko przed nią udawał. Sakura nie potrafiłem teraz jednoznacznie tego stwierdzić.
- Czy ty też zamierzasz mnie ignorować, gdy próbuję nawiązać kontakt!?
- Nie! Nie ignoruję Cię, Kyuubi-sama – tym razem szybko odpowiedziała, ale w swoim umyśle. – Po prostu jestem zszokowana. Nadal nie wiem, jakim cudem słyszę twój głos? Dlaczego w ogóle Cię rozumiem?
- Bo Ci dziewczyno na to pozwoliłem – demon odparł władczym tonem. – A odpowiedź na twoje pierwsze pytanie poznasz, gdy tylko weźmiesz prysznic.
- Prysznic? – powtórzyła, jakby nie dosłyszała.
Lecz Dziewięcioogoniasty niczego więcej już nie dodał. Sakura zamrugała kilkakrotnie i powróciła myślami do otaczającej ją rzeczywistości, gdzie momentalnie zderzyła się z uczuciem silnego zawrotu głowy. Przed spadnięciem z łóżka uratowały ją silne ramiona wciąż siedzącego obok blondyna.
- Wszystko w porządku? – spytał z czułością.
- Tak, chyba tak – uśmiechnęła się. – Jeśli pozwolisz Naruto, to wzięłabym teraz gorącą kąpiel – powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
Dwudziestolatek w odpowiedzi natychmiast ją puścił bez przerwy z czułością się do niej uśmiechając. Co więcej, pożerał ją wzrokiem. Nie, żeby jej to przeszkadzało, była wręcz nim urzeczona, lecz w tym grymasie było coś dziwnego. A to, jak na nią patrzył? To też było niepokojące. Podejrzane. Z takim przeświadczenie przeszła do sąsiedniego pomieszczenia, jakim była sporej wielkości łazienka.
Koło wejścia znajdowała się umywalka, naprzeciwko niej zamontowana była toaleta, zaś na w prosto stała ogromna, ceramiczna wanna. Jej złotawe wykończenia w postaci nóżek w kształcie lwich łap podsunęły Sakurze myśl, że ktoś tu miał znakomite wyczucie elegancji.
Kunoichi spojrzała w lustro wiszące nad umywalką i wnet zrozumiała, czemu Naruto tak na nią patrzył. Ubrana była jedynie w delikatnie różowy szlafrok, pod nim zaś nie miała na sobie nic więcej. Była goła, jak ją Kami-sama[1] stworzył. Kto ją przebrał i dlaczego… nie wiedziała, a i w obecnej chwili w zasadzie jej to nie obchodziło. Interesowało ją natomiast, co Kyuubi miał na myśli mówiąc, że powinna wziąć prysznic aby poznać odpowiedź. Podeszła więc do wanny i odkręciła kran, a gdy po kilku długich minutach wody było już tyle, że zanurzyłaby się w niej cała, zakręciła mosiężny kurek i zrzuciła z ramion szlafrok.
~ ~ ~
Szum wody podpowiedział mu, że teraz może wreszcie zając się odbudową zniszczonego miasta, które padło ofiarą furii spuszczonej z łańcucha bestii.
- Rikusho-sama melduję wykonanie powierzonego nam zadania – do pokoju wszedł nagle jeden z Upiornych Weteranów, który zaraz po tym sprawozdaniu ukląkł na lewym kolanie i schylił głowę z szacunkiem.
- Już? – Naruto udał zdziwienie. – Szybko wam poszło.
- Jogensha-san stanął na wysokości zadania. Jak zawsze zresztą – odparł samurai wciąż nie podnosząc głowy.
- Ciekawe, bardzo ciekawe.
Żeby nie pokazać po sobie totalnej obojętności, Namikaze naraz wstał z zajmowanego miejsca przy łóżku, podszedł do okna i szeroko otworzył oczy. Upiorny nie łgał. Na zewnątrz od okna przy którym stał na wprost rozpościerała się szeroka aleja z mnóstwem drewnianych, dwupiętrowych budynków usytuowanych po obu jej stronach. Chcąc mieć lepszy ogląd dla sprawy, blondyn po chwili otworzył okno, wyszedł, wspiął się po ścianie i zatrzymał na dachu koło komina. Tego dnia świeciło słońce zawieszone wysoko na nieboskłonie, więc i widoczność była doskonała. Jogensha rzeczywiście spisał się na medal. Naruto po krótkiej wyliczance naliczył koło trzystu nowo wzniesionych domostw. Po zrównanej przed sześcioma tygodniami wiosce nie było śladu.
- A ja głupi myślałem, że dłużej im to zajmie.
- A widzisz! Mówiłem, żebyś nie wątpił w ich umiejętności – lisi demon niemal natychmiast zareagował na rzuconą myśl. – Ale ty zawsze musisz się ze mną kłócić!
- Ej! To był z mojej strony luźny komentarz, gdy mnie zapewniono, że odbudowa długo nie zajmie.
- Jasne, nie musisz się tłumaczyć.
- W cale się nie tłumaczę! – krzyknął Naruto. – Ja tylko…
- Naruto? Naruto-kun, gdzie jesteś!?
Przerwało mu wołanie z pokoju, gdzie rozpoczął się ten dzień. Doskonale wiedząc, do kogo należał usłyszany głos, blondyn naraz skumulował chakrę w stopach i zszedł po ścianie, by po chwili z powrotem wsunąć się przez okno do środka. I zatrzymał się tuż przy wewnętrznym parapecie. Stała odwrócona do niego plecami, których nie przykrywał żaden materiał. W ogóle… była naga, że jak ktoś niepowołany chciałby zobaczyć jej ponętne kształty, to nie miałby z tym najmniejszego problemu.
- Sakura, kochanie, zakryj się czymś, bo jeszcze ktoś Cię zobaczy.
- I co byś wtedy zrobił z tym faktem? – spytała zadziornie się przy tym uśmiechając. Doskonale to dostrzegł w jej odbiciu.
- Co bym zrobił? Prawdopodobnie szybko namierzyłbym takiego zboczeńca, potem zaś skrócił go o głowę lub jedynie poderżnął gardło – Namikaze popadł w lekką zadumę. – Albo zgotowałbym mu coś znacznie gorszego…
- Hej! Nawet sobie tak nie żartuj! – oburzyła się, a w jej oczach zobaczył nutkę strachu. – To nie było śmieszne.
- Tylko, że ja wcale nie żartowałem. Po za tym sama mnie przed sekundą zapytałaś, co zrobię, jeśli ktoś Cię teraz podejrzy.
Po tym stwierdzeniu różowowłosa szybko podniosła z podłogi ręcznik, którym niewątpliwie była owinięta, gdy wróciła z łazienki. Widząc śmiertelną powagę na jego twarzy nie zamierzała więcej sprawdzać, czy rzeczywiście zrobiłby to, co sam opisał. A sposobności do podejrzenia jej lub ich było w tym pomieszczeniu kilka. Dokładniej, to trzy. Okno przy którym stał Naruto, kolejne koło łóżka wychodząca na niewielki ogród i jeszcze jedno na prawo od drzwi wejściowych. To wychodziło na ulicę prowadzącą w inną stronę odbudowanej Śnieżnej wioski. Gdyby spojrzeć na mapę, to dom, w którym obecnie się znajdowali stał niemal w samym jej sercu.
- Czasami to mnie przerażasz – po chwili ciszy ponownie się odezwała czując na sobie jego wzrok. Tak, jak poprzednio, teraz również ją pożerał. – Nie patrz tak na mnie, bo…
- Czy moje spojrzenie Cię krępuje?
- Nie, ale mógłbyś przestać się na mnie gapić i dać mi się w spokoju ubrać – odparła stając do niego przodem. – Może zrobisz coś pożytecznego i pójdziesz kupić coś do jedzenia? Nie jadłam niczego od dwóch miesięcy, a powoli zaczynam czuć…
- Dobra. Zrozumiałem. Już się robi, moja pani!
Naruto szeroko się uśmiechnął, na pięcie odwrócił i wyszedł przez okno, gdzie natychmiast zniknął jej z oczu. Gdy została sama, głęboko odetchnęła. Chyba niczego nie zauważył, pomyślała. Może i dobrze się stało. Kto wie, co zrobiłby, gdyby dowiedział się o tatuażu, jaki pod czas kąpieli odkryła na swoim lewym barku. Choć z drugiej strony, może już o nim wiedział? Tylko, co właściwie oznaczał ten znak? I skąd się tam w ogóle znalazł?
Sakura popadła w kolejną zadumę naciągając na nogi pończochy. Kiedy ubierała swoją ulubiona bluzkę bez ramiączek do głowy przyszło jej inne wyjaśnienie.
A może to jest to, o czym mówił Kyuubi? Odpowiedź na pierwsze zadane mu pytanie? Czy to dzięki temu tatuażowi zawdzięcza możliwość porozumiewania się z demonem siedzącym w głębi duszy jej chłopaka? Aby poznać odpowiedź na to pytanie, medyczka po chwili wahania postanowiła spróbować nawiązać kontakt. Zamknęła więc oczy i skupiła się na tej jednej myśli…
- Kyuubi no Kitsune?
- Proszę, nie tak formalnie – niemal natychmiast usłyszała odpowiedź. – Możesz mówić mi Kyuu lub Kurama – przyzwolił.
- Kurama? – zdziwiła się, po czym szepnęła normalnym głosem. – Gdzieś już słyszałam to słowo.
- Tak, Kurama… to moje imię. Nie podoba Ci się!?
- Ależ nie, skąd! Uważam, że jest urocze – zachichotała, naciągając na łokcie materiałowe ochraniacze stroju kunoichi. Kiedy usłyszała w głowie zdębiałe burknięcie już na dobre zapomniała, że w zasadzie to mówi sama do siebie. – A tak na poważnie, Kurama, czy ten tatuaż na moim barku to twoja sprawka? I co on oznacza?
- I tak, i nie – odparł demon. – Żeby móc korzystać z niewielkiej części mojej chakry potrzebny był katalizator. Naruto nie miał bladego pojęcia, co mogłoby nim zostać, dlatego też skontaktowałem się z Ichibim, który obecnie siedzi w duszy Kazekage. Po krótkiej dyskusji podsunął pomysł skorzystania z zapomnianej techniki…
- Zapomnianej? Chcesz chyba powiedzieć, zakazanej!
- A jaka to różnica i co w tym złego? Z resztą, teraz już jest nieco za późno, aby cokolwiek cofnąć – lis na chwilę zamilkł. – Tym razem pomoc Upiornych Łapiduchów również okazała się nieoceniona. Kiedy smacznie spałaś wykonaliśmy jeszcze jeden rytuał.
- Co?? Co żeście mi zrobili!? – Sakura krzyknęła wystraszona. Następne słowa wypowiedziała drżącym głosem. – Jeszcze… jedno… Kin-jutsu?? A-ale… to…


NEXT COMING SOON…


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Kami-sama (jap.) – Bóg

sobota, 25 kwietnia 2020

254. Różnica zdań


Oto i kolejna odsłona publikowanej tu powieści. Tym razem w całości rozgrywająca się w Konoha. Mam nadzieje, że notka spotka się z pozytywnym przyjęciem i uzyska kilka komentarzy. Pozdrawiam. Enjoy!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
W tym samym czasie po drugiej stronie globu w odległym kraju Ognia, a dokładniej w wiosce Ukrytego Liścia trwały gorączkowe przygotowania do przeprowadzenia po raz pierwszy obopólnego głosowania, kto miałby objąć stanowisko Szóstego Hokage. Lecz póki co wszystkie plany z tym związane niweczyła obecność legendarnego Sannina i jego po raz już enty zadane to samo pytanie.
- Dlaczego w tym zestawieniu nie widzę nazwiska Uzumaki Naruto?
- Ponieważ Naruto odszedł z wioski – odparła Tsunade.
- I tylko dlatego zaprzepaścisz jego marzenie? – Jiraija szedł w zaparte. – Jak możesz!
- Jak mogę!? – kobieta podniosła się z fotela tracąc resztki spokoju ducha. – To nie ja zerwałam pieczęć Yondaime wiążącą potęgę Kyuubi no Kitsune w swojej duszy! To nie ja porzuciłam swój ukochany dom! Swoich towarzyszy! To nie ja dopuściłam się zdrady naszych wartości i…
- Ty naprawdę w to wierzysz? – pustelnik również wstał z zajmowanego miejsca na kanapie i stanął na środku biura dokładnie w połowie drogi między biurkiem, a drzwiami. Miał zmarszczone brwi, dłonie zaś zaciśnięte w pięści. Te dwa symptomy stanowiły symbol powagi zadanego przed chwilą pytania.
Tsunade wytrzymała jego spojrzenie.
- Dlaczego ty zawsze musisz być taki uparty!?
- A ty? Dobrze wiesz, że Naruto nikogo nie zdradził! A ta sprawa z zerwaniem pieczęci Yondaime? Nie wierzę, że w ogóle zrobiłby coś takiego!
- Skoro tak, to jak wyjaśnisz widok Kyuubi no Kitsune w całej swojej krwiożerczej formie górującego nad wioską? – spytała Tsunade w obronie na słowa przyjaciela. – Co innego może to oznaczać, jak nie zerwanie pieczęci?
- Kontrolę? – wtrąciła się Shizune. – Że Naruto zapanował nad drzemiącą w nim potęgą?
- Tak, dokładnie! – ucieszył się Jiraija. – Dziękuję Shizune.
- A więc mówicie, że była to pełna kontrola nad mocą Lisiego Demona? Może tak właśnie było, ale nie zmienia to faktu, że to, co Naruto odstawił pod czas rekonstrukcji ramienia Itachiego było skrajnie nieodpowiedzialne i śmiertelnie niebezpieczne.
Pustelnik odetchnął głęboko.
- Przyznaję, kiedy usłyszałem jak oddał władzę nad swoim ciałem i pozwolił Kyuubiemu na tak wielką swobodę, to mnie również przeszły ciarki po plecach. Tylko, że potem nic się nie stało!
- Ależ stało się – zaoponowała Tsunade. – Tym zagraniem Naruto poważnie nadszarpnął moje zaufanie, potem zaś zmanipulował moją najlepszą uczennicę i nakłonił ją do wspólnego odejścia z wioski.
- A ty znowu o tym? Ustaliliśmy przecież, że Haruno Sakura dokonała tego wyboru samodzielnie.
- Nie odwracaj kota ogonem! – krzyknęła Piąta. – To Naruto ją do tego nakłonił! Wpoił jej, że tak trzeba postąpić, że to właściwa droga! Zmusił Sakurę do obezwładnienia swojego Sensei, który próbował ją zatrzymać! Dziękuję Kami-sama na kolanach, że to coś, czym znokautowała Kakashiego nie miało większego stężenia, bo mógł wówczas nawet umrzeć! Jak myślisz, kto ją popchnął do takiego zagrania!? A to, że teraz tu siedzimy i tracimy czas na bzdurnej dyskusji!? – Tsunade podeszła do okna by wyjrzeć na panoramę śpiącej wioski. – Nie chcę zabrzmieć, jak jakaś stara hipokrytka, ale… wszystkie nasze problemy spowodował nie kto inny, jak Uzumaki Naruto! Zaczynam żałować, że zrobiłam z niego Jounina…
- Dalsza dyskusja chyba nie ma sensu – odezwał się dotąd milczący Sannin. W następnym ruchu odwrócił się na pięcie i twardo stawiając kroki podszedł do drzwi wyjściowych. Chwytając za klamkę jeszcze na chwilę się odwrócił. – Nie poznaję Cię, Tsunade. Żeby gadać takie głupoty i oczerniać mojego ucznia! To się w głowie nie mieści! Teraz widzę wyraźnie, że chyba i ja muszę odejść z wioski…
- To nie byłby pierwszy raz!
- Ale możliwe, że będzie ostatni – dodał naciskając na klamkę i otworzył drzwi. – Mam nadzieję, że kiedy znowu się spotkamy, to nie będziesz taka… zimna.
Huk zatrzaskiwanych drzwi rozniósł się echem po całym biurze.
- I poszedł – skwitowała Shizune. – Co teraz, Hokage-sama?
Lecz stojąca pod oknem kobieta nie zareagowała. Z cisnącymi się do oczu łzami obserwowała, jak białowłosy pustelnik wychodzi z budynku, zatrzymuje się na środku alei, odwraca i zadziera głowę do góry, by zapewne ostatni raz na nią spojrzeć. Trwał w takiej pozycji może jedną minutę, po której złączył przed sobą dłonie w kilka znaków i zniknął w białym obłoczku. Gdy wiatr go rozwiał Tsunade ostatecznie poddała się swoim emocjom i pozwoliła łzom dowoli spływać po policzkach.
~ ~ ~
Zaczynało świtać, zaś temperatura powietrze powolutku ogrzewać. Po wyjściu z budynku Administracyjnego czuł, że musi strzelić sobie kielicha. Na rozluźnienie. Z takim też postanowieniem skierował swoje kroki do najbliższej knajpy, gdzie już po chwili zasiadł przy barze i zamówił butelkę ryżowego sake. Kiedy barman po niespełna minucie postawił przed nim szklaneczkę z przeźroczystym płynem, Sannin uniósł ją do ust i wychylił pierwszy łyk. Piekący posmak natychmiast przypomniał mu o kłótni, którą stoczył ze swoją przyjaciółką Tsunade. – Czy ona zawsze musi być taka uparta? – rozmyślał. – Dlaczego nie chcesz zrozumieć, że Naruto w zasadzie nie zrobił niczego złego? Co, Tsu[1]? No dobra, może odrobinę przesadziłem. Zerwanie pieczęci i uwolnienie Kyuubiego było nierozważnym posunięciem, przyznaję, ale Naruto musiał mieć konkretny powód, nie? Przecież nie zrobiłby tego na polecenie lisiego demona. A może jednak? Nie! To nie może być prawda. Kyuubi nie może mieć nad nim takiej władzy! Zaraz. A co, jeśli jednak ją ma? Co, jeśli Naruto zrobił to, ponieważ zawarł z lisem kontrakt?! Co, jeśli rzeczywiście był i jest przez NIEGO kontrolowany?!? – umysł mężczyzny zalała fala czarnych myśli. Zmarszczone brwi i wykrzywione usta najlepiej to obrazowały, choć barman nieco inaczej odczytał te symptomy.
- Za mocne? – spytał wycierając białą ściereczką dopiero co umyty kufel.
- Co? Nie… Nie za mocne, a w sam raz.
- To skąd ta kwaśna mina, hm?
- A co Cię to obchodzi, człowieku – Jiraija przyjrzał mu się uważnie. – Nie interesuj się, jeśli wiesz, co dla ciebie dobre.
Barman w odpowiedzi wzdrygnął się i czym prędzej odszedł na drugi koniec lady barowej. Dumny z siebie za osiągnięcie zamierzonego celu Sannin powrócił do sączenia kolejnej szklaneczki. W tym momencie jedynie jej zawartość była wstanie ukoić jego zszargane nerwy. Czemu zszargane, spytałby postronny słuchacz? A temu, że wciąż, jakoś nie potrafił pogodzić się z myślą, że jego ukochany uczeń świadomie wybrał swoją ścieżkę.
- Jiraija-sama? A co ty tu robisz? – mężczyzna usłyszał zdziwiony kobiecy głos za swoimi plecami, a gdy chciał się obejrzeć ta już do niego podeszła. – I dlaczego pijesz to świństwo?
- Na pewno chcesz wiedzieć, Anko?
- Trudna noc? – spytała siadając obok i machnęła na barmana, aby i jej dał szklankę. Kiedy wypiła pierwszy łyk piekącej substancji, pustelnik lekko się uśmiechnął.
