Pojawiło się:
# 180 odcinków;
# 5114 komentarzy, w tym
kilkanaście tzw. spamów, których nie usunąłem;
# 564 828
odwiedzin.
(podsumowanie
z 27 listopada 2010 roku)
<<<
Odcinek ukazał się 4 grudnia 2010 roku >>>
Szalejąca za oknem burza wciąż nie
ustępowała z miejsca. Liczne błyskawice, rzęsisty deszcz i bardzo porywisty
wiatr szalały nad wioską Ukrytego Liścia. Blondwłosa kobieta o ponętnym biuście
i posępnym wyrazie twarzy wyglądała za okno swojego przestronnego biura,
bezradnie wzdychając. Obserwując, jak niepowstrzymany żywioł powalał coraz to nowe
drzewa rosnące wśród domostw swojej wioski, jednocześnie zastanawiała się nad
usłyszaną odpowiedzią. Prawdą było, za bardzo nie wiedziała, co Uzumaki miał na
myśli mówiąc, że jest sama sobie winna jego ciągłego buntowania się, ale po
krótkim dumaniu zdecydowała, na spokojne dowiedzenie się tego od niego.
Tsunade odwróciła się, bez słowa usiadła za
biurkiem, ramiona spuściła na podłokietniki, wzrok utkwiła w masce stojącego
przed nią jounina i westchnęła. Chociaż nie widziała jego oczu, w stu
procentach była pewna, że dokładnie obserwował wszystkie jej reakcje. Każdy,
nawet najmniejszy ruch. Bawił się z nią w bardzo, ale to bardzo niebezpieczną
grę.
- Dobra, Naruto. – W końcu zabrała głos. –
A więc, o co Ci chodzi?
- Zależy, o co pytasz?
Hokage w pierwszej chwili nie
odpowiedziała. Kitsune wyraźnie widział, że bardzo się powstrzymywała od kolejnego
wybuchu złości. Zaciekle broniła się przed świdrującym jej osobę, spojrzeniem
błękitnych tęczówek, jakie patrzyły na nią z góry z lekką nutą pogardy w nich
zawartą.
- Pytam o to, co robisz. Czemu cały czas w
twoim zachowaniu i sposobie wypowiadania się wyczuwam wrogość? Dlaczego stawiasz
na szali swoją przyszłość, jako znakomity shinobi Konoha, spoufalając się z
jednym z największych wrogów Ukrytego Liścia? Skąd Ci się nagle wziął pomysł…
żądanie wybaczenia wszelkich jego win? I wreszcie, co chciałeś osiągnąć
zapowiadając, że odejdziesz z wioski?
- To
będzie bardzo dłuuuugi dzień…
Skwitował lis, co Naruto zupełności
zignorował, skupiając całą swoją uwagę na słowach Godaime. Kiedy w przeciągu
kolejnych minut Tsunade ponownie nie zabrała głosu, blondyn nabrał w płuca
nieco więcej powietrza niż zazwyczaj, po czym wypuścił je przez lekko rozwarte
wargi.
- Mam może zacząć od początku? – Spytał swoim
beznamiętnym tonem.
- Jeśli musisz.
- Dobrze, więc. – Chłopak westchnął i
rozpoczął swój monolog. – Przez wszystkich bity, poniżany i znienawidzony, jako
nosiciel Kyuubi no Kitsune, bardzo długo tłumiłem narastającą we mnie wrogość,
lecz mimo to, zyskałem wielu wspaniałych przyjaciół. Zyskałem również siłę,
dzięki której bez problemu mogłem przeciwstawić się nienawiści do mojej osoby,
aż pewnego dnia, jako siedemnastoletni shinobi, zupełnie z przypadku, poznałem
prawdę o moim ojcu. Proszę sobie wyobrazić, jak wielki szok wtedy przeżyłem.
Oczywiście zewnętrznie nie dałem tego po sobie poznać. Niemal przez całe moje
dotychczasowe życie ukrywano przede mną fakt, iż jestem synem Yondaime Hokage,
co w rezultacie powinno sprawić, iż powinienem być traktowany nieco inaczej.
Niestety, tak się nie stało. To odkrycie tak mnie zabolało, że ponownie się w
sobie zamknąłem.
Uzumaki przerwał na chwilę, gdyż dostrzegł
w wpatrujących się w niego oczach Tsunade lekki niepokój, ale i pełne skupienie
i jakby zaciekawienie, czy coś w tym stylu. Chłopak wziął kilka głębszych
oddechów, po czym kontynuował:
- W miedzy czasie odkryłem Tajemniczą
Komnatę w wiosce Bez Nazwy, ukrytą w Iwa-Kuni*, gdzie zostałem generałem pięćdziesięciotysięcznej
armii Upiornych Samurajów. Po dziś dzień zaskakują mnie ich umiejętności, jak i
posłuszeństwo w wykonywaniu moich poleceń. Czy Tsunde-sama wie, jak tamto
wydarzenie zmieniło moje życie? Zakładam, że tak… ale mniejsza z tym. Kiedy w
osiemnaste urodziny zostałem mianowany Jouninem, niezmiernie mnie to ucieszyło
i myślałem, że może w końcu zaczęto traktować mnie poważnie, lecz szybko potem
przekonałem się, że prawda była inna. Jakby mnie ktoś wbił kunai prosto w
serce. Spiskując razem z Shizune, Ibiki Morino, Hiashi Hyuuga i… Kakashi
Hatake, szybko zdecydowałaś o…
- Co!?
Skąd on o tym wie!? – Pomyślała Tsunade nie przestając słuchać tego, co
Naruto miał jej do powiedzenia. Z każdym jego słowem, kobieta uspokajała swój
wewnętrzny gniew, lecz na zewnątrz wciąż pozostawała srogo niezadowolona.
- …o wysłaniu mnie na, teoretycznie,
samobójczą misję, której miałem nie podołać. Jednak nie doceniliście mnie.
Przeliczyliście się. Wykonałem to zadanie bez mrugnięcia okiem, z przekonaniem,
że gdy wrócę dokonam straszliwej zemsty! – Chłopak nieco podniósł głos. – Jednakże
w międzyczasie ochłonąłem i nawet przyprowadziłem ze sobą, przypadkowo
odkrytego więźnia Czarnej Fortecy. Miyoko Inaba, gdy nazwała mnie swoim Sensei,
cóż… tamtego dnia stała się dla mnie kimś więcej, niż tylko uczennicą. I nie
mam tu na myśli żadnych pedofilskich podtekstów. O nie, nic z tych rzeczy! Ale
wracając do meritum… Dwa tygodnie temu dowiedziałem się, iż ponad trzy miesiące
wcześniej… teraz już trzy i pół, Konoha została zaatakowana przez Sasuke.
Oczywiście nikt nie raczył mnie o tym poinformować, co było głównym powodem
mojej straty zaufania do moich przyjaciół. Stąd też wzięło się moje chłodne…
- Chwila! To Sakura nic Ci nie powiedziała?
– Godaime niespodziewanie zerwała się z miejsca, tym samym przerywając
Uzumakiemu.
- Nie wiem czy umyślnie czy też nie, ale z
jakiegoś powodu zataiła przede mną, bardzo ważną dla mnie informację. Teraz
jednak, to już nie ma większego znaczenia. – Westchnął i zamilkł.
Tsunade wyglądała, jakby nie wiedziała, co
ma odpowiedzieć. Myśl, że jej najlepsza uczennica może być odpowiedzialna za
całe to zamieszanie, napawała ją nieposkromioną grozą. Podniósłszy wzrok na
Naruto, dostrzegła w jego rękach połyskujące ostrze katany, którą sama nie
wiedziała, kiedy dobył. Jinchuuriki miał lekko spuszczoną głowę, co jeszcze
bardziej negatywnie wpłynęło na odczucia Hokage. Nie wiedziała, co zamierzał
zrobić, ale widok wyciągniętego miecza mógł oznaczać tylko jed…
- Pozwól, Tsunade-baachan, że coś Ci
pokażę.
Kobieta nie mogła uwierzyć w szybkość z
jaką blondyn znalazł się tuż przy niej. Przecież cały czas uważnie go
obserwowała, więc kiedy tego dokonał? Szukanie odpowiedzi na zadane sobie
pytanie, w tym momencie nie miało racji bytu, ponieważ wyczuła przy swojej
krtani dotyk zimnej stali. Pięćdziesięciolatka zastygła sparaliżowana, w
okamgnieniu sobie uświadamiając, że teraz każdy, nawet najmniejszy ruch z
łatwością naraziłby ją na zranienie lub nawet gorzej, na poderżnięcie gardła.
Dodatkowo nie miała pojęcia, co Uzumaki chciał zrobić.
- Naruto, co ty…!? – Spytała lekko drżącym
półgłosem.
Chłopak nie odpowiedział, tylko ku
zaskoczeniu brązowookiej, przystawił otwartą dłoń do jej rozgrzanego czoła.
Kobietę momentalnie spowiły nieprzeniknione ciemności, które po chwili ukazały
wspomnienia z życia jakiegoś shinobi. Szybko jednak go rozpoznała. To był
Uchiha Itachi. Tsunade zobaczyła wszystko to, co Naruto sam widział w umyśle
przyjaciela i jeszcze kilka innych obrazów związanych ze zmianą w zachowaniu i
postępowaniu Uchiha, a co w tym momencie stanowiło główny dowód na oczyszczenie
Itachiego z wszelkich zarzutów. Kilkanaście minut później wszystko na powrót
znikło i obraz przed oczami Tsunade powrócił do poprzedniego stanu rzeczy. Kobieta
od razu się rozejrzała. Kitsune już przy niej nie stał, a jego połyskująca w
promieniach słońca katana wróciła do saya
uczepionej na jego plecach. Natomiast on sam na powrót stanął przed nią w
odległości dwóch, trzech metrów od biurka i czekał.
Blondyna rozparła się w swym fotelu, oparła
łokcie na podłokietnikach, splotła palce dłoni na wysokości ust i zamknęła oczy.
Milczała i marszczyła brwi. Liczne zmarszczki na czole dodatkowo utwierdzały
Uzumakiego w przekonaniu, że zastanawiała się nad wszystkim, co jej przed
sekundą pokazał. A stało się to za sprawą specjalnej techniki, jaką wycyganił
od Inoichiego Yamanaka pod pretekstem przesłuchania kogoś ściśle związanego z
obecnie rozgrywającym się zamieszaniem. Domyślał się, jaka będzie jej reakcja,
lecz póki nic nie powie, nie mógł być tego pewny w stu procentach. Kiedy po
kilkunastu, pełnych napięcia, minutach na powrót utkwiła wzrok w lisiej masce
błękitnookiego Jinchuuriki, westchnęła i w końcu się odezwała:
- Dobra, Naruto. Teraz nie mam już żadnych
obiekcji do twojego żądania z przed kilku godzin. Jeszcze dziś zwołam
mieszkańców i przekażę im prawdę o przeszłości Itachiego Uchiha. – Tsunade
wstała i podeszła do okna, splatając ręce na plecach. – Możesz być pewny, że
jego akta zostaną zredukowane do stanu z przed mordu, klanu Uchiha.
- Arigatou, Hokage-sama.
- Łatwo
poszło. Brawo, Młody! – Zaśmiał się Kyuubi.
- A co do twojej utraty zaufania, mam tylko
jedno pytanie. Jak długo jeszcze zamierzasz się na nas mścić? – Spytała
odwróciwszy się do Uzumakiego przodem. – I czy nie uważasz, że Sakura już
wystarczająco się przez ciebie nacierpiała?
- Z całym szacunkiem, ale cierpienie jakie
Sakura doświadcza z mojej strony, to jest nic w porównaniu z bólem i
upokorzeniem jakiego doznałem JA ze strony mieszkańców wioski. Nie możesz
zaprzeczyć, Tsunade-baachan! – Krzyknął Naruto. – Pozwól, że sam zdecyduję,
kiedy i w jakich okolicznościach Sakura znowu poczuje się bezpieczna w moich
ramionach.
- Dobrze, jak tam sobie chcesz. Tylko żebyś
potem nie żałował swoich decyzji.
- O to się nie martw, Baa-chan.
Hokage rzuciła mu wściekłe spojrzenie, gdyż
strasznie nie cierpiała, gdy tak się do niej zwracał, ale poza tym, nic więcej
już nie powiedziała. Uzumaki tym czasem wytrzymał jej spojrzenie, przez cały
czas szelmowsko uśmiechając się pod maską, po czym delikatnie skłonił głową,
złożył przed sobą dłonie i zniknął w chmurze białego dymu.
*
* *
Pogoda już się uspokoiła. Od
kilkudziesięciu minut świeciło słońce napełniające serca radością i optymizmem.
Siedziała na drzewie po drugiej stronie ulicy naprzeciwko budynku
Administracyjnego i cały czas dokładnie go obserwowała. Po przez szczelnie
zamknięte okna nie wiele słyszała z rozmowy, jaka wywiązała się pomiędzy
Tsunade i obiektem jej westchnięć, ale ostatnią wypowiedź Naruto dokładnie usłyszała.
To, co blondyn powiedział, bardzo ją zabolało, ale i tym razem wiedziała, iż
wszystko, co Uzumaki o niej mówił, wywołane było jej głupotą. Nie chciała już
płakać, nadaremnie wylewać łzy, bo to i tak nic nie dawało. Kiedy błękitnooki
ulotnił się z biura przywódczyni wioski, Sakura domyśliła się, ze teraz
najpewniej powróci do domu. Nie zwlekając, szybko skumulowała w podeszwach
odpowiednią dawkę chakry i zwinnie niczym kot, odbiła się od gałęzi na której
siedziała.
Kunoichi błyskawicznie pokonała odległość
dzielącą dom jej ukochanego od budynku Administracyjnego. Jak tylko stanęła na
ulicy tuż pod jego domem, katem oka dostrzegła bacznie obserwujących ją
Upiornych Samurajów, jacy stali na dachach domów znajdujących się w najbliższej
okolicy. Czując na karku ich napawające strachem spojrzenia, chwilę później, z
podmuchem delikatnego wiaterku doznała ataku gęsiej skórki.
- Zapewne
Naruto zabronił im mnie zatrzymywać i tylko dlatego, jedynie uważnie mnie
obserwują. – Pomyślała, czując jak po plechach przebiega ją zimny dreszcz.
– Brrr! Chyba nigdy nie przyzwyczaję się
do ICH obecności.
Haruno, rozmyślając o powodach znikomego
zainteresowania jej osobą przez Upiornych „strażników”, po kilku minutach
wyczekiwania, w końcu zobaczyła, przez siebie śledzony obiekt. Naruto właśnie
wskakiwał do swojego domu przez okno na pierwszym piętrze. Nieco zdziwiona
takim zachowaniem blondyna, kunoichi właśnie miała ruszyć się z miejsca, gdy
niespodziewanie ktoś gwałtownie obrócił ją o sto osiemdziesiąt stopni i mocno
przyparł do muru. Odrobinę zamroczona, przez włosy zasłaniające widok w
pierwszym momencie nie dostrzegła, któż ośmielił się ją w takiej chwili
zatrzymywać i już zbierała się do odepchnięcia nieproszonego gościa, kiedy
usłyszała jego głos:
- Dlaczego mnie śledzisz!?
Był zimny i bezuczuciowy, jak zawsze z
resztą.
- Naruto… – Szepnęła wystraszona, a łzy
same poleciały po rozgrzanych policzkach. W chwili następnej, potok słów wylał
się z jej lekko rozwartych warg. – …Przepraszam, że byłam taka głupia i
egoistyczna względem ciebie. Proszę, wybacz i daj mi drugą szansę. Wiedz, że ja
nadal Cię kocham i cokolwiek postąpisz, to się nigdy nie zmieni. Jeśli odejdziesz
z wioski, pójdę za tobą nie bacząc na konsek…
Dziewczyna nie dokończyła, gdyż stojący
przed nią shinobi zatkał jej usta swoimi, czule i namiętnie całując. Kiedy
skończył, bez słowa przyciągnął ją do siebie i wtulił twarz w jej włosy,
pachnące jaśminem i jakby delikatną nutą wiśni. Zdezorientowana kunoichi w
pierwszej chwili nie wiedziała, co się dzieje, lecz w okamgnieniu otrzeźwiała i
mocno odwzajemniła uścisk Uzumakiego. Nie bardzo rozumiała jego dziwne
zachowanie. Tam, w biurze Hokage mówił co innego, a teraz robił co innego. Była
świecie przekonana, że ich rozłąka, której notabene sama była sobie winna,
będzie trwać jeszcze bardzo długo. Jednakże, Naruto wydawał się odmieniony.
Medyczka tuląc głowę do jego piersi wyraźnie słyszała tętent bicia serca. Był spokojny
i równy, co nic nie zdradzało. Haruno wahała się chwilę, przygryzła nawet dolną
wargę, lecz w końcu zdecydowała się ponownie odezwać:
- Naruto…
- Sakura-chan, twoje przeprosiny zostały
przyjęte. Co się stało, to się nie odstanie, a ja mam już dosyć ciągłego
denerwowania się na wszystko. – Barwa jego głosu znowu była ciepła, przyjaźnie
nastawiona i etc. – Wiem, że mnie kochasz i wzajemnie, nawet nie wiesz, jak
bardzo mocno.
- Naru…
- Ciii! Nic nie mów.
Chłopak pogłaskał ją po głowie i jeszcze
mocniej wtulił policzek w jej różowe kosmki. Wciągnął nosem ich woń, po czym odetchnął
z wyraźnym westchnięciem. Zamknął oczy napawając się tą chwilą spokoju i
kontemplacji. Choć co poniektórzy przechodnie rzucali im zaciekawione
spojrzenia, Naruto w pełni ich ignorował. W tym momencie liczyła się dla niego
tylko bliskość z ukochaną dziewczyną. Niestety umysł za chwile zapełnił mu się
myślami… pytaniami, które zapomniał zadać Hokage. No i jeszcze potwierdzenie
słów Itachiego o pobycie Sakury w Brzasku. Wysilając się, by o wszystkim
zapomnieć, gdy to nic nie dało, westchnął bezradnie i odezwał się spokojnym
tonem:
- Sakura-chan, co zrobiłaś z płaszczem
Akatsuki?
Dziewczyna momentalnie uwolniło się z
uścisku i spojrzała na niego zdziwiona. Uzumaki uśmiechnął się w swój firmowy
sposób, po czym na powrót wziął ją w ramiona. Haruno milczała. Nie miała
pojęcia, skąd blondyn wiedział o czarnych kartach z jej przeszłości, ale w jego
głosie nie wyczuła zdenerwowania. Na powrót tuląc policzek do jego piersi, po
szybkim zastanowieniu zdecydowała się nie odzywać, czekając na rozwój… rozmowy.
- Wiem o tym od Itachiego. Wszystko mnie
opowiedziała. – Naruto westchnął. – Nie dziwi mnie, dlaczego nic mnie nie
powiedziałaś. To zrozumiałe. Kto, przy zdrowych zmysłach, chciałby się takim
wspomnieniem z kimkolwiek dzielić? Najpewniej, nikt. – Chłopak zrobił chwilową
pauzę. – To jak, Sakura-chan. Gdzie ukryłaś to przebranie?
- Trzymam je w pudełku pod łóżkiem. –
Kunoichi szybko odparła.
- I nie martwisz się, że twoja matka może
je odkryć?
- Nie. Zabezpieczyłam pudełko specjalną
pieczęcią. Zdjąć ją mogą nieliczni.
- I wszystko jasne.
Jinchuuriki odetchnął głęboko, po czym
delikatnie odepchnął wciąż wewnętrznie zdziwioną Sakurę na odległość jednego
ramienia. Następnie, nic nie mówiąc, utrzymując na ustach swój firmowy uśmiech,
nachylił się do niej i wpierw pocałował w lewy policzek, potem w prawy. Kolejne
było odsłonięte czoło i dalej, czubek nosa. Kiedy kunoichi zrobiła się rumiana
na zawstydzonej twarzy, złożył namiętny pocałunek na jej wargach. Medyczka
momentalnie zarzuciła ręce na jego szyję, wtapiając palce dłoni w zwichrzoną
czuprynę. Tym razem oderwali się od siebie dopiero, gdy zaczęło brakować im
powietrza.
- A co się stało z Yasu Iharą? – Spytał
Naruto, jak tylko odzyskał oddech.
- Kiedy odzyskała wszystkie siły i wyszła
ze szpitala, ktoś się wygadał i mieszkańcy wioski dowiedzieli się, że jest
nosicielką Czteroogoniastego demona. Od razu padło podejrzenie, iż prawdopodobnie
to ona stała za zniszczeniem miasta Fujioka. Nikt tak na prawdę nie potwierdził
tych doniesień, a Tsunade-sama wszystkiemu srogo zaprzeczyła. Jednak dla
niektórych nie miało to najmniejszego znaczenia. – Dziewczyna spuściła wzrok,
jakby chciała uniknąć przenikliwego spojrzenia Uzumakiego, po czym kontynuowała.
– Jeszcze tego samego dnia zaczęły się na nią ataki słowne. Ociekające
nienawiścią szyderstwa, niczym rwąca rzeka, spłynęły na Iharę całą kaskadą.
Zdarzyło się nawet kilka pobić, które na szczęście przerwał Kakashi-sensei.
Gdyby tego nie zrobił, kto wie, jakby się to wszystko skończyło. Dnia
następnego, Yasu zwyczajnie zniknęła.
- Co znaczy… zniknęła?? – Spytał Naruto
dogłębnie poruszony losem jaki spotkał jego bratnią duszę, innego Jinchuuriki.
- Tsunade-sama podejrzewa, że Yasu uciekła z
wioski nie mogąc znieść upokorzenia i pogardy jaką obdarzyli ją nieświadomi
zagrożenia mieszkańcy. A że nie była kunoichi Konoha-Gakure, nie wszczęto
poszukiwań.
- Że co proszę!?
Blondyn stał jak sparaliżowany, nie mogąc
uwierzyć w to, co dane było mu usłyszeć. Ale po zastanowieniu, w myślach
przyznał rację Hokage. Prawdą było, że Yasu jeszcze nie została przyjęta w
poczet shinobi Konoha-Gakure no Sato, więc też wysłanie drużyny by ją odszukała
nie miało racji bytu. Oczywiście mógł na własną rękę zorganizować podobną
akcję. Miał w końcu pod swoją wodzą doborowych żołnierzy gotowych wykonać każde
wydane im polecenie. Lecz wizja nowej, słownej potyczki z Hokage, od razu
zniechęciła go do podobnego pomysłu.
Naruto był już tym wszystkim niezmiernie
zmęczony.
- I
co zrobisz? – Odezwał się lis.
- Szczerze?
Nie wiem. Wierzę, że Yasu wiedziała, co robi i zaszyła się teraz w jakimś
bezpiecznym miejscu. A ja zajmę się jej odnalezieniem, jak tylko odpocznę.
Muszę nieco odbudować poważnie nadwątlone relacje z przyjaciółmi. –
Wyjaśnił.
- Dobrze,
tylko żebyś za długo nie zwlekał z tymi poszukiwaniami. Yonbi to mój stary
przyjaciel i nie chciałbym, aby skończył złapany przez tych śmieci z Akatsuki.
TO BE CONTINUED…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi
Kishimoto
*Kuni
(jap.) – Kraj