środa, 3 stycznia 2018

015. Sakura... nie zrozum mnie źle

A już myślałem że nie napiszę tego dzisiaj… ale tak ta notka za mną chodziła i się prosiła aby ją napisać… że napisałem i teraz ją publikuję ku uciesze moich czytelników i czytelniczek :D:D – Pozdrawiam i zapraszam na chwilę relaxu i zapomnienia…



<<< Notka ujrzała światło dzienne 30 stycznia 2008 roku >>>



Gdy zielonooka kunoichi dotarła do swojego domu, postanowiła wejść na paluszkach, tak aby siedzący rodzice w kuchni, jej nie usłyszeli, żeby się nie dowiedzieli, że jej nie było. Ale niestety, dziewczyna została przyłapana…
- Sakura…? A co ty tu robisz…? – nagle usłyszała głos swojego ojca, dobiegający z kuchni.
- Eee… idę do pokoju – ta tylko odparła ze szczerym uśmiechem.
- Nie o to pytam… czy ty w ogóle nocowałaś w domu – pan Haruno spytał ponownie.
- Tak… wstałam dziś bardzo wcześnie i chciałam wziąć rano prysznic, ale nie było wody… to poszłam do koleżanki – i tu różowowłosa skłamała, bo nie chce na razie mówić u kogo była tak naprawdę.
„Ach ten tata… zawsze taki dociekliwy…” – Sakura pomyślała, uśmiechnęła się do niego i poszła do swojego pokoju. Gdy tam dotarła, to położywszy rzeczy na łóżko, dostrzegła białą kopertę leżącą na jej biurku.
„A to co… skąd ta koperta… od kogo… nie ma adresata…” – dziewczyna zaczęła oglądać ową kopertę z każdej strony. Od ciągłego stania przy biurku, zaczęły boleć ją nogi, więc po chwili usiadła na brzegu swojego łóżka i postanowiła ją otworzyć. Nastała chwila wahania… ale po paru minutach, Sakura nie mogąc już dłużej zwlekać, otworzyła kopertę i wyciągnęła z niej skrawek papieru… wyglądający jak na szybko wyrwana kartka z zeszytu.
„List…? Ciekawe od kogo…” – zielonooka zaczęła czytać…
~ ~ ~ ~ ~
…nie wiem jak ci to powiedzieć ale, dzięki tobie…
…wiem, że jest na tym świecie ktoś, komu na mnie zależy…
…i dziękuję ci za to z całego serca… ale teraz…
…muszę cię opuścić… odejść… wiem, że pewnie…
…tego nie zrozumiesz… ale ja jestem mścicielem…
…i muszę odejść, aby stać się silniejszym… by…
…móc pomścić mój klan…

