niedziela, 7 lutego 2021

257. Nowe doświadczenie

To chyba jeden z moich krótszych odcinków, ale jego wstawienie zostało wymuszone przedłużającym się czasem potrzebnym na jego ukończenie – zatem zapraszam wszystkich zainteresowanych na Chapter 257 i ENJOY!!!

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Podczas, gdy jinchuuriki zmagał się z rosnącym niedowierzaniem, jego odwieczny przyjaciel począł niecierpliwie wiercić się w swoim gniazdku.

- Grrr! Nie daj się zwieść, Naruto! To pewnie pułapka!

- Co? O czym ty mówisz?

- Nie mów, że jesteś aż tak naiwny – Kurama szedł w zaparte kolejne słowa wypowiadając ze słyszalną pogardą i złośliwością. – Jeśli ten tam typ to twój przyjaciel Uchiha Itachi, to ja jestem Yondaime Hokage w przebraniu lisiego demona! Czy to nie oczywiste, że ktoś tu próbuje cię oszukać!?

- A czy nim jesteś?

- Niby kim??

- Nooo… Yondaime…

- Grrr! Nie wkurwiaj mnie, Namikaze! – wrzasnął Kyuubi. – Czyś ty oszalał!? Jak niby miałbym być twoim ojcem i jednocześnie z nim walczyć w dniu twoich narodzin!? A potem poświęcić swoją duszę, bym został w tobie zapieczętowany!? Jedno wyklucza drugie, więc skąd Ci nagle coś takiego przyszło do głowy??

- Szczerze? Nie mam bladego pojęcia – blondyn wzruszył ramionami. – A teraz, jeśli już skończyłeś na mnie krzyczeć, to może zechcesz wysłuchać tego, co ja mam tu do powiedzenia i…

- Naruto… czy nie przywitasz się z twoim przyjacielem, Ita…

- Nie! – odkrzyknął nagle Namikaze. – Nie! Nie! NIE!!! – zagrzmiał. – Nie dam się tak łatwo oszukać! I nie pozwolę, aby ktokolwiek wysługiwał się wizerunkiem czy czym innym należącym do moich przyjaciół! – mówiąc to wszystko w jednej chwili wyzwolił tak ogromną ilość demonicznej chakry, że jak zamilkł zza jego pleców wyskoczyło siedem ogonów chakry.

Ten pokaz siły sprawił, że Itachi mimo wszystko zrobił kroczek do tyłu. Nie był głupcem, ale i nie podejrzewał, że Naruto mógłby w ten sposób zareagować na jego pojawienie się. Ujawnienie przed nim swojej tożsamości. Zawsze jakoś udawało mu się blondyna oszukać… kontrolować go. Pilnować, żeby zapieczętowany w nim Kyuubi nie szalał zbytnio. Lecz tym razem chodziło tu o zupełnie coś innego. Tym razem działał z własnej inicjatywy. Co tu dużo mówić. Znakomicie się bawił pod postacią słynnego Kitsune. Na poczekaniu wymyślone wyjaśnienie swojej nieobecności i krótka lecz treściwa potyczka z Hokage, później zaś budowanie relacji z pozostałymi shinobi Liścia, no i wreszcie bliższe poznanie z Usagi. Ta konkretna kunoichi nie raz dała mu dowód swojej lojalności wobec Naruto, w całkiem okrutny i krwawy sposób rozprawiając się z tymi, którzy sobie na to zasłużyli…

Uchiha przerwał rozmyślania, ponieważ rozjuszony jinchuuriki zaatakował. Gdyby nie wrodzony refleks oraz rodowe Kekke Genkai zapewne leżałby już martwy, ale póki co jedynie odskoczył w bok przed filetową sferą chakry, która rozbiła masywne biurko w drobny mak. Itachi przyjrzał się jej uważnie nim zniknęła i wywnioskował, że musiał to być ulepszony Rasengan.

* * *

Nie mogąc doczekać się powrotu swojego oblubieńca Sakura w krótce poczuła, że jeśli zaraz czegoś nie przekąsi, to będzie naprawdę źle. Tak więc prędko ogarnęła się i wyszła z pokoju na krótki korytarz prowadzący prosto do malutkiej kuchni z jadalnią. Gdy weszła na kafelkową podłogę nagle poczuła ostry zapach świeżo utoczonej krwi. Nie wiedząc co to weszła głębiej i naraz go dostrzegła. Na podłodze koło lodówki leżało ciało. Szybko do niego podskoczyła i klęcząc obok upewniła się, że nie żyje. Z przerażeniem stwierdziła, że był to ten sam chłopak, który jeszcze nie tak dawno temu przyszedł do niej i Naruto. Tylko, czemu leżał tu martwy?? Kto to zrobił!? Kto śmiał!! Dziewczyna poczuła nagły przypływ negatywnych emocji. Od smutku, przez rozpacz do wściekłości. Czystej furii, która w szybkim tempie zawładnęła jej ciałem i zmysłami. I wtem coś usłyszała. Jakiś ledwo słyszalny trzask gdzieś w głębi salonu. Podniosła głowę i ostrożnie się rozejrzała.

- Nie ma co rozpaczać… – usłyszała i go zobaczyła. Mordercę syna swojego nieobecnego gospodarza.

W następnym ruchu nie do końca wiedziała, co się stało, ale niespodziewanie zjawiła się koło widocznie zaskoczonego shinobi i bez zbędnych ceregieli otwartą dłonią z wyprostowanymi palcami zadała mu śmiertelny cios prosto w pierś przebijają jego ciało na wylot. Kiedy mężczyzna upadł na podłogę w kałużę własnej krwi, Sakura kątem oka dostrzegła drugiego nieznajomego. Gdy na niego spojrzała ten już dał dyla przez okno uciekając od niechybnej śmierci.

Nie goniła go. Zamiast tego na powrót przeniosła spojrzenie na leżące pod jej nogami zwłoki. Po przyjrzeniu się im z nieznaną sobie obojętnością stwierdziła, że był to członek elitarnych oddziałów Konoha ANBU.

- Żałosne… – mruknęła z pogardą i przyjrzała się swoim ramionom. Lewemu nic nie dolegało, prawemu także choć umazane było we krwi aż za łokieć. Coś innego ją zaciekawiło. Jej ramiona otaczała pomarańczowo-czerwona chakra. Zaciekawiona tym faktem odwróciła się i przeszła do korytarza, gdzie na ścianie wisiało duże lustro. Gdy zobaczyła swoje odbicie… nie mogła w to uwierzyć. Całe jej ciało spowite było tą dziwną chakrą, na głowie znajdowała się para długich na trzydzieści centymetrów uszu, zaś zza jej pośladków wystawały dwa pokaźne ogony. Czy tak właśnie wygląda pobudzony do walki Jichuuriki?

Tylko, że ona nie była żadnym przeklętym Jinchuuriki!

To w takim razie tą przemianę zawdzięczała umieszczonej na lewym barku pieczęci? Na to wygląda… Z drugiej zaś strony z tego wszystkiego najważniejsze było to, że w momencie starcia nie czuła ni strachu, ni gniewu. Tylko czystą, nie poskromioną siłę oraz chłodną logikę. I to się jej podobało.

- No, no, no… Co też moje oczy widzą…

Sakura usłyszała nagle głos i rozejrzała się, lecz nie widząc nikogo nowego w salonie czy też w kuchni zaraz wróciła do lustra i stanęła przed nim niczym wryta. Teraz patrzyła na nią para demonicznych ślepi o cienkich pionowych źrenicach.

- Czy to ty, Kyuubi?

- A któż inny mógłby teraz z tobą rozmawiać w twojej podświadomości przy jednoczesnym oglądaniu Cię, hm? – demon wydał się zawiedziony jej pytaniem, lecz nie powinien się temu dziwić. Wszakże wszystko czego teraz doświadczała było dla niej czymś nowym. Kiedy przez kolejne dwie minuty różowowłosa medyczka nie zabrała głosu, Kurama uznał, że chyba powinien raz jeszcze się odezwać. – Czy wszystko gra?

- Co? Nie! – odparła nico podnosząc głos. – Nic tu nie gra! Ja tylko chciałam zrobić sobie coś do jedzenia, a zamiast tego znalazłam w kuchni stygnącego trupa! To było straszne… i wtedy go usłyszałam. Jak zza jakiejś szyby szyderczy śmiech mordercy.

- Mów dalej… – zachęcił demon.

- Nie do końca rozumiem co się potem stało, ale to było jak jakiś sen. W jednej chwili poczułam nagły przypływ energii i nieokiełznanego gniewu, w następnej byłam już koło tego śmiecia. Bez mrugnięcia okiem zabiłam go na miejscu jednym ciosem prosto w serce.

- I co wówczas czułaś?

- Nic – szybko odparła. – Żadnego gniewu, żalu czy wstydu. Tylko lodowaty spokój. I… I to mi się podobało – dziewczyna przygryzła wargę. – Nigdy wcześniej nie doświadczyłam niczego podobnego. Takiej potęgi, władzy… kontroli…

- Hmm… Wiedziałem, że to kin-jutsu było niebezpieczne, ale nie podejrzewałem, że tak szybko się uaktywni… – zamyślił się Kurama. – Z tego co mówisz, a co tu teraz oglądam wynika, że…

Demon urwał nagle swoją wypowiedz czym poważnie zaniepokoił słuchającą go medyczkę, choć nie wiedziała, dlaczego tak się poczuła.

- Kyuubi? Kurama!?

Lecz odpowiedziała jej głucha cisza.

 

 

NEXT COMING SOON…

 

 

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto