poniedziałek, 15 stycznia 2018

085. Katon Ninpou, Shuuhakaki

Dziękuję za wytrwałość w oczekiwaniu na nowe notki, to tylko świadczy o tym, że chyba warto czekać na moje nowe posty^^. – To tyle, jeśli chodzi o moje gadanie, a teraz zapraszam na kolejny odcinek z życia Naruto Uzumakiego^^.



<<< Odcinek ukazał się 17 października 2008 roku >>>



Zapadła już noc, wszech ogarniająca ciemność i idealna cisza współgrają z lekkim wiaterkiem, jaki hula pomiędzy konarami licznych drzew w kraju Ognia. Blond włosy shinobi, po wcześniejszym pożartowaniu sobie ze strażników, zasypiających z nudów na warcie, teraz przy użyciu chakry skumulowanej w stopach, skacze z gałęzi na gałąź, kierując się do kraju Herbaty. Naruto, pod czas trwania tej podróży wiele rozmyślał o tym, co dane było mi usłyszeć…, słowa padające z ust najbliższego przyjaciela, jak i rządzących jego rodzinną wioską.
- Nie rozumiem, czym zasłużyłem sobie na taki los? – Spytałem samego siebie i za chwilę zatrzymałem się na jednym z drzew. Usiadłszy na gałęzi i oparłszy się plecami o pień drzewa, zaraz sięgnąłem do torby wiszącej na mym biodrze. Po chwili grzebania w niej, wyciągnąłem zdjęcie mojego starego teamu, które zabrałem na wypadek decyzji o niewracaniu już do wioski. Przyglądając się wizerunkowi uśmiechniętej Sakury, gdy robiliśmy to zdjęcie, teraz jedynie przypominają mi się jej wiecznie załzawione oczy.
„Sakura kochanie, dlaczego się ode mnie odwróciłaś? Co zrobiłem nie tak?” – Pomyślałem, głaszcząc kciukiem jej wizerunek z przed lat. Powstrzymując się od rozklejenia się, zaraz szybko schowałem trzymane zdjęcie, po czym wstałem i ruszyłem w dalszą drogę. Świecący księżyc w pełni, oświetlając swym blaskiem las, stworzył bardzo przyjemną dla oka poświatę, przedzierającą się przez gęsto zalesiony teren kraju Ognia. W zaskakująco szybkim tempie, tylko jak na razie z jednym postojem, szybko przedarłem się przez Konohe i gdy dotarłem do granicy, nie opodal mnie usłyszałem tupanie i liczne pobrzękiwanie metalu o metal. Zeskoczywszy z drzewa, zaraz padłem na lekko wilgotną trawę i podczołgałem się do krawędzi niewielkiego pagórka, u którego stóp się znalazłem. Nim wyjrzałem, w pierwszej chwili pomyślałem, że ktoś prowadzi tu walkę, lecz gdy to uczyniłem, moim oczom ukazał się dość interesujący obraz.
- Ruszać się!! Jutro w południe mamy być w twierdzy Hideo-sama!! – Krzyknął mężczyzna, tak na oko zdrowo po 40-stce, odziany w dziwne szaty, trochę przypominające ubranie jakie noszą shinobi Suny lub Dźwięku. Liczne malutkie ogniska, po rozpalone przy gęsto poustawianych, białych, góra 2 osobowych namiotach, naglę poczęły gasnąć, co w ciemności otaczającej mnie nocy, odrobinę utrudniło policzenie obserwowanego wojska.
„Czyżby ten cały Hideo przygotowywał się do… zaraz, czy to przypadkiem nie jest koleś którego mam zlikwidować??” – Pomyślałem i wciąż leżąc brzuchem do ziemi, wyciągnąłem z torby zdjęcie mojego celu. Obejrzawszy je dokładnie, zaraz przewróciłem je na drugą stronę, gdzie zobaczyłem niewielki opis.
Hideo Goto, jeden z najniebezpieczniejszych ludzi w kraju Herbaty, obecnie zajmujący najwyższe stanowisko w klanie Eto… Od kilkunastu miesięcy, zbierający fundusze na powołanie gigantycznej armii, zdolnej do podbicia każdego większego kraju.
Przeczytałem trafnie sformułowaną informację, a po charakterze pisma, rozpoznałem mojego przyjaciela z rodu Hyuuga.
„Dzięki Neji! No to chyba natrafiłem na fragment zbieranej armii Goto.” – Pomyślałem uśmiechnąwszy się pod maską, po czym schowałem zdjęcie celu na swoje miejsce. Gdy miałem sie już przemieścić, nagle tuż koło mojej głowy wbiła się strzała z przyczepioną karteczką wybuchową. Tuż przed wybuchem, w ostatniej chwili w mgnieniu oka przemieściłem się z powrotem w konary drzew. Najbliższą okolicą nagle wstrząsnęła potężna eksplozja, tworząca sporej wielkości dziurę w pagórku. Zaraz w to miejsce zleciało się kilkunastu, uzbrojonych po zęby, ludzi z katanami i włóczniami przygotowanymi do odparcia niespodziewanego ataku.
- Cokolwiek to było, już przestało istnieć! – Usłyszałem kpiące spostrzeżenie, jednego z żołnierzy, jacy tam się zjawili. Po chwili ciszy, wszyscy razem wybuchli śmiechem, po czym powrócili do szeregu.
„Cholera, przez moją nie uwagę, zostałem dostrzeżony, ale na szczęście… ci goście nie są najbystrzejsi.” – Zaśmiałem się jednocześnie karcąc się, za brak uwagi z mojej strony. Odczekawszy kilka minut, aż rozmowy mężczyzn ucichną, zaraz skacząc po drzewach podążyłem po ich śladach, by wkrótce potem dogonić całą kawalkadę. Śledząc dostrzeżone wojsko, również począłem zastanawiać się nad ewentualną walką, do której zapewne niebawem dojdzie. Po kilku godzinach zdrowego marszu wojska Goto, po przez lesiste tereny kraju Trawy, dowódca tej licznej zgrai wojowników, chyba w końcu postanowił zrobić postój. Znalazłszy sporej wielkości polanę, po chwili cała armia się tym przemieściła i ku mojej mu zaskoczeniu, nie okazała się za mała dla tak licznej hałastry. Obserwując ich z odległości kilkuset metrów, dostrzegłem jak po chwili, tymczasowy obóz, opuszcza kilka mniejszych oddziałów, zapewne z rozkazem patrolowania okolicy.
„Nareszcie nadarza się okazja na wyeliminowanie kilku oprychów!!” – Krzyknął Uzumaki w myślach, zadowolony z obmyślonego pomysłu.
- Naruto, co ty kombinujesz? – Nagle, po długim czasie milczenia, w końcu odezwał się 9 ogoniasty przyjaciel blondyna.
„Kyuubi! Nareszcie, a już myślałem że się na mnie obraziłeś?”
- Obrazić się? Niby z jakiego powodu? Po prostu zrobiłem sobie wakacje od prawienia ci kazań. – Zaśmiał się lis.
„Rozumiem, a co kombinuje, to czas na chwilę rozrywki!”
- I to u ciebie lubię… zabicie czterdziestu ludzi nazywasz rozrywką, hahaha!
„Dlaczego nie? Zresztą, od ponad 2 miesięcy z nikim nie walczyłem, a sam wiesz jakie to potrafi być frustrujące!” – Odparł jounin, powoli zbliżając się do pierwszego patrolu. Zatrzymawszy się na gałęzi jednego z drzew, chłopak zaraz dostrzegł grupkę 6 zbrojnych i 4 łuczników, przedzierających się przez zarośla. Nie czekając ani chwili dłużej, Naruto zaraz wyciągnął 4 shurikeny i rzucił nimi w łuczników. Mężczyźni trafieni w szyje jednocześnie, po chwili dławienia sie własna krwią, zaraz padli na ziemie, po wcześniejszym wyzionięciu ducha. Momentalnie, pozostali wojownicy błyskawicznie powyciągali miecze, po czym zaczęli się rozglądać po najbliższej okolicy. Błękitnooki shinobi, po krótkim zastanowieniu się, postawił na walkę wręcz, po czym wyciągnąwszy katanę uczepioną na plecach, zaraz zeskoczył z drzewa prosto na jednego z żołnierzy, przebijając go na wylot. Gdy oprych w końcu wyzionął ducha, blondyn zaraz zaciągnął ciało w pobliskie krzaki, po czym kryjąc się za nimi, zasadził się na kolejnego człowieka. Gdy ten podszedł bliżej, zapewne w poszukiwaniu swego kolegi, już miał zajrzeć za krzaki, gdy nagle Naruto wyskoczył z za nich i odciął mężczyźnie głowę. Rozpryśnięta krew, momentalnie trysła na ubranie chłopaka, lecz ten się tym nie przejmując, zaraz odnalazł pozostałych 4 żołnierzy i wykończył ich w podobny, bezszelestny sposób. Blondyn, wykończywszy 1 grupę zwiadowczą, kręcącą się w okolicy tymczasowego obozu, napotkanego wojska… biegnąc przez las, z zakrwawioną katanę w rękach, zaraz odnalazł 2 patrol. Odrobinę zapomniawszy z kim i jak walczy, chłopak niespodziewanie wyskoczył z za drzewa, po czym zagradzając drogę żołnierzom, zamachnął się na pierwszego wojownika, zabijając go na miejscu. Reszta momentalnie odskoczyła do tyłu i wyciągnąwszy swoje miecze, zaraz przybrali postawy obronne. Po chwili tuż koło twarzy blondyna przeleciała strzała, wystrzelona przez łucznika stojącego za dwoma żołnierzami z włóczniami.
„Uff, o mały włos!” – Pomyślałem, gdy strzała mnie minęła.
- Kim jesteś? – Nagle odezwał się jedne z wojowników, mierząc mnie wzrokiem.
- Waszym sennym koszmarem! – Rzuciłem oschle, po czym skoczyłem do kolejnego żołnierza. Mężczyzna dzielnie odparowując moje ciosy, powoli zaczął cofać się do tyłu, napierany przeze mnie, a gdy dotknął plecami do pobliskiego drzewa, spojrzał na mnie z widocznym przerażeniem w oczach. Stojąc tak, tuż przed wojownikiem, zasłaniającym się swoja kataną, nagle usłyszałem kolejną strzałę przecinającą powietrze i po chwili odchyliwszy głowę w bok, sprawiłem że strzała dosłownie przygwoździła głowę mojego przeciwnika do drzewa, przeszywając mu czoło. Odwróciwszy się do pozostałych żołnierzy przodem, pogroziłem palcem, aby więcej tego nie robili, po czym schowawszy katanę, zaraz stanąłem w lekkim rozkroku. Zamknąwszy oczy i skupiwszy się na wykonywaniu pieczęci, w międzyczasie nabrałem odrobinę powietrza do ust. Gdy dotarłem ze składaniem rąk w pieczecie do przed ostatniej… – „Katon Ninpou, Tatsumaki” – …pomyślałem i nagle, tuż przede mną pojawił się nie wielki płomień. Po chwili wykonałem ostatnią pieczęć i zaraz dmuchnąłem zebranym powietrzem w płomień, tworząc w ten sposób, ogniowe tornado. Technika kręcąc się spiralnie w lewą stronę, w błyskawicznym tempie dotarła do kompletnie zaskoczonych żołnierzy, paląc ich żywcem na miejscu. W ciągu tych kilku minut, po całym lesie rozniosły się głośne krzyki przerażenia, które zapewne postawiły już na nogi całe pobliskie wojsko.
* * *
Cisza i wszechogarniający spokój natury, towarzyszący trwającej od kilku godzin nocy, nagle został zakłócony przez liczne, rozpaczliwe i przerażone krzyki, mężczyzn, zabijanych bardzo potężną techniką. Momentalnie, ze swojego namiotu wybiegł dowódca, po czym rozkazał kolejnej, tym razem znacznie większej grupce żołnierzy, zbadać skąd nadleciały te krzyki. Mężczyźni w pierwszej chwili odmówili, gdyż sparaliżował ich strach. Generał, słysząc słowa sprzeciwu, zaraz wyciągnął swoją katanę i na miejscu pozbawił życia jednego z opornych podwładnych.
- Kto jeszcze śmie przeciwstawić się moim rozkazom?! – Krzyknął zdenerwowany dowódca, lecz nikt już nic nie powiedział. Koledzy zabitego, zaraz spojrzeli na swego na niego jeszcze bardziej przerażonym wzrokiem, a gdy ten im pokazał palcem gdzie mają się udać, posłuszni już, po chwili wykonali jego polecenie. 300 żołnierzy w zwartym szyku, idąc powoli w stronę linii drzew, nagle dostrzegli przed sobą postać blondwłosego chłopaka w białej masce lisa. Wojownicy zatrzymawszy się w odległości kilkudziesięciu metrów od napotkanego przeciwnika, w pierwszej kolejności spojrzeli na blondyna lekko zaskoczonym wzrokiem, a gdy ten wyciągnął zakrwawioną katanę, spojrzeli po sobie, po czym wybuchli gromkim śmiechem.
- I ty myślisz, że nas pokonasz?? – Krzyknął jeden z żołnierzy.
- Skoro zabiłem już 40 waszych kumpli, to czemu wam bym nie miał dać rady? – Spytał jounin spokojny jak nigdy.
- A to bezczelny szczeniak! Na niego!! – Krzyknął innych żołnierz, wyraźnie zdenerwowany tonem chłopaka, po czym zaczął biec w jego kierunku aby zadać pierwszy cios. Błękitnooki, uśmiechnąwszy się pod maską, zaraz wyciągnął kunai i rzucił nim w biegnącego wojownika, lecz ten nic sobie z tego nie robiąc, odbił sztylet kataną. Zbliżywszy się do blondyna, zaraz zamachnął się z lewej, a potem z prawej strony, po czym z dołu, a zaraz od góry. Chłopak w masce ANBU kraju Ognia, odparowując wszystkie te ataki, nagle poczuł jak cała ta sytuacja wprawia go w wielki zachwyt, jednocześnie powoli uwalniając zamkniętą w jego wnętrzu mroczną chakre demona, którą uzyskał po pokonaniu drugiego „JA” Kyuubiego. Wojownik w którymś momencie podniósł miecz do góry, aby zadać kolejny cios gdy nagle Naruto, w błyskawicznym tempie zebrał chakre w otwartej dłoni i przystawiwszy ją do klatki piersiowej przeciwnika, z dużą siła odrzucił go do tyłu. Mężczyzna z hukiem uderzył o ziemię, wprost pod nogi jego towarzyszy, wszystko oglądających z niemałym przestrachem w oczach.
- No dalej… nie atakujecie mnie? A może strach was obleciał?! – Uzumaki, rzucił im w twarz, tonem przejawiającym rozbawienie zaistniałą sytuacją. Wojownicy jeszcze raz spojrzeli po sobie, a potem znowu na blondyna, po czym jednocześnie powyciągali katany i z całym pędem zerwali się z miejsca. Naruto złapawszy katanę oburącz, powoli podniósł ją do góry, utrzymując rękojeść blisko piersi, po czym wedle wskazówek Kyuubiego, lewą dłonią wykonał w powietrzu kilka skomplikowanych pieczęci, a gdy skończył klinga jego miecza nagle rozjarzyła się czerwonym światłem. Zaskoczeni i przerażeni żołnierze, momentalnie zatrzymali się w miejscy, lecz gdy przypomnieli sobie słowa dowódcy, zaraz na powrót ruszyli do natarcia. Blondyn tymczasem uśmiechnąwszy się złowieszczo, zaczął machać kataną w tę i z powrotem, tuż przed sobą. Gdy po kilkunastu machnięciach, klinga jego miecza rozbłysła jeszcze jaśniejszym światłem, bardziej przypominającym ogień…
- Katon Ninpou, Shuuhakaki! – Krzyknął błękitnooki i nagle machnął mieczem w poziomie od lewej do prawej, tworząc tym samym falę ognia w kształcie gigantycznego łuku o szerokości dwustu metrów. Technika, sunąc po ziemi w błyskawicznym tempie dokładnie ją wypaliła, a dotarłszy za chwilę do zaskoczonych żołnierzy, momentalnie wysłała ich w zaświaty, doszczętnie zwęglając ich ciała.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Jak pewnie zauważyliście, tytułem tego odcinka jest nazwa techniki jaką poznał Naruto na początku swej misji^^. - Pozdrawiam i zapraszam do wyrażania własnych opinii na temat przeczytanego tekstu ^^.

084. A co, jeśli odkryje spisek?

Jak pewnie większość z was drodzy czytelnicy, zauważyło pojawienie się pod statystyką „Kalendarza notek” według którego, w ciągu najbliższych kilku lub kilkunastu miesięcy będę publikował nowe posty. Jak to już widać, będzie to jak na razie następowało co 7 dni, ale uprzedzam, że czasem odstępy między publikacjami mogą być nie co większe. Musicie mnie zrozumieć, że Studia które właśnie rozpocząłem, to już nie przelewki i wieczne obijanie się, tylko wieczna nauka :(:( Ale nie zawieszam bloga, ani też nie zaprzestaje pisania nowych notek. Może to mi tylko zajmować teraz znacznie więcej czasu… To tyle co chciałem wam przekazać, a teraz zapraszam na…
…na trochę nudnawych dialogów^^ - Pozdrawiam i zapraszam do zagłębienia się w lekturze, która TAK się niektórym podoba ^^



<<< Odcinek ukazał się 10 października 2008 roku >>>



Zaskoczenie jakie momentalnie pojawiło się na twarzy, teraz już drugiego przyjaciela, zaraz przekształciło się w radość, jaką Hyuuga okazał serdecznym uśmiechem.
- Naruto, tak też myślałem że to ty, twój głos zdał mi się jakoś bardzo znajomy.
- Jak widać, dobrze mnie znasz. – Odwzajemniłem uśmiech, choć przyszło mi to z wielkim trudem. Po tym co o mnie powiedział Kiba, moje serce jeszcze bardziej zlodowaciało. Zaraz schowałem na próżno wyciągniętą katanę i spojrzałem na białookiego.
- Ale jakim cudem stałeś się członkiem ANBU?
- Ech, ANBU to ja zostałem w dniu awansu na jounina… – Przerwałem na chwilę. – …ale Neji nie o tym przyszedłem z Tobą porozmawiać.
- Coś się stało?
- Można tak powiedzieć i wiedząc, że mam w Tobie i Hinacie wiernych przyjaciół, to chyba mogę ci powiedzieć, że twój wuj, Ibiki, Shizune i Tsunade-sama, postanowili wspólnie pozbyć się mnie z wioski. – Posmutniałem.
- Co!?! Jak to?!
- Widzisz, po tym co się wydarzyło 2 miesiące temu, Hokage stwierdziła, że jestem z byt wielkim zagrożeniem dla Konohy i nie zasługuje na miano Jounina. – Zobaczyłem na twarzy bruneta rysuje się współczucie, ale i jednocześnie oburzenie.
- Nie wierzę!
- Uwierz, słyszałem ich rozmowę, dosłownie 30 minut temu.
- Toż to skandal! Przecież to nie twoja wina, że jesteś Jinchuriki!!
- No właśnie, ale ich to nie obchodzi. – Odparłem z poważnym wyrazem twarzy. Po mojej wypowiedzi, momentalnie zapadła między nami martwa cisza, zupełnie tak jakby Neji nad czymś się zastanawiał.
- Hmm.. a wiesz może coś więcej?
- Niestety tak.
- Co takiego?
- Hokage wysyła mnie na misję rangi „S+” z nadzieją, że jej nie wykonam i może tam też zginę. – Moje słowa chyba już kompletnie zaskoczyły białookiego, który przysłuchując mi się uważnie, zaraz zacisnął pięści jeszcze bardziej.
- I co zamierzasz z robić?
- Oczywiście wykonam to zadanie, choćby tylko po to aby pokazać, że nie taki ze mnie słabeusz. – Odparłem z szerokim uśmiechem, lecz na powrót posmutniałem.
- Naruto nie musisz tego robić! – Krzyknął Hyuuga.
- Ale ja chce, już od bardzo dawna czekałem na taką misję, ale też jeśli pozostali uznają mnie za zagrożenie, to jeśli nie wrócę z tej misji, to przynajmniej nikt nie będzie mnie szukał i uznają, że tam zginałem.
- Nie! Wierzę, że sobie poradzisz, choć co do twojego pytania, to mogę dla ciebie wybadać jaka jest sytuacja.
- Naprawdę? Zrobiłbyś to dla mnie?
- Pewnie! Zresztą sam jestem tego ciekaw. – Zaśmiał się Neji.
- Ariogato przyjacielu!! – Uścisnąłem mu dłoń, po czym niespodziewanie przytuliłem go po przyjacielsku. Białooki z początku kompletnie zaskoczony tym co zrobiłem, zaraz się otrząsnął i odwzajemnił uścisk. Gdy go już puściłem, zaraz ponownie posmutniałem…
- Tylko pytanie, jak mi powiesz o wynikach swojego dochodzenia?
- Masz jakiś konkretny pomysł?
- Hmm… - Zamyśliłem się przez chwilę. – Zależy ile zajmie ci to niby proste zadanie?
- Myślę, że do jutra wieczorem powinienem już co nie co wiedzieć.
- Dobrze, w takim razie… znacz pewnę polanę w drodze do Suny, dzień drogi od wioski Ukrytego Liścia? – Spojrzałem badawczo na przyjaciela, który zaraz popadał w zadumę.
- Tak, rośnie tam wielkie, grube drzewo na samym środku.
- Dokładnie, w takim razie spotkajmy się tam jutro ok. 20:00.
- Hai!
- Dziękuje, że się tak dla mnie poświęcasz.
- Ej! Bez przesady, w końcu jesteś my przyjaciółmi, nie? Zresztą czego nie robi się dla przyjaciół!! – Uśmiechnął się Neji, po czym zamilkł, a po chwili trwania grobowej ciszy, obaj wybuchliśmy gromkim śmiechem. Uścisnąwszy sobie jeszcze dłonie, zaraz naciągnąłem z powrotem maskę na twarz, po czym zakryłem głowę kapturem płaszcza i zniknąłem w chmurze białego dymu.
* * *
Tym czasem w innej części wioski, a dokładnie w biurze Hokage, blond włosa kobieta, siedzi z zamyślonym wyrazem twarzy w swym miękkim fotelu i zastanawia się nad odbyta rozmową z Hiashi’m, Kakashi’m, Ibiki’m i Shizune. Kobieta po chwili trwania w jednej pozycji, zaraz ją zmieniła, wstając i podchodząc do okna.
„Czy dobrze zrobiłam, wysyłając Naruto na tą misję? A jeśli odkryje spisek, mający na celu wyeliminowanie go?” – Zamyśliła się Tsunade i nawet nie usłyszała wchodzącej do biura, jej asystentki. – „Co wtedy? Wpadnie we wściekłość, przemieni się i zniszczy Konohe!!”
- Tsunade-sama, co cię gnębi? Wyglądasz na zmartwioną. – Nagle odezwała się czarnooka dziewczyna.
- Mam wątpliwość.
- Co do?
- Co do tego, czy dobrze zrobiłam wysyłając Uzumakiego na samobójczą misję.
- Czym się przejmujesz? – Rzuciła Shizune z obojętnością.
- Że odkryje spisek, po czym wróci tu i wszystkich nas pozabija, oczywiście pod postacią Kyuubiego. – Kobieta wyraźnie posmutniała.
- No tak, o tym nie pomyślałam.
- Co teraz? – Spytała Hokage, jakby była kage od wczoraj. Jej asystentka nic już nie powiedziała. Odłożywszy trzymane dokumenty na biurko, zaraz popadła w chwilową zadumę. Dziewczyna założywszy ręce przed sobą, usiadła na krześle stojącym nieopodal i spuściła wzrok na podłogę.
- A może by tak pozwolić Naruto na zostanie sensei? – Tsunade momentalnie spojrzała na nią jak na wariatkę, po czym już otworzyła usta  by rzucić jakąś ripostę, lecz się powstrzymała.
- A czy to nie za duże ryzyko i co powiedzą na to inni? – Spytała po chwili namysłu, znacznie spokojniejszym głosem, niż to mówiły by jej myśli.
- Nie sadzę aby mieli coś do powiedzenia.
- No nie wiem. – Hokage spuściła wzrok na podłogę. – Hiashi może na to nie pójść. Wiesz jaki on jest. Zwłaszcza po tym ostatnim zajściu.
- Nie zaszkodzi spróbować.
- Dobrze, jak Naruto wróci... – Tsunade urwała w pół zdania. – …jeśli wróci, to pozwolę mu zostać Sensei.
- Tylko co będzie, jeśli któryś z geninów za bardzo go zdenerwuje? – Zaraz dodała.
- Spokojnie, myślę, że z tym nie będzie problemu.
- Niby dlaczego? Widziałaś co się stało, gdy Rock Lee wyprowadził Uzumakigo z równowagi.
- Tak widziałam i jest pewne ryzyko, ale powiem Ci Tsunade-sama, że któregoś dnia wybrałam się do biblioteki z zamiarem sprawdzenia, co ten Naruto tak tam czyta. – Uśmiechnęła się brunetka, na co jej przełożona zareagowała wielkimi oczyma.
- I co tam znalazłaś?
- Że Naruto w ciągu ostatniego miesiąca przeczytał cały księgozbiór na temat poprawnego szkolenia i wychowywania świeżo upieczonych geninów… czyli krótko mówiąc, podręczniki dla Sensei. – Gdy Shizune zakończyła swoją przemowę, na twarzy Hokage- sama momentalnie pojawiło się kompletne zaskoczenie. Kobieta kalkulując w głowie wszystko co przed chwilą usłyszała, dopiero po kilku minutach zareagowała. Brązowooka nadal milcząc, po chwili na powrót zajęła miejsce w swym skurzanym fotelu, po czym oparłszy łokcie na blacie biurka, w końcu się odezwała…
- Czyli Naruto cały ten wolny czas poświecił na przygotowywanie się do zostania Sensei?
- Na to wygląda.
- Hmm… rozumiem.
- To jak, wysłać kogoś za Naruto, aby go zawrócili z misji?
- NIE!! Jeśli Naruto będzie chciał zostać Sensei, to tylko jeśli wykona to zadanie pomyślnie! – Powiedziała Tsunade poważnym tonem, po czym ponownie wstała i podeszła zamyślona do okna.
* * *
Gdy tylko zapadł zmierzch, blond włosy jounina po wcześniejszym zostawieniu czarnej peleryny w swoim domu, teraz skacząc po dachach nowo odbudowanych domów, w krótkim czasie dotarł do zachodniej bramy wioski Ukrytego Liścia.
„Dobra, misję czas zacząć!” – Krzyknąłem w myślach, poprawiłem maskę z podobizną lisa. – „Ale wpierw sprawdzę czy mnie rozpoznają.” – Dodałem i zeskoczywszy na ziemię, powoli podszedłem do budki strażniczej, aby sprawdzić jak się mają moi starzy znajomi chunini.
- Ładnie to tak spać na warcie?! – Krzyknąłem poważnym głosem. Zaraz z budki wyszedł jedne ze strażników i gdy mnie zobaczył, momentalnie pobladł na twarzy.
- K-Kotetsu.. wstawaj mamy gościa.. – Szepnął chunin, jąkając się odrobinę.
- Mamo, jeszcze 5 minut.. – Odparł wzywany strażnik.
- OBUDŹ SIĘ DO JASNEJ CHOLERY… ANBU TU JEST!! – Krzyknął chunin, lecz jego przyjaciel nie zareagował. Zdenerwowany strażnik, już miał z powrotem wejść do środka, lecz go zatrzymałem.
- Izumo, zostaw go, niech śpi. – Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony i zobaczyłem jak się chłopak trzęsie.
- S-s-skąd znasz m-moje imię??
- Hehehe... – Zaśmiałem się złowieszczo. – Ciebie i twojego przyjaciela mam figurujących na specjalnej liście. Gdybyście postanowili niespodziewanie uciec z wioski, to miejcie na uwadze, że was dorwę! – Rzekłem lodowatym głosem, co sprawiło, że chunin prawie zemdlał ze strachu.
- T-to jest taka lista?!
- Tak, ale spokojnie, na razie jesteście bezpieczni.
- J-jak t-to na r-razie?! – Zaraz podszedłem do niego tak, że dzieli nas dosłownie kilka centymetrów.
- JEŚLI NIE PRZESTANIECIE ZASYPIAĆ NA WARCIE, TO KTÓREGOŚ DNIA PO WAS PRZYJDĘ!! – Krzyknąłem, co sprawiło że do tych czas śpiący w najlepsze Kotetsu, wybiegł z budki jak poparzony. Przewidując co sie zaraz wydarzy, w ostatniej chwili zrobiłem krok do tyłu, a wystraszony mężczyzna wpadł na przyjaciela jednocześnie przewracając go na ziemię.
- C-co to za wrzaski? – Spytał Kotetsu, gdy się już podniósł. Gdy spojrzał na przyjaciela, jedyne co dostrzegł, to przerażenia w jego oczach.
- Kto cię tak przestraszył, że trzęsiesz się jak osika?
- On! – Izuma wskazał w moim kierunku, a gdy Koketsu się do mnie odwrócił…
- Buu!! – Krzyknąłem mu w twarz, co sprawiło że ten upadł na ziemię. Mężczyzna przez chwilę przyglądając mi się uważnie, już chciał coś powiedzieć, lecz go wyprzedziłem.
- Dobra panowie, to ja lecę na misję. – Uśmiechnąłem się pod maska, czego oni nie mogli dostrzec. – A ty Izumo, pamiętaj co ci powiedziałem!
Naruto po chwili wybiegł za bramę, po czym wskoczył na gałąź najbliższego drzewa, by zaraz zniknąć w ciemnościach lasu w Konoha-Gakure. Strażnicy jeszcze przez chwilę trwając w idealnej ciszy, po chwili spojrzeli po sobie, by zaraz wrócić do budki.
- Izumo? O czym masz pamiętać? Co ci ten ANBU powiedział?
- Lepiej nie pytaj... – Odparł chunin zażenowanym głosem.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I co powiecie… misji może jeszcze nie zacząłem opisywać, ale wkrótce to nastąpi ^^ - Pozdrawiam i zapraszam do komentowania…

083. Krzywdzące słowa

W dzisiejszej notce zastosowałem nieznaczne przeniesienie w czasie do przodu z rozgrywającą się akcją. Pozdrawiam i mam nadzieję, że poniższa notka się wam spodoba…



<<< Odcinek ukazał się 3 października 2008 roku >>>



Właśnie mija 2 miesiąc od mojej walki z Lee, w której nie obyło się bez wyprowadzenia mnie z równowagi, w wyniku czego zostałem opętany przez mroczną część chakry Kyuubiego. Dzisiejszego dnia, niebo nad wioską Ukrytego Liścia w kraju Ognia, spowijają szaro-czarne burzowe chmury, z których nie spadła jeszcze ani jedna kropla deszczu. Nadal, chodząc po wiosce można zobaczyć nie do końca odbudowane domy, a spojrzenia ludzi kierowane w moją stronę, nie napawają optymizmem. Nie ma co się im dziwić, w końcu gdy uformował mi się 3 ogon, kompletnie straciłem kontrolę nad sobą i prawie zabiłem przyjaciela, przy okazji niszcząc ¼ wioski. Również po tej walce, wielu moich przyjaciół tak jakby się ode mnie odwróciło. Wyraźnie, od pewnego czasu zauważyłem, że po prostu mnie unikają, zupełnie tak jakby wydano im taki rozkaz, choć niby czemu Hokage miała by to robić? Co więcej, Sakura chyba się mnie przestraszyła, gdyż po całym tamtym zajściu, przez ostatnie dwa miesiące słowem się do mnie nie odezwała. Nawet nie dała się namówić do udzielenia odpowiedzi na pytanie, kto jej zrobił takie zadrapanie na policzku. Szczerze powiem, że strasznie mi z tym ciężko… za każdym razem gdy ją widziałem na dworze, to zaraz gdzieś uciekała wzrokiem. Gdy próbowałem ją zatrzymać to sie wyrywała, odpychała mnie, zupełnie tak jakbym był kimś obcym. Chcąc nie chcąc, po jakimś tygodniu dałem za wygraną i już więcej jej nie dręczyłem. Teraz to tylko widuję ją z ukrycia, jak rozmawia z Ino czy Hinatą, a z kolei w domu, to widuję ją siedzącą na łóżku i wylewająca łzy w poduszkę.
Po wszystkim, nie spodziewanie zostałem aresztowany i odprowadzony do domu przez odział ANBU, gdzie byłem pilnowany całodobowo. Hokage wydała mi tymczasowy zakaz opuszczania wioski, aż do podjęcia decyzji o wymierzeniu kary. Tak więc, jak obiecałem Kyuubiemu, w miesiąc po walce, zacząłem wszystkie dni przesiadywać w bibliotece, aby jak najlepiej zapoznać się z teorią szkolenia młodych ninja. W 3 tygodnie opanowałem do perfekcji wszystkie zagadnienia. Pod czas uczenia się, na trafiłem na kilka stron opisujących bardzo ciekawe jutsu Niewidzialności. Gdy spojrzałem na rangę okazała się to technika na poziome Jounina. Zaraz zacząłem zastanawiać się, skąd się ona tutaj wzięła, ale po chwili wzruszywszy ramionami na ten fakt, postanowiłem się jej nauczyć, a może kiedyś się przyda.
Ale dosyć już tego wracania do przeszłości, dziś jest niedziela.. niby dzień jak co dzień, ale gdy poszedłem do Hokage na jej wezwanie i już miałem zapukać, nagle do moich uszu dobiegły odgłosy rozmowy odbywającej się za drzwiami…
- Ale Tsunade-sama, czy to aby nie za ostre słowa?
Usłyszałem głos Shizune.
- NIE!! Wiem, że trochę czasu zajęło mi przekalkulowanie tego co się ostatnio wydarzyło, ale teraz mogę stwierdzić, że mianowanie Naruto jouninem, było wielkim błędem.
Gdy usłyszałem te słowa, nagle poczułem jak coś mnie mocno ukuło prosto w serce.
- W pełni się z Toba zgadzam, Hokage-sama!
Zaraz odezwał się ktoś inny, lecz już go nie rozpoznałem.
- Sami widzieliście, co ten potwór zrobił z naszą wioską… do dziś jej jeszcze nie odbudowaliśmy!!
Tym razem rozpoznałem właściciela tego głosu, a okazał się nim, nie kto inny jak Hiashi Hyuuga.
- Tylko spokojnie! Naruto może nie jest potworem, ale to co ma w sobie, to jest demonem w 100%.
Te słowa z kolei należą do Kakashiego, wszędzie rozpoznam ten spokój w jego głosie.
- Ale to nie zmienia faktu, że łatwo można go wyprowadzić z równowagi, a to jak wiecie nic dobrego nie wróży.
Ponownie odezwał się Hyuuga.
- I tu się muszę z tobą Hiashi zgodzić!
Powiedziała Godaime i na chwile zapadła martwa cisza.
- Już sama nie wiem, co mam robić? Czy z powrotem go zdegradować do genina?
Spytała lodowatym tonem głosu.
- Nie Hokage, bo mógłby nabrać jakichś podejrzeń.
- To co proponujesz Shizune, hę?
Dziewczyna chyba się zamyśliła, gdyż nic nie odpowiedziała.
- Ja mam pomysł.
Nagle odezwał się ktoś, kogo nadal nie rozpoznałem.
- Słuchamy?
- Może wysłać Naruto na jakąś bardzo trudną misję, być może wręcz samobójczą misję, taką z jaką jeszcze nigdy nie miał do czynienia.
- Samobójcza misja, hmm… chyba akurat mam taką, której i tak nikt na poziomie jounina by nie wykonał.
Powiedziała Hokage, a z jej głosu wywnioskowałem, że się śmieje.
„Nie, to nie może być prawda!!” – Krzyknąłem w myślach, a do moich oczu napłynęły łzy. – „Chcecie się mnie pozbyć? Tak?! Doskonale, wykonam tą misję bez mrugnięcia okiem i zobaczymy co wtedy powiecie!!” – Zacisnąwszy pięści, poczułem jak nagromadzone łzy, powoli zaczynają ściekać po moich rozpalonych policzkach. Zaraz powróciło wspomnienie, że przecież gdyby nie ja, to te 2 miesiące temu, wioski Ukrytego Liścia już by nie było na mapie świata.
Zaraz jeszcze wszyscy tam zebrani o czymś podyskutowali, gdy nagle usłyszałem szuranie odsuwanych krzeseł, a po chwili kroki zbliżające się do drzwi.
„Inbiji no Jutsu*” – Powiedziałem w myślach i momentalnie stałem się niewidzialny dla ludzkiego oka.
Stanąwszy z boku, po chwili drzwi do biura Hokage otworzyły się i wyszli z nich wszyscy których słyszałem przed kilkoma chwilami oraz mężczyzna w czarnym płaszczu z czarną chustą na głowie.
„Ibiki Morino! I ty także jesteś przeciwko mnie?” – Spytałem samego siebie, rozpoznawszy mężczyznę.
Po odczekaniu, aż wszyscy wyjdą, zaraz się ujawniałem, wytarłem załzawione oczy i jeszcze raz na szybko przemyślawszy usłyszane wypowiedzi, zaraz zapukałem i po chwili nacisnąłem klamkę.
- Wzywałaś mnie Hokage-sama? – Spytałem od razu na wejściu, utrzymując na ustach sztuczny uśmiech.
- Tak Naruto, mam dla ciebie misję. – Odparła blondyna i zaraz otworzyła teczkę, leżącą tuż przed nią. Gdy zrobiłem krok na przód, zaraz zauważyłem na jej biurku jakieś ubranie, ładnie i skrupulatnie złożone w kostkę. Zbliżywszy się jeszcze bardziej, w końcu zobaczyłem, że jest to przygotowany uniform ANBU.
- Twoje milczenie odrobinę mnie zaskoczyło, gdyż spodziewałam się bardziej spontanicznej reakcji z twojej strony. – Nagle usłyszałem głos Tsunade, a gdy na nią spojrzałem, dostrzegłem brązowe oczy wpatrzone we mnie.
„Ty szmato, a niby czego się spodziewasz po tym co o mnie mówiłaś?” – Pomyślałem.
- Eee, przepraszam jeśli cię Hokage zawiodłem, ale zamyśliłem się. – Uśmiechnąłem się głupawo, drapiąc ręką w tył głowy.
- Rozumiem. Twoja misja polega na zlikwidowaniu tego mężczyzny, zlokalizowanego niedawno przez odział Gai’a. – Zaraz otrzymałem zdjęcie mojego celu. – A tu masz mapę z zaznaczonym miejscem jego pobytu. – Dodatkowo dostałem jeszcze mapę.
- A jakiej rangi jest ta misja, jeśli wolno wiedzieć? – Spytałem przyglądając się otrzymanemu zdjęciu i mapie.
- Rangi „S+”! – Tu ponownie na nią spojrzałem, tylko po to aby dostrzec śmiertelnie poważny wyraz jej twarzy.
„Nie wykonalna misja, tak?! No to się starucho przekonasz na co mnie stać!!” – Lekko się do niej uśmiechnąłem, powstrzymując się od wybuchnięcia złością na jej bezczelność, po czym schowawszy zdjęcie i mapę do torby, wiszącej na biodrze, za chwilę się odezwałem…
- Misja rangi „S+”, tak? Czy idzie ktoś ze mną?
- Nie. Wysyłam cię na tą misję samego. Wyruszysz jeszcze dziś wieczorem.
- Rozumiem, a więc jest to misja samobójcza? – Spytałem równie poważnym tonem głosu.
- Można tak to określić. – Po tym stwierdzeniu, nic więcej już nie powiedziałem.
„Można tak to określić!?! Cholerne babsko!! Zaraz mnie szlak trafi!!” – Krzyknąłem myślach i zaraz pożałowałem, że jej tego nie powiedziałem wprost.
- Naruto jeszcze jedno… – Kobieta sięgnęła ręką do ubioru leżącego na jednej z krawędzi jej biurka. – …to dla ciebie. Zważywszy na to, iż jeszcze nie brałeś udziału w żadnej tego typu misji, dlatego chciałabym abyś wykonał ją w tym przebraniu. – Blondyna podała mi strój ANBU wraz z czarnym płaszczem i kazała pójść się przebrać. Po ok. 10 minutach, powróciłem do głównego pomieszczenia jej biura i otrzymałem swoją, ceramiczną maskę z podobizną w kształcie lisa. Przez chwilę trzymając ją oburącz, zatopiłem swój wzrok w jej obliczu.
„Od dziś Naruto Uzumaki już nie należy do społeczności kraju Ognia.” – Pomyślałem z nie zauważalną łezką w oku, po czym zakryłem otrzymaną maską twarz, by zaraz na głowę naciągnąć kaptur, zasłaniający moją blond czupryną.
- Pomyślałam, że taka maska powinna Ci się spodobać. – W końcu wyrwał mnie głos Hokage.
- Dziękuję. – Odparłem krótko.
- Możesz odejść.
- Hai Tsunade-baachan! – Zaśmiałem się szyderczo i zniknąłem w chmurze białego dymu.
* * *
Tym czasem w domu, a raczej w ogrodzie posiadłości jednego z najpotężniejszych rodów w wiosce, po wspólnym treningu, na brzegu werandy siedzi dwójka przyjaciół i rozmawia…
- Hinata, dlaczego mi to robisz?! – Krzyknął Kiba, już lekko zdenerwowanym głosem.
- Ale o co Ci chodzi?
- Już ty dobrze wiesz… chodzi mi o Naruto!
- A co z nim? – Kruczowłosa zrobiła minę, jakby nie wiedziała o co może chodzić Inuzuce.
- Dlaczego wciąż go kochasz?! Przecież to potwór! – Brunet ponownie krzyknął. Białookiej, chyba nie spodobało się to pytanie i końcowe stwierdzenie, gdyż zaraz wstała na równe nogi, a w kącikach jej oczu pojawiły się nowe krople słonej cieczy.
- Nie twoja sprawa i nawet nie waż się tak o nim mówić! Może jest w nim zapieczętowany demon, ale to nie jego wina! – Dziewczyna wydarła się na chłopaka i szybko pobiegła do domu, aby tylko już więcej nie rozmawiać na ten drażliwy temat. Gdy dziewczyna zniknęła we wnętrzu domu, brunet jeszcze przez chwilę posiedział w milczeniu, po czym sam się zaraz zerwał z miejsca i pobiegł za kruczowłosą.
- Hinata! Zaczekaj! – Krzyknął gdy ją tylko ujrzał. Dziewczyna oczywiście go posłuchała i choć już nie chciała go więcej widzieć, zaraz się zatrzymała.
- Czego chcesz? – Rzuciła przez łzy. Młody potomek klanu Inuzuka, widząc w jaki stan wprawił swoją koleżankę, jak i niedoszłą dziewczynę, zaraz się uspokoił. Po chwili milczenia odezwał się spokojnym głosem..
- Hinata-chan, przepraszam cię. Wiem, że nie lubisz tego tematu, ale powiedz… dlaczego??
- T-to jest silniejsze ode mnie. – Dziewczyna zrobiwszy krok na przód, nagle poczuła jak ktoś chwyta ją za ramię. Zatrzymana zaraz się odwróciła, aby wyrwać się z uścisku i nagle jej usta złączyły się w szybkim, lecz delikatnym pocałunku z ustami bruneta, stojącego tuż obok niej. Po kilku minutach ich usta się rozłączyły, a na policzkach białookiej momentalnie pojawiły się spore rumieńce, które błyskawicznie rozpaliły całą jej twarz.
- K-Kiba-kun…
- Hinata… ja cię kocham całym swoim sercem i nic tego nie zmieni. A co do Naruto, wiesz już co o nim myślę. – Brunet powiedziawszy tych kilka słów, zaraz zrobił krok w tył i odwróciwszy się do białookiej tyłem, już miał się oddalić, gdy nagle tuż przed jego oczami pojawiła się postać w czarnym płaszczu. Chłopak lekko wystraszony, zaraz upadł na podłogę tuż pod nogi Hyuugi. Inuzuka odwróciwszy się przodem do tajemniczego gościa, już chciał rzucić jakiś komentarz, gdy nagle dostrzegł fragment ceramicznej maski, wystającej z pod dużego kaptura.
„ANBU? Tutaj? Czego oni mogą chcieć?” – Pomyślał Kiba, jednocześnie wstając z podłogi.
- Wybacz Inuzuka, jeśli cię wystraszyłem. – Powiedziałem, kryjąc twarz pod maską od Tsunade-baachan.
Hinata stojąc jak słup soli, kompletnie zaskoczona wizytą członka ANBU w jej domu, słysząc znajomy głos, zaraz się otrząsnęła.
- Ten głos… – Szepnęła.
- …właśnie, bardzo znajomy. – Dokończył posiadacz białego psa, a Akamaru jedynie zaszczekał merdając ochoczo ogonem.
- Czy wszystko w porządku? – Nagle w pomieszczeniu pojawił się Neji, zwabiony hałasem, jaki towarzyszył przy pojawianiu się niespodziewanego gościa. Gdy brunet dostrzegł zakapturzoną postać, również na chwilę wpadł w osłupienie, lecz gdy ta spojrzał w jego kierunku, chłopak zaraz się otrząsnął.
- ANBU?? – Spytał normalnym głosem, nie kryjąc zaskoczenia.
- Tak i przepraszam za to najście, ale mam sprawę do ciebie Neji Hyuuga. – Powiedziałem stanowczym głosem, aby nie zdradzić swego rozbawienia widząc miny przyjaciół.
- D-do mnie? – Zdziwił się białooki.
- Tak. – Powtórzyłem i zaraz do niego podszedłem. Gdy zbliżyłem się na odpowiednią odległość, nagle usłyszałem za plecami komentarz, który padł z ust Kiby.
- Ciekawe co ten demon teraz porabia, nie widziałem go dobre 2 miesiące, ale i tak nie żałuje, bo kto chciałby kumplować się z potworem co niszczy własną wioskę?!
Gdy się odwróciłem, w tym momencie zobaczyłem jak Hinata zdenerwowana słowami bruneta, zaciska dłoń w pięść i przywala mu z całej siły w szczękę. Inuzuka z charakterystycznym jęknięciem pada na kolana, po czym dostaje dodatkowo kopniaka, który powala go na łopatki.
- Powiedziałam Ci!! NIGDY WIECEJ NIE WAŻ SIĘ TAK MOWIĆ O NARUTO!!!! – Wrzasnęła wściekła potomkini klanu Hyuuga, po czym podeptawszy kompana z drużyny, skierowała się schodami do swojego pokoju.
„Dziękuję Ci Hinata, przynajmniej ty nie jesteś moim wrogiem.” – Uśmiechnąłem się pod maską, po czym na powrót spojrzałem na bruneta.
- Kiba Inuzuka! Czy masz coś do Naruto Uzumakiego?! – Spytałem lodowato i już całkowicie odwróciłem się do niego.
- A co? Może go znasz i lubisz? – Usłyszałem zaczepne pytanie, padające z ust Kiby.
- Tak, to mój przyjaciel i zabiję każdego, kto powie o nim źle choć jedno słowo! – Krzyknąłem, jednocześnie wyciągając katanę z pod płaszcza.
- T-tylko spokojnie, to był niewinny żarcik..
- Czyżby?! – Nagle odezwał się Neji, najwyraźniej podzielający zdanie Hinaty.
- Neji, chyba nie zaprzeczysz że ten głupek Naruto, to nie potwór?!
- Nic do ciebie nie mam Inuzuka, ale w pełni podzielam frustrację mojej kuzynki i NIE POZWOLĘ OCZERNIAĆ NARUTO W OBECNOŚCI JEGO PRZYJACIÓŁ!! – Wrzasnął już zirytowany Hyuuga, postawą kolegi. Na chwilę zapadał grobowa cisza, w trakcie której dostrzegłem jak Kiba mierzy wzrokiem swego rozmówcę.
- A wiec ty i Hinata jesteście zdrajcami.. – Szepnął Inuzuka i zaraz tego pożałował.
- JAK ŚMIESZ.. TY ŚMIECIU!! – Wrzasnął Neji i zebrawszy chakre w dłoniach, zaraz walnął Kibę z całej siły w brzuch a potem w twarz, co sprawiło że ten z hukiem wyleciał przez okno i już się nie podniósł. Gdy brunet z klanu Hyuuga, zaraz ochłonął, na powrót odwrócił się do mnie z lekkim uśmiechem…
- Przepraszam za tego imbecyla, ale skoro jesteś przyjacielem Uzumakiego, to wiedz że ja i Hinata nadal jesteśmy jego przyjaciółmi, którzy nie żywią do niego urazy za to co się stało.
- Rozumiem i dziękuje Neji. – Odparłem i zaraz zdjąłem kaptur z głowy, a po nim maskę, tym samym odsłaniając ukrytą twarz. Momentalnie po twarzy białookiego przeleciał spazm zdumienia i wielkiego zaskoczenia.
- Naruto??



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




*Jutsu Niewidzialności.

Ale sie akcja potoczyła, nie? Czy Naruto odejdzie z wioski, wiedząc że nadal posiada w niej sprzymierzeńców? – Odpowiedzi na to pytanie wypatrujcie w kolejnych notkach. Pozdrawiam…

082. Areszt domowy

Wiem, że chcielibyście abym dokładniej opisał scenę walki pomiędzy Naruto a mrocznym Kyuubim, ale to nie nastąpi, gdyż nie mam zbytnio na to czasu i ochoty. Wiem, że jestem okrutny, ale tak już musi być. Pozdrawiam i zapraszam do przeczytania odcinka 82 ^^



<<< Odcinek ukazał się 30 września 2008 roku >>>



W czasie gdy Naruto Uzumaki stara się odzyskać władzę nad swym ciałem i umysłem, na powierzchni jego ciała trwa zacięta walka pomiędzy Hokage wioski Ukrytego Liścia i jej przyjaciółmi, a blondynem ogarniętym przez mroczną chakrę demona w nim zapieczętowanego. Demon otrząsnąwszy głowę oraz ciało z pyłu i gruzu, jaki powstał w czasie uderzenia, zaraz zaryczał przeraźliwie, po czym powoli wyszedł na środek pola walki. Widząc wściekły wyraz twarzy swojej przeciwniczki, zaryczał ponownie, poczym zaczął biec w jej stronę. Gdy znalazł się już na odpowiedniej odległości, aby zaatakować nagle poczuł wielki ból w głowie, co sprawiło że natychmiast się zatrzymał w miejscu. Przemieniona postać Uzumakiego, schowawszy głowę między ramionami i wydając z siebie okrzyki mrożące krew w żyłach, zaraz opadła bezwładnie na poharatana, przez ciągła walkę, ziemię. Przyglądająca się wszystkiemu brązowooka blondyna, poczęła zastanawiać się, co mogło zadecydować o tym, ze miniaturka Kyuubiego, nagle przerwała swój atak. Kobieta po chwili rozmyślania o zaistniałej sytuacji, za chwilę zrobiwszy kilka kroków w tył, w końcu odwróciła się przodem do leżącego na ziemi Hiashiego Hyuugi.
- Nic ci nie jest? – Spytała, klękając obok.
- Chyba nie, ale dziękuję za ratunek, choć nie mam pojęcia w jaki sposób ten potwór pokonał mój Kaiten. – Odparł mężczyzna, zaraz wstając z trudem na równe nogi.
- Tak, to było bardzo zaskakujące zjawisko, ale w końcu zasmakowałeś walki z Kyuubim. – Zaśmiała się Tsunade.
- Hokage, proszę cię, nie żartuj sobie.
- Ekhm… dobrze, przepraszam.
Blondyna jak i jej przyjaciel z klanu Hyuuga, zaraz podeszli do leżącej na ziemi Sakury i Lee, a obok nich klęczącego Kakashi’ego i stojącego Ibiki’ego.
- Sakura? Dlaczego to zrobiłaś? – Nagle spytał białooki mężczyzna. Dziewczyna z odczuwalnym pieczeniem w okolicy zadrapania na policzku, powoli otworzyła oczy i spojrzała na poważna minę swego rozmówcy.
- Z dwóch powodów. – Odparła krótko.
- Hę? – Zdziwili się wszyscy, prócz nieprzytomnego Rocka.
- Ponieważ jest pan ojcem Hinaty, która jest moją najlepszą przyjaciółką, to po pierwsze…
- A po drugie? – Spytał Hyuuga z jeszcze większym zaciekawieniem.
- Bo nie chciałam aby Naruto pogrążył się jeszcze bardziej, zabijając pana na oczach Hokage-sama. – To ostatnie stwierdzenie, chyba zaskoczyło wszystkich, choć powszechnie jest wiadome, że zielonooka kunoichi głęboko kocha Uzumakiego.
- Rozumiem.
- Skoro wszystko jasne, to czy moglibyśmy z powrotem skupić się na obserwowaniu Naruto? – Spytał Kakashi, niespokojnym głosem.
- A co z nim nie tak? – Spytała blondyna odwracając sie przodem do demona, który klęcząc na ziemie, wciąż trzyma głowę schowaną w ramionach. Za chwilę, oczom Hokage ukazał się lekko zaskakujący, choć będący do przewidzenia, widok. Mianowicie, kobieta zobaczyła jak czerwonawa chakra spowijająca ciało Uzumakiego, nagle lecz powoli zaczęła odsłaniać na powrót jego umęczone ciało. W pierwszej kolejności zniknęły długie uszy, za chwilę białe ślepia, by wkrótce potem odsłonić całą twarz blondyna. Zaraz ukazała się jego blond czupryna, co tak podoba się Haruno i w końcu całe jego ciało, aż po końcówki palców stóp. Wiejący silny wiatr, który przygnał nad Konohe, burzowe chmury, nagle ucichł.
- Czy to koniec? – Spytał po chwili Ibiki.
- Zaraz się tego dowiemy. – Mruknęła Tsunade i zobaczyła jak chłopak powoli wstaje do pozycji wyprostowanej. Co się rzuca w oczy, to 5 czerwonych ogonów widniejących wciąż na jego pośladkach i czerwona chakra wciąż spowijająca jego ciało. Chłopak spojrzawszy w czarne niebo, rozpościerające się nad jego głową, zaraz odetchnął z ulgą, bo chwili spojrzeć w kierunku obserwujących go shinobi.
„To był dobry pomysł aby użyć techniki, której nauczył mnie Kyuubi.” – Uśmiechnąłem się szeroko. – „Dzięki temu pokonałem mrocznego demona w zaskakująco szybkim czasie.” – Blondyn odzyskawszy władzę nad swym ciałem, duchem i umysłem, zgodnie z umową… została mu oddana w posiadanie cała mroczna chakra 9-ogoniastego demona.
„Kurczę.. czuję się jak nowo narodzony, a moje rezerwy chakry potroiły swoją objętość, dzięki czemu stałem się potężniejszy niż kiedykolwiek.” – Ponownie szeroko się uśmiechnąłem, gdy nagle dostrzegłem wlepione w siebie spojrzenia. Zaraz powędrowałem za wzrokiem obserwatorów i dopiero teraz zorientowałem się, że ciągle posiadam ogony Kyuubiego. Zamknąwszy oczy, po chwili skupienia, sprawiłem iż ogony zamieniły się we wstęgi chakry, które wijąc się jak węże dokoła mojego ciała, zaraz zniknęły w moim wnętrzu. Na koniec jeszcze przywróciłem dawny kolor moim oczom, po czym zrobiłem krok do przodu…
- Naruto!! Stój gdzie stoisz i nie ruszaj się stamtąd!! – Usłyszałem krzyk Tsunade, co mnie odrobinę zaskoczyło. Wykonawszy jej polecenie, dopiero teraz zauważyłem za jej plecami, leżącego na ziemi Lee, obok którego również leży Sakura-chan z dziwnym zadrapaniem na policzku.
„Co jej się stało? Kto jej to zrobił?” – Zaraz zacząłem zastanawiać się nad tym zagadnieniem, gdy nagle spostrzegłem jak Hokage mówi coś do Kakashiego, który skinąwszy jej głową, po chwili znika w chmurze białego dymu. Zobaczyłem również odrobinę poturbowanego ojca Hinaty, który patrząc na mnie morderczym wzrokiem, powtarza coś pod nosem. Stojąc w miejscu tak jak mi to kage powiedziała, zaraz obróciłem się wkoło własnej osi i to co zobaczyłem, dosłownie zwaliło mnie z nóg. „Czy ja to wszystko zrobiłem?!” – Upadłszy na kolana, zaraz poczułem cisnące mi się do oczu, słone łzy… gdyż nie mogę uwierzyć, że mogłem dokonać takich zniszczeń i to w centrum rodzinnej wioski. Spoglądając przez załzawione oczy na ok. 30 zburzonych domów, zoraną ziemię wkoło mnie i liczne kratery, nagle poczułem lekki wiaterek na twarzy. Gdy podniosłem wzrok, momentalnie poczułem jak ktoś przystawia mi katanę do szyi…
- Nawet nie drgnij!! – Usłyszałem męski głos nad głową. Mimo zakazu, obróciłem się, w stronę z której nadleciały słowa i zobaczyłem oddział ANBU. Jeden z jego członków, właśnie przystawia mi swój miecz do krtani.
- O co chodzi?! – Krzyknąłem starając się jak najmniej przy tym poruszać.
- Tylko spokojnie, zaraz wszystkiego się dowiesz. – Usłyszałem znajomy głos innego członka ANBU.
„Zaraz, ja znam tego gościa.” – Pomyślałem, lecz jego nazwisko zachowałem dla siebie. Czując lodowaty kawałek żelastwa, przystawiony do mojej szyi, zamarłem w bezruchu wciąż klęcząc na ziemi. Po chwili katana została odsunięta do krtani, po czym poczułem na ramionach uścisk zaciskających się dłoni, dwóch członków odziały ANBU, którzy pomogli mi wstać na nogi.
- Naruto Uzumaki! – Usłyszałem donośny krzyk blond włosej kobiety, zmierzającej w moją stronę z niezadowolonym wyrazem twarzy. – Co masz na swoje usprawiedliwienie?!
- Eee… to wina Lee. – Odparłem zgodnie z prawdą, lecz ta odpowiedź chyba się jej nie spodobała.
- Nie wiem kto to wszystko rozpoczął, ale widzę kto tu najbardziej narozrabiał!
- Ale…
- Żadnego ALE!! – Krzyknęła Godaime. – Na mocy jaką mi nadano, narzucam ci Naruto areszt domowy z zakazałem opuszczania wioski, aż do wyjaśnienia okoliczności tego, co tu zaszło. ZROZUMIANO!?!
- T-tak Hokage.. – Odparłem zaskoczony, ale także rozczarowany, że to mnie przypisują całą winę.
„Przeklęty Lee!” – Syknąłem w myślach.
- ZABRAĆ GO I PILNOWAĆ CAŁĄ DOBĘ!!! – Wrzasnęła, nie wiem czumu, rozgoryczona Tsunade-sama. Jak powiedziano, tak też zrobiono… oddział ANBU zaprowadził mnie do domu, przy wcześniejszym rozbrojeniu, oczywiście. Ponownie poczułem jak wzbiera we mnie gniew, ale zaraz się uspokoiłem, gdyż nie chciałbym sobie narobić wrogów. W ciszy i skupieniu zostałem odprowadzony do domu, gdzie pod drzwiami wejściowymi stanęło dwój gości, a i do środka weszło jeszcze 4. Jeden usadowił się w salonie, drugi w kuchni, a dwóch pozostały pod drzwiami do mojego pokoju. Gdy drzwi się za mną zatrząsnęły, zaraz podszedłem do okna z chęcią wyskoczenia przez nie, ale nim to zrobiłem, dostrzegłem karteczki wybuchowe poprzyklejanie na parapecie, framudze okna i na jego zamknięciu. Przyjrzawszy się im dokładniej, zobaczyłem że są to karteczki reagujące na dotyk lub próbę ich zdjęcia, więc zaraz dałem sobie s pokój z uciekaniem i zmęczony, walnąłem się na łóżko.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I jak widzicie, dzisiejsza notka jest znacznie krótsza od poprzednich, bo aż o całą stronę… Nie wiem czemu, ale jakoś na nic więcej nie mam pomysłu… Pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^^