Podpisano… Uchiha Sasuke
PS. – …pewnie już nie wrócę, więc…
 …nie próbujcie mnie szukać i powiedz Naruto, że…
…chyba nie będzie już okazji do sprawdzenia, kto jest lepszy…
~ ~ ~ ~ ~
„Co… co to ma być... jak on mógł mi to zrobić… a niech go szlak trafi…” – Sakura zaraz ze złością pogniotła kartkę i rzuciła w kąt, a sama poczęła wylewać łzy.
„…nie… NIE… dziewczyno… uspokój się… jest jeszcze inna osoba w tej wiosce na której możesz polegać…” – młoda kunoichi pomyślała przez łzy i z powrotem usiadła na brzegu łóżka. Jeszcze przez chwilę popatrzyła się na zdjęcie stojące na biurku i wstając, szybko wybiegła z domu bez słowa, co wywołało wielkie zaskoczenie u jej rodziców, których minęła w przedpokoju.
* * *
Tym czasem w barze Ichiraku Ramen:
- Hinata… czemu się mi tak przyglądasz… czy jest coś nie tak… - w końcu musiałem się jej o to zapytać, bo już troszeczkę znudziło mi się to ciągłe przyglądanie.
- Sumimasen Naruto-kun… ja… tylko… tak… - Hinata, zaczęła się jąkać, a jej rumieniec na twarzy stał się jeszcze wyraźniejszy.
- Nie masz za co przepraszać… nie się wielkiego nie stało… tylko… - i nie dokończyłem, bo do baru zawitał Kiba Inuzuka ze swym psem Akamaru, siedzącym na jego głowie.
- Siemanko Naruto… cześć Hinata… a co ty tu robisz – brunet się przywitał i wyraził zdziwienie, widokiem białookiej w Ichiraku Ramen.
- Ohayo Kiba-kun – odparła Hinata szeptem.
- EJ… ty… nie strasz mnie… - jak go zobaczyłem to aż się zakrztusiłem, a białooka cichutko się zaśmiała.
- Sorry stary… co tam u ciebie.. dawnośmy się nie widzieli – powiedział Inuzuka dosiadając się do nas.
- Taaa… i chyba znowu nie będziemy się długo widzieć… - odparłem i lekko posmutniałem.
- Jak to… a gdzie ty będziesz…. – zdziwił się Kiba, a Akamaru zaszczekał na uczucie swojego pana.
- Widzisz… jutro idę na trening z Ero-senninem… - i wlepiłem wzrok w już pustą miskę po ramienie.
- A na jak długo… - w końcu odezwała się również i Hinata.
- Na 3 lata… - odparłem krótko, a na twarzy białookiej dostrzegłem zdziwienie, smutek i samotną łezkę ściekającą po jej różowym policzku.
- Co…?? Tak długo… ale dlaczego – Kiba się poruszył moim wyznaniem.
- Dlatego… że musze rozwinąć swoje umiejętności, bo jak ci wiadomo… któregoś dnia chcę zostać największym Hokage historii tej wioski – i zrobiłem sztuczny uśmiech, który na moje szczęście zaraz poprawił samopoczucie młodej Hyuugi.
- I od razu wszystko jasne… - Kiba szeroko się uśmiechnął.
- Dobra ludziska… ja już muszę się zbierać, bo jutro z samego rana wyruszamy i musze się jeszcze spakować – powiedziałem z szerokim uśmiechem na ustach. Pożegnałem się z Hinatą, która ponownie się zarumieniła, a od Kiby jeszcze usłyszałem słowa…
- Powodzenia i do zobaczyska za 3 lata.
Gdy wracałem do domu… po drodze natknąłem się na Sakurę u której dostrzegłem zaszklone oczy od licznych łez.
- Sakura… a co ci się stało – spytałem z troską w głosie.
- Naruto.. ni…nic… - ta mi odparła, nawet nie spojrzawszy na mnie.
- Jak to nic… przecież widzę, ze coś nie gra – ponownie na nią spojrzałem, z jeszcze większą troską.
- N…Naruto… widzisz, znalazłam u siebie list od… - i tu jej znowu poleciała łza, która tym razem rozbiła się o piaszczystą drogę.
- Od kogo… - spytałem i chwyciłem ją za rękę.
- Od Sasuke… on… on… odszedł… zostawił mnie… - dziewczyna w końcu wyjąkała te parę słów-„…a jednak, nadal go kocha…” – pomyślałem i lekko posmutniałem, ale tak aby ona tego nie dostrzegła. Jakoś nie zaskoczyła mnie ta wiadomość, ale zaraz sobie przypomniałem… że jej jeszcze nie powiedział co się jutro wydarzy.
- S…Sakura… chodź… zapraszam cię do siebie na herbatę i tam mi wszystko opowiesz – i pociągnąłem ją za sobą. O dziwo, Sakura od razu przystała na moją propozycję i tak jak by poprawił się jej humorek. Gdy dotarliśmy na miejsce, przepuściłem dziewczynę przodem przez drzwi, a w nagrodę dostałem słodki uśmiech od Sakury. Zaprowadziłem ją do kuchni i posadziłem na krześle przy stole, a sam podszedłem do czajnika i wstawiłem wodę na herbatę.
- Jakiej herbaty się napijesz… zielone czy czerwonej – spytałem po chwili i spojrzałem w te jej zielone oczęta.
- Czerwoną proszę.. – Sakura odwzajemniła spojrzenie. Gdy woda już się zagotowała, zalałem wrzątkiem torebki z herbatą i podszedłem do stołu. Podałem dziewczynie jej czerwoną herbatkę, a sam usiadłem prosto naprzeciwko niej i małymi łyczkami, zacząłem upijać swoją zieloną.
- Aaa… jakie to gorące – krzyknąłem, poparzywszy sobie język.
- Hihihi… - usłyszałem ten jakże ciekawy dźwięk, dochodzący od mojego gościa.
- Sakura… mam ci cos ważnego do powiedzenie – w końcu, po ostudzeniu obolałego języka, zrobiłem bardzo poważną minę.
- Słucham cię Naruto – zielonooka również upiła łyczek swojej herbaty, ale tak, że nic sobie nie poparzyła.
- Nie…nie…nie wiem jak ci to powiedzieć… - zacząłem się strasznie jąkać, jednocześnie obawiając się jej reakcji.
- Po prostu powiedz o co ci chodzi – Sakura oczywiście zachowuje stoicki spokój.
- Sakura… nie zrozum mnie źle, ale jutro ok. 10 rano idę z Jiraiyą na trening i nie będzie mnie przez najbliższe 3 lata – gdy to powiedziałem, różowowłosej wypadała z ręki łyżeczka, a ona sama ruchem ręki wylała całą herbatę na stół i podłogę.
- CO TAKIEGO… JAK MOŻESZ MI TO ROBIĆ… I TY TEŻ MNIE OPUSZCZASZ… NIE… NIENAWIDZĘ CIĘ… - dziewczyna wstając przewróciła krzesło i z załzawionymi oczyma szybko wybiegła z mojego domu.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




I co powiecie… czy podobała się wam ta notka… myślę, ze tak… biedna Sakura… wszyscy ją ostatnio opuszczają… Pozdrawiam i zapraszam do komentowania.

Serdecznie dziękuję autorce „lolka24” za podsunięcie pomysłu na napisanie jednego z fragmentów tej że notki, jesteś naprawdę kochana <33 :D:D:D:D – jeszcze raz ARIGATOO, DOOMO ARIGATO GOZAIMASU !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

014. Nowy Hokage

Mam nadzieję, że to co tu opiszę, spodoba się wam i mnie za bardzo nie skrytykujecie… a i nawiązując do poprzedniej notki, ta jest 2x dłuższa… powiedzmy, że to mała rekompensata… :D – Pozdrawiam i zapraszam na chwilę relaxu…



