niedziela, 21 stycznia 2018

120. Jednak, świnia z ciebie!

~ Naruto-sama jest miłym i spokojnym człowiekiem, lecz gdy ktoś mu zajdzie za skórę, to potrafi być okrutny i bezlitosny. Jego bardzo zmienny charakter niezwykle nam pasuje i dlatego właśnie zawsze z wielką chęcią wykonujemy wszystkie jego rozkazy, nawet te najbardziej błahe. Wszystko co nam rozkaże, jest jedynie czystą przyjemnością…
~ Mówiłeś coś Jogensha?!
~ Nie, Naruto-sama. Ja tylko chciałem zapowiedzieć nowy odcinek.
~ Rozumiem, a więc do dzieła!
~ Hai! …w każdym bądź razie, on jest bardzo podobny do swojego ojca i poprzednika w rządzeniu nami. No nic, chyba wystarczy już tego chwalenia jego osoby. Teraz czas na nowy post. Pozdrawiam i serdecznie wszystkich zapraszam na Odcinek 120!!



<<< Odcinek ukazał się 8 maja 2009 roku >>>



Przez cały czas podróży, w drużynie 8 panuje ponura atmosfera. Zdarzenie z ranka, z przed bramy Konoha-Gakure odbiło swoje piętno na zachowaniu bruneta z rodu Inuzuka. Chłopak nadal nie odnalazłszy odpowiedzi na pytanie… czemu Sakura go poturbowała i za co, teraz spogląda co jakiś czas na smutny wyraz twarzy dziewczyny, którą zawsze darzył szczególnym uczuciem. Nie rozumiejąc za bardzo jej podejrzanego zachowania, po chwili rozważania czy do niej zagadnąć, jednak się na to zdecydował. Wyrównawszy z nią swój krok, przez dosłownie moment zatrzymał swój wzrok na niej, a gdy ta opowiedziała dokładnie tym samym, zaraz odwrócił spojrzenie w innym kierunku.
- Dlaczego??
Usłyszał ciche szepnięcie, padające z ledwo rozwartych warg kruczowłosej kunoichi. Ponownie spojrzawszy w jej kierunku, momentalnie dostrzegł dużą łzę spływającą po jej gładkim policzku.
- Dlaczego mi to zrobiłeś?!
Hinata tym razem spytała pełnym głosem i ponownie odwzajemniła jego wzrok. To pytanie zwróciło na nią i na bruneta uwagę pozostałej trójki towarzyszy, którzy nieco się do nich zbliżywszy, poczęli czekać na zaspokojenie rozbudzonej w tym momencie ciekawości.
- Co takiego, bo nic nie rozumiem??
- Kiba… dlaczego mnie zdradziłeś z tą rudą szmatą?!
Dziewczynie momentalnie poleciał z oczu znacznie większy potok łez.
- Ruda szmata? – Zaciekawił się Shikamaru. – Ciekawe, ciekawe.
- Nadal nic nie rozumiem. – Odparł Inuzuka naprawdę nie wiedząc o co lub o kogo może chodzić spadkobierczyni klanu Hyuuga. Patrząc na białooką w milczeniu, Kiba na chwilę odpłynął gdzieś myślami, gdy nagle z powrotem obudziło go dość mocne spoliczkowanie.
- Nie udawaj! Widziałam jak całowałeś się z jakąś dziewczyną! Kim ona była?! Czym zasłużyła sobie na tego całusa?!!
Hinata zapomniawszy o swojej nieśmiałości w kontaktach z innymi, w końcu wyrzuciła z siebie to bardzo uciążliwe pytanie. Brunet ponownie popadł w chwilową zadumę, by zaraz przypomnieć sobie o kogo może chodzić. Po chwili zbladł na twarzy. Wiedząc teraz, że biało oka jednak go wtedy widziała, chłopak począł szybko główkować nad znalezieniem odpowiedniego wytłumaczenia.
„Cholera! I co mam jej powiedzieć?? Z jednej strony zawsze darzyłem ją bardzo głęboko zakorzenionym uczuciem, ale gdy spotkałem Rukię, moje uczucia diametralnie zmieniły swój kierunek i teraz mam problem. Teraz, do Hinaty już nic nie czuję… wiec jak mam jej to przekazać, by jej jeszcze bardziej nie skrzywdzić??” – Pomyślał Kiba, a widząc bardzo napięty wyraz twarzy Hyuugi, jego mina również momentalnie spoważniała.
- Wiesz Hinata, zawsze miałem nadzieję, że kiedyś odwzajemnisz moje uczucie… ale widząc, że kompletnie nie jesteś tym zainteresowana i kiedy w końcu to nastąpiło… to było już za późno. Moje uczucie do ciebie wygasło. Przykro mi, ale taka jest prawda i nic już tego nie zmieni.
Dziewczyna wysłuchawszy tej krótkiej, lecz wszystko mówiącej wypowiedzi, jakoś nie poczuła się dotkliwie skrzywdzona. To prawda, nigdy nie odwzajemniła uczucia bruneta, jakim on ją darzył od niepamiętnych czasów. Lecz gdy te 4-5 dni temu, jednak dała za wygraną… jego uczucia przeszły już na kogoś innego.
- Dobrze Kiba. W takim razie nie będę już ci więcej przeszkadzała.
Odparła kruczowłosa. Jej słowa niezwykle wszystkich zaskoczyły, a najbardziej Inuzukę, gdyż chłopak myślał, że Hinata choć przez chwilę będzie próbowała go odzyskać. Biało oka wytarłszy mokre od łez policzki, zaraz przyspieszyła kroku i wyprzedziwszy nawet Hatake, pognał daleko przed siebie.
- Oj chłopie. Wiesz, co żeś właśnie uczynił? – Spytał Nara.
- Wiem i mam nadzieję, że ona nie zrobi teraz żadnego głupstwa.
Nagle tuż obok bruneta pojawił się Shino, do tych czas trzymający się nie co z tyłu. Spojrzawszy przez ciemne okulary prosto na przyjaciela, przez dosłownie począł mu się bacznie przyglądać.
- No co?!
- Wiesz Kiba. Jednak, świnia z ciebie! Wpierw przez bardzo długi okres czasu starasz się o względy Hinaty, a gdy ta w końcu daje ci szansę… ty tak po prostu, nagle zmieniasz decyzję!
- Ale…
- Sam dobrze wiesz, że ona jest bardzo wrażliwą dziewczyną! – Shino ciągnął dalej swoją nieoczekiwaną reprymendę. – Bóg jednej wie, co jej może teraz przyjść do głowy. Choć z nad wyraz wielkim spokojem przyjęła do świadomości twoje, bardzo ją raniące słowa, to było widać jak na dłoni, że jest zrozpaczona. – Odparł Aburame, po czym również nieco przyśpieszył kroku, wyprzedził Hatake i czym prędzej pognał w ślad za kruczowłosą. Shikamaru przysłuchujący się całej tej rozmowie z wielkim zaciekawieniem, zaraz spojrzał krzywo na bruneta.
- Ty też coś do mnie teraz masz?! – Spytał Kiba, zły że wszyscy tak negatywnie odebrali jego postanowienie.
- Nie.
„Leniuch” odparł krótko, lecz treściwie.
* * *
- Sakura! Za tobą!!
Zielonooka powaliwszy swojego dotychczasowego przeciwnika na ziemię, po chwili odwróciła się i sparowała kolejny atak wymierzony w jej osobę. Przeciwnik precyzyjnie wymierzając swoje ciosy, tym samym bardzo utrudnia dziewczynie prowadzenie obrony. Haruno zwinnie i z gracją szybko okrążyła przeciwnika, po czym wymierzyła precyzyjne kopnięcie z ukosa w jego bok. Mężczyzna całkowicie nie spodziewając się takiego ataku, zaraz zrobił fikołka w powietrzu i grzmotną ciężko o podłoże. Podniósłszy się z ziemi z wyraźną chęcią rozszarpania dziewczyny, skontrował atak i rzucił się do walki. Momentalnie, na zielonooką posypał się grad ciosów mieczem, które wkrótce wywołały u niej już wielkie zmęczenie. Sakura po chwili dostrzegła sporą lukę w obronie swojego przeciwnika. Zacisnąwszy dłoń prawej ręki w pięść, zebrała w niej sporą dawkę chakry, po czym w oka mgnieniu uderzyła zbira prosto w klatkę piersiową. Mężczyzna w jednej sekundzie czując porażający ból, jednocześnie znowu przeleciał w powietrzu kilka metrów, po czym uderzył z całej siły plecami o jakieś drzewo, dosłownie łamiąc je.
„Szósty z głowy…” – Pomyślała triumfalnie i nagle poczuła ucisk w okolicy brzucha. Upadłszy na kolana i odkaszlnąwszy strużką krwi, dziewczynie momentalnie oczy zaszły lekką mgiełką. Czując mdłości, niezauważalnie zebrała leczniczą chakrę w dłoni i przystawiwszy ja do brzucha, szybko uleczyła siniaki i otarcia powstałe w czasie walki. Odzyskawszy siły, po chwili wstała do pozycji wyprostowanej i spojrzała w kierunku walczącej Yamanaki. Widząc, że jej przyjaciółka w miarę dobrze sobie radzi z dwójką innych wrogów i jednego szybko powala silnym ciosem kunaia w brzuch, zaraz na powrót spojrzała w kierunku pozostałych shinobi i nagle poczuła jak zimna stal przeszywa ją na wylot.
- NIE!!!!
Krzyknęła Ino i błyskawicznie rozprawiła się z drugim przeciwnikiem. Gdy tamten z rozpłatanym gardłem, plując krwią na wszystkie strony… wreszcie wyzionął ducha, spojrzała na Sakurę i momentalnie dostrzegła jak z dziewczyny o różowych włosach błyskawicznie ulatuje życie. Haruno kompletnie już nie czując sił do walki, lecz czując ogromny ból przeszywający całe jej ciało, bezwiednie oparła głowę o tors swojego oprawcy. Mężczyzna uśmiechając się szyderczo, zaraz przekręcił miecz w ranie sprawiając tym dziewczynie ogromny ból, splunął jej w twarz i nacieszywszy się chwilą… zrzucił z ostrza na ziemię.
- Giń szmato!!
Krzyknął napastnik i podniósł katanę nad głowę, by zadać Sakurze ostatni cios. Patrząc na nią z czysta pogardą i szelmowskich uśmieszkiem, widniejącym na jego ustach… mężczyzna nagle znieruchomiał, a po chwili padł martwy na ziemię z trzema długimi igłami powbijanymi w kark. Momentalnie koło ciężko rannej dziewczyny pojawiła się Shizune i złapawszy zielonooką za rękę, bez słowa przyjrzała się jej ranie, po czym jedynie wyszeptała…
- Przepraszam.
Asystentka Hokage, rzuciwszy wściekłe spojrzenie na pozostałych sześciu shinobi piasku, po chwili rzuciła w nich kilkoma parami zatrutychi senbon i tylko jednego udało się jej załatwić na amen. Reszta z przeciwników puściwszy sobie krótkie spojrzenia porozumiewawcze, po chwili powyciągali kunai’e i miecze przed siebie. Brunetka odwróciwszy się do nich przodem, zaraz wstała na równe nogi i również chwyciwszy za kunai, przybrała postawę obronną.
Tym czasem koło rannej Haruno nagle pojawia się jej blond włosa przyjaciółka z zamiarem uleczenia jej. Dziewczyna skupiwszy cały swój zapas leczniczej chakry w dłoniach, zaraz skoncentrowała się i przystawiła je do brzucha różowowłosej.
- Sakura nie umieraj!
Krzyknęła, a jej głos przepełniony troską rozszedł się echem po gęstych lasach kraju Ognia. Zielonooka nic jej nie odpowiedziawszy, jeszcze przez moment wytrzymała jej wzrok, po czym zemdlała w wyniku utraty dużej ilości krwi. Oddychając nie regularnie, jej ciało momentalnie się wychłodziło a kończyny skostniały. Blondynka wykorzystując cały swój nagromadzony potencjał medycznej chakry, by tylko jak najszybciej ulżyć przyjaciółce w cierpieniu, po chwili zrozumiała, że jej doświadczenie jest za małe by Sakurze pomóc.
- Cholera jasna! Sakura słyszysz… NIE ZOSTAWIAJ MNIE!!
Ponownie krzyknęła, a z jej oczu poleciał potok gorzkich łez. Dziewczyna nie przestając leczenia rany Haruno, jedną ręką sprawdziła jej puls i momentalnie zbladła jeszcze bardziej.
- SHIZUNE!! NIE WYCZUWAM U NIEJ PULSU!!!!
Wrzasnęła na całe gardło do brunetki stojącej do niej tyłem. Gdy medyczna się odwróciła z równie wielkim przerażeniem na twarzy, koło niej momentalnie pojawił się pierwszy z wrogów i wycelowawszy swoją katanę w jej brzuch… ta szybko zareagowała. Uniknąwszy nazbyt spodziewanego ataku, dziewczyna błyskawicznie wyprowadziła kontratak i uderzyła otwartą dłonią w kark mężczyzny, powalając go tym na ziemię. Gdy napastnik lekko oszołomiony, spróbował ponownie się podnieść, nagle w jego plecy wbiła się srebrna klinga samurajskiego miecza, przybijając go tym do podłoża. W jednej chwili, koło zdziwionej Shizune pojawiła się postać w kremowym płaszczu i ceramicznej masce na twarzy.
- Shizune pomóż Ino w ratowaniu Sakury, a ja przytrzymam ich na dystans!
Powiedział młody głos, który obydwu medyczkom wydał się bardzo znajomy, lecz stanowczo nie pasujący do mężczyzny w jasnym płaszczu. Brunetka nie odpowiedziawszy, wciąż będąc w lekkim szoku, jeszcze przez moment po przyglądała się ANBU, by zerknąć zaraz z ukosa na pozostałą czwórkę shinobi piasku. Po chwili, nie zwlekając już dłużej, dziewczyna szybko uklękła naprzeciwko Yamanaki i spojrzała głęboko w jej zrozpaczone oczy.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

119. Niespodziewane spotkanie z wrogiem

Dzisiejszy odcinek będzie zawierał raczej dużo dialogów, więc proszę nie dziwić się, jeśli wyda się wam on strasznie nuuuudny… a i dedykuję go czytelnikowi Otaku-kun i czytelniczce Sakura12. Pozdrawiam.



<<< Odcinek ukazał się 2 maja 2009 roku >>>



Świt. Pierwsze promienie słońca jakie padły na jeszcze opustoszałe uliczki Konoha-Gakure, zaraz swym blaskiem opromieniły twarz młodej kunoichi, szykującej się na bardzo ważną misję. Misję zbadania tragedii i pomocy ewentualnym rannym. Dziewczyna spakowawszy do plecaka zapasowy strój, gdyby obecny uległ zniszczeniu, trochę zapasowej broni, leki, odtrutki, bandaże i wszelkie inne medykamenty potrzebne jej w służbie. Po cichutku opuściwszy, wpierw swój pokój, a potem dom… różowo włosa ruszyła powolnym lecz zdecydowanym krokiem ku bramie wioski. Jeszcze chłodne powietrze, utrzymujące się po dość mroźnej nocy, co jakiś czas porusza jej aksamitnymi w dotyku, włosami. Kunoichi spoglądając na jeszcze uśpioną wioskę, zaraz przypomniała sobie, jak musiała wstać tak wcześnie rano na swój pierwszy trening z białowłosym jouninem. Odetchnąwszy rześkim powietrzem kilka razy, zielonooka po chwili dotarła pod bramę, gdzie jak się okazało, już powoli zbierają się wszyscy shinobi, wyznaczeni na tą niebezpieczną misję. Dziewczyna po chwili również dostrzegła pokaźnych rozmiarów oddział Upiornych żołnierzy, stojących nie opodal strażniczej butki. Ich wygląd jakoś już tak jej nie przeraża, jak to miało na początku, gdy ich widziała. Wiedząc teraz, że ich przywódcą jest jej ukochany blondyn, dziewczyna znacznie śmielej koło nich przechodzi. Co ciekawsze, Upiorni łucznicy wciąż tkwią na murach obronnych i bacznie wypatrują ewentualnego wroga, który miałby pojawić się na horyzoncie. A ci stojący na dachach domów i rogach skrzyżowań, chociaż zniknęli, to wciąż… chodząc po wiosce czuje się na karku ich przeszywające spojrzenia. Kunoichi wzdrygnąwszy się na tą myśla, po chwili dostrzegła uśmiechnięty, ale i jednocześnie posmutniały wyraz twarzy kruczowłosej Hyuugi.
- Ohayo Hinata. – Przywitała się z przyjaciółką.
- Ohayo…
Ta jej odparła beznamiętnie jednocześnie spuszczając swój wzrok na ziemie. Haruno nieco zaskoczona nostalgicznym brzmieniem głosu białookiej, zaraz podeszła do niej jeszcze bliżej, po czym wyszeptała…
- A tobie to co się stało??
- Nic…
- Jak to nic?? Przecież widzę, że coś jest nie tak. No dalej, mi możesz zaufać.
Białooka wahając się przez chwilę, zaraz jednak spojrzała na przyjaciółkę i momentalnie napłynęły jej łzy do oczu. Sakura kompletnie już nie wiedząc o co może chodzić, już chciała odejść, gdy nagle szarpnięciem za ramię, została zatrzymana.
- Nie odchodź…
- Dobrze, ale powiesz mi w końcu o co chodzi?!
- H-hai… - Kruczowłosa ponownie spuściwszy wzrok na ziemie, gdy otworzyła w końcu usta, by wyjaśnić swoje dziwne zachowanie, nagle zaniechała tego i na powrót je zamknęła. Jej zachowanie teraz już na dobre wstrząsnęło zielonooką, która zrobiwszy poważną minę, po chwili jednak uśmiechnęła się i poklepała Hinatę po ramieniu.
- To jak? O co chodzi!
- O K-Kibę.
- Hę?? To jaki tu jest problem, bo nie rozumiem??
- O-on mnie zdradził!
- Co?! Czekaj, czekaj… jak to zdradził? To wy jednak jesteście parą??
- Byliśmy… całe 4 dni.
Odparła Hinata i ponownie się popłakała. Różowo włosa momentalnie przytuliwszy ją do siebie, po chwili poczęła ją uspokajać, gdy nagle kątem oka dostrzegła obgadywanego Inuzukę. Nie wiele się zastanawiając, dziewczyna odstawiła przyjaciółkę pod opiekę Ten Ten i Neji’ego, namiętnie całujących się, a sama szybkim krokiem podeszła do roześmianego bruneta, akurat rozmawiającego z Shikamaru i Choji’m. Nara zobaczywszy zbliżającą się w ich stronę Sakurę, z oczu której dosłownie ciskają błyskawice, po chwili niezauważalnie i powoli odsunął się od swych rozmówców. Zielonooka odepchnąwszy Choji’ego na bok, zaraz stanęła tuż przed Kibą.
- Ooo, cześć Sakura.
- Ty śmieciu!!
Krzyknęła i z pełną premedytacją przywaliła brunetowi prosto w nos. Gdy ten kompletnie zaskoczony, zgiął się w pół, jednocześnie łapiąc się za nos i zalewając ubranie krwią, dziewczyna zebrała odrobinę chakry w dłoni i ponownie go zaatakowała. Cios wymierzony w policzek Inuzuki okazał się tak potężny, że chłopaka odrzuciło w tył, wprost na pobliskie drzewo. Chłopak uderzywszy o nie plecami z pełną siłą, jeszcze tylko zawył z bólu, po czym opadł obolały i zakrwawiony na ziemię.
„A ją to co ugryzło??????” – Kiba podniósłszy się z ziemi do pozycji klęczącej, momentalnie zobaczył piorunujące i mordercze spojrzenie młodej Haruno, a gdy zaraz rozejrzał się po znajomych, po chwili dostrzegł zapłakaną Hinatę rozmawiającą z Nejim i Ten Ten.
- A Hinacie to co się stało??
- Jeszcze się pytasz?!!
Sakura ponownie zacisnąwszy dłonie w pięści, zaraz powoli zaczęła zbliżać się do zdziwionego i jednocześnie poważnie przestraszonego Inuzuki. Gdy znalazła się już na odpowiedniej odległości, by chłopaka ponownie zaatakować, nagle między nią a zasłaniającym twarz brunetem, pojawił mężczyzna w biało-beżowym płaszczu i ceramiczną maska na twarzy.
- Proszę go zostawić w spokoju! Inuzuka dostał już to, na co zasłużył.
Powiedział, a jego nagłe pojawienie się kompletnie zaskoczyło zielonooką. Dziewczyna przyjrzawszy się mu dokładnie i przeanalizowawszy w głowie ton jego głosu, po chwili wycofała się i powróciła do swojej kruczowłosej przyjaciółki. Gdy dziewczyna już się oddaliła, ANBU zwrócił się do bruneta.
- Mam nadzieję, że ta bolesna lekcja czegoś cię nauczy.
Jego głos wydał się Kibie bardzo znajomy, lecz kompletnie nie pasujący do zamaskowanej osoby w biało-beżowym płaszczu. Patrząc wciąż zaskoczonym wzrokiem na Sakurę i Hinatę, zaraz jednak spojrzał jeszcze na gościa w masce.
- Eee… czy my się znamy?
- Tak i wiedz… że ANBU ma na ciebie oko!
Po tych słowach, mężczyzna wykonał rękoma kilka znaków po czym zniknął w chmurze białego dymu. Inuzuka nie za bardzo rozumiejąc słów dowódcy elitarnych oddziałów, po chwili jednak do niego dotarło co usłyszał i momentalnie zbladł na twarzy. Czując jak czoło zalewa mu lodowaty pot, wciąż siedząc w osłupieniu na ziemi, chłopak zaraz przypomniał sobie o obwitym krwawieniu z nosa. Przyłożywszy rękaw bluzy do twarzy, Kiba wstał i czym prędzej udał się do domu, by się przebrać.
Tym czasem, do grupki znajomych stojących już w pełnym składzie pod bramą wioski, po chwili podszedł Kakashi, Shizune i jeszcze jakiś brązowowłosy shinobi. Hatake spojrzawszy na każdego po kolei, zaraz dostrzegł brak młodego Inuzuki, a gdy spytał się gdzie go poniosło… dostał bardzo wymijającą odpowiedź.
- A to kto?? – Ino wskazała na nieznanego Shinobi.
- Mówcie mi Yamato.
Jounin uśmiechnął się szeroko.
- Ponieważ Kurenai Yuuchi, Asuma i Gai są obecnie niedysponowani… Hokage przydzieliła nam do pomocy Kapitana Yamato. Yamato jest byłym członkiem ANBU. Jako jedyny potrafi posługiwać się Elementem Drewna.
Kakashi pokrótce przekazał słowa Tsunade, gdyby ktoś zechciał wiedzieć, kim jest nowy jounin. Wzmianka o elemencie drewna, prawie u wszystkich wywołało takie same zaskoczenie, jak wiadomość o niedyspozycyjności sensei’ów poszczególnych drużyn.
- A w jakich składach ruszymy? – Spytał Neji.
- Na dzień dzisiejszy to właśnie Yamato obejmie dowództwo w drużynie 9. Kakashi obejmie dowództwo w drużynie 8. – Wyjaśniła Shizune, a wszystko powiedziała prawie że na jednym oddechu. – Shikamaru natomiast dołączy do drużyny Kakashiego, a Choji do drużyny Yamato.
- A ja i Sakura?
- Pójdziecie ze mną, tym samym tworząc oddział medyczny z Konohy.
- Będziemy same w drużynie?? – Zaniepokoiła się zielonooka. – A jeśli ktoś nas zaatakuje, gdy nikogo z naszych nie będzie w pobliżu?!
- Nie będziemy same. Do naszej drużyny dołączy jeszcze jedna osoba.
- Kto taki? – Zainteresowała się Yamanaka.
- Nie mam zielonego pojęcia, Ino. Tsunade-sama zapewniła mnie, że po drodze poznamy czwartego członka naszej drużyny, a tym czasem mamy się jego brakiem nie przejmować. – Ta odpowiedz strasznie zaskoczyła wszystkich, a najbardziej Haruno, gdyż Godaime którą dziewczyna zna już bardzo dobrze, jeszcze nigdy nie była taka tajemnicza w mówieniu, kogo komu przydziela. Po upłynięciu kolejnych 15 minut, pod bramę w końcu powrócił Kiba i Hatake dał rozkaz wymarszu.
* * *
6 GODZIN PÓŹNIEJ…
     Mocno świecące słońce i błękitne niebo, bez ani jednej skazy, nagle w bardzo szybkim tempie zostało doszczętnie zasłonięte przez wielkie, burzowe chmury. Popsucie się pogody jednak ani trochę nie wpłynęło na shinobi Konohy, systematycznie posuwających się na przód ku pierwotnemu celowi zleconej im misji.
- Shizune, czy mogłabyś mi przypomnieć cel naszego zadania?
Spytała błękitnooka wyrównawszy krok z asystentka Hokage.
- Oczywiście. Otóż, priorytetowym punktem naszej misji jest dotarcie do miasta Fujioka i ustalenie jakie zostały dokonane zniszczenia, i ile jest ofiar. A jeśli znajdą się jacyś ranni, mamy im pomóc i zapewnić bezpieczeństwo. Uprzedzając Ino twoje kolejne pytanie, dodam że właśnie dlatego team 8 poszedł pierwszy, gdyż mają za zadanie dokonania rozpoznania. My idziemy drugie, a 2 godziny drogi za nami znajduje się team 9… jako nasze ewentualne wsparcie. – Brunetka bardzo dokładnie odpowiedziała na zadane jej pytanie. Yamanaka kiwnąwszy jej głową, na znak zrozumienia… o nic więcej już nie spytała. Skacząc dalej z gałęzi na gałąź, dziewczyna po chwili przypomniała sobie o istnieniu swej zielonookiej przyjaciółki. Zatrzymawszy się na jakimś drzewie, poczęła czekać aż zjawi się Haruno, a gdy już to nastąpiło i kunoichi dalej ruszyła w drogę…
- Sakura kochanie, czemu nic nie mówisz??
Blondynka powiedziała to bardzo słodkim głosikiem, zupełnie jakby chciała w ten sposób zażartować sobie z różowowłosej. Gdy ta nie zareagowała, czy nawet nie zaszczyciła jej wzrokiem, Ino przybrała bardziej poważny wyraz twarzy i ponownie spytała, a raczej krzyknęła.
- Sakura! Czemu nic nie mówisz?!
Zielonooka wyrwana z zamyślenia nagle zatrzymała się na jednym z drzew i straciwszy równowagę spadła na ziemię. Dziewczyna momentalnie otrząsnąwszy się, w oka mgnieniu zebrała chakrę w dłoniach i chwyciła się pnia. Zdarłszy w ten sposób grubą korę, nieco spowolniła swój upadek i niemalże gładko wylądowała na nogach. Gdy odetchnęła momentalnie poczuła straszne pieczenie w okolicy dłoni, a gdy spojrzała na swoje palce… przeraziła się. Z licznych ran i głębokich otarć powoli zaczęła sączyć się szkarłatna ciecz, jednocześnie piekąc niemiłosiernie.
- Ino, ty idiotko!! Chcesz żebym się przez ciebie zabiła?!! – Wrzasnęła Sakura, po czym zużyła odrobinę swojej leczniczej chakry by jak najszybciej zatamować krwawienie. Kiedy krew przestała wydobywać się z ran, dziewczyna bez chwili zwłoki sięgnęła do plecaka i wyciągnęła z niego bandaż. Owinąwszy sobie nim palce, kunoichi zaraz z powrotem się spakowała i poczęła szukać wzrokiem Yamanaki.
- Przepraszam Sakura, nie chciałam cię przestraszyć… – Zielonooka w końcu usłyszała głos nad głową, a gdy spojrzała w górę, dostrzegła blondynkę siedzącą na gałęzi. – …ale nie było innego sposobu by zwrócić twoją uwagę.
Sakura patrząc przez chwilę wściekłym wzrokiem na swoja przyjaciółkę, nagle usłyszała świst przecinanego powietrza. Odwróciwszy się w stronę z którego nadszedł dźwięk, momentalnie koło jej głowy przeleciał kunai z przyczepioną do rękojeści karteczką wybuchową. Sztylet uderzywszy w drzewo, po chwili zaświecił się jasnym światłem… zaraz potem okolicą targnęła potężna eksplozja. Drzewo na którym siedziała blondynka, a w które uderzyła broń… złamawszy się, z hukiem walnęło o ziemię. Ino w między czasie przeskoczywszy na sąsiedni konar, teraz przeskoczyła jeszcze kilka gałęzi i zaraz znalazła się koło zielonookiej.
- Nic ci nie jest?? – Spytała z wyraźną troską, jak i przestrachem w głosie. – Co to było i skąd nadleciało??
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że nie jesteśmy tutaj same.
Sakura podniósłszy się z ziemi i otrzepawszy zabrudzony stój, zaraz jeszcze raz rozejrzała się po lesistej okolicy. Wytężywszy wszystkie zmysły, dziewczyna po chwili wyczuła w pobliżu czyjąś obecność. Spojrzawszy swej przyjaciółce prosto w oczy, tym samym dała jej znak i obie bez słowa czym prędzej wskoczyły na najbliższe drzewo. Po nie całej minucie, Ino i Sakura zorientowały się, że gdzieś zgubiły Shizune, a i ta zapewne nie zauważyła, że ich brak. Skacząc z drzewa na drzewo, dziewczyny za chwilę ponownie się zatrzymały. Zielonooka ponownie skupiwszy się na zmyśle słuchu, po chwili usłyszała w oddali szelest, która zaraz zaczął się nasilać i nasilać, aż w końcu odgłos zanikł. Blondyna przyglądając się uważnie Sakurze, zaraz sama poczęła się rozglądać, gdy nagle kątem oka dostrzegła jakiś ruch w pobliskich krzakach. Spojrzawszy w tamtym kierunku, Yamanaka popełniła właśnie pierwszy błąd… otóż dała po sobie znać, że wie iż jest obserwowana.
- Sakura… t-tam ktoś jest.
Szepnęła do różowłosej i kiwnięciem głowy pokazała kierunek patrzenia. Gdy Haruno spojrzała w tamtą stronę, z krzaczorów nagle wyleciało sześć shurikenów. Medyczki wykonawszy zgrabne uniki, zaraz zeskoczyły na ziemię i chwyciwszy kunai’e w dłoń, tym samym przygotowały się na walkę w zwarciu. Gdy zapadła martwa cisza, co jakiś czas przecinana odgłosami natury, i nie nastąpił żaden nowy atak, kunoichi poczęły momentalnie rozważać ewentualne wycofanie się.
- I co robimy? – Spytała Ino.
- Nie wiem, ale jeśli myślisz o tym samym co ja, to… – Dziewczyna nie dokończyła, gdyż zza krzaków i sąsiednich drzew nagle wyłoniło się kilka postaci. Haruno patrząc na nich bardzo napiętym wzrokiem, nie wzruszona ich wyglądem momentalnie poczęła zastanawiać się nad taktyką. Natomiast jej przyjaciółka… widząc piętnastu mężczyzn w zakrwawionych strojach shinobi piasku, w oka mgnieniu zbladła na twarzy. Ino czując zimny pot na czole i liczne ciarki na plecach, zaraz spojrzała wystraszonym wzrokiem na zielonooką.
- SSSSakura…
- Tak?
Różowowłosa ani na chwile nie spuściła wzroku z przeciwników, którzy jak na ironię losu poczęli głupkowato się uśmiechać i puszczać do niej oczka. Dziewczyna nie kryjąc obrzydzenia, jak i gotowości do walki, nie odpowiedziała na to dziwaczne gesty.
- Wiesz, że cię kocham… prawda??
Haruno tym razem spojrzała na blondynkę. Wyczytawszy z jej przerażonego wzroku wielki strach i bezradność, wywołana zaistniałą sytuacją, po chwili jednak nieznacznie się do niej uśmiechnęła.
- Wiem…
Sakura zacisnąwszy dłonie na rękojeściach kunaii, momentalnie ruszyła do ataku, co kompletnie zaskoczyło jej przyjaciółkę, ale nie zrobiło najmniejszego wrażenia na wrogich shinobi.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




Kim jest czwarty członek medycznego oddziału; O czym tak rozmyślała Sakura, że nie zareagowała na wołanie przyjaciółki i jak rozegra się ta konfrontacja…?? – Odpowiedzi na te trzy pytania upatrujcie w następnej notce, moi drodzy czytelnicy ^^.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zapraszam do komentowania :D :D

118. Raport wywiadu

Co można by powiedzieć we wstępie do tego odcinka? Po dłuższym zastanowieniu, to nie mam zielonego pojęcia. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale ostatnio jakoś często zdarza mi się nie wiedzieć, co powiedzieć.
~ Ino kochanie, czy możesz przyjść i mi pomóc?
~ Już idę mamo!
Ech, ani chwili wytchnienia. No nic, jak mus to mus. Pozdrawiam i serdecznie wszystkich zapraszam na 118 odcinek ^__^



<<< Odcinek ukazał się 25 kwietnia 2009 roku >>>



Dziś mija już ósmy dzień, odkąd Upiorni medycy rozpoczęli swój zabieg pieczętowania tajemniczej mocy Miyoko Inaby w jej drobnym ciele. Tkwiąc przez cały czas w pomieszczeniu, w którym leży półprzytomna dziewczynka… mężczyźni bez przerwy, dzień i noc w pełnym skupieniu mamroczą coś pod nosem. Gdy dziś rano przyszedłem do szpitala, aby zobaczyć jak idą postępy w pracy, po wejściu do sali momentalnie zobaczyłem, że wszyscy zbliżyli się do łóżka o jakieś dwa kroki. Nie bardzo rozumiejąc po co to uczynili, zaraz wzruszyłem obojętnie ramionami i wyszedłem na korytarz. Zamknąwszy po cichu drzwi za sobą, zaraz powróciłem myślami do momentu gdy z Sakurą-chan wyszliśmy ze szpitala…
„Hokage-sama została zaatakowana wybuchowym listem, który eksplodował jej w rękach…” – Taką informację oboje otrzymaliśmy od jakiegoś przechodnia na ulicy. Spojrzawszy sobie wtedy głęboko w oczy, zaraz biegiem ruszyliśmy do jej biura, ale gdy tam dotarliśmy, zrozumieliśmy że jej tam nie, gdyż połowa budynku utonęła w gruzach. Widząc skutki złości Tsunade, wywołanej moją opowieścią o Yondaime, szeroko się uśmiechnąłem. Sakura spytawszy mnie, dlaczego się uśmiecham, żadnej konkretnej odpowiedzi ode mnie nie usłyszała. Dziewczyna po kilku minutach zastanawiania się, nagle bez słowa wyjaśnienia chwyciła mnie za rękę i pobiegła w nieznanym mi kierunku. Spytawszy się jej gdzie biegniemy, odparła że do Akademii. Trochę mnie to zaskoczyło, lecz gdy dotarliśmy na miejsce i na ławce przed wejściem zastaliśmy siedzącą Hokage, i nad czymś głęboko rozmyślającą, wszystko stało się dla mnie zrozumiałe. – …ten list przysłał mi Kazekage. – Wyjaśniła, a to stwierdzenie tak mnie zaszokowało, że momentalnie zacząłem zadawać masę bezużytecznych pytań. Gdy Tsunade nie mogąc mnie uspokoić w końcu zaczęła na mnie krzyczeć, niespodziewanie do akcji wkroczyła Sakura… która stanąwszy tuż przede mną, zatkała mi usta swoimi. Całe napięcie spowodowane wiadomością o tym podejrzanym ataku Suny, po chwili całkowicie zanikło. Oddawszy Sakurze ten bardzo namiętny pocałunek, zapominając na chwilę o obecności Hokage, zaraz chwyciłem ją w pasie i przytuliwszy mocno do ciebie, jeszcze raz bardzo namiętnie pocałowałem.”
…idąc teraz powoli poprzez wioskę, tor moich myśli nagle zmienił swój kierunek i powrócił do walki z Upiornym. Ten Rasengan, jaki wtedy stworzyłem tak mnie zaciekawił, że jak wczoraj chciałem go ponownie utworzyć, to o mało co nie rozwaliłem sobie chaty. Na szczęście wszystkie moje próby zakończyły się jedynie wielkim kraterem w ziemi, na polanie tuż za domem.
„Kurczę, tyle teraz mam spraw na głowie… z jednej strony Miyoko i jej moc. Z drugiej konflikt z Suną, którego za bardzo nie rozumiem. Przecież po ostatniej wojnie, nasze relacje były takie dobre… więc co się stało?! Choć od tamtego incydentu minął już tydzień i nic nowego się w tej sprawie nie wydarzyło, to nadal można w powietrzu wyczuć spore napięcie i nie pokój. Następnie jest jeszcze niedokończona sprawa ze Starszyzną… głowy w stalowych skrzyniach wciąż czekają. Pewnie już zaczęły się rozkładać…” – Nie wiem czemu ale ta myśl wywołała u mnie nieco rozbawienia. – „Niespodziewany powrotu Rukii do życia to kolejna sprawa, która ostatnio zdmuchuje mi sen z powiek… co się z nią działo przez ten cały czas, odkąd uznałem ją za zmarłą?! A ta przygoda w wymarłej dzielnicy klanu Uchiha… czego mam się spodziewać, gdy ponownie zajrzę tam za parę dni?! Nie wiem już, co mam o tym wszystkim myśleć. Ale jedno wiem na pewno… gdy pieczętowanie się zakończy poproszę Hokage o pozwolenie trenowania Inaby. Czuję, że moim powołaniem w tym momencie jest zostanie jej mentorem…” – Nagle swoje przemyślenia musiałem zakończyć, gdyż dostrzegłem na horyzoncie Sakurę-chan, machającą i biegnącą w moim kierunku.
- Na-Naruto!
Krzyknęła, gdy tylko się do mnie zbliżyła. Dziewczyna zatrzymawszy się gwałtownie przede mną, zaraz złapała się ręką za pierś i poczęła uspokajać zdyszany oddech i mocno bijące serce. Po kilku minutach, uspokoiwszy się wreszcie, spojrzała mi głęboko w oczy.
- Nie uwierzysz co słyszałam.
- Hę??
- Przed godziną, Neji Hyuuga oświadczył się Ten Ten.
W tym momencie szczęka mi opadła z wrażenia. Chociaż z drugiej strony to było do przewidzenia. Z tego co pamiętam z rozmów z chłopakami o dziewczynach… Neji zawsze wyrażał szczególne zainteresowanie tą sympatyczną brunetką.
Po chwili, stojąca przede mną dziewczyna szturchnęła mnie w ramię. Gdy się ocknąłem z zamyślenia w jakie wpadłem, odwzajemniłem jej uśmiech.
- To wspaniale, tylko skąd ty o tym wiesz?
- Od Hinaty. – Odparła bez chwili zwłoki.
- Rozumiem.
Odparłem spokojnie i z uśmiechem, po czym nic więcej nie mówiąc, wyminąłem ją i poszedłem dalej w stronę swojego domu. Przeszedłszy kilka kroku, moją drogę ponownie zagrodziła młoda Haruno. Z jej spojrzenia wyczytałem, że jest czymś zaniepokojona, lecz po minucie wytrzymania jej wzroku spuściłem wzrok na ziemie.
- Naruto, co się dzieje? Twój stan nieco mnie przeraża.
- Przeraża? Czemu?
- No bo… od dwóch dni jesteś taki milczący i wiecznie zamyślony. Co cię gryzie?? – Wyjaśniła i pod koniec spytała, jednocześnie robiąc pół kroku do przodu, by w chwilę potem chwycić mnie za ramię. Nic jej nie odpowiedziawszy, niespodziewanie objąłem ją w pasie i w milczeniu mocno do siebie przytuliłem. Dziewczyna odpowiedziawszy jedynie cichym westchnięciem, zaraz również mnie objęła i w takiej pozycji na chwilę zastygliśmy. Głaszcząc różowowłosą po włosach i patrząc prosto przed siebie, w bliżej nieokreślony punkt, nagle poczułem jak wszystkie moje troski na sekundę gdzieś uleciały. Przytulona do mnie Sakura nic nie mówiąc, zaraz lekko odepchnęła mnie i ponownie spojrzawszy mi w oczy, chyba poczęła czekać na moją odpowiedź.
- Nic.
Moja bardzo krótka odpowiedź chyba ją zaskoczyła. Dziewczyna nagle uwolniwszy się z mojego uścisku, odeszła kawałek w stronę szpitala, po czym zatrzymała się i odwróciła do mnie głowę.
- Dlaczego mi nie powiesz co ci leży na sercu??
- Za długo tłumaczyć. – Wymamrotałem pod nosem.
- Słucham? Coś mówiłeś?!
- Nie nic.
Tymi słowami zakończyliśmy nasze dzisiejsze spotkanie. Gdy Haruno w końcu oddaliła się, momentalnie poczułem że chyba zaraz zwymiotuję.
„Co się ze mną, do cholery, dzieje?! Czego ja się boję?! Dlaczego nie powiedziałem jej co mnie gryzie?! Może wtedy lepiej bym się poczuł?? Nieee… póki co, sam muszę się z tym wszystkim uporać!!” – Krzyknąłem w myślach i zaraz wykonawszy dłońmi kilka szybkich ruchów, zniknąłem w kłębie białego dymu.
* * *
Czerwone słońce, po woli chylące się ku zachodowi, ostatnimi swoimi promieniami oświetla zamyślony wyraz twarzy pewnej kobiety, akurat stojącej w oknie jednego z większych budynków swojej wioski. Tsunade stojąc w oknie swojego dopiero co odbudowanego biura, przez cały czas rozmyśla o tym incydencie z przed kilku dni, jednocześnie kompletnie zapomniała o wypełnianiu swoich codziennych obowiązków.
„I pomyśleć, że ja myślała, że to była zapowiedź nowego konfliktu…” – Patrząc teraz nieco zmęczonym wzrokiem na zachodzące słońce, nagle na niebie dostrzegła lecącego ptaka, kształtem przypominającego sokoła, jakie używa się przy przesyłaniu ważnych informacji pomiędzy Ukrytymi wioskami i miastami.
„Czyżby kolejna wybuchowa wiadomość?!” – Pomyślała i po chwili na powrót zajęła miejsce na nowym fotelu przy nowym biurku. Oparłszy łokcie o blat, zaraz splątała palce dłoni na wysokości ust i poczęła czekać na doręczenie ów „wiadomości”. Hokage odczekawszy jeszcze chwilę, minutę później usłyszała pukanie do drzwi.
- Wejść!
Krzyknęła, a po chwili do pomieszczenia wszedł shinobi z niewielkim zwojem w dłoni. Mężczyzna zasalutowawszy, wszedł głębiej, a gdy drzwi się za nim zatrzasnęły, w końcu się odezwał.
- Godaime Hokage, przyszedł raport wywiadu. – Blondyna odetchnąwszy z wyraźną ulgą, zaraz odebrała ów raport z jego rąk, po czym wygoniwszy ninje za drzwi, dokładnie obejrzała otrzymany zwój. Upewniwszy się pięciokrotnie, ze wiadomość jest bezpieczna, Tsunade z lekką niechęcią i nad wyraz wielką ostrożnością w końcu zdecydowała się na zdjęcie pieczęci. Gdy nie nastąpiła żadna eksplozja, już znacznie pewniej rozwinęła zwój i przeczytawszy kawałek zapisanej tam treści, doznała szoku.
- Shizune!
Krzyknęła, a jej bardzo donośny głos momentalnie przeszył wszystkie ściany i pary drzwi w budynku. Gdy nie nastąpiła żadna reakcja ze strony wzywanej dziewczyna, Godaime poczuła nagły przypływ czystej wściekłości.
- SHIZUNE!!!!
Wrzasnęła, lecz tym razem jeszcze głośniej. Gdy kobieta ponownie nie dostrzegła reakcji ze strony swej asystentki, już chciała ryknąć… momentalnie do jej biura wpadała zdziwiona, jak i nieco przestraszona dziewczyna. Widząc czerwoną ze złości twarz swej przywódczyni, po chwili zaczęła się tłumaczyć.
- CISZA!! – Krzyknęła Hokage. Dziewczyna momentalnie zamilkła i spuściła wzrok na podłogę. – Nie ty jesteś powodem mojego zdenerwowania.
- Hmm…?
Brunetce te słowa wydały się jakieś podejrzane i już otworzyła usta, by coś powiedzieć… gdy dostrzegła piorunujące spojrzenie Hokage i odstąpiła od tego zamiaru.
- Dowiesz się w swoim czasie, a tym czasem wezwij do mnie wszystkie drużyny z rocznika Uzumakiego!
- Hai! – Medyczka nie chcąc narazić się Godaime, zadawaniem zbędnych pytań, czym prędzej wybiegła z biura. Blondyna tym czasem, gdy za jej asystentką zatrzasnęły się drzwi, szybko wstała i założywszy ręce na piersi, podeszła do okna.
„Nie sadziłam, że dożyję dnia w którym będę musiała ponownie oglądać jak giną moi bliscy.” – Pomyślała i zmarszczyła nieco brwi, gdyż poczuła na swym karku powiew chłodu. Odwróciwszy się przodem do drzwi, momentalnie dostrzegła zdziwione twarze wezwanych shinobi. Spojrzawszy po kolei na każdego, zaraz nieznacznie się uśmiechnęła. Gdy jej gest został odwzajemniony, jej mina momentalnie zrzedła i spoważniała.
- Jak pewnie wiecie, od ponad tygodnia wisi nad nami wszystkimi niespodziewany konflikt z Suną. Nie za bardzo rozumiem, co takiego zaszło pomiędzy naszymi krajami i do dziś miała nadzieję, że to był tylko głupi żart. – Blondyna ponownie zajęła miejsce przy biurku i patrząc przez chwilę na rozwinięty zwój z raportem wywiadu, po chwili podniosła wzrok na zgromadzonych. – Niestety, jednak to nie był głupi żart i teraz jestem zmuszona oficjalnie ogłosić wszem i wobec, że właśnie nadeszły czarne chmury nad naszą wioskę, jak i cały kraj.
- Hokage-sama, czy mogłabyś mówić nieco jaśniej?? – Spytał Neji, a po jego spojrzeniu można by wywnioskować, że chyba domyśla się o co może blondynie chodzić. Kobieta odpowiedziawszy na jego napięte spojrzenie, swoim równie napiętym wzrokiem… zaraz odetchnęła z wyraźną bezsilnością.
- Dobrze Neji… skoro tak bardzo chcesz usłyszeć, to czego wolałabym nie mówić, to proszę Cię bardzo. – Tsunade wstała na równe nogi. – Mamy WOJNĘ Z SUNĄ!!



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




Co takiego zawierał tajemniczy raport wywiadu, że Tsunade zmuszona była podjąć tak drastyczną decyzję?? Odpowiedzi  proszę wypatrywać w kolejnych moich notkach ^^. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania.

117. Pieczętowanie

Z tego, co mi Wielki mówił, to chodzą słuchy, że czytelnicy domagają się akcji… zwanej krwawą masakrą. To określenie, przypomina mi, gdy to ja tak egzystowałem po przez tylko i wyłączne mordowanie, czasem niewinnych ofiar. Doskonale pamiętam, jakby to było wczoraj, że jeszcze nie tak dawno moim jedynym celem w życiu było zabijanie z wielką okrutnością. Wszystkie moje ofiary doznawały albo bardzo szybkiej i bezbolesnej śmierci, albo umierały w strasznych męczarniach…
~ Kazekage-sama! Przybył oddział medyczny z Konohy!
…ech, jak widać obowiązki mnie wzywają. Pozdrawiam, zapraszam na 117 odcinek i przepraszam za ten mój powrót do przeszłości…



<<< Odcinek ukazał się 17 kwietnia 2009 roku >>>



Dziewczyna z wielkim wachlarzem uczepionym na plechach, chodząc po zrujnowanym biurze swojego brata i szukając czegokolwiek, co pomogłoby jej w zrozumieniu działań jej niedawnego sojusznika, teraz stanąwszy w miejscu poczęła prowadzić w głowie głębokie rozmyślania.
„Dlaczego to zrobiliście? Dlaczego zaatakowaliście nas w tak podstępny sposób…” – Blondynka nie dokończyła gdyż do pomieszczenia przez wyważone drzwi wbiegł jakiś chłopak.
- Kazekage-sama się obudził!! – Obwieścił radośnie.
- Nareszcie!
Temari ile zdołała tylko zebrać w sobie sił, czym prędzej pobiegła przez całą wioskę, będącą teraz w pewnego rodzaju strachu i leku przed nadciągającym konfliktem. Gdy po kilku minutach dotarła zdyszana na miejsce, jeszcze tylko pokonała schody prowadzące na drugie piętro szpitala i zaraz stanęła uśmiechnięta w drzwiach. Wewnątrz pomieszczenia pourazowego już znajduje się Kankuro i kilka innych osób zajmujących te najwyższe, zaraz po Kage, stanowiska w służbowe. Blondynka rozejrzawszy się dokładnie po pomieszczeniu, po chwili na potkała wzrokiem na zmęczone spojrzenie Kazekage.
- Gaara! – Podbiegła i chwyciła brata za rękę. – Jak się czujesz?!
- Bywało lepiej.
Odparł nieco ponuro, co wzbudziło zdziwienie u dziewczyna, jak i pozostałych zgromadzonych. Jednak po chwili, całe zdziwienie uszło w niepamięć, a na jego miejsce wkroczyło zrozumienia i niepokój, wywołany tonem głosu czerwonowłosego. Martwa cisza jaka momentalnie zapadła, jakoś nikomu nie przeszkadza, gdyż to co się wydarzyło kilka godzin temu… już na zawsze pozostanie w pamięci.
- I co teraz?
Temari spytała półgłosem. Po chwili podszedł do niej jej drugi brat i stanąwszy obok, spojrzała na swego przywódcę. Wytrzymawszy przez chwilę jego ponure spojrzenia, zaraz odwrócił wzrok i spojrzała na siostrę.
- Skoro Gaara… ekhm, znaczy nasz Kazekage czuje się już lepiej, to chyba należałoby przedyskutować parę spraw.
- Zgadzam się z Kankuro. – Odezwał się ktoś z tyłu.
- Ja również.
- I ja. Konoha musi zapłacić za to co zrobiła! – Krzyknął trzeci z shinobi, a jego słowa nieco pobudziły zielonookiego do życia. Chłopak odsunąwszy na bok koc, który dotychczas przykrywał jego nogi, zaraz usiadł na brzegu łóżka i spróbował wstać. Nie czując nóg, Gaara w pierwszym momencie upadłby na podłogę, gdyby nie szybka reakcja jego brata i przyjaciela w jednym, który podtrzymał go za ramię.
- Dziękuję Kankuro.
Wymamrotał i spojrzała na bruneta. Ten nic mu nie odpowiedziawszy, jedynie nieznacznie się uśmiechnął. Czerwonowłosy, odzyskawszy w końcu władzę w nogach, zaraz wyminął Kankuro, skandujących doradców oraz Temari, po czym wyszedł z pomieszczenia na korytarz szpitala. Zarzuciwszy na ramiona, wcześniej pochwycony z oparcia krzesła, płaszcz Kazekage… Gaara powoli począł kierować się w tylko sobie znanym kierunku. Zdziwione rodzeństwo, przyjaciele jak i podwładni, momentalnie wyszli za nim na korytarz i trzymając się nieco z tyłu, powoli zaczęli zanim iść. Chłopak z początku nie przejmując się ich podejrzliwością, gdy w końcu dotarł do wyjścia z budynku, poczuł nagłą irytację.
- Nie idźcie dalej za mną!
Zatrzymał się na schodach i powiedział dobitnie, tak że ludzie przechodzący po ulicy Suna-Gakure, podnieśli na niego swój wzrok. Temari i Kankuro, usłyszawszy jego ton głosu momentalnie się zatrzymali. Gdy zielonooki odwrócił się do nich bokiem i dostrzegli jego wyraz twarzy, dosłownie zbladli na twarzy.
- D-dokąd z-zmierzasz?
Blondynka zająknęła się przy wypowiadaniu tego zdania. Kazekage nic jej nie odpowiedziawszy, jeszcze przez chwilę popatrzył na nich swym morderczym spojrzeniem, po czym zwrócił się w stronę wioski i ruszył przed siebie. Kankuro również po chwili chciał iść dalej za bratem, lecz jego siostra go zatrzymała, a jej wymowne i pełne powagi spojrzenie uświadomiło mu, że byłby to wielki błąd przeszkadzać teraz Gaarze.
„Wybaczcie przyjaciele, ale tą sprawę muszę przemyśleć sam, w spokoju…”
* * *
Patrząc przez chwilę na białe drzwi wejściowe do sali w której wypoczywa Miyoko Inaba, zaraz chwyciłem za klamkę i ją nacisnąwszy, delikatnie odsunąłem drzwi na bok. Zrobiwszy krok do tyłu, jeszcze puściłem krótkie spojrzenie Upiornym medykom, po czym z poważnym wyrazem twarzy wprowadziłem ich do środka. Gdy mężczyźni stanęli w równym rządku naprzeciw szpitalnego łóżka, po chwili wyjrzałem na korytarz, gdzie pozostało sześciu zwykłych żołnierzy.
- Dwóch wchodzi do środka, a reszta zostaje tu i pilnuje aby nikt nam nie przeszkodził.
Wyjaśniłem, a wskazani przeze mnie mężczyźni w wiśniowych zbrojach, powoli weszli do sali i zajęli wartę przy czteroskrzydłowym oknie. Gdy zamknąłem w końcu drzwi i odwróciłem się przodem do leżącej na łóżku Miyoko, momentalnie dostrzegłem jej szeroko otwarte oczy. Zbliżywszy się do niej powoli, zaraz uśmiechnąłem się serdecznie i przykucnąłem obok.
- Miyoko. Ci panowie… – Wskazałem na Upiornych medyków. – …pomogą ci w zapanowaniu nad twoją mocą.
Dziewczynka kiwnąwszy głową na znak zrozumienia, po chwili odwzajemniła mój uśmiech i chyba nieco się rozluźniła, gdyż w odpowiedzi usłyszałem wypuszczenie powietrza z płuc, z wyraźną ulgą. Wyprostowawszy się jeszcze przez chwilę wytrzymałem jej spojrzenia, po czym odwróciłem się do medyków przodem i kiwnąłem im głową, aby zaczynali… a sam stanąłem przy wejściu do pomieszczenia. Oparłszy się plecami o ścianę, założyłem ręce na piersi i z nad wyraz spokojnym wzrokiem począłem czekać na to, co ma się za chwilę wydarzyć. Medyczni żołnierze ustawiwszy się, każdy przy jednym rogu łóżka, zaraz zrobili po dwa kroki w tył i powoli, w pełnym skupieniu poczęli składać dłonie w jakieś pieczęci. Obserwując i przyglądając się jednemu z nich, po chwili zrozumiałem że wykonywane pieczęci się powtarzają.
„Tora, Hebi, Saru, O-ushi, O-hitsuji, Usagi, Ryu i Uma.” – W myślach wypowiedziałem sobie nazwy wykonywanych przez nich pieczęci. Po niespełna trzech minutach, ruchy ich dłoni momentalnie przyspieszyły swój rytm, co w rezultacie u każdego z osobna wywołało nagłe pomrukiwanie pod nosem. Zaciekawiony tym zjawiskiem dźwiękowym, po chwili wytężywszy słuch, spróbowałem usłyszeć co każdy z nich mówi…
- Jestem Ogniem, który bez przeszkód pali wszystko na swej drodze.
- Jestem Wiatrem, który wprawia roślinność w ruch.
- Jestem Wodą, która gasi pragnienie natury.
- Jestem Błyskawicą, która prze…s…z…
Słów ostatniego z Upiornych nie usłyszałem, bo zagłuszył je nasilający się szmer pozostałych żołnierzy. Słowa medyków, szczerze powiem niebywale mnie zaskoczyły, bo nigdy wcześniej nie widziałem i nie słyszałem podobnego rytuału pieczętowania. W czasie całego zabiegu, nie wiem skąd, ale w pomieszczeniu zerwał się bardzo silny wiatr, choć okna są szczelnie pozamykane. Na twarzy poczułem również dotyk gorąca i wilgoci, a moje włosy stanęły dęba, gdyż przeszywają je malutkie wiązki elektryczności. Dopiero po chwili zrozumiałem, że te doznania czterech żywiołów to emanują od każdego z Upiornych medyków.
- Naruto wyczuwam tu ogromne ilości chakry. Co się dzieje?!
Usłyszałem w głowie głos Kyuubiego lecz nie udzieliłem mu odpowiedzi, gdyż to co po chwili zaobserwowałem, już całkowicie odjęło mi mowę. Mianowicie, Upiorni w mgnieniu oka ucichli, a emanująca od nich energia nagle ustała i wszystko pokryła głucha cisza. W całkowitym milczeniu obserwując ich poczynania, zaraz jednak dostrzegłem, że oni niezaprzestani składania pieczęci. Robiąc to kompletnie bezdźwięcznie, po chwili jeden z mężczyzn gwałtownie rozprostował ramiona w stronę łóżka i otworzył dłonie z ich wewnętrzną stroną skierowaną na Miyoko.
- Katon Ninpou, Nankanhoji!
Powiedział wyraźnie, tak jakby od tego zależało powodzenie całej operacji. Zaraz, dokładnie tą samą czynność wykonali jego towarzysze.
- Fuuton Ninpou, Nankanhoji!
- Suiton Ninpou, Nankanhoji!
- Raiton Ninpou, Nankanhoji!
Po chwili w dłoniach każdego Upiornego medyka poczęła zbierać się chakra innego koloru niż u pozostałych. Wygląda to tak, jakby oni przygotowywali się do oddania ataku, trochę mnie to zaniepokoiło… lecz po niespełna minucie, gdy zebrana chakra teraz powoli wiruje w koło ich dłoni, odetchnąłem z ulgą. Na dosłownie chwilę zapanowała grobowa cisza, przez która jedynie przedziera się przyśpieszony oddech zaniepokojonej Inaby. Dziewczynka patrząc prosto na mnie, gdy ruchem głowy pokazałem jej aby o nic się nie martwiła, jej przyśpieszony oddech momentalnie się wyrównał, co szczerze powiem kamień z serca mi zrzuciło. Upiorni odczekawszy chwilę, z chakrą wciąż wirującą swobodnie w koło ich dłoni, po chwili… nie wiem jakim cudem, ale wysłali zebraną chakrę w powietrzu, w stronę blondynki. A gdy te skrzyżowały się tuż nad Miyoko…
- Ninpou, Yottsushizen!!
…medycy krzyknęli dobitnie, a skrzyżowane chakry nagle rozbłysły swym blaskiem, po czym stworzyły nad dziewczynką czterobarwną barierę, mieniącą się nie znanymi mi znakami. Patrząc na ten niezwykły spektakl, momentalnie począłem zastanawiać się jakby wyglądało naprawianie mojej pieczęci.
„Coś niebywałego! Nigdy bym nie przypuszczał, że ci goście posiadają tak daleko posunięte umiejętności. Co więcej, coraz bardziej zaczynam wierzyć w powodzenie naszego kolejnego zadania.” – Pomyślałem, kompletnie na moment zapominając gdzie jestem i co robię.
- Czyli?? – Nieoczekiwanie usłyszałem kolejne pytanie wypowiedziane przez to samo stworzenie.
„Kyuubi… oczywiście mówię tu o naprawie pieczęci zamykającej twoją potęgę w moim ciele. Czyżbyś już o tych planach całkowicie zapomniał?”
- Nie. Doskonale wszystko pamiętam, po prostu upewniam się co do twoich zamiarów.
„Upewniasz się?! Ale po co??” – Odparłem w myślach, po czym między nami zapanowała bardzo długa pauza przepełniona głuchym oddźwiękiem. Nie za bardzo rozumiejąc słów demona, już chciałem zadać kolejne pytanie, gdy moją uwagę nagle zwróciło pojawienie się niebieskiego płomienia, jaki zaczął wydobywać się z pod bandaży Inaby. Błękitne języki powoli zaczęły unosić się ku górze, a gdy napotkały na swej drodze stworzoną przez Upiornych barierę, momentalnie poczęły się cofać, by zaraz z pełnym impetem rozbić się o barierę. Medykiem, władającym elementem wiatru, w mgnieniu oka potężnie zakołysało, lecz mężczyzna się nie przewrócił. Gdy niebieski płomień ponowił swój atak, tym razem targnęło żołnierzem od elementu błyskawicy i wody jednocześnie. Za trzecim razem, dosłownie powaliło na podłogę Upiornego władającego elementem ognia. Mężczyzna podniósłszy się zaraz z charakterystycznym warknięciem niezadowolenia i bólu, na powrót przybrał wcześniejszą pozę i zwiększył przepływ chakry przez dłonie. To samo po chwili uczynili jego towarzysze, a czterobarwna bariera nagle rozbłysła blado-czerwonym światłem.
Przyglądając się Miyoko uważnie, po chwili zauważyłem że jej wzrok utkwił w jakimś martwym punkcie na suficie, a ona sama tak jakby całkowicie poddała się wykonywanemu zabiegowi. Nie mając żadnej kontroli nad niespotykana mocą, wydobywającą się z jej drobnego ciała, dziewczynka praktycznie jest bezbronna na jej działanie zewnętrzne.
Wijące się niebieskie języki tajemniczego ognia, wciąż uderzając w ścianki bariery, po chwili przytłoczone przez zwiększoną dawkę chakry, nagle się uspokoiły i zmniejszyły. Zaraz całkowicie zniknęły, tak jakby wchłonięte przez ciało Inaby. Patrząc na Upiornych medyków, po chwili nagle usłyszałem niewyraźny szmer dochodzący zza drzwi przy których stoję.
„Chyba ktoś próbuje się tu dostać?!”
Pomyślałem nieco zaniepokojony przerwaniem tak dalece posuniętego pieczętowania. Chcąc sprawdzić co się tam dzieje, zaraz ruszyłem się z miejsca i momentalnie poczułem mrowienie w całym ciele. Uświadomiwszy sobie po chwili, że ostatnie kilka godzin spędziłem w jednej pozycji, teraz odbija się to wszystko na moim zdrowi w dość bolesny sposób. Złapawszy za klamkę drzwi, jeszcze tylko rzuciłem krótkie spojrzenie na medyków, po czym delikatnie i powoli odsunąłem drzwi. Wyślizgnąwszy się na zewnątrz prawie bez głośnie, zaraz domknąłem drzwi i w tym momencie usłyszałem pytanie za plecami.
- Naruto?!
To głos mojej oblubienicy o różowych, aksamitnych włosach. Odwróciwszy się przodem do dziewczyny, momentalnie dostrzegłem jej poważny, jak i nieco zaniepokojony wyraz twarzy.
- Sakura-chan, zaraz wszystko ci wyjaśnię.
- No wreszcie! – Parsknęła zielonooka.
- Nie rozumiem?
Spytałem udając, że nie wiem o co biega. Patrząc Haruno prosto w oczy, ta po chwili słodko się do mnie uśmiechnęła. Naturalnie odwzajemniwszy jej gest, zaraz bez słowa wyjaśnienia chwyciłem ją za rękę i odciągnąłem wgłąb korytarza… tak aby nasza rozmowa nie zakłóciła pieczętowania.
- A więc?? – Spytała gdy tylko zatrzymaliśmy się pod oknem. Patrząc przez chwilę na nią, zaraz zwróciłem wzrok w stronę widoku za oknem się rozpościerającego. Zobaczywszy że niebo już nieco poszarzało, momentalnie zrozumiałem że powoli zaczyna się już ściemniać.
- Sakura-chan, wiesz kto leży w tamtym pomieszczeniu? – Spojrzałem na nią, a potem wskazałem drzwi przy których stoją Upiorni samurajowie.
- Oczywiście. Miyoko Inaba. Przez ostatnią noc sama się nią zajmowałam. – Dziewczyna nie odrywając ode mnie swoich pięknych oczu, zaraz zamrugała kilka krotnie, po czym jej usta wykrzywiły się w grymasie podejrzliwości. – Czekaj, czekaj… czy ty próbujesz mi powiedzieć, że Miyoko…
- Nie.
Zielonooka usłyszawszy moje zaprzeczenie, momentalnie odetchnęła z ulgą.
- A więc co?
- Miyoko przechodzi zabieg pieczętowania jej mocy w jej ciele.
Walnąłem prosto z mostu.
- CO?! TY CHYBA NIE MÓWISZ POWAŻNIE?!
Dziewczyna krzyknęła całkowicie zaskoczona, a gdy zrozumiała że ja nie żartuję, po chwili się uspokoiła. Spojrzenia wszystkich lekarzy jak i pacjentów kręcących się po korytarzu, momentalnie spoczął na naszej dwójce. Nie przejmując się nimi, po chwili złapałem dziewczyną w tali i mocno przytuliłem do siebie, a różowo włosa w ogóle nie protestując… szybko odwzajemniła mój uścisk.
- Ale nic jej nie będzie??
Szepnęła, tuląc policzek do mojego ramienia.
- Nie. – Westchnąłem. – Przynajmniej mam nadzieję, że nie.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto