sobota, 27 stycznia 2018

147. Niezaspokojone żądze

Zgodnie z prośbą… Czytelniku Patryk96:
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO z okazji urodzin!! Poniższa notka została zadedykowana właśnie tobie, w tym szczególnym dla ciebie dniu. – Pozdrawiam i zapraszam na odcinek 147.



<<< Odcinek ukazał się 25 października 2009 roku >>>



Krzyki dobiegające z wnętrza biura Godaime Hokage już nikogo tak nie dziwią jak jeszcze kilka lat temu, gdy ta temperamentna kobieta obieła urząd przywódczyni wioski. Jej wybuchy gniewu stały się czymś normalnym. Tak zwyczajnym, jak promienie słońca spadające każdego dnia na bujną roślinność kraju Ognia. Teraz za zamkniętymi drzwiami i oknami biura Piątej, jak zwykle trwa zażarta wymiana zdań:
- NO, CZEKAM!! CO MI ODPOWIESZ NA SWOJE USPRAWIEDLIWIENIE!!?
- Hokage-sama zabieraj te łapy, inaczej nie ręczę za siebie!
Warknął młodzieniec, co kobietę kompletnie zaskoczyło, jak i zszokowało. Oschły, zimny ton słów blondyna sprawił, iż Tsunade po chwili rozluźniła uścisk i odsunęła się do tyłu, po czym po woli wróciła na swoje stałe miejsce pracy. Usiadłszy na fotelu, oparła łokcie o blat stołu i ukryła twarz w dłoniach.
- Oszalałeś!? Co to niby miało być!?
- Nie twoja sprawa, Kyuu…
- Jak to nie moja!? Przecież widzę, jak się pogrążasz!
- Milcz!!
Krzyknął Uzumaki, co demona zbiło z tropu. Lis momentalnie wyczuł w głosie i zachowaniu blondyna ingerencję mrocznej natury jego chakry. Niby to nic poważnego, lecz gdyby lepiej przyjrzeć się całej sytuacji, błękitnookiego dosłownie pożera od wewnątrz… jego mroczne alter ego. Przez lata nagromadzone, negatywne uczucia, teraz szukają drogi, by się wszystkim ujawnić z całą swoją mocą. Kyuubi nie wiedząc dlaczego Naruto z pogodnego chłopaka, który jeszcze godzinę temu był bardzo szczęśliwy… nagle przeistoczył się w kogoś zupełnie innego. Mając nadzieję, że blondyn nie odepchnie od siebie wszystkich i wszystkiego, po namyśle postanowił zaczekać na rozwój wypadków.
- Dlaczego? Dlaczego?? Dlaczego!?? – Tsunade prowadząc istną wojnę z myślami, jednocześnie zastanawia się nad radykalnymi zmianami w zachowaniu błękitnookiego jounina. – Co zrobiłam źle? Co lub kto za tym wszystkim stoi? Czy to przez ten list gończy Naruto postanowił się na mnie odegrać?? A może on chce przejąć władzę?? Z jednej strony, byłby dobry z niego kandydat… ale widząc co się z nim dzieje, na razie nie mogę pozwolić by ktoś podobny do niego zajął moje miejsce! Póki co, po dzisiejszym incydencie, Uzumaki nie zasługuje by zostać Hokage!! – Kobieta, westchnęła ciężko, po czym odsłoniła twarz i spojrzała na blondyna. Jego zimny wyraz oraz przytłaczające, pozbawione uczuć spojrzenie sprawiły, iż Tsunade momentalnie poczuła zimne dreszcze na plecach. Próbując wytrzymać jego spojrzenie, Godaime nagle dostrzegła w ich głębi coś niepokojącego. Tak niepokojącego, że aż przerażającego.
- Hokage-sama, nie obchodzi mnie jaką teraz nałożysz na mnie karę. Zwisa mi to. Chcę tylko żebyś wiedziała, iż w najbliższym czasie nie mam zamiaru wykonywać żadnych twoich rozkazów czy poleceń.
Naruto niespodziewanie oświadczył śmiertelnie poważnym tonem głosu. Jak było można się tego spodziewać, jego słowa nie spodobały się blondynie. Tsunade po chwili namysłu i rozluźnienia, i tak już poważnie zszarganych nerwów, jedynie zadała jedno, podstawowe pytanie:
- Czemu, jeśli można wiedzieć?
Chłopak nie odpowiedział, tylko jedynie uśmiechnął się z widoczną drwiną i pogardą dla swojej rozmówczyni. Tsunade jeszcze bardziej się to nie spodobało, lecz widząc postawę jaką Uzumaki zaczął prezentować, postanowiła zaczekać na rozwój wypadków. Naruto tym czasem bez słowa odwrócił się i spokojnym krokiem opuścił biuro Godaime, a w chwili następnej wieżę Hokage.
- Młody…?
- Czego!?
- Już nic…
- No mów! Obiecuję, że nie będę krzyczał.
Naruto w mgnieniu oka złagodniał w tonie głosu. Demon z kolei wahając się przez chwilę, odczekał jeszcze kilka minut, po czym westchnął ciężko i w końcu ponownie się odezwał:
- Co się z tobą dzieje?
- A co ma się dziać? Przecież musiałem jakoś zareagować na jej pomysł z tymi misjami rangi D.
- Eeee… a to przedstawienie, które przed chwilą rozegrałeś u Hokage?
- HAHAHAHAH…
Naruto niespodziewanie roześmiał się na całą wioskę, co tylko zwróciło na niego uwagę okolicznych mieszkańców, akurat go mijających. Ich spojrzenia z początku zaciekawione dziwnym zachowaniem idącego w pojedynkę jonina i bez powodu śmiejącego się w niebo głosy, po chwili przerodziły się w szmery i komentarze pełne prawdopodobnego wyjaśnienia tej sytuacji.
~ ~ ~
Ciepła woda spływała po jej aksamitnie gładkiej skórze, nieskazitelnie czystej i pozbawionej jakichkolwiek skaz czy nierówności. Liczne krople przedzierając się przez gęste kosmki włosów, minąwszy soczyście zielone oczy, purpurowe policzki i lekko różowe wargi, w chwili następnej docierały do szyi i mknęły z zawrotną prędkością ku jędrnym piersiom kunoichi. Niektóre z nich, spływając po prostej linii między spiczastymi górami, mijały je nie zawstydzone. Inne zaś z lekkim oporem docierały do różowych wierzchołków, gdzie z uradowanym krzykiem spadały w siną dal. – Zapewne właścicielka tak wspaniałego ciała, jeszcze długo cieszyłaby się delikatnym dotykiem tego niepowstrzymanego żywiołu, gdyby nie to, że przerwało jej monotonne pukanie w drzwi do łazienki. Dziewczyna niepocieszona tym faktem, odrobinę niechętnie przekręciła kurek, szybko wytarła ciało w biały ręcznik, po czym założyła miękki szlafrok, wsunęła na bose stopy równie miękkie kapcie, owinęła mokre włosy ręcznikiem i w takim stanie spokojnie wyszła.
- Mam nadzieję, że twój ojciec nie dostanie zawału gdy zobaczy rachunek za wodę. Co ty tak długo tam robiłaś??
Zielonooka momentalnie usłyszał nieco zniecierpliwiony głos matki, stojącej opartej ramieniem o ścianę na korytarzu. Spojrzawszy w jej kierunku, zaraz dostrzegła jeszcze odrobinę zaspane spojrzenie i tajemniczy uśmiech.
- Brałam prysznic… coś się stało?
- W sumie to nie, ale ta trojka geninów co czeka na ciebie w salonie, to szczerze przyznam i tak są już baaaaaardzo cierpliwi.
- Genini?? – Zdziwiła się różowo-włosa.
Pani Haruno nie odpowiedziała, gdyż korzystając z nieuwagi córki szybko wskoczyła do łazienki, gdzie się zatrzasnęła. Sakura tym czasem nie przejmując sie zbytnio słowami matki, powolnym krokiem weszła do swojego pokoju. Zmartwiwszy się, że Uzumakiego już niema w pokoju, zaraz pomyślała, że zapewne musiał iść do Hokage. Wzruszywszy ramionami na ten fakt, dziewczyna po chwili namysłu dokładnie zamknęła za sobą drzwi i zasłoniła okno zasłoną, pewna że jest bezpieczna przed wścibskim spojrzeniem podglądaczy, jednym ruchem zrzuciła z ramion szlafrok. Stojąc nago na środku pomieszczenia, różowo-włosa zaraz spojrzała na zdjęcie osiemnastoletniego blondwłosego młodzieńca, stojące na półce zawieszonej na ścianie nad łóżkiem. Przyglądając się jego szeroko roześmianej twarzy i błyszczącym, niebieskim oczom, Sakura po chwili bezwiednie zaczęła głaskać otwartą dłonią swoje piersi. Zataczając koniuszkami palców niewielkie koła wokół nabrzmiałych sutków, zaraz jedną ręką zjechała niżej…



Przykro mi, lecz dalszy ciąg powyższej sceny został OCENZUROWANY zgodnie z obowiązującym REGULAMINEM serwisu Onet.pl Blog.
Komu ta decyzja nie odpowiada, proszony jest o kulturalne zachowanie się i darowanie sobie pisania nieprzyjemnych dla Autora komentarzy.



…Zielonooka kunoichi w niespełna dwadzieścia minut doprowadziwszy swoje ciało do wrzenia i niewyobrażalnie przyjemnych spazmów rozkoszy, gdy poczucie błogości w końcu ustąpiło miejsca trzeźwemu myśleniu, zaraz przypomniała sobie o wizycie Geninów czekających na nią w pomieszczeniu gościnnym.
Zerwawszy się błyskawicznie z łóżka, Sakura szybko ubrała czysty codzienny uniform medycznej kunoichi Konoha, jeszcze tylko osuszyła włosy, po czym na powrót wyszła z pokoju. Po chwili pojawiła się u wejścia do salonu z szerokim uśmiechem widniejącym na jej ustach.
- Już sobie poszli. – Oznajmił pan Haruno siedzący na kanapie z kubkiem parującej herbaty w ręku. – Godzina czekania, aż łaskawie zechcesz zejść na dół dostatecznie mocno ich zirytowała.
- A czego ode mnie chcieli??
- Nic konkretnego. Wydaje mi się, że to była jedna z ich misji, a przynieśli TO.
Mężczyzna wskazał ręką na przeciwległą ścianę. Gdy zielonooka tam spojrzała, w jednej chwili poczuła, że chyba się zaraz rozpłacze. W prawie dziesięciu, ceramicznych wazonach, ustawionych w równym rządku pod ścianą, widnieją liczne kwiaty Wiśni… najdroższej rośliny w wiosce. Dziewczyna szybko do nich podeszła i pociągnęła nosem ich woń pobudzającą nawet najgłębiej schowane rządze, i uczucia.
- Och Narutoooo-kuuun… jak ja Cię kocham! Tylko z jakiej to okazji? – Pomyślała Sakura i bez słowa wyjaśnienia, szybko wybiegła z domu. Pan Haruno zdziwiony zachowaniem córki, po chwili gapienia się na przyniesione kwiaty, po chwili wzruszył ramionami i powrócił do sączenia jeszcze gorącego naparu.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

146. Poranek

Najlepsza zapowiedź nowej notki, to brak zapowiedzi ^^. – Pozdrawiam i zapraszam na Odcinek 146!