- Świństwo, co?
- No cóż… Ja też nie próżnowałam minionej nocy i teraz potrzebowałam czegoś właśnie takiego – odparła wskazując na stojącą przed nimi butelkę.
- A co takiego robiłaś?
- Jeśli zdradzę Ci, co robiłam, to potem ty mi powiesz, dlaczego masz taką ponurą minę, zgoda?
- Zgoda! – na znak dobrych woli Anko i Jiraija stuknęli się szklankami. – Zatem?
- Od czego by tu zacząć? Może powiem tak. Orientujesz się trochę w sytuacji, jaka panuje w wiosce po opuszczeniu jej przez Haruno Sakura i Uzumaki Naruto?
- Nie bardzo – przyznał z kwaśną miną. – Kilka ostatnich tygodni spędziłem po za wioską.
- W porządku. W takim razie, mówiąc w wielki skrócie, nie wygląda to najlepiej – widząc niezrozumiałe spojrzenie siedzącego obok pustelnika, Anko przebiegle się uśmiechnęła, wychyliła kolejną szklankę i zaraz kontynuowała. – Kiedy Naruto obronił wioskę przed atakiem Kyona Omury i jego armii barbarzyńców, jednocześnie zerwał pieczęć Yondaime i uwolnił Kyuubiego… dość rzec, że nie przysporzył sobie tym fanów. Oczywiście pokonując Kyona wiele zyskał w oczach naszych obrońców, choć i znaleźli się tacy, co twierdzili, że Uzumaki i Omura działali w zmowie.
- Co takiego!? Toż to największa bzdura…
- Zaczekaj, to nie wszystko – kobieta uśmiechnęła się na prawidłową reakcję białowłosego. – Gdy po całej walce Naruto odbierał gratulacje od swoich zwolenników i z drobną pomocą przyzwanej bestii pacyfikował tych mniej zdecydowanych, Ci najbardziej zdeterminowani przeciwnicy już planowali przeprowadzenie zamachu – widząc, jak Jiraija otwiera usta podniosła rękę, by jej nie przerywał. – Lecz do niczego takiego nie doszło, ponieważ wszyscy zaraz zostali zebrani do kupy i zabrani na gruntowne przesłuchanie w wykonaniu Ibiki Morino, przy drobnej asyście ze strony Usagi.
- Usagi? A któż to taki?
- Nie wiesz? Usagi to najnowsza członkini ANBU, która bardzo szybko zyskała należny jej szacunek i posłuch wśród Jouninów oraz pozostałych członków tej elitarnej grypy zabójców. Co ciekawsze, niemal od samego początku bezgranicznie lojalna wobec Uzumaki Naruto.
Sannin na te słowa wybałuszył oczy w geście autentycznego zdziwienia.
- Tak i muszę przyznać, że niezłe z niej ziółko. Wysoka charyzma, inteligencja i potęga perswazji to jej najlepsze atuty, z drugiej zaś strony bezwzględna i brutalna, gdy jakiś śmieć ma czelność w jej towarzystwie uwłaczać godności Naruto – Anko wypiła enty już łyk sake. – Minionej nocy byłam świadkiem takiego przesłuchania. I muszę powiedzieć, że dawno już nie widziałam czegoś podobnego.
- Co takiego zrobiła ta Usagi? – dopytywał się białowłosy widząc grozę malującą się na twarzy byłej uczennicy Orochimaru.
- Jeśli pozwolisz nie będę się nad tym rozwodziła, ale w wielkim skrócie po tym przesłuchaniu Ibiki, ja i kilkudziesięciu innych Chuninów oraz Jouninów już wiemy, że głoszenie złego słowa o Uzumaki Naruto nie jest najrozsądniejszym wyjściem. Że oto tu w Konoha Gakure no Sato ten konkretny jinchuuriki posiada potężnego i nad wyraz krwawego obrońcę, który bez cienia zawahania każdemu poderżnie gardło… – kunoichi zrobiła pełną napięcia pauzę, po czym na powrót się rozweseliła. – To tyle. Teraz twoja kolej!
- No ładnie. Teraz już rozumiem, dlaczego Tsunade nic nie zrobiła, kiedy Naruto przyszedł do niej i powiedział, że opuszcza wioskę – mężczyzna pociągnął ze swojej szklanki głębszy łyk sake.
- Jak to, nic nie zrobiła? Przecież wszyscy wiemy, że pojawiła się pod północną bramą i próbowała go zatrzymać.
- To prawda, lecz to była jedynie swego rodzaju zmyłka. Pozory. Żeby nie powiedzieć, że Tsunade świadomie mu na to wszystko pozwoliła – teraz to Anko wybałuszyła oczy.
- Co ty mówisz? Twierdzisz, że uwolnienie Kyuubiego i odejście z wioski to był pomysł Hokage?? – upewniła się co do swoich domysłów. – Kami-sama[2]! Świat się wali!
- To nie wszystko. Teraz Tsu upiera się i całkiem dobrze jej to wychodzi, że Naruto winny jest wszystkim naszym problemom wliczając w to odejście Haruno Sakury.
- Żartujesz!? Prawda??
- O nie, sytuacja jest tym bardziej ciekawa, gdyż Tsunade obecnie usilnie pracuje we współpracy z Shizune nad zorganizowaniem niecodziennych wyborów na swojego następcę – Jiraija tryumfalnie się uśmiechnął widząc jeszcze większy szok na twarzy swojej rozmówczyni. – I w tajemnicy powiem Ci, że kandydatura Uzumaki Naruto do stołka Rokudaime Hokage w ogóle nie jest brana pod uwagę.
- A to ci dopiero nowina. Już ja widzę, co tu będzie się działo, kiedy tylko Usagi o wszystkim się dowie! – kobieta szaleńczo się zaśmiała wyobrażając sobie krwawe zamieszki na ulicach rodzinnej wioski.


NEXT COMIN’ SOON…


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto


[1] Tsu – to pieszczotliwe zdrobnienie od imienia Tsunade
[2] Kami-sama (jap.) – Borze Święty

wtorek, 24 marca 2020

253. Plan Kuramy, part III


No i minęły kolejne 3 miesiące. W tym czasie ciężko pracowałem nad poniższą notką, którą w dniu dzisiejszym z dumą prezentuję. Mam nadzieję, że spotka się ona z pozytywnym przyjęciem i zyska kilka komentarzy. Pozdrawiam i Enjoy!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Gdy Jogensha przyniósł na rękach nieprzytomną i przemoczoną Sakurę on już wiedział, że oto zapowiadała się długa noc. Na swoje szczęście lub nie szczęście długo czekać nie musiał, aż różowowłosa medyczka powróci do świata żywych. A gdy to nastąpiło nie zrobił nic, aby ta od razu go zauważyła. Postanowił zaczekać ograniczając się jedynie do obserwacji oraz niemych wymian swoich spostrzeżeń z demonicznym przyjacielem.
~ ~ ~
Po przebudzeniu z koszmaru, jaki dopiero co doświadczyła, miała mieszane uczucia. Z jednej strony nie wiedziała, co ma myśleć o tym, czego była świadkiem. Z drugiej zaś czuła ciepło na sercu, gdyż dane jej było poznać słynnego Kiroi Senko[1]. Nie rozumiała tylko, jak do tego wszystkiego doszło? I co Minato miał na myśli mówiąc, że znajdowali się w domenie Kyuubi no Kitsune? Dziewczyna zmarszczyła brwi. Czyli co? Że ta czarna pustka, w której nagle się znalazła, to było „królestwo” lisiego demona? Z każdą kolejną minutą pojawiało się coraz więcej pytań bez należycie sformułowanej odpowiedzi lub też szczegółowego wyjaśnienia.
- Sakura…
Medyczka nagle usłyszała swoje imię, co spowodowało, że gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej i wtem poczuła silny zawrót głowy. Chwyciła się za skronie i rozpoczęła masaż, aby szybko uspokoić nowy, kłujący natłok myśli.
- Sakura…
Ponownie usłyszała ten sam głos i już wiedziała, że dochodził ją zewsząd dokoła. Uspokoiwszy nerwy ostrożnie się rozejrzała. Znajdowała się we wnętrzu na wpół zrujnowanej hali, która kiedyś stanowiła centralny punkt masowych zebrań mieszkańców wioski ze swoimi włodarzami. Po swojej lewej czuła dojmujące zimno ceglanej ścianki pod którą się ocknęła, po prawej zaś przyjemne ciepło buchającego opodal ognia. Delikatna mgiełka białego dymu wznosiła się ku ogromnej wyrwie w dachu, akurat wypadającej centralnie nad ogniem. Dziewczyna zmrużyła oczy i wnet go dostrzegła. Siedział na kupce gruzu po drugiej stronie, twarzą skierowany do ogniska i ją obserwował. Jego lekko zmarszczone brwi podsunęły jej myśl, że musiał być pogrążony w rozmowie z mieszkańcem swojej duszy, więc tak naprawdę na nią nie patrzył, a jedynie miał przy tym wszystkim otwarte oczy. Ale, jak było naprawdę, to nikt tego nie wiedział. A już na pewno nie ona.
- Sakura-san…
I znowu usłyszała swoje imię wypowiedziane niskim, dźwięcznym głosem, który tym razem dobiegł ją jakby zza ściany, pod którą już siedziała. I co było ważniejsze, że ten głos nie był żadnym echem, a wyraźnie brzmiącą nutą. Tylko, do kogo ów głos należał? Nie poznawała go, choć podobny był do tego, który prowadził ją przez czarną pustkę. Ale, czy była to ta sama osoba? Tego Sakura już nie była pewna.
~ ~ ~
Widziała, jak się rozgląda w koło, jakby czegoś lub kogoś szukała. Po kilku minutach spojrzała w jego kierunku i chyba go dostrzegła, bo nieco szerzej oczy otworzyła, lecz nic nie powiedziała. I już tak zastygła, lecz po chwili znowu zaczęła się rozglądać tym razem zatrzymując swój wzrok na ceglanej ściance pod którą siedziała. Naruto zmarszczył brwi domyślając się, co za chwilę nastąpi.
- Kurama, wyjaśnisz mi, co zamierzasz zrobić? – spytał w myślach widząc, jak jego demoniczny przyjaciel powolutku wyłania się z czarnej nicości rozpościerającej się tuż nad głową niczego niespodziewającej się medyczki.
- A na co Ci to wygląda, hm? Chcę się tylko przywitać – odparł Kyuubi i wystawił nad murkiem swój wielgachny nos.
- Przywitać? Chyba przerazić ją na śmierć!
Demon nic mu już nie odpowiedział, bowiem Sakura chyba zorientowała się w sytuacji i przeniosła swoje zielone spojrzenie do góry, gdzie momentalnie GO dostrzegła. I na reakcję długo czekać nie było trzeba. W niekontrolowanym wrzasku czystego przerażenia gwałtownie poderwała się na nogi i jeszcze szybciej przeskoczyła nad ogniem lądując tuż za plecami blondyna.
Jinchuuriki ciężko westchnął kręcąc głową z dezaprobatą.
Widok lisiego demona, w całej swej okazałości, powoli wyłaniającego się z ciemności nawet najodważniejszych wprawiłby w szybsze bicie serca, a już na bank nieco bojaźliwą i bogu ducha winną medyczkę. Dziewczyna w tym właśnie momencie zacisnęła swoje dłonie na jego ramieniu i po woli wyjrzała. Czując, jak drży i ciężko oddycha, Uzumaki obrócił głowę w jej stronę. Była blada jak spalony słońcem tynk od dawna nie malowanej ściany.
- Tylko spokojnie, Sakura-chan. Spróbuj uspokoić bicie serca – szepnął. – Oddychaj powoli. On nic Ci nie zrobi.
Tu spojrzała mu w oczy.
- W-wiem… – wymamrotała i na powrót przeniosła szeroko otwarte oczy na potężnego Kyuubi no Kitsune, który właśnie usiadł na tylnych łapach, swoje ogony rozkładając wszędzie dokoła. – Czy ON zawsze próbuje każdego przerazić na śmierć?
- Też zadaję sobie to pytanie – Naruto również utkwił spojrzenie w demonie.
- Ej! Przecież dobrze wiesz, że nie to było moim celem! – oburzył się Kurama, a swoje lekkie rozgoryczenie uwidocznił pokazaniem pokaźnego uzębienia.
Haruno odetchnęła głęboko.
- Muszę powiedzieć, że na swój demoniczny sposób, Kyuubi wydaje się być uroczym stworzeniem – przyznała delikatnie się uśmiechając, na co obgadywany i Naruto jednoczenie zaliczyli opad kopary.
- Czy ja dobrze usłyszałem?
- Tak, przyjacielu – Jinchuuriki odwzajemnił uśmiech medyczki cichutko się podśmiewując. – Sakura-chan określiła Cię mianem „uroczego”.
- Ha, ha, ha, bardzo zabawne! – warknął Kurama. – Choć przyznaję, że to było miłe. Możesz jej przekazać, że też mi się podoba.
- Może sam jej to powiesz?
- No nie wiem…
- Co jest? Pękasz? – zadziornie się uśmiechnął wypowiadając te słowa na głos. Lisi demon w odpowiedzi wyszczerzył kły, wściekle prychnął, wstał na równe łapy, postawił ogony dęba i niczym błyskawica na niebie pojawił się tuż przed obliczem niewzruszonego blondyna i przerażonej medyczki.
Choć miała przeogromną ochotę wyć w niebo głosy i uciekać, gdzie pieprz rośnie, to jednak tego nie zrobiła. Została, wciąż trzymając ręce zaciśnięte na przedramieniu swojego chłopaka i wytrzymała ciężkie spojrzenie Kyuubiego, jak i gorące podmuchy wprost z jego nozdrzy.
Kurama widząc to, po chwili jakby zrezygnował i cofnął się wracając do poprzednio zajętej pozycji. Lecz tym razem opadł na ziemię wspierając pysk na skrzyżowanych przednich łapach i tak już zastygł. Rozumiejąc, że Uzumaki chciał tylko sprawdzić jego reakcję lub, co bardziej prawdopodobne, chciał zobaczyć, co zrobi panna Haruno, przymknął powieki i postanowił puścić w niepamięć zaczepkę swojego nosiciela.
- To wszystko? Tylko na tyle Cię stać?
- Daruj sobie. Nie sprowokujesz mnie – odezwał się, lecz wypowiedział te słowa swym normalnym głosem. – Jeśli chcesz mnie zdenerwować to Ci się to nie uda!
Na reakcję trzeciej zainteresowanej długo czekać nie było trzeba.
- Ten głos – zamyśliła się Sakura. – Już go poznaję. To ciebie usłyszałam tam w nicości, Kyuubi-sama.
