<<<
Odcinek ukazał się 30 kwietnia 2010 roku >>>
Blondyn przysiadł w kucki na krawędzi
wewnętrznego parapetu, w milczeniu obserwując śpiącą kunoichi. Wsłuchiwał się w
spokojny rytm jej oddechu przez cały czas zastanawiając się czy dobrze wybrał.
Znając wybuchowy temperament dziewczyny gdy coś ją zdenerwuje, nie zbyt
uśmiechało mu się skończenie z podbitym okiem. Ale z drugiej strony naciski ze
strony niespokojnego sumienia jakim w tym wypadku był mieszkaniec jego ducha w
końcu zmusiły go do tych odwiedzin. I tak kiedyś musiałby to zrobić.
Jounin odetchnął głęboko i już miał zsunąć
się z parapetu, kiedy Sakura poruszyła się i otworzyła oczy. Przez krótką
chwilę wpatrywała się w niego zdziwiona, by następnie serdecznie się uśmiechnąć.
Odwzajemnił jej gest, lecz nic nie powiedział. Podświadomie czekał, aż to ona
pierwsza się odezwie. Na swoje szczęście długo czekać nie musiał:
- Naruto-kun… – Szepnęła rozmarzonym
głosem.
- Witaj Sakura-chan, jak się czujesz?
Spytał podchodząc do łóżka, gdzie po chwili
usiadł na brzegu.
- W sumie dobrze, choć leżenie tu samej
jest nieco nudne.
Haruno uśmiechnęła się przebiegle, złapała
blondyna za ramię i niespodziewanie pociągnęła ku sobie, tak że chłopak
wylądował leżąc na niej. Ich usta dzieliła odległość nie większa jak
kilkanaście milimetrów. Po chwili patrzenia sobie głęboko w oczy, złączyli się
w namiętnym pocałunku, któremu cały czas towarzyszył szaleńczy taniec splecionych
ze sobą języków. Para nastolatków przerwała dopiero gdy zaczęło brakować im
powietrza.
- Czy coś się stało?
Spytała Sakura widząc zmartwienie bijące z
oczu blondyna, który przez cały czas wpatrywał się głęboko w jej oczy. Naruto
nie odpowiedział. Jedynie wstał i na powrót zbliżył się do okna. Kiedy
przyszedł w odwiedziny, niebo już było granatowe, przystrojone milionami gwiazd
radośnie migoczących w rytm odbijania się od nich promieni księżyca w pełni.
Teraz patrzył w tamtym kierunku i wahał się, czy aby na pewno chce jej o
wszystkim powiedzieć.
- Co się dzieje, Naruto?
Obok niego stanęła różowo-włosa piękność
ubrana jedynie w nocną koszulkę na ramiączkach. Dziewczyna martwiła się
dziwnym, tajemniczym zachowaniem przyjaciela… nie… ukochanego. Blondyn w jej
mniemaniu, coś przed nią ukrywał. Ale co? To było jedną wielką niewiadomą.
Haruno ponownie otworzyła usta by zadać kolejne pytanie, lecz Uzumaki był
szybszy:
- Kochasz mnie, Sakura-chan?
- Co to za pytanie!? Oczywiście, że Cię
kocham!
Kunoichi lekko się oburzyła tym dość
niedorzecznym pytaniem.
- A jak mocno mnie kochasz? – Głos
błękitnookiego był spokojny i stonowany. – Czy kochasz mnie na tyle mocno, że
wybaczyłabyś mi coś, co niespecjalnie by ci się podobało? Wiem jak to brzmi.
Próbuje się przed Tobą usprawiedliwić, jak najłagodniej ci to wyjaśnić. Jestem
głupi. Dałem się skusić jej urodzie i czułym słówkom. Niestety, ale moje
przywiązanie do twojej osoby i uczucie jakim zawsze cię darzyłem… po prostu nie
pozwalają mi Cię okłamywać. Miałem w planie ukrywać to przed tobą jak
najdłużej, ale nie mogę. Nie mogę tak żyć. Świadomość, że cię skrzywdziłem,
zraniłem boleśnie…
Słowa same wypłynęły z ust chłopaka, szybko
niczym górski potok. Sakura nie wiele zrozumiała z tego co usłyszała. W
wypowiedzi ukochanego dostrzegła jednak skruchę, żal do samego siebie. Po
chwili wykalkulowała, że blondyn chce ją najzwyczajniej w świecie przeprosić,
tylko za co? Tego nie wiedziała, lecz miała w palnie się dowiedzieć.
- Naruto… o czym ty mówisz??
Jounin odetchnął głęboko, zwrócił się
przodem ku medyczce i na nią spojrzał.
- Całowałem się z Ino.
Powiedział bez ogródek. Sakure zaskoczyła
ta wieść, było to widać po jej szeroko otwartych oczach. Dopiero po chwili
zrozumiała, co znaczyły wcześniej wypowiedziane słowa. Ten niezrozumiały bełkot,
dopiero teraz w jej umyśle ułożył się w klarowną całość, która sprawiła, że po
policzkach spłynęły jej liczne łzy. Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści, lecz
jedynie spoliczkowała stojącego przed nią chłopaka. To jednak wystarczyło, by
ten zniknął w chmurze białego dymu.
-
Klon???? – Haruno pomyślała zbita z pantałyku.
*
* *
Przy ognisku, w sercu Konohańskiej dziczy
leśnej siedział osiemnastoletni jounin z ręką przy lewym policzku. Chłopak
przygotowany był na coś poważniejszego, lecz ku swemu wielkiemu zaskoczeniu,
nic takiego się nie wydarzyło. Cios jaki zaserwowała mu jego ukochana był jak
ukąszenie komara…
- Należało mi się. – Pomyślał na głos i
dorzucił kilka nowych patyków do ognia. Rozmasowując sobie policzek i
przyglądając się jak płomienie pochłaniają nowe drewno, Naruto zaczął rozmyślać
nad kolejnym treningiem, jaki powinien już teraz sobie narzucić:
-
Dobra. Sakura-chan jakoś przełknęła to co miałem jej do powiedzenia i teraz
czas zając się rozwijaniem swych umiejętności… Heheh, od czego mam zacząć?
– Zastanawiał się. – Kakashi powiedział,
że moja chakra składa się z cząstek chakry natury wody i cząstek chakry natury
wiatru, więc wniosek jest taki, że teoretycznie powinienem móc wykonać każde
Jutsu natury wody i wiatru bez wcześniejszego jego trenowania. Brzmi to trochę
niedorzecznie, ale co mi tam. – Na zamyśloną twarz chłopaka wypłynął
zadziorny uśmieszek.
- Proponuję
sprawdzić prawdziwość tej teorii w praktyce. – Odezwał się demon.
-
Taki miałem zamiar, Kyuu. Tylko, że… Jakbyś nie zauważył, mam tu na karku
zgraje rozwydrzonych bachorów, które teraz na szczęście smacznie sobie śpią.
Ale to nie zmienia faktu, że chyba nie powinienem zostawiać obozowiska bez
opieki, hmmm?
- Dlatego
uważam, że dobrym rozwiązaniem twego problemu byłoby zostawienie na straży
kilku Upiornych. W ten sposób będziesz mógł na spokojnie się oddalić. Jestem
bardzo ciekaw, co tak naprawdę potrafisz.
Podekscytowanie z jakim Kyuubi wypowiedział
ostatnie słowa, sprawiło, że blondyn uśmiechnął się szeroko, po czym wstał i
wykonał rękoma wszystkie znane sobie pieczęci, zawiązując każdą w odpowiedniej
kolejności. Następnie rozciął kciuk prawej dłoni, którą moment później
przystawił do ziemi. Po chwili po drugiej stronie ogniska przy którym siedział,
w gęstej chmurze dymu pojawiło się trzydziestu żołnierzy w wiśniowych zbrojach.
Naruto szybko wyjaśnił im powód wezwania, a gdy mężczyźni po zasalutowaniu
rozeszli się we wszystkich kierunkach, sam równie szybko oddalił się od
obozowiska.
Po dziesięciu minutach przedzierania się
przez gęsto zarośnięty las okryty kompletnymi ciemnościami, Uzumaki znalazł nie
dużą polanę z jeziorkiem w jednym z jej rogów. Zbliżywszy się do krawędzi
zbiornika, spojrzał w niebo jakie się nad nim rozpościerało. W pełni odkryty
księżyc zapewniał chłopakowi dobrą widoczność w otaczającej go przestrzeni.
-
Wiesz, Kyuu… dzięki regeneracyjnym właściwościom twojej chakry czuję się w
pełni wypoczęty i bez przeszkód mogę teraz trenować choćby całą noc. Więc, od
czego mam zacząć? – Naruto spytał w myślach, po czym stanął
w lekkim rozkroku gotowy by rozpocząć zawiązywanie pieczęci.
- Nie
za bardzo wiem jak mam ci pomóc, Naruto. Trening jaki chciałeś teraz rozpocząć
odnosi się do wodnych i powietrznych jutsu, a ja jestem specjalistą od jutsu natury ognia. A co za tym idzie… sam
rozumiesz. Nie wiem od czego mam zacząć. Jak Ci doradzić.
-
Naprawdę nic nie przychodzi ci do głowy??
- Nie…
przykro mi.
-
Dobra, Kyuubi. Dzięki za dobre chęci. W takim razie sam sobie jakoś poradzę. – Jounin
odetchnął głęboko chłodnym powietrzem ze zrezygnowaniem malującym się na jego
twarzy. Usiadłszy po turecku na wilgotnym trawniku, Naruto oparł głowę na rękach
łokciami zapartymi o kolana i popadł w zadumę. Po dwudziestu minutach
bezczynnego siedzenie z zamkniętymi oczami, ze słuchem wtopionym w równy rytm
jaki wygrywały setki świerszczy, chłopakowi w końcu zaświtał w głowie pomysł.
Skupiwszy myśli na obrazach z przed kilku lat, gdy to Hatake Kakashi był
jeszcze jego mentorem w naukach najróżniejszych stylów walki, Naruto zawsze z
zafascynowaniem obserwował mężczyznę kiedy tylko mógł, a kiedy ten wykonywał
jakieś wodne techniki. Kilka ninjutsu zawsze się mu podobało i to właśnie na
ich wykonywaniu blondyn skupił swoje wspomnienia. Po upłynięciu kolejnych
dziesięciu minut Uzumaki gwałtownie zerwał się z ziemi i stanął w lekkim
rozkroku. – Dobra, wszystko już wiem. Jak
to było? Po kolei: Oushi, Saru, Usagi, Nezumi, Buta, Tori, Oushi, Uma, Tori,
Nezumi, Tora, Inu, Tora, Hebi, Oushi, Ohitsuji, Hebi, Buta, Ohitsuji, Nezumi,
Tori. – Gdy skończył składanie pieczęci, powtarzając nazwę każdej w głowie,
na środku zbiornika za jego plecami powstała mała fala. – Suiton, Suiryuudan no Jutsu. – W myślach wymówił nazwę wykonywanej
techniki. Dające koncert świerszcze niespodziewanie ucichły i przestał wiać
wiatr. Polanę ogarnęła grobowa cisza, ruch na tafli wody po kilku minutach
ustał i nic więcej się nie stało.
- No bez jaj…
Naruto ze zrezygnowanym wyrazem twarzy
spojrzał za siebie i krótko podsumował nie udaną próbę stworzenia wodnego
smoka. W przeciągu następnych czterech godzin szesnaście razy powtarzał kombinację
dwudziestu jeden pieczęci. Za każdym razem wynik był taki sam.
- Cholera jasna! – Zaklął poirytowany.
- Może
spróbuj coś prostszego. – Zaproponował Kyuubi.
Blondyn nie odpowiedział, ale postanowił posłuchać
przyjaciela. Uspokoiwszy przyspieszony oddech, wyciszył umysł, wyskoczył w tył
i po chwili gładko wylądował na tafli wody, po czym ponownie stanął w lekkim
rozkroku. Skupiając się na wspomnieniach z przeszłości, blondyn zaczął zawiązywanie
nowej gamy pieczęci, powtarzając sobie w myślach nazwę każdej z nich. – Tora, Oushi, Saru, Usagi, Nezumi, Buta,
Tori, Oushi, Uma, Hebi, Inu, Tora. – Kiedy skończył, nim wymówił formułkę, tuż
przed nim uformował się pionowo stojący pierścień wody, który następnie z
zawrotną prędkością pognał prosto przed siebie, zabierając ze sobą olbrzymie
ilości wody. Technika w jednej chwili niemalże osuszyła niewielkie jeziorko
ciskając jego zawartością daleko w głąb polany i po za jej obręb. Żywioł z
wielką siłą natarł na las łamiąc drzewa niczym zapałki, inne zaś wyrywając z
korzeniami. Hałas jaki przy tym wszystkim powstał, zapewne nie jedną duszyczkę
obudził z błogiego stanu w jakim się znajdowała.
- No, to ja rozumiem! – Naruto krzyknął
zadowolony, by następnie poczuć zawroty głowy i paść bez przytomności w
odrobinę wody jaka jeszcze pozostała na dnie jeziorka. Ku uciesze obserwatorów
wodnego widowiska chłopak upadł na plecy.
*
* *
Dochodziło południe dnia następnego.
Blondyn odzyskawszy przytomność otworzył oczy i zaraz poderwał się do siadu. Ku
pełnemu zaskoczeniu, znajdował się w jakimś namiocie. Koło niego leżała jego
katana i reszta uzbrojenia, jakie chłopak zwykł przy sobie nosić.
-
Jak ja się tu znalazłem??
Podrapał się w głowę, odkrył koc i
spróbował wstać. Z trudem, ale jednak, jounin wygramolił się na zewnątrz i
momentalnie został oślepiony ostrymi promieniami słońca jakie opływały wejście
do namiotu. Rozejrzał się. Okolica była znajoma. Dymiące palenisko i cztery
dwuosobowe namioty ustawione w półkolu na lewo od ogniska. Tak, to z pewnością
było obozowisko jakie założył z ósemką uczniów Akademii i jednym medykiem ze
szpitala.
- Wczoraj
dałeś czadu, młody.
-
Kyuubi! Jakim cudem znalazłem się w swoim obozowisku??
- Cóż,
pod czas tego nieco głośnego treningu wykorzystałeś cały swój zapas chakry i
najzwyczajniej w świecie… zemdlałeś. Z tego co wyczułem, po chwili koło ciebie
zjawiło się troje shinobi, którzy najwidoczniej cię tu przenieśli. –
Odparł Lis.
-
Rozumiem. Ech… widać, technika którą chciałem wykonać za pierwszym razem i
potem we wszystkich kolejnych próbach, pochłonęła znaczne ilości mojej chakry.
Wniosek z tego taki, że za często stosować jej nie mogę.
– Wydedukował Naruto.
- Mhm,
ale chyba wpierw nauczysz się jej? Pierwsze próby jej wykonania jak sami
widzieliśmy nie poszły Ci najlepiej, może dziś spróbujesz jeszcze raz ją
wykonać?
-
Jasne, że tak! – Blondyn odparł dumnie wypijając pierś
przed siebie, po czym uderzył o nią ręką zamkniętą w pięść. Był to z jego
strony pokaz, że się nie podda póki jej nie opanuje. Pięć minut później,
chłopak zawiesił pustą saya* na
plecach, a torbę z resztą oprzyrządowania na biodrze, po czym wyjął z niej
szmatkę i zabrał się do polerowania ostrza swojego miecza. Kierując się w
niewiadomym sobie kierunku, Naruto przeszedł kilkadziesiąt metrów i trafił do
szerokiego, i długiego przerębla w lesie, gdzie walało się pełno połamanych
drzew. Nie było tam ani krzty wody.
-
Chyba ze zdenerwowania użyłem nieco za dużo chakry przy wykonywaniu tej drugiej
techniki. – Naruto uśmiechnął się głupkowato, drapiąc się
w tył głowy. – Ciekawe co by powiedział
Kakashi gdyby mnie wtedy widział? Jestem pewien, że szczęka by mu opadła!
- Z
drugiej strony mógłby cię zacząć pouczać, w jakich ilościach dozować chakrę.
-
Taaa… Wtedy odezwałaby się w nim natura nauczyciela.
Blondyn roześmiał się na całe gardło, po
czym kontynuował spacer, tym razem kierując się na zachód, gdzie przerębel się zwężał.
Wciąż polerując klingę katany po kilku minutach stanął na skraju polany, gdzie
kilka godzin wcześniej trenował. Rozejrzawszy się, po chwili dostrzegł grupkę
dzieci, które biegały w te i z powrotem. Chyba w coś się bawiły. Nie opodal
nich, na trawie siedziała młoda kunoichi o jasno-brązowych włosach i błękitnym
spojrzeniu roześmianych oczu. Dziewczyna obserwowała ósemkę rozrabiających
uczniów Konoha-Gakko**, jednocześnie rozmawiając z trójką dodatkowych… w
mniemaniu blondyna …dzieci. Skierowawszy się w ich kierunku, powoli kończył polerowanie
broni, a gdy zbliżył się do nich na odległość spokojnej rozmowy, schował
szmatkę i trzymaną katanę na swoje miejsca.
- Mnie się zdaje, czy przybyło nam uczniów
do upilnowania?
Odezwał się rozbawionym tonem. Zagadnięta
czwórka momentalnie spojrzała na niego z niemałym zdziwieniem w oczach. Naruto
dopiero teraz rozpoznał troję czternastolatków, dotychczas rozmawiających z
Nakamurą. Pierwszemu chłopakowi leciało z nosa, na którego środkowej części
siedziały duże okulary. Ubrany był w szaro-czarną bluzę ze średniej wielkości
kołnierzem i biało-kremowe spodnie sięgające mu nieco po za kolana. Drugi
chłopak posiadał na twarzy ślady walki, chyba z jakimś zwierzęciem o ostrych
jak brzytwa pazurach. Na jego ubranie składał się długi, niebiesko-zielony
szalik okręcony wokół szyi, jasno-zielona bluza i szare spodnie sięgające do
kostek. Trzecim członkiem tego, jakże dobrze znanego Naruto zespołu, była
pomarańczowo włosa kunoichi ze stałymi rumieńcami na policzkach. Na jej ubiór
składała się różowawa koszulka z krótkim rękawkiem, fioletowa kamizelka i
jasno-zielona spódnica.
- Udon, Moegi i… Konohamaru. – Dodał
Uzumaki, gdy całą trojkę dokładnie obejrzał.
- Ohayo, Naruto-oniisan!*** – Krzyknęli jednocześnie.
– Daijobu desu ka?****
- Hai, hai, daijobu desu.
- Naruto-kun… – Za plecami uśmiechających
się geninów pojawiła się niebieskooka medyczka z równie szerokim uśmiechem na
ustach. – …Dawno się nie widzieliśmy.
- Tak, Rukia. Będzie już z cztery lata.
- To wy się znacie?? – Krzyknął Konohamaru.
- Eeem, tak. Choć Rukia którą pamiętam,
miała włosy nieco innego koloru. – Naruto uśmiechnął się nieznacznie drapiąc
się w tył głowy.
- Przefarbowałam włosy na stałe po
tragicznej śmierci rodziców. Bałam się, że ci bandyci będą chcieli mnie odnaleźć
i kto wie, może sprzedać na czarnym rynku? Brr… W każdym bądź razie chciałam od
nich uciec, od tamtego miejsca i tak trafiłam do Konoha. Za twoim śladem,
Naruto. – Dziewczyna powiedziała wszystko na jednym oddechu.
- Tylko, że ja zanim wróciłem do domu,
wpierw pomściłem twoją domniemaną śmierć. W zgliszczach twojego domu znalazłem
z Jiraiya-sensei zwęglone ciała trzech osób. Dwoje z nich to z całą pewnością byli
twoi rodzice. A trzecie ciało? Myślałem, że to byłaś ty, ale jak widać…
pomyliłem się.
- Arigatou, Naruto. Twoja zemsta nie poszła
na marne, bo trzecią osobą w zgliszczach mojego starego domu była moja koleżanka,
która wpadła do mnie w odwiedziny, lecz mnie akurat nie było. Jej rodzice, gdy
się o wszystkim dowiedzieli… załamali się. – Odparła.
- Chwila! O czym wy mówicie?? – Wtrącił się
Konohamaru.
- O przeszłości, która teraz już nie ma
znaczenia, gdyż moje życie już powróciło do normalnego toku. Powiem nawet
więcej, zostałam uczennicą samej Hokage-sama, co już jest dla mnie wielkim
zaszczytem. – Wyjaśniła Rukia i promiennie się uśmiechnęła, po czym na powrót
przeniosła wzrok na Uzumakiego. – A teraz Naruto, powiedz nam… co tu się stało?
Gdzie się podziała woda z pobliskiego stawu i co to za zniszczenia, tam w
lesie?
- Właśnie… akurat wracaliśmy z pomyślnie
wykonanej misji dostarczenia przesyłki, gdy niespodziewanie zmyła nas i pół
lasu ogromna fala wody. Było to dziwne, a takich zniszczeń to jeszcze nigdy nie
widziałam. – Dodała Moegi i się wzdrygnęła na samą myśl o hektolitrach lodowato
zimnego żywiołu.
Naruto wyszczerzył białe ząbki w szerokim
uśmiechu.
- Cóż… Trenowałem wodne techniki.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto
*
saya (jap.) – pochwa miecza
**
gakko (jap.) – szkoła
***
oniisan (jap.) – sufiks dopisywany na końcu imienia, bądź stosowany jako zamiennik;
dosłowne tłumaczenie – starszy brat.
**** Daijobu desu ka (jap.) – Czy wszystko w porządku?