<<< Odcinek ukazał się 17 października 2009 roku >>>



- Spokojnie Naruto, to tylko ja.
Z ciemności panujących na dachu domu państwa Haruno wyłoniła się postać czarnowłosego mężczyzny w czarnym płaszczu z czerwonymi chmurami w białych obwódkach. Jego wciąż mało naturalny uśmiech od razu pozwolił blondynowi go rozpoznać.
- Itachi?? Co ty tu robisz??
- Tak jak obiecałem przed miesiącem… Oto mój raport w sprawie poczynań Akatsuki.
Uchiha wyciągnął przed siebie rękę z niewielkim zwojem koloru czerwonego z żółtymi pasami przy obu krawędziach, zamkniętego specjalną pieczęcią reagującą na chakrę o specyficznej naturze, po czym jeszcze szerzej się uśmiechnął. Zaskoczenie blondyna przerosło wszystko to, czego chłopak do tej pory mógł się spodziewać. Naruto schowawszy broń, zaraz odebrał pismo i przyjrzał się pieczęci, po czym spytał:
- Jak go otworzyć?
- Już tłumaczę. Otóż, ta pieczęć reaguje tylko i wyłącznie na chakrę demona o dziewięciu ogonach. Wybrałem taką, a nie inną, ponieważ chciałem zwiększyć tym bezpieczeństwo i mieć pewność, że tylko ty będziesz mógł ją zdjąć i przeczytać to co ona ochraniała. – Wyjaśnił.
- Rozumiem. Bardzo to pomysłowe.
- Zgadzam się. Niby z niego zdrajca, ale wciąż ma głowę na karku.
- Kyuu…!!
- No co?
- Nadal mu nie ufasz?
- Szczerze? TAK… Sorry młody, ale jeden marny raport to dla mnie za mało, by potwierdzić jego lojalność wobec ciebie czy Konoha-Gakure. – Odparł lis.
- A wiec, co według Ciebie powinien jeszcze uczynić??
- Na przykład zabić swojego partnera w tej przeklętej organizacji. To byłby wystarczający dowód, by pokazać, że jest skłonny wykonać wszystko co w jego mocy, aby tylko ochronić wioskę i jej mieszkańców.
- Masz na myśli sprawdzenie go pod tym względem? – Blondyn spytał w myślach.
- W rzeczy samej.
- Dobra. Pogadam z nim.
Uzumaki zaraz schował otrzymany zwój do jednej z wielu kieszeni jakie widnieją na przedzie kamizelki, po czym spojrzał na szatyna z wciąż lekkim zaskoczeniem w oczach, ale i odrobiną podejrzliwości. Uchiha właśnie tego się spodziewał i żeby nieco rzucić światła na sprawę, po namyśle ponownie się odezwał:
- Naruto, chyba nie sądziłeś, że mogłem cię wtedy okłamać, hm?
- Ja? Nieeeee, ale ON owszem.
- To nic. Na szczęście to TY tu rządzisz, a nie Kyuubi. Prawda?
- Tak, ale…
Naruto niespodziewanie urwał i spuścił nieco głowę. Jego zmiana w zachowaniu nie uszła czujnemu oku Itachi’ego.
- Ale…??
Blondyn po chwili gapienia się na swoje buty, na powrót podniósł głowę i lekko przymrużonymi oczami spojrzał na swego rozmówcę.
- Kyuubi jest bardzo podejrzliwy co do twojej, nagłej zmiany i proponuje poddanie cię małemu sprawdzianowi na lojalność wobec mnie czy Konoha-Gakure.
- Sprawdzian?? – Uchiha wydał się być zdziwiony słowami Uzumakiego, lecz po chwili nieoczekiwanie przybrał bardziej formalną postawę. – Dobrze. To co mam zrobić by udowodnić WAM, że jednak nie kłamię??
- Masz zabić Kisame Hoshigaki’ego.
Itachi nagle spoważniał na twarzy, a jego oczy przybrały groźniejszy wygląd. Ta zmiana nie spodobała się blondynowi, więc chłopak począł powoli cofać się do tyłu. Ku jego zaskoczeniu, szatyn nic nie zrobił, jak jedynie na powrót się uśmiechnął.
- Dobrze. Myślę, że to da się załatwić… ale Naruto, jego śmierć zapisze na twoje konto. Chyba to rozumiesz?
- Tak. – Blondyn westchnął. – Jeśli twój szef dowie się, że to ty wyeliminowałeś Kisame, więcej się już nie spotkamy.
- Dokładnie.
Uchiha zaraz wykonał ręką jakiś znak, po czym bez pożegnania zniknął w chmurze białego dymu. Naruto jeszcze przez kilka minut postał w miejscu, po czym wzruszył ramionami i obejrzawszy jeszcze raz cały dach, szybko powrócił do pokoju swojej dziewczyny. Naturalnie przez okno, jak na shinobi przystało. Błękitnooki momentalnie spostrzegł, że Sakura już się przebrała w koszulę nocną i położyła na łóżku, a gdy podszedł bliżej, okazało się, że dziewczyna śpi. Nieco zawiedziony tym faktem, Naruto jedynie poprawił nakrycie zakrywające delikatne ciało Haruno, ucałował kunoichi w czoło, po czym usiadł na parapecie zamkniętego już okna. Przyglądając się przez chwilę spokojnemu wyrazowi twarzy swojej ukochanej, po kilku minutach przypomniał sobie o otrzymanym raporcie od Uchiha. Wyjąwszy zwój i nie czekając dłużej, chłopak skumulował w opuszkach palców prawej dłoni odrobinę chakry Kyuubiego, po czym ostrożnie przyłożył rękę do pieczęci. W mgnieniu oka czarny znak zadrżał i zaraz zniknął z charakterystycznym, lecz niegłośnym oddźwiękiem „puf”. Naruto rozwinął zwój i zagłębił wzrok w jego zawartości:
- Akatsuki w najbliższym czasie nie planuje wysłania nikogo by na ciebie zapolował, gdyż mają za mało do tego środków. Choć muszę cię ostrzec, że Pein wydelegował dwóch członków do zdobycia funduszy na zrealizowanie jego planów. Pierwszy to Hidan, drugi to Kakuzu. Ich głównym… celem… jest… – Naruto nie doczytał, gdyż dopadło go zmęczenie.
~ ~ ~
Następnego dnia, gdy panna Haruno tylko się obudziła i otworzyła oczy, pierwsze co zobaczyła to blond-włosego chłopaka śpiącego na parapecie w pozycji siedzącej, a z jego otwartych na oścież ust, po brodzie ściekała strużka śliny… Cały ten widok, bardzo rozbawił zielonooką, ale gdy dostrzegła czerwono-żółty zwój w jego prawej ręce, momentalnie ogarnęła ją niezaspokojona ciekawość. Wahając się przez chwilę, dziewczyna zaraz wstała i po cichutku podeszła, a gdy chwyciła za brzeg zwoju, dłoń Uzumakiego niespodziewanie się zacisnęła.
- Przepraszam skarbie, ale zawartość tego zwoju przeznaczona jest tylko dla mnie. Póki co, nikt inny nie może się dowiedzieć co on zawiera.
Momentalnie usłyszała ciepły głos chłopaka. Spojrzawszy na niego, dostrzegła niebieskie tęczówki w siebie wpatrzone i szeroki, serdeczny uśmiech widniejący na jego ustach.
- Rozumiem. A czy mogłabym przynajmniej wiedzieć, skąd go masz?
- Od twojego wczorajszego gościa. – Odparł zgodnie z prawdą.