- Zgadza się.
- Ale, jak do tego doszło? Przecież nie jestem jinchuuriki ani w żaden inny sposób nie jestem z tobą… połączona.
- I tu na scenę wkraczają przyzwani przez Jogenshę Weterani Upiornej Armii i ich Kin-jutsu[2] – wtrącił się Naruto. – Kiedy przed kilkoma godzinami zaproponowano mi to rozwiązanie z początku byłem sceptycznie nastawiony, ale twoje zaangażowanie mnie przekonało, że to najlepsze rozwiązanie.
- Mówiłem, że nie ma czym się przejmować.
- Przepraszam, ale o czym wy mówicie? – spytała Sakura.
- O tym, że przygotowywany od dawna rytuał wreszcie dobiegł końca – odparł Uzumaki. – Że w zasadzie, jak tylko minęłaś pierwszą czujkę Upiornych Zbrojnych, przygotowany przez Weteranów krąg chakry został zamknięty, a ty już na zawsze zostałaś z nami związana.
W czasie tej krótkiej konwersacji Sakura wyszła zza pleców ukochanego i jakby nigdy nic podeszła do ogniska, bo poczuła jak jej ramiona marzną, lecz teraz obejrzała się na blondyna szeroko otwierając oczy i usta w geście kompletnego zdziwienia.
- Tak, lecz aby rytuał powiódł się w stu procentach musi zostać zrobiona jeszcze jedna rzecz – słysząc za plecami głos lisiego demona dziewczyna jak na komendę się odwróciła i na niego spojrzała, i w jej mniemaniu, zaraz tego pożałowała.
Bowiem, jak tylko zadarła głowę do góry naraz jej czoło zetknęło się z czubkiem gigantycznego pazura lewej łapy lisa i poczuła, jak ulatują z niej wszystkie siły. Wstrząs jaki niemal od wewnątrz rozsadził jej czaszkę nie jednego doprowadziłby na skraj szaleństwa, lecz medyczka po jego dotknięciu zwyczajnie poleciała do przodu obezwładniona i niechybnie upadłaby w rozżarzone węgle, gdyby nie czujna reakcja Uzumakiego. Chłopak pojawił się obok i złapał ją naraz odciągając od ognia. Następnie położył Haruno delikatnie na ziemi i się jej przyjrzał. Wyglądała tak spokojnie i bezbronnie.
- Czy na pewno nic jej nie będzie?
- Zaufaj mi – Kurama się wyszczerzył. – Kiedy znowu się ocknie nie będzie miała najmniejszego problemu z zaakceptowaniem tego, kim właśnie się stała.
- Co masz na myśli?
- Co, czyżbyś już nie pamiętał, o czym rozmawialiśmy przed kilkoma godzinami? – demon uniósł się na wyprostowanych przed nich łapach. – O tym, że kiedy ją dotknę, to po przebudzeniu stanie się Panią Namikaze i wreszcie porzucisz to głupie nazwisko… Uzumaki.
- Ej! Tylko bez takich – oburzył się Naruto. – Nazwisko Uzumaki nie jest głupie i towarzyszy mi od samego początku! W dodatku odziedziczyłem je po mojej mamie, Kushinie Uzumaki.
- Tak, ale stało się strasznie monotonne i zupełnie niepasujące do imienia twojej oblubienicy. Po za tym, wedle tego co wiem, a wiem o ludzkiej rasie całkiem sporo, to gdy rodzi się nowy członek jakiejś rodziny dziedziczone jest nazwisko po ojcu, a nie po matce – wyjaśnił Kyuubi.
- To prawda, powinienem używać nazwiska po moim ojcu, Minato Namikaze, ale jak dobrze Ci wiadomo Sandaime Hokage wydał dekret o zatajeniu informacji o moim prawdziwym pochodzeniu. Chciał w ten sposób uchronić mnie przed ewentualnymi atakami ze strony wrogów Minato – odparł blondyn.
- I jak dobrze wiemy, raczej mu się to nie udało, bo całe twoje dzieciństwo było jedną wielką pomyłką. Ale z drugiej strony dzięki temu stałeś się tym, kim jesteś obecnie i może tylko dlatego powinieneś zacząć używać nazwisko… Namikaze!
- Jeśli to pomoże Ci w nieprzypominaniu mi koszmaru mojego dzieciństwa, to jak najbardziej jestem gotowy. Tylko, czy Sakura mnie zaakceptuje? – dwudziestolatek popadł w lekką zadumę podnosząc śpiącą medyczkę i przenosząc ją na miękkie posłanie usytuowane koło ogniska. Kiedy przykrywał ją kocem odpowiedź Kuramy usłyszał już tylko on. W swojej duszy.
- Jestem pewien, że gdy od tak nazwiesz ją Namikaze Sakura to Ci wybaczy fakt, że jesteście już po ślubie.


NEXT COMIN’ SOON…


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Kiroi Senko (jap.) – Żółty/Złoty Błysk
[2] Kin-jutsu (jap.) – Technika Zakazana