wtorek, 9 stycznia 2018

050. Tajemnicza komnata

Czytając wasze komentarze, za bardzo nie wiedzałem jak się zabrać do tego odcinka, gdyż wielu z was zadawało pytania: „Co z Kibą i Hinatą” lub „Dlaczego nie piszesz o Sakurze..” – widzicie, jak by na to nie patrzeć, jest to blog poświęcony życiu Naruto Uzumakiego mojego własnego pomysłu. Tak wiec wybaczcie, ale pisanie notek pozostawcie mi ^^ - a co do przyjaciół blondyna, to usłyszymy o nich w następnej notce… Dobra, koniec tego bzdurnego gadania.. serdecznie zapraszam na kolejny odcinek ^^



<<< Odcinek ukazał się 20 czerwca 2008 roku >>>



>>> Wioska Bez Nazwy w Iwa-Gakure <<<
Po skończonym przedstawieniu, ogień jeszcze palący się w miejscu pobytu bandytów, zaraz zgasł, jak i płonąca trąba powietrzna wraz z ciałami swych ofiar, znikła wszystkim gapiom z widoku, a oczy Naruto Uzumakiego na powrót przybrały kolor niebieski.
- Kyuubi..!! To było niesamowite..!! Ale dałeś czadu..!! – po odzyskaniu władzy nad ciałem, zacząłem skakać z radości i cieszyć się jak małe dziecko. Po chwili jednak dostrzegłem dziwne spojrzenia padające na moją osobę. Okoliczni ludzie, jak i mnisi, właśnie teraz patrzą na mnie jak na jakiegoś głupka.
- To nic takiego Naruto.. tak jak obiecałem, pokazałem Ci dwie nowe techniki.
- Bardzo fajne.. choć powiem, że z przyjemnością opanuję tylko tą związaną z ogniem..! – kompletnie zapomniawszy, że nikt tu nie wie iż jestem Jinchuriki, spokojnie i nagłos zacząłem rozmawiać z Kyuubim.
- Hę..? A to czemu..?
- Powiedzmy iż wolałbym pozostać przy ninjutsu charakterystycznym dla mojego kraju.
- Dobra.. jak chcesz.. to ty tu rządzisz – Kyuubi bez sprzeciwu, zaraz przystał na moje zdanie, co do obu technik.
- Ale to jak ich urządziłeś, to było coś pięknego..! – po chwili ponownie zacząłem skakać z radości.

„Tak.. może i on jest wspaniałym shinobi, ale teraz zachowuje się jakby był obłąkany..! Czy Naruto  właśnie mówi sam do siebie..?” – pomyślał Arcykapłan, widząc co wyprawia blondyn.
- Toushi-sama.. może i się przesłyszałem, ale czy Naruto przypadkiem nie mówi do kogoś imieniem Kyuubi..? – spytał jeden ze strażników, stojących tuż obok mnicha.
- Kyuubi..?! – zdziwił się Iru.
- Tak, ja też wyraźnie słyszałem to imię.. – zaraz do rozmowy przyłączył się drugi ze strażników.
„Nie.. to nie możliwe, aby ten chłopak był Jinchuriki, a może.. hmm..” – zamyślił się Arcykapłan, po czym na powrót zniknął w głębi budowli.
~ ~ ~
Po upłynięciu kolejnych 15 minut, zaraz się uspokoiłem i począłem rozglądać się dookoła. W tym momencie ponownie dostrzegłem wiele zaciekawionych spojrzeń zawieszonych na mojej postaci. Nie, żeby mi to przeszkadzało… ale z drugiej strony, poczułem iż chyba co po niektórzy usłyszeli moją rozmowę z demonem. Wzruszywszy ramionami na ten fakt, odwróciłem się z powrotem przodem do świątyni, po czym zacząłem kierować się w stronę lekko skołowanych strażników.
„Dziwnie się zachowują…, zanim pozwoliłem lisowi zmieść z powierzchni ziemi tych bandytów, to ci ludzie byli bardzo sympatycznie do mnie nastawieni …a teraz, tak jakby wszystko uległo zmianie..” – pomyślałem, mijając ich i wchodząc do środka świątyni. W pierwszej chwili, moje oczy na powrót zostały ogarnięte przez ciemności panujące we wnętrzu, lecz po kilku minutach ponownie się przyzwyczaiłem do tak słabego oświetlenia i zacząłem szukać mojego nowego przyjaciela. Mijając kolejnych, zaciekawionych moją osobą, mnichów, w końcu odnalazłem Toushi-same przy Świętej Księdze.
- Naruto.. jak to jest mieć w sobie demona..? – gdy podszedłem, jego pytanie jakoś mnie nie zaskoczyło, lecz zaciekawiło. Skąd mu przyszło to pytanie, skoro nie wie że mam demona w sobie.
- Przepraszam, nie rozumiem..?
- Nie udawaj, wiem że jesteś Jinchuriki.. – jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił, tak jak by mu to przeszkadzało. Po jego słowach, zamilkłem na chwilę, aby zaraz popatrzyć się na niego czerwonymi oczyma Kyuubiego. W sekundę potem zaobserwowałem dziwny uśmieszek u niego, a w oczach przerażenie.
- Ty też masz coś do Jinchuriki..?! – w końcu spytałem oburzonym głosem, po czym odwróciłem się do niego plecami.
- Naruto.. proszę się, tylko spokojnie.. wybacz, nie miałem złych intencji.
- Tak..? To po cholerę poruszasz ten temat..?
- Bo.. bo nie spodziewałem się, iż wybraniec do otwarcia tajemnej komnaty, może być nosicielem demona – po tych słowach, mój chwilowy gniew zaraz gdzieś się ulotnił, a jego miejsce zajęła ciekawość. Na powrót odwróciłem się do niego przodem i spojrzawszy na niego już normalnym, niebieskim wzrokiem, spytałem..
- Co powiedziałeś..? Jaka znowu tajemna komnata..? Jaki wybraniec..? – poje spojrzenie, chyba wywarło na Toushim-sama jakieś wrażenie, gdyż po chwili nieznacznie się do mnie uśmiechnął, po czym gestem ręki pokazał, abym podszedł bliżej do światła. Mężczyzna bez słowa wyjaśnienia, otworzył przede mną starą księgę.
- Jak wcześniej wspomniałem Naruto, to jest nasza Święta Księga, w której zapisano, iż chłopak który przyjdzie uratować nas w odpowiedniej godzinie, będzie tym, który otworzy kamienne wrota – Arcykapłan wyjaśnił mi po krotce, o co mu chodziło. Nic mu nie opowiedziałem, tylko zagłębiwszy się we własnych myślał…
„Czy to możliwe..? O co tu chodzi..?” – począłem zadawać sobie wiele pytań bez odpowiedzi.
* * *
>>> Kilka godzin później <<<
- Czcigodny kapłanie, mówiłeś że macie tu komnatę, którą chcielibyście abym zbadał.. – po chwili milczenia i spokojnego spaceru, u boku mojego przyjaciela, spytałem z głosem pełnym szacunku i spokoju.
- Tak.. chodź pokaże ci ją.. – mężczyzna w podeszły wieku, lekko się do mnie uśmiechnął i poprawił swoją zielono-białą tunikę.
Idąc po przez wioskę, którą kilka godzin temu oswobodziłem od sporej grupki bandytów, dostrzegłem wiele uradowanych i mile nastawionych, spojrzeń jej mieszkańców. Co jakiś czas odwzajemniając spojrzenia, dostawałem co raz to kolejne uśmiechy, od tutejszych dziewczyn.
„Nie no.. musze przyznać, iż tutejsze dziewczyny są całkiem, całkiem ładne..” – zrobiłem głupi uśmieszek, lecz zaraz go usunąłem z twarzy – „..nie, o czym ja myślę.. jedyna dziewczyna jaka mi się podoba to Sakura.. hmm.. a właśnie, ciekawe co u niej słychać..?”.
Słońce dzisiejszego dnia świeci niebywałe mocno i daje się odczuć nieskończony żar, jaki bucha od spalonej ziemi. Po kilku minutach takiego spaceru, dotarliśmy z Toushi-sama do kolejnej niewielkie budowli, trochę przypominającej świątynię. Najciekawsze jest to, iż ów budynek został wykuty w skale, znaczy po za górę wystaje samo wejście z kamiennymi schodami na przedzie. Przed wejściem, kapłan zatrzymał się chcąc puścić mnie przodem...
- Proszę Naruto, idź przodem – powiedział swoim łagodnym, choć już lekko ochrypłym, głosem i wskazał ręką na ogromne wejście do budowli.
- Nie, ty pierwszy... nalegam – z każdą minutą, przebywania w tym jakże spokojnym i wyciszonym miejscu, zacząłem odczuwać lekka ulgę w duchu, coś czego potrzebowałem od bardzo dawna. Robiąc kolejne to kroki na przód, zaczęliśmy się zanurzać w głąb budowli, co lekko mnie zaniepokoiło, bo nie widziałem końca korytarza. Szliśmy po kamiennej posadzce, trochę przypominającej wyszlifowany marmur, w którym to widziałem doskonale odbicie swojej sylwetki, zupełnie jak w lustrze.
- Toushi-sama, dokąd idziemy..? – spytałem po chwili milczenia i głębokiego zamyślenia, co ja tak na prawdę tu taj robię.
- Chciałeś zbadać naszą tajemną komnatę.. tak..? – mnich odparł pytaniem na pytanie.
- No tak, ale przecież tu nic nie ma.. idziemy tym korytarzem już dobrych 20 minut i nadal nie widać końca.
- Tylko spokojnie, już nie daleko.. zaraz zobaczysz coś, co z pewnością cię zainteresuje.
- Co takiego..? – jego słowa zaraz mnie wyrwały z lekkiego zamyślenia i jednocześnie bardzo zainteresowały. Starzec nic mi nie odpowiedział tylko po puszczeniu krótkiego spojrzenia, zaraz sie zatrzymał, a ja wraz z nim i kiwnięciem głową pokazał, to do czego dążyliśmy. Przed oczami ukazały mi się ogromne kamienne wrota z odciśniętą na nich otwartą dłonią. Zaraz podszedłem bliżej i zacząłem sie bacznie przyglądać owemu odciskowi. Po chwili spojrzałem na mojego przewodnika, z pytaniem w oczach..
- I tu, Naruto muszę cię zostawić, dalej nie mogę z tobą iść.. – jego słowa trochę mnie zaskoczyły.
- Czemu, czy coś sie stało..?
- Nie.. ale widzisz, to co się znajduje za tymi wrotami, jest przeznaczone tylko i wyłącznie dla wybrańca, czyli dla ciebie Naruto Uzumaki.
- Eee, jaki tam ze mnie wybraniec... to że was uratowałem od tych zbirów, to był czysty przypadek.. – lekko sobie zadrwiłem z jego słów.
- Nie mów tak.. od zawsze wierzymy w to co jest zapisanie w Świętej Księdze i nie śmiemy w to nigdy wątpić – mężczyzna oburzył się moim zachowanie, lecz zaraz znowu stał się spokojny i opanowany.
- Przebacz mi... nie powinienem tak mówić..
- Wybaczam, bo jesteś jeszcze młody i całe życie przed tobą, a teraz.. czas, abyś przeszedł przez te drzwi.
- Ale jak..?
- Widzisz ten odcisk w skale..?
- Tak.
- Z tego co wiem, to jest to odcisk ręki tego, który stworzył to, co się znajduje za tymi wrotami.
- Czyli kogo..? – jego słowa ponownie mnie zaciekawiły.
- Tego nie wiem, ale jedno jest pewne, tylko wybraniec może otworzyć te wrota, przykładając swoją dłoń do odcisku.. i chyba jest tylko jeden sposób na sprawdzenie, czy jesteś wybrańcem, skoro tak w to wątpisz – kapłan serdecznie się do mnie uśmiechnął i swoim spojrzeniem, wskazał na skałę.
- No dobra... raz kozie śmierć..! – westchnąłem pod nosem i przystawiłem prawą dłoń do odcisku. Wnet zaświeciło się biało-niebieskie, jaskrawe światło wokół mojej dłoni, a kamienne wrota tylko zatrzeszczały i się szeroko przed nami otworzyły.
- Widzisz, jednak jesteś wybrańcem..
- A-ale jak to możliwe... przecież nigdy nie byłem związany z tym miejscem... nic już z tego nie kapuję – odparłem zażenowanym głosem i spuściłem wzrok na kamienną posadzkę.
- Jak widać, ktoś tam w górze.. cię bardzo polubił – starzec spojrzał na sufit, jakby go nie było i złożył ręce przed sobą, w modlitewnym geście.
- Toushi-sama.. ile czasu mogę tam przebywać..? – wskazałem na dziwną krainę rozpościerającą się tuż za kamiennymi wrotami.
- Nie wiem... gdyż nigdy tam nie byłem.. ale z tego co wyczytałem w Świętej Księdze, to – „…wybraniec może przebywać tam bez limitu czasu, lecz niech pamięta, że czas płynie tam znacznie wolniej, niż poza granicami kamiennych wrót...” – tak w niej wyczytałem – Arcykapłan, przytoczył krótki fragment słów zapisanych w Świętej Księdze, jednym z największych skarbów wioski Bez Nazwy.
- Co to oznacza..?
- Wiesz, sam się często nad tym zastanawiałem, ale nigdy nie doszedłem, co to mogło oznaczać..
- Mam nadzieję, że nic złego. Dobra, na mnie już czas...
- No to powodzenia Naruto.
- Arigato..!! – krzyknąłem, po czym przekroczyłem próg wielgachnych, kamiennych wrót… wkraczając do kompletnie nie znanego mi świata.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Wiem, wiem… strasznie nudna wyszła mi ta notka… od cholery dialogów i prawie zero akcji… ech, czasem sam się zastanawiam, czy w ogóle ktoś to czyta.. no nic, pozdrawiam i zapraszam do wyrażania swych opinii w komciach ^^

049. Wioska Bez Nazwy

UWAGA! Niniejszy odcinek będę pisał fragmentami w 3 osobie… ^^ a tym czasem zapraszam na kolejną chwilę relaxu… ^^



<<< Odcinek ukazał się 18 czerwca 2008 roku >>>



>>> Iwa-Gakure <<<
Otwierane wrota, momentalnie zatrzeszczały, dając tym samym pogłos iż ktoś nowy przybył do wioski. Gdy blond włosy chłopak zrobił pierwszy krok na przód, zaraz w jego kierunku zwróciły się wszystkie oczy okolicznych mieszkańców. Można na ich twarzach wyczytać zaskoczenie i pytanie. Uzumaki nie zwracając na to uwagi powolnym krokiem zaczął przechadzać się po głównej ulicy wioski Bez Nazwy, lecz ilość spojrzeń teraz w niego zapatrzonych, powoli poczęła go irytować.
- I czego się gapicie..?! – rzucił od niechcenia, a jego słowa zaraz sprawiły iż ludzie odwrócili swój wzrok.
- No.., to rozumiem – chłopak zaraz podsumował wszystko pod nosem i począł powili zbliżać się do czegoś na kształt rynku.
- Naruto.. czemu jesteś taki ostry..? – nagle odezwał się demon.
„Gdyż nie wiem jak wyglądają ci bandyci i gdzie są, a mogą myć wszędzie..” – odparł blondyn w myślach.
- Co prawda to prawda, mogą być wszędzie.
Naruto dotarłszy do celu jakim stał się dziedziniec ów wioski Bez Nazwy, w pierwszej chwili dostrzegł wielu mężczyzn ubranych dokładnie w takie same stroje co Arukoru, mnich którego miał okazję poznać w połowie swej wędrówki. W pierwszej chwili nikt na niego nie zwrócił uwagi, lecz gdy chłopak chciał zrobić krok na przód, zaraz zagrodziło mu drogę 4 innych ludzi.
- STAĆ..!!! – krzyknął jeden z nich, trzymając nerwowo rękę na swej katanie. Zaraz wzrok otaczając ich mnichów, spoczął na zaistniałem sytuacji, a między nimi rozgorzała dyskusja i liczne szepty. Naruto, nadal stojąc w bez ruchu, niezauważalnie wypościł kunai z rękawa prosto do ręki i począł tylko czekać na kolejny ruch swojego przeciwnika.
- Kim jesteś i jak ominąłeś naszych kumpli pod bramą..? – spytał drugi z bandytów, trzymający w rekach coś na kształt kosy.
- To intruz..!! – nagle krzyknął ktoś z tłumu, jaki zebrał się za plecami Uzumakiego.
- Co..? Intruz..? Zabić go, natychmiast..!! – krzyknął trzeci z goryli i rzucił się na Naruto z kataną, która na milimetry musnęła go z tyłu. Blondyn czując na swych plecach podmuch powietrza z katany, postanowił więcej nie stać w bezruchu, bo mogło by się to dla niego źle skończyć. Nagle jeden z bandytów wyciągnął ku niemu rękę, aby chwycić go za ramię, ale niebieskooki wyczuł jego zamiary i w momencie dotknięcia jego ramienia, chwycił bandziora za rękę i przerzucił przez ramię, posyłając go z impetem na ziemię. Towarzysze poszkodowanego chcieli mu pomóc, ale nie zdążyli nic zrobić, bo Naruto już był przy jednym z nich z kunaiem wbitym w jego brzuch. Dwóch pozostałych coś wymieniło między sobą, po czym jeden z nich rzucił się z mieczem na Uzumakiego, a drugi czym prędzej pobiegł po swoich towarzyszy.
„No to teraz się zacznie..” – jedyne co blondyn zdążył pomyśleć, by zaraz zrobić unik przed śmiertelnym ciosem ostrej jak brzytwa katany. Wyciągnąwszy kolejnego kunia, chwycił go pewnie i już paruje kolejne ataki przeciwnika. Wszystko zaczęło dziać się tak szybko, walka między Naruto a trzecim bandziorem rozgorzała na dobre, ani jeden a ni drugi nie skłaniał się ku jej zakończeniu. Gdy napastnik ponownie się zamachnął, by zadąć ostateczny cios, popełnił dokładnie taki sam błąd, co jego poprzednik pod bramą. Błękitnooki widząc okazję do zakończenia pojedynku, odepchnął wroga w tył po czym rzucił w niego kunaiem. Lekko zdezorientowany przeciwnik, nie dostrzegł broni lecącej w jego stronę i gdy tylko spojrzał się na blondyna, zaraz otrzymał cios w brzuch, by po chwili paść trupem na piaszczystą ulicę.
- Czy to wszyscy..? – spytał Uzumaki pod nosem, widząc 3 zakrwawione ciała. Nie przejmując się wzrokiem zaciekawionych mieszkańców i mnichów, Naruto skierował się główną aleją w stronę budynku po drugiej stronie placu. Na pierwszy rzut oka, nie odróżnia się on niczym od reszty zabudowań w mięście, ale po przyjrzeniu się, można zobaczyć, że to nie jest zwykły budynek. Przed jego wejściem, stoi dwóch strażników, podobnie ubranych do kręcących się po placu mnichów. Gdy blondyn w końcu dotarł pod wielkie schody prowadzące do świątyni, ku jego uciesze i zaskoczeniu, nikt go nie śmiał zatrzymać, dopiero na górze, tuż pod drzwiami wejściowymi, zatrzymało go dwóch owych strażników.
- Tyś jest Naruto Uzumaki…? – zaraz spytał jeden z nich.
- Tak.. zaraz, a skąd wy wiecie jak się nazywam..? – lecz chłopak już nie otrzymał odpowiedzi na jego pytanie, tylko niewyjaśniony uśmiech.
- Czekaliśmy na ciebie.. – powiedział drugi ze strażników, uśmiechając się serdecznie i otwierając wrota świątyni przed chłopakiem. Niebieskooki z dziwnym uczucie, wszedł przez nie bez słowa i zaraz doznał szoku. Z zewnątrz może i ten budynek nie wygląda za dobrze, ale od wewnątrz powala na kolana swoim pięknem wykończenia i użytych kolorów przy jego budowie. Zagłębiając się co raz to bardziej, z początku jego oczy nie mogąc przyzwyczaić się do pół mroku panującego w środku, zaczęły go boleć, lecz po kilku minutach, ból ustąpił a obraz stał się wyraźniejszy. Blondyn poczuł w powietrzu unoszący się zapach palonych kadzideł, co sprawiło iż po chwili zakręciło mu się w głowie i upadł na kolana. Po kilku chwilach, spędzonych na kamiennej posadzce, w jej odbiciu, Naruto dostrzegł postać, zbliżającą się do niego miarowym krokiem. Gdy podniósł głowę, zobaczył mężczyznę w zupełnie innej szacie niż te które widział do tych czas. Po podniesieniu się na nogi, spojrzał na człowieka, który teraz bacznie mu się przygląda i nieznacznie uśmiecha.
- Witamy w wiosce Bez Nazwy.. nazywam się Toushi Iru i jestem tutejszym Arcykapłanem – powiedział mężczyzna w podeszłym wieku.
- K-konichi-wa.. – Naruto po raz pierwszy od bardzo dawna zawahał się i zajęknął przy witaniu. Po jego oczach w tej chwili można wyczytać wielkie zaciekawienie, gdyż słowa strażnika nie dają mu spokoju.
- Naruto Uzumaki, czekaliśmy na ciebie – kapłan powtórzył słowa strażnika, tak jakby byli połączeni mentalnie.
- Przepraszam.. ale jak to „czekaliście na mnie”..? – spytał zdezorientowany i niebywale ciekawy Uzumaki. Mężczyzna tylko nie znacznie się uśmiechnął, po czym pokazał blondynowi ręką, aby ten poszedł zanim. Po kilku minutach wsłuchiwania się w szepty innych mnichów znajdujących się we wnętrz budowli, blondyn wraz z Iru dotarli do niewielkiego cokołu oświetlanego przez promienie słońca padające przez nie wielki otwór w suficie. Na owym podniesieniu leży ogromna i stara księga.
- Naruto, oto Święta Księga, która przepowiedziała nam twoje przybycie – powiedział Toushi, spoglądając raz to na księge a raz to na chłopaka.
- Jak to „przepowiedziała”, nic z tego nie rozumiem.
- Bo widzisz… dawno temu, gdy jeszcze żył pierwszy Kage Iwa-Gakure, przez pewien czas mieszkał on w naszej wiosce. Często przychodził tu do nas się modlić i właśnie wtedy zaczął zapisywać różne rzeczy, wydarzenia które miały się ziścić w przyszłości… do końca nie wiem, skąd on to wszystko wiedział… ale zapisał tu wiele bardzo istotnych informacji. Przykładowo powiem ci Naruto, iż przepowiedział on atak Kyuubiego, 9-ogoniastego lisa demona na Konoha-Gakure… – kapłan nagle przerwał, tak jakby zagłębił się we własnych wspomnieniach.
- I co dalej..? Powiedz Toushi-sama, co tu jeszcze zapisano..? – ciekawość Uzumakiego właśnie sięgnęła zenitu, zwłaszcza po informacji o pewnym demonie, który w nim został zapieczętowany.
- Inną bardzo dla nas istotną rzeczą, stała się informacja, że dokładnie 18 lat po ataku Kyuubiego na Konoha-Gakure, odwiedzi naszą wioskę młody chłopak o bląd czuprynie i opasce shinobi, właśnie z Konoha-Gakure – tu kapłan ponownie przerwał, tym razem spoglądając na Naruto. Nagle, gdy Iru chciał kontynuować swoją opowieść, przerwało mu donośne wołanie z placu przed świątynią.
- TY, KTÓRYŚ WSZEDŁ DO TEJ BUDOWLI.. WYJDŹ PRZEDNIĄ NATYCHMIAST.. MASZ DZIESIĘĆ SEKUND…!!!! – krzyczącym mężczyzną okazał się przywódca bandytów, stojący na przedzie swojego 43 osobowego oddziału, uzbrojonych po zęby ludzi.
- To chyba o mnie chodzi.. – rzekł Naruto, spuszczając wzrok.
- Uzumaki.. nie martw się, wierzymy w ciebie, wierzymy że dasz sobie radę, że ich pokonasz i nas oswobodzisz.
- Jasne że ich pokonam, choć zapewne jest ich znacznie więcej niż dotychczas – błękitnooki odwróciwszy się do kapłana tyłem, począł kierować się ku wyjściu, a gdy już przy nim był, rzekł…
- Zaraz wracam – …uśmiechnął się serdecznie i przekroczył próg świątyni.
Gdy wyszedłem na zewnątrz, zaraz zostałem porażony ostrymi promieniami słońca prosto w oczy. W pierwszej chwili pomyślałem, że zostałem zaatakowany, lecz gdy mój wzrok przyzwyczaił się na nowo do zewnętrznego światła, po drugiej stronie placu dostrzegłem sporą grupkę nie zbyt zadowolonych gości. Policzywszy ich szybko, okazało się że mam doczynienia już z nie 3 lecz 43 bandytami.
„Cholera.. czyżbym się przeliczył co do tego zadania..? Pokonanie ich chyba nie będzie proste, zważywszy na broń jaką mają..” – zaraz pomyślałem i powoli zszedłem po kamiennych schodach, aby znaleźć się na ich poziomie.
- TY..! BLONDYN..! CZY TO TY ZABIŁES MOICH 7 LUDZI..?! – zaraz odezwał się do mnie jeden z bandytów. Wnioskując po jego ubiorze i słowach jakimi mnie obrzucił, jest on przywódcą.
- Tak… a co, boicie się że was też tak urządzę..? – spytałem z pogardą i chytrym uśmieszkiem.
- OŻESZ TY..!! POŻAŁEUJESZ TYCH SŁÓW..!! – bandzior począł się odgrażać.
„Dobra.. załatwię ich klasycznie, przy użyciu Wielokrotnej Replikacji Cienia..” – pomyślałem i przybrałem pozycję do wykonania jutsu.
- Naruto, zaczekaj chwilę..! – nagle odezwał się Kyuubi.
„O co chodzi lisie, jestem zajęty..!” – oburzyłem się lekko.
- Za nim załatwisz ich klasycznie, to może chciałbyś poznać dwie nowe techniki..?
„Co..? O czym ty mówisz..?”
- Jeśli dasz mi na chwilę kontrolę nad swoim ciałem, to ci pokaże dwie ciekawe techniki, a ci bandyci będą dobrym materiałem do pokazu..
„Teraz? Hmm.. no dobra..” – po chwili zastanowienia zgodziłem się, gdyż zawsze chciałem poznawać nowe techniki ninjutsu. Zaraz zamknąłem oczy, aby Kyuubi mógł swobodnie przejąć kontrolę nad moimi rękami i oczami.
„Dziwne.. czemu Naruto ich nie atakuje..?” – pomyślał Toushi pojawiając się w wejściu do świątyni.
- Iru-sama, czemu Naruto nie atakuje przeciwnika..? – spytał jeden ze świątynnych strażników.
- No właśnie też się nad tym zastanawiam.
Po kilku minutowej ciszy jaka zapanowała na placu znajdującym się przed świątynią w wiosce Bez Nazwy, po chwili Naruto otworzył wcześniej zamknięte oczy, ukazując swojemu przeciwnikowi ich czerwony kolor, kolor oczu Kyuubiego.
- Dobra.. teraz moja kolei!! – chłopak przybrawszy pozę do ataku, złożył przed sobą dłonie i ponowie zastygł w bezruchu, aby zaraz pojawiła się czerwona chakra wirująca wokół jego stóp. W pierwszej chwili, bandyci się zlękli, gdyż mimo rozkazu nie ruszania się, zrobili pół kroku w tył.
- Katon Ninpou, Kajibashiri!! – po chwili zabrzmiały słowa wypowiedziane przez blondyna, a w chwilę potem, przed nim pojawił się płomień ognia. Przerażeni bandyci, nie wiedząc co się dzieje, wybrali atak na chłopaka, lecz nic im to nie dało, gdyż ogień zaraz zakręcił się w koło Uzumakiego i w kilku strużkach powędrował po ziemi w stronę biegnących zbirów. Płomienie otoczywszy ich dookoła, stworzyły coś na kształt nie przepuszczalnego muru ognia o temperaturze spopielającej ludzkie ciało.
- Tylko spokojnie, to zwykły ogień.. – dowódca bandziorów, począł uspokajać swoich ludzi, którzy zaczęli wydawać dziwne odgłosy przerażenia i zwątpienia we własne siły.
Blondyn jednak nie skończył jeszcze ataku, przez chwilę przyglądając się swoim wrogom, teraz otoczonym przez płomienie, zaraz zakręcił się wokół własnej osi…
- Fuuton Ninpou, Kamikaze!! – …by po chwili z rozwartych ramion, wyrzucić w stronę przeciwnika trąbę powietrzną, która w zetknięciu z murem ognia, stworzyła płonącą trąbę. Bandyci, jeszcze do niedawna stojący na ziemi, teraz zostali porwani przez wiatr do góry, gdzie dodatkowo zostali żywcem spaleni przez ogień.
- AAAAA!! – rozległo się po całej wiosce, która teraz z wyczekiwaniem patrzy na to co się dzieje przed świątynią.
Po skończonym przedstawieniu, ogień jeszcze palący się w miejscu pobytu bandytów, zaraz zgasł, jak i płonąca trąba powietrzna wraz z ciałami swych ofiar, znikła wszystkim gapiom z widoku, a oczy Naruto Uzumakiego na powrót przybrały kolor niebieski.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

048. Nareszcie, trochę ruchu!


<<< Odcinek ukazał się 16 czerwca 2008 roku >>>



>>> Gdzieś w Suna-Gakure <<<
- Ooo tak.. teraz znacznie przyjemniej – westchnąłem pod nosem i się szeroko uśmiechnąłem.
- Taa… tobie może i jest dobrze, ale za to teraz ja się tu ugotuję.
- Kyuubi, jak zwykle przesadzasz – odparłem już normalnym tonem głosu, co zaraz zostało zauważone przez moją towarzyszkę.
- Naruto.. zdawało mi się, czy ty z kimś rozmawiasz..? – spytała, spoglądając w moim kierunku.
- Co.. eee.. nie – odparłem lekko zdezorientowany, gdyż ona chyba wie z kim mógłbym rozmawiać.
- Tak też myślałam.. to przez to słońce, mam omamy słuchowe.
Nie chcąc dalej drążyć tego tematu, postanowiłem więcej nic nie mówić, nawet do demona. Rzeczywiście, słońce jest okropne i bardzo mocno świeci, co może trochę przeszkadzać, ale nie mi, gdyż ja postanowiłem się troszeczkę poopalać. I tak, idąc z moja przyjaciółka Temari po przez piekącą pustynie, po kilku godzina maszerowania w końcu dotarliśmy do celu naszej podróży.
- Arigato za odprowadzenie.. – szeroko się uśmiechnąłem, spoglądają w jej kierunku.
- To ja Ci powinnam podziękować..! – blondynka rzekłszy to, podeszła do mnie bliżej, nachyliła się i pocałowała w policzek, co szczerze powiem zaskoczyło mnie, a i na moich policzkach pojawił się lekki rumieniec. Dziewczyna widząc moje zakłopotanie, zaistniałą sytuacją.. nie znacznie się uśmiechnęła, po czym puściła mi oczko.
- A-ale za co mi dziękujesz..? – w końcu otrząsnąwszy się, spytałem i z powrotem założyłem resztę ubrania.
- Za wszystko – czarnooka ponownie się uśmiechnęła.
Pożegnaliśmy się i poszedłem dalej, zagłębiając w lesiste gęstwiny. Po zrobieniu kilku kroków na przód, zaraz ponowienie się odwróciłem, lecz Temari już tam nie było. Właśnie wędrowało w drodze powrotnej do domu.
- Dobra Kyuubi.. to co powiesz na przyspieszenie kroku…? – po chwili spytałem mego przyjaciela, demona.
- Bardzo dobry pomysł, Naruto..! – i tak, jak ustaliłem z lisem, wskoczyłem na gałąź pobliskiego drzewa i czym prędzej udałem się w stronę Iwa-Gakure.
* * *
>>> Wioska Ukryta w Liściach <<<
Właśnie dochodzi godzina dwunasta w południe, na co może wskazywać położenie słońca w najwyższym punkcie nieba. Gdy nasz blond włosy chłopak, nie świadom tego co przytrafiło się jego przyjacielowi, gna w stronę kraju Skały, do szpitala w jego rodzinnej wiosce, właśnie weszła granatowo włosa kunoichi. Dziewczyna powolnym, lecz zdecydowanym krokiem podeszła do recepcjonistki…
- Konichi-wa..! – przywitała się.
- Dzień dobry.. w czym mogę panience pomóc..? – spytała kobieta, nad wyraz serdecznym tonem głosu.
- Gdzie leży Kiba Inuzuka..?
- Już mówię.. – pielęgniarka spojrzała w grafik – ooo jest.. proszę bardzo, sala 235.
- Arigato Gozamasu – biało oka ukłoniła się w podzięce za informację, po czym skierowała się w wyznaczonym kierunku. Idąc przed siebie po przez szpitalny korytarz, Hinata w tym momencie ma głowę zajęta mnóstwem pytań…
„Do czego to doszło.. Naruto-kun opuścił wioskę za sprawą głupiego żartu, a w tydzień po tym Kiba-kun został zaatakowany przez nieznanego wroga, który prawie wysłał go na tamten świat..” – panna Hyuuga jeszcze długo by tak rozmyślała, gdyby nie fakt, że dotarła już do wskazanej sali. Stanąwszy pod białymi drzwiami, w pierwszej chwili się zawahała, ale zaraz zapukała w nie delikatnie, po czym nacisnęła klamkę. Otworzywszy drzwi na oścież, w pierwszej chwili ujrzała różowo włosą dziewczynę, stojąca przy łóżku i patrzącą na leżącego tam chłopaka. Zielonooka, zaraz kątem oka dostrzegła obecność Hinaty w pomieszczeniu, po czym szeroko się uśmiechnęła.
- Ohayo Hinata..! – przywitała się panna Haruno.
- O-ohayo Sakura.. i jak z nim..?
- Całkiem dobrze… myślę, że Kiba będzie mógł opuścić szpital w przyszłym tygodniu – powiedziała zielonooka i się serdecznie uśmiechnęła. Hinata na wieść, iż jej kolega z drużyny czuje się już lepiej, również uśmiechnęła się serdecznie.. po czym wstawił nowe kwiaty do wazonu stojącego obok łóżka.
- S-Sakura-chan.. – nagle odezwał się, dopiero co obudzony brunet. Wspomniane imię dziewczyny, od razu zwróciło na niego uwagę wołanej kunoichi, jak i stojącej obok białookiej.
- H-Hinata-chan.. – zaraz zabrzmiało imię drugiej kunoichi znajdującej się w pomieszczeniu. Obie dziewczyny, w milczeniu i oczekiwaniu na dalsze słowa, spojrzały na bruneta z wyrozumiałością i politowaniem.
- S-sumimasen..! – chłopak wypowiedziawszy te, jakże zaskakujące słowo, ponownie zemdlał. Źrenice obu dziewczyn, natychmiast jeszcze bardziej się rozszerzyły, po czym wzajemnie po sobie spojrzawszy, lekko się uśmiechnęły.
* * *
>>> Nie daleko granicy w Iwa-Gakure <<<
- Rany.. ale ja jestem zmęczony.. – westchnąłem ciężko, zatrzymując się na jednej z gałęzi.
- To po co tak szybko biegłeś..?
- A nie wiem… tak jakoś wyszło.
- Ech, wy młodzi..! – zaśmiał się demon.
- Kyuubi..! Czy ty mi coś sugerujesz..? – spytałem lekko oburzony.
- Nie, skądże znowu..?!
- Noo… a już myślałem, że.. – i niestety moja pogawędkę przerwało szeleszczenie pobliskich krzaków. Szybko i bez zastanowienia, wyciągnąłem kunai na wypadek jakiegoś ataku. Ale jednak nie, okazało się że to jakąś niezdara, gdyż w owych krzakach poruszająca się postać, najwyraźniej przewróciła się o korzeń, bo tylko usłyszałem jęknięcie z bólu. Po dosłownie minucie wyszedł, a raczej wyczołgał się z nich dziwnie ubrany mężczyzna w podeszłym wieku. Uznawszy go za nie groźnego, zaraz schowałem broń, po czym zacząłem bacznie mu się przyglądać. Mnich, bo na to wskazuje jego ubiór, w pierwszej chwili widząc moją broń, zastygł w bez ruchu, ale zaraz broń zamieniła się miejscami z ciekawością, więc i on się uspokoił. Pierwsze minuty trwaliśmy tak w milczeniu, przyglądając się sobie i w net dostrzegłem, iż przygląda się on mojej opasce.
- Czy coś się stało..? – spytałem, z chęcią przerwania tej ciszy. Mnich w końcu zareagował normalnie i spojrzał w moje oczy, po czym podniósł się z ziemi.
- Shinobi..?
Jego pytanie mnie zaskoczyło, gdyż to chyba oczywiste kim jestem, choć on może tego nie wiedzieć, wiec postanowiłem dłużej go nie trzymać w niepewności.
- Zgadza się..! – odparłem dumny z tego faktu.
- Ooo, jakie to szczęście.. proszę, pomóż nam.. – mężczyzna zainteresował mnie, ale i zaskoczył, bo zaraz po swych słowach uklęknął ponownie na ziemi. Podszedłem do niego bliżej i pomogłem mu wstać, spoglądając tym samym w oczy.
- Ale o co chodzi..? – spytałem, na co on bez słowa zaczął kierować się w górę drogi, a gdy był już trzy metry przede mną, wskazał abym poszedł z nim.
„Trochę to dziwne i podejrzane, ale nie zaszkodzi sprawdzić..” – zaraz do głowy nasunęło mi się wiele pytań, a moje skotłowane myśli co jakiś czas rozrzedzały promienie słońca, padające na mnie po przez gałęzie gęstego lasu. Po kilku minutach intensywnego marszu doszliśmy na krawędź zbocza, gdzie w dolinie dostrzegłem w oddali nie wielką osadę.
- To jest moja świątynna wioska… – nagle odezwał się mężczyzna już normalnym i spokojnym tonem głosu, zupełnie jakby sprawiła to moja obecność – …ale nim tam pójdziemy, musze wiedzieć jak się zwiesz – po chwili dodał.
- Naruto Uzumaki z Konoha-Gakure – odparłem bez zastanowienia, na co on tylko skinął głową, po czym przycupnął na pobliskim kamieniu.
- A wiec Naruto, ja się nazywam Arukoru i jestem jednym z mnichów świątyni w wiosce Bez Nazwy, którą widzisz tam w dole – w odpowiedzi tylko lekko skinąłem głową na znak zrozumienia, nie odrywając wzroku od ów wioski.
- A co do problemu jaki mamy, to… - mężczyzna zaczął opowiadać wszystko od początku, wszystko co skłoniło go do opuszczenia wioski. W pewnym momencie, zmęczony ciągłym staniem, usiadłem obok niego.. a wciąż świecące i mocno grzejące słońce, powoli zaczęło zachodzić. Gdy tak słucham już od pewnego czasu mojego nowego przyjaciela, który raczej jest w wieku barmana z Ichiraku Ramen, nagle nad doliną zaczął wiać lekki i przyjemny wiaterek. Natychmiast moje włosy zaczęły swobodnie się unosić do góry, by zaraz zacząć stawiać opór.
W końcu po dobrych 20 minutach ciągłego gadania, Arukoru zamilkł, co zaraz zwróciło moją uwagę.
- Wnioskując z tego co mi opowiedziałeś, to waszą wioskę zaatakowała grupka 50 rabusiów, którzy postanowili już u was zostać i od ponad roku, jesteście zastraszani, gnębieni i okradani..? – spytałem na potwierdzenie, czy dobrze zrozumiałem.
- Zgadza się..! I tu Naruto, moja prośba..?
- Słucham..? – spojrzałem na niego.
- Czy pomożesz nam pozbyć się ich..?!
- Jeśli nie są to Shinobi, to myślę, że nie powinno być problemu – rzekłem nad wyraz serdecznym tonem głosu i się szeroko do niego uśmiechnąłem.
- Czyli się zgadzasz..? – tym razem spytał wstając, po czym się do mnie odwrócił przodem i spojrzał, jakby chciał wyczytać coś z moich oczu.
- Jasne że tak.. zawsze chętnie pomagam, nawet jeśli kompletnie was nie znam..! – również wstałem na równe nogi i ponownie się do niego uśmiechnąłem. Mężczyzna odwzajemnił mój uśmiech, a po jego spojrzeniu wyczytałem że jest uradowany, choć sam tego  nie okazuje.
- To którędy do twojej wioski..? – spytałem po minucie ciszy i głębszego odetchnięcia świerzym powietrzem.
- Tędy proszę.. – Arukoru poszedł przodem, prowadząc mnie w dół zbocza, na którym staliśmy. Powolnym lecz zdecydowanym krokiem poczęliśmy się kierować stronę jego domu, a sam w chwilę potem zapadłem w zadumę i rozmowę z Lisem.
„Co o tym myślisz Kyuubi..?” – spytałem w myślach, tak aby mój przyjaciel się nie dowiedział że jestem Jinchuriki, bo nie wiadomo jakby zareagował.
- Co ja myślę..? No właśnie nie wiem, albo to pułapka, albo wreszcie trochę się zabawimy.
„Taa... może w końcu wreszcie się zabawimy, bo jakoś od dłuższego czasu nic się nie działo ciekawego w mojej podróży..”
- Dokładnie.. powiem szczerze, że powoli zacząłem się strasznie nudzić.
„O tak, tu się z tobą zgodzę..” – i na tej wypowiedzi musiałem zakończyć moją rozmowę z demonem, bo szturchnięty w ramię przez mojego przewodnika, dostrzegłem w oddali bramę wejściowa jego wioski. Stanąwszy w pobliskich krzakach, zobaczyłem ze pilnują jej 4 ludzie.
- Czy to Ci rabusie..? – spytałem szeptem.
- Tak, jeśli ci to nie sprawi problemu, to cię opuszczę.
- Jak to..?
- Wybacz, ale nie chciałbym aby mnie zobaczyli w twoim towarzystwie, bo mogliby mi coś zrobić – Arukoru najwyraźniej postanowił dać mi wolną rękę w załatwieniu przeszkody, jaką stali się ci 4 goście.
Rozdzieliwszy się z mnichem, postanowiłem użyć podstępu. Po schowaniu się za drzewo, zaraz stworzyłem 3 klony. Gdy wszyscy stanęli naprzeciw mnie, powiedziałem…
- Dobra panowie… słuchajcie, jest robótka do wykonania..
- Hai..! – odparli jednocześnie, moje wierne klony.
Całą czwórką, poczęliśmy się skradać ku bramie, aby zaraz z nienacka zaatakować nic niespodziewających się strażników. Postanowiłem tym razem zrobić to pocichł, gdyż nie od razu chcę aby o mnie wiedziano. Rozkazawszy klonom zlikwidowania trzech z czterech strażników, po załatwionej sprawie ukazałem się ostatniemu.
- A-ale jak to..? K-kim jesteś i czego tu szukasz..? – najwyraźniej moje zagranie i nagła śmierć towarzyszy mojego przeciwnika, wywołała u niego taką reakcję, ze zaczął się jąkać.
- Tylko spokojnie.. jestem tu aby was pokonać..!! – rzekłem wrogo nastawionym tonem głosu i z szyderczym uśmieszkiem, co wywołało u wroga natychmiastową reakcję, po przez wyciągnięcie katany, jaką miał za pasem uczepioną. Ja tym czasem bez pomocy klonów, jak to mam w zwyczaju, postanowiłem sam się z nim rozprawić. Zaraz i ja wyciągnąłem broń w postaci jednego kunia, po czym zacząłem biec w jego stronę z zamiarem pozbawienia go życia. Gdy zbliżyłem się do przeciwnika na odpowiednią odległość, zadałem cios, który został sparowany, a i zaraz został wyprowadzony kontratak, który ledwo co aby mnie trafił. Odskoczywszy do tyłu na odległość kilku metrów, gdy tylko spojrzałem na mojego przeciwnik, zaraz moje oczy ponownie dostrzegły uniesioną katanę w górze.
- Giń..! – krzyknął napastnik i zamachując się, popełnił jeden błąd. Mianowicie dał mi okazję do zadania śmiertelnego ciosu. Miecz po przecięciu powietrza tuż obok mojej głowy, zaraz upadł bezwładnie na ziemię, gdyż zadałem przeciwnikowi swój cios prosto w jego brzuch. Momentalnie trysnęła z jego rany krew, prosto na mój policzek, co szczerze powiem nie za bardzo mi odpowiada. Mężczyzna trzymając się oburącz za brzuch, po chwili upadł na trawnik tuż obok mnie i tylko usłyszałem jak wydaje z siebie ostatnie tchnienie życia. Wytarłszy policzek, jeszcze tylko zaciągnąłem wszystkie cztery ciała w pobliskie krzaki, aby nikt ich nie widział i zaraz podszedłem do zamkniętej bramy.
- A więc czterej z głowy… jeszcze czterdziestu sześciu… ech, bułka z masłem – uśmiechnąłem się do siebie i pchnąłem wrota do środka, otwierając je tym samym.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

047. …pójdę dalej na północ…


<<< Odcinek ukazał się 7 czerwca 2008 roku >>>



>>> Wioska Ukryta w Liściach w Konoha-Gakure <<<
Właśnie dochodzi godzina 2 w nocy, co specjalnie nie podoba się jednemu z shinobi, którzy dopiero co dostali misję do wykonania.
- Cholera.. że też mnie się to przytrafia..! – powiedział lekko zdenerwowany Nara.
- Eee… – chrup – …nie przesadzaj Shikamaru, nie jest źle – odezwał się Choji, połykając kolejnego chipsa.
- Może i masz racje.. ech.. znowu będę nie wyspany – brunet spuścił lekko posmutniałą głowę.
Gdy naszych dwóch bohaterów, idących na przedzie czteroosobowego oddziału Nary, zmierzających do głównej bramy, spokojnie sobie rozmawiają, w tym czasie członek klanu Aburame nie odezwał się ani słowem. Tak samo różowo włosa kunochi idąca na samym końcu, z zamyślonym wyrazem twarzy.
„Och Naruto.. gdybyś wiedział, jak ja za tobą tęsknię..” – dziewczyna spojrzawszy w gwieździste niebo, mimowolnie się uśmiechnęła – „..kto by pomyślał, że zakocham się w tym blondynie, co kiedyś strasznie mnie denerwował.. a teraz..? Teraz, to nie mogę jakoś dać sobie rady, bez jego obecności gdzieś w pobliżu..” – zielonooka prowadzące te jakże ciężkie rozmyślania i wspominanie starych czasów, nawet nie usłyszała jak przywódca grupy woła jej imię…
- Sakura..!! – w końcu Shikamaru nie wytrzymał i wrzasnął na dziewczynę, co na szczęście nie zostało przez nią źle odebrane.
- Yyy.. tak..? Słucham..?
- Czy wszystko w porządku..? Wydajesz się być nie obecna mentalnie.. – stwierdził Nara.
- Sumimasen.., ale tak jakoś wyszło.. – Haruno lekko się skrzywiła i uśmiechnęła.
- Tęsknisz za nim, prawda..?
- C-co..? Niby za kim mam tęsknić..? – dziewczyna udając, iż nie wie o kogo chodzi, zrobiła zdziwioną minę.
- Sakura, nie udawaj.. to widać jak na dłoni.. – powiedział Choji.
- Ale co..?
- To, że ciebie i Naruto łączy coś więcej, niż tylko przyjaźń – nagle odezwał się Shino, co wszystkich kompletnie zaskoczyło. Różowo włosa, z początku nic mu nie odparła, tylko zaraz zmierzywszy go i pozostałych wzrokiem, mruknęła pod nosem..
- Czy to aż tak widać..?
- Coś mówiłaś..? – spytał Shikamaru z lekko podejrzliwym wzrokiem.
- Shino.. nie wygłupiaj się..?! Mnie i Naruto miałoby łączyć coś więcej..?! – po chwili, zielonooka głośno się zaśmiała – „Co ty wyprawiasz.. dziewczyno, przecież dobrze wiesz jak jest, więc poco ich okłamujesz..?”.
Gromki śmiech kunoichi, kompletnie zdezorientował jej kompanów i utwierdził w przekonaniu, że jednak się mylili.
- Przepraszam Sakura.. najwidoczniej, coś mi się porąbało – krótko skwitował Shino i zaraz spojrzał na Narę, który również po chwili przeprosił dziewczynę za swoje słowa. Akimichi nic nie powiedział, tylko otworzywszy kolejna paczkę chipsów, zaczął ją dosłownie pochłaniać.
- Dobra ludzie, koniec tego bzdurnego gadania..! Patrzcie jak jest już późno, zaraz świta, a my nawet jeszcze nie opuściliśmy wioski..! Tsunade-sama będzie wściekła, jeśli nie wypełni my tej misji jak należy..! A więc.. drużyno, w drogę..! – po tej bogatej przemowie Shikamaru, on i jego przyjaciele wskoczyli na pobliskie drzewo i zniknęli w ciemnościach lasu Konohy.
~ ~ ~
Nie minęło kilkadziesiąt minut, gdy nagle Shino wszystkich zatrzymał..
- Czekajcie.. ale czy wiemy dokąd iść..?
- Mniej więcej.. – odparł Nara, zgodnie z prawdą.
- Co znaczy mniej więcej..? – zdziwiła się Sakura.
- No to, że dokładnie nie wiem, gdzie może teraz być Kiba.
- Zaraz się dowiemy.. – rzekł Aburame i wypuścił z rękawa kilka owadów, poszukiwaczy. Po kilku minutach owady do niego powróciły i zdały raport..
- I co..? – spytał Choji.
- Inuzuka jest na północny-wschód stąd.. – władca much, wskazał odpowiedni kierunek. I tak, wszyscy skierowali się w podanym kierunku i nie napotykając na swej drodze większych utrudnień, w końcu odnaleźli rannego i nieprzytomnego Kibę, niesionego przez jego wiernego psa Akamaru.
- Kiba..!! – krzyknęła Sakura i zeszła na ziemię, aby opatrzyć jego ewentualne rany. Zaraz z pomocą przyszli Shikamaru i Choji, którzy delikatnie chwyciwszy bruneta, położyli go na ziemi na plecach. W tym czasie, Shino i jego dzielne robaczki pilnowały, aby nikt im nie przeszkodził.
- Kiba.. co Ci się stało..? – spytała zielonooka, lecz nie otrzymała żadnej odpowiedzi.
- Sakura.. on jest nie przytomny i myślę, ze trzeba go jak najszybciej zanieść do szpitala – rzekł Nara, niezwykle spokojnym głosem, tak jak ma to w zwyczaju.
- Dobrze… ale wpierw zajmę się jego ranami.. tak aby podczas transportu, ponownie nie zaczął krwawić – dziewczyna, jak powiedziała, tak tez po chwili uczyniła. Złożyła ręce przed sobą, tuz nad klatką piersiową bruneta, poczym skupiwszy medyczna chakre w dłoniach, poczęła leczyć jego liczne rany, zadrapania i otarcia. Potem podeszła do rannego Akamaru, który tez wymaga opieki lekarskiej
„Chociaż nie jest weterynarzem, to chyba mogę uleczyć jego prawą, przednią łapę..” – pomyślała różowo włosa, patrząc zakamaru prosto w oczy. Pies bez sprzeciwu, położył się na ziemi i pozwolił Sakurze na dokonanie zabiegu regenerującego, jego ranną łapę. Dziewczyna wyleczywszy pupila Inuzuki, wstała z ziemi i podeszła do Nary.
- Shikamaru.. jesteśmy gotowi do drogi powrotnej.
- Dobrze więc… Choji, rzuć te chipsy i bierz Kibę na plecy – zakomenderował.
- Hai Shikamaru..! – Akimichi, schował chipsy do torby zawieszonej na jego biodrze, po czym podszedł i wziął bruneta na plecy, zgodnie z rozkazem jego tymczasowego dowódcy. Mimo iż Haruno podleczyła Akamaru, ten już nie miał więcej siły, aby iść, więc również został wzięty na barana przez Shino i tak, cała szóstka przyjaciół udała się czym prędzej w drogę powrotną do Wioski Ukrytej w Liściach.
* * *
>>> Suna-Gakure <<<
Właśnie wstał piękny dzień z bez chmurnym niebem i prażącym wszystko słońcem. Blond włosy chłopak, po nocy pełnej wrażeń, śmiechu i wspominania o starych, dobrych czasach wraz z Gaarą, dosłownie przed kilkoma sekundami się obudził, a jego błękitne tęczówki zaraz się zaszkliły od licznych łez, jakie wywołały promienie słońca na nie padające.
- Co za słońce..! – westchnąłem ciężko i przetarłszy oczy rękawem piżamy, usiadłem na brzegu łóżka. Po chwili zwłoki, wstałem i podszedłem do okna, które zaraz otworzyłem na oścież.
- Aaach, co za przyjemny powiew porannego wiatru – wziąłem kilka głębszych oddechów i udałem się do łazienki. Po 5 minutach tam spędzonych, ubrałem się i gdy miałem już zawiązać opaskę shinobi na czole, spojrzałem na znak mojej rodzinnej wioski i przejechałem po nim kciukiem prawej ręki…
„Ciekawe jak tam sobie radzi Sakura-chan, podczas mojej nie obecności..?” – …pomyślałem, jeszcze przez chwilę popatrzyłem na swoje odbicie w kawałku metalu, po czym zaraz zawiązałem opaskę na czole. Skończywszy się ubierać, wyszedłem z pokoju ze wszystkimi swoimi gratami i zatrzasnąwszy drzwi za sobą, udałem się do biura Kazekage.
- To co robimy dalej? – nagle zagadnął do mnie Kyuubi, gdy już zaczęliśmy do chodzić do celu.
- Hę? A to ty… – wyrwany nagłym odzewem lisa, z początku go nie rozpoznałem.
­- Co cię martwi, przyjacielu?
- Nic mnie nie martwi, tylko powoli zaczynam odczuwać brak kontaktu z Sakurą, a sam dobrze wiesz, że nigdy wcześniej nic podobnego nie odczuwałem – wyjaśniłem moje lekkie przygnębienie i zamyślenie.
- No właśnie, czyżby to uczucie, zwane miłością, tak na ciebie podziałało?
- Być może… albo to co innego – zaraz musiałem zakończyć tą rozmowę z Kyuubim, bo doszedłem do biura Kazekage. Gdy wszedłem po starych, drewnianych schodach na piętro, od razu zostałem dokładnie zmierzony wzrokiem, pracujących tam shinobi piasku. Nie zważając na ich spojrzenia, żwawym krokiem poszedłem do pomieszczenia z tabliczką na drzwiach – „ Biuro Kazekage”. Zapukałem dwa razy w drzwi i po ok. 5 minutach czekania, w końcu usłyszałem charakterystyczne..
- Proszę.. – oczywiście, był to głos Gaary. Otworzywszy drzwi, wszedłem do biura, w którym oprócz czerwono włosego, znajdowali się także Temari i Baki.
- Witaj Naruto, co cię do mnie sprowadza..? – usłyszałem ciepły i przyjaźnie nastawiony głos zielonookiego.
- Konichi-wa Kazekage-sama, przychodzę tylko powiedzieć, iż dziękuje za gościnę i muszę już wyruszyć dalej.. – uśmiechnąłem się szeroko i zaraz strasznie zdziwiłem, na moje słowa wypowiedziane z takim szacunkiem do jego osoby. Moje zdziwieni zostało również podzielone przez Temari i Baki, którzy kompletnie się tego nie spodziewali po mnie.
- Naruto.. czy ty się dobrze czujesz..? – spytała blondynka pod chodząc do mnie bliżej.
- Tak, wszystko jest w porządku.. czy to źle, że zwracam się do Gaary, z należytym szacunkiem..?
- No właśnie..?! – skwitował moją wypowiedź, sam obgadywany i spojrzał krzywym wzrokiem na swoją starszą siostrę.
- Nie.. właśnie bardzo dobrze, że tak mówisz – dziewczyna szeroko się uśmiechnęła, po czym dodała pod nosem – choć to do ciebie nie podobne.
- Skoro już skończyliście tę wymianę zdań.. to Naruto powiedz dokąd teraz się udasz..? – spytała Gaara.
- No właśnie jeszcze nie wiem.. ale zapewne pójdę dalej na północ – odparłem z szerokim uśmiechem od ucha do ucha.
- To takim razie, życzę udanej wędrówki i do zobaczenia Naruto Uzumaki.
- Arigato Gozaimasu Kazekage-sama..! – podziękowałem, ukłoniłem się i wyszedłem z pomieszczenia, a potem z budynku i skierowałem się w stronę głównej bramy wioski. Idąc przed siebie, poprzez wioskę, ponownie rozpocząłem rozmowę z Kyuubim.
- A więc Naruto, mówisz że pójdziesz dalej na północ?
- Tak, a co..?
- A tak dokładniej?
- Jeszcze nie wiem.. ale może by tak udać się do Iwy-Gakure..? – spytałem nie pewny, czy to dobry wybór.
- Iwa-Gakure… hmm… czemu nie – Kyuubi o dziwo i bez sprzeciwu przystał na moja propozycję. Gdy tak sobie spokojnie rozmawiamy i ustalamy dalszy plan naszej wędrówki, nie zauważyłem, jak doszedłem do bramy. Kiedy miałem już opuścić wioskę w Suna-Gakure, usłyszałem wołanie mojego imienia…
- Naruto..!! – i gdy się odwróciłem spostrzegłem Temari biegnącą w moim kierunku. Gdy dobiegła, zatrzymała się gwałtownie aby odetchnąć i nabrać powietrz w płuca.
- Czy coś się stało..?? – spytałem lekko zaskoczony jej nagłym przybyciem.
- Nie.. ale chciałam cię odprowadzić do granicy, abyś ponownie nie zabłądził na pustyni – blondynka serdecznie się do mnie uśmiechnęła.
- Ooo, jakie to miłe z twojej strony.. dziękuję, ale zbędna ta nadmierna troska o mnie, chociaż nie pogardzę twoim towarzystwem – odwzajemniłem uśmiech, po czym razem opuściliśmy wioskę.
Co prawda, może i jeszcze nie ma wakacji, ale dni potrafią być na prawdę gorące, nawet czasem bardzo gorące. Taki właśnie jest dzisiaj dzień.. bezchmurne niebo i upał nie do zniesienia. Idąc wraz z Temari u boku, poprzez palącą pustynie, poczułem jak powoli zaczyna być mi strasznie gorąco.
- Rany boskie.. ale upał.. – westchnąłem ciężko, wycierając twarz rękawem bluzy.
- To prawda, dzisiaj jest wyjątkowo gorąco.. – blondynka najwyraźniej podziela moje zdanie.
„Najchętniej to bym zdjął z siebie ta bluzę z koszulką.. ale czy ona nie będzie miała nic przeciwko..?” – spytałem w myślach.
- Może po prostu się jej spytaj – stwierdził lisi demon. Jeszcze przez chwilę po zastanawiałem się nad słowami Kyuubiego, po czym postanowiłem jednak zaryzykować.
- Temari.. czy nie miałabyś nic przeciwko, gdybym zdjął bluzę..?
- A co to za pytanie..? Oczywiście że nie.. – czarnooka spojrzała na mnie, po czym szeroko się uśmiechnęła.
„Kurczę.. ale ona ślicznie wygląda, gdy się tak uśmiecha..” – odwzajemniłem uśmiech – „zaraz, o czym ja myślę.. jedyna dziewczyna jaka mi się podoba to Sakura Haruno i tak już pozostanie..” – zaraz się poprawiłem i czując zgodę, zdjąłem bluzę wraz z koszulką, ukazując słońcu mój tors. Wnet, dziewczyna idąca obok mnie, na sekundę zawiesiła na mnie swój wzrok, poczym nieznacznie się uśmiechnęła.
„No, no, no… musze przyznać, że niezły z niego przystojniacha” – pomyślała blondynka, na chwilę zapominając o wszystkim i zagłębiając się w marzeniach.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




Wiem, że ta notka był strasznie nudna… --.-- !! Pozdrawiam i proszę o komentowanie ^_^