czwartek, 4 stycznia 2018

020. Tęsknisz za nim, prawda?

Co powiecie na taki rozwój akcji... :D - pozdrawiam i zapraszam na chwilę relaxu przy dobrej opowieści :D ....



<<< Notka wyjrzała na światło dzienne 10 lutego 2008 roku >>>



- CO… CHYBA NIE CHCESZ MI POWIEDZIEĆ, ŻE MASZ TU ALKOHOL – Neji zrobił wielkie oczy i powiedziawszy to troszeczkę głośniej, zwrócił na siebie i Kibę wzrok reszty gości.
- A co w tym złego… - spytał właściciel Akamaru
- Kiba… przecież nie jesteśmy jeszcze pełnoletni – nagle podeszła do chłopaka Tenten.
- Eee… jak zwykle przesadzacie… po za tym, od paru procentów jeszcze nikt nie umarł – brunet zrobił ironiczny uśmieszek.
Po tej skromnej wymianie zdań, co do alkoholu na imprezie, wszyscy goście usadowili się w salonie. Neji wraz z Tenten, przynieśli z kuchni, wcześniej przygotowaną przegryzkę i jakąś popitkę. Gdy brązowo-oka powróciła do kuchni zastała na stole dziwny pakunek, od którego jechało spalenizną.
- Przepraszam… co to takiego – po chwili skierowała to pytanie do swoich gości.
- To moje… - zaraz otrzymała wyczekującą odpowiedź od Sakury, wyłaniającej się z tłumu dobrze bawiących się gości.
- W porządku… ale co to takiego i czemu jedzie spalenizną – spytała organizatorka dzisiejszego wieczoru.
- Eee… yyy… to moje ciasto, które zrobiłam na dzisiejsza okazje… ale ciutkę mi się przypaliło – i w tym momencie, Sakura spuściła wzrok i lekko posmutniała.
- Aha… ej, Sakura… każdemu może się to przytrafić – Tenten zaraz podeszła do przyjaciółki i ją przytuliła. Po dosłownie 2 minutach, dziewczyny odkleiły się od siebie, po czym powróciły do gości. Na wejściu, Tenten, dostrzegła dziwne zachowanie kilku osób.
- Sakura… nie wiesz może co im się nagle stało… - spytała Tenten.
- Wiesz, że nie za bardzo… ale zaraz wszystkiego się do wiemy – gdy to powiedziała, pod szedł do nich młody Nara.
- Ej… dziew… dziewczyny… może sssssiiiię doooo naaaass przyłączy–yps–cie – po tych słowach, Shikamaru bezwładnie osunął się na podłogę.
- Cholera… czyżby Kiba otworzył swój towar – powiedziała lekko zdenerwowana Tenten.
- Na to wygląda… - dziewczyny zaraz usłyszały głos za plecami i gdy się odwróciły, dostrzegły lekko zielonego na twarzy Neji’ego.
- A tobie, to co się stało – zaraz spytała lekko zdezorientowana Sakura.
- Mi… nic nie jest, tylko byłem ciekaw jak smakuje ten trunek, co przyniósł Inuzuka – powiedział tych parę słów i zaraz ponownie pobiegł w stronę drzwi z napisem <WC>.
Gdy Tenten i Sakura, z powrotem odwróciły się w stronę pokoju gościnnego, dostrzegły Ino i Chojiego, siedzących na kanapie, którzy już nie kontaktują z rzeczywistością