poniedziałek, 29 stycznia 2018

160. Shinobi Kiri-Gakure

Poniższa notka zawiera raczej więcej dialogów niż krwawej łaźni której wszyscy tak wyczekują, ale i ona nadejdzie w swoim czasie. Pozdrawiam i zapraszam na 160 odcinek mojej opowieści o życiu Naruto Uzumakiego i jego przyjaciół.



<<< Odcinek ukazał się 20 lutego 2010 >>>



Świst, szelest, zgrzyt, głuche tąpnięcia, stłumione krzyki, jęki, zawodzenie… wszelkie możliwe odgłosy rozchodziły się szerokim echem po okolicy. Cios, unik, cios, unik, kontratak, unik, cios i tak aż do wyczerpania się sił niezbędnych do prowadzenia walki o własne życie. Naruto z głuchym stęknięciem uchylił się przed kataną przeciwnika skierowaną ku jego twarzy jednocześnie wyprowadzając kontrę rozcinającą pierś na całej jej szerokości. Z powstałej rany silnym strumieniem trysnęła czerwona maź obryzgując blondyna. Oprych padł martwy na ziemię w kałużę krwi swoich kolegów wcześniej pokonanych przez Naruto.
- Chikushou!
Chłopak zaklął siarczyście wycierając szkarłatną ciecz z twarzy. Spocony, zmęczony, dysząc ciężko przeszedł kilka kroków, by po chwili paść na kolana. Podparłszy się na swoim mieczu wbitym w ziemie, nabrał powietrza w płuca. Powoli je wypuszczając, spojrzał przed siebie. Trzydzieści pięć zmasakrowanych trupów, szata roślinna czerwona od krwi, mnóstwo broni rozrzuconej dookoła… taki widok zarejestrowało jego znużone spojrzenie.
- Niedługo zacznę robić statystykę.
Zaśmiał się po nosem odkasłując stróżką krwi. Chwyciwszy się za brzuch przypomniał sobie potężnego kopniaka jaki otrzymał od przedostatniego napastnika. Naruto wstał po chwili, wytarł ostrze miecza o ubranie najbliżej leżącego ciała, po czym schował broń na swoje miejsce. Pozbierał jeszcze porozrzucane kunaie i shurikeny niektóre wyrywając z poszatkowanych zwłok, pochował je do kabury na nodze i torby na biodrze, po czym nie oglądając się za siebie ruszył w dalszą drogę.
Przez całą resztę nocy jaką poświęcił na bezustanne skoki po drzewach, blondyn miał spokój i mógł całą swoją uwagę skupić na jednolitym tempie. Dopiero o świcie dnia następnego, gdy zatrzymał się by odpocząć i się posilić z lasu go otaczającego wyłoniła się grupa zwykłych rabusiów, lecz dobrze wyszkolonych w walce kontaktowej. Wtedy Naruto nie zbyt uśmiechało się robienie dłuższego postoju i walka z nimi, lecz gdy któryś wspomniał o nagrodzie jaka została wystawiona za jego „głowę”, stało się jasne, że bez potyczki się nie obędzie.
- Psia krew! Przez tych pajaców straciłem kupę czasu. – Naruto zaklął w myślach.
- Ale za to jakże urozmaicili twoją podróż.
W odpowiedzi usłyszał gardłowy śmiech 9-ogoniastego.
- Kyuu… nareszcie. Już myślałem, że znowu powiedziałem coś nie tak i się na mnie obraziłeś. Dlaczego wczoraj spławiłeś mnie i nie chciałeś ze mną rozmawiać?? – Spytał.
- Ponieważ uznałem, że doskonale poradzisz sobie sam i nawet dobrze ci to wyszło… chociaż muszę przyznać, że to co usłyszałem chyba było nieco za ostre. Rozumiem, że jesteś lojalny wobec Sakury, ale czy taka przemowa była konieczna?
Naruto nie odpowiedział. Całą dotychczasową podróż zastanawiał się, czy nie był nazbyt oschły wobec panny Yamanaki. Co prawda, gdy widział ją w samej koszuli nocnej z gołymi udami szeroko się do niego uśmiechającą, miał nieodpartą ochotę wykorzystania okazji, lecz uczucie jakim zawsze darzył najbliższą swojemu sercu osobę mu na to nie pozwoliło.
- Nie ukrywam, może ździebko przesadziłem…
- Ździebko!? Młody, tą gadką prawdopodobnie przekreśliłeś swoją przyjaźń z tą dziewczyną! Nie wiem czy przy kolejnym waszym spotkaniu będzie chciała cię znać.
- I co z tego!? Zwisa mi to! W tym momencie mój drogi demonie, najważniejsze jest dla mnie odnalezienie Sakury. A jeśli będzie trzeba to nawet spalę za sobą wszystkie mosty by osiągnąć zamierzony cel! – Naruto odkrzyknął w myślach, po czym zerwał kontakt mentalny z lisem nie czekając na jego odpowiedź i szybko powrócił do rzeczywistości. Wyczuwając w powietrzu nie znaną sobie chakre zwolnił kroku, by zaraz zatrzymać się całkowicie. Nasłuchując odgłosów przyrody i nie tylko, chłopak po chwili wspiął się kilka gałęzi wyżej i skrył w gęstwinie konara drzewa.
Kilkanaście minut głuchej, wręcz przytłaczającej ciszy powiedziało blondynowi, że chyba musiał się pomylić, lecz gdy niespodziewanie cztery gałęzie niżej na tym samym drzewie przystanął jakiś osobnik w ceramicznej masce zasłaniającej jego twarz, Naruto zrozumiał że jednak jego zmysły ponownie go nie zawiodły. Przyglądając się tajemniczemu mężczyźnie z ukrycia, chłopak zastanawiał się kim on może być i czy jest sam. Niestety, ninja w masce nie był sam. Na sąsiednich drzewach po chwili pojawiło się jeszcze kilku shinobi w takich samych maskach na twarzach. Maskach nie podobnych do tych, jakie noszą ANBU Konoha-Gakure no Sato. Błękitnooki odetchnął z ulgą. To oznaczało, że Tsunade jeszcze nie zorientowała się o jego samotnej misji. Te miały gładki wyraz i bardzo wąskie wycięcia do patrzenia. Były nie zwykle podobne do tych, jakie noszą ANBU Kiri-Gakure, ale co ich Oininowie robiliby w kraju Ognia?
Naruto choć nic nie słyszał, to wyraźnie widziała, że wojownicy o czymś rozmawiają… a raczej dyskutują. Skąd to podejrzenie? Ponieważ co jakiś czas można było usłyszeć krótki, nie zawsze zrozumiały przerywnik w postaci nieartykułowanego frazesu. Blondyn zastanawiał się, co powinien uczynić w takiej sytuacji, jak się zachować by nie doprowadzić do wojny pomiędzy Ukrytym Liściem a Ukrytą Mgłą. Niestety, nie wiedza odnośnie celu pobytu ANBU Kiri w Konoha doprowadziła, że chłopak nie doszedł do żadnych konkretów i w końcu postanowił… zaryzykować. Ubrawszy maskę zimnego drania na twarzy, Uzumaki wyłonił się z kryjówki i bez zbędnych ogródek najzwyczajniej w świecie zeskoczył lądując tuż koło kompletnie zaskoczonego dowódcy elitarnych shinobi Ukrytej Mgły. Wojownicy zareagowali tak, jak blondyn się tego spodziewał… wszyscy momentalnie odskoczyli do tyłu na bezpieczną odległość i pochwycili kunaie w dłonie.
- Co ANBU Kiri-Gakure robią w Konoha, hm? – Spytał błękitnooki śmiertelnie poważnym tonem głosu. – Czyżbyście przyszli do nas na przeszpiegi?
- Przeszpiegi!? – Oburzył się jeden z mężczyzn. – A kim ty jesteś żeby nas posądzać o takie rzeczy!?
- Dla waszej wiadomości, nasze wioski nigdy nie rozmawiały o zawarciu sojuszu, więc wasze pojawienie się tutaj może zostać źle odebrane, co w najgorszym wypadku doprowadziłoby do bardzo krwawego konfliktu. A kim jestem to nie wasz interes i radze mnie nie denerwować, bo mam dziś zły dzień. – Odparł Naruto.
- Doskonale wiemy jakie są stosunki dyplomatyczne miedzy naszymi krajami! Wyjeżdżanie do nas z groźbami w niczym tu nie pomoże. – Odgryzł się inny ANBU.
- Ja nie grożę, tylko ostrzegam.
- Spokój! – Nagle krzyknął mężczyzna stojący najbliżej blondyna. Pozostali shinobi Kiri zwrócili maski w jego kierunku, a Naruto domyślił się, że spojrzeli na niego ze zdziwieniem. – Naszą misją nie jest wszczynanie żadnego „krwawego” konfliktu z Konoha-Gakure. Proszę wybaczyć moim ludziom, ale od siedemdziesięciu dwóch godzin szukamy pewnego człowieka, który w naszym kraju dokonał niewybaczalnego czynu i musi ponieść zasłużoną karę. – Dowódca ANBU wyjaśnił pokrótce cel ich wizyty w kraju Ognia.
- Rozumiem. A czy ten człowiek był średniej budowy ciała o długich, czarnych włosach i brązowych oczach? – Spytał Uzumaki.
- Tak! Dokładnie! Gdzie go widziałeś?
Naruto westchnął przeciągle, po czym sięgnął rekami za głowę i poprawił wiązanie opaski. Gdy ponownie spojrzał na otaczających go shinobi, dostrzegł jak niektórzy grą ciała, choć starają się to ukryć, pokazują swoje zniecierpliwienie.
- Jeśli pójdziecie z tego miejsca na zachód w stronę wioski Ukrytego Liścia, to po dwóch godzinach drogi powinniście natknąć się na swojego człowieka w obstawie kilkudziesięciu popleczników. – Naruto odparł spokojnym tonem. – Ale by wam zaoszczędzić czasu powiem, że możecie już o nim zapomnieć.
- Dlaczego mamy o nim zapomnieć!? Zaraz… chyba nas nie wyręczyłeś??
- Brawo! Sto punktów na sto możliwych! – Blondyn oblizał wargi w krwiożerczym uśmiechu jaki rozjaśnił jego twarz. W duszy chłopaka w mgnieniu oka rozległ się drapieżny rechot Kyuubi’ego.
- Hmm… Widok krwi na twoim ubraniu upewnia mnie, że nas nie okłamujesz… ale nadal nie wiemy jak się nazywasz? Uprzedzając twoje pytanie, ta informacja jest nam potrzebna, by Godaime Mizukage wiedział, komu wysłać nagrodę.
Powiedział dowódca ANBU Kiri i momentalnie zapadała grobowa cisza. Błękitnooki nie od razu udzielił odpowiedzi. Nim komukolwiek z poza jego wioski zdradzi swoją tożsamość, postanowił zasięgnąć języka w tej sprawie u mieszkańca swojej duszy:
- Co o tym sądzisz, Kyuu?
- To zależy.
- Od czego?
- Co oni zamierzają zrobić z takimi informacjami? Czy chcą wiedzieć jak się nazywasz, by rzeczywiście Mizukage wiedział komu wysłać nagrodę za zlikwidowanie wroga ich ludu? Czy może po to by cię wpisać na swoją Czarną Listę, jako potencjalne zagrożenie dla mieszkańców Ukrytej Wioski Mgły? – Odparł lis. – Wiesz młody, odpowiedzi na twoje pytanie jest bardzo dużo i nie koniecznie wszystkie mogą ci się spodobać w takim samym stopniu.
- Hai. Czyli jak się im zdradzę, to potencjalnie już mogę pisać testament?
- W rzeczy samej, choć zapewne nigdy się nie dowiesz, co tak na prawdę stało się z tym co zamierzasz im powiedzieć. Decyzja należy do ciebie, Naruto.
Chłopak zakończył połączenie mentalnie z 9-ogoniastym, które trwało zaledwie kilka minut, ale to wystarczyło by podjąć tą właściwą decyzję. Rzuciwszy swoje spojrzenie każdemu shinobi z pięcioosobowego oddziału ANBU Kiri, blondyn nabrał powietrza w płuca, po czym je wypuścił. Powtórzył tę czynność jeszcze kilka razy, a gdy był pewny, że przyglądającym mu się wojownikom zaraz puszczą nerwy, w końcu się odezwał:
- Nazywam się Naruto Uzumaki i jestem Jouninem Ukrytego Liścia.
- Uzumaki? Ten sam za którego wystawiono nagrodę w wysokości pięciu milionów ryou?
- Już jest pięć milionów?? Kurczę, ktoś gdzieś tam naprawdę mnie nie lubi. – Naruto odparł nieco zażenowanym głosem i spuścił wzrok na swoje buty, lecz po chwili na powrót podniósł głowę. W milczeniu z lekko mieszanymi uczuciami zaczął obserwować reakcje shinobi Kiri, którzy po chwili zebrali się w kupce i zaczęli o czymś dyskutować. Znowu.
- Chikushou! Już jest grubo po południu, a ja nawet jeszcze nie opuściłem kraju Ognia! Sakura będzie zła, że tyle czasu zajęło mi jej odnalezienie. Choć z drugiej strony liczę, że będzie mi wdzięczna, że w ogóle zacząłem jej szukać.
- Dlaczego?
- Gdyby na to nie patrzeć… wybyłem z wioski na poszukiwania bez stosownego zezwolenia od Tsunade i to z tygodniowym opóźnieniem z dobrze wiadomych ci przyczyn.
- No tak, ale jeśli dobrze pamiętam, to lista zakazów i nakazów jakie ostatnio złamałeś jest bardzo długa, więc jeszcze jeden punkt do tej zbieraniny nie powinien cię martwić. Po za tym, jak sam powiedziałeś, twoim obowiązkiem jest jej odnalezienie i zabicie wszystkich, którzy stoją za porwaniem twojej ukochanej.
- Prawda, ale nic nie mówiłem o zabijaniu porywaczy Sakury.
- Dobra, to moje słowa, ale chyba się nie mylę mówiąc, że wyślesz wszystkich porywaczy na tamten świat w dość brutalny sposób?? – Demon spytał z wyczuwalną nadzieją w głosie.
- Nie zaprzeczę Kyuu, nie zaprzeczę.
Naruto ponownie zerwał połączenie mentalnie z mieszkańcem swojej duszy i na powrót począł przyglądać się shinobi Kiri-Gakure no Sato w ceramicznych maskach zasłaniających ich twarze. Mężczyźni co jakiś czas spoglądali na przemian w stronę blondyna, by po dwudziestu minutach ostatecznie zwrócić się do niego przodem.
- Naruto Uzumaki. Dziękujemy za wykonanie naszego zadania za nas, ale na przyszłość bylibyśmy wdzięczni pozostawienie nam eliminowania naszych wrogów. – Odezwał się dowódca ANBU, a jego głos wydał się błękitnookiemu śmiertelnie poważny.
- Nie ma sprawy, ale gdy ktoś mnie atakuje, to zazwyczaj tego typu starcie kończy się śmiercią atakującego. Po za tym, skąd miałem wiedzieć, że go ścigaliście?
- Nie mogłeś. – Shinobi Kiri przyznał rację.
- No właśnie. Po za tym, jeśli dobrze pamiętam, pomaganie sobie w eliminowaniu wspólnych wrogów, w obecnej sytuacji politycznej jaka jest miedzy naszymi krajami, jest jak najbardziej na miejscu. – Błyskotliwa wypowiedź Naruto, jego samego bardzo zaskoczyła.
- Tu też się muszę zgodzić. Dobra Uzumaki, my już pójdziemy i uważaj na siebie.
Mężczyźni minęli chłopak, po czym zniknęli w gęstych konarach lasów kraju Ognia. Naruto postał jeszcze przez chwilę, a gdy już miał ruszyć w dalszą drogę, nagle w oddali usłyszał echo słów niesionych przez wiatr:
- „Każdy może być twoim wrogiem… Nigdy nie wiesz komu możesz ufać…”



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

159. Złamanie rozkazu


<<< Odcinek ukazał się 6 lutego 2010 roku >>>



Nie zważając na późną porę, kopiujący ninja skakał po dachach budynków, byle tylko w jak najkrótszym czasie zjawić się u wejścia do biura przywódczyni wioski. Minąwszy przy wejściu do wierzy Kage, zaskoczoną Shizune, Kakashi błyskawicznie pokonał szerokie schody prowadzące na pierwsze piętro, po czym dosłownie podskoczył do dębowych drzwi biura Godaime. Zapukał, a gdy nie usłyszał żadnej komendy, nacisnął na klamkę. O dziwo, drzwi były otwarte, więc mężczyzna wszedł do środka. Tam zastał swoją przywódczynię śpiącą z policzkiem opartym na jakichś dokumentach. Strużka śliny wyciekała jej z lekko rozwartych warg wprost na otwarte teczki, rozmazując przy tym atrament na nich się znajdujący. Jounin stał przez chwilę w otwartych drzwiach, a pod jego materiałowa maską można by dostrzec zarys delikatnego rozbawienia. Kakashi zaraz zrobił krok do przodu i dosłownie trzasnął drzwiami.
Tsunade gwałtownie poderwała się do góry, lecz straciła równowagę i spadała z zajmowanego fotela. Runięcie jak kłoda na podłogę na dobre ją obudziło. Wstając, oparła się o krawędź biurka i mrużąc gniewnie oczy, spojrzała na gościa.
- Wybacz Hokage-sama, ale kazałaś się poinformować, jeśli Naruto się obudzi.
- I co?
- No… obudził się.
Hatake podrapał się w tył głowy. Choć widać tylko jedno oko jounina, kobieta wyczuwając lekkie zakłopotanie bijące od niego, momentalnie zrozumiała, że szaro-włosy nie mówi jej wszystkiego.
- Kakashi, czy ty coś przede mną ukrywasz?
- Nie… albo, tak.
- Hm???
Jounin westchnął przeciągle.
- Naruto zaraz po przebudzeniu zwiał ze szpitala.
Jak było można się tego spodziewać, Hokage momentalnie zrobiła się cała czerwona na twarzy, a niebezpiecznie pulsująca żyła na czole jeszcze bardziej się uwydatniła. Tsunade wydarła się na niego, kompletnie nie zważając na późną już porę nocy. A gdy w końcu ochrypła na dobre, z furią w oczach i kamiennym wyrazem twarzy, już nieco spokojniej rozkazała Kakashiemu odnalezienie Uzumakiego i przyprowadzenie go przed jej oblicze.
~ ~ ~
Siedział w pozycji przykucniętej na wewnętrznym parapecie pokoju blądwłosej kunoichi Ukrytego Liścia. Trzymając dłonie oparte przed sobą z szeroko otwartymi oczami, Naruto wpatrywał się jeszcze jakiś czas w swoją przyjaciółkę, by w końcu odwrócić wzrok gdzieś w bok. W uszach przez cały czas brzmiały mu słowa niespodziewanej zachcianki kapryśnej medyczki. Zastanawiając się przez chwilę nad wybraniem właściwego wyjścia, nim na cokolwiek się zdecydował, postanowił poznać zdanie kogoś jeszcze:
- Co powinienem zrobić?
Spytał w głębi duszy, jednocześnie przez cały czas ukradkiem spoglądając na Ino. Gdy odpowiedź jakiej spodziewał się usłyszeć, nie została udzielona, chłopak nieco cię zaniepokoił. Wciąż milcząc, blondyn spojrzał jeszcze raz na uśmiechniętą Yamanakę, po czym przymknął powieki i na dobre popadł w zadumę. Pojawiwszy się u podstawy gigantycznych wrót ze złocisto-zielonkawymi ornamentami, Naruto momentalnie przykuł swoją uwagę do czarnej otchłani znajdującej się po ich drugiej stronie:
- Kyuu…?
Szepnął skróconą formę imienia swojego, kiedyś niechcianego lokatora. Gdy wezwana istota po raz wtóry nie zareagowała na spokojny ton blondyna, ten w chwili następnej począł poważnie się martwić. Po kilkunastu minutach, nie dochodząc do żadnych wniosków czy przyczyn dziwnego milczenia demona, Naruto postał jeszcze chwilę w całkowitym milczeniu, po czym spasował. Westchnął, wzruszył ramionami i w końcu oddalił się, lecz nim postawił trzeci krok w zalanym korytarzu za jego plecami coś zatrzeszczało. Uzumaki od razu się zatrzymał. Nie odwracając się począł czekać, lecz gdy nic nowego się nie stało, chwilę się zastanowił, po czym postanowił spróbować jeszcze raz dogadać się z lisim demonem. Odwróciwszy się, powrócił pod wielką bramę:
- Kyuubi?
Spytał, lecz tym razem jego głos był znacznie bardziej stanowczy niż za pierwszym razem. Myśląc, że zaraz padnie odpowiedź ze strony 9-ogoniastego, gdy ta nie nastąpiła, chłopak doszedł do wniosku, że spokojnym tonem nic tu nie zdziała. Odczekał kilka dodatkowych minut i zebrał w sobie całą frustrację wywołaną ignorowaniem go przez demona:
- KYUUBI!! – Zagrzmiał.
- Słucham?
Lis dopiero w tym momencie odwrócił pysk w jego kierunku. Zatrzymawszy swoje ciężkie spojrzenie na chłopaku, bardzo nie znacznie się do niego wyszczerzył.
- Dlaczego nie odpowiadasz, jak grzecznie pytam!?
- Bo nie mam ochoty na rozmowy.
Kyuubi odparł beznamiętnie, po czym na powrót zniknął w czarnej otchłani swojego więzienia. Uzumaki tym czasem, kompletnie zaskoczony usłyszaną wymówką w pierwszej chwili pomyślał, że to chyba jakiś żart. Lecz gdy wyczuł bijący od przyjaciela rzeczywisty brak chęci do prowadzenia inteligentnej debaty:
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia!?
