sobota, 13 stycznia 2018

070. Nieproszeni goście

Mam nadzieję, że wszyscy przeczytali 7 punkt Kisoku?? Skoro tak, to zapraszam na notkę 70^^. Pozdrawiam…



<<< Odcinek ukazał się 25 sierpnia 2008 roku >>>



>>> Wioska Ukryta w Liściach <<<
- Shizune?? – Spytałem jednocześnie z jouninem, co zaowocowało również jednoczesnym spojrzeniem na siebie. Po wymianie badawczych spojrzeń, zaraz na powrót skierowałem twarz na dziewczynę, która już nie mogąc utrzymać się, ze śmiechu, na nogach… po chwili zaczęła turlać się po podłodze, trzymając się dłońmi za brzuch.
- O CO CHODZI?? – Ponowie spytałem, lecz tym razem bardziej złowieszczo brzmiącym tonem. Czarnooka jak na zawołanie, od razu zaprzestała śmiania się, po czym wyprostowawszy się, wyszczerzyła białe ząbki.
- NO?! – Spytałem tonem nakazującym udzielenia odpowiedzi, jednocześnie rzucając jej wściekłe spojrzenie.
- Przepraszam was, ale żebyście widzieli swoje miny! – Dziewczyna ponownie wybuchła śmiechem, lecz widząc moją niezadowoloną minę, zaraz się uspokoiła. Momentalnie, między nami zapadła grobowa cisza, która przedłużając się w nieskończoność, sprawiła iż zapadła bardzo nie zręczna sytuacja.
- A teraz na poważnie. – Nagle odezwała się Shizune. – Kakashi, ty sobie jeszcze tu poleżysz, a ty Naruto… – Zaraz spojrzała na mnie. – …możesz iść do domu.
- Dobra, pójdę… tylko skąd ty się tu wzięłaś i to pod postacią starego lekarza? – spytałem tuż przed wyjściem.
- Po prostu, dla głupiego żartu! – Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie promiennie, po czym wyprosiła za drzwi. Gdy drewniane drzwi się za mną zatrzasnęły, minęło jeszcze sporo czasu, nim do mnie dotarło co tak na prawdę się wydarzyło. Idąc z zamyśloną miną przez korytarz szpitala, ku głównemu wyjściu, począłem prowadzić w myślach zaciętą dyskusję nad odpowiedzią, na ewentualne pytania przyjaciół.
„Co będzie, jeśli zacznę nagle być wypytywany o wojowników w wiśniowych zbrojach?” – Moje myśli zeszły na temat Ukrytej Armii, a raczej jej członków. – „I co ważniejsze, jak Hokage to odebrała?” – W kilka minuta doszedłem do wyjścia. – „Cholera, to jak pod koniec naszej walki, nagle Godaime gdzieś zniknęła, mam nadzieję że nie zawiodłem jej zaufania!!” – Krzyknąłem w myślach, po czym podniosłem wzrok i zaraz spotkałem się z kilkoma innymi spojrzeniami we mnie wpatrzonymi. Jak się okazało, są to shinobi co mi pomogli przedrzeć się przez tłum ludzi, panujący na głównej ulicy wioski. Ów Chunini, przyglądając mi się dokładnie od stóp po głowę, zaraz zauważyłem, że również patrzą na oba moje boki. Gdy spojrzałem tam gdzie oni, od razu coś mi się przypomniało.
„Kuso! Kompletnie o nich zapomniałem.” – mowa tu o czterech upiornie wyglądających żołnierzach, stojących na wyznaczonej przeze mnie warcie.
- Dobra. Idziemy!! – Rozkazałem, na co wojownicy tylko posłusznie skinęli mi głowami i podążyli za mną. Po zejściu ze schodów i powolnym dążeniu w stronę stojących Chuninów, gdy się do nich zbliżyłem, puściłem im przelotne spojrzenie, dzięki czemu zaraz nas przepuszczono. Minąwszy ich usłyszałem bardzo ciekawy komentarz, wypowiedziany szeptem.
- Ten chłopak musi być naprawdę potężny, skoro dowodzi takimi żołnierzami.
     - Zgadzam się z tobą w pełni. – Odparł jego towarzysz.
„Szczerze powiem, że bardzo mi pochlebiają takie komentarze… ale nie chciałbym aby potem powiedzieli, że się mylili, bo nie panuje nad mocą Kyuubiego.” – Pomyślałem, gdy ich tylko wyminąłem i zaraz, razem z żołnierzami zniknąłem za rogiem pobliskiego domu. Minąwszy jeszcze kilka przecznic, w końcu zatrzymaliśmy się na nie wielkiej polance, nie opodal Akademii.
- Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli, że tak często wykorzystuje was do tak błahych zadań? – Spytałem po chwili namysłu. Żołnierze jedynie spojrzeli po sobie w milczeniu, po czym wszyscy stanęli w równym szeregu. Patrząc się na mnie swymi czerwonymi oczami, w końcu po niespełna minucie jeden z wojowników zrobił krok wprzód, by po chwili uklęknąć.
- Naruto-sama, z całym szacunkiem… ale przyrzekliśmy wiernie Ci służyć i wykonywać wszystkie twoje rozkazy i proszę mi wierzyć, że postaramy się jak najlepiej spełnić swoje przyrzeczenie. – Gdy skończył, moje zdumienie jeszcze bardziej wzrosło, gdy po kolei wszyscy uklękli i schylili swe głowy nisko.
- Naruto-sama, nie ważne jakie wydasz nam rozkazy! Zawsze je wykonany, jak tylko najlepiej się da! – Żołnierz dodał na koniec, po czym na powrót spojrzał mi prosto w oczy.
- Czy możemy odejść? – Spytał.
- Tak. – Odparłem a wojownicy zaraz się wyprostowali, zrobili krok do tyłu, zasalutowali mi, po czym zniknęli we mgle, która pojawiła się z nikąd. Gdy wszystko ucichło, zaraz kątem oka dostrzegłem zaciekawione spojrzenia przyszłych Geninów, wyglądających przez okno, wychodzące na polane na której stoję. W momencie w się na nich spojrzałem, zaraz wszyscy jak na komendę się schowali, zupełnie jakby obawiali się kary za podglądanie.
„Ach te dzieci.” – Pomyślałem i spojrzałem w niebo, które powoli zaczęło już szarzeć, gdyż słońce powoli zaczęło zachodzić. Spojrzawszy na zegarek, doznałem szoku.
- Już 18:05?? Rany ale ten czas szybko leci. – Westchnąłem ciężko pod nosem, po czym z rękoma włożonymi w kieszenie spodni, w końcu powędrowałem do domu. Kilka minut spokojnego spacerku i po chwili dotarłem do celu mojej podróży, a gdy otworzyłem drzwi kluczem, zostałem porażony ciemnością panująca w środku.
- Kuso! A co tu tak ciemno?! – spytałem jakby samego siebie, wchodząc do salonu. Zaraz wymacałem ręką włącznik na ścianie, a gdy go nacisnąłem…
- NIESPODZIANKAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!! – Rozbrzmiał chóralny okrzyk i gdy moje oczy na powrót przyzwyczaiły się do światła, dostrzegłem zadowolone miny wszystkich moich przyjaciół, stojących w półkolu na środku pokoju.
- Co? A co wy tu wszyscy robicie? – Spytałem kompletnie zaskoczony.
- Naruto, czyżbyś zapomniał? – Odezwała się Ino.
- Niby o czym?
- Dziś są twoje urodziny!! – Krzyknął głos za moimi plecami. Gdy się odwróciłem, dostrzegłem kroczącą w moim kierunku Sakurę z wielkim torem w rękach. Dziewczyna powoli do mnie podeszła, po czym promiennie się uśmiechając, zaraz pocałowała w policzek.
- Kochanie, wszystkiego najlepszego. – Zaraz szepnęła do ucha, a mi w pamięć zapadło to „Kochanie”. Zielonooka minąwszy mnie, podeszła do zastawionego smakołykami stołu, po czym w specjalnie wydzielonym miejscu, postawiła ciasto. W miedzy czasie, po kolei zostałem obdarowany całusami i życzeniami, od pozostałych dziewczyn, a od męskiej części gości, tylko życzenia i uściski dłoni. Rozejrzawszy się po pokoju, dostrzegłem że nie znacznie poprzestawiali meble, ale także udekorowali sufit i ściany, kolorowymi balonami. Wciąż nie mogąc uwierzyć, że wszyscy pamiętali o tym dniu, tylko nie ja. Zaraz różwowłosa kazała mi zdmuchnąć świeczki na torcie, których naliczyłem się 18, a gdy je zdmuchnąłem, dostałem gromkie brawa i liczne uśmiechy, po czym Haruno dokładnie podzieliła tort na 11 równych części. Jako pierwszy, swój kawałek otrzymałem ja, gdyż jestem solenizantem. Jako drugi, swój kawałek otrzymał wiecznie głodny Choji, który od samego początku, dokładnie lustruje dobrze zastawiony stół. Jak się potem dowiedziałem, gdyby nie Yamanaka, jeszcze przed moim przyjściem, całe to jedzenie znikło by bez śladu. Jako trzecia, swój kawałek otrzymała Ino, za uratowanie jedzenia. Potem poszło już po kolei, najpierw Tenten i Hinata, a po nich Kiba, Shikamaru, Shino, Neji, Rock Lee, a na samym końcu swój kawałek tortu dostała Sakura.
- Proszę bardzo. – Powiedziałem podając jej ciasto.
- Dziękuję! – Dziewczyna promiennie się do mnie uśmiechnęła, gdy nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Gdy się odwróciłem i już miałem iść otworzyć, drogę mi przecięła blondynka z długim kucem na głowie.
- Ja otworze a ty baluj, w końcu to twoja impreza. – Powiedziała i zniknęła w korytarzu. Niebieskooka Yamanaka, cała radosna, szybkim ruchem dłoni otworzyła drzwi na oścież.
- Tak? – Spytała widząc dwie zakapturzone postaci.
- Czy tu mieszka Naruto Uzumaki? – Powiedział gruby, niski głos jednego z gości.
- Oczywiście. – Odparła niczego niespodziewająca się dziewczyna.
- To dobrze! Proszę się odsunąć! – Krzyknął drugi z mężczyzn, po czym obaj wtargnęli do środka, odpychając blondynkę na bok. Dziewczyna spróbowała ich powstrzymać, ale on byli szybsi i używając Jutsu Paraliżu, obezwładnili ją, po czym delikatnie oparli o pobliską ścianę. Mężczyźni zatrzasnąwszy za sobą drzwi z hukiem, zaraz weszli do pokoju gościnnego, w którym już trwa impreza na całego.
- Który z was to Naruto Uzumaki?! – Spytał pierwszy z zakapturzonych mężczyzn. Momentalnie wszystkie rozmowy i szmery ucichły, a zebrani balangowicze zawiesili swe zdziwione spojrzenia na niespodziewanych intruzach. W jednej chwili zapadła grobowa cisza, którą zaraz przerwał zaniepokojony Nara.
- Kim jesteście i coście zrobili z Ino?! – Krzyknął.
- Spokojnie, dziewczyna grzecznie sobie śpi oparta o ścianę w korytarzu. – Odparł drugi z intruzów.
- W takim razie, jakim prawem tu wtargnęliście?! – Zaraz wyszedł z tłumu blond włosy chłopak z wściekłym spojrzeniem w oczach.
- A kto pyta? – Spytał pierwszy z zakapturzonych ludzi.
- Naruto Uzumaki! To po mnie przyszliście! – Warknąłem wkurzony, iż mieli czelność obezwładnić Yamanake i to w moim domu. Stojąc na przedzie grupki zdezorientowanych przyjaciół, poczułem, że jeśli ma dojść do konfrontacji, to lepiej na zewnątrz, bo z domu nic by nie zostało. Patrząc na nich wściekłymi oczami, zaraz chwyciłem za katane, wyciągając ją tym samym.
- CZEGO ODE MNIE CHCECIE!!!! – Krzyknąłem, a z mojego tonu głosu można wywnioskować, iż kipie we mnie chęć mordu z zimną krwią. Mężczyźni widząc srebrzyste ostrze miecza blondyna, lekko się zaniepokoili, gdyż powiedziano im że Uzumaki będzie chciał współpracować. Ale gdy obezwładnili jedną z jego przyjaciółek i to w jego domu, to tylko pogorszyli tym swoją pozycję. Mężczyźni zrobiwszy krok do tyłu, zaraz tego pożałowali. Blondyn już lekko nie panując nad swoimi nerwami, widząc ich poczynania, zniknął przyjaciołom z oczu, by zaraz znaleźć się za plecami jednego z zakapturzonych ludzi i przystawił mu katanę do krtani.
- T-tylko spokojnie, n-nie chcemy tu rozlewu k-krwi. – Od razu na ten czyn, zareagował drugi z mężczyzn, starając się jednocześnie ocalić życie towarzysza.
- TAK?! TO PO CO TU PRZYSZLIŚCIE, JEŚLI NIE PO WŁASNĄ ŚMIERĆ?! – Spytałem z kpiącą pogardą w głosie.
- Yyy.. eee.. proszę, pozwól nam to wyjaśnić. – Odezwał się trzymany przeze mnie koleś.
- Dobrze, ale nie tutaj! – Warknąłem już spokojniejszym tonem, po czym puściłem nieproszonego gościa. Mężczyzna z ciężkim westchnieniem padła na kolana i z wielką ulgą odetchnął, kilka razy głębiej pooddychał i w końcu wstał na równe nogi.
- Chodźmy na dwór, przed dom! – Po chwili milczenia, powiedziałem stanowczym tonem głosu. Intruzi zgodnie kiwnęli głowami, po czym skierowali się w stronę drzwi. Już miałem podążyć za nimi, gdy nagle zostałem zatrzymany przez Sakurę, po przez złapanie mnie za rękawa bluzy.
- Naruto, tylko ich nie zabijaj! – Krzyknęła, a w jej oczach dostrzegłem kropelki łez. Zaraz schowałem miecz na swoje miejsce i odwróciwszy się do niej przodem, przytuliłem ją mocno do siebie. Spojrzawszy na przyglądających się nam pozostałych przyjaciół, po chwili milczenia, w końcu się odezwałem.
- Przepraszam. Zaraz wracam! – Puściłem różowowłosą i zniknąłem w półmroku panującym w przed pokoju.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Dziś brak komentarza z mojej strony^^. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania^^

069. Wizyta w szpitalu

A teraz ogłoszenia parafialne: Bez owijania w bawełnę i trucia, od dziś ukaże się ok. 2-3 notek, z prawie samymi dialogami, poczynając od poniższego posta! – Pozdrawiam i zapraszam do czytania ^^



<<< Odcinek ukazał się 23 sierpnia 2008 roku >>>



>>> Dusza Naruto <<<
Gdy zamknąłem oczy, cały obraz momentalnie poczerniał, a ja sam pojawiłem się po chwili w korytarzu, który zalany jest wodą aż po kostki. Co kilkanaście metrów, na ścianie wisi jakaś lampa, która trochę brzęcząc, również chyba nie kontaktuje, gdyż jej miganie przyprawia mnie o ból głowy. Robiąc kolejne kroki do przodu, za kilka chwil doszedłem do ogromnej, stalowej graty na zamku której widnieje karteczka pieczętująca z uszkodzonym jednym bokiem. Wpatrując się w nią z zaciekawieniem, nagle poczułem jak robi mi się coraz goręcej. Po chwili jednak wszystko się uspokoiło, a za stalową kratą pojawiła się dobrze mi znana para czerwonych ślepi.
- Witaj Kyuubi. – Rzekłem spokojnym i poważnym tonem.
- Naruto? Co cię do mnie sprowadza? – Demona wydał się niezwykle zaskoczony tą wizytą, gdyż w jego głosie można wyczytać zaciekawienie.
- Mam pytanie?
- Słucham cię?
- Czy podczas dzisiejszej walki, maczałeś swe pazury w tym co się wydarzyło? – Spytałem wciąż patrząc mu prosto w oczy. Lis w pierwszej chwili nic mi nie odparł, zupełnie tak jakby zastanawiał się nad udzieleniem odpowiedzi, która by mnie usatysfakcjonowała. Między nami zapadło dłuższe milczenie, co szczerze powiem, jakoś mnie nie zdenerwowało, gdyż niby czemu demon miałby chęć zabicia Hatake?
- Naruto, jak pewnie sam zauważyłeś, pod czas twej przemiany… zapewne czułeś się jak nowo narodzony i przepełniała Cię rządza mordu?
- Nie zaprzeczę, ale jaki to ma związek?
- Widzisz, dzięki uszkodzeniu pieczęci… gdy wpadasz we wściekłość, to teraz nie tylko budzisz do życia moją zwykła chakrę, ale także moją mroczną część chakry.
- Mroczną część chakry? – Powtórzyłem pytająco, zdumiony jego słowami.
- Tak, gdyby cała ta moc się uwolniła, wolałbym nie być na miejscu mieszkańców kraju Ognia. Dziś postarałem się, abyś zasmakował jej nie znacznej części, więc odpowiadając na twoje pytanie… to Tak, maczałem swe pazury w tym co się wydarzyło. – Teraz to już kompletnie mi szczęka opadła. – Widząc twoje zdumienie, domyślam się że masz kilka pytań?
- Tak. Czy jest jakaś możliwość, aby się ta moc nie uwolniła?
- Są dwie. Pierwsza to naprawienie pieczęci. – Demon pokazując mi swój pazur, wskazał na karteczkę widniejącą na kracie. – Druga zaś to nauczenie się nad nią panować. Gdybyś tego dokonał, to wszyscy twoi znajomi i przyjaciele, mogliby spać spokojnie.
- Rozumiem. – Zaraz popadłem w chwilowa zadumę. – Dobra. Dziękuję Kyuubi za poświęcony mi czas.
- Ależ nie ma sprawy, zawsze z chęcią z Tobą porozmawiam. – Demon wyraźnie się do mnie uśmiechnął, gdyż w czarnej pustce jego klatki, dostrzegłem liczne jego  białe zęby i ogromne kły. Po wymianie między sobą, jeszcze kilku spojrzeń, zaraz się odwróciłem i poszedłem z powrotem zalanym korytarzem. Zaraz obraz przede mną ponownie poczerniał, a za chwile powróciłem do świata zewnętrznego.
* * *
>>> Wioska Ukryta w Liściach <<<
Gdy otworzyłem oczy, od razu dostrzegłem zaciekawione spojrzenie białowłosego jounina, leżącego na drewnianych i za pewnie nie zbyt wygodnych, noszach, przygotowanych przez dwóch z czterech żołnierzy, wedle mojego rozkazu. Zaraz na powrót podniosłem wzrok, po czym odezwałem się bardzo spokojnym i opanowanym głosem.
- Dobra robota, a teraz bierzcie za rogi noszy i idziemy do szpitala! – Krzyknąłem, tak aby żaden nawet nie próbował się przeciwstawić. Ku mojemu lekkiemu zaskoczeniu, wojownicy, jedynie kiwnęli mi głowami, po czym każdy chwycił nosze za jeden róg, tak aby zaraz podnieść je do góry, z leżącym na nich, rannym jouninem.
Idąc powolnym, lecz zdecydowanym krokiem ku centralnej części wioski, nadal czując na swej osobie wzrok przyjaciela jak i byłego sensei, postanowiłem w końcu do niego zagadnąć. Zwolniwszy odrobinę kroku, tak aby idący za mną żołnierze wyprzedzili mnie, zaraz znalazłem się pomiędzy dwoma z prawej strony noszy.
- Chciałbyś się mnie o coś spytać Kakashi-sensei? – Spytałem, spoglądając mu w jedyne odkryte oko. Mężczyzna w pierwszej chwili się zawahał, ale zaraz się przemógł.
- Tak. Naruto, pod czas naszej walki, ile razy używałeś mocy 9-ogoniastego demona?
- Szczerze to po raz pierwszy, po twojej iluzji. – Moja odpowiedz chyba nie do końca zadowoliła Hatake, ale widząc chęć zadania kolejnego pytania, postanowiłem go wysłuchać.
- A od kiedy panujesz nad JEGO chakrą?
- Od około 4 lat. – Chcąc nie chcąc, na razie wole mu nie mówić całej prawdy co do kontrolowania mocy Kyuubiego. Kakashi słysząc moją odpowiedź, zaraz odetchnął z ulgą, tak jakby przez cały ten czas czegoś się obawiał, a co teraz już odeszło w zapomnienie. Uśmiechnąwszy się do niego przyjaźnie, zaraz na powrót wyprzedziłem żołnierzy. Po kilku minutach dotarliśmy do zatłoczonej, jednej z głównych ulic wioski, z powrotem idąc na przedzie naszej kolumny medyczno-wojskowej, w którymś momencie dostrzegłem wiele zaciekawionych spojrzeń, skierowanych w naszą stronę. Mijając kolejnych mieszkańców, jak i zdziwionych shinobi, w końcu ktoś zareagował pozytywnie.
- Przejście! Proszę zrobić przejście! – krzyknął jeden z przyglądających się jouninów, który zaraz podbiegł do tłumu, kłębiącego się przede mną i z pomocą kilku innych shinobi, utorował nam gładkie dojście prosto do szpitala. Zaskoczeni mieszkańcy, grzecznie i po cichu ustąpili z drogi, ale ich ciekawskie spojrzenia powoli zaczynają mnie już irytować. Powstrzymując się od palnięcia jakiejś głupoty, jedynie ciężko westchnąłem i zaraz dotarliśmy do celu naszej wędrówki przez zatłoczone ulice wioski Ukrytej w Liściach. Zatrzymawszy się przed schodami, zaraz kazałem położyć nosze na ziemi.
- Dobra, jesteśmy na miejscu. – Powiedziałem, jednocześnie  pomagając Kakashiemu wstać. – Słuchajcie żołnierze, macie pozostać tu pod wejściem i na mnie czekać, jednocześnie mając na uwadze bezpieczeństwo najbliższej okolicy.
- Hai Naruto-sama! – Wojownicy powiedzieli chórem i skłonili się nisko, po czym zajęli miejsca po dwóch z obu stron wejścia do szpitala. Ja tym czasem z ramieniem Hatake przewieszonym przez swoje ramię, razem weszliśmy powoli do środka białego budynku z dużymi oknami wychodzącymi na jedno z bocznych podwórek. Przekroczywszy próg szpitalnego wejścia, pierwsze co mnie zainteresowało to, to że nikt się nami nie zajął, dopiero gdy podszedłem do pobliskiej recepcji…
- Dzień dobry, czy przyjmiecie do siebie Kakashiego Hatake na kilka tygodni? – Spytałem wciąż trzymając opierającego się o mnie jounina. Recepcjonistka dopiero po kilku minutach podniosła na nas wzrok, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, kobieta po chwili przyglądania się, w końcu zareagowała tak jak należy.
- Tak, tak, już… Sakura Haruno wspominała, że niebawem się zjawicie. Proszę za mną. – Pielęgniarka i jednocześnie recepcjonistka, wyszła z za lady i zaprowadziła nas do odpowiedniej sali, wcześniej już przygotowanej przez Sakurę i inne pielęgniarki. Po wejściu do środka, zaraz pomogłem Hatake położyć się na łóżku, a po chwili wszedł do sali jeden z tutejszych lekarzy.
- Z tego co mi powiedziała Hokage, to pan Naruto Uzumaki poważnie poturbował Kakashiego Hatake. – Mężczyzna powoli podszedł do nas, obrzucił mnie ledwo widocznym spojrzeniem, po czym sprawdził co jounin ma połamane.
- No tak… – Westchnął ciężko. – …pęknięte 3 żebra, lewa noga złamana i prawa ręka w okolicy łokcia. – Medyk zadziwiająco szybko stwierdził, co Kakashiemu jest.
„Dziwne, czyżby ten koleś miał rentgen w oczach, czy co?” – Spytałem w myślach. – „Nie, to nie możliwe, więc co?” – Moje myśli poczęły krążyć w koło bezużytecznego pytania, które zaraz mi się nasunęło do głowy. Mężczyzna tym czasem dokładnie mi się przyglądając zaraz szeroko się uśmiechnął, co mnie odrobinę zaskoczyło. Dokładnie tak samo zareagował, wciąż milczący Hatake, który patrząc zdziwionym wzrokiem na lekarza, sam zaczął się zastanawiać nad wytłumaczeniem takiego szybkiego zdiagnozowania co mu jest.
- Czemu się pan uśmiecha? – spytałem po chwili namysłu. Mężczyzna przez chwilę jeszcze się szeroko uśmiechając, zaraz wybuch gromkim śmiechem, by po chwili zniknąć w chmurze biało-szarego dymu. Gdy chmura się rozrzedziła, moim i Kakashiego oczom ukazał się widok, głośno śmiejącej się, czarnowłosej asystentki Godaime Hokage.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Mam nadzieję, że notka się wam podobała ^^ ?? – Pozdrawiam i zapraszam do komentowania :D:D

068. Naruto… nie rób tego!

Dziś nie będę nic wam tu truć, po prostu serdecznie zapraszam na kolejną chwilę relaxu :D



<<< Odcinek ukazał się 22 sierpnia 2008 roku >>>



>>> Pole treningowe nr 5 <<<
- Co tam się dzieje..? – Spytała zaniepokojona Hokage zaistniałą sytuacją, jak i poczuciem wielkiej i nieograniczonej chakry emanującej zza grupki drzew zasłaniającej jej widok. Momentalnie w śród zgromadzonych w koło niej shinobi, rozgorzała cierpka dyskusja, jedynie Sakura i jej blond włosa przyjaciółka stoją w milczeniu i oczekiwaniu na rychłe zakończenie walki.
„Naruto, dlaczego nagle wasza walka ucichła..?” – Dziewczyna o zielonych oczach, zadawszy sobie to dość skomplikowane pytanie, zaraz się rozejrzała, po czym niezauważalnie i po cichutku wycofała się do tyłu, by po chwili zniknąć za pobliskim drzewem. Kunoichi jeszcze raz upewniwszy się, że nikt jej nie widział, w szybkim tempie, przy użyciu chakry skumulowanej w stopach, wspięła się po pionowym pniu drzewa. Różowo włosa skacząc z drzewa na drzewo, w szybkim tempie okrążyła pole walki, by po chwili przekroczyć drzewa zasłaniające widok Hokage i zbliżyła się do potencjalnego miejsca pobytu jej przyjaciela jak i chłopaka, choć co do tego ostatniego sama nie jest do końca pewna. W pewnym momencie, dziewczyna została nagle zatrzymana przez ogromny podmuch wiatru, który dosłownie zachwiał jej stabilnością poruszania się po drzewach. Zielonooka z trudem utrzymując równowagę, w końcu zatrzymała się na granicy lasku i trzymając się kurczowo pnia drzewa, jej oczom ukazał się przerażający widok. Sakura nagle poczuła jak jej nogi załamują się pod nią, dzięki czemu została zmuszona do przycupnięcia na gałęzi na której akurat się znajduje. Wiatr, który ją dosięgną, tak na prawdę okazał się ogromną chakrą wylewająca się z ciała blondwłosego chłopak, który w pozycji klęczącej, głowę trzyma nisko przy ziemi. Jego całe ciało spowija gęsta aura krwisto-czerwonej chakry, a na jego pośladkach można dostrzec już 3 wyraźne ogony. Nagle chłopak podniósł głowę, lecz jego oczy jej nie dostrzegły. Momentalnie po plecach zielonookiej przeszedł lodowato zimny dreszcz przerażenia, a w kącikach jej oczu ukazała się krystalicznie czysta ciesz. Nim dziewczyna zdążyła uronić pierwszą łzę, dostrzegła jak błękitne oczy Uzumakiego zmieniają kolor na czerwony, a jego źrenice lekko się zwężają. Kreski na jego policzkach przybrały znacznie wyraźniejszy ton, a paznokcie u dłoni wydłużyły i zaostrzyły się, zamieniając się w pazury dzikiego zwierzęcia. Naruto wydawszy z siebie przerażający krzyk, na powrót złapał się za głowę, gdyż przy tworzeniu się już 4 ogona, blondyn został porażony ogromną ilością chakry. Ku zaskoczeniu zielonookiej, wszystko to obserwującej, chakra spowijająca ciało chłopaka, nagle przybrała kolor znacznie ciemniejszy od swojego pierwotnego. Na jej oczach, z chłopaka zaczęły wychodzić bordowe wstęgi chakry, które mieszając się z czerwoną chakrą, sprawiły iż ciało chłopaka zostało po chwili doszczętnie zasłonięte przez powstały w ten sposób słup bordowo-czerwonej chakry. Po kilku minutach, niespodziewanie wszystko ucichło. Wiejący, bardzo porywisty wiatr, natychmiast zamilkł, a sam Naruto… odzyskawszy władze nad odrętwiałym ciałem, opuścił ręce, podparł się na nich, po czym wstał na równe nogi.
- Kakashi..!! – Krzyknął, a jego głos przepełniony chęcią zemsty, zaraz rozległ się po całej okolicy. Ku zaskoczeniu różowowłosej, po chwili z za drzewa w którego konarze akurat siedzi, wyszedł lustrzany jounin. Gdy mężczyzna spojrzał na swego dawnego ucznia, doznał szoku. Ciało chłopaka wciąż spowija krwisto czerwona chakra z licznymi bordowymi wstęgami spowijającymi jego całego. Hatake poczuł, że chyba trochę przeholował z tą iluzją, ale jak na jounina przystało, nie pozwoli aby jego ciałem zawładnął strach.
- Co powiesz Naruto na zakończenie tej walki..? – Spytał po chwili namysłu.
- Z przyjemnością..! – Odparł blondyn, który od razu w mgnieniu oka pojawił się za plecami jounina, poczym oddal mu potężnego kopniaka z pół obrotu, prosto w plecy, co białowłosego odrzuciło do przody. Ponownie lekko oszołomiony Hatake z dużą prędkością przeleciał w powietrzu, by po chwili uderzyć głową w jedno z cieńszych drzew, które oczywiście się złamało.
„O kurczę.. ale on stał się szybko..” – Kakashi westchnął ciężko w myślał, jednocześnie podnosząc się z ziemi. Nim zdołał cokolwiek zrobić, blondyn z dziwacznym uśmieszkiem pod nosem, ponownie w błyskawicznym tempie pojawił się tuż obok niego, lecz gdy chciał już zadać Hatake cios w twarz, ten w ostatniej chwili uchylił się po czym sam kopnął chłopaka w brzuch. Naruto złapawszy się w miejscu kopnięcia, upadł na kolana i odkaszlnął krwią. Gdy jounin ponownie chciał go kopnął, błękitnooki wyprowadził niespodziewany atak przy użyciu Rasengana. Niebieskawo-czerwona kula chakry, w zetknięciu z klatka piersiową Kakashiego, sprawiła iż białowłosy został odrzucony do tyłu na taką wysokość… że śmiało przeleciał nad lasem, wciąż zasłaniającym widok pozostałym obserwatorom. Jounin z ogromną prędkością i mocą uderzył w ziemię, co wywołało tumany kurzu i pyłu, jak i ogromne zaskoczenie na twarzach zgromadzonych nie opodal obserwatorów. Białowłosy powoli i trudem ponownie podniósł się z ziemi, by za chwilę dostrzec wychodzącego z lasku, uśmiechniętego Naruto. Chłopak wkroczywszy na swoje początkowe miejsce rozpoczęcia starcia, nie zwracając na nic uwagi, zaraz się zatrzymał, stanął w lekkim rozkroku, w błyskawicznym tempie wykonał kilka nikomu nie znanych i bardzo skomplikowanych pieczęci, po czym wystawił rękę przed siebie z otwartą dłonią. Po chwili, ku wielkiemu zaskoczeniu wszystkim par oczu, na dłoni chłopaka uformowała się nie wielka kula ognia, która płonąc widocznym ogniem, odrobinę rozświetliła miejsce jego stania. Kakashi z pękniętymi trzema żebrami, bacznie obserwując poczynania blondyna, poczuł że jeśli to jest atak o którym myśli, to go nie uniknie i chyba powinien zacząć bać się o swoje życie.
* * *
Wszystko obserwująca Hokage, wciąż nie mogąc uwierzyć w to co widzi, rozpoczęła dyskusję w głowie, co do zamiarów Uzumakiego.
- Muszę przyznać, że Naruto poważnie urósł w siłę. – Mruknęła jakby sama do siebie.
- W pełni się z tobą zgadzam Tsunade, tylko czy Naruto aby przypadkiem nie został owładnięty przez moc Kyuubiego..? – Nagle zabrzmiał głos za plecami blondyny, a gdy ta się odwróciła, dostrzegła poważną minę białowłosego pustelnika.
- Jiraiya..? Jak długo już tu jesteś..?
- Od początku walki. – Mężczyzna nie znacznie się uśmiechnął.
- Tak, na to wygląda że teraz Naruto jest pod wpływem chakry demona, ale zachowuje się jakoś normalnie..? – Hokage zdziwiła się na swe słowa, lecz po chwili zrozumiała, iż Uzumakim może dziać się cos nie dobrego. Pustelnik już otworzył usta, aby udzielić Godaime błyskotliwej odpowiedzi, gdy nagle oboje zobaczyli jak płomień ognia, do tych czas swobodnie unoszący się kilka centymetrów nad dłonią blondyna, zaraz podzielił się na kilka mniejszych płomieni, które w szybkim tempie oplotły całe ramie chłopaka. Powstała ogniowa wstęga, spiralnie kręcąca się w koło ramienia blondyna.
- Dobra Kakashi-sensei, zaraz jako pierwszy doznasz zaszczytu bycia trafionym przez tą śmiercionośną technikę. – Wszyscy bez wyjątku, doskonale to usłyszeli, a gdy już chcieli chłopaka powstrzymać, ten w błyskawicznym tempie zaczął wykonywać ręką koło w powietrzu, które po kilku machnięcia, doskonale zostało zarysowane przez niegasnący ogień.
„Interesująca technika… tylko w jaki sposób on wytworzył w tak krótkim czasie taki pierścień ognia..?” – Spytał w myślach Kakashi. Chwiejąc się na zmęczonych nogach i z bólem w klatce piersiowej, jounin począł zastanawiać się nad zakończeniem tego dnia, jak i nad zamiarami blondyna. Mężczyzna jednak zaraz musiał zakończyć swoją bitwę mózgów, gdyż Naruto nadal machając dłonią, po chwili…
- Katon Ninpou, Tatsumaki – …krzyknął i posłał w kierunku Sharinganowca, ogniowe tornado, które sunąc poziomo po ziemi i ryjąc głęboki rów, w bardzo szybkim tempie zaczęło zbliżać się do Hatake. Kakashi, w obliczu rychłej śmierci, nagle poczuł zastrzyk adrenaliny, która pomogła mu uniknąć tego ataku. Jounin zrobiwszy krok w bok, zaraz najzwyczajniej przewrócił się na ziemię, a spiralnie kręcący się walec żywego ognia, z dużą prędkością przeleciał tuż obok niego i nie zatrzymując się, poleciał dalej, paląc na swej drodze wszystko. Technika dotarłszy do pobliskiego jeziora, zaraz została pokonana, lecz nim to nastąpiło, walec ognia zniszczył wielkie połacie lasu. Tym czasem, Naruto nie za bardzo zadowolony z przebiegu tej akcji, kompletnie zapomniawszy gdzie jest, z kim walczy i poco walczy, postanowił raz na zawsze pokonać białowłosego jounina. Blondyn widząc że Kakashi nie ma już siły walczyć, powoli wyciągnął swoją katanę, której błysk ostrza uzmysłowił wszystkim jego zamiary.
- Hokage–sama… czemu nic nie robisz..?! – Krzyknęła zaniepokojona Kurenai. – Dlaczego go nie powstrzymasz..?!
- Właśnie… czy tego nie widać, Naruto stracił poczucie rzeczywistości..!! – Dołączył się Asuma, już szykujący swe kastety do walki.
- Tsunade, oni mają rację. – Pustelnik wtrącił swe trzy grosze. – Jeśli tego nie powstrzymasz, zaraz stracisz swego najlepszego shinobi. – Tym czasem, kobieta nie słysząc słów swych przyjaciół jak i podwładnych, wciąż patrząc na Naruto, jednak postanowiła nic nie robić.
„Naruto… ufam, że mnie nie zawiedziesz i dotrzymasz obietnicy” - Pomyślała i tylko głęboko westchnęła.
* * *
Wszystko i z ukrycia, oglądająca Sakura bacznie przyglądając się blondynowi, w końcu zdobyła się na odwagę i zaraz wybiegła za drzewa, by w krótkim czasie zbliżyć się do Uzumakiego zmierzającego w stronę rannego Hatake. Dziewczyna bez słowa podbiegła do chłopaka i chwyciwszy go od tyłu, oplotła swe ręce w koło jego klatki piersiowej.
- Naruto… nie rób tego..! – Krzyknęła przytulając głowę do jego pleców. Blondyn czując na swej klatce piersiowej uścisk jej dłoni, momentalnie się zatrzymał. Katana zaraz wypadła mu z reki, by po chwili wbić się w ziemie tuż obok jego stóp. Chłopak w mgnieniu oka zaraz otrzeźwiał, a wciąż spowijająca go bordowo-czerwona chakra, zaraz zaczęła słabnąć, by po kilku minutach kompletnie zniknąć wszystkim z oczu. Tak samo szybkim tempie zniknęły wszystkie 4 ogony lisiego demona. Oczy jak i cała jego twarz, zaraz na powrót przybrała swój zwyczajny wyraz, a on sam teraz już patrząc normalnym wzrokiem na rannego Hatake, po chwili odwrócił się do dziewczyny przodem. Uzumaki, spojrzawszy w załzawione, zielone oczy wybranki swego serca, odwzajemnił jej uścisk, po czym pocałował w czoło.
- Sakura-chan, wybacz mi moje wczorajsze słowa. – Różowo włosa kunoich, spojrzawszy badawczo w jego błękitne oczy, zaraz sobie wszystko przypomniała.
- Sakura-chan, wiem że nie przestałaś mnie kochać i wiec, że ja także nie przestałem kochać ciebie. – Po tych słowach, blondyn tym razem złożył nieznacznego całusa na różowych wargach jej ust, co samą dziewczynę niezwykle zaskoczyło. Gdy się od niej oderwał, zaraz ją puścił, odwrócił się, podniósł miecz z ziemi i już spokojnym krokiem podszedł do Hatake. Chłopak, w połowie drogi, ku wielkiej uldze obserwatorów, schował katanę do pochwy uczepionej na plecach, po czym zaraz dotarłszy na miejsce, przykucnął obok leżącego na ziemi jounina.
- Kakashi-sensei… przepraszam, ale po tej twojej mało oryginalnej iluzji, wpadłem w furię. – Naruto nieznacznie się do niego uśmiechnął.
- Zauważyłem. – Odparł Sharinganowiec, krzywiąc się przy każdym nawet najmniejszym ruchu, gdyż jego połamane trzy żebra, ranią płuca.
- A teraz możesz podziękować oryginałowi Sakury za uratowanie. – Chłopak zaraz wstał i wskazał na różowo włosa, która natychmiast do nich podeszła.
- Dziękuję Sakura, że nie pozwoliłaś Naruto mnie zabić.
- Drobiazg Kakashi-sensei. – Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła, po czym zaraz ponownie przytuliła się do blondyna. Naruto odwzajemniwszy jej gest, zaraz podniósł lekko głowę do góry, by odnaleźć wzrok Hokage w niego wlepiony, lecz nic takiego się nie stało. Ku jego wiekiem zaskoczeniu, wszyscy obserwatorzy nagle gdzieś zniknęli, jedynie pozostała tam jeszcze tylko Ino Yamanaka.
- Sakura, mam prośbę..?
- Jaką..?
- Pójdź z Ino do szpitala i przygotujcie pokój dla Kakashiego-sensei. – Chłopak spojrzał jej głęboko w oczy, jednocześnie dając do zrozumienia, ze nic nikomu już nie grozi.
- Dobrze… skoro tak ładnie prosisz. A co z samym Kakashim-sensei..?
- Właśnie..? – spytał obgadywany.
- Spokojna głowa… już ja się nim odpowiednio zajmę. – Blondyn uśmiechnął się życzliwie do poszkodowanego, a zielonooką tylko zaraz odprowadził wzrokiem. Gdy obie kunoichi za chwilę zniknęły za linią drzew, Naruto natychmiast odsunął się od Hatake krok w tył, po czym stanąwszy lekkim rozkroku, począł wykonywać wszystkie znane mu pieczęcie.
- Naruto..? Co ty kombinujesz..? – Spytał lekko zaniepokojony Hatake. Ku jego jeszcze większemu zdumieniu, nie otrzymał żadnej odpowiedzi, tylko zaraz usłyszał coś, czego nigdy by się nie spodziewał.
- Kuchiose, Shi Heitai – Krzyknął Naruto i zaraz przystawił dłoń do podłoża. W pierwszej chwili nic się nie wydarzyło, ale zaraz pole treningowe nr 5, ponownie spowiła gęsta mgła, która nie trwając zbyt długo, ukazała zaraz Kakashiemu widok 4 wojowników w wiśniowych zbrojach.
- Jakie są twoje rozkazy Naruto-sama..? – Spytał jeden z żołnierzy, stojący najbliżej Uzumakiego. Chłopak spojrzawszy na niego, a potem na pozostałych trzech wojowników i zaraz jeszcze raz na Kakashiego, w końcu po długim milczeniu się odezwał.
- Dobra, wy dwaj… – Blondyn wskazał na wojowników stojących po lewej od jounina – …maci mi tu zaraz zrobić nosze. A wy… – Naruto wskazał na wojowników stojących po prawej od jounina – …miejcie na wszystko oko, gdyż przez chwilę mnie nie będzie.
- Jak sobie życzysz. – Ponownie odezwał się stojący najbliżej żołnierz, po czym wszyscy zajęli się swoimi sprawami, a sam blondyn zamknął oczy i odszedł w głąb swej duszy. W czasie gdy Uzumaki stanął nie obecny mentalnie ze światem zewnętrznym, pierwsza dwójka żołnierzy w bardzo krótkim czasie wykonała swoje zadanie i za chwilę powróciła w okolice leżącego białowłosego na ziemi. Żołnierze zaraz położyli nosze na zielonej trawie, po czym delikatnie pomogli Kakashiemu  wdrapać się na nie i dalej czekać na powrót blondyna. Pozostała dwójka żołnierzy, tak jak im rozkazał ich zwierzchnik, co chwile się odwracając i rozglądając, poczęli skrupulatnie lustrować najbliższą ich okolice, tak aby w jak najskuteczniejszy sposób się obronić w razie niespodziewanego ataku.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Prawda, że ta notka była strasznie denna..? – No nic, pozdrawiam i serdecznie zapraszam do komentowania ^^

066-067. Genin vs Jounin

A oto i kolejna notka z życia Naruto Uzumakiego i jego przyjaciół. Tym razem na specjalne życzenie kilku moich stałych czytelników, notka jest DŁUUUUUUGAŚNA^^ - pozdrawiam i zapraszam do czytania.



<<< Odcinek ukazał się 19 lipca 2008 roku >>>



>>> Wioska Ukryta w Liściach <<<
- A więc Yondaime Hokage był moim ojcem?! – Moje myśli w tej chwili poczęły krążyć wokół słów kucharza. – Dlaczego… dlaczego nikt mi nie powiedział?! – Przez chwile poczułem się oszukany przez moich najlepszych przyjaciół. – Dlaczego nie powiedzieliście mi, jakie są moje korzenie?! – Zastanawiając się nad tym problemem, nie zauważyłem kiedy to ja doszedłem do pola treningowego nr 5. Po wyjściu po za linię drzew, wszedłem na sporej wielkości polanę z wielkim dębem rosnącym na samym jej środeczku. Spojrzawszy w niebo, poczułem na twarzy, jak słońce powoli nabiera na swej sile. Powolnym krokiem zbliżyłem się do drzewa i już po chwili siedzę na zielonej trawce oparty o jego pień. Zamknąwszy oczy powoli zacząłem zagłębiać się we własnych marzeniach i wspomnieniach. Lecz po 7 minutach takiego bezczynnego siedzenia… zaraz zmieniłem pozycję z siedzącej na stojącą i skierowany przodem do linii drzew, szybkimi ruchami rąk, błyskawicznie wykonałem wszystkie dwanaście pieczęci, by po chwili przystawić dłoń do podłoża…
- Kuchiyose no Jutsu: Jogensha Heitai – powiedziałem pod nosem spokojnym tonem głosu, a zaraz tuż przede mną w pozycji klęczącej, pojawił się jeden z żołnierzy Ukrytej Armii.
- Jakie są twoje rozkazy Naruto-sama..? – mężczyzna podniósł głowę i ukazał mi swoje czerwone ślepia.
- Czy to ty Jogensha..?
- Tak panie..! – po tych słowach, ponownie przeszedł mi po plecach dziwny dreszcz, jaki ostatnio dość często mnie spotyka.
„Kurczę… jakie to przyjemne uczucie, gdy cię do ciebie zwracają z takim głębokim szacunkiem..” – pomyślałem uśmiechnąwszy się jednocześnie.
- Posłuchaj mnie uważnie.. zaraz przywołam jeszcze 30 żołnierzy, nad którymi obejmiesz dowództwo dzisiejszego dnia, a waszym zadaniem będzie ochrona mojej walki.
- Hai, Naruto-sama..! – gdy wojownik nisko się przede mną ukłonił, ja tym czasem stanąłem w lekkim rozkroku i zamknąłem oczy, aby moc się dobrze skoncentrować.
* * *
Gdy Uzumaki zamknął oczy, w chwilę potem nagle na ziemi w koło niego pojawiła się niebieska strużka chakry, która kręcąc się w lewą stronę coraz szybciej, po chwili wzbiła się w powietrze, zasłaniając Naruto swym błękitnym odcieniem, przed potencjalnymi obserwatorami. W czasie trwania tego ciekawego zjawiska, w nie dużej odległości od miejsca w którym stoi blondyn i jeden z żołnierzy, w pobliskim lesie nagle pojawiła się różowo włosa kunoichi. Sakura wkroczywszy do lasu, spokojnym krokiem zaczęła kierować się w kierunku dziwnego światła, jakie dostrzegła po drugiej stronie gęstwiny. Dziewczyna zatrzymawszy się w odległości kilkunastu metrów, przy jednym z grubych drzew, ujrzała widok którego kompletnie się nie spodziewała.
„Co się dziej..? Co do za słup potężnej chakry..? I co to za mężczyzna..?” – pomyślała widząc gościa w wiśniowej zbroi z postrzępioną flagą umocowana na plecach. Zielonooka dokładnie mu się przyglądając, nagle została przez kogoś dotknięta w ramię.
- Aaa..! – podskoczyła do góry w nerwowym tiku, po czym szybko odwróciła się za siebie, by spotkać się ze spojrzeniem blond włosej Yamanaki.
- Sakura..? A co ty się tak tu ukrywasz..? – spytała z promiennym uśmiechem.
- Ino..! Grrrr… chcesz abym umarła na zawał..?
- Nie.
- Ech, w takim razie sama zobacz czemu się ukrywam. – Haruno złapała blondynkę za ramię, po czym pociągnęła za sobą i pokazała jej widok polany. Błękitnooka momentalnie otworzyła oczy ze zdumienia i tak jak Sakura, zaraz przycupnęła przy pobliskim drzewie. Dziewczyny dokładnie wszystko obserwując z ukrycia nagle zobaczyły, jak słup niebieskiej chakry powoli traci na swej intensywności, by po chwili kompletnie zniknąć, ukazując im widok skoncentrowanego Naruto. Blondyn zaraz otworzył zamknięte oczy i zaczął się rozglądać. Kunoichi widząc jego zagranie, szybko się schowały, tak aby chłopak ich nie dostrzegł.
- Co on kombinuje i kim jest ten koleś..? – spytała Ino.
- Nie wiem… ale czuję, że zaraz się tego dowiemy. – odparła Sakura i wyjrzała z za drzewa, a jej zielonym oczom ukazało się, jak blondyn wykonuje jakieś pieczęcie, po czym przystawiwszy rękę do ziemi, wypowiedział jakieś słowa, których ona nie dosłyszała. Nagle całe pole zostało spowite gęstą mgłą, jak i pobliski las.
- Co się dzieje..? Skąd ta mgła..? – spytała wystraszona blondynka.
- Choć tu i sama zobacz, bo ja własnym oczom nie wierzę. – odparła różowo włosa, która zaraz dostrzegła jakieś sylwetki zebrane przed Naruto. Gdy mgła wreszcie się rozrzedziła, dziewczynie dosłownie szczęka opadła. Kunoich zobaczyła jeszcze grupkę takich samych wojowników, jak ten pierwszy. Gdy Yamanaka wyjrzała z za drzewa, zobaczyła dokładnie to samo, tylko że jej zdumienie urosło jeszcze bardziej, gdy ich wszystkich policzyła.
- S-Sa-Sakura… czy mi się zdaje, czy ich jest teraz 31..? – spytała po chwili, tak dla upewnienia się czy dobrze ich policzyła.
- Obawiam się, że masz rację… – dziewczyna ponownie wytężyła słuch, aby cokolwiek usłyszeć, ale nic z tego – …o co w tym wszystkim chodzi..? – dodała pod nosem.
* * *
- Mam nadzieję iż potraficie dobrze się ukryć..? – Uzumaki zaraz dodał i ponownie spojrzał na przyjaciela.
- Oczywiście Naruto-sama, otoczymy to pole niewidzialnym kręgiem obronnym, a sami zajmiemy jak najbardziej strategiczne miejsca na otaczających nas drzewach. – odparł Jogensha.
- Dobrze, hmm… zaraz wybije 9 rano, a wiec panowie, do dzieła..!! – krzyknął blondyn, a wojownicy ukłoniwszy się mu nisko, zaraz rozproszyli się po całej okolicy. Gdy wszystko ucichło, chłopak jeszcze raz nabrał świeżego, porannego powietrza w płuca, by po chwili wypuścić je przy wydechu.
„Ciekaw jestem jakby Hokage zareagowała gdybym przywołał całą Ukrytą Armię..” – pomyślał Naruto z chytrym uśmieszkiem pod nosem, chwytając jednocześnie za swoją katanę. Blondyn wykonawszy nią kilka szybkich ruchów, z wielką łatwością poprzecinał powietrze w wielu miejscach, gdy nagle z linii drzew po południowej stronie polany, wyszła blond włosa kobieta, w towarzystwie kilku shinobi w zielonych kamizelkach, jakie noszą jounini kraju Ognia. Jednak błękitnooki ich nie zauważył i dalej wykonując cięcia w powietrzu, w którymś momencie zatrzymał się po czym schował katanę na swoje miejsce i ponownie usiadł pod drzewem.
„No to zaraz się zacznie zabawa…” – pomyślał blondyn – „…no chyba że Kakashi się spóźni.” – Naruto nadal siedząc spokojnie pod drzewem, zaczął dokładnie się wszystkiemu i wszystkim przyglądać. W którymś momencie z lasu również wyszła Sakura i Ino, które dołączyły do Hokage i jej świty.
- Hokage-sama, nie uwierzy pani co widziałyśmy przed kilkunastoma minutami. – Jako pierwsza odezwała się błękitnooka blondynka. Tsunade spojrzała na nią, po czym na swoją uczennicę, aż w końcu rzuciła porozumiewawcze spojrzenie pobliskim jouninom.
- A co takiego widziałyście..? – by w końcu odezwać się do młodych kunoichi. Wtedy Sakura wszystko dokładnie jej opowiedziała, nawet te najmniej istotne szczegóły. Godaime słuchając coraz to nowych słów padających z ust Haruno, z wybałuszonymi oczami poczęła się zastanawiać, czy to co słyszy jest właśnie tą nowa techniką Uzumakiego. Po upłynięciu kolejnych kilkudziesięciu minut, gdy wszyscy zebrani zaczęli już powoli tracić nadzieję na rozpoczęcie widowiska, nagle na środku pola treningowego pojawiła się chmura biało-szarego dymu, z którego zaraz wyszedł biało włosy jounin.
- Najmocniej przepraszam, ale kompletnie zapomniałem. – Mężczyzna uśmiechnął się głupkowato, co doskonale narysowało się pod granatową maską.
- HATAKE, ZNOWU SIĘ SPÓŹNIASZ..!!!! – W tym momencie Hokage wybuchła wrzaskiem, który wszystkich lekko ogłuszył.
„Ech, Tsunade jak zwykle ma bardzo wybuchowy temperament, a Kakashi nic a nic się nie zmienił, ciągle się wszędzie spóźnia..” – Naruto przyglądając się całemu zdarzeniu, uśmiechnął się chytrze pod nosem.
„Tylko spokojnie, tylko spokojnie… oddychaj głęboko, głęboko” – brązowooka kobieta zaraz się uspokoiła i poczęła wykonywać czynność zleconą przez jej podświadomość, a białowłosy jounin począł drapać się ręką za głową.
- Ech… Tsunade, Kakashi-sensei… jesteście siebie warci..! – nagle odezwał się blondyn, a jego głos przybrał ton lekko szyderczy i kpiący. Chłopak zaraz wstał na równe nogi i odwróciwszy się przodem do swego przeciwnika, jakim dziś jest Hatake, przybrał postawę gotowa do ataku. Hokage spojrzawszy wściekłym wzrokiem w jego kierunku już chciała walnąć mu ciętą ripostę, lecz się powstrzymała… – „Tylko spokojnie, on to powiedział dla prowokacji.” – pomyślała, po czym z lodowatym już wzrokiem, spojrzała na Hatake.
- Kakashi… bądź czujny, minęły 4 lata od waszej ostatniej walki, więc nie wiemy czego spodziewać się po Naruto…, a jak już skończycie, to mu przypomnij jak należy się odzywać do Hokage..! – blondyna uśmiechnęła się chytrze, a jounin jedynie puścił jej porozumiewawcze spojrzenie, po czym spojrzał blondynowi w te jego błękitne oczy. Obaj shinobi przyglądając się sobie uważnie, poczęli tylko czekać na zgodę rozpoczęcia pojedynku.
- Dobra, skoro już jesteśmy wszyscy… – nagle Godaime zaczęła przemowę – …to chyba zgodzicie się ze mną, iż pora zacząć to spotkanie. Pewnie to wiecie, ale przypomnę… Naruto i Kakashi… wszystkie chwyty dozwolone, a końcem waszej wali będzie moment, gdy któryś z was już nie będzie miał sił. – W tym momencie lustrzany jounin spojrzał zdziwionym wzrokiem na Hokage, po czym na powrót odwrócił wzrok i zawiesiwszy spojrzenie na blondynie, zaraz odsłonił oko z sharinganem. Nagle zaczął wiać porywisty wiatr, który ruszając konarami licznych drzew, wpierw poruszył blond czupryną Uzumakiego, a potem przeleciawszy kilkanaście metrów dalej, poruszył białymi włosami Hatake. W jednej chwili zapadał idealna cisza, wszyscy czekając w napięciu na rozpoczęcie walki, poczęli rzucać coraz to częstsze spojrzenia ku swej przywódczyni. Ta zaś nie wzruszona ich wzrokiem, jeszcze raz spojrzała na Naruto, a potem na Kakashiego, by po chwili krzyknąć…
- Start..!! – lecz nikt ani drgnął. Biało włosy jounin utkwił swe spojrzenie w spojrzeniu blondyna, który tak jak on zamarł w bez ruchu.
„A to ciekawe, dlaczego Naruto jeszcze mnie nie zaatakował..? Jeśli dobrze pamiętam, to on zawsze jako pierwszy rwał się do walki, a dziś widzę go nad wyraz spokojnego” – pomyślał wyciągając z kieszeni dobrze znaną wszystkim lekturę.
Wciąż wiejący porywisty wiatr, przygnał nad polanę, jak i całą wioskę Ukrytą w Liściach, czarne burzowe chmury, które zasłoniły mocno świecące słońce. Naruto wciąż się nie ruszając, w pewnym momencie błyskawicznie złożył ręce przed sobą w jeden ze znaków i…
- Kage Bunshin no Jutsu - …krzyknął, a za jego plecami pojawiło się ok. 20 klonów. Repliki Naruto, zrobiwszy krok do przodu, zaraz zrównały się z oryginałem, by w chwilę potem wszyscy jak na komendę, jednocześnie wyciągnęli miecze.
„Co..? A od kiedy to Naruto używa katany do walki..? Coś czuję, ze to będzie odrobinę trudniejsze zadanie niż za pierwszym razem” – Kakashi zaraz na powrót schował trzymaną książeczkę, by za chwilę zobaczyć jak wszyscy, prócz jednego blondyna, otaczają go gęstym kręgiem, ostrych jak brzytwa, ostrzy. 20 klonów Uzumakiego, stanąwszy w odległości 2,5 metra od Hatake, z każdej możliwej strony, zaraz przybrali postawę raz obronną, a raz gotową do ataku. (Tak na przemian^^ – Autor  Opowiadania) Tym czasem, 21 Naruto nadal stojąc w tym samym miejscy co za pierwszym razem, trzymając w rękach podniesiony miecz, zaraz opuścił broń i skierowawszy się w stronę widowni, nie zauważalnie zbliżył się do Hokage.
- Tsunade-sama, nim zaczniemy, chciałbym coś powiedzieć..! – gdy się odezwał, blondynka, jak i inni obserwatorzy, aż podskoczyli z wrażenia. Spojrzawszy w jego kierunku, zobaczyli serdeczny uśmiech, lecz widząc katanę w jego reku, zaraz lekko się zaniepokoili. Chłopak widząc ich spojrzenia, po chwili schował miecz na swoje miejsce, po czym ponownie zawiesił swój wzrok na Godaime.
- Słucham cię Naruto... – odezwała się kobieta.
- Mam pytanie… otóż, jak bardzo mam poturbować Kakashiego-sensei..? – gdy to powiedział, na twarzach zgromadzonych narysowało się zdumienie.
- Jaki zarozumialec się z niego zrobił. – nagle odezwał się Asuma, pociągając mocniej papierosa, a stojąca obok nie go Kurenai i Gai, tylko mu potaknęli. Uzumaki rzuciwszy im groźne spojrzenia, zaraz spojrzał na Sakure, która cały czas bacznie go obserwuje.
„Jaki on się waleczny zrobił.. chociaż zawsze taki był..” – zaraz pomyślała i się w duchu szeroko uśmiechnęła.
- Ma przeżyć..! – odparła Hokage, stanowczym głosem, a Naruto tylko jej przytaknął, po czym spojrzawszy na swe klony, ponownie chwycił za katanę i wyciągając ją, tym samym dał znak do ataku.
* * *
Gdy błękitnooki wysunął koniuszek ostrza z pochwy, Hatake został poprzecinany 20-krotnie, by po chwili zniknąć w chmurze dymu, a na jego miejscu pojawił się kawałek drewna, który posiekany w plasterki, opadł bezwładnie na ziemię. Lekko zdezorientowane klony, poczęły się dokładnie rozglądać, patrząc na okoliczne drzewa i krzewy.
„Cholera, dobrze że nie zauważyli kiedy wykonałem jutsu transformacji” – pomyślał zdyszany Hatake. Ku jego zaskoczeniu, nagle został wykryta, a w chwilę potem, na jego drzewo naskoczyło 10 klonów, które obcinając swymi mieczami wszystkie gałęzie, zmusiły go do ucieczki. Jounin odskoczywszy w bok, nagle dostrzegł okazje na dokonanie kontrataku.
„Katon, Ryuuka no Jutsu” – powiedział w myślach, po czym wypuścił z ust falę ognia, która dosłownie spaliła całą koronę drzewa, zamieniając klony w chmury szaro-białego dymu. Gdy wylądował, zaraz zobaczył kolejną grupkę Uzumakich biegnących w jego kierunku z podniesionymi mieczami, a gdy już miał ich załatwić innym ninjutsu, z przeciwnej strony wyskoczył oryginalny Naruto z utworzonym Rasenganem na dłoni. Białowłosy w ostatniej chwili uchylił się przed tym atakiem, a drzewo za którym się chował, w zetknięciu z potężną technika blondyna, dosłownie zostało złamane na pół.
„Kurczę… szybki jest..! – Hatake schowawszy się w pobliskich krzakach, zaraz wyjął kilka shurikenów, by po chwili nie zauważalnie rzucić nimi w nadbiegające klony, które trafione rozpłynęły się w powietrzu. W ten sposób rozprawiwszy się ze wszystkimi replikami blondyna, jounin może teraz chwilę odsapnąć. Po kilku minutach nasłuchiwania, białowłosy nie usłyszawszy żadnego odgłosu kroków czy czegoś innego, zaraz wychylił głowę z nad krzaków, by po chwili z całym impetem przeleciała mu nad głową katana, która odcinając kilka jego włosków, poleciała dalej na pobliskie drzewo, ścinając je.
- Tu cie mam Kakashi-sensei..! – Odezwał się Naruto z chytrym uśmieszkiem. Gdy ścięte drzewo runęło na ziemię, natychmiast w powietrze wzbiły się tumany kurzu i piachu, lecz i to nie zakłóciło chwilowej przerwy w walce.
- Naruto..?! Jakim cudem tak szybko się przemieszczasz..?! – Natychmiast spytał Hatake, a gdy blondyn już miał odpowiedzieć, ten nie spodziewanie wyciągnął kunai, by zadać chłopakowi cios w brzuch. Uzumaki to przewidział i szybkim ruchem katany, odparował atak jednocześnie odskakując do tyłu. Nim się blondyn spostrzegł, Kakashi nagle pojawił się za nim, po czym oddał błękitnookiemu silnego kopniaka w plecy, co go powaliło na ziemię i przesunęło kilka metrów do przodu. Naruto nie poddając się, zaraz wstał, po czym schował miecz do pochwy i odwrócił się do jounina.
- Takiś cwany Kakashi-sensei..? Zobaczymy jak poradzisz sobie z tym..? – Blondyn uśmiechnął się szeroko, po czym przystawił dłonie do ust…
- Jogensha, do mnie..!! – Krzyknął ile sił w płucach, lecz w pierwszych kilku minutach nic się nie stało. Lustrzany jounin, jak i obserwatorzy walki, zareagowali zaskoczonymi spojrzeniami, gdy nagle na powrót zaczął wiać bardzo silny wiatr, potężniejszy niż za pierwszym razem. Gdy nadal nic się nie stało, Kakashi mimowolnie uśmiechnął się na samą myśl, że blondyn chce go przestraszyć, lecz po chwili z lasu za jego plecami wyszedł jakiś wojownik w czerwono-wiśniowej zbroi.
* * *
- H-Hokage-sama..! – Nagle odezwała się Sakura trzęsącym głosem, a gdy blondyna na nią spojrzała, ta jej tylko wskazał ręką kierunek. Kobieta zaraz odwróciła wzrok i to co ujrzała, szczerze powiedziawszy, bardzo ją zaskoczyło. Za jej wzrokiem podążyli inni jounini, jak i Ino stojąca zaraz obok różowowłosej.
- Kto to jest u licha..? – Odezwał się Gai, krzywiąc się na widok maski na twarzy wojownika.
- Nie mam pojęcia, ale coś mi się wydaje, że to jakiś przyjaciel Naruto. – Odparł Sarutobi, dopalając peta.
- Hokage-sama, czy Naruto mówił, że wprowadził do wioski obcego wojownika..? – Spytał Iruka, również bacznie się wszystkiemu przyglądając.
- Nic mi o tym nie wiadomo, ale dziś rano Naruto poprosił mnie o dziwną rzecz.
- Jaką..? – Zainteresowała się Kurenai.
- A to, żebym nieprzerywana walki bez względu na wszystko, gdyż chce nam zaprezentować nowa technikę.
- Rzeczywiście dziwna sprawa, bo jak na razie to nic specjalnego nie zauważyłem… no może poza kataną, której już raz użył. – Stwierdził Umino.
Gdy wszyscy tak gorliwie dyskutują o pojawieniu się nieznajomego wojownika, ich zdumienie urosło jeszcze bardziej, gdy zauważyli, że do dziwnego wojownika zaraz dołączyło jeszcze 30 żołnierzy.
- Co..? A ci to co za jedni..? – Spytał zdumiony Asuma, który dopaliwszy papierosa, zaraz splunął nim na bok i przygniótł butem. Mężczyzna nie doczekał się już odpowiedzi, gdyż wszystkich poraziło uczucie ogromnej ilości chakry bijącej od każdego z wojowników. Nim ktokolwiek się odezwał, wojownicy nagle zniknęli im z pola widzenia, by zaraz pojawić się tuż za plecami swojego przywódcy.
- Wzywałeś nas Naruto-sama..? – Gdy kurz powstały w momencie ich pojawienia się już opadł, wojownik imieniem Jogensha klęknął na trawie kłaniając się tym samym i spuścił wzrok. Naruto, zapomniawszy na chwilę o trwającym pojedynku, odwrócił się do niego by coś powiedzieć, a Hatake natomiast, z lekkim przestrachem w oczach, zaraz na powrót oprzytomniał i postanowił zaryzykować, wyprowadzając niespodziewany atak. Wyciągnąwszy kunai z kabury, zaczął niepostrzeżenie i bardzo szybko zbliżać się do błękitnookiego, kompletnie teraz niespodziewającego się żadnego ataku. Gdy pojawił się tuż za plecami chłopaka i już miał zadać cios…
- Fuuton, Mugen Sajin Daitoppa – Nagle po polu rozległo się ledwo słyszalne echo, po czym w Kakashiego trafiła potężna fala powietrza, która dosłownie porwała go do góry i odrzuciła z dużą siła w stronę grupki obserwatorów. Oszołomiony jounin z pełnym impetem wpadł na swojego przyjaciela Gaia, przewracając go tym samym.
- Kakashi.. nic ci nie jest..? – Spytał Asuma podając mu rękę.
- Raczej nie, ale co to było..? – Odparł, wciąż nie mogąc uwierzyć, że nie zdołał przewidzieć takiego ataku.
- To był jeden z tych upiornie wyglądających wojowników. – Stwierdziła zielonooka, tak samo wszystkim zaskoczona jak inni.
- No, no, no… - Mruknęła Tsunade, najwyraźniej zadowolona przebiegiem pojedynku. Hatake spojrzawszy na nią podejrzliwym wzrokiem, zaraz ponownie spojrzał w stronę Uzumakiego i dostrzegł wlepione w siebie 30 par krwisto czerwonych oczu. Zaraz przez myśl przepłynęło mu mnóstwo bezużytecznych myśli, a sam właśnie przełknął gorzką ślinę. Stojąc tuż obok Gaia, lekko zniesmaczonego, że to jemu przypadło robić za materac amortyzujący upadek białowłosego, Kakashi począł prowadzić burzliwą dyskusję w głowie.
Tym czasem, Naruto właśnie patrzy lekko zdziwionym i wściekłym wzrokiem na jednego z żołnierzy, który zaraz bez słowa uklęknął na ziemi i spuścił wzrok.
- Naruto-sama, proszę o wybaczenie..! – Powiedział, a w jego głosie można usłyszeć nutkę strachu przed karą.
- Wybaczam, ale NIGDY… – zaakcentował Uzumaki – …więcej nie waż się atakować żadnego z moich przyjaciół, bez wyraźnego rozkazu. To się również tyczy WAS wszystkich..!!!! – Blondyn wskazał ręką na każdego żołnierza z osobna, a gdy ją opuścił, upiorni wojownicy, jak ich nazwała zielonooka, jak na komendę uklękli na ziemi chyląc głowy nisko.
- Hai, Naruto-sama..!!
- Doskonale, skoro wszystko jest już jasne, to możecie odejść, ale ty Jogensha proszę cię o pozostanie ze mną. – Chłopak zaraz na powrót odwrócił się w kierunku obserwatorów, by po chwili nagle pojawiła się bardzo gęsta mgła, która przysłaniając wszystkim widok, ukryła oddział 30 żołnierzy. Gdy mgła już się rozrzedziła, na placu boju pozostał już tylko Uzumaki i Jogensha, którzy bacznie przyglądając się wszystkim, chwilę jeszcze porozmawiali, by zaraz uścisnąć sobie dłonie.
* * *
- Co się stało..? Gdzie się podziali ci wszyscy wojownicy..? – Spytała Kurenai, przecierając oczy ze zdumienia.
- Myślę, że ta mgła ma z tym jakiś związek. – Mruknął zamyślony Kakashi.
- Kakashi Hatake, idź i pokonaj wreszcie Naruto Uzumakiego. – Nagle do białowłosego jounina zwróciła się Hokage z dziwacznym uśmieszkiem na ustach. Sharinganowiec spojrzał na nią kolejnym podejrzliwym wzrokiem, po czym za plecami usłyszał komentarz który już kompletnie go zaskoczył…
- Chyba się go nie boisz..? – Zaśmiał się Asuma, zapalając nowego papierosa.
- Jak nie ty Kakashi, to ja go pokonam. – dodał Gai, a gdy Hatake spojrzał w jego kierunku, ten mu pokazał białe ząbki i kciuk w geście „OK.”. Na chwile zapadła miedzy nimi martwa cisza, która jednak nie potrwała z byt długo. Lustrzany jounin zrobiwszy krok do przodu…
- Ani myślę z nim przegrać..! – z grobowym wyrazem twarzy, wyszedł na środek polany. Blondyn tym czasem już na niego czekając, począł się zastanawiać, jak Hokage zareagowała, na to co przed chwilą się wydarzyło. Chłopak zaraz musiał się otrząsnąć, gdyż dostrzegł zdenerwowane spojrzenie senseia.
„Niech Naruto myśli, że jestem na niego wściekły, a ja tym czasem pomyślę, jakby go tu pokonać..?” – Gdy srebrnowłosy na chwilę przymknął oczy, zaraz je otworzył. – „Dobra, już wiem, tylko musze go teraz zwabić nad wodę..”. – Mężczyzna nadal spoglądając na Uzumakiego, kątem oka z boku dostrzegł przyjaciela blondyna. Żołnierz stanąwszy po prawej stronie do jounina, spojrzał jeszcze na błękitnookiego, a gdy ten mu kiwną głową, odwrócił wzrok, po czym błyskawicznie wykonał kilka pieczęci…
- Katon, Goukakyuu no Jutsu – Krzyknął, nabrał powietrza w płuca i wypuścił w stronę Hatake, ogromną kulę ognia, która z dużą prędkością w krótkim czasie szybko do niego dotarła. Kakashi w ostatniej chwili dokonał uniku, dzięki czemu trochę zbliżył się do Uzumakiego, co blondyn zaraz wykorzystał.
„Ooo, nie dobrze..” – Pomyślał Hatake widząc nogę chłopaka zmierzająca w jego stronę. Gdy błękitnooki już miał go kopnąć, ten zgrabnie się odwrócił, chwycił go za kostkę i wyrzucił przez ramię na pobliskie drzewo. Blondyn doleciawszy do niego, w ostatniej chwili się odwrócił, odbił od pnia, po czym na powrót wylądował kilka metrów od jounina.
- Tajuu Kage Bunshin no Jutsu – Krzyknął Naruto a za jego plecami, za plecami sharinganowca, jaki i na gałęziach pobliskich drzew, pojawiło się 2000 klonów.
„Nie no, zawsze imponowała mi ich liczba, tylko co on kombinuje..?” – Kakashi nie dokończył myśli, bo w jednej chwili rzuciło się na niego kilka klonów. Białowłosy, wyciągnąwszy kunai, począł zgrabnie unikać licznych kopnięć i ciosów w niego wymierzonych, jednocześnie zadając im ciecia, sprawiające iż ta ogromna liczba klonów, w krótkim czasie znacznie się zmniejszyła. Atakowany jounin, odpierając coraz to mocniejsze ciosy, w którymś momencie zorientował się, iż wszyscy przesunęli się z walką nad nie dużej wielkości jezioro.
„W porządku, teraz moja kolei..” – Pomyślał Hatake i zgrabnym ruchem, przeskoczył otaczających go licznych blondynów, by w chwilę potem wylądować na tafli wody.
- Suiton, Suiryundan no Jutsu – Wypowiedziawszy te słowa, jounin stworzył przed sobą wir wody, z którego po chwili wyskoczył gigantyczny, wodny smok o złociście-płomiennych ślepiach. Ryk wodnego stworzenia, sprawił iż oryginalnemu Narutowi przeleciał po plecach bardzo nie przyjemny dreszcz, a gdy stworzenie osiągnęło najwyższy swój pułap, zaraz runęło na klony, topiąc jej w gigantycznych ilościach wody. Silny prąd, jaki przy tym wszystkim powstał, zaraz porwał prawdziwego Uzumakiego, mocząc go doszczętnie.
„Kuso..! I jak tu z nim walczyć..?!” – Blondyn zaklął w myślach. Gdy fala wody powoli zaczęła już opadać, a Naruto z trudem stanął na tafli wody, Kakashi postanowił nie dać mu ani chwili wytchnienia…
- Suiton, Daibakufu no Jutsu – Krzyknął jounin, a w chwilę potem pojawił się przed nim pierścień wody, który kręcąc się spiralnie w lewą stronę, zaraz zmienił się w wodne tornado. Technika ta, z ogromną prędkością, przemieściła się nad taflą wody wprost na Uzumakiego, który, trafiony nią, został porwany na znaczną odległość i rzucony na jedno z grubych drzew, a wciąż spiralnie kręcąca się woda, zadała mu dodatkowych obrażeń które objawiły się odkaszlnięciami pełnymi krwi.
„Hehehe… to powinno nieco ostudzić jego zapał..!!” – Zaśmiał się w myślach lustrzany jounin, a zadowolony ze swojego pokazu, zaraz sprawił iż wszystko pokrywająca woda, w szybkim tempie opadł, dzięki czemu oszołomiony Naruto mógł swobodnie opaść w pobliską kałużę błota.
„Cholera… nie mogę pozwolić sobie na porażkę, nie mogę z nim przegrać..! Muszę wstać i go pokonać… tylko jak..?” – Pomyślał blondyn i powoli podniósł się, aby po chwili stanąć gotów do dalszej walki. Chłopak lekko zataczając się na miękkich nogach, spojrzał na swego przeciwnika i zaraz dostał olśnienia.
- Naruto, czas aby zaprezentować mu kilka naszych technik. – Nagle odezwał się Kyuubi w jego głowie.
„Hmm.. dobra, tylko o jakie techniki ci chodzi, bo jeśli o ulepszone formy Rasengana, to wolałbym ich nie używać, gdyż nie chce go zabić..” – Odparł Naruto w myślach.
- Miałem na myśli technikę z rodziny Katon.
„Aaa, bardzo chętnie, tylko że ja jej jeszcze nie trenowałem”.
- Spokojnie, pomogę ci. – Gdy demon skończył mówić, błękitnooki przybrał postawę gotową do wykonania jutsu. Białowłosy widząc jego niezłomność, cofnął się kilka kroków w tył i zaraz sobie przypomniał, iż jeszcze nie sprawdzał na Naruto żadnego genjutsu. Jounin wyciągnąwszy kunaj z kieszeni, zaraz go rzucił w bezbronnego blondyna i z prędkością wiatru schował się za pobliskim drzewem, oddalonym od chłopaka kilkanaście metrów.
„Hmmm, jak by go tu zaatakować…?” – Począł główkować Kakashi. – „…może by tak wypróbować na nim mojego ulepszonego Sharingana..? A jeśli Naruto nie potrafi się szybko z czegoś takiego oswobodzić, to mógłbym posłać go na łóżko szpitalne na kilka miesięcy, a to by tylko zaszkodziło Sakurze. Nieee to nie jest dobry pomysł.” – Białowłosy drapiąc się w głowę, zaraz dostał olśnienia. – „Hahaha, już wiem… zobaczymy jak zareaguje na zwykła iluzję, hmmm… mam nadzieję, że to w jakiś sposób nie pogorszy moich stosunków z Sakurą i Naruto.” – Skończywszy rozmyślanie, Kakashi wyjrzał nieznacznie z za pnia, gdzie zaraz dostrzegł rozglądającego się Naruto. Lustrzany jounin zaraz ponownie schował się za drzewo i począł wykonywać kilka pieczęci, skupiając się przy tym maksymalnie…
* * *
„Kuso, a jego to gdzie wcięło..?” – Spytał Naruto w myślach.
- Nie wiem, ale coś mi się widzi, że zaraz zostaniesz zaatakowany jakimś Genjutsu.
„Genjutsu..?!”
- Tak, bo jeśli nie zauważyłeś to walczycie już dobrych 5 godzin. – Stwierdził Kyuubi.
„Tak długo, cholera… a myślałem, że szybciej nam to pójdzie.”
- N-Naruto… pomocy..!! – Nagle blondyn usłyszał swoje imię, wypowiedziane przez dobrze znajomy mu głos. Chłopak zatrzymawszy swój, rozlatany po całej okolicy, wzrok na miejscu z którego doszło wołanie, ujrzał coś, czego powinien się spodziewać, ale nie w takiej formie. Zmęczonym oczom blondyna, ukazała się różowo włosa kunoichi z licznymi kunaiami i shurikenami w nią powbijanymi, co wywołało silne krwawienie z głębokich ran. Uzumaki widząc to, w pierwszej chwili szybko się odwrócił, ale nie zobaczywszy tego czego szuka, na powrót zawiesił wzrok na zielonookiej, która teraz klęcząc na ziemi, jedną ręką opiera się o drzewo i wydaje się być już nie obecna duchowo. Naruto patrząc na ten przerażający, dla niego, widok… zaraz poczuł wzbierającym w nim nie opisany gniew, jak i wielka rozpacz. Sparaliżowany uczuciem, iż zaraz straci najbliższą, jego sercu, osobę nawet nie poczuł jak zaczęła wylewać się z niego krwisto-czerwona chakra. Jego wszystkie rany, momentalnie się zasklepiły, a jego już poważnie nadwątlone siły, zostały odbudowane. Chłopak uroniwszy kilka samotnych łez, które spłynęły po jego rozgrzanych policzkach, a dotarłszy do podbródka, zaraz skapnęły przyciągane ziemskim polem magnetycznym. Ów słone krople czystej rozpaczy blond włosego chłopak, na oglądany właśnie widok, lecąc powoli w stronę błotnistej kałuży, momentalnie rozpłynęły się w powietrzu, rozgrzanym do czerwoności emanującą potęgą od Uzumakiego. Naruto nagle poczuł ostre kłucie w klatce piersiowej, zupełnie jakby niewidzialna siła właśnie zaczęła wbijać stosy igieł w jego serce. Nie mogąc wytrzymać przeszywającego bólu w klatce piersiowej, złapawszy się rękoma na tors, zaraz padł na kolana, by po chwili złapać się rękoma za głowę i wydać z siebie przerażający ryk, jakby warknięcie przebudzonej bestii.
„Ky-Kyuubi… C-co się dzieje..?!” – Chłopak ostatkiem sił własnej świadomości, spytał z wielkim trudem i bólem jednocześnie.
- Naruto przyjacielu… obawiam się, iż twoja rozpacz i gniew, spowodowały obudzenie się mrocznej części mojej chakry, która została częściowo uwolniona, dzięki uszkodzonej pieczęci… – Demon nie dokończył swych wyjaśnień, gdyż stracił kontakt mentalny z blondynem.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Wróciłem trochę wcześniej niż 20.08.2008, co mnie skłoniło do napisania powyższego odcinka^^. Mam nadzieję, że nie umarliście z wycieńczenia, pod czas czytania tego króciutkiego posta^^ - pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^_____^