piątek, 5 stycznia 2018

025. Tylko nie to...

Przepraszam za taką długą przerwę, ale strasznie długo mi szło pisanie tego odcinka... ale w końcu się z nim uporałem i teraz go publikuję... Serdecznie dziękuję za wszystkie oddane głosy na powyższą sondę i tak jak tam widać, większość ludzi, chciała notkę ze złym Naruto... tak więc proszę... oto i ona... Pozdrawiam i liczę, że się wam spodoba...



<<< Odcinek ukazał się 6 marca 2008 roku >>>



Gdy zielonooka kunoichi opuściła pomieszczenia piątej Hokage, a jej kroki powoli zaczęły cichnąć i się oddalać...
- Shizune! – zaraz krzyknęła kobieta o brązowych oczach....
- Tak, Godaime? – po chwili, do pomieszczenia, weszła wołana dziewczyna.
- Zawołaj natychmiast do mnie Kakshiego i Gaia – Tsunade wydała się bardzo poważna.
- Hai, Godaime! – krzyknęła podwładna i zaraz zniknęła za drewnianymi drzwiami. Po kilku minutach idealnej ciszy, odezwał się pustelnik.
- A do czego ci oni potrzebni?
- Powiedzmy, że będą mieli za zadanie interweniować, w razie gdyby Naruto stał się agresywny, pod czas rozmowy z Sakurą.
- Aha... i wszystko jasne – przytaknął Ero-sennin.
Gdy Pustelnik, tak zaczął się szeroko uśmiechać do Tsunade, nagle dało się usłyszeć pukanie do drzwi. Po nie całej minucie do pomieszczenia piątej, weszło dwóch wezwanych jouninów.
- Wzywałaś nas, Godaime?? – za raz odezwał się Kakashi.
- Tak... o co chodzi, że musiałem przerwać trening – spytał Gai. Po jego słowach, Hokage zbadała go groźnym wzrokiem, a on tylko zaraz szeroko się uśmiechnął i zaczął drapać ręką w tył głowy.
- Wezwałam was, bo boję się o Sakurę.
- A co jej się może stać? – zdziwił się Hatake.
- Chyba nic specjalnego, ale wysłałam ja na misję odnalezienia Uzumakiego – odparła Hokage-sama.
- Co..? Jak to, hmm... chyba już wiem po co nas wezwałaś – zaczął się zastanawiać Gai.
- Tak...? – zdziwił się Kakashi i spojrzał na przyjaciela badawczym wzrokiem.
- No właśnie... powiedz, skoro wiesz – odezwała się Tsunade-sama.
- Eee... yyy... no więc... mamy ja śledzić i w razie czego interweniować...? – Gai drapiąc się po brodzie, zaczął się ciutkę zacinać.
- Tak... dokładnie, takie jest teraz wasze zadanie... no więc, idźcie już i mnie nie zawiedźcie – piąta wskazała ręką na drzwi.
- HAI, GODAIME-SAMA!!! – ci jej tylko odkrzyknęli i zaraz się zmyli.
Po opuszczeniu biura czcigodnej, przez jej dwóch z najlepszych jouninów, na chwilę zapadał bardzo długa i troszeczkę niezręczna cisza, która jednak zaraz została przerwana...
- Tsunade...
- Jiraiya...
Dwoje legendarnych Sanninów, właśnie chciało równocześnie zacząć zdanie, lecz ponownie zapadła cisza i chwila niekończącej się konsternacji.
- Przepraszam, mów... – po chwili, w końcu odezwał się pustelnik.
- A więc... o czym to chciałeś ze mną tak pilnie porozmawiać – blondyna spytała, spojrzawszy na starego przyjaciela, o białych i długich włosach.
- Dobrze... ale przy kieliszeczku sake – Ero-sennin szeroko się uśmiechnął.
- Hmm... czemu nie... ale tylko jeden – ta sie zaraz zgodziła i oboje Sanninów, poszło na drinka i omówić parę ważnych spraw.
* * *
„Gdzie jesteś Naruto… gdzie poszedłeś” – pomyślała zielonooka dziewczyna, zaraz po wyjściu z budynku Hokage.
Jest już godzina 19:00 i powolnym krokiem zaczyna robić się już ciemno i większość mieszkańców wioski Ukrytego Liścia, zaczynają kończyć pracę i wracają do domu.
„Naruto… czemu zaatakowałeś swojego przyjaciela… co takiego się wydążyło na tym twoim treningu, jakie tajemnice kryją się za twoim dziwnym zachowaniem...” – różowo-wlosa idąc po przez wioskę, ponownie popadła w zamysł i dotarła do baru Ichiraku Ramen.
„Hmm... może wejdę i się zapytam kucharza, o blondyna...” – jak pomyślała, tak też uczyniła.
- Dobry wieczór – powiedziała na wejściu.
- Witam, witam... to cię do mnie sprowadza – mężczyzna szeroko się uśmiechnął.
- Czy nie widział pan dziś może Naruto? – zielonooka spytała i spojrzała na niego.
- Naruto...? – zdziwił się, lecz zaraz dodał - ...a kiedy to on wrócił ?
- Dziś rano i już zdążył poważnie narozrabiać – zielonooka odparła ze smutkiem w głosie.
- Hmm... - kucharz podparł brodę ręką i popadł w zadumę, lecz po chwili odparł?
- Nie... niestety, przykro mi... nie widziałem go – i zaraz lekko posmutniał, że nie może w żaden sposób pomóc.
- No dobrze... to ja idę dalej – Sakura uśmiechnęła się i wyszła.