<<< Notka ujrzała światło dzienne 30 stycznia 2008 roku >>>



- AAAAA… NARUTO, TY DEBILU… JESZCZE NIE – zaraz usłyszałem wrzask Sakury i z powrotem, cały czerwony, szybko zamknąłem drzwi.
- S…Sakura… przepraszam – powiedziałem po chwili milczenia.
„Co się stało… Sakura dawno mnie tak nie nazwała… musze bardziej uważać na to co robie… a nasze stosunki ponownie się pogorszą…” – pomyślałem i stanął oparty plecami o ścianę.
„Na szczęście, nie zdążyłem nawet na nią spojrzeć… bo jeden Bóg wie, co by się mogła ze mną stać…” – zaraz zagryzając zęby, przełknąłem ciężko ślinę.
- Naruto… - pochwali ponownie usłyszałem głos zielonookiej, która chyba już ochłonęła.
- T…t…tak… - odparłem lekko drżącym głosem.
- Teraz możesz już wejść – w końcu dostałem pozwolenie.
- Ale czy jesteś tego pewna… - spytałem, dalej stojąc oparty o ścianę.
- Tak… - w głosie różowowłosej, wyczułem nutkę zirytowania.
Zaraz otworzyłem drzwi i pierwsze co zobaczyłem to spojrzenie Sakury na mojej osobie… a to spojrzenie, jest wywołane moim zaskoczeniem, ponieważ Sakura leżały w wannie, wanna jest napełniona wodą, a wszystko zakrywa gęsta piana. Nic nie mówiąc podszedłem do niej i położyłem jej ręcznik na stołku, który stoi zaraz przy wannie. Lekko się do niej uśmiechnąłem, a ona o dziwo odwzajemniła ten gest i spojrzeniem dała mi do zrozumienia, aby już sobie poszedł.
„Hmm… teraz już wiem dlaczego musiałem poczekać…” – pomyślałem wychodząc z pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi. Zaraz poszedłem z powrotem do kuchni…
„Cholera, przez to całe zamieszanie z ręcznikiem, cała herbata nam wystygła i jest teraz do wywalenia… co za marnotractwo…” – pomyślałem wylewając herbatę do zlewu. Nie mają kompletnego pomysłu co tu dalej robić, usiadłem tylko przy stole i oparłszy na blacie rękoma, oparłem o nie głowę, a twarz zwróciłem ku podłodze. Po paru minutach, siedzenia w tej pozycji… w końcu usłyszałem kroki na korytarzu prowadzącym do schodów i zaraz w wejściu do kuchni pojawiła się zielonooka. Podniosłem lekko do góry głowę i zobaczyłem szeroki uśmiech Sakury.
- Naruto… tam w łazience… - dziewczyna nie dokończyła.
- To ja cię przepraszam, nie powinienem wchodzić tak bez uprzedzenia – i się do niej szeroko uśmiechnąłem.
- O tak… nie powinieneś – krótko skwitowała moją odpowiedź - …ale ja cię chciałam przeprosić, za to co tam powiedziałam.
„Co… Sakura, to do ciebie nie podobne, kompletnie… nigdy wcześniej blondyna nie przepraszałaś, za nazwanie go DEBILEM… oj, coś nie dobrego się z tobą dzieje…” – dziewczyna na chwilę zamilkła, tak jakby podła w zadumę, nad tym co przed sekundą padło z jej ust.
- Sakura… czy ty się dobrze czujesz… - spytałem, sam do końca nie wiedząc po co i dlaczego.
- Tak… a czy coś jest nie tak – zaraz otrzymałem pytanie n moje pytanie.
- Nie… tak tylko pytam – i zrobiłem zakłopotaną minę.
- Arigato… - Sakura lekko się zarumieniła, co doskonale dostrzegłem, ale nie dałem tego po sobie poznać.
- Naruto… jeszcze raz dziękuję za możliwość skorzystania z łazienki… a teraz muszę już lecieć… papa – mówiąc to zabrała swoje rzeczy i szybciutko wybiegła. Ja jeszcze przez chwilę tak posiedziałem, po czym jak spojrzałem na zegarek – „…o rany, ale jest już późno… dochodzi prawie 10… a ja jeszcze nie trenowałem…” – pomyślałem, zasunąłem za sobą krzesło i wybiegłem z domu.
* * *
Tym czasem, wioska Ukryta w Liściach, na dobre zaczęła już budzić się do życia. Na szczęście, pogoda już się trochę poprawiła i nawet z za chmur wyszło słońce. Poprzedniego dnia zmarł III Hokage i teraz rada zatwierdzająca wszystkie ważne postanowienia, stanęła przed poważnym problemem. A tym problemem jest wybranie nowego Hokage. W głównym budynku w wiosce, zebrała się owa rada i siedząc w rzędzie przy jednym długim stole, właśnie rozpatruje jakieś papiery. Nagle otworzyły się drzwi, prowadzące z korytarza do tego właśnie pomieszczenia, a w nich pojawił się białowłosy pustelnik z blondwłosą towarzyszką.
- Witajcie… znalazłem wam najodpowiedniejszego kandydata… a raczej kandydatkę na Hokage – powiedział sannin i z dziwnym uśmieszkiem, wskazał ręką na kobietę.
- Dzień dobry nazywam się… - kobieta nie dokończyła, bo jeden z członków rady jej przerwał.
- …Tsunade Koichi, witaj z powrotem… - powiedział Iruka Umino wstając z krzesła, a pozostali członkowie rady w raz z Jiraiyą, popatrzyli na niego ze zdziwieniem.
- Tak… ale skąd znasz moje imię… - powiedziała Tsunade i spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem.
- To ja…Iruka Umino… nie poznajesz mnie – spytał jounin i z powrotem usiadł na krześle.
- A tak… już sobie przypominam… to ty byłeś tym niesfornym urwisem, który nie miał rodziców… - i się do niego uśmiechnęła.
- Tak… dokładnie, a teraz jak widzisz, zasiadam w tej że radzie… która ma zadecydować czy nadajesz się na Hokage – Iruka odwzajemnił uśmiech z ironiczną nutką.