Ponownie krzyknął świecie przekonany, że demon da się tym wciągnąć z początku w burzliwą wymianę zdań, która potem przerodziłaby się w spokojniejszą rozmowę i w rezultacie doszliby do problemu z jakim blondyn przyszedł, lecz nic z tego. Naruto nie usłyszał już żadnej odpowiedzi. Zastanowiwszy się jeszcze chwilę, pokiwał głową na boki, wzruszył ramionami obojętnie, odwracając się na pięcie machnął ręką w kierunku Kyuubiego w geście głębokiego pożałowania, burknął jakieś przekleństwo pod nosem i powrócił do rzeczywistości go otaczającej.
- To jak, dostane tego buziaka??
Gdy tylko otworzył oczy usłyszał pytanie padające z ust wciąż uśmiechającej się do niego blondwłosej kunoichi o lazurowym spojrzeniu widocznie rozbawionym zaistniałą sytuacją. Naruto ponownie popadł w zadumę, lecz minutę później odwzajemnił serdeczny uśmiech, po czym zszedł z parapetu i gestem reki pokazał by Ino również wstała. Dziewczyna bez chwili wahania wykonała polecenie, po czym zbliżyła się do niego na odległość połowy wyprostowanego ramienia. Medyczka lekko nachyliła się do przodu jednocześnie zamykając oczy i poczęła czekać na delikatny dotyk ust stojącego przed nią chłopaka, lecz nic takiego się nie wydarzyło. Odgłos nie spokojnego oddechu blondyna jaki przecinał grobową ciszę panującą w pomieszczeniu, powiedział jej, że coś jest nie tak. Gdy otworzyła oczy, momentalnie dostrzegła krwisto-czerwone tęczówki w siebie wlepione o lisich źrenicach. Przestraszona cofnęła się do tyłu przy jednoczesnym potknięciu się o krawędź łóżka, w rezultacie czego upadła na miękkie posłanie. Grobowa, śmiertelnie poważna mina i chłód bijący od blondyna od razu ją zaniepokoiły.
- Na co ty liczysz, Ino? Że niby zdradzę dziewczynę, która prawdziwie odwzajemniła moje najszersze uczucie jakim ją zawsze darzyłem? Że skoro jej tu nie ma, to ty masz prawo mnie jej odbierać? Wiedz, że ja nie jestem pierwszym lepszym frajerem. Tak, frajerem, który widząc piękną dziewczynę rozkładającą przed nim nogi, wszystko rzuci i zaraz pójdzie w jej ramiona! Twoja „zachcianka” w tym momencie jest wręcz absurdalna. Zresztą, przebaczenie już uzyskałem, więc nie ma powodu bym zostawał tu więcej czasu.
Naruto wymówił kilka zdań, a jego słowa przesiąknięte były obrzydzeniem i lodem mrożącym krew w żyłach. Świdrując zdumioną dziewczynę demonicznym spojrzeniem, blondyn po chwili odwrócił się, wszedł na parapet i otworzył skrzydła okna na oścież. Zerknąwszy przez ramię ten ostatni raz na kompletnie zaskoczoną Yamanakę, przy pomocy chakry skumulowanej w podeszwach butów wyszedł na zewnątrz znikając w ciemnościach bezkresnej nocy.
~ ~ ~
Chłodny, lekko mokrawy powiew delikatnie głaskał jego blond czuprynę. Skacząc z dachu na dach omijając liczne przeszkody na swej drodze, po wyjściu z domu państwa Yamanaka, Naruto błyskawicznie przemieścił się w pobliże Głównej Bramy Konoha-Gakure no Sato. Zatrzymawszy się na szczycie jakiegoś słupa, chłopak przykucnął na nim i sprawdził swój zapas broni. Nieco ponury wyraz jego twarzy świadczył, że nie za wiele jej ma, lecz nie widząc żadnego rozwiązania, po namyśle pochował wszystko na swoje miejsce i już miał ruszyć w dalszą drogę:
- Chyba nie zamierzasz opuścić wioski bez stosownego pozwolenia od Hokage, hm?
Zatrzymał go nieco znużony, dobrze mu znany głos. Spojrzawszy w kierunku z którego nadeszło pytanie, Naruto momentalnie dostrzegł stojącego na dachu sąsiedniego domu, szarowłosego jounina z materiałowa maską zasłaniającą trzy czwarte jego twarzy.
- A co, Kakashi… będziesz próbował mnie powstrzymać?
- To zależy.
- Od czego?
Kopiujący ninja nie zorientował się kiedy blondyn pojawił się za jego plecami. Dopiero trzy sekundy później zobaczył, jak Naruto siedzący na szczycie słupa nagle znika w obłoczku białego dymu. – Klon?? – Przemknęło mu przez myśl.
- A co ty zamierzasz zrobić?
Spytał Uzumaki cały czas stojący tuż za plecami byłego mentora.
- Cóż, Hokage rozkazała mi sprowadzić cię do siebie, ale wiem, że dla ciebie ważniejsze jest teraz znalezienie i sprowadzenie Sakury do wioski, wiec nie będę cię zatrzymywał. Tsunade-sama powiem, że cię nie spotkałem.
- Innymi słowy… skłamiesz.
Hatake w odpowiedzi jedynie kiwną głową, po czym zeskoczył na ulicę i spokojnym krokiem podszedł do chuninów stróżujących pod bramą. Zamieniwszy z nimi kilka zdań, odwrócił się i machnął w stronę Uzumakiego. Chłopak zeskoczył na ziemie i się zbliżył:
- Naruto, teraz bez przeszkód możesz iść. – Powiedział Kakashi. – Kotetsu i Izumo obiecali, że nic nie powiedzą Hokage, a przynajmniej będą zwlekali z wyjaśnieniami tyle czasu ile będzie się dało. Powodzenia.
- Dziękuję, za wszystko.
Blondyn odwzajemnił uśmiechy, po czym przekroczył bramę i nie odwracając się za siebie błyskawicznie zniknął w konarach pobliskich drzew okrytych nocnym płaszczem.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

158. Nietypowa przysługa

No i wracamy do losów naszego blondwłosego Jounina z Konoha-Gakure no Sato. Mam szczerą nadzieję, że pomysł wykorzystany w ostatniej scenie poniższego odcinka spotka się z pochlebnymi komentarzami ^.^ – Pozdrawiam i zapraszam na odcinek 158!



