czwartek, 15 lutego 2018

167. Mizu Shuuren


<<< Odcinek ukazał się 30 kwietnia 2010 roku >>>



Blondyn przysiadł w kucki na krawędzi wewnętrznego parapetu, w milczeniu obserwując śpiącą kunoichi. Wsłuchiwał się w spokojny rytm jej oddechu przez cały czas zastanawiając się czy dobrze wybrał. Znając wybuchowy temperament dziewczyny gdy coś ją zdenerwuje, nie zbyt uśmiechało mu się skończenie z podbitym okiem. Ale z drugiej strony naciski ze strony niespokojnego sumienia jakim w tym wypadku był mieszkaniec jego ducha w końcu zmusiły go do tych odwiedzin. I tak kiedyś musiałby to zrobić.
Jounin odetchnął głęboko i już miał zsunąć się z parapetu, kiedy Sakura poruszyła się i otworzyła oczy. Przez krótką chwilę wpatrywała się w niego zdziwiona, by następnie serdecznie się uśmiechnąć. Odwzajemnił jej gest, lecz nic nie powiedział. Podświadomie czekał, aż to ona pierwsza się odezwie. Na swoje szczęście długo czekać nie musiał:
- Naruto-kun… – Szepnęła rozmarzonym głosem.
- Witaj Sakura-chan, jak się czujesz?
Spytał podchodząc do łóżka, gdzie po chwili usiadł na brzegu.
- W sumie dobrze, choć leżenie tu samej jest nieco nudne.
Haruno uśmiechnęła się przebiegle, złapała blondyna za ramię i niespodziewanie pociągnęła ku sobie, tak że chłopak wylądował leżąc na niej. Ich usta dzieliła odległość nie większa jak kilkanaście milimetrów. Po chwili patrzenia sobie głęboko w oczy, złączyli się w namiętnym pocałunku, któremu cały czas towarzyszył szaleńczy taniec splecionych ze sobą języków. Para nastolatków przerwała dopiero gdy zaczęło brakować im powietrza.
- Czy coś się stało?
Spytała Sakura widząc zmartwienie bijące z oczu blondyna, który przez cały czas wpatrywał się głęboko w jej oczy. Naruto nie odpowiedział. Jedynie wstał i na powrót zbliżył się do okna. Kiedy przyszedł w odwiedziny, niebo już było granatowe, przystrojone milionami gwiazd radośnie migoczących w rytm odbijania się od nich promieni księżyca w pełni. Teraz patrzył w tamtym kierunku i wahał się, czy aby na pewno chce jej o wszystkim powiedzieć.
- Co się dzieje, Naruto?
Obok niego stanęła różowo-włosa piękność ubrana jedynie w nocną koszulkę na ramiączkach. Dziewczyna martwiła się dziwnym, tajemniczym zachowaniem przyjaciela… nie… ukochanego. Blondyn w jej mniemaniu, coś przed nią ukrywał. Ale co? To było jedną wielką niewiadomą. Haruno ponownie otworzyła usta by zadać kolejne pytanie, lecz Uzumaki był szybszy:
- Kochasz mnie, Sakura-chan?
- Co to za pytanie!? Oczywiście, że Cię kocham!
Kunoichi lekko się oburzyła tym dość niedorzecznym pytaniem.
- A jak mocno mnie kochasz? – Głos błękitnookiego był spokojny i stonowany. – Czy kochasz mnie na tyle mocno, że wybaczyłabyś mi coś, co niespecjalnie by ci się podobało? Wiem jak to brzmi. Próbuje się przed Tobą usprawiedliwić, jak najłagodniej ci to wyjaśnić. Jestem głupi. Dałem się skusić jej urodzie i czułym słówkom. Niestety, ale moje przywiązanie do twojej osoby i uczucie jakim zawsze cię darzyłem… po prostu nie pozwalają mi Cię okłamywać. Miałem w planie ukrywać to przed tobą jak najdłużej, ale nie mogę. Nie mogę tak żyć. Świadomość, że cię skrzywdziłem, zraniłem boleśnie…
Słowa same wypłynęły z ust chłopaka, szybko niczym górski potok. Sakura nie wiele zrozumiała z tego co usłyszała. W wypowiedzi ukochanego dostrzegła jednak skruchę, żal do samego siebie. Po chwili wykalkulowała, że blondyn chce ją najzwyczajniej w świecie przeprosić, tylko za co? Tego nie wiedziała, lecz miała w palnie się dowiedzieć.
- Naruto… o czym ty mówisz??
Jounin odetchnął głęboko, zwrócił się przodem ku medyczce i na nią spojrzał.
- Całowałem się z Ino.
Powiedział bez ogródek. Sakure zaskoczyła ta wieść, było to widać po jej szeroko otwartych oczach. Dopiero po chwili zrozumiała, co znaczyły wcześniej wypowiedziane słowa. Ten niezrozumiały bełkot, dopiero teraz w jej umyśle ułożył się w klarowną całość, która sprawiła, że po policzkach spłynęły jej liczne łzy. Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści, lecz jedynie spoliczkowała stojącego przed nią chłopaka. To jednak wystarczyło, by ten zniknął w chmurze białego dymu.
- Klon???? – Haruno pomyślała zbita z pantałyku.
* * *
Przy ognisku, w sercu Konohańskiej dziczy leśnej siedział osiemnastoletni jounin z ręką przy lewym policzku. Chłopak przygotowany był na coś poważniejszego, lecz ku swemu wielkiemu zaskoczeniu, nic takiego się nie wydarzyło. Cios jaki zaserwowała mu jego ukochana był jak ukąszenie komara…
- Należało mi się. – Pomyślał na głos i dorzucił kilka nowych patyków do ognia. Rozmasowując sobie policzek i przyglądając się jak płomienie pochłaniają nowe drewno, Naruto zaczął rozmyślać nad kolejnym treningiem, jaki powinien już teraz sobie narzucić:
- Dobra. Sakura-chan jakoś przełknęła to co miałem jej do powiedzenia i teraz czas zając się rozwijaniem swych umiejętności… Heheh, od czego mam zacząć? – Zastanawiał się. – Kakashi powiedział, że moja chakra składa się z cząstek chakry natury wody i cząstek chakry natury wiatru, więc wniosek jest taki, że teoretycznie powinienem móc wykonać każde Jutsu natury wody i wiatru bez wcześniejszego jego trenowania. Brzmi to trochę niedorzecznie, ale co mi tam. – Na zamyśloną twarz chłopaka wypłynął zadziorny uśmieszek.
- Proponuję sprawdzić prawdziwość tej teorii w praktyce. – Odezwał się demon.
- Taki miałem zamiar, Kyuu. Tylko, że… Jakbyś nie zauważył, mam tu na karku zgraje rozwydrzonych bachorów, które teraz na szczęście smacznie sobie śpią. Ale to nie zmienia faktu, że chyba nie powinienem zostawiać obozowiska bez opieki, hmmm?
- Dlatego uważam, że dobrym rozwiązaniem twego problemu byłoby zostawienie na straży kilku Upiornych. W ten sposób będziesz mógł na spokojnie się oddalić. Jestem bardzo ciekaw, co tak naprawdę potrafisz.
Podekscytowanie z jakim Kyuubi wypowiedział ostatnie słowa, sprawiło, że blondyn uśmiechnął się szeroko, po czym wstał i wykonał rękoma wszystkie znane sobie pieczęci, zawiązując każdą w odpowiedniej kolejności. Następnie rozciął kciuk prawej dłoni, którą moment później przystawił do ziemi. Po chwili po drugiej stronie ogniska przy którym siedział, w gęstej chmurze dymu pojawiło się trzydziestu żołnierzy w wiśniowych zbrojach. Naruto szybko wyjaśnił im powód wezwania, a gdy mężczyźni po zasalutowaniu rozeszli się we wszystkich kierunkach, sam równie szybko oddalił się od obozowiska.
Po dziesięciu minutach przedzierania się przez gęsto zarośnięty las okryty kompletnymi ciemnościami, Uzumaki znalazł nie dużą polanę z jeziorkiem w jednym z jej rogów. Zbliżywszy się do krawędzi zbiornika, spojrzał w niebo jakie się nad nim rozpościerało. W pełni odkryty księżyc zapewniał chłopakowi dobrą widoczność w otaczającej go przestrzeni.
- Wiesz, Kyuu… dzięki regeneracyjnym właściwościom twojej chakry czuję się w pełni wypoczęty i bez przeszkód mogę teraz trenować choćby całą noc. Więc, od czego mam zacząć? – Naruto spytał w myślach, po czym stanął w lekkim rozkroku gotowy by rozpocząć zawiązywanie pieczęci.
- Nie za bardzo wiem jak mam ci pomóc, Naruto. Trening jaki chciałeś teraz rozpocząć odnosi się do wodnych i powietrznych jutsu, a ja jestem specjalistą od  jutsu natury ognia. A co za tym idzie… sam rozumiesz. Nie wiem od czego mam zacząć. Jak Ci doradzić.
- Naprawdę nic nie przychodzi ci do głowy??
- Nie… przykro mi.
- Dobra, Kyuubi. Dzięki za dobre chęci. W takim razie sam sobie jakoś poradzę. – Jounin odetchnął głęboko chłodnym powietrzem ze zrezygnowaniem malującym się na jego twarzy. Usiadłszy po turecku na wilgotnym trawniku, Naruto oparł głowę na rękach łokciami zapartymi o kolana i popadł w zadumę. Po dwudziestu minutach bezczynnego siedzenie z zamkniętymi oczami, ze słuchem wtopionym w równy rytm jaki wygrywały setki świerszczy, chłopakowi w końcu zaświtał w głowie pomysł. Skupiwszy myśli na obrazach z przed kilku lat, gdy to Hatake Kakashi był jeszcze jego mentorem w naukach najróżniejszych stylów walki, Naruto zawsze z zafascynowaniem obserwował mężczyznę kiedy tylko mógł, a kiedy ten wykonywał jakieś wodne techniki. Kilka ninjutsu zawsze się mu podobało i to właśnie na ich wykonywaniu blondyn skupił swoje wspomnienia. Po upłynięciu kolejnych dziesięciu minut Uzumaki gwałtownie zerwał się z ziemi i stanął w lekkim rozkroku. – Dobra, wszystko już wiem. Jak to było? Po kolei: Oushi, Saru, Usagi, Nezumi, Buta, Tori, Oushi, Uma, Tori, Nezumi, Tora, Inu, Tora, Hebi, Oushi, Ohitsuji, Hebi, Buta, Ohitsuji, Nezumi, Tori. – Gdy skończył składanie pieczęci, powtarzając nazwę każdej w głowie, na środku zbiornika za jego plecami powstała mała fala. – Suiton, Suiryuudan no Jutsu. – W myślach wymówił nazwę wykonywanej techniki. Dające koncert świerszcze niespodziewanie ucichły i przestał wiać wiatr. Polanę ogarnęła grobowa cisza, ruch na tafli wody po kilku minutach ustał i nic więcej się nie stało.
- No bez jaj…
Naruto ze zrezygnowanym wyrazem twarzy spojrzał za siebie i krótko podsumował nie udaną próbę stworzenia wodnego smoka. W przeciągu następnych czterech godzin szesnaście razy powtarzał kombinację dwudziestu jeden pieczęci. Za każdym razem wynik był taki sam.
- Cholera jasna! – Zaklął poirytowany.
- Może spróbuj coś prostszego. – Zaproponował Kyuubi.
Blondyn nie odpowiedział, ale postanowił posłuchać przyjaciela. Uspokoiwszy przyspieszony oddech, wyciszył umysł, wyskoczył w tył i po chwili gładko wylądował na tafli wody, po czym ponownie stanął w lekkim rozkroku. Skupiając się na wspomnieniach z przeszłości, blondyn zaczął zawiązywanie nowej gamy pieczęci, powtarzając sobie w myślach nazwę każdej z nich. – Tora, Oushi, Saru, Usagi, Nezumi, Buta, Tori, Oushi, Uma, Hebi, Inu, Tora. – Kiedy skończył, nim wymówił formułkę, tuż przed nim uformował się pionowo stojący pierścień wody, który następnie z zawrotną prędkością pognał prosto przed siebie, zabierając ze sobą olbrzymie ilości wody. Technika w jednej chwili niemalże osuszyła niewielkie jeziorko ciskając jego zawartością daleko w głąb polany i po za jej obręb. Żywioł z wielką siłą natarł na las łamiąc drzewa niczym zapałki, inne zaś wyrywając z korzeniami. Hałas jaki przy tym wszystkim powstał, zapewne nie jedną duszyczkę obudził z błogiego stanu w jakim się znajdowała.
- No, to ja rozumiem! – Naruto krzyknął zadowolony, by następnie poczuć zawroty głowy i paść bez przytomności w odrobinę wody jaka jeszcze pozostała na dnie jeziorka. Ku uciesze obserwatorów wodnego widowiska chłopak upadł na plecy.
* * *
Dochodziło południe dnia następnego. Blondyn odzyskawszy przytomność otworzył oczy i zaraz poderwał się do siadu. Ku pełnemu zaskoczeniu, znajdował się w jakimś namiocie. Koło niego leżała jego katana i reszta uzbrojenia, jakie chłopak zwykł przy sobie nosić.
- Jak ja się tu znalazłem??
Podrapał się w głowę, odkrył koc i spróbował wstać. Z trudem, ale jednak, jounin wygramolił się na zewnątrz i momentalnie został oślepiony ostrymi promieniami słońca jakie opływały wejście do namiotu. Rozejrzał się. Okolica była znajoma. Dymiące palenisko i cztery dwuosobowe namioty ustawione w półkolu na lewo od ogniska. Tak, to z pewnością było obozowisko jakie założył z ósemką uczniów Akademii i jednym medykiem ze szpitala.
- Wczoraj dałeś czadu, młody.
- Kyuubi! Jakim cudem znalazłem się w swoim obozowisku??
- Cóż, pod czas tego nieco głośnego treningu wykorzystałeś cały swój zapas chakry i najzwyczajniej w świecie… zemdlałeś. Z tego co wyczułem, po chwili koło ciebie zjawiło się troje shinobi, którzy najwidoczniej cię tu przenieśli. – Odparł Lis.
- Rozumiem. Ech… widać, technika którą chciałem wykonać za pierwszym razem i potem we wszystkich kolejnych próbach, pochłonęła znaczne ilości mojej chakry. Wniosek z tego taki, że za często stosować jej nie mogę. – Wydedukował Naruto.
- Mhm, ale chyba wpierw nauczysz się jej? Pierwsze próby jej wykonania jak sami widzieliśmy nie poszły Ci najlepiej, może dziś spróbujesz jeszcze raz ją wykonać?
- Jasne, że tak! – Blondyn odparł dumnie wypijając pierś przed siebie, po czym uderzył o nią ręką zamkniętą w pięść. Był to z jego strony pokaz, że się nie podda póki jej nie opanuje. Pięć minut później, chłopak zawiesił pustą saya* na plecach, a torbę z resztą oprzyrządowania na biodrze, po czym wyjął z niej szmatkę i zabrał się do polerowania ostrza swojego miecza. Kierując się w niewiadomym sobie kierunku, Naruto przeszedł kilkadziesiąt metrów i trafił do szerokiego, i długiego przerębla w lesie, gdzie walało się pełno połamanych drzew. Nie było tam ani krzty wody.
- Chyba ze zdenerwowania użyłem nieco za dużo chakry przy wykonywaniu tej drugiej techniki. – Naruto uśmiechnął się głupkowato, drapiąc się w tył głowy. – Ciekawe co by powiedział Kakashi gdyby mnie wtedy widział? Jestem pewien, że szczęka by mu opadła!
- Z drugiej strony mógłby cię zacząć pouczać, w jakich ilościach dozować chakrę.
- Taaa… Wtedy odezwałaby się w nim natura nauczyciela.
Blondyn roześmiał się na całe gardło, po czym kontynuował spacer, tym razem kierując się na zachód, gdzie przerębel się zwężał. Wciąż polerując klingę katany po kilku minutach stanął na skraju polany, gdzie kilka godzin wcześniej trenował. Rozejrzawszy się, po chwili dostrzegł grupkę dzieci, które biegały w te i z powrotem. Chyba w coś się bawiły. Nie opodal nich, na trawie siedziała młoda kunoichi o jasno-brązowych włosach i błękitnym spojrzeniu roześmianych oczu. Dziewczyna obserwowała ósemkę rozrabiających uczniów Konoha-Gakko**, jednocześnie rozmawiając z trójką dodatkowych… w mniemaniu blondyna …dzieci. Skierowawszy się w ich kierunku, powoli kończył polerowanie broni, a gdy zbliżył się do nich na odległość spokojnej rozmowy, schował szmatkę i trzymaną katanę na swoje miejsca.
- Mnie się zdaje, czy przybyło nam uczniów do upilnowania?
Odezwał się rozbawionym tonem. Zagadnięta czwórka momentalnie spojrzała na niego z niemałym zdziwieniem w oczach. Naruto dopiero teraz rozpoznał troję czternastolatków, dotychczas rozmawiających z Nakamurą. Pierwszemu chłopakowi leciało z nosa, na którego środkowej części siedziały duże okulary. Ubrany był w szaro-czarną bluzę ze średniej wielkości kołnierzem i biało-kremowe spodnie sięgające mu nieco po za kolana. Drugi chłopak posiadał na twarzy ślady walki, chyba z jakimś zwierzęciem o ostrych jak brzytwa pazurach. Na jego ubranie składał się długi, niebiesko-zielony szalik okręcony wokół szyi, jasno-zielona bluza i szare spodnie sięgające do kostek. Trzecim członkiem tego, jakże dobrze znanego Naruto zespołu, była pomarańczowo włosa kunoichi ze stałymi rumieńcami na policzkach. Na jej ubiór składała się różowawa koszulka z krótkim rękawkiem, fioletowa kamizelka i jasno-zielona spódnica.
- Udon, Moegi i… Konohamaru. – Dodał Uzumaki, gdy całą trojkę dokładnie obejrzał.
- Ohayo, Naruto-oniisan!*** – Krzyknęli jednocześnie. – Daijobu desu ka?****
- Hai, hai, daijobu desu.
- Naruto-kun… – Za plecami uśmiechających się geninów pojawiła się niebieskooka medyczka z równie szerokim uśmiechem na ustach. – …Dawno się nie widzieliśmy.
- Tak, Rukia. Będzie już z cztery lata.
- To wy się znacie?? – Krzyknął Konohamaru.
- Eeem, tak. Choć Rukia którą pamiętam, miała włosy nieco innego koloru. – Naruto uśmiechnął się nieznacznie drapiąc się w tył głowy.
- Przefarbowałam włosy na stałe po tragicznej śmierci rodziców. Bałam się, że ci bandyci będą chcieli mnie odnaleźć i kto wie, może sprzedać na czarnym rynku? Brr… W każdym bądź razie chciałam od nich uciec, od tamtego miejsca i tak trafiłam do Konoha. Za twoim śladem, Naruto. – Dziewczyna powiedziała wszystko na jednym oddechu.
- Tylko, że ja zanim wróciłem do domu, wpierw pomściłem twoją domniemaną śmierć. W zgliszczach twojego domu znalazłem z Jiraiya-sensei zwęglone ciała trzech osób. Dwoje z nich to z całą pewnością byli twoi rodzice. A trzecie ciało? Myślałem, że to byłaś ty, ale jak widać… pomyliłem się.
- Arigatou, Naruto. Twoja zemsta nie poszła na marne, bo trzecią osobą w zgliszczach mojego starego domu była moja koleżanka, która wpadła do mnie w odwiedziny, lecz mnie akurat nie było. Jej rodzice, gdy się o wszystkim dowiedzieli… załamali się. – Odparła.
- Chwila! O czym wy mówicie?? – Wtrącił się Konohamaru.
- O przeszłości, która teraz już nie ma znaczenia, gdyż moje życie już powróciło do normalnego toku. Powiem nawet więcej, zostałam uczennicą samej Hokage-sama, co już jest dla mnie wielkim zaszczytem. – Wyjaśniła Rukia i promiennie się uśmiechnęła, po czym na powrót przeniosła wzrok na Uzumakiego. – A teraz Naruto, powiedz nam… co tu się stało? Gdzie się podziała woda z pobliskiego stawu i co to za zniszczenia, tam w lesie?
- Właśnie… akurat wracaliśmy z pomyślnie wykonanej misji dostarczenia przesyłki, gdy niespodziewanie zmyła nas i pół lasu ogromna fala wody. Było to dziwne, a takich zniszczeń to jeszcze nigdy nie widziałam. – Dodała Moegi i się wzdrygnęła na samą myśl o hektolitrach lodowato zimnego żywiołu.
Naruto wyszczerzył białe ząbki w szerokim uśmiechu.
- Cóż… Trenowałem wodne techniki.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




* saya (jap.) – pochwa miecza
** gakko (jap.) – szkoła

*** oniisan (jap.) – sufiks dopisywany na końcu imienia, bądź stosowany jako zamiennik; dosłowne tłumaczenie – starszy brat.
**** Daijobu desu ka (jap.)  Czy wszystko w porządku?

166. Rozwinięte umiejętności Inaby


<<< Odcinek ukazał się 16 kwietnia 2010 roku >>>



Naruto stał przy oknie i patrzył w kierunku nieba, które po woli ukazywało coraz więcej radośnie migoczących gwiazd. Jego myśli cały czas krążyły w koło wydarzenia, jakie miało miejsce w jego domu kilka godzin wcześniej. Ten pocałunek z Ino. Dobrze, że Sakura w tym czasie leżała w szpitalu i ich nie przyłapała, bo kto wie jakby to się wszystko dalej potoczyło. A teraz? Blondyn odczuwał swego rodzaju wyrzuty sumienia.
- Chikushou!! Im więcej o tym myślę, tym trudniej przejść mi koło tego obojętnie. Kiedyś podobne zdarzenie miało miejsce w rezydencji Hyuuga i wtedy jakoś nie odczuwałem takiego napięcia. Więc… o co chodzi, do cholery jasnej!? – Chłopak bił się z myślami.
- Miłość i przywiązanie.
- Co?? O czym ty mówisz??
- Naruto, Naruto, Naruto… Głębokie uczucie jakim zawsze darzyłeś Sakurę, wszystko co dla niej robiłeś, jak się o nią troszczyłeś i opiekowałeś w trudnych dla niej chwilach. Do tego dochodzi jeszcze wielkie przywiązanie do jej osoby. Przypomnij sobie, jak zawsze wszędzie za nią chodziłeś, na krok jej nie odstępowałeś… w końcu tak się do tego przyzwyczaiłeś, że teraz praktycznie żyć bez niej nie możesz. Oczywiście mówiąc metaforycznie. – Wyjaśnił Kyuubi. – I teraz, właśnie te dwa czynniki dosłownie nie pozwalają ci na zapomnienie o tym, co zrobiłeś. Wiesz młody, według mnie, jeśli rzeczywiście mocno kochasz tą dziewczynę i chcesz być jej wierny… to nie powinieneś mieć przed nią żadnych tajemnic. Weź na barki odpowiedzialność za swoje czyny i staw im czoła.
Gdy Kitsune skończył swoją przemowę, momentalnie zapanowała martwa cisza w umyśle blondyna. Uzumaki patrząc w niebo zastanawiał się co odpowiedzieć, a gdy w końcu przemyślał wszystko to, co usłyszał od przyjaciela… nie spuszczając wzroku z księżyca wiszącego nad wioską Liścia, po kilku minutach się odezwał:
- Dzięki, Kyuu… Ty to zawsze wiesz jak mnie pocieszyć. Co ja bym bez ciebie zrobił?
Chłopak zaśmiał się pod nosem zadając retoryczne pytanie nie wymagające udzielania odpowiedzi. Patrząc na granatowe niebo, Naruto po chwili dostrzegł spadającą gwiazdę. W trymiga pomyślał życzenie i uśmiechnął się do siebie… kiedy nagle poczuł w głowie silny przypływ informacji. To był znak, że klon wykonał swoje zadanie. Blondyn zachwiał się, lecz nie upadł. Uchroniła go przed tym pobliska ściana o którą się oparł.
Chłopak chwycił się oburącz za skronie i począł je rozmasowywać, a gdy wróciła mu kontrola nad swym ciałem… już wiedział, jakie to zadanie rangi B będzie musiał wykonać. Dziś była już za późna pora by je rozpocząć, tak więc ma się stawić w Akademii o ósmej rano dnia następnego. Co dziwniejsze, Umino nie chciał zdradzić żadnych szczegółów. Powiedział jedynie, żeby przygotować się na kilku dniową misję.
- Co ukrywasz, Iruka? – Spytał, wymawiając to pytanie niemal szeptem.
Blondyn wzruszył ramionami na znak bezsilności w zrozumieniu powodów działania byłego mistrza, po czym odwrócił się i momentalnie stanął jak wryty. Kunoichi leżącą na szpitalnym posłaniu spowijały gęste połacie czerwonej chakry o złotawym zabarwieniu, która nieco wyżej nad nią uformowała się w rozmazany wizerunek głowy Yonbiego. Łasica i Uzumaki patrzyli na siebie przez kilka minut, po których demon wyszczerzył ostre jak brzytwa kły w stronę chłopaka i na powrót wsiąknął w głąb drobnego ciała czarnowłosej. Srebnooka chwilę potem otworzyła oczy:
- Hontō-ni dōmo arigatō.[1] – Szepnęła z promiennym uśmiechem.
- Tondemo arimasen.[2] – Naruto odwzajemnił uśmiech, po czym dodał. – Skoro wszystko już jest dobrze, to odpoczywaj Yasu. Zobaczymy się znów, gdy Cię stąd wypuszczą i wtedy pomyślimy o treningu kontroli chakry twojego demona.
Nim czarnowłosa zdołała odpowiedzieć, blondyn zwinnym ruchem otworzył okno przy którym stał, wszedł na parapet i po spojrzeniu w kierunku nowej przyjaciółki, zniknął w ciemnościach panujących na zewnątrz.
* * *
Skokom po dachach domów nie było końca. Naruto już od czterech godzin rozglądał się po wiosce w poszukiwaniu szarowłosego jounina z materiałową maską zasłaniającą trzy-czwarte jego twarzy. Chłopak był już we wszystkich miejsca jakie Hatake często odwiedzał. Zajrzał nawet do jego domu. Tracąc powoli nadzieję na załatwienie sprawy, w tym momencie nie cierpiącej zwłoki, Naruto postanowił zrobić przerwę. Zatrzymawszy się u wejścia do Ichiraku Ramen, które sprawdzał już sześć razy, w momencie gdy przekraczał próg:
- Podobno mnie szukałeś, Naruto.
Usłyszał i odwrócił się. O ścianę budynku jaki wybudowano naprzeciwko baru opierał się poszukiwany przez niego shinobi. W świetle promieni księżyca, Uzumaki widział zarys uśmiechu widniejącego na granatowej masce.
- Tak. Kakashi, mam do ciebie pytanie.
- Słucham?
Blondyn zbliżył się do niego z spojrzeniem wlepionym w ziemie, a gdy był już wystarczająco blisko podniósł wzrok do góry i po chwili się odezwał:
- Pewnie uznasz, że sobie żartuję, ale… Czy wiesz może jakiej natury jest moja chakra?
Kopiujący ninja milczał. Patrzył w zamyśleniu na byłego ucznia i kalkulował w głowie wszystkie usłyszane informacje. Po kilku minutach, bez słowa wyjaśnienia, jounin sięgnął za siebie i z torby uczepionej na biodrze wyciągnął plik prostokątnych, gładkich karteczek.
- Co to takiego?
- Naruto, to są specjalne kartki reagujące na chakrę. Dzięki nim poznamy odpowiedź na twoje pytanie. Weź jedną w dłoń i napuść do niej odrobinę swojej chakry. – Wyjaśnił.
Blondyn z niezbyt przekonanym wyrazem twarzy wykonał polecenie. Trzymając karteczkę palcami wskazującym i środkowym prawej dłoni, po chwili wpuścił w nią odrobinę chakry zgodnie z instrukcjami szarowłosego. Papier momentalnie zmókł, a zaraz potem przecięło go na pół wzdłuż szerokości karteczki, co patrzącego na to Hatake wprawiło w niemałe zdziwienie.
- Niesamowite! – Wymamrotał Kakashi z prawym okiem rozszerzonym do granic swych możliwości. Mężczyzna spojrzał zaraz na stojącego przed nim młodzieńca. Wyraz twarzy chłopaka mówił jedno… kompletne ogłupienie.
- Co to oznacza, Kakashi? – Spytał Naruto.
- Cóż, wygląda na to, że jakimś zrządzeniem losu odziedziczyłeś po rodzicach obydwa typy chakry. Naturę wiatru po Minato, a naturę wody po Kushinie. Hmm. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tego po tobie. – Szarowłosy uśmiechnął się pod maską. – A to tylko ułatwia sprawę. Dzięki temu, że twoja chakra składa się z dwóch różnych natur, nauka technik z rodziny Fuuton i Suiton powinna być dla ciebie bardzo prosta.
- Co ty mówisz??
Naruto wyglądał jakby nie docierało do niego, to co przed chwilą usłyszał. Dopiero teraz zrozumiał, dlaczego technika którą stworzył przez przypadek była taka potężna. Zwykły Rasengan stworzony z chakry dwóch natur w połączeniu z Rasenganem stworzonym jedynie z chakry lisa o dziewięciu ogonach… tworzy śmiertelnie niebezpieczne jutsu.[3] Można by rzec, że tak nie bezpieczne, że powinno zostać wpisane na listę technik zakazanych. Choć jak bardzo niebezpieczne jest to jutsu, Naruto jeszcze nie wiedział, bo dotychczas wykonał je tylko raz i to w dodatku będąc zdenerwowanym…
- Naruto? Hej, NARUTO!!
- C-Co…? – Blondyn ocknął się dopiero gdy na niego krzyknięto. Chłopak po chwili zorientował się, że przygląda się swoim dłoniom. – Wybacz Kakashi, zamyśliłem się. – Naruto spojrzał na kopiującego ninje i odwzajemnił jego uśmiech.
~ ~ ~
Gdy następnego dnia o godzinie szóstej z minutami zadzwonił budzik, Naruto już siedział na wewnętrzny parapecie swojego pokoju z wzrokiem wlepionym daleko gdzieś ponad dachami sąsiednich domostw. Ubrany był jedynie od pasa w dół. Nie zwracając większej uwagi na uporczywie hałasujący sprzęt elektroniczny, chłopak niespodziewanie, gwałtownie machnął ręką w stronę szafki stojącej koło łóżka. Moment później, rzucony shuriken do połowy zatopił się w cyferblacie budzika uciszając go na dobre.
Blondyn na powrót odwrócił twarz w stronę okna i przytulił policzek do zimnej szyby. Prawie nie spał. Znowu. Jego umysł niemal bez przerwy analizował informacje pozyskane kilka godzin wcześniej, jak i wydarzenia z przed kilkunastu. Świadomość możliwości nauki technik walki z dwóch różnych od siebie żywiołów, sprawiała, że Naruto powoli w pełni zaczynał czuć się jak prawdziwy Jounin, mimo, że był nim już od niemal pół roku. Na usta chłopaka wypłynął nieznaczny uśmiech, który niestety zaraz znikł. Na myśl powróciły mu obrazy ze spotkania z Ino. To uwodzicielskie spojrzenie, czułe słówka i sama bliskość jej osoby popchnęły go do zdrady, choć tak naprawdę nic wielkie się nie stało.
- Daijōbu desu ka[4], Naruto?
W głosie demona było można wyczuć troskę. Błękitnooki nie odpowiedział. Wiedział, że lis martwił się o niego, bo byli przyjaciółmi na dobre i złe, ale w tym momencie nie miał zbytnio ochoty na rozmowę. Uzumaki siedział jeszcze długo w niezmienionej pozycji. Zmienił ją dopiero gdy słońce wzniosło się już na tyle wysoko, by wysunąć się zza horyzontu i oświetlić jego twarz. Osiemnastolatek wstał i poszedł do łazienki odbyć poranna toaletę, na którą składał się błyskawiczny prysznic w letniej wodzie, mycie zębów i załatwienie spraw fizjologicznych. Gdy wrócił do pokoju, po chwili się ubrał, spakował uzbrojenie, uczepił katane na plecach i na koniec przywiązał opaskę shinobi na czole. Wychodząc z pokoju obejrzał się za siebie. Przed oczami pojawiła się mu niewyraźna sylwetka lazurowookiej medyczki, wspomnienie bytności dziewczyny w tym miejscu. Uzumaki zamrugał kilka razy i wszystko zniknęło. To co przed chwilą wydawało mu się, że widział, to był obraz stworzony przez wyrzuty sumienia ciążące nad nim niczym kat.
* * *
Zbliżając się powolnym, spacerowym krokiem do Akademii Ninja, Naruto przed wejściem dostrzegł niewielką grupkę rodziców ściskających swoje pociechy. Przyglądając im się przez nie więcej jak jedną minutę, następnie niezauważenie przemknął koło nich i po chwili już szedł głównym korytarzem. Młodzi uczniowie mijali go z radosnymi okrzykami, śpiesząc na swoje zajęcia. Naruto przypomniał sobie czasy, kiedy to on w ten sposób okazywał swoje zadowolenie z beztroskiego życia. Wchodząc do sali opatrzonej numerem 11A blondyn dostrzegł stojącego pod oknem, poszukiwanego przez siebie chunina:
- Dobra Iruka, powiesz w końcu na czym będzie polegała ta misja? – Spytał.
Brunet słysząc pytanie, odwrócił się i odwzajemnił posłany mu uśmiech, po czym zniknął w chmurze białego dymu. Po chwili, na jego miejscu pojawiła się blondwłosa dziewczynka o roześmianym spojrzeniu granatowych tęczówek. Naruto w mgnieniu oka wybałuszył oczy w geście kompletnego zaskoczenia.
- Sensei! Zaskoczyłam Cię, prawda!?
Krzyknęła Inaba i po chwili już wisiała Uzumakiemu na szyi. Chłopak całkowicie nie spodziewając się czegoś podobnego, w odpowiedzi jedynie wybełkotał coś niezrozumiałego, lecz chwilę potem się zreflektował i odwzajemnił uścisk dziewczynki.
- To prawda, Miyoko. Zaskoczyłaś mnie. Tylko… kiedy nauczyłaś się tak perfekcyjnie techniki podmiany?? – Spytał.
Blondynka oblała się purpurowym rumieńcem.
- Uczyłam się pilnie przez cały czas odkąd mnie uratowałeś, sensei. Ale dopiero przez ostatnie dwa tygodnie wszystko zaczęło mi wychodzić tak jak trzeba.
- No, no… jestem pod wielkim wrażeniem. – Naruto uśmiechnął się serdecznie.
- Sensei, chcesz zobaczy co jeszcze potrafię????
Blondyn w odpowiedzi pokiwał głową na znak zgody, a Inaba wyszczerzyła się jeszcze bardziej, o ile jest możliwe. Następnie stanęła na środku klasy przed ławką w której siedział Naruto, po czym skrzyżowała przed sobą palce wskazujący i środkowy obydwu dłoni. Dziewczynka wyszeptała coś pod nosem, a sekundę potem tuż koło niej pojawiły się jej dwie dokładne kopie. Granatowooka widząc zdumienie malujące się na twarzy Uzumakiego, ponownie się uśmiechnęła, po czym anulowała jutsu repliki cienia.
- Brawo Miyoko, zadziwiasz mnie. – Naruto klasnął dłońmi kilka razy. – Widzę, że nie masz problemów z kontrolą swojej chakry, a to tylko dobrze wróży. W przyszłości, gdy będziesz uczyła się jakichś poważniejszych Jutsu, z twoim poziomem jaki już teraz zaprezentowałaś, będzie to bardzo proste.
- Arigatōu sensei.
Stojący na korytarzu Umino, kiedy zobaczył co potrafi jego tymczasowa uczennica, gdy dziewczynka skończyła pokaz, uśmiechnął się zdumiony. – Muszę przyznać, że Miyoko bardzo się rozwinęła odkąd zaczęła się u nas uczyć. Jej poziom już teraz wykracza daleko po za to, co uczniowie w jej wieku powinni umieć. – Pomyślał zadowolony, po czym wsunął dłoń w szczelinę między krawędzią drzwi a framugą i odsunął jedno skrzydło na bok.
- Nie sadziłem Naruto, że twoja przyszła uczennica będzie taka zdolna. – Powiedział.
- Ma się to szczęście, nie?
Osiemnastoletni jounin uśmiechnął się do wchodzącego mężczyzny, po czym puścił oczko do Inaby, która zaśmiała się perliście. Kiedy się opanowała, miedzy rozmawiającymi zapanowała dłuższa chwila ciszy, w której Naruto bacznie obserwował Miyoko jednocześnie nad czymś się namyślając. Iruka widząc, jak Uzumaki marszczy brwi patrząc na młodą Inabę, sam nie znacznie się uśmiechnął i zaraz się odezwał:
- Naruto, skoro już tu jesteś, czas byś poznał szczegóły zadania, jakie będziesz wykonywał w najbliższych dniach. – Umino po chwili odnotował brak zainteresowania ze strony blondyna, lecz nie zniechęcił się i kontynuował. – Jak dobrze wiesz, Hokage-sama miała zlecić Ci wykonanie kilkudziesięciu pojedynczych zadań rangi D, lecz po rozmowach ze mną i kilkoma innymi osobami z wyższych sfer zdecydowała przydzielić ci jedno zadanie rangi B, które z kolei same w sobie ma Ci pomóc w zdobyciu doświadczenia jako przyszły Sensei. – Uzumaki w tym momencie spojrzał na mówiącego. – Tak Naruto, twoim zadaniem będzie zajmowanie się przez najbliższy tydzień grupką ośmiu uczniów z Akademii. Miyoko oraz siedmioro jej kolegów i koleżanek pójdą z Tobą po za granice wioski by się uczyć życia shinobi. Do pomocy dostaniesz medyka ze szpitala, uczennicę Tsunade-sama.
Gdy Iruka skończył mówiąc z zadowoleniem odnotował, że błękitnooki po jego wypowiedzi zbierał z podłogi własną szczękę. Oczy chłopaka były szerokie niczym denka butelek po sake.
* * *
Minęło jeszcze kilka minut zanim Naruto się otrząsnął. Gdy razem z Umino i Inabą wyszedł przed Akademię zmrużył oczy, kiedy oślepiły go promienie słońca. Następnie rozejrzał się. Nieco po prawej stronie, w odległości kilkunastu metrów od niego stała wcześniej wspomniana grupka uczniów i jasno-brązowowłosa dziewczyna.
- Rukia Nakamura… Więc tamto spotkanie to nie był wybryk mojego umysłu. Ona rzeczywiście żyje i z tego co słyszałem, została kolejna uczennicą Tsunade-sama. No ładnie… – Pomyślał Naruto i zaraz zwrócił się ku stojącemu obok Iruce:
- Mam rozumieć, że ona jest tym medykiem?
- Tak. Dla twojej wiadomości jej ranga to Chunin.
Po tych słowach Umino nagle się ulotnił uniemożliwiając blondynowi zadanie kolejnego pytania. Chłopak przewrócił oczami, spojrzał na Miyoko, westchnął przeciągle, po czym ruszył w kierunku panny Nakamura. Gdy się do niej zbliżył zauważyła go i szeroko się uśmiechnęła.
- Coś mnie się zdaje, że ta misja będzie bardzo interesującym przeżyciem.
Uzumaki jęknął w głębi własnej duszy.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Hontō-ni dōmo arigatō (jap.) – Dziękuję serdecznie za wszystko
[2] Tandemo arimasen (jap.) – Nie ma sprawy
[3] Kto nie pamięta o jakim fakcie TUTAJ mowa, zapraszam do ponownego zapoznania się z akcją notki 112.
[4] Daijōbu desu ka (jap.) – Czy wszystko w porządku

165. Uzumaki no batsu

Poniższy odcinek może się Wam wydać koszmarnie nudny… i zapewne będziecie mieli rację. Dlaczego? Ponieważ… nie wiem, po prostu mam takie odczucie. – Pozdrawiam i zapraszam na 165 notkę mojej króciutkiej opowieści o Naruto Uzumaki. I jeszcze jedno, poniższy odcinek dedykuję czytelnikowi KAIMENGAN.



<<< Odcinek ukazał się 2 kwietnia 2010 roku >>>



Wszystko trwało zaledwie siedem minut. Siedem parszywych minut, a Naruto miał wrażenie jakby minęły wieki. Gdy odkleił się od stojącej przed nim Ino i spojrzał jej głęboko w oczy, jednocześnie kątem oka dostrzegł czarną koszulkę i bluzę ze znakami Konohy na ramionach, złożone w kostkę i leżące na łóżku. Po chwili przypomniał sobie, że przecież przygotował to ubranie jeszcze przed wejściem do łazienki. Bez słowa, w milczeniu podszedł w tam kierunku, szybko ubrał się do końca, po czym zbliżył się do biurka. Na blacie leżała beżowa torba z standardowym wyposażeniem shinobi, którą przyczepił do spodni zaraz pod lędźwiami. Jeszcze chwycił w dłoń katanę również leżącą na blacie, posłał pannie Yamanaka beznamiętny uśmiech i czym prędzej wyszedł z pokoju.
 Idąc główną ulicą wioski z rękoma w kieszeniach, Naruto pustym spojrzeniem patrzył przed siebie, nieco poniżej linii kolan innych mieszkańców jacy go mijali. Nasilający się ból brzucha w końcu doprowadził do tego, że nogi chłopaka diametralnie zmieniły kierunek marszu. Wchodząc do świeżo odbudowanego baru Ichiraku Ramen, Naruto kompletnie nie zareagował na życzliwe powitanie go przez właściciela, tylko bez słowa zajął miejsce przy ladzie. Dziwne, niecodzienne zachowanie blondyna nie zostało nie zauważone przez barmana, który po kilku minutowym przyglądaniu się chłopakowi, zniknął na zapleczu. Dosłownie dwie minuty później wrócił z wielką miską gorącego ramen w dłoniach i postawił ją na ladzie dokładnie przed smutną twarzą Uzumakiego.
- Itadakimasu![1]
Krzyknął chcąc w ten sposób zwrócić uwagę Naruto. Błękitnooki wyrwany z letargu w jaki popadł zaraz po wyjściu z domu, podniósł głowę i nieobecnym wzrokiem spojrzał na niego, a potem na parującą zupę. Świeży makaron i warzywa tonęły w sosie zrobionym z nieznanych sobie składników. Choć chłopak nie chciał jeść, jego żołądek wyraźnie komunikował zupełnie co innego.
- Zjedz chłopcze, to pomoże ci zapomnieć o bólu.
- Hę? Ech… nic pan nie wie.
Blondyn wymamrotał pod nosem, po czym chwycił pałeczki i w końcu zabrał się za konsumpcję podanego mu dania. Dosłownie minutę później z głośnym siorbaniem[2] skończył pochłanianie olbrzymiej porcji. Odstawiwszy miskę z delikatnym hukiem sygnalizującym, że potrawa smakowała, położył pieniądze obok naczynia i bez słowa pożegnania czy nawet podziękowania, wyszedł.
* * *
- I co teraz??
W głębi duszy chłopaka odezwał się przysadzisty głos zapieczętowanego w nim demona. Naruto nie odpowiedział. Zachował się tak, jakby zignorował demona, któremu raczej się to nie spodobało. Kyuubi zaczął nerwowo kręcić się w swym więzieniu, by po chwili na powrót się uspokoić i spokojnym tonem ponownie się odezwał:
- Wiesz, że nie ładnie jest ignorować starszych?
- Chrzań się Kyuu…
- Hej, hej, spokojnie. Wyluzuj, młody.
- Przepraszam. – Naruto odetchnął głębiej i spojrzał w niebo. – Jestem zły… na siebie. Ty niczym tu nie zawiniłeś, ale mi nie pomagasz rzucając cięte uwagi! Jeśli jeszcze się nie zorientowałeś, właśnie bardzo mocno skrzywdziłem Sakure… choć ona jeszcze nic nie wie. Rozważam ewentualność zachowania tego co się wydarzyło w tajemnicy. – Odpowiedział w myślach.
- Wakarimashita.[3] Hmm… długo zamierzasz to przed nią ukrywać?
- Nie wiem. Zapewne któregoś dnia na pewno pęknę i wszystko jej opowiem… ale jeszcze nie teraz. To byłoby zbyt bolesne. Dla niej. Dla mnie. Dla nas.
- A więc zamierzasz zaczekać na odpowiedni moment?
- Nazwij to jak chcesz, Kyuu. Nie dbam o to. – Uzumaki odparł oschłym tonem i zerwał połączenie mentalne z lisem. Chłopak w tym samym momencie dostrzegł przed sobą cel swej wędrówki. Przekraczając bramę w murze okalającym budynek administracyjny Konoha-Gakure no Sato, Naruto po chwili raz jeszcze spojrzał w niebo, odetchnął kilka razy głębiej, po czym wszedł do wierzy Hokage.
* * *
- Wejść!
Krzyknęła Tsunade kiedy tylko usłyszała niemrawe pukanie w drzwi jej przestronnego biura. Do środka wszedł osiemnastoletni blondyn z wyraźnym smutkiem w oczach i grobowym wyrazem twarzy. Kobieta widząc go, lekko się uśmiechnęła i splotła palce dłoni na wysokości brody, opierając łokcie o brzeg blatu dębowego biurka. Przyglądając się mu przez kilka minut, kobieta dostrzegła braki w jego odzieniu zewnętrznym.
- Gdzie twoja kamizelka Jounina, Naruto?
- Zniszczona.
Odparł nawet na nią nie spojrzawszy.
- Hmm… Dobrze, dostaniesz nową, ale to cię będzie kosztowało pięćset ryou, które doliczę ci do rachunku za kwiaty dla Sakury, jakie kupiłeś jej prawie dwa tygodnie temu NA MÓJ RACHUNEK. Jak wiesz, będziesz musiał całą tą sumkę odpracować. Do tego dochodzi Ci jeszcze KARA za wybryki w Sunie, co wszystko razem równa się dwóm miesiącom prac społecznych.
Tsunade powiedziała wszystko spokojnym tonem akcentując niektóre słowa nieco głośniej, cały czas obserwując mowę ciała stojącego przed nią shinobi. Ku jej całkowitemu zdumieniu blondyn nawet nie mrugnął. Jedynie wysłuchał całej jej przemowy z wielkim opanowaniem i spokojem przypisywanym zazwyczaj mnichom Świątyni Ognia.
- Na twoje szczęście, misje rangi D jakie miałam ci przydzielić, zleciłam komu innemu, ale nie smuć się… znalazłam dla ciebie zadanie zastępcze. – Kontynuowała uśmiechając się tajemniczo. – Myślę, że zamiast wykonywania kilkudziesięciu zadań rangi D, jedno zadanie rangi B wystarczy by wszystko załatwić. A jeśli się spiszesz, może nawet cię nagrodzę.
Naruto dopiero w tym momencie zareagował tak jak trzeba. W jednej chwili zapomniał o wszystkim, co się niedawno wydarzyło i nad czym głęboko rozmyślał. Spojrzawszy kobiecie prosto w oczy, po chwili swoje rozszerzył ze zdumienia. Patrzył na nią jak na wariatkę, a gdy się do niego uśmiechnęła, spoważniał:
- Z całym szacunkiem Hokage-sama, ale czy to jest jakiś żart?
- Nie. Dawno nie mówiłam poważniej niż w tej chwili. Pewnie myślisz, że postradałam zmysły… ale nie. Po twojej samowolce w sprawie wyruszenia na ratunek Sakurze zrozumiałam, że ciągłe wydzieranie się na ciebie nigdy nie przyniesie żądanego skutku. Uznałam więc, że nagrodzenie cię będzie lepszym wyjściem. Przyznają, trochę to nie zgodne z regułami, ale kogo to obchodzi? – Spytała retorycznie. – Dobra, nie ważne… Wracając do tematu, to w jaki sposób zostaniesz nagrodzony, dowiesz się po wykonaniu zadania. A na czym ono polega… Iruka Umino ci powie. Znajdziesz go w Akademii. – Wyjaśniła Piąta.
- Czy to wszystko?
- W zasadzie tak… chociaż, nie. Dziewczyna którą uratowałeś pod czas odbijania Sakury z rąk porywaczy, Yasu Ihara… prosiła mnie abym przysłała do niej „naszego” Jinchuuriki. Gdy spytałam, czemu chce z nim rozmawiać, bez skrepowania odparła, że też jest nosicielem. Rozumiem, że nie powiedziałeś jej, że to ty jesteś „naszym” Jinchuuriki, hm? Z jej słów wnioskuję również, że Sakura też nic na ten temat jej nie powiedziała?
- Zgadza się.
- Dobrze. Czy w takim razie wiesz może, dlaczego chce się z tobą zobaczyć?
Naruto zastanowił się przez chwilę, po czym odparł:
- Pierwszym powodem może być poznanie sekretu zapanowania nad potęga w sobie zapieczętowaną. Drugim powodem, bardziej prawdopodobnym, może być chęć odblokowania tej potęgi.
- Odblokowania?? – Zdziwiła się Hokage.
- Tak. Shinobi Iwa, gdy sześć lat temu ją pojmali, jakimś sposobem pozbawili ją możliwości kontaktu z Yonbi no Itachi. Wydaje mi się, że Yasu odkryła, że tylko chakra innego demona może jej pomóc… o czym sam dowiedziałem się dopiero ostatniej nocy. Odbyłem wtedy długą pogawędkę z Kyuubi no Kitsune.
- Sō ka.[4] Chyba wiem do czego zmierzasz. W takim razie nie zatrzymuję cię dłużej, ale pamiętaj, że potem masz natychmiast zgłosić się do Akademii. Jasne!? – Tsunade pogroziła mu palcem.
- Tak, tak, rozumiem. – Uzumaki odparł nieco smętnie, po czym odwrócił się i wyszedł z biura. Na korytarzu spotkał Shizune, którą zaraz spytał o nową kamizelkę Jounina. Brunetka momentalnie wskazała mu właściwy kierunek, posyłając na koniec ciepły uśmiech.
~ ~ ~
Za oknem powoli zaczęło robić się już ciemno. Niebo wpierw poczerwieniało od promieni zachodzącego słońca, by po kilkunastu minutach całkowicie zszarzeć. Przez cały czas delikatnie wiejący wiatr, przybrał na swej intensywności wprawiając gałęzie drzew w szaleńczy taniec. Zważywszy na fakt, że już się ściemniało… gdy blondyn dotarł do szpitala, nim tam wszedł, stworzył klona i wysłał go do Akademii. W ten sposób miał nadzieję na załatwienie dwóch spraw za jednym razem, co z kolei pozwoli mu na późniejsze odwiedziny u starego znajomego jeszcze tego samego dnia.
Chodź godziny odwiedzin przeminęły już dawno temu, Naruto bez problemu przeszedł koło recepcji i w miarę spokojnym krokiem udał się do sali, do której przeniesiono pannę Iharę. Zatrzymawszy się przed drzwiami, westchnął przeciągle i delikatnie zapukał. Nie słysząc żadnego odzewu nacisnął na klamkę i wszedł do pomieszczenia gdzie na białym posłaniu zastał drzemiącą czarnowłosą. Dziewczyna miała tak rozbrajający wyraz twarzy, że blondyn dosłownie na chwilę zapomniał, po co do niej przyszedł… lecz kiedy tylko się do niej zbliżył, momentalnie oprzytomniał. Nie zwlekając dłużej, sięgnął i ostrożnie odsunął pościel na bok, odkrył brzuch czarnowłosej i skumulował chakrę Kyuubiego w prawej dłoni.
- Dobra. Zobaczmy czy to pomoże.
Pomyślał Naruto, przełknął ślinę, wytarł pot powoli ściekający mu po policzku, po czym delikatnie przytknął rękę do brzucha srebrnookiej. Gdy dziewczyna się nie obudziła, odetchnął z wyraźną ulgą i począł powoli zwiększać ilość uwalnianej mocy Lisa.
* * *
Yasu szła prosto przed siebie. Wszędzie dookoła dostrzegała bezkresną ciemność. Choć nigdzie nie było widać słońca, jej ciało spowijała swego rodzaju blado-żółta poświata, której dziewczyna za żadne skarby nie potrafiła rozszyfrować. Znienacka przed oczyma pojawił się jej złoty błysk, który następnie przekształcił się w srebrzystą linię. Widziane zjawisko, z każdym następnym krokiem coraz bardziej się rozszerzało i uwydatniało, aż w końcu przeistoczyło się w wizerunek pięciu głów Hokage wyrytych w zboczu wielkiej góry.
Dziewczyna zamrugała zdziwiona, a gdy ponownie otworzyła oczy, już szła główną aleją Konoha-Gakure. Wielu ludzi posyłało jej pokrzepiające uśmiechy przy jednoczesnym, niskim kłanianiu się jej osobie. Ich zachowanie wydało się jej bardzo dziwne i podejrzane, ale i wielce niezrozumiałe, gdy nagle w oddali dostrzegła całującą się parę. Gdy się do nich zbliżyła, przeżyła nie mały szok. Ihara zobaczyła samą siebie stojącą w objęciach nieznanego sobie mężczyzny, którego kamizelka Jounina na plecach nosiła kształt biało-czerwonego wachlarza. Yasu przypomniała sobie, że gdzieś już widziała podobny symbol…
Srebnooką niespodziewanie ponownie spowiły grobowe ciemność, a widziany obraz szybko się od niej oddalił. Powrót do rzeczywistości tak nią wstrząsnął, że dziewczyna aż usiadła na swym posłaniu z szeroko otwartymi oczami. Spojrzawszy w bok, dostrzegła nieznacznie uśmiechającego się Uzumakiego stojącego nieopodal jej łóżka.
- Naruto?? – Zdziwiła się. – Co ty tu robisz??
- Słyszałem, że chciałaś poznać Jinchuuriki Konoha-Gakure, więc jestem.
Ihara rozszerzyła oczy jeszcze bardziej. Nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą było dane jej usłyszeć, zaraz uświadomiła sobie, że jej domysły były słuszne… Te nastroszone włosy i czerwone, wręcz demoniczne oczy jakie Naruto posiadał w momencie ich pierwszego spotkania. I ta mroczna, nie… krwiożercza chęć mordu wtedy od niego bijąca. To były bardzo wyraźne oznaki posiadania przez blondyna jakiegoś demona.
- Wiem. Od początku wiedziałam, że to ciebie całe życie szukałam.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, a jej gest został odwzajemniony.
- Yasu… spróbuj skontaktować się z swoim demonem.
- Ale po co? Przecież wiesz, że…
- Onegaishimasu.[5]
Jego stanowczy ton i poważne spojrzenie błękitnych tęczówek powiedziały srebnookiej, że kolejne próby protestu nie mają sensu. Wiedząc czym skoczy się próba kontaktu z cztero-ogoniastym, Iharze nie bardzo się to uśmiechało, zwłaszcza, że obok niej stał jej nowy przyjaciel… zupełnie nowy przyjaciel. Oddech miała spokojny, a po umyśle krążyło jej w kółko wiele bezużytecznych, nieodgadnionych pytań. Kunoichi spojrzała jeszcze raz na blondyna, a gdy ten ruchem ręki pokazał by się nie krępowała, wzruszyła ramionami i zamknęła oczy.
Ku swemu zdumieniu, Yasu zachowała trzeźwość i przytomność umysłu. Stała właśnie po łydki w wodzie, która oddawała drażniący nozdrza odór siarki. Zupełnie, jakby była czymś skażona. Czarnowłosa nie mogąc przypomnieć sobie, co to za miejsce w którym się znalazła, po chwili usłyszała niewyraźny odgłos warczenia, dochodzący gdzieś z oddali. Zaciekawiona ruszyła przed siebie. Po drodze, na zgniło-zielonkawych ścianach widziała przeróżne znaki i symbole zapisane w kompletnie nie zrozumiałym dla siebie języku.
- Witaj Yasu, miło mi znów cię zobaczyć.
Srebnooka stanęła jak wryta. Ten głos. Niski, mroczny, mrożący krew w żyłach… ale przyjaźnie nastawiony. Ostatni raz słyszała go w dniu uwięzienia jej w Iwa, przeszło sześć lat temu. Kunoichi po chwili dostrzegła przed sobą złotą, lekko zmatowiałą, bogato zdobioną bramę z karteczką pieczętującą widniejącą na jej zamknięciu. Gdy podniosła wzrok wyżej, w mgnieniu oka napotkała na swej drodze nieco przytłaczające spojrzenie zielono-żółtych ślepi.
- Yo-Yonbi?? Czy to naprawdę ty?? – Wymamrotała sparaliżowana.
- A któż by inny mógł tu być zamknięty? Hm?
Demon odparł z lekką nutą sarkazmu, a Ihara już wiedziała, że to na pewno ON.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Itadakimasu (jap.) - Smacznego
[2] W kulturze japońskiej, głośne siorbanie jest oznaka, że dana potrawa smakuje. W Polsce natomiast, jest to oznaka złego wychowania.
[3] Wakarimashita (jap.) – Rozumiem.
[4] Sō ka (jap.) – Rozumiem.
[5] Onegaishimasu (jap.) – Proszę, zrób to.