- Dowidzenia i jak go znajdziesz... to przyjdźcie do mnie, mam dla was darmowe ramen – kucharz powiedziawszy to, szeroko się uśmiechnął.
„Dobrze... skoro w Ichiraku go nie znalazłam... to co dalej...” – Haruno, zatrzymawszy się kawałek za barem, na środku uliczki, ponownie popadła w zadumę. Gdy się już otrząsnęła, to poszła dalej w stronę ich pola treningowego, gdzie Uzumaki przed laty często trenował. Lecz i gdy tam dotarła... to jedyne co zastała, to tylko pustkę, wszech ogarniającą pustkę i ciszę.
„Szkoda... tu też go nie ma... w takim razie, gdzie się zaszyłeś blondynie…” – Sakura pomyślawszy, spojrzała już w gwieździste niebo, rozpościerające się tuż nad jej głową. Gdy dziewczyna z powrotem powróciła do wioski i zrezygnowana, nie powodzeniem misji, zaczęła kierować się w stronę swojego domu, gdy nagle usłyszał jęk.. coś jak wołanie o pomoc.
- Sa-Sakura... po-pomocu – usłyszała głos, z cienia pobliskiego drzewa. Gdy podbiegła aby sprawdzić kto ją nawołuje, ujrzała przerażający widok.
- KIBA! – krzyknęła
- A tobie co się stało... – spytała chłopaka, klękając tuż obok.
Brunet nic jej nie odpowiedział, ponieważ stracił przytomność z powodu wielu obrażeń i ran kłutych. Z tych że ran, wciąż leciała krew małymi strużkami, a w powietrzu zaczął unosić się lekki zapaszek śmierci.
„Mój Boże... kto mu to zrobił... cholera, nie wyczuwam pulsu... TYLKO NIE TO...” – zielonooka, przystawiła palce do jego szyli i pomyślała z przerażeniem w oczach. Zaraz obok kunoichi, pojawił się Kakashi wraz z Gaiem.
- Kakashi, Gai... szybko, dobrze że jesteście... Kibę trzeba jak najszybciej reanimować – krzyknęła i zaraz podeszła do Akamaru, również ledwo dyszącego. W tym czasie jounini, się rozdzielili, Hatake zabrał Inuzukę do szpitala, a Gai pobiegł po Hokage-sama. Zaraz za siwowłosym, do szpitala przybiegła Sakura z Akamaru na rekach.
- Natychmiast wezwać Hokage – Sakura zaraz zarządziła, a jej rozkaz wykonano bez zbędnych pytań. Lecz do szpitala, zaraz wpadł zdyszany Gai i powiedział coś, co wszystkich lekko zdziwiło.
- Nigdzie nie... (łapie oddech) ...mogłem znaleźć Hokage.
- Cholera... gdzie ją znowu wywiało... no nic, sama muszę sobie z tym poradzić – powiedziała już lekko zdenerwowana Sakura, zaistniałą sytuacją i bez chwili namysłu, zostawiła psa pierwszej napotkanej pielęgniarce...
- Zajmij się nim – i spojrzała jej w oczy, a ta tylko kiwnęła głową.
...i szybko zaraz pobiegła za Kakashim do sali reanimacyjnej.
* * *
 - No to jesteśmy na miejscu – po dotarciu do baru, powiedział pustelnik i się szeroko uśmiechnął, wpuszczając Tsunade do środka.
- Dziekuję... – ta tylko odwzajemniła uśmiech i już oboje zajęli miejsca przy stoliku, a zaraz podszedł do nich kelner.
- Co podać? – spytał i wyciągnął notes i długopis.
- Na początek, poprosimy dwie szklanki i butelkę Sake – Jiraiya spojrzał na mężczyznę.
- Juz się robi... – ten po zanotowaniu zamówienia, oddalił się w stronę baru. Jednak po chwili powrócił z tacą, dwoma kieliszkami i alkoholem.
- Proszę bardzo... jeśli by sobie państwo jeszcze coś życzyli, to proszę mnie zawołać – mężczyzna wziął tace pod pachę i się nisko ukłonił.
- Hmm... mają tu niezłą obsługę – po chwili zagadnęła Tsunade.
- Tak... muszę Ci przyznać rację... – Ero-sennin uśmiechnął się do niej i podął kieliszek z wódką.
- Twoje zdrowie... Tsunade – zaraz podniósł kieliszek do góry i się szeroko uśmiechnął.
- I Twoje – ta odwzajemniła gest i również podniosła swój kieliszek do góry, po czym oboje jednym łykiem, połknęli całą zawartość naczynia. Po kilku kolejnych głębszych łykach, trunku bogów... Tsunade chciała ponownie chwycić za swoją szklankę, gdy ta nagle pękła.
„Co... nie, to nie możliwe... to zły znak” – szybko pomyślała i popatrzyła na nią lekko zdziwionym wzrokiem.
- Co się stało, Tsunade? – Jiraiya widząc zakłopotanie na twarzy przyjaciółki, zaraz chwycił ją za nadgarstek.
- CO SIĘ STAŁO? – powtórzył swoje pytanie, jednak tym razem trochę głośniej.
- Gdy pęka szklanka, to zły znak... – ta zaraz odparła i się spojrzała na białowłosego.
- Eee... jak zwykle przesadzasz... to nic takiego – pustelnik krzywo się uśmiechnął.
- NIE! Ja to wiem... coś musiało się stać złego – Hokage-sama lekko wzburzyła się obojętnością Sennina na zaistniałą sytuację.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I co powiecie... podobało się wam... pewnie wielu z Was już wie, kto tak załatwił Kibę... hehe ^_^ - pozdrawiam i liczę na parę(naście) komci!

024. Kim jesteś… i czego tu szukasz…

Ostatnia notka, była może troszeczkę nudnawa, no może oprócz rozmowy Yamanaki z Haruno… ale to szczegół… mam nadzieję, że ta notka bardziej przypadnie wam do gustu… pozdrawiam i życzę wspaniałej lekturki i relaxu, przy jej czytaniu… :D:D



<<< Odcinek ukazał się 17 lutego 2008 roku >>>



Po ulotnieniu się od Jiraiyi, zaraz pojawiłem się na czole podobizny III Hokage. Spoglądając stąd teraz na wioskę, mogę dokładnie się jej przyjrzeć.
„Rzeczywiście, nic a nic się nie zmieniła przez ten czas, jak mnie tu nie było… no może z wyjątkiem, tej podobizny V Hokage…” – pomyślałem i zacząłem się rozglądać, wciąż mając na sobie ten czarny płaszcz i kaptur, zakrywający całą moja głowę i twarz.
„Cholera… chociaż jestem już w wiosce, to jakoś nadal nie mogę zapomnieć o tym co się wydarzyło… dlaczego tak się musiało stać… co było powodem, mojego czynu jaki dokonałem na tych ludziach… na tych złych ludziach…” – moja głowa ponownie zapełniła się bez użytecznymi myślami, które dręczą moją psychikę, już jakiś czas.
- Co się stało Naruto? – nagle usłyszałem głos, ale gdy się odwróciłem nikogo nie dostrzegłem.  Co cię martwi? – tajemniczy głos ponownie się odezwał.
- Kim jesteś… i czego chcesz – powiedziałem pod nosem.
- Jak to? Czyżbyś nie wiedział? – i zaraz sobie to uświadomiłem, to głos zapieczętowanego we mnie demona.
- Odczep się… to wszystko twoja wina – i zrobiłem groźną minę.
- Moja wina, żeś wpadł we wściekłość? – nic mu nie odpowiedziałem. – Rozumiem, że ta cisza oznacza, że jednak się nie mylę.
- Tak… niestety muszę się z tobą zgodzić… ale dlaczego… powiedz dlaczego do tego doszło – tym razem zadałem mu pytanie już bardziej rozluźnionym głosem.
- No to w czym problem.
- A w tym, że jakoś nie mogę się pogodzić z tą myślą – odparłem i zaraz       posmutniałem.
- Ech… jak zwykle przesadzasz… przecież nie było tak źle – demon zaśmiał się        tym swoim przeraźliwym głosem.
- Weź się zamknij… zresztą nie pamiętam jak było – krzyknąłem w duchu, ale to chyba nic nie dało.
- Dobra… jak chcesz… ale jeszcze się odezwę… a teraz idę na odpoczynek i mam prośbę… skończ w końcu z tym lamentowaniem, bo to nudne zaczyna się robićnie wiem czemu, ale postanowiłem pozostawić jego wypowiedź bez komentarza i tez tak zrobiłem.
Gdy tak prowadziłem tą zaciekłą dyskusję z niechcianym lokatorem mojego ciała, dostrzegłem, że tam na dole, u podnóża góry, zaczynają się zbierać mieszkańcy i kierują swój wzrok w moją stronę.
„Rany… czego oni się tak na mnie gapią…” – pomyślałem i spojrzawszy jeszcze raz w ich kierunku, dostrzegłem wśród tłumu, kilka znajomych postaci.
- Ej… Neji-san… czy coś się stało, że ludzie się tu zaczęli zbierać – do uszu chłopaka w długich włosach i o białych oczach, dobiegło pytanie padające z ust jego towarzyszki.
- Tak… Tenten… spójrz w górę – chłopak mówiąc to, wskazał ręką kierunek.
- Chwila… a kto to tam stoi – zaraz do dwójki shinobi podszedł chłopak w zielonym kombinezonie.
- No właśnie z Nejim się zastanawiamy i mam głęboką nadzieję, że to nikt wrogo nastawiony – w końcu odezwała się brązowo-oka.
- Lee… idź i sprawdź kto to – powiedział Neji i spojrzał na kompana z drużyny.
- Jasna sprawa… już się robi – czarnooki się szeroko uśmiechnął i zrobiwszy swój znak kciukiem, pobiegł na zwiad.
„Ooo… Lee tu idzie… ciekawe co powie… ciekawe czy mnie rozpozna… zaraz się przekonamy, czego chce…” – pomyślałem i się uśmiechnąłem pod nosem. Po paru minutach, Rock bardzo sprawnie wdrapał się na górę i stanął za blondynem z tyłu w odległości dziesięciu metrów.
- Hej ty… kim jesteś i czego tu szukasz – powiedział stanowczym głosem Lee.
- Witaj „brewka” – przywitałem się z nim, nie odwracając się.
„CO… jak on mnie nazwał… brewka… ostatni raz tak zostałem nazwany, 3 lata temu przez Naruto Uzumakiego” – pomyślał podopieczny Gai’a.
- No… odpowiadaj zaraz… kim jesteś – Lee zrobił do mnie groźną minę, a ja się tylko do niego ironicznie uśmiechnąłem, co można zaobserwować z pod mojego kaptura.
- Spokojnie… na razie nie zamierzam z tobą walczyć… a kim jestem, to się wkrótce dowiesz – stwierdziłem i ponownie się do niego uśmiechnąłem, po czym zniknąłem.
- Czekaj… - krzyknął Lee i podbiegł w miejsce w którym stał tajemniczy gość.
„Cholera i gdzie on jest…” - pomyślał młody Hyuuga i zaraz krzyknął - …BYAKUGAN!
Chłopak, przy użyciu swojej sekretnej techniki, zaczął się rozglądać dookoła, w poszukiwaniu przybysza, ale nigdzie go nie dostrzegł. Spojrzał w lewo, potem w prawo, do góry a i nawet pod ziemie, ale nigdzie go nie znalazł. Jedynie gdzie się jeszcze nie spojrzał, to za siebie i to był jego błąd. Nagle tuż za jego plecami, pojawił się owy przybysz.
- Ani drgnij, bo nie dożyjesz jutra – powiedziałem oschłym głosem i przystawiłem Kunai do jego szyi.
„Zaraz… co ja robię… co ja robię z tym kunai’em przy krtani przyjaciela…” – zaraz pomyślałem.
- Co… ale jak… kiedy… - Neji, z trudem przełknął ślinę.
- Co się stało… czyżbyś się mnie przestraszył, że posłałeś tego błazna – wypowiedziałem te słowa, nie wiem czemu, ale bardzo wrogo nastawionym tonem.
- Kim jesteś… i czego chcesz od Neji’ego – nagle usłyszałem głos za plecami.
- Tenten… nie zbliżaj się… nic mi nie będzie – powiedział Hyuuga z wielkim trudem, aby tylko się nie zranić o ostry jak brzytwa Kunai.
- No… to rozumiem… i masz rację, nic ci nie będzie… przynajmniej na razie – przytaknąłem, ponownie bardzo wrogim tonem głosu.
- Czego ode mnie chcesz…. – Neji powiedział to, dalej stojąc w bezruchu.
- Właściwie to nic, tak tylko sprawdzam, czy… - i nie dokończyłem, bo pojawił się Gai.
- Lee… co tu się dzieje – powiedział z wielkim uśmiechem na ustach.
- Gai-sensei… całe to zamieszanie przez tego nieznajomego – odparł chłopak i wskazał na mnie. Gdy jounin spojrzał w moją stronę… zrobił wielkie oczy.
- Co… a kto to i czemu trzyma Kunai przy szyi Neji’ego.
- Ha, ha, ha… - lekko się zaśmiałem, co wszystkich strasznie zdziwiło.
- Z czego rżysz… - w końcu odezwał się zdenerwowany Hyuuga.
- Jesteście żałośni… nie poznaje was – moje słowa zabrzmiały bardzo drwiąco, po czym odsunąłem kunai od szyi przyjaciela i zniknąłem z ironicznym uśmiechem.
* * *
Gdy zielonooka już zapomniała o rozmowie z Yamanaką, powolnym ale zdecydowanym krokiem jednak udała się do Hokage, aby spytać się o pewną sprawę. Kiedy dotarła na miejsce i już miała nacisnąć klamkę od drzwi do biura piątej, usłyszała rozmowę.