Po tej wymianie zdań, wszyscy zabrali się do roboty, a Tsunade zajęła krzesło stojące na środku pomieszczenia. Tym czasem, Jiraiya oparł się plecami o ścianę przy drzwiach wejściowych i zaczął rzuć gumę. Jedne ze strażników Konohy, przyniósł radzie stertę teczek i różnych papierów, a ta zaczęła je rozpatrywać, aby prześledzić życiorys kandydatki na przyszłego Hokage. Po ok. 3 godzinach, po wypełnieniu wszystkich potrzebnych dokumentów i po ustaleniu szczegółów, w końcu głos zabrał Iruka Umino…
- Tsunade Koichi… po ustaleniu wszystkich faktów… rada wioski Ukrytej w Liściach… chciałaby, abyś obięła funkcję naszego nowego Hokage… 5 Hokage… - Iruka, troszeczkę podenerwowany całą sytuacją, wyjaśnił wszysko kobiecie, z najmniejszymi szczegółami.
- No nie wiem… bycie Hokage… to takie… takie… nudne – kobieta udała obojętność i zaczęła się głęboko zastanawiać – „…ale z drugiej strony, to przecież nic złego, być Hokage, zwłaszcza swojej rodzinnej wioski… chyba się zgodzę… po za tym, a co ja mam do stracenia… no własnie, co…”.
- Tsunade… nie ma nad czym się tu zastanawiać… i tak przecież nie masz nic cennego do stracenia – w końcu odezwał się pustelnik.
- Tak..? A może ty obejmiesz tą funkcję – kobieta popatrzyła się na niego z chytrym uśmieszkiem.
- O nie… dziękuję… po za tym, mam tu jeszcze do wyszkolenia, pewnego młodzieńca, blondwłosego młodzieńca – i się szeroko do niej uśmiechnął.
- Dobrze… jeśli ty nie chcesz… to… - Koichi odwróciła się z powrotem ku radzie i dokończyła - …zgadzam się, chętnie pozostanę waszym nowym Hokage, 5 Hokage – i oparłszy ręce o biodra, szeroko się uśmiechnęła.
* * *
„…i 551, 552, 553, 554, 555…” – licząc sobie w myślach, robię już którąś z kolei pompkę.
- Rany, ale ja jestem zmęczony, jeszcze trochę i chyba tutaj wykituję – powiedziałem sobie pod nosem i położyłem się wykończony, ciężkim treningiem, na zielonej trawce, a słoneczko zaczyna już bardziej przygrzewać.
- Oj nie… nie teraz… - nagle usłyszałem znajomy głos dobiegający z za pobliskiego drzewa.
- Ero-sennin… a co ty tu robisz – gdy się jakoś podniosłem, wpadłem w kompletne zaskoczenie.
- Naruto… tyle razy cię prosiłem, abyś tak mnie nie nazywał – ten tylko się do mnie krzywo uśmiechnął.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – odparłem tak, jakbym nie słyszał tego co przed chwilą do mnie powiedział Jiraiya.
- Ja… szukałem cię – uśmiechnął się do mnie szeroko i podszedł bliżej.
- Tak…? A po kiego grzyba… - spytałem zdziwiony.
- Naruto… dosłownie przed godziną… został wybrany nowy Hokage Konohy.
- CO… PRZECIEŻ TO JA MIAŁEM ZOSTAĆ HOKAGE – krzyknąłem zbulwersowany, tą wiadomością.
- Spokojnie… jeszcze zostaniesz Hokage… ale najpierw musisz poprawić swoje umiejętności – jego słowa w zupełności mnie rozluźniły i uspokoiły nerwy.
- Tak..? A co ja właśnie robiłem – zrobiłem skrzywioną minę i udałem wielkie zmęczenie, choć już w ogóle go nie czuję.
- Właśnie widzę… że leniuchujesz – powiedział otwarcie i pokazał białe ząbki.
- Jak śmiesz… ja tu sobie właśnie flaki wypruwam, a ty tak mówisz – i udałem śmiertelnie obrażonego.
- Dobrze już dobrze… Naruto, posłuchaj, przychodzę do ciebie z wiadomością, że zabieram cię na kolejny trening… tylko tym razem o wiele dłuższy niż ostatnim razem.
- TRENING… super, super, super… - zacząłem skakać z radości - …a pokażesz mi jakąś nową technikę – i zaraz dodałem z szerokim uśmiechem.
- Ależ oczywiście, będziemy mieć na to sporo czasu – i ponownie się do mnie szeroko uśmiechnął.
- Ero-sennin… powiedziałeś, że ten trening będzie dłuższy… to znaczy ile będzie trwał… - w końcu się opanowałem i tym razem spytałem z poważną miną.
- 3 lata – odparł bardzo krótko.
- CO… 3 LATA, czyś ty zwariował… a co ja będę robił przez 3 lata – znowu lekko podniosłem głos.
- Będziesz trenował, pod moim bacznym okiem i doskonalił swoje umiejętności walki… - Jiraiya, nagle wstał z ziemi i zaczął iść w stronę wioski.
- Naruto… i jeszcze jedno… wyruszamy jutro – po chwili dodał i zaraz już go nie ma.
„Cholera… 3 lata, to szmat czasu… przez taki długi okres nie będę widział Sakury… właśnie… jak jej teraz to powiedzieć…” – położywszy się na trawie, z założonymi rękoma pod głową, zacząłem rozmyślać i przyglądać się błękitnemu niebu, jakie akurat rozpościera się nade mną. Po paru minutach takiego leżenia, w końcu postanowiłem wrócić do domu, ale najpierw czas na obiad w Ichiraku Ramen. Szybkim krokiem udałem się do mojego ulubionego miejsca w wiosce, a gdy już tam dotarłem, to spostrzegłem Hinatę, siedzącą przy barze.
- Konnichi-wa Hinata – przywitałem się z białooką.
- N… Naruto-kun… witaj – ta się oczywiście tylko zarumieniła.
- Staruszku… proszę to samo co zwykle… - gdy usiadłem na swoim miejscu, w pobliży Hyuugi, zagadnąłem do kucharza.
- Już się robi Naruto – i po chwili dostałem swoją miskę. Gdy się już miałem zabrać do jedzenia, kątem oka dostrzegłem wzrok Hinaty na mojej osobie, ale nie dałem tego po sobie poznać, bo z jakiegoś względu… mi się to podoba.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





To by było na tyle, jeśli chodzi o tą notkę… mam głęboką nadzieję, że się wam podobała :D – a co do opisu wybrania Hokage, to wiedzcie że jest on mojego pomysłu i znacznie różni się od tego, co jest w Anime „Naruto” – pozdrawiam i zapraszam już jutro na 15 odcinek…

013. Smutna sprawa

Przepraszam wszystkich… że nic nie publikowałem, ale jakoś nie miałem pomysłu, no i zajęty byłem tworzeniem tego nowego nagłówka… :D – i co powiecie, podoba się wam…? – dobra… koniec tego gadania, a teraz zapraszam na nową notkę…



<<< Notka ujrzała światło dzienne 29 stycznia 2008 roku >>>



- Proszę wejdź i nie moknij więcej – powiedziałem i wskazałem jej ręką na przedpokój.
- Arigato… - dziewczyna tylko wyszeptała i weszła do środka.
- No to… z jaką to prośbą, mnie odwiedzasz… - spytałem z wielkim uśmiechem od ucha do ucha.
- Widzisz… nie dawno się obudziłam i chciałam wziąć prysznic… ale okazało się że nie mam wody – Sakura mówiąc to, weszła w głąb mojego domu.
- Rozumiem… więc przyszłaś, aby skorzystać z mojej łazienki – i spojrzałem na nią podejrzliwym wzrokiem.
- Hai! – odparła krótko i się do mnie uśmiechnęła.
- Proszę bardzo… łazienka jest na wprost chodów – wskazałem jej kierunek, a sam poszedłem do kuchni zaparzyć zieloną herbatkę. Gdy włączyłem czajnik… to zaraz sobie przypomniałem – „…że przecież jestem w szlafroku, a pod nim mam tylko bokserki…” – tak więc bez dłuższego zastanawiania się, szybciutko poszedłem po schodach na górę do swojego pokoju, aby założyć w nowe i suche już ubranie. Gdy przechodziłem obok łazienki, usłyszałem jak Sakura dopiero włącza prysznic. Na chwilę przystanąłem za nimi i zacząłem wsłuchiwać się w szum wody, ale zaraz – „Kuso !! Co ja robie…” – obudziłem się z tego niby transu, w jaki popadłem przed sekundą i podreptałem z powrotem do kuchni. Po zagotowaniu się wody, zalałem torebki z herbatą wrzątkiem i usiadłem przy stole, czekając na mojego nieoczekiwanego gościa.
„Naruto… no dalej… powiedz jej to… teraz jest okazja… nie zaprzepaść tego…” – nagle w mojej głowie, zaczęła się burzliwa dyskusja… ale zaraz została przerwana, bo za oknem walnął kolejny piorun. Minęło może z 15 minut, odkąd usiadłem przy stole, a Sakura jeszcze nie skończyła się kąpać… Patrząc na drzwi od łazienki, wiele rozmyślałem o tym, co by było – „…gdy był teraz tam do niej poszedł i otworzył drzwi…”
- Naruto… o czym ty do cholery myślisz – powiedziałem sobie pod nosem i zaraz wyrzuciłem z głowy ten pomysł.
Ale jednak nie… jakoś korci mnie, aby to właśnie zrobić… jestem bardzo ciekaw, co zastane za nimi. Chcąc, nie chcąc… nagle, moje nogi same się wyprostowały i zacząłem iść, powolnym, ale zdecydowanym krokiem ku schodom. Gdy do nich dotarłem, kurczowo trzymając się poręczy, po cichutku wszedłem stopień po stopniu, aż na samą górę. Po dotarciu do celu… usłyszałem, jak zielonooka nuci pod nosem jakąś melodię…
„Ach… jaką ona ma przyjemną barwę głosu…” – zaraz pomyślałem i się do siebie uśmiechnąłem. Po chwili stania tam jak kolek, już miałem chwycić za klamkę i otworzyć drzwi… ale usłyszałem, jak woda zostaje zakręcona i teraz zaraz przyszła mi kolejna myśl do głowy – „…cholera, jeśli Sakura teraz wyjdzie i się na mnie natknie, to w najlepszym wypadku wyląduje w szpitalu…” – zabrałem rękę z nad klamki i odwróciwszy się na pięcie, już miałem iść z powrotem do kuchni.
- Naruto… - usłyszałem głos dobiegający z za drzwi do łazienki. Nic nie odpowiedziałem, aby się nie zdradzić, że jestem tuż za drzwiami. Stojąc tam, nie miałem innego wyjścia i na palcach szybciutko udałem się do mojego pokoju, który jest zaraz za ścianą.
- Naruto… - po kilku minutach kompletnej ciszy, usłyszałem jeszcze raz wołanie mojego imienia, tylko z tą różnicą, że znacznie głośniej.  Po kolejnych paru minutach ciszy… w końcu postanowiłem się ujawnić i zapytałem.
- Tak… słucham… - powiedziałem to stojąc w głębi swojego pokoju… tak aby wyglądało na to, że jestem gdzie indziej.
- Czy mógłbyś mi przynieść ręcznik… powinien być w przedpokoju w kolorowej siatce.
„Hę…? Czyżby Sakura idąc do łazienki, zapomniała zabrać ze sobą ręcznik…” – po usłyszeniu jej kolejnej prośby, zaraz sobie rozważyłem wszystkie słowa tego zdania.
- Dobrze… już ci go niosę – zaraz jej odparłem i już normalnym krokiem poszedłem po ręcznik. Wyjąłem go z torby i zarzuciwszy go sobie na ramię poszedłem z powrotem pod łazienkę.
- Sakura… ale jak mam ci go podać – po podejściu pod drzwi, zapytałem i zaraz przystawiłem ucho do drewna.
- Po prostu wejdź i mi go daj… ale… - i nie do kończyła, bo ja już nacisnąłem klamkę i lekko uchyliłem drzwi.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Wiem, wiem… strasznie krótka notka… lepsze to niż nic :P – a chyba specjalnie taka krótka, abyście nabrali smaczku :D:D:D:D – pozdrawiam i proszę o komentowanie…

012. …co za pogoda!

No i jest… zapraszam na kolejną odsłonę tej że jak wspaniałej historii… czy ja aby przypadkiem nie przesadzam…?? :P – pozdrawiam i zapraszam na chwilę głębokiego relaxu…



<<< Notka ujrzała światło dzienne 28 stycznia 2008 roku >>>



Jest środek nocy… ok. godziny 03:30. Właśnie rozszalała się straszliwa burza, zaczął wiać potężny wiatr. Jakoś, po tym co się wczoraj wydarzyło, że mogę zmrużyć oka. Jedna myśl nie daje mi zasnąć – „…czyżby mój sen się sprawdził, czy to za jego sprawą, zmarł Sarutobi III Hokage…” – nie mogąc dalej zasnąć, postanowiłem się nie męczyć. Gdy już miałem usiąść na brzegu łóżka, nagle tuż za moim oknem gruchnął piorun, prosto w drzewo obok rosnące. Pień zaraz łamiąc, zapalił się żywym ogniem, co doskonale widać z mojego okna. Podszedłem do okna i zobaczyłem owe drzewo leżące w poprzek uliczki i palące się dość mocnym płomieniem. W pierwszej chwili sobie pomyślałem – „…oj nie dobrze… jeszcze zajmie się pobliski budynek…” – ale zaraz moje nerwy zostały ugaszone, tak samo jak ogień, bo z nieba, zasnutego czarnymi chmurami, zaczął lać mocny deszcz. Postałem jeszcze przez chwile przy oknie, a moją twarz oświetliła kolejna błyskawica, która tym razem pojawiła się nad horyzontem. Widząc że pogodo, chyba na dobre się po psuła, nie zastanawiając się długo, poszedłem do łazienki się odświeżyć. Po kąpieli… poszedłem się ubrać, a że jest środek nocy i w pół mroku, trudno jest cokolwiek dostrzec w szafie, musiałem zapalić światło. Zaraz zabolały mnie oczy od jaskrawego światła z żyrandola, bo moje oczy jeszcze nie do końca przyzwyczaiły się do oświetlenia – „…rany, ale ta żarówka daje po oczach…” – pomyślałem i przymrużyłem lekko oczy. Ubrawszy się w coś odpowiedniego na ta pogodę, podreptałem do kuchni, zjeść bardzo wczesne śniadanie. Po dojściu do lodówki i po jej otwarciu ponownie zostałem porażony ostrym światłem, tym razem bardziej białym. Z przymrużonymi oczyma, wyjąłem karton mleka. Jeszcze z pobliskiej szafki wyjąłem miskę i płatki śniadaniowe. Po tej skromnym śniadanku, spojrzałem na zegarek i właśnie wybiła 05:00 rano – „…ale ten czas szybko leci… albo to ja tak wolno się ruszam…” – zaraz pomyślałem i posprzątałem naczynia po sobie. Idąc powolnym krokiem w stronę frontowych drzwi, słyszę jak z nieba walą kolejne błyskawice, jak świszczy wiatr i jak ogromne krople deszczy rozbijają się o betonowy ganek, tuż pod drzwiami mojego domu. Nie zastanawiając się za długo, założyłem przeciw deszczowy płaszcz… i poszedłem się przejść. Wychodząc z domu, niestety miałem pecha i się pośliznąłem na mokrej werandzie, zaraz zaryłem twarzą w kałuży błota, która była nie opodal. Gdy się podniosłem… zaraz się rozejrzałem za potencjalnymi widzami tej, zabawnej sceny… oczywiście, zależy dla kogo, bo ja to nie jest zadowolony… ale jakoś mi się nie chce wracać do domu  i przebierać. Teraz… będąc całym mokrym, nie zwracam już większej uwagi na to czy bardzo zmoknę czy nie, bo i tak jestem już mokry.
„Kurczę… tak wcześnie to jeszcze chyba nigdy nie przechadzałem się po wiosce…” – pomyślałem, rozglądając się za jakimkolwiek ruchem o tak wczesnej porze. Nie mając większego wyboru, poszedłem do Ichiraku Ramen, a nóż będzie już otwarte i załapie się na ramen.
* * *
Dochodzi już godzina 07:00 rano… w pewnym domu… w pewnym pokoju, mieszka młoda kunoichi o różowych włosach i zielonych oczach. Dziewczyna… czując świerzy powiew wiatru, przez szparę pod oknem, zaraz otworzyła oczy. Odkryła kołdrę i usiadłszy na brzegu łóżka, przeciągnęła się, wypinając klatkę piersiową do przodu. Zielonooka, posiedziała tak jeszcze przez chwilę, po czym podeszła do okna i zaraz się zasmuciła.
„Ale dziś jest ponura pogoda… i do tego jeszcze ten ulewny deszcz, gorzej chyba już nie może być…” – po chwili pomyślała i odwróciwszy się na pięcie, poszła do łazienki. Sakura, po odkręceniu kurka w wannie, poczekała 2 minuty, 5 minut i zaraz wpadła we wściekłość.
„…a jednak, chyba jest jeszcze gorzej… NIE MA WODY…” – wrzasnęła sobie w myślach i zaraz ponownie się ubrała. Dziewczyna, nie mogąc się odświeżyć, wróciła do pokoju, zrzuciła koszulę nocną i ubrała codzienne rzeczy…
„…cholera i co ja mam teraz robić… przecież nie mogę się nikomu pokazać w tym stanie…” – pomyślała i podeszła do biurka, na którym stoi zdjęcie jej teamu. Wzięła je do ręki i zaraz sobie pomyślała…
„Chwila, jest wyjście… a nawet trzy…” – i się uśmiechnęła w duchu – „…ale jak wszystko przekalkulować, to do Kakashi-sensei nie pójdę… pozostają mi Naruto i Sasuke…” – dziewczyna, w myślach przystanęła w tym właśnie miejscu i zaczęła się głęboko zastanawiać. Po paru minutach postanowiła, że – „…a co mi tam, pójdę do Naruto… on zawsze był dla mnie bardzo miły i życzliwy… na pewno pozwoli mi skorzystać z łazienki” – Sakura, jak postanowiła, tak tez uczyniła, spakowała do torby potrzebne ubranie, kosmetyki i zaraz po cichutku zeszła po schodach na dół do przedpokoju i nikogo nie budząc, wyszła z domu.
* * *
„Cholera… co za pogoda! Chyba jednak wrócę do domu i się przebiorę w suche ubranie, bo chyba nie wyschnę przez ten, przeklęty deszcz…” – gdy właśnie dochodziłem do budki Ichiraku Ramen, cały przemoczony, z zrezygnowanym wyrazem twarzy, postanowiłem powrócić do domu i się przebrać. Tym razem… aby znowu się nie wywalić w kałuże błota, a jest ich sporo… przy użyciu chakry, która skumulowałem w stopach, zacząłem przechodzić przez kałuże jak po twardej ziemi. Po 10 minutach dotarłem na miejsce i szybko schowałem się z powrotem w domciu.
„ Ach… jak tu przyjemnie i sucho…” – zaraz pomyślałem i z szerokim uśmiechem poszedłem do łazienki, zrzucić te brudy z siebie – „…cholera, a przed godziną, założyłem to ubranie… a teraz je zdejmuję i muszę wrzucić do pralki…” – pomyślałem i zaraz wykrzyknąłem.
- A to wszystko przez ten przeklęty deszcz… - nie dokończyłem zdania, bo nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Już chciałem wyjść z łazienki, aby sprawdzić kogo tu niesie o tak wczesnej porze, spostrzegłem, ze przecież jestem w samych bokserkach. Szybko zarzuciłem szlafrok na ramiona i poszedłem otworzyć drzwi.
- Witam w moim… - i nie dokończyłem, bo mi szczęka opadła. Przede mną stoi dziewczyna, którą ubóstwiam nad wszystko…
- Witaj Naruto… czy nie przeszkadzam – dziewczyna widząc moją minę, spytała bardzo nie śmiało.
- S…Sakura… a co ty tu robisz i o tak wczesnej porze – spytałem zaskoczony jej wizytą.
- Trudno mi się do tego przyznać, ale przychodzę do ciebie z małą prośbą… – w końcu, po kilku minutach niezręcznej ciszy, dziewczyna powiedziała te kilka, ale jak wielce magicznych słów.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I jak się wam podobało… mam nadzieję, że za bardzo się nie znudziliście…, zapraszam do komentowania i pozdrawiam wszystkich moich czytelników i komentujących czytelników :p

011. Nagła śmierć III Hokage

Mam głęboko zakorzenione przekonanie, że to co dziś napisałem, również przypadnie wam do gustu… pozdrawiam i życzę miłej lekturki… i zapraszam na chwilę relaxu…






- JAK TO… NIE ŻYJE!? – Hokage wrzasnął, co było słychać doskonale przy budce Ichiraku Ramen. – JAK MOGLIŚCIE SPAPRAĆ TAK PROSTĄ MISJĘ!?
- Spokojnie Hokage… już wyjaśniam… - Kakashi powiedział to bardzo spokojnym głosem.
- Dobrze… więc, słucham… - Sarutobi, w końcu usiadł z powrotem na krześle i wsadził fajkę do ust.
- Muszę podkreślić, że nasz podopieczny na początku nas okłamał – Hatake, powiedział to z ironią w głosie.
- Okłamał… ale jak, w czym…? – Hokage-sama zrobił zdziwioną minę.
- A tak… bo pod czas trwania misji, zostaliśmy zaatakowani przez 2 ninja z wrogiej wioski.
- CO TAKIEGO…?? – trzeci ponownie podniósł się na równe nogi.
- Nooo… a w misji rangi C, nie powinno się to zdarzyć – Kakashi zaczął drapać się ręką po brodzie.
- No tak… ale chyba dałeś sobie z nimi radę…?
- Ależ oczywiście… z małą pomocą moich podopiecznych geninów – i tu Hataka się uśmiechnął.
- Rozumiem… ale powiedziałeś, że Satoo Kabayashi nie żyje… jak to się stało – Sarutobi spytał już spokojniejszym głosem.
- Jak zatrzymaliśmy się na nocleg… następnego dnia, rano… poszedłem na mały zwiad… a jak wróciłem… to Naruto, Sakury i Sasuke nie było w obozie, a same namioty były postrzępione… gdy zajrzałem do mojego namioty, gdzie spał Satoo… znalazłem go z poderżniętym gardłem… - i Kakashi nagle przerwał swoją opowieść, bo dostrzegł czerwoną twarz Hokage.
- CO TAKIEGO!? CHCESZ MI POWIEDZIEĆ, ŻE SATOO KABAYASHI, ZGINĄŁ PRZEZ TWOJE NIEDBALSTWO!? - Sarutobi zaczął ponownie się wydzierać na jounina, co spowodowało wyjście żył na czole u niego.
- Ale Hokage… - Kakashi próbuje uspokoić czcigodnego.
- CISZA! JAK ŚMIESZ MI PRZERYWAĆ!? - trzeci nagle złapał się ręką za pierś, w pobliżu serca - …I WIESZ CO CI POWIEM? NA MOCY JAKĄ MI NADANO… DE… DE… DEGRA…YYY!!! - Sarutobi nie dokończył swojego zdania, bo nagle zrobił wielkie oczy i padła na ziemię zemdlony.
- HOKAGE-SAMA… - krzyknął Kakashi podbiegając do mężczyzny
- Szybko, natychmiast wezwać lekarza – jounin zaraz wybiegł na korytarz i krzyknął do pierwszego, napotkanego chunina. Po około pięciu minutach do biura trzeciego weszło dwóch sanitariuszy i lekarz.
- Szybko… zanieść go do szpitala – powiedział medyk, po zbadaniu serca trzeciego.
* * *
- Naruto… Naruto… - gdy jadłem kolejną już miskę Ramenu, usłyszałem wołanie mojego imienia i jak się odwróciłem… zobaczyłem podbiegającego do mnie Kibę.
- O co chodzi… ja jem – spytałem stanowczym głosem…
- Szybko… zostaw to żarcie… Hokage-sama miał zawał.
- Co…? – i aż z wrażenia wylałem ramen na ziemię.
- Tak słyszałem do Shikamaru… chodź, biegnijmy do szpitala – powiedział Inuzuka zadyszanym głosem.
- Jasne… chodźmy – przytaknąłem.
Gdy dotarliśmy na miejsce, w recepcji dowiedzieliśmy się wszystkiego. Szybko biegnąc korytarzem… dotarliśmy pod wskazaną salę… nie miejscu są już wszyscy jounin, chunini i genini.
- Sakura… - powiedziałem podbiegając do dziewczyny.
- Naruto… słyszałeś co się stało – zielonooka powiedziała to bardzo zasmuconym głosem.
- Tak… ale, jak to się stało, kiedy, gdzie… - w tym momencie miałem wiele pytań… ale widząc że raczej teraz nie otrzymam satysfakcjonującej odpowiedzi… postanowiłem jak wszyscy… usiąść pod ścianą na ławce i czekać na dalsze wieści, o stanie zdrowia III Hokage. Po długich 4 godzinach wyczekiwania… w końcu zgasła czerwona lampka paląca się nad drzwiami, które po chwili się otworzymy. Wyszła z za nich postać w białym fartuchu i pierwsze co dostrzegłem, to bardzo smutną i ponurą minę owego mężczyzny.
- I co… jaki jest stan zdrowia Hokage – zaraz z tym pytaniem wyrwał się Kakashi-sensei. Po minie lekarza… wydedukowałem, że nie jest najlepiej.
- Z przykrością… musze ogłosić… że Sarutobi, III Hokage… zmarł – po jego słowach zapadła bardzo niezręczna i grobowa cisza. Nikt z zebranych nic nie powiedział, a po oczach wielu z nich, dostrzegłem wielki smutek, niedowierzanie, zaskoczenie, a nawet przerażenie.
„A to ci niespodzianka… i zarazem wielka tragedia dla wioski Ukrytej w Liściach” – zaraz pomyślałem i zrobiłem bardzo poważna i zarazem smutną minę. Gdy się tak rozglądałem, to widziałem jak żeńska część zgromadzonych, zaczyna wylewać łzy, a męska, z kolei ma bardzo poważne i zamyślone wyrazy twarzy.
„I co teraz… i co teraz będzie… nasza wioska nie ma już żadnego Hokage… kto nim teraz zostanie… kogo mianują na to, jak bardzo odpowiedzialne stanowisko…” – w myślach zacząłem zadawać sobie wiele pytań… Zapewne nikt w tym momencie nie myśli o niczym innym, jak tylko nad znalezieniem zastępcy, godnego tego stanowiska, a i również nad datą pogrzebu, czcigodnego III Hokage.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




I tą puentą, zakończę na razie ten… jakże ciężki dla wszystkich shinobi wioski Ukrytej w Liściach…, odcinek… :D

Przepraszam że taki krótki rozdział, ale jak już wcześniej wspomniałem… najbliższe notki, będą właśnie takiej długości… Pozdrawiam i zapraszam do komentowania…