Sakurze z wrażenia aż szczęka opadła. Myśl, że ten czarny cień w oknie, to nie było przewidzenie, w pierwszej chwili ją przestraszył, ale przypomniawszy sobie w jakim momencie to się stało, zaraz strach przerodził się w wielkie zawstydzenie. Dlaczego? Ponieważ nieproszony gość mógł widzieć, jak kunoichi zdejmuje ręcznik… a co za tym idzie, jej nagie kształty. Dziewczyna odgoniwszy od siebie te czarne myśli, zaraz dostrzegła lekkie zmieszanie malujące się na twarzy blondyna.
- Czy jest coś o czym powinienem wiedzieć? – Spytał, świdrując ją podejrzliwym spojrzeniem.
- Nie nic.
Odparła z serdecznym uśmiechem, po czym powoli się wycofała i poszła do łazienki. Gdy drzwi się za nią zatrzasnęły, Naruto momentalnie ogarnęło uczucie niepokoju, na które po chwili zastanowienia nonszalancko machnął ręką. Blondyn zaraz spojrzał na trzymany zwój, po czym sprawnie go zwinął i schował do kieszeni z zamiarem późniejszego dokończenia czytania. Rozprostowawszy wszystkie kości, Uzumaki jeszcze przez kilka minut posiedział w miejscu, gdy nagle przypomniał sobie o rozkazie jaki poprzedniego dnia wydała mu Hokage. Znając jej nieco wybuchowy temperament, błękitnooki szybko otworzył okno przez które następnie wyskoczył i biegiem udał się do swojego dom, gdzie w trybie ekspresowym wziął prysznic. Zjadłszy szybko prowizoryczne śniadanie składające się z suchej kromki chleba z masłem i szklanki chudego mleka, nie zamknąwszy domu, Naruto ruszył do biura Godaime. Po drodze zahaczył o kwiaciarnie państwa Yamanaka. Nie wiele się zastanawiając polecił właścicielce wysłanie dużego bukietu kwiatów Wiśni do panny Sakury Haruno, a rachunek wystawić na konto Piątej.
- Tobie kompletnie odbiło!?
- O co ci chodzi?
- Kupujesz kwiaty i mówisz aby rachunek wystawić twojej przywódczyni­­? Jeśli suma do zapłacenia będzie jakaś bardzo astronomiczna, to ta kobieta da ci nieźle popalić. Jednym słowem, już możesz pisać testament.
- Spokojnie Kyuu… nie boje się jej, po za tym moje poczynanie tylko da jej pretekst do jeszcze dłuższego uziemienia mnie w wiosce, a to tylko sprzyja mojemu planowi. – Naruto zaśmiał się krótko.
- Co!? Nic nie rozumiem. Jaki plan??
- Heheh… wszystko niebawem ci się rozjaśni.
- Nadal nic nie rozumiem. – Demon westchnął przeciągle. – Ech… rób co chcesz, ale jeśli ten rachunek dojdzie do niej przed twoim przybyciem do biura, to nie licz na moje wsparcie.
- Bez obaw, nie będzie ono potrzebne. Wątpię aby jej wydzieranie się na mnie mogłoby mnie wyprowadzić z równowagi. Jej krzyki będą jedynie nieodłącznym element całego przedstawienia.
Kyuubi nic więcej już nie powiedział. Ta cisza utwierdziła blondyna w przekonaniu, że naprędce wymyślony plan zna tylko on. Pojawiwszy się pod drzwiami biura swojej przywódczyni, zaraz w nie zapukał. Nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi, ponowił czynność, lecz i tym razem bez skutku. Zapukawszy po raz trzeci, tym razem po chwili nacisnął klamkę i momentalnie zorientował się, że drzwi są zamknięte na klucz.
- Co jest, do cholery!?
Krzyknął, tym samym zwracając na siebie uwagę, akurat przechodzących za jego plecami, dwóch chuninów niosących sterty teczek. Mężczyźni zatrzymawszy się, spojrzeli ku blondynowi, po czym jednej z nich odchrząknął. Naruto momentalnie odwrócił się i puścił im pytające spojrzenie, jednocześnie wskazując ręką na zamknięte drzwi do biura Hokage. Shinobi jedynie pokręcili głowami i wzruszyli ramionami, po czym poszli dalej ku tylko sobie wiadomemu celowi.
- To było dziwne. – Naruto tak zdziwiła przed chwilą rozegrana scena, że jeszcze przez długi czas nie mógł wyjść z szoku. Pierwszy raz w życiu rozmawiał z kimś jedynie poprzez gestykulację i odpowiednio dobraną mimikę twarzy. Całkowicie bez słów.
Błękitnooki skierował po chwili swoje kroki z powrotem do wyjścia z budynku i dalej ku szpitalowi Konoha-Gakure. Gdy po kolejnych dziesięciu minutach marszu dotarł na miejsce i w recepcji dowiedział się, że Hokage-sama właśnie opuściła obiekt… poczuł ogarniającą go rezygnację i narastającą złość.
- Tylko spokojnie. Wdech, wydech…
Chłopak mruknął pod nosem, co nie uszło uwadze ciekawskiej pielęgniarki-recepcjonistki, teraz przyglądającej się mu z jeszcze większą uwagą. Blondyn spojrzawszy na nią, momentalnie zmarszczył brwi w geście niezadowolenia. Kobieta momentalnie odwróciła wzrok i szybko zabrała się za wykonywanie przerwanej pracy, a Uzumaki lekko uśmiechnąwszy się, zaraz poprawił katanę wiszącą na jego plecach, po czym dosłownie wybiegł ze szpitala. Tym razem, by nie tracić czasu na łażenie już trzeci raz tego samego dnia, tą samą ulicą, wskoczył na dach pobliskiego budynku i po chwili znalazł się ponownie pod wejściem do biura Hokage.
- Wejść! – Usłyszał gdy tylko zapukał. Po naciśnięciu klamki, w chwili następnej popchnął lekko drzwi i ostrożnie wszedł do środka, gdyż wyczuł wiszącą w powietrzu groźbę.
Naruto dostrzegł Piątą siedzącą przy jakimś stole, zapewne tym czasowo póki nie zdobędzie nowego biurka, pochylającą się nad jakimś świstkiem papieru. Zbliżywszy się, blondyn momentalnie zorientował się, że to rachunek za zamówione kwiaty. Widząc niebezpiecznie pulsującą żyłę na czole Godaime, w jednej chwili poczuł zimny dreszcz przeszywający jego ciało na wskroś, choć na zewnątrz nie dał tego po sobie poznać.
- NARUTO… – Tsunade wrzasnęła na całe gardło, jednocześnie wstając z zajmowanego miejsca. Kobieta storpedowała chłopaka wzrokiem mrożącym krew w żyłach. Gdyby takie spojrzenie mogło zabijać, blondyn z całą pewnością leżałby już martwy. – …UZUMAKI! CO TO, DO CHOLERY, JEST!!??
- Hmm… raport z jakiejś misji?? – Spytał udając debila niewiedzącego o co może chodzić. Nie ruszając się z miejsca, jounin po chwili jedynie szelmowsko się uśmiechnął.
- NIE!! – Wrzasnęła Tsunade, po czym w napadzie furii niespodziewanie przeskoczyła stół, złapała chłopaka za kamizelkę i wykrzyczała mu prosto w twarz: – TY GÓWNIARZU!! KTO CI DAŁ PRAWO DO KUPOWANIA CZEGOKOLWIEK NA MOJE KONTO I JAKIM CUDEM JEDEN BUKIET KWIATÓW KOSZTOWAŁ 1558 RYOU!?!!



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

145. Artykuł w gazecie


<<< Odcinek ukazał się 10 października 2009 roku >>>



Słońce powili zachodzi, a co za tym idzie… że dzień chyli się już ku końcowi. Skacząc z drzewa na drzewo i śpiesząc z powrotem do domu, po kilkunastu godzinach męczącej gonitwy sam nie wiem za czym, bez robienia postojów, około godziny siedemnastej zjawiliśmy się u bram wioski Ukrytego Liścia. Zeskoczywszy na ziemię i idąc w dwóch parach, pewnie i bez skrępowania po chwili przekroczyliśmy jej masywne wrota.
- Naruto, czy do składania raportu jesteśmy ci w czymś potrzebni? – Spytał Neji z chytrym uśmieszkiem. Stojąca obok niego dziewczyna, po chwili dźgnęła go łokciem pod żebra, co u chłopaka wywołało spazm bólu. – Ałłłł! A to za co?
- Za zadawanie głupich pytań.
- W porządku Tenten. – Uśmiechnąłem się do nich. – I tak miałem zamiar sam tam iść. Wasza obecność w zupełności jest mi zbędna.
Po tych słowach, para narzeczonych spojrzała na mnie zdziwionymi oczami, ale gdy się do nich jedynie uśmiechnąłem, oni wzruszyli ramionami i po chwili oddalili się w stronę domu rodu Hyuuga. Gdy zniknęli za rogiem, zaraz usłyszałem za plecami pytający głos.
- Hę?? A to dlaczego?? – Zdziwiła się Sakura.
- Kochanie…
Zwróciłem się do niej przodem. Złapawszy kunoichi w pasie, zaraz podszedłem do niej o krok bliżej, nachyliłem się i namiętnie pocałowałem. Dziewczyna momentalnie oddała pocałunek, jednocześnie oplatając swoje ręce na mojej szyi. Po chwili długiej wymiany płynów oderwaliśmy się od siebie. Po chwili patrzenia Sakurze głęboko w oczy udzieliłem tej właściwej odpowiedzi.
- …ponieważ, gdy to co powiem Hokage zapewne wprawi ją we wrzenie i nie chciałbym abyś była wtedy w pobliżu. – W mgnieniu oka, policzki różowo-włosej poczerwieniały od sporych rumieńców.
- Jesteś taki kochany gdy się o mnie martwisz. – Zielonooka uśmiechnęła się promiennie. – Dobrze. W takim razie poczekam na ciebie w domu.
- W twoim czy w moim?
- W naszym!
Tym razem to Sakura przejęła inicjatywę i ponownie złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Po chwili, po odklejeniu się od siebie, przez kilka minut jeszcze postaliśmy w miejscu w mocnym uścisku, po czym dziewczyna pocałowała mnie w policzek i odeszła w stronę, jak to nazwała, naszego domu. Szczerze powiem, jej stwierdzenie nieco mnie zaskoczyło, gdyż nie przypominam sobie abyśmy razem mieszkali. Wzruszywszy ramionami na to zagadnienie, zaraz złożyłem dłonie przed sobą i zniknąłem w chmurze białego dymu.
~ ~ ~
- Kami-sama, jak ja czasem nie cierpię tej roboty.
Jęknęła Tsunade, jednocześnie odkładając wypełnione dokumenty na bok i zaraz zabierając się za wypełnianie kolejnych. Kobieta przeklinając pod nosem nadgorliwość swojej asystentki, z kwaśną miną zamoczyła czubek pióra w atramencie, gdy nagle rozległo się delikatne, lecz zdecydowane pukanie.
- Wejść!
Brązowooka rzuciła komendę i podniosła wzrok na swojego gościa. Ku jej całkowitemu zaskoczeniu, przez drzwi wszedł blond włosy shinobi o błękitnym, niczym letnie niebo, spojrzeniu. Chłopak lekko uśmiechając się, zaraz podszedł bliżej biurka, po czym wyciągnął przed siebie rękę z jakimś zwojem.
- Hokage-sama! Melduję, iż zadanie zostało wykonane pomyślnie.
- Naruto!? Co to takiego?? Kiedy wróciliście?? Czemu tak długo??…
W mgnieniu oka, na blondyna poleciał zmasowany grad pytań. Chłopak z wielkim spokojem i opanowaniem w głosie, zaczął szybko odpowiadać i opowiadać przebieg misji. Oczywiście nie zapomniał wspomnieć Hokage o walce, jaką odbył z Kazekage będąc wówczas pod postacią mini Kyuubiego. Jak się Uzumaki spodziewał, po piętnastu minutach recytowania wydarzeń, Godaime gwałtownie wybuchła cała czerwona na twarzy i pierwsze co zrobiła, to połamała własne biurko w drzazgi, a w następnej sekundzie dołączył do tego skurzany fotel, który z kolei wyleciał przez okno. Tsunede wydzierając się na spokojnie stojącego blondyna, gdy po kilkunastu minutach poczuła pustynię w gardle, niespodziewanie umilkła i ze srogim wyrazem twarzy poczęła krążyć w koło błękitnookiego. Zrobiwszy kilka kółek, zaraz powróciła na swoje miejsce i stanęła tyłem do blondyna, a przodem do okna.
- SHIZUNE!!
Wrzasnęła, a po chwili do biura wparowała zawołana asystentka. Dziewczyna widząc zdemolowane stanowisko pracy swojej zwierzchniczki i Naruto, stojącego w pozycji na baczność ze wzrokiem wlepionym w Hokage, momentalnie przystanęła w miejscu.
- S-słucham Go-Godaime??
Medyczka zająknęła się, gdyż zbliżywszy się do jounina, w mgnieniu oka wyczuła wielkie zdenerwowanie bijące od piątej. Obawiając się, że negatywne emocje nagromadzone przez Hokage zostaną zaraz wylane na jej osóbkę, Shizune nie usłyszawszy odpowiedzi po chwili zaczęła się powoli wycofywać. Tym czasem, kobieta stojąca pod oknem i patrząca na szybko zachodzące słońce, jednocześni poczęła uspokajać przyśpieszony rytm bicia serca biorąc kilka głębszych oddechów.
- Ten dzieciak kiedyś wpędzi mnie do grobu.
Mruknęła pod nosem tak, że stojący za nią shinobi jej nie usłyszeli, po czym spojrzała na niebo jakby prosiła ciała niebieskie o pomoc. Blondyna po chwili odwróciła się i wciąż utrzymując zdenerwowany wyraz twarzy, zatrzymała spojrzenie na swej asystentce chowającej się za Uzumakim.
- Shizune przynieś mi szklankę wody i teczkę oznaczoną symbolem „Typ D”.
- H-hai Tsunade-sama.
Brunetka momentalnie przybrała bardziej normalną pozę, zasalutowała, po czym w ekspresowym tempie opuściła biuro Godaime. Gdy drzwi się za nią zatrzasnęły, kobieta momentalnie spojrzała na szeroko uśmiechniętego blondyna. Patrząc prosto w jego błękitne oczy, po chwili szybko odwróciła wzrok w przeciwnym kierunku i spuściła go na podłogę. Naruto nie bardzo rozumiejąc dziwne zachowanie swej przywódczyni, zwłaszcza, że jeszcze przed chwilą wściekała się za incydent w Suna, po chwili namysłu postanowił wszystko przemilczeć i poczekać na powrót. Jak było się można tego spodziewać, Shizune powróciła po dwudziestu minutach. W jednej ręce trzymając szklankę zamówionej wody, a w drugiej tajemniczą teczkę, bez zwłocznie podeszła do Godaime.
- Dziękuje.
Tsunade jednym ruchem wychyliła zawartość szklanki do gardła, po czym oddała puste naczynie asystentce i otworzyła trzymaną w drugiej ręce teczkę. Kobieta przeglądając różne papiery w niej nagromadzone, po chwili odnalazła to, czego wymagać będą jej najbliższe postanowienia. Spojrzawszy na wciąż uśmiechniętego blondyna, zaraz sama się do niego uśmiechnęła… ale nie serdecznie, lecz złowieszczo.
- Naruto Uzumaki! Zważywszy na fakt, iż dopiero co powróciłeś z misji rangi A i zapewne liczysz na zasłużony odpoczynek, w ramach kary za to co uczyniłeś w Suna-Gakure, przez kilka najbliższych dni będziesz wykonywał misje rangi D.
Gdy Tsunade skoczyła, blondynowi momentalnie mina zrzedła. Roześmiane oczy straciły swój blask, a białe ząbki skryły się za wargami wykrzywionymi w grymas niezadowolenia. Chłopak nic nie powiedziawszy, co całkowicie zdziwiło Hokage i jej asystentkę, po kilku minutach posępnej miny na powrót się uśmiechnął.
- Skoro taka jest twoja wola Hokage-sama, to nie będę protestował. I tak, dziś już jestem na to zbyt zmęczony.
- Doskonale. Zgłoś się do mnie jutro rano po więcej informacji.
- Hai! – Naruto zasalutował, po czym zniknął w chmurze białego dymu.
~ ~ ~
 Pomysł Godaime nie specjalnie przypadł mi do gustu. Co jak co, ale jestem już jouninem… a jouninowi nie przystoi wykonywać misje zarezerwowane dla geninów. Moja frustracja urosła jeszcze bardziej, gdy sobie wyobraziłem jakie to ja zadania rangi D będę musiał wykonywać. Pojawiwszy się tuż pod drzwiami do domu państwa Haruno, jeszcze tylko ukryłem niezadowolenie pod maską szerokiego uśmiechu, po czym delikatnie zapukałem.
- Chwileczkę.
Usłyszałem głos matki mojej oblubienicy. Pięć minut później drzwi się otworzyły, a w nich stanęła na oko czterdziesto paro letnia kobieta. Pani Haruno uśmiechnęła się promiennie na mój widok, po czym gestem ręki pokazała aby śmiało wszedł do środka. Wykonawszy, to co mi polecono zaraz przekroczyłem próg i niewielkim korytarzykiem podążyłem w kierunku salonu. Tam, na kanapie zastałem siedzącego pana Haruno, akurat czytającego gazetę.
- Komban-wa.
- Witaj Naruto. – Mężczyzna szybko wstał, po czym podszedł do mnie i przytulił po przyjacielsku, mówiąc: – Dziękuję, że zaopiekowałeś się naszą córką!
Momentalnie ogarnęło mnie niemałe zdziwienie, bo niby skąd on by wiedział co zaszło na ostatniej misji? A może…
- Sakura powiedziała nam, jak nie jeden raz uratowałeś jej życie i właśnie taka informacja świadczy o tobie jak najlepiej. – Usłyszałem z tyłu radosny głos jej matki.
- Miło mi to słyszeć, ale teraz powiedzcie, gdzie znajdę mój kwiatuszek?
- Masz na myśli Sakurę? Właśnie bierze prysznic. – Odparła kobieta.
- Rozumiem.
- Ona udaje głupią czy co? Nazywając zielonooką kwiatuszkiem, właśnie o nią mi chodziło. Szczerze muszę przyznać, że inteligencja matki mojej oblubienicy nie jest jakaś powalająca… Sakura chyba nigdy by nie zareagowała w ten sposób na podobne pytanie. – Pomyślałem nieco zdegustowany, lecz na zewnątrz nie dałem tego po sobie poznać wciąż szeroko się uśmiechając. Co jak co, ale ostatnia rzecz jakiej bym teraz chciał, to złość Sakurki za obrazę poziomu inteligencji jej matki.
- Napijesz się czegoś? Proponuję herbatkę. – Krzyknęła pani Haruno z wnętrza pomieszczenia kuchennego.
- Tak, proszę. – Odparłem i za pozwoleniem gospodarza, spocząłem na kanapie tuż koło niego. Zerkając kątem oka na gazetę trzymaną przez mężczyznę, na zewnętrznej stronie zauważyłem  malutki artykulik ze swoim nazwiskiem w tekście.
- Czy mogę? – Spytałem uprzejmie, jednocześnie chwytając za interesującą mnie stronę. Pan domu uśmiechnął się podejrzliwie, po czym bez słowa oddał mi całą gazetę, wstał i udał się… chyba do kuchni. Nie zaprzątając sobie tym głowy, szybko złożyłem papier w kostkę i mrużąc oczy począłem rozszyfrowywać, co o mnie napisano.
- Naruto Uzumaki wciąż nieuchwytny. Cena za jego głowę wzrosła z pół do dwóch milionów ryou. Konoha-Gakure uznaje ten przejaw czystej agresji przeciwko ich człowiekowi za próbę skłócenia społeczeństwa i doprowadzenia do wojny domowej, co tylko sprzyjałoby nieczystym interesom jej nieprzyjaciół. Hokage-sama publicznie oświadczyła, iż jeśli ktoś z Ukrytej Wioski Liścia lub całego kraju Ognia sprobóje podnieść rękę na jej: Najlepszego jounina – to…
Blondyn nie doczytał do końca artykułu, gdyż nagle wyrwał go krzyk dobiegający z wnętrza pokoju różowo-włosej kunoichi. Chłopak momentalnie poderwał się z kanapy i chwytając za katanę uczepioną na plecach, zaraz pojawił się przy schodach. Widząc tam rodziców dziewczyny, ręką pokazał im aby zostali na dole, po czym wyciągnął miecz i biegiem udał się na piętro. Wparowawszy jak strzała do pokoju osiemnastolatki, zastał ją gołą jedynie owiniętą w biały ręcznik, siedzącą na brzegu łóżka.
- Co się stało??
Spytał chowając broń i przykucnął tuż przed nią. Dziewczyna trzymając spuszczoną głowę, dopiero po jakimś czasie spojrzała na blondyna. Chłopak dostrzegł w jej oczach kropelki słonych łez i strach.
- Sakura-chan, powiedz co się stało??
Jego głos przybrał znacznie troskliwszy ton.
- T-tam ktoś jest.
Błękitnooki od razu zrozumiał o co chodzi i spojrzawszy w stronę okna, zobaczył że jest lekko uchylone. Ucałowawszy cały czas trzęsącą się kunoichi, zaraz wyprostował się, ponownie wyciągnął katanę i powoli podszedł do parapetu. Wyjrzawszy ostrożnie na zewnątrz, gdy upewnił się, że nikogo tam nie ma i już chciał z powrotem się schować… usłyszał delikatne szuranie na dachu budynku. Spojrzawszy w stronę różowo-włosej, gdy i ona na niego spojrzała, Naruto szeroko się uśmiechnął.
- Zaraz wracam.
Powiedział i czym prędzej wyszedł na zewnątrz. Przy pomocy chakry skumulowanej w stopach, po chwili znalazł się na dachu i począł dokładnie go przeczesywać. Po kilku minutach, blondyn nagle dostrzegł czarną postać stojącą koło komina.
- Coś za jeden!?
Krzyknął, jednocześnie przygotowując się do walki. Jego oczy błyskawicznie zmieniły swoją barwę z błękitnej na krwisto-czerwoną.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

144. Słabe nerwy

Widząc jak uradowane płomyki pochłaniają kolejne patyki dorzucone do ognia, na myśl zaraz powracają wspomnienia z misji jakie dawno temu przyszło mi wykonywać z Kakashim-sensei, Sakurą i… Sasuke. Ale odkąd ten samolubny dupek z obsesją na punkcie zamordowania własnego brata nas opuścił, moje życie jako shinobi Ukrytego Liścia diametralnie i bezprecedensowo uległo całkowitej zmianie…
~ Naruto-sama! Patrol powrócił ze zwiadu.
~ Dziękuję Jogensha. Zaraz do was przyjdę.
…i widzicie, ani chwili spokoju. Ech… Posiedziałbym tu jeszcze z wami trochę i powspominał, ale obowiązki mnie wzywają. Pozdrawiam i w imieniu Wielkiego, serdecznie wszystkich zapraszam na 144 odcinek prezentowanej tu opowieści.
PS. – Czytelniczko MUCHA, poniższa notka została zadedykowana właśnie Tobie! Pozdrawiam… Naruto Uzumaki!



<<< Odcinek ukazał się 3 października 2009 roku >>>



 Gdy razem z Gaarą powoli wdrapaliśmy się na szczyt jednej ze ścian krateru, momentalnie otoczyła nas spora grupa shinobi piasku. W jednej chwili odczułem na sobie kilkanaście zimnych spojrzeń… wyraźnie mówiących o negatywnym nastawieniu względem mojej osoby. Czerwono-włosy widząc to, jedynie nieznacznie się uśmiechnął, ale zaraz spoważniał na twarzy i wszystkim dobitnie ogłosił:
- Niech no ktoś mi tu spróbuje Uzumakiemu czynić jakieś reperkusje za to co się stało, a osobiście dopilnuję, by nigdy więcej nie mógł podnieść ręki na kogokolwiek!!
- Hai Kazekage-sama!
Odparł jakiś jounin i gestem ręki pokazał reszcie, by zaprzestali „gwałcenia” mnie swoim wzrokiem. Momentalnie na powrót ogarnęła mnie nieprzenikniona swoboda. – Z jednej strony jestem szczęśliwy, z drugiej zaś zastanawia mnie dlaczego Gaara to powiedział? Może to co się wydarzyło nie wpłynie jakoś negatywnie na nasze stosunki… zarówno polityczne, jak i koleżeńskie? Nie wiem. Ale jedno jest pewne. Skoro Kazekage to powiedział, znaczyć może tylko tyle, że nie czuje do mnie żalu w tym względzie. – W czasie, gdy ja rozmyślam… wszyscy zebrani w kolo ludzie z wielką troską wypytują swojego ukochanego przywódcę o stan zdrowia i ogólną kondycję. Lawina pytań jakie w jednej chwili spadły na Gaarę zaraz mnie rozbawiła, a na moje usta wypłyną szeroki uśmiech. Czerwono-włosy widząc to, zaraz zmarszczył brwi w geście nie zadowolenia, po czym ruszył w stronę swojej wioski, jedynie po chwili rzucając przez ramię:
- Naruto Uzumaki! Za dwie godziny chcę cię widzieć w swoim biurze!
Nie odpowiedziałem. Stojąc na krawędzi wielkiego dołu i patrząc jak Gaara, i jego „obstawa” powoli się oddalają, po chwili poczułem delikatne szturchnięcie w lewe ramię. Spojrzawszy w tym kierunku, momentalnie zostałem zdzielony po głowie czymś twardym.
- Baka!! Czy ty wiesz, ile ja się przez ciebie strachu najadłam!?
Usłyszałem znajomy mi krzyk, jednocześnie wąchając drobinki piasku bezkresnej pustyni kraju Wiatru. Kompletnie się tego nie spodziewałem, więc i wykonanie odpowiedniego uniku było niemożliwe, ale TO słowo jakim zostałem okrzyknięty, nieco mnie zdziwiło. Co jak co, ale w ten sposób Sakura już dawno się do mnie nie odzywała, nie mówiąc już o biciu bez konkretnego powodu. … Przekręciwszy się na plecy, zaraz spojrzałem na zielonooką, a gdy delikatnie się do niej uśmiechnąłem, ona z kolei szybko na mnie usiadła i pochyliła się do przodu. Teraz nasze twarze są dokładnie naprzeciwko siebie, niemalże stykając się czubkami nosów.
- Słuchaj mój drogi! Jeszcze raz wykręcisz mi taki numer, a znacznie dotkliwiej cię potraktuję. Czy się rozumiemy? – Na koniec spytała z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Ona to ma charakterek.
- Tu się z tobą zgodzę, Kyuubi. – Odparłem w myślach, przez cały czas patrząc dziewczynie głęboko w oczy. – Głębia jej zielonych tęczówek zawsze mnie się strasznie podobała, ale nigdy bym nie przypuszczał, że tak się nimi zafascynuję.
- Masz na myśli głębokie uczucie, jakim jest miłość?
- Chyba tak. Nie wiem. Oczywiście, jak sam dobrze wiesz, od zawsze byłem w niej zakochany… ale dopiero od niedawna zacząłem to traktować tak na poważnie. Na serio.
- No młody, w końcu oboje jesteście już prawie dorośli. A to znaczy, że może czas przejść na wyższy poziom w waszym związku?
- Że niby co mamy zrobić??
- Hahaha… do tego to musisz sam dojść. – Kyuubi zaśmiał się. – W tych sprawach ja cię nie będę szkolił.
Zerwałem mentalne połączenie i powróciłem myślami do świata zewnętrznego, choć wciąż huczą mi w głowie jego słowa. Nie dość, że wciągnął mnie w rozmowę, co w tej sytuacji nie bardzo mi pomogło, to jak już zaczął temat… w rezultacie nie chce udzielić wskazówek co mam zrobić! Co niby miały znaczyć słowa – „…przejść na wyższy poziom…” – Nie mam pojęcia o co może mu chodzić, ale kiedyś to z niego wyciągnę. Teraz zaś czas powrócić do obecnie dziejącej się sytuacji.
Po kilkunastu minutach przyglądania się w milczeniu zielonym tęczówkom Haruno, nie znacznie uniosłem głowę i delikatnie musnąłem jej lekko różowe wargi. Dziewczyna od razu zareagowała i oddała pocałunek, lecz z większą mocą. W momencie gdy się od siebie oderwaliśmy, z za horyzontu wyjrzały pierwsze promienie słońca, zwiastujące początek nowego dnia. Nie zaprzątając tym drobiazgiem swojej uwagi czy koncentracji, po chwili ponownego patrzenia sobie w milczeniu w oczy, przejąłem inicjatywę i jednym zgrabnym ruchem usytuowałem różowo-włosą pod sobą. Uśmiechnąwszy się do niej promiennie, tym razem to ja pochyliłem się nieco do przodu i pocałowałem zielonooką w czubek nosa.
- Sakura-chan, czy ON w jakikolwiek sposób cię skrzywdził??
Dziewczyna chyba niespodziewana się usłyszeć takiego pytania. Z głębi jej tęczówek wyczytałem pełne zaskoczenie.
- Nie… – Odparła po chwili milczenia. – …i w tym cały problem. – Dodała jednocześnie odwracając wzrok w innym kierunku.
- Jak to?
- Czy naturą Kyuubi no Kitsune nie jest zabijanie i niszczenie wszystkiego dookoła?
- Owszem, ale nie w tym przypadku. – Uśmiechnąłem się serdecznie.
Kunoichi w mgnieniu oka na powrót przekręciła głowę tak, że z powrotem patrzymy sobie prosto w oczy. Z jej spojrzenia szybko wyczytałem nieodpartą chęć poznania odpowiedzi na moje słowa.
- Naruto powiedz… dlaczego demon zamiast zabić, chronił mnie niczym coś bardzo sobie drogocennego???
- Bo go oto prosiłem.
Moja odpowiedź była krótka, ale bardzo zwięzła. Gdy się upewniłem, że zielonooka zrozumiała to co jej powiedziałem, po chwili szybko wstałem na równe nogi, po czym wystawiłem otwartą dłoń ku dziewczynie.
- Lepiej już chodźmy. Na pewno Neji i TenTen się o nas martwią.
~ ~ ~
Wcześniejsze słowa Gaary miały swoje pięć minut przez… no właśnie, pięć minut. Kolejne trzy tygodnie były dla mnie, Sakury, Nejiego i TenTen bardzo emocjonujące, ale i stresujące. Nie dość, że miałem wiele nieprzyjemności ze strony społeczeństwa Suna-Gakure, to jeszcze ich Starszyzna na mnie wlazła. Nie ukrywam, ich bezczelność wielokrotnie doprowadziła mnie do białej gorączki i wrzenia, co z kolei Kyuubiego podjudzało do kolejnego „rozerwania się”. Gdybym do tego dopuścił, oni wszyscy dawno temu straciliby coś więcej, niżeli tylko dach nad głową. Jedynie dzięki namiętnym interwencjom Sakurki-chan nie doszło do masakry niewinnych dusz.
Tydzień… tyle czasu trwało składanie mozolnych wyjaśnień w sprawie całego tego zamieszania. Któregoś dnia, gdy jawnie zagroziłem, że jeśli padnie jeszcze jedno pytanie czy oskarżenie, to ZRUWNAM WIOSKĘ Z ZIEMIĄ!! I podziałało. Zostawiono mnie i moich przyjaciół w spokoju. Przyznam się bez bicia, że Gaara i jego rodzeństwo także mieli swój wkład w uciszaniu Starszyzny i chyba nawet wiem dlaczego. Heheh… Gdy po kolejnym tygodniu wszystko ucichło, a rany zostały do końca wyleczone, mój Team z godnie z głównym celem powierzonego nam zadania, przystąpił do negocjacji z Kazekage i jego „świtą” o odnowienie sojuszu pomiędzy Suna, a Konoha-Gakure.
Minął trzeci tydzień od naszego „przybycia” do wioski Ukrytego Piasku. Co mogę powiedzieć… te pertraktacje były koszmarne. Jak to dobrze, że mam przy sobie Sakurkę. Gdyby nie jej poświęcenie dla sprawy i sama jej obecności tuż koło mojego boku, kto wie jakby się to wszystko zakończyło. Zważywszy na moje słabe nerwy w prowadzeniu polityki zagranicznej, zapewne wojną, a co za tym idzie… rzezią. Ale nie! Wszystko zakończyło się po naszej myśli. Z wielką korzyścią dla obydwu stron. Co zabawniejsze, gdy przedstawiłem Kazekage i jego rodzeństwu dowód na winę Iwa-Gakure za rozpętanie burzy i dokonanie masakry w przygranicznym mieście Fujioka, ich reakcje były różne… Gaara zaraz zabrał się za pisanie listu kondolencyjnego do Hokage, ale jakie jest jego zdanie w tej sprawie? Nie wiem. On chyba postanowił to przemilczeć. Temari natomiast zaraz podniosła raban, że trzeba natychmiast wysłać oddział ratunkowy do tego miasta. Gdy jej wyjaśniłem, że nie ma tam już nikogo do ratowania, mina jej zrzedła. Nie minęło pięć minut, jak blondynka zaczęła mruczeć wściekle pod nosem coś o zemście na mieszkańcach Iwa. Kankuro z kolei, przez cały czas tego spotkania nic się nie odezwał. Jedynie bawiąc się jedną ze swoich lalek, lubieżnie co jakiś czas spoglądał na TenTen. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale patrząc na Hyuugę… po spojrzeniu bruneta i mimice jego twarzy wyrażającej kompletne zażenowanie, i niezadowolenie, zaraz nasunęło mi się bardzo trafne objaśnienie. – ZABIĆ SZKODNIKA! – Na szczęście, nie doszło do rękoczynu, gdyż jak podsłuchałem… TenTen zapewniła go, że nikt mu jej nie odbierze. Nigdy. A pro po relacji między dwójką zakochanych w sobie ludzi, przez te trzy tygodnie, ja i Sakura-chan zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej.
- Czy nie powinniśmy już wracać do domu?
Spytała zielonooka leżąc tuż koło mnie i wtulając głowę w moją gołą klatkę piersiową. Uczucie dotyku jej różowych kosmków włosów, zawsze strasznie mnie rajcował, ale dopiero od niedawna mogę się przekonać, jakie to przyjemne uczucie.
- Nasza misja została wykonana pomyślnie. A co za tym idzie… nie mamy tu już nic do roboty. Tsunade-sama z pewnością chciałaby już się czegoś od nas dowiedzieć.
- Hai. – Mruknęła kunoichi, by po chwili dodać: – Kocham Cię Naruto.
- Ja ciebie też, Sakura-chan.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o ten odcinek. Jak pewnie zauważyliście, oznaczenie słów wypowiadanych w myślach nieco uległo zmianie… powiedzmy tak na próbę. To tyle słowem podsumowania. Mam nadzieję, że notka się wam podobała i dostanę kilkanaście komentarzy :D:D:D