- Jiraiya… kiedy wróciliście do wioski i gdzie jest Naruto – różowo-włosa usłyszał donośny głos swojej mentorki.
- A tak… przybyliśmy ok. godzinę temu… ale Uzumaki zaraz gdzieś mi się urwał… - odparł wiecznie uśmiechnięty pustelnik.
- Czyli nie wiesz gdzie jest i co robi – Tsunade spytała i spojrzał na niego.
- Nie… ale jest jedna sprawa, o której musimy koniecznie porozmawiać – ten zaraz odparł, a jego głos spoważniał. I tu… Sakura, postanowiła przerwać ich pogawędkę i zapukała do drzwi.
- Proszę… - po chwili usłyszała zgodę na wejście.
- Konnichi-wa… Godaime – dziewczyna szeroko się uśmiechnęła i odrzuciła różowe włosy do tyłu.
- Ooo… Sakura… dobrze, że jesteś – Hokage-sama zaraz odwzajemniła uśmiech.
- Witaj Jiraiya-sama… kiedy wróciliście i gdzie Naruto – zielonooka spytała, spojrzawszy na mężczyznę… ale widząc jego poważną minę, nie otrzymała odpowiedzi.
- Sakura… - dziewczynę wyrwał głos swojej mentorki - …tak dokładnie nie wiadomo, gdzie jest i co robi Naruto… ale mam dla ciebie zadanie… - kobieta nie dokończyła wypowiedzi, bo nagle do jej biura wpadł Gai ze swoją drużyną.
- Hokage-sama… w wiosce jest obcy i wrogi ninja – wydyszał jounin.
- Tak… wiem… ale z całą pewnością nie jest obcy i wrogi – powiedziała tajemniczo Tsunade, a wszyscy się tylko na nią popatrzyli ze zdziwieniem w oczach.
- Co rozumiesz Gai, przez słowo „wrogi” – po chwili milczenia, spytał Jiraiya.
- Czy mogę ja wyjaśnić… - odezwał się posiadacz Byakugana.
- Proszę… mów – odezwał się Gai, a Tsunade i Jiraiya, tylko spojrzeli na niego i przytaknęli.
- Mianowicie… uważamy, że jest wrogi… bo… - chłopak nie dokończył, bo zaraz popadł w chwilową zadumę.
- No dlaczego… - piąta zaczęła się lekko niecierpliwić.
- …bo przystawił Neji’emu Kunai do szyi, a jego głos był bardzo znajomy, ale jednocześnie przerażający… - w końcu powiedziała Tenten, na co legendarni zareagowali bardzo burzliwie.
- CO TAKIEGO!? - Tsunade i Jiraiya krzyknęli jednocześnie.
- Co… o kim wy mówicie – wtrąciła się zdziwiona Sakura.
- Sakura-chan… w wiosce jest obcy ninja w czarnym płaszczu i kapturze – wszystko wyjaśnił jej Lee.
- Cholera… i tego się właśnie obawiałem – powiedział Ero-sennin pod nosem, ale tak, że tylko Hokage-sama to usłyszała i zareagowała spojrzeniem w jego kierunku. Na kilka minut, w biurze Piątej, zapadła bardzo długa i niezręczna cisza. Gdy Tsunade i Jiraiya powymieniali się spojrzeniami, Hokage postanowiła wyjawić wszystkim zebranym, prawdę…
- Słuchajcie… wszyscy – w końcu odezwała się Tsunade bardzo poważnym głosem.
- Hai… - krzyknęli wszyscy tam obecni i stanęli na baczność.
- Mianowicie… tym tajemniczym osobnikiem… jest nikt inny, jak właśnie Naruto Uzumaki – po jej ostatnich dwóch słowach… wszyscy zrobili wielkie oczy, a na ich twarzach narysowało się ogromne zaskoczenie, ale nikt nie odważył się odezwać i ponownie zapadła długa cisza, bardzo niezręczna i wszystko tłumacząca cisza.
- Na… Naruto – wyszeptała zielonooka, po czym spojrzała się na Jiraiyę, który ma w tej chwili bardzo zniesmaczony wyraz twarzy. Nagle na sekundę zemdlała Tenten i osunęła się na podłogę. Zaraz przykucnął przy niej Neji.
- Tenten… co ci jest… źle się czujesz – spytał z wielką troską w głosie.
- Nie… tylko nie mogę uwierzyć, że to był Naruto… ten poczciwy i bardzo hałaśliwy blondyn… - odparła brunetka i przy pomocy przyjaciela, podniosła się na równe nogi.
- Na… Naruto – powtórzyła Sakura i zaraz poleciała jej samotna łza po policzku – „…co się wydarzyło, że się tak zachowujesz… co się stało, że przystawiasz Kunai do szyi przyjaciela i zachowujesz się bardzo wrogo… dlaczego się ze mną nie przywitałeś…” – dziewczyna, popadła w głęboka zadumę, ale i jednocześnie wielki smutek pojawił się na jej twarzy, a z zielonych oczu poleciała kolejna łza.
Gdy biuro V Hokage opuściło, czworo zszokowanych shinobi, w środku pozostała jedynie Sakura, Jiraiya-sama i oczywiście Tsunade-sama. Różowo-włosa dziewczyna, stanęła w lekkim rozkroku i poczęła głęboko rozmyślać, o tym co przed chwilą usłyszała.
„Co się mogła wydarzyć, że mój blondyn tak się zachowuje… nie, nie wiem jak się zachowuje bo go jeszcze nie widziałam, ale z tego co słychać, to nie jest wcale dobrze… i co teraz będzie… co postanowi zrobić Hokage-sama… oby nic, co mogłoby go jeszcze bardziej…” – dziewczyna nie zdążyła dokończyć myśli, bo została wyrwana z zadumy, przez donośny głos blondyny.
- A wiec… Sakura… jak już mówiłam… mam dla ciebie misję – kobieta szeroko się uśmiechnęła, po czym zaraz z powrotem spoważniała.
- Hai, Godaime… a co to za misja – zielonooka zaraz spytała.
- Twoja misja, będzie polegała na… - Tsunade nie dokończyła zdania, bo na chwilę popadła w zamysł - …dokładniej mówiąc, ta misja ma dwa cele.
- Jakie… - spytała jej podwładna, z lekkim zaskoczeniem w głosie.
- Po pierwsze… masz odnaleźć Naruto Uzumakiego – po jej słowach, różowo-włosa zrobiła wielkie oczy – „Co… mam znaleźć Naruto… i co z nim zrobić…” – i zaraz pomyślała.
- A po drugie… zaopiekuj się nim… a dokładnie jego psychiką… - ponownie kobieta nie dokończyła, po spostrzegła dziwny wyraz twarzy, swojej uczennicy.
„Ale niby jak mam tego dokonać… nie widzieliśmy się ponad 3 lata… i nagle tak z miejsca, mam się nim zaopiekować…” – Sakura pomyślała i sama sobie zadała pytanie, po czym zaraz się uśmiechnęła – „…z wielką chęcią się nim zaopiekuje… tylko czy będę miała szansę na zbliżenie się do blondyna… co mi powie, na usprawiedliwienie swojego dziwnego zachowania… czy mnie nie odtrąci… bądź zaatakuje kunai’em, tak jak Neji’ego...” – jej uśmiech zaraz został dostrzeżony przez Jiraiyę.
„Ciekawe… co ta drobna dziewczyna sobie pomyślała, że nagle z wielkiego smutku przeszła do uśmiechu na twarzy” – pomyślał pustelnik i również się uśmiechnął.
- Czy to już wszystko… czy mogę już odejść – po chwili milczenia, spytała zielonooka i spojrzała na Hokage.
- Tak… oczywiście… - odparła kobieta o blond włosach i rzuciła dziewczynie przelotne spojrzenie. Gdy Sakura miała już nacisnąć klamkę i opuścić biura piątek, została jeszcze na chwilę zatrzymana.
- Sakura… tylko proszę miej się na baczności… bo nie wiadomo jak Naruto może zareagować na twój widok – powiedziała troskliwym głosem, ale jednocześnie śmiertelnie poważnym, jak na tego typu sytuację.
- Dobrze, Hokage-sama… będę czujna – dziewczyna odparła nie odwracając się i wyszła z pomieszczenia.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto


arzy, swojej uczennicy. chwilą usłyszała.


Hehehe… i co powiecie na taki przebieg wypadków… teraz to Naruto… wdepnął po uszy… ale być może jego zachowanie jest przynajmniej częściowo usprawiedliwione… Jak sądzicie… jak Naruto zareaguje na widok Sakury… czy będzie tak jak pomyślała dziewczyna – „czy mnie nie odtrąci… bądź zaatakuje kunai’em, tak jak Neji’ego…” – wszystkiego i wiele innych rzeczy, dowiemy się z kolejnej notki… - Pozdrawiam i proszę o komentowanie <33

023. A jemu to co się stało?

Przepraszam, że dopiero teraz publikuje ten odcinek, ale wczoraj ok. godziny 17, popsuło mi się połączenie z internetem. Miałem dzisiaj rano opublikować go, ale nadal nie było neta i dopiero teraz, jak włączyłem kompa, internet zadziałał i teraz już wszystko gra i mogę w spokoju opublikować 23 odcinek… - dobra, wystarczy tego bzdurnego gadania… Serdecznie wszystkich zapraszam na chwilę błogiego relaxu :p…



<<< Odcinek ukazał się 15 lutego 2008 roku >>>



- Cholera… że akurat teraz musiała popsuć się pogoda… - Jiraiya, najwidoczniej nie jest zachwycony z deszczu, jaki właśnie leci z szarego nieba…
„O co mu chodzi… mi tam odpowiada taka pogoda… a nawet, było by lepiej, gdy by zaczął padać mocniejszy deszcz…” – powiedziałem sobie w myślach i jak na zawołanie, lunęło jak z cebra.
- Cholera… ja chyba oszaleje przez tą pogodę – Ero-sennin zaczął się głupawo śmiać i krzyczeć.
- Możesz przestać się tak wydzierać… nie można się skupić – powiedziałem bardzo nieprzyjemnym tonem, co w ogóle nie jest do mnie podobne.
„A jemu to co się stało?? Dziwnie się zachowuje… jak by nie był sobą…” – pomyślał Jiraiya z poważną miną i popatrzył na blondyna idącego tuż obok niego.
- Naruto… - w końcu po paru minutach błogiej ciszy… usłyszałem głos mojego sensei.
- Tak..? – odparłem już łagodniejszym tonem, może to przez ten deszcz się uspokoiłem.
- Dlaczego taki jesteś… co ci się nagle stało – białowłosy pustelnik zwrócił swój wzrok ku mnie.
- Jaki..? – odparłem pytaniem na pytanie nie odrywając wzroku od błotnistej ziemi.
- No… a zresztą… już nic – mężczyzna, w końcu zrezygnował z pytania, jakie zadał przed sekundą, ale ja poczułem że chcę znać odpowiedź.
- No jaki..? – tym razem spytałem już trochę głośniej, a w moim głosie, dało usłyszeć się nutkę zdenerwowania.
- Agresywny… co cię ugryzło… jesteś taki od tamtej nocy… - pustelnikowi załamał się głos bo zaczęliśmy do chodzić do Konohy.
- Nawet mi nie przypominaj o tamtym zdarzeniu… - warknąłem na niego, na co Jiraiya lekko odsunął się od mojej osoby.
„Cholera… jeśli Naruto będzie taki po dotarciu do wioski, to już zaczynam się obawiać co może z tego wyniknąć… jego najbliżsi go nie poznają… wręcz mogą się go przestraszyć, a to jeszcze bardziej go zdołuje i odizoluje od reszty świata… Jak tylko dotrzemy na miejsce… muszę jak najszybciej skontaktować się z Tsunade i wszystko jej opowiedzieć, może ona znajdzie na to lekarstwo…” – pustelnik, drapiąc się po mokrej brodzie, zaczął prowadzić dyskusję w swojej głowie, nad dziwnym zachowaniem Naruto.
Przemierzając kolejne kilometry w ulewnym deszczu, w końcu przekroczyliśmy granice Konohy-Gakure i teraz zaczęliśmy kierować się w stronę wioski.
- Naruto… zostało nam jeszcze 20 kilometrów do przejścia… może by tak wskoczyć na drzewa i… - sannin nie dokończył, bo zaraz otrzymał odpowiedź.
- Jasne… czemu nie… - odparłem z nie zwykłym spokojem w głosie, na co Jiraiya bardzo się zdziwił.
* * *
„Dzisiejszego dnia, pogoda jest naprawdę paskudna… nie dość że jest duże zachmurzenie, to jeszcze ten ulewny deszcz…” – młoda kunoichi o zielonych oczach, po otwarciu ich, zaraz spojrzała za okno – „…ciekawe, kiedy wraca Naruto-kun… muszę w końcu wstać i przejść się do Hokage” – dziewczyna jak pomyślała, tak też zrobiła. Zwlekła się z łóżka i powolnym krokiem udała się w stronę łazienki. Po paru minutach gorącego, ale jakże przyjemnego prysznica, powróciła do pokoju i wyciągnęła świeże i czyste ubranie z szafy. Po zejściu do kuchni… zaparzyła sobie herbatę i przygotowała talerz z kanapkami dla rodziców, którzy jeszcze nie wstali tego dnia. Dziewczyna zjadła może ze 2 kanapki i popiła je herbatą, poczym podeszła do szafy stojącej w korytarzu i wyciągnęła z niej zieloną pelerynę przeciw deszczową.
„Ale paskudna pogoda…” – pomyślała różowowłosa i założywszy kaptur na głowę, poszła do biura Hokage. Po paru minutach… idąc w stronę największego budynku w wiosce, spotkała przyjaciółkę.
- Witaj Ino… - powiedziała z uśmiechem na ustach.
- O cześć Sakura… wielko czoła – blondynka zaśmiała się głośno, z szerokim uśmiechem na ustach.
- Ino brzydka świnko… odczep się ode mnie – zielonooka, lekko się oburzyła i już chciała odejść, ale Yamanaka ją zatrzymała.
- Czekaj… ja tylko tak żartowałam… nie obrażaj się od razu – blondynka uśmiechnęła się szeroko.
- Tak też myślałam – Sakura odwzajemniła jej uśmiech.
- Taaa… jasne… a tak w ogóle, to gdzie idziesz – Ino spytała i spojrzała z pod swojego kaptura.
- Ja..? Idę do Hokage-sama – odparła różowowłosa.
- A to ci los… bo ja właśnie od niej wracam – Yamanaka ponownie się uśmiechnęła i zaraz dodała - …i wiesz co ci powiem… dowiedziałam się, że do wioski wraca ten przygłup… Naruto…
- Naruto wraca dziś…? – Sakura tak jakby się lekko ożywiła na ta wieść.
- Tak… ale jeszcze nie wiadomo, o której to będzie – Ino, lekko zaskoczyła reakcja różowowłosej.
- Nie ważne o której, ważne że nareszcie wraca – Sakura powiedziała to ożywionym głosem.
- Chwila… a co ty tak się cieszysz z jego powrotu… jak go nie było, to przynajmniej był święty spokój, a teraz znowu się zacznie Sajgon – blondynka zaczęła się wyśmiewacz z blondyna.
- Nie mów tak… nie widziałaś go 3 lata i nie wiesz jaki teraz jest – zielonooka się obraziła.
- Wiesz co Sakura… coś ostatnio dziwnie się zachowujesz… co cię interesuje ten debil – Ino powiedziała to z ironicznym uśmiechem.
- Osz ty… nigdy więcej tak o nim nie mów – Sakura nie wytrzymała i przywaliła Yamanace prosto w twarz, a ta z impetem upadła w kałużę błota znajdującą się tuż za nią.
„Rany… co ją dzisiaj ugryzło… nigdy wcześniej tak nie reagowała na obelgi rzucane na Naruto…” – pomyślała Ino masując sobie obolały policzek.
* * *
Skacząc z drzewa na drzewo… to z zawrotną szybkością dotarliśmy do bramy wioski Ukrytej w Liściach. Gdy się tak rozglądam, to, to miejsce jakoś bardzo się nie zmieniło przez te 3 lata. Stara i zardzewiała brama, jak zwykle jest otwarta na oścież, a wejście jest pilnowane przez dwóch chuninów.
- No Naruto… już jesteśmy… czy lepiej już z twoim samopoczuciem… - usłyszałem mojego towarzysza, a gdy na niego spojrzałem, to zaraz mina mu zbledła.
- A jednak nie… Naruto… nie możesz taki ponury wejść do wioski… bo będziesz tylko wzbudzał strach i niepokój – białowłosy próbuje chyba mnie zdenerwować.
- Jiraiya-sensei… daj se siana z tymi gatkami… jestem ponury i będę ponury tyle czasu ile będę chciał – odparłem z bardzo groźnym spojrzeniem.
- Dobrze… już dobrze… tylko spokojnie… rób co chcesz… ja zaraz idę do Tsunade… złożyć raport… a tym czasem… chodź się przywitać z tymi dwoma strażnikami – Ero-sennin wskazał ręka na chuninów.
- Idź sam… ja na razie nie chce nikogo więcej widzieć – gdy to powiedziałem… z powrotem spuściłem głowę i zniknąłem…
- Naruto… czekaj… - Jiraiya, próbuje zatrzymać blondyna, ale ten był szybszy.
„Cholera… i znowu mi uciekł… no nic… w końcu się znajdzie… a tym czasem, chodźmy się przywitać…” – sannin z wielkim uśmiechem na ustach podszedł do strażników Konohy. Gdy Naruto się ulotnił z pod bramy wioski, używając Jutsu które poznał na treningu… pogoda zaraz się uspokoiła i wyszyło słońce.
- Witajcie… co słychać – przywitał się Jiraiya.
- K… kim jesteś… - spytał Izomo z lekko drżącym głosem.
- Jak to… nie poznajecie mnie – zdziwił się pustelnik.
- Czekaj… przecież to jest jeden z legendarnych… Jiraiya-sama… wybacz naszą sklerozę… - powiedział Kotetsu i się szeroko uśmiechnął.
- No… a już myślałem, że wy naprawdę mnie nie poznajecie – pustelnik zaraz szeroko się uśmiechnął.
- A twój towarzysz… kim jest i gdzie się podział… którego przed chwilą widzieliśmy u twojego boku…
- Naru… znaczy… mój towarzysz… źle się poczuł i poszedł do lekarza… - Jiraiya ostro skłamał i dla niepoznaki zrobi głupi uśmieszek – …dobra, miło było, ale teraz musze iść do Hokage… do zobaczenia i nie spać mi tu.
- Hai, Jiraiya-sama – strażnicy przytaknęli chórem i stanęli na baczność.
- Ciekawe kim był jego towarzysz… - po chwili, gdy Ero-sennin się oddalił, Izomo spojrzał na towarzysza.
- No właśnie… mam tylko nadzieję, że to nikt wrogo nastawiony.
- Eee…. Nie gadaj bzdur… jak mógłby być wrogo nastawiony, skoro pojawił się w wiosce wraz z jednym z legendarnych.
- No tak, rzeczywiście… jak zwykle masz rację – Kotetsu uśmiechnął się do niego szeroko i zrobił głupawą minę.
Obaj shinobi, to krótkim wyjaśnieniu sobie całej sytuacji, powrócili do swoich codziennych czynności.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I co powiecie o tej notce… podobała się wam czy raczej wyszła mi strasznie denna…;/;/;/ Niestety i w tej notce i w następnej, Naruto jeszcze się nie spotka z Sakurą, na to przyjdzie jeszcze czas :D :D… ale mogę was zapewnić, że stanie się to w 25 odcinku - Pozdrawiam i proszę o pisanie komci…

022. Księżycowa noc

INFORMACJA !!!!
Od tej notki… zaczyna się nowa przygoda Naruto… jako już 17-latek… nowa przygoda miłosna… po jego 3 letnim treningu z Jiraiyą :D po za granicami Konohy-Gakure… - pozdrawiam i zapraszam na chwilę relaxu…



<<< Odcinek ukazał się 14 lutego 2008 roku >>>



Ostatniego wieczoru przed powrotem do wioski Ukrytej w Liściach… siedząc, z moim sensei Jiraiyą przy ognisku, wiele rozmyślałem o – „…co się zmieniło przez ostatnie 3 lata, jak ja się bardzo zmieniłem i czego to ja nie widziałem… jakich przyjaciół to ja straciłem…” – nagle moja zaduma została przerwana, bo mi z oka łezka poleciała.
- Naruto… znowu rozmyślasz o tamtej sprawie…? – usłyszałem ciepły głos mojego mentora, kolejne słowa otuchy.
- Nie… - odparłem krótko i wytarłem policzek rękawem od bluzy.
- Jak to nie… przecież widzę to po twojej ponurej minie – białowłosy spojrzał na mnie, ale ja nie zareagowałem i dalej się wpatruje, jak kolejne patyki są pochłaniane przez ogień.
„Dlaczego… dlaczego mnie to spotkało…” – i spojrzałem w gwieździste niebo, jakie rozpościera się nad naszymi głowami.
- Słuchaj… musisz się w końcu podnieść z tego dołka psychicznego… bo jak to będzie wyglądało, jak jutro wkroczymy do wioski, po 3 latach nieobecności, a ty będziesz miał grobową minę – słowa sannina jakoś mnie nie pocieszyły… wręcz przeciwnie, dały mi do zrozumienia, że jeszcze nie jestem gotowy, aby spojrzeć moim znajomym w oczy i powiedzieć – „Siemano, co tam u was”.
„Nie… to nie może tak się skończyć… jeszcze nie teraz…” – pomyślałem i podniosłem głowę do góry, aby popatrzeć jeszcze raz na gwiazdy, nim pójdę spać.
- Jiraiya… czy życie zawsze takie jest… - pierwszy raz, tego wieczoru, odważyłem się na parę słów.
- Zależy co masz na myśli – mężczyzna rzucił mi przelotne spojrzenie.
- Chodzi mi o to… czy… takie sytuacje, są nie odłącznym elementem naszego życia – w końcu wydałem z siebie te słowa, pełne smutku i zakłopotania.
- Tak… Naruto… nie uciekniesz od tego, choć by nie wiem, jak byś tego chciał – dostałem bardzo krótką, a zarazem i wszystko wyjaśniającą, odpowiedź. Po tych słowach, ponownie popadłem w pewnego rodzaju zadumę.
„Dlaczego… dlaczego do tego doszło…” – moja głowa ponownie się zapełniła pytaniami na, które nie znam odpowiedzi – „…czemu ludzie to robią… co ich nakłania do tego typu czynów…” – przed pójściem spać, postanowiłem się jeszcze chwilę przejść i spróbować zapomnieć o tych strasznych rzeczach.
- Naruto… tylko nie połóż się za późno, bo jutro czeka nas jeszcze długi marsz – gdy już wstałem i miałem odejść, usłyszałem głos za plecami… który wskazywał na to, że Ero-sennin idzie w kimono (mówiąc po ludzku… idzie spać). Nie daleko miejsca, w którym spędzamy noc, jest nie wielka polana, z dużym dębem po środku rosnącym. Idąc powolnym krokiem i trzymając ręce w kieszeniach, wyszedłem z lasu i wszedłem na polane oświetloną przez księżyc w pełni. Gdy doszedłem do owego dębu, usiadłem opierając się plecami o pień i zacząłem wpatrywać się w księżyc. Nagle, wszystkie moje troski się rozpłynęły, a do mojej głowy napłynęły wspomnienia o moich bliskich…
„Mam tyle pytań… czy jak wrócę, to ktokolwiek mnie rozpozna… a zwłaszcza Sakura… jak bardzo się zmieniła… czy wydoroślała i czy nadal kocha Sasuke…” – pytania i myśli tego typu, zaczęły zaprzątać moja głowę i jednocześnie wypierać wszystkie te myśli, które miałem przed paroma minutami…
* * *
„Naruto… gdzie jesteś… kiedy do nas powrócisz…” – jest jeszcze jedna osoba, która tej nocy jeszcze nie zasnęła i siedząc teraz przy oknie w domowym zaciszu, patrzy się w księżyc i prowadzi głębokie rozmyślanie – „…dawno cię nie widziałam i nawet nie wiem, jak teraz wyglądasz… czy bardzo się zmieniłeś, nie tylko pod względem fizycznym ale i psychicznym… nigdy Ci tego nie powiedziałam, ale zawsze gdy byłam w twoim otoczeniu… to czułam pewnego rodzaju ukojenie dla nerwów, choć zdarzały się pomyłki i zamiast koić moje nerwy, tylko je rozdrażniałeś…” – zielonooka zaraz uśmiechnęła się szeroko.
- Sakura… kochanie – nagle do pokoju dziewczyny, weszła jej matka.
- Tak mamo… słucham, o co chodzi – różowowłosa wyrwana z marzeń, spojrzała się na nią lekko zmęczonym wzrokiem.
- Dziecko drogie… dlaczego ty jeszcze nie śpisz – kobieta podeszła do niej i usiadła na brzegu łóżka.
- Jakoś nie mogę zasnąć… - odparł Sakura.
- Znowu o nim myślisz… - mama uśmiechnęła się szeroko…
- Nie… tak tylko siedzę przy oknie… - zielonooka… powiedziała to, choć doskonale wie, że jest zupełnie inaczej.
- W porządku… tylko bardzo cię proszę… nie sieć za długo – pani Haruno wstała i wyszła z pokoju, pozostawiając różowowłosą samą ze swoimi wspomnieniami.
„Mamo… gdybyś wiedziała, że przez te całe 3 lata… moja głowa była zajęta rozmyślaniem tylko i wyłącznie o jednej osobie…” – Sakura zaraz ponownie uśmiechnęła się w duchu, popatrzyła jeszcze przez chwilę na księżyc, po czym poszła do łazienki, umyła się, przebrała, zamknęła okno i zgasiwszy lampkę nocną, pochwili zasnęła wtulona w poduszkę.
* * *
„Sakura… mam nadzieję, że poczekasz jeszcze parę dni… aż do końca oswoję się z tą myślą, że już nigdy więcej ich nie spotkam…” – pomyślałem i jeszcze raz spojrzawszy na księżyc w pełni, po około godzinnym siedzeniu, postanowiłem powrócić do namiotu. Ale jak się już położyłem, to znowu poczułem to samo, co odczuwam przez ostatni tydzień… czyli bezsenność.
„Kuso… i znowu nie zmrużę oka…” – powiedziałem sobie w głowie, trochę już zirytowany tym ciągłym niespaniem po nocach. Wiedząc, że i tak nie zmrużę oka, z powrotem się ubrałem i nie budząc Jiraiyi, po cichutku wygramoliłem się z namiotu i usiadłem z powrotem przy ognisku, pilnując aby nie zagasło.
„O ja biedny… co się ze mną dzieje… nigdy wcześniej tak nie reagowałem gdy zginął ktoś, kogo darzyłem wielkim zaufaniem i przyjaźnią… coś nie dobrego się ze mną dzieje i nawet nie potrafię tego sobie wytłumaczyć…” – moja przemęczona głowa, ponownie zapełniła się tymi samymi myślami, które od jakiegoś czasu nie dają mi spokoju. Przesiedziałem tak całą noc, co kilkanaście minut dorzucając do ognia, aby nadal dawał to przyjemne ciepło, jakiego czasem strasznie mi brakuje… - „…choć nie jest to ciepło drugiej osoby… to na razie musi mi wystarczyć…” – w końcu noc zaczęła przemijać i miejsce księżyca zaczęło zastępować słońce. Gdy gorące oko (chodzi tu o słońce) wyjrzało już z za horyzontu, z namiotu wygramolił się białowłosy i szeroko ziewając, przeciągnął się jak stary dziadek.
- Dzień dob… - Jiraiya przerwał powitanie, gdy spostrzegł moją ponurą minę - …co, znowu nie zmrużyłeś oka… oj… ty biedaku… wykończysz się tą ciągłą bezsennością.
- Nic mi nie będzie – odparłem z ironicznym uśmiechem.
- Dobra… czas ruszać w dalszą drogę… do wioski mamy jeszcze ok. 50 km – sannin mówiąc to, spakował swoje rzeczy… bo moje od wczoraj są nie tknięte… spakował jeszcze tylko namiot i po skromnym śniadaniu…
- No… Naruto… komu w drogę temu w czas – głośno się zaśmiał i poszedł przodem.
„Kiedyś, to ja bym pierwszy pobiegł… aby tylko jak najszybciej znaleźć się w domu… ale teraz wiedząc, jaki jest stan mojego umysłu i nerwów… jakoś mi się odechciało tam wracać, ale co mi szkodzi… może w domu odzyskam równowagę ducha i w końcu wszystko powróci do normy… oby tak się stało… bo inaczej jeszcze jedna bezsenna noc i chyba popełnię samobójstwo, tym oto kunai’em…” – pomyślałem i z grobowa miną popatrzyłem się na Kunai trzymany w ręku.
- Naruto… idziesz czy nie – nagle z tych samobójczych myśli, wyrwał mnie krzyk idący od strony mojego towarzysza. Nic mu nie odpowiedziałem, tylko spojrzawszy w jego kierunku, z powrotem schowałem broń. Po paru minutach, nagle niebo zasnuło się szarymi chmurami, a z nich zaczął padać lekki i przyjemny deszcz. Jeszcze postałem tak w ciszy i zaraz wyciągnąwszy z plecaka czarną pelerynę, zarzuciłem ją na ramiona i założyłem kaptur, zakrywający moją głowę i twarz.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




Ciutkę dziwny wyszedł ten odcinek, nie prawdaż?? Ale akurat miałem taki pomysł na coś oryginalnego :D – pozdrawiam i zapraszam do komentowania…


PS. – pewnie zastanawiacie, że co tak gnębi Naruto…? Wyjaśnienie tej sytuacji napiszę w którejś kolejnej notce… - Pozdrawiam…