<<< Odcinek ukazał się 23 stycznia 2010 roku >>>



Za oknem niebo właśnie przybrało ciemniejsze barwy ukazując wszystkim jego obserwatorom złociste gwiazdy migoczące w promieniach wstającego księżyca. W jednym z licznych pomieszczeń medycznego zakątka w Konoha, koło łóżka stało krzesło, które zajmowała blond-włosa kobieta. Hokage-sama od przeszło tygodnia co wieczór po pracy przychodziła w odwiedziny do wciąż śpiącego Uzumakiego. Nie mogąc w żaden sposób wybudzić go ze stanu w jaki wpadł tuż po skończonej rekonstrukcji pieczęci Yondaime Hokage, z rękoma skrzyżowanymi na piersi, w umyśle siarczyście przeklinała:
- Shimatta!* Dlaczego w ogóle na to pozwoliłam!? Naruto już od ponad tygodnia trwa w tej niewyjaśnionej śpiączce i coraz częściej zaczynam myśleć, że to wszystko jest skutkiem ubocznym tej techniki. CHIKUSHOU!!** Teraz zaczynam rozumieć, dlaczego żołnierze tak się jej bali!
Sanninka nagle poczuła na ramieniu dotyk czyjejś ręki.
- Tsunade-sama, odpocznij. Zmienię cię.
To był głos szarowłosego jounina. Kakashi, gdy tylko powrócił z misji i usłyszał o stanie w jakim znajduje się Naruto, czym prędzej przyszedł do szpitala. Stojąc teraz tuż za plecami swojej przywódczyni i patrząc na Naruto śpiącego w najlepsze, począł zastanawiać się jak do tego doszło. Godaime zaraz wstała i mijając mężczyznę, jedynie szepnęła mu na ucho:
- Jeśli w końcu się obudzi… natychmiast mnie o tym zawiadom!
- Hai, Hokage-sama.
Po czym wyszła z pomieszczenia. Gdy drzwi się za nią zamknęły, Hatake zajął miejsce wcześniej przez kobietę zajmowane i począł z nadzieją wyczekiwać momentu uniesienia się powiek blondyna.
* * *
- Gdzie ja jestem?
- Co to za miejsce?
Naruto ocknął się stojąc na jakiejś polanie. W koło panowała czarna pustka. Nie było ani drzew, ani nieba czy słońca. Tylko gołe pole sięgające kilkadziesiąt metrów do przodu i zaraz znikające w mroku. Chłopak rozglądając się przez chwilę dokoła, gdy ponownie spojrzał przed siebie momentalnie po drugiej stronie polany dostrzegł niewyraźny obrys czyjejś sylwetki. Wytężywszy wzrok, po chwili zobaczył jakąś dziewczynę o soczyście zielonych oczach.
- Sa-Sakura?
- Sakura-chan!
Krzyknął, lecz kunoichi nie odpowiedziała. Tylko patrzyła się prosto na blondyna, a gdy ten zrobił krok do przodu, Haruno wykonała taki sam ruch. Idąc powoli naprzeciw siebie, bez słowa komentarza, bez żadnego krzyku czy najmniejszego mruknięcia, gdy się mijali… czas jakby zwolnił. Z kamiennymi wyrazami twarzy, nawet na siebie nie spojrzeli. Minąwszy się nawzajem, oboje wykonali jeszcze po dwa kroki…
Naruto niespodziewanie otworzył oczy, których źrenice były niemalże pionowymi kreskami, a tęczówki miały krwisto-czerwony kolor. Podniósłszy się gwałtownie do pozycji siedzącej, rozejrzał się po otoczeniu i zaraz dostrzegł szarowłosego jounina śpiącego w pozycji siedzącej na krześle. Chłopak uśmiechnął się na ten widok, po czym rozejrzał się raz jeszcze w poszukiwaniu swojego odzienia i uzbrojenia. Dostrzegłszy poszukiwane przedmioty leżące na wewnętrznym parapecie, blondyn szybko wstał i bezgłośnie się ubrał. Zawiązując opaskę shinobi na czole, dzięki aktywności chakry demona krążącej po jego ciele, Naruto usłyszał wyraźne kroki dochodzące zza zamkniętych drzwi. W momencie gdy te się otwierały, chłopak szybko zawiesił katanę na plecach i wyskoczył przez wcześniej otwarte okno. Chwyciwszy oburącz za krawędź zewnętrznego parapetu, chłopak skumulował chakre w stopach i zatrzymał się na pionowej ścianie tuż pod otwartym oknem.
Do sali z numerem 201, w której od ponad tygodnia rezydował nieprzytomny Uzumaki, właśnie wchodziła jedna z licznych pielęgniarek pracujących w szpitalu. Kobieta w rękach trzymała tacę, a na niej niewielkich rozmiarów miskę i biały ręcznik. Gdy zamknęła za sobą drzwi i spojrzała w kierunku łóżka, zastygła jak słup soli, by po chwili upuścić trzymaną tacę. Hałas wywołany uderzeniem metalowej miski o terakotową podłogę natychmiast poderwał śpiącego ninje na równe nogi. Mężczyzna automatycznie przybrał postawę obronną, a w wyciągniętej przed siebie dłoni pojawił się kunai.
- Co to było!?
- Sumimasen Kakashi-san, a-ale nasz pacjent zniknął!
Odezwała się wstrząśnięta pielęgniarka i lekko drżącą ręką wskazała na wygniecione posłanie. Jounin podążył wzrokiem na miejsce które wskazywała i rzeczywiście, Naruto gdzieś zniknął. Jego uwagę natychmiast przykuło otwarte okno.
- Cholera! No to mi się dostanie od Hokage! – Mężczyzna skarcił się w myślach za nieupilnowanie dotychczas śpiącego Uzumakiego, po czym schował na swoje miejsce trzymaną broń, minął osłupiałą pielęgniarkę i czym prędzej wyszedł by jak najszybciej powiadomić Piątą o zaistniałej sytuacji.
- Wiesz co ci ta kobieta zrobi, jak się dowie, że zwiałeś ze szpitala??
- Wiem, Kyuu… ale jestem zdrowy i wypoczęty, więc nie ma sensu bym tam dłużej siedział, po za tym, mamy zadanie do wykonania!
- Hm? Jakie znów zadanie?
- Może nie zauważyłeś, ale Sakura gdzieś zniknęła i moim obowiązkiem, jako jej chłopaka, jest jej odnalezienie. – Wyjaśnił Naruto.
- No tak, nie pomyślałem o tym… ale wiesz, że ona zniknęła już ponad tydzień temu? – Spytał lis nonszalancko brzmiącym tonem.
- ŻE CO!? Czyli to znaczy, że ja…
- Tak, Naruto. Przespałeś cały ten tydzień. Wielokrotnie próbowałem cię obudzić, tak samo Hokage i inni medycy, ale jak dotąd wszystkie nasze próby spełzły na niczym. Wydaje mi się, że twój stan śpiączkowy był skutkiem ubocznym tej zakazanej techniki. – Demon wyszczerzył się.
- Wakateru.***
Uzumaki wyprostował się stojąc nogami zapartymi o pionową ścianę. Zakończywszy kontakt mentalny z mieszkańcem swojej duszy, blondyn po chwili namysłu już chciał ruszyć ku bramom wioski, gdy nagle przypomniał sobie o jeszcze innym zadaniu, jakie sobie wcześniej narzucił.
~ ~ ~
Pojawiwszy się u podstawy jednorodzinnego domu, niewielkich rozmiarów, Naruto spojrzał ku dwuskrzydłowemu oknu pierwszego pietra. Choć jest już bardzo późna pora, a w przebłysku zobaczył swoją ukochaną i już teraz powinien ruszyć jej na ratunek, to jednak wpierw postanowił odwiedzić jeszcze jedną osobę, którą wybrał do otrzymania należytych przeprosin za swoje wcześniejsze zachowanie.
Obejrzawszy dokładnie otoczenie, czy aby na pewno żadna niepożądana para oczu się mu nie przygląda, jounin zaraz skumulował odpowiednią dawkę chakry w podeszwach butów i dyskretnie wspiął się po pionowej ścianie. Zaglądając przez szybę do wnętrza pokoju, w pierwszej chwili nikogo w nim nie dostrzegł, lecz po dokładniejszych oględzinach okazało się, że na łóżku leży poszukiwana przez niego blondynka. Dziewczyna z niewinnym wyrazem twarzy, spokojnie drzemała w głębokiej nieświadomości obecności niecodziennego gościa.
Po kilkuminutowym przyglądaniu się zamknięciu okna, Uzumaki sięgnął prawą ręką do rękojeści miecza wystającego zza pleców, po czym szybkim ruchem wyciągnął katanę z czarnej, lakierowanej saya****. Promienie księżyca w mgnieniu oka odbiły się od idealnie oczyszczonej i wypolerowanej klingi, lecz gdy ostra krawędź została skierowana ku dołowi, poświata momentalnie zanikła. Osiemnastolatek ostrożnie wsunął kissaki***** miecza pomiędzy deszczułki oddzielające od siebie połowy skrzydeł okna, po czym zdecydowanym ruchem wyłamał zamek. Odgłos pękania drewna rozniósł się echem po najbliższej okolicy, lecz na szczęście był na tyle nie głośny, by kogokolwiek zbudzić. Schowawszy broń na swoje miejsce, Naruto ostrożnie otworzył okno i szybkim ruchem wślizgnął się do środka, po czym z równie wielka ostrożnością, na powrót zamknął je za sobą. Usiadłszy na wewnętrznym parapecie, chłopak delikatnie oparł się o zimną szybę, skrzyżował ramiona na piersi i w skupieniu począł przyglądać się pannie Yamanace.
Po upływie jednej godziny, dziewczyna niespodziewanie otworzyła oczy, po czym usiadła na łóżku i nieco przyćmionym wzrokiem omiotła pokój okryty mrokiem nocy. Z błogiego snu wyrwał ją niepokój wywołany wyczuciem czyjejś obecności w swoim rzeczywistym otoczeniu. Nie zauważywszy niczego niepokojącego, kunoichi wzruszyła ramionami i pomyślała, że to tylko sen. Położywszy się z powrotem, zaraz wtuliła policzek w poduszkę.
- Czy ktoś Ci już kiedyś powiedział, że ślicznie wyglądasz gdy śpisz?
Ino nagle usłyszała komplement dobiegający ją od strony okna. W pierwszej chwili nie zareagowała, nawet się nie poruszyła. Niespodziewanie, nie wiedząc czemu, jej ciałem zawładnął strach. Patrząc szeroko otwartymi oczami przed siebie, czyli w nocną szafkę stojącą tuż przy łóżku, blondynka poczęła nasłuchiwać wszelkich odgłosów. Leżąc plecami do okna i zastanawiając się, kto normalny przychodziłby do niej w środku nocy, na sekundę zapomniała o narzuconym sobie zadaniu.
- Wiem, że nie śpisz, więc może ze mną porozmawiasz?
Głos, który ponownie usłyszała, momentalnie wydał się jej bardzo znajomy, choć to raczej nie możliwe, by jego właściciel teraz do niej przyszedł. A może? Ciekawość nie pozwoliła pannie Yamanace długo zwlekać z poznaniem odpowiedzi na to pytanie. Ponownie usiadłszy na łóżku, Ino odwróciła się w stronę okna i na jej twarz wypłynął serdeczny uśmiech.
- To jak będzie, hm?
- Dobrze. Co cię do mnie sprowadza, Naruto-kun?
Spytała, choć tak na prawdę do końca nie była przekonana, czy głos który usłyszała, rzeczywiście należał do blondwłosego shinobi. Jej domysły jednak zaraz zostały potwierdzone, gdyż nocny gość przesunął się tak, by znaleźć się twarzą w świetle promieni księżyca górującego na niebie za oknem.
- Skąd wiedziałaś, że to ja?
- Poznałam po głosie.
Blondynka uśmiechnęła się serdecznie, pokazując język, po czym już całkowicie zwróciła się przodem do chłopaka. Poprawiwszy układ rozpuszczonych włosów, niebieskooka tym samym sprawiła, że na onieśmielonej twarzy Uzumakiego, mimowolnie pojawiły się nieznaczne rumieńce.
- Ekhm… no tak, mogłem się tego spodziewać.
Naruto odwzajemnił uśmiech i nim Ino zdołała zareagować, on niespodziewanie wstał, zrobił krok do przodu, po czym uklęknął, spuścił głowę w geście głębokiego ukłonu i zaraz się odezwał:
- Panno Ino Yamanaka, proszę przyjąć moje najszczersze przeprosiny za moje zachowanie, jakiego dopuściłem się tydzień temu względem twojej osoby. Wiem, że cię wtedy śmiertelnie wystraszyłem i dlatego, teraz proszę o wybaczenie.
Gdy chłopak skończył mówić, w pokoju zapanowała martwa cisza. Ino z szeroko otwartymi ustami i oczami, wpatrywała się w klęczącego przed nią blondyna. Jeszcze jakiś czas w uszach dudniły jej usłyszane słowa, a gdy w końcu uświadomiła sobie, że to jednak nie jest sen… zadziornie się uśmiechnęła. Usiadłszy na brzegu łóżka przy jednoczesny spuszczeniu nóg na podłogę, dziewczyna po chwili wstała, zrobiła dosłownie dwa kroki i uklękła przed wciąż pochylającym się Uzumakim.
- Naruto, wybaczam ci.
Chłopak momentalnie podniósł głowę, po czym zastygł w takie pozycji. Dlaczego? Ponieważ kilka centymetrów od niego znajdowała się twarz Yamanaki. Patrząc sobie prosto w oczy, kunoichi prawie niezauważalnie zaczęła zbliżać się, by zaraz wykonać ruch jakiego Naruto by się po niej nigdy nie spodziewał. Ich usta złączyły się w krótkim, ale jakże delikatnym pocałunku. Jounin jak oparzony od razu odskoczył do tyłu i szybko wdrapał się na wewnętrzny parapet.
- Co ty wyprawiasz!?
Niemal wykrzyczał z szokiem bijącym z szeroko otwartych oczu. Dziewczyna chytrze się uśmiechnęła, po czym wstała na równe nogi i odgarnęła rozpuszczone włosy za siebie.
- Jeśli rzeczywiście chcesz uzyskać moje przebaczenia, musisz coś dla mnie zrobić.
- Chcesz przysługi??
Kunoichi kiwnęła głową, po czym wróciła na swoje miejsce na brzegu łóżka i założyła nogę na nogę, jednocześnie odsłaniając gołe uda. Naruto momentalnie poczuł, jak robi mu się strasznie gorąco pod kamizelką, a na twarzy wyczuł wyraźne wypieki. Gapiąc się jak sroka w gnat na długie nogi swojej przyjaciółki, zaraz przejechał wzrokiem po całym jej ciele. Blondynka, niby to przez przypadek, w momencie gdy on się na nią patrzył, jeszcze bardziej wypięła swój ponętny biust do przodu.
- Co miałbym zrobić? – Spytał, nie odrywając od niej wzroku.
Ino milczała chwilę, po czym uśmiechnęła się tajemniczo:
- Chcę się osobiście przekonać jak dobrze całujesz.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




* Shimatta! (jap.) – Psiakrew!
** Chikushou! (jap.) – Cholera!
*** Wakateru (jap.) – rozumiem
**** Saya (jap.) – pochwa na miecz samurajski
***** Kissaki (jap.) – koniuszek klingi miecza

157. Ty jesteś... Jinchuuriki!?

Kolejna notka (cała) opowiadać będzie nam o losach różowo-włosej piękności, obecnie przebywającej w niewoli u swoich porywaczy. Co się z nią działo pod czas leżenia Naruto w szpitalu? By poznać odpowiedź na to pytanie, będziecie musieli przeczytać poniższą notkę :D:D



<<< Odcinek ukazał się 16 stycznia 2010 roku >>>



Sakura jęknęła położona na słomianym posłaniu. Znów bolało ją całe ciało. Niekończące się mrowienie w końcówkach palców i niemożność powstrzymania tego procesu za pomocą leczniczych własności swojej chakry, ponownie doprowadzało ją do szału.
* * *
Sześć godzin wcześniej…
W dość brutalny sposób wyrwano ją z błogiego stanu jakim z całą pewnością jest sen. Ponownie próbowała się wyrwać strażnikom z uchwytu ich silnych dłoni, lecz kilkuminutowa szarpanina i tym razem nie przyniosła pożądanego skutku. Zaprowadzona długim, ciemnym korytarzem do jakiejś sali, na środku pomieszczenia dostrzegła to samo urządzenie jakie widywała przez ostatni tydzień. Ciężki drewniany stół z metalowymi kajdanami na nadgarstki dłoni i kostki nóg. Do tego podłączone zostały miedziane kable, które drugimi końcami podłączone zostały do dziwnego urządzenia stojącego pod ścianą.
- Witaj piękna. – Odezwał się drwiący głos.
Haruno spojrzała wściekłym wzrokiem w stronę z którego nadleciał komplement. Momentalnie z cienia wyłonił się czarnowłosy mężczyzna z białą maską zasłaniającą lewą stronę jego twarzy. Dziewczyna od razu zauważyła szyderczy uśmieszek w jakim wykrzywione były jego usta.
- Pewnie zastanawiasz się kim jestem i co ty tu robisz?
Mężczyzna zrobił kilka kroków, podszedł bliżej kunoichi Ukrytego Liścia i dwóch strażników wciąż kurczowo ją trzymających. Dziewczyna momentalnie splunęła mu w twarz, za co została skarcona bolesnym wykręceniem reki do tyłu. Zaciskając zęby i sycząc jak drapieżna kotka, wciąż trzymana, zmuszona była patrzeć w oczy swego rozmówcy.
Shinobi Iwa wytarł ręką ślinę kunoichi z twarzy, po czym niewzruszony jej zachowaniem wycofał się do stołu i stanąwszy obok, ręką nakazał, by przykuto dziewczynę do jego blatu.
- Już tydzień cię tu trzymamy i ty nadal masz siły do stawiania oporu? Dlaczego?
- Chrzań się!
- Hmm… skoro taka jest twoja odpowiedź.
Mężczyzna zaśmiał się szyderczo, po czym podniósł rękę do góry i spojrzał w stronę maszyny stojącej pod ścianą. Tuż obok, przy dźwigni wystającej ze ściany stał już jeden ze strażników i czekał na rozkaz. Gdy ręką opadła, shinobi pociągnął dźwignię w dół. Sakura momentalnie poczuła rozrywający ból w okolicy nóg i rąk, jaki został wywołany przeciągłym oddziaływaniem strużki czystej energii, pospolicie zwanej… prądem. Mężczyzna z kościaną maską na twarzy, po chwili ponownie spojrzał ku maszynie i zadawanie bólu zostało zaprzestane. Sakura odetchnęła z ulgą, wypuszczając przez usta nagromadzone powietrze w płucach.
- I jak ci się to podobało?
Dziewczyna nie odpowiedziała. W ogóle nie zareagowała, tylko patrząc prosto przed siebie, czyli na sufit pomieszczenia, poczęła przygotowywać się na nowa falę cierpienia.
- Milczysz. To dobrze, gdyż chyba czas bym się przedstawił. Nazywam się Yakiwa Araki i w najbliższym czasie będę starał się zmusić cię do współpracy, a jeśli będziesz wciąż stawiała opór… cóż, osobiście zadbam abyś cierpiała niewypowiedziane katusze! – Zadrwił, po czym machnął ręką, dając znak by włączono przepływ prądu.
* * *
Sakura siedząc na swym słomianym posłaniu, gdy kroki oprawców oddalających się od celi, w końcu ucichły, skuliła się podciągając kolona pod pierś. Schowawszy twarz w skrzyżowanych ramionach, dziewczyna poczęła błagać w duchu, by jak najszybciej stąd odejść. Przez cały czas mając nadzieję, że ktoś zauważył jej zniknięcie i już jej szuka, jednocześnie ma nadzieję, że tym kimś jest jej ukochany blondyn.
- Kim jest Naruto?
Kunoichi nagle usłyszała głos współwięźniarki. Podniósłszy zmęczony wzrok, po chwili dostrzegła Yasu wyłaniającą się z ciemności swojego zakątka celi.
- Nie rozumiem?
- Kim jest Naruto? – Czarnowłosa spytała ponownie. – W nocy, przez sen, powtarzałaś to imię na tyle głośno, że cię usłyszałam. Więc… kim on jest, hm?
Sakura odwróciła rozmarzone spojrzenie w przeciwnym kierunku i nieznacznie się uśmiechnęła.
- Naruto jest moim przyjacielem i… chłopakiem. Jest również jednym z najpotężniejszych jouninów Konoha-Gakure jakich ta wioska mogła kiedykolwiek mieć, a których ja miałam zaszczyt poznać. Choć minął już tydzień odkąd zniknęłam, to mam nadzieję, że już mnie szuka i niebawem się tu zjawi z odsieczą. Wybacz Yasu, ale póki co, nie mogę ci powiedzieć, że jest również Jinchuuriki Kyuubiego no Kitsune. – Ostatnie zdanie, dziewczyna wypowiedziała w swoich myślach.
Ihara wysłuchała słów nowej przyjaciółki z wielkim zainteresowaniem i z niezrozumiałym dla zielonookiej, błyskiem w oczach. Odwzajemniła uśmiech:
- Ach… jakie to romantyczne. Wiesz, Sakura… zazdroszczę ci.
- Dlaczego?
- Ponieważ masz kogoś, kto się o ciebie martwi, troszczy i cię kocha. – Odparła srebrno-oka, po czym mina jej zrzedła. – Ja nigdy nie doświadczyłam podobnego uczucia. Całe moje dotychczasowe życie, to jedno wielkie cierpienie.
- Czemu? – Spytała Sakura.
Dziewczyna w tym momencie spojrzała na Haruno, a widząc jej współczujący wzrok i zatroskaną minę twarzy, po chwili milczenia sięgnęła do brzegu swojej koszuli. Podciągnąwszy ją do góry, przez chwilę patrzyła na własny brzuch, a gdy na powrót spojrzała na różowowłosą, tej mina błyskawicznie uległa zmianie:
- Ty jesteś… Jinchuuriki!?
Sakura krzyknęła z wyraźnym przerażeniem w barwie głosu, lecz przypomniawszy sobie, iż nie należy okazywać strachu przed nosicielami jakiegokolwiek Bijuu, przymknęła szeroko otwarte oczy i wyrównała przyśpieszony oddech. Gdy po paru minutach ponownie je otworzyła:
- Gomen-nasai, Yasu.
Spuściła wzrok na podłogę. Czarnowłosa milczała. Jakby nie wiedziała co ma powiedzieć. Z jednej strony cieszyła się, że Haruno się jej wystraszyła, lecz z drugiej strony bała się, że ta zaraz wyzwie ją od potworów. Że ją znienawidzi i odrzuci, tak jak to zrobiła jej rodzina, zaraz po zapieczętowaniu w niej demona. Patrząc ukradkowo na różowo-włosą, widziała, że ta się nad czymś namyśla. A gdy ich spojrzenia ponownie się spotkały, dziewczyna momentalnie odwróciła wzrok.
- Ilu ogoniaste Bijuu posiadasz?
Ihara rozszerzyła oczy z niedowierzania. Była pewna, że zaraz posypie się na nią nowa fala okrutnych słów, pełnych obrzydzenia i jadu, jakie wysłuchiwała zawsze idąc po przez wioskę nim tu trafiła. Całe życie była poniżana, okaleczana, pomiatana nawet przez najgorsze szumowiny mieszkające na ulicy, a tu takie coś!
- Dlaczego cię to interesuje?
Odparła pytaniem na pytanie, mrużąc oczy podejrzliwie. Sakura w tym momencie nie patrzyła na nią, lecz na sufit, na niewielki lufcik w nim wykuty, przez który wpadały promienie popołudniowego słońca. Nie odrywając wzroku od jedynego źródła naturalnego światła, zielonooka nieznacznie się uśmiechnęła:
- Jestem ciekawa, czy doszłaś do porozumienia z nim?
- Do czego zmierzasz? I dlaczego cały czas się do mnie uśmiechasz!?
Haruno spojrzała na srebrno-oką, którą powoli zaczynało już irytować to bardzo podejrzane zachowanie współwięźniarki. Patrząc sobie w oczy, w całkowitym milczeniu, Sakura z niezmywalnym uśmiechem, po chwili odpowiedziała na zadane jej pytanie:
- Uśmiecham się, abyś wiedziała, że w ogóle mi nie przeszkadza to, że jesteś Jinchuuriki. Doskonale rozumiem co musisz teraz czuć i wiedz, że nie chce mieć w tobie wroga.
- Niby skąd możesz wiedzieć, co ja teraz czuje!? – Krzyknęła Yasu. – Chyba mi nie powiesz, że też jesteś nosicielem!?
- Ja?? Nosicielem?? – Sakura wybuchła histerycznym śmiechem. – Nieee. Wiem co teraz czujesz, ponieważ znam już jednego Jinchhuriki, który w dzieciństwie przeżył takie samo piekło jak ty.
Gdy Sakura ostatecznie się uspokoiła, a Ihara przyswoiła sobie wszystko to, co przed sekundą dane było jej usłyszeć, w celi zapanowała dość niezręczna cisza. Obie nie odzywając się i czekając, aż w tej konwersacji ponownie zabierze głos któraś z nich, gdy w najbliższym czasie nic takiego się nie wydarzyło, Yasu w końcu otrząsnęła się z szoku:
- Mówisz serio?? Naprawdę nie przeszkadza ci, że jestem… Jinchuuriki??
- Hai.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki, mina na twarzy czarnowłosej, wyrażająca dotychczas niedowierzanie i pełne zaskoczenie, w mgnieniu oka przybrała serdeczny uśmiech.
- A więc, Sakura. Mój demon posiada cztery ogony i nazywa się Yonbi no Itachi.
- Itachi!? Zupełnie jak Uchiha Itachi.
Zielonooką zaskoczyły słowa nowej przyjaciółki. Lecz, gdy przypomniała sobie wyraz twarzy czarnookiego zbrodniarza klasy S, mina jej zrzedła. Co prawda, nie widziała go już od dobrych kilku lat, ale wciąż miała w pamięci kamienny wyraz jego twarzy i to beznamiętne, puste spojrzenie. Dziewczyna poczuła dreszcze przechodzące ją po plecach.
- Uchiha Itachi? A kto to taki?
Spytała Yasu, wyraźnie zainteresowana tym osobnikiem. Sakura spojrzawszy jej prosto w oczy, zaraz odezwała się poważnym tonem głosu:
- Uchiha Itachi jest jednym z dwóch ostatnich członków klanu Uchiha, jaki został trzynaście lat temu doszczętnie zniszczony. To właśnie on dokonał tej zbrodni. Wymordował cały swój klan, pozostawiając jedynie przy życiu młodszego brata, Sasuke Uchiha. Obecnie obaj uznawani są za wrogów Konoha-Gakure, z czego ten pierwszy dodatkowo służy w organizacji zwanej Akatsuki.
Wyjaśniła, nie mrugnąwszy ani razu.
- Rozumiem. – Srebrno-oka wyraźnie posmutniała, lecz po chwili zadała kolejne pytanie. – A jaki jest ten Jinchuuriki, którego już znasz?
- Bardzo przystojny i silny, jeśli o to pytasz??
Ihara odwzajemniła serdeczny uśmiech kunoichi Liścia.
- Nie. Raczej miałam na myśli ilość ogonów jego demona.
- So ka. Cóż… skoro ty posiadasz cztero-ogoniastego, to dodaj do tego jeszcze pięć, a będziesz wiedziała, ile ogonów ma demon mojego przyjaciela.
Czarnowłosa nieco zdziwiła się na taką odpowiedź, lecz zaraz popadła w zadumę. Przyglądająca się jej Sakura z wciąż niezmywalnym, serdecznym uśmiechem na ustach, gdy dostrzegła, że ta liczy na palcach, jej uśmiech jeszcze tylko się pogłębił. Po paru minutach, Ihara popatrzyła na Haruto oczami wielkimi jak denka od butelek po sake:
- Niemożliwe! Twój przyjaciel posiada Kyuubi no Kitsune!? Najpotężniejsze Bijuu, jakie kiedykolwiek istniało na tym świecie!? – Sakura zaraz potwierdziła usłyszane słowa, a Yasu szeroko się uśmiechnęła.
Reszta dnia, upłynęła dziewczynom jeszcze na długiej rozmowie na temat blondwłosego Jinchuuriki Kyuubiego, pod czas której, różowo-włosa kunoichi ani razu nie zdradziła się, że rozmowa toczy się właśnie o Naruto… silnym i przystojnym chłopaku. Dlaczego? Tego nikt, po za nią samą, nie wie.
Gdy ostatnie tego miesiąca, chłodne już promienie słońca, w końcu schowały się za horyzontem, rozmawiające i do woli się śmiejące więźniarki poczęły układać się do snu. Ku ogólnemu zadowoleniu, strażnicy nie wrócili pod wieczór po zielonooką, jak to było codziennie przez ostatni tydzień, więc Sakura pierwszy raz od długiego czasu, miała okazję porządnie się wyspać.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto