poniedziałek, 25 maja 2020

255. Jeszcze jedno Kin-jutsu


Tak oto kolejna część historii z życia Naruto i Sakury, od poniższej notki używających innego nazwiska. Mam nadzieję, że wykorzystanie tego pomysłu spotka się z pozytywnym przyjęciem. Pozdrawiam i Enjoy!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Po ponownym otwarciu oczu nie wiedziała, co właściwie się stało. To trwało niczym uderzenie pioruna. Ułamek sekundy. Kiedy potężny Kyuubi dotknął czubkiem swojego pazura do jej czoła nagle upadła w ciemność, w której nic się nie wydarzyło. Nikogo nowego nie poznała, a jedynie naraz dostrzegła na horyzoncie jakieś światło. Od razu do niego podążyła i teraz… Teraz była w jakimś domu. Leżała pod świeżo upraną pościelą na świeżo wykonanym łóżku. W powietrzu było czuć zapach dębu i sosny, których rosło pełno w okolicznych lasach.
- Witaj, śpiąca królewno – usłyszała nagle, a gdy obróciła głowę na prawy policzek niemal natychmiast poczuła na swych ustach ciepły pocałunek. Długo nie pozostała bierna. Oddała całusa wkładając w niego tyle uczucia, na ile mogła w tej chwili się zdobyć.
- Och, jak mi tego brakowało – odezwała się, jak tylko ich usta się rozłączyły. – Tęskniłeś?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo – Naruto ciepło się uśmiechnął. Fiuu, jakże ona uwielbiała, gdy blondyn w ten sposób okazywał swoje uczucia. – Długo Cię nie było.
- Jak długo?
Namikaze odwrócił wzrok gdzieś w bok.
- Naruto? – spoważniała. – Jak długo byłam nie przytomna?
- Sześć…
- Sześć dni? To wcale nie tak źle…
- Sześć tygodni – dokończył myśl ponurym tonem, a miedzy nimi zapanowała taka cisza, jakiej nawet żałobnicy by się nie powstydzili. Sakura patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami i ustami przez kilka minut. W jednej chwili poczuła tak wielki szok, że na ułamek sekundy zapomniała nawet, jak się nazywa.
- Sześć tygodni?! – krzyknęła, a jej reakcja była jak najbardziej prawidłowa. – Dwa miesiące!? Nie wierzę! A-ale dlaczego??
- Nie wiem – Naruto odparł z godnie z prawdą gładząc się po brodzie w lekkiej zadumie. Po chwili dodał – Kyuubi również nie ma pojęcia czym zawdzięczyłaś tak długim snem.
- Ale… Ale nic mi nie dolega? – dopytywała się różowowłosa.
- Nic Ci nie jest. Jesteś zdrowa – widząc kolejne pytanie w jej zielonych oczach, chłopak szybko zebrał się na dokończenie myśli. – Spokojnie, zostawiłem Cię pod opieką Upiornych Medyków.
- Co takiego? Pozwoliłeś im mnie obmacywać!?
 - O nie, nic podobnego – Namikaze uniósł dłonie w obronnym geście. – W czasie badania dokładnie ich obserwowałem, jak i Kyuubi sprawował nad tobą pieczę. Żadnemu z nich nie pozwolił Cię tknąć. Jak dla mnie był nazbyt zaborczy.
- Kyuubi. Mnie. Chronił? A-ale dlaczego?
- Ponieważ teraz należysz do rodziny!
Dziewczyna nagle usłyszała JEGO głos i szybko rozejrzała się w koło, lecz prócz swojego ukochanego nikogo innego nie dostrzegła. Naraz zorientowała się, że ten głos usłyszała tylko ona. W swojej głowie. Naruto miał minę, jakby nie wiedział, co właśnie się stało, lub, co bardziej prawdopodobne wiedział, lecz tylko przed nią udawał. Sakura nie potrafiłem teraz jednoznacznie tego stwierdzić.
- Czy ty też zamierzasz mnie ignorować, gdy próbuję nawiązać kontakt!?
- Nie! Nie ignoruję Cię, Kyuubi-sama – tym razem szybko odpowiedziała, ale w swoim umyśle. – Po prostu jestem zszokowana. Nadal nie wiem, jakim cudem słyszę twój głos? Dlaczego w ogóle Cię rozumiem?
- Bo Ci dziewczyno na to pozwoliłem – demon odparł władczym tonem. – A odpowiedź na twoje pierwsze pytanie poznasz, gdy tylko weźmiesz prysznic.
- Prysznic? – powtórzyła, jakby nie dosłyszała.
Lecz Dziewięcioogoniasty niczego więcej już nie dodał. Sakura zamrugała kilkakrotnie i powróciła myślami do otaczającej ją rzeczywistości, gdzie momentalnie zderzyła się z uczuciem silnego zawrotu głowy. Przed spadnięciem z łóżka uratowały ją silne ramiona wciąż siedzącego obok blondyna.
- Wszystko w porządku? – spytał z czułością.
- Tak, chyba tak – uśmiechnęła się. – Jeśli pozwolisz Naruto, to wzięłabym teraz gorącą kąpiel – powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
Dwudziestolatek w odpowiedzi natychmiast ją puścił bez przerwy z czułością się do niej uśmiechając. Co więcej, pożerał ją wzrokiem. Nie, żeby jej to przeszkadzało, była wręcz nim urzeczona, lecz w tym grymasie było coś dziwnego. A to, jak na nią patrzył? To też było niepokojące. Podejrzane. Z takim przeświadczenie przeszła do sąsiedniego pomieszczenia, jakim była sporej wielkości łazienka.
Koło wejścia znajdowała się umywalka, naprzeciwko niej zamontowana była toaleta, zaś na w prosto stała ogromna, ceramiczna wanna. Jej złotawe wykończenia w postaci nóżek w kształcie lwich łap podsunęły Sakurze myśl, że ktoś tu miał znakomite wyczucie elegancji.
Kunoichi spojrzała w lustro wiszące nad umywalką i wnet zrozumiała, czemu Naruto tak na nią patrzył. Ubrana była jedynie w delikatnie różowy szlafrok, pod nim zaś nie miała na sobie nic więcej. Była goła, jak ją Kami-sama[1] stworzył. Kto ją przebrał i dlaczego… nie wiedziała, a i w obecnej chwili w zasadzie jej to nie obchodziło. Interesowało ją natomiast, co Kyuubi miał na myśli mówiąc, że powinna wziąć prysznic aby poznać odpowiedź. Podeszła więc do wanny i odkręciła kran, a gdy po kilku długich minutach wody było już tyle, że zanurzyłaby się w niej cała, zakręciła mosiężny kurek i zrzuciła z ramion szlafrok.
~ ~ ~
Szum wody podpowiedział mu, że teraz może wreszcie zając się odbudową zniszczonego miasta, które padło ofiarą furii spuszczonej z łańcucha bestii.
- Rikusho-sama melduję wykonanie powierzonego nam zadania – do pokoju wszedł nagle jeden z Upiornych Weteranów, który zaraz po tym sprawozdaniu ukląkł na lewym kolanie i schylił głowę z szacunkiem.
- Już? – Naruto udał zdziwienie. – Szybko wam poszło.
- Jogensha-san stanął na wysokości zadania. Jak zawsze zresztą – odparł samurai wciąż nie podnosząc głowy.
- Ciekawe, bardzo ciekawe.
Żeby nie pokazać po sobie totalnej obojętności, Namikaze naraz wstał z zajmowanego miejsca przy łóżku, podszedł do okna i szeroko otworzył oczy. Upiorny nie łgał. Na zewnątrz od okna przy którym stał na wprost rozpościerała się szeroka aleja z mnóstwem drewnianych, dwupiętrowych budynków usytuowanych po obu jej stronach. Chcąc mieć lepszy ogląd dla sprawy, blondyn po chwili otworzył okno, wyszedł, wspiął się po ścianie i zatrzymał na dachu koło komina. Tego dnia świeciło słońce zawieszone wysoko na nieboskłonie, więc i widoczność była doskonała. Jogensha rzeczywiście spisał się na medal. Naruto po krótkiej wyliczance naliczył koło trzystu nowo wzniesionych domostw. Po zrównanej przed sześcioma tygodniami wiosce nie było śladu.
- A ja głupi myślałem, że dłużej im to zajmie.
- A widzisz! Mówiłem, żebyś nie wątpił w ich umiejętności – lisi demon niemal natychmiast zareagował na rzuconą myśl. – Ale ty zawsze musisz się ze mną kłócić!
- Ej! To był z mojej strony luźny komentarz, gdy mnie zapewniono, że odbudowa długo nie zajmie.
- Jasne, nie musisz się tłumaczyć.
- W cale się nie tłumaczę! – krzyknął Naruto. – Ja tylko…
- Naruto? Naruto-kun, gdzie jesteś!?
Przerwało mu wołanie z pokoju, gdzie rozpoczął się ten dzień. Doskonale wiedząc, do kogo należał usłyszany głos, blondyn naraz skumulował chakrę w stopach i zszedł po ścianie, by po chwili z powrotem wsunąć się przez okno do środka. I zatrzymał się tuż przy wewnętrznym parapecie. Stała odwrócona do niego plecami, których nie przykrywał żaden materiał. W ogóle… była naga, że jak ktoś niepowołany chciałby zobaczyć jej ponętne kształty, to nie miałby z tym najmniejszego problemu.
- Sakura, kochanie, zakryj się czymś, bo jeszcze ktoś Cię zobaczy.
- I co byś wtedy zrobił z tym faktem? – spytała zadziornie się przy tym uśmiechając. Doskonale to dostrzegł w jej odbiciu.
- Co bym zrobił? Prawdopodobnie szybko namierzyłbym takiego zboczeńca, potem zaś skrócił go o głowę lub jedynie poderżnął gardło – Namikaze popadł w lekką zadumę. – Albo zgotowałbym mu coś znacznie gorszego…
- Hej! Nawet sobie tak nie żartuj! – oburzyła się, a w jej oczach zobaczył nutkę strachu. – To nie było śmieszne.
- Tylko, że ja wcale nie żartowałem. Po za tym sama mnie przed sekundą zapytałaś, co zrobię, jeśli ktoś Cię teraz podejrzy.
Po tym stwierdzeniu różowowłosa szybko podniosła z podłogi ręcznik, którym niewątpliwie była owinięta, gdy wróciła z łazienki. Widząc śmiertelną powagę na jego twarzy nie zamierzała więcej sprawdzać, czy rzeczywiście zrobiłby to, co sam opisał. A sposobności do podejrzenia jej lub ich było w tym pomieszczeniu kilka. Dokładniej, to trzy. Okno przy którym stał Naruto, kolejne koło łóżka wychodząca na niewielki ogród i jeszcze jedno na prawo od drzwi wejściowych. To wychodziło na ulicę prowadzącą w inną stronę odbudowanej Śnieżnej wioski. Gdyby spojrzeć na mapę, to dom, w którym obecnie się znajdowali stał niemal w samym jej sercu.
- Czasami to mnie przerażasz – po chwili ciszy ponownie się odezwała czując na sobie jego wzrok. Tak, jak poprzednio, teraz również ją pożerał. – Nie patrz tak na mnie, bo…
- Czy moje spojrzenie Cię krępuje?
- Nie, ale mógłbyś przestać się na mnie gapić i dać mi się w spokoju ubrać – odparła stając do niego przodem. – Może zrobisz coś pożytecznego i pójdziesz kupić coś do jedzenia? Nie jadłam niczego od dwóch miesięcy, a powoli zaczynam czuć…
- Dobra. Zrozumiałem. Już się robi, moja pani!
Naruto szeroko się uśmiechnął, na pięcie odwrócił i wyszedł przez okno, gdzie natychmiast zniknął jej z oczu. Gdy została sama, głęboko odetchnęła. Chyba niczego nie zauważył, pomyślała. Może i dobrze się stało. Kto wie, co zrobiłby, gdyby dowiedział się o tatuażu, jaki pod czas kąpieli odkryła na swoim lewym barku. Choć z drugiej strony, może już o nim wiedział? Tylko, co właściwie oznaczał ten znak? I skąd się tam w ogóle znalazł?
Sakura popadła w kolejną zadumę naciągając na nogi pończochy. Kiedy ubierała swoją ulubiona bluzkę bez ramiączek do głowy przyszło jej inne wyjaśnienie.
A może to jest to, o czym mówił Kyuubi? Odpowiedź na pierwsze zadane mu pytanie? Czy to dzięki temu tatuażowi zawdzięcza możliwość porozumiewania się z demonem siedzącym w głębi duszy jej chłopaka? Aby poznać odpowiedź na to pytanie, medyczka po chwili wahania postanowiła spróbować nawiązać kontakt. Zamknęła więc oczy i skupiła się na tej jednej myśli…
- Kyuubi no Kitsune?
- Proszę, nie tak formalnie – niemal natychmiast usłyszała odpowiedź. – Możesz mówić mi Kyuu lub Kurama – przyzwolił.
- Kurama? – zdziwiła się, po czym szepnęła normalnym głosem. – Gdzieś już słyszałam to słowo.
- Tak, Kurama… to moje imię. Nie podoba Ci się!?
- Ależ nie, skąd! Uważam, że jest urocze – zachichotała, naciągając na łokcie materiałowe ochraniacze stroju kunoichi. Kiedy usłyszała w głowie zdębiałe burknięcie już na dobre zapomniała, że w zasadzie to mówi sama do siebie. – A tak na poważnie, Kurama, czy ten tatuaż na moim barku to twoja sprawka? I co on oznacza?
- I tak, i nie – odparł demon. – Żeby móc korzystać z niewielkiej części mojej chakry potrzebny był katalizator. Naruto nie miał bladego pojęcia, co mogłoby nim zostać, dlatego też skontaktowałem się z Ichibim, który obecnie siedzi w duszy Kazekage. Po krótkiej dyskusji podsunął pomysł skorzystania z zapomnianej techniki…
- Zapomnianej? Chcesz chyba powiedzieć, zakazanej!
- A jaka to różnica i co w tym złego? Z resztą, teraz już jest nieco za późno, aby cokolwiek cofnąć – lis na chwilę zamilkł. – Tym razem pomoc Upiornych Łapiduchów również okazała się nieoceniona. Kiedy smacznie spałaś wykonaliśmy jeszcze jeden rytuał.
- Co?? Co żeście mi zrobili!? – Sakura krzyknęła wystraszona. Następne słowa wypowiedziała drżącym głosem. – Jeszcze… jedno… Kin-jutsu?? A-ale… to…


NEXT COMING SOON…


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Kami-sama (jap.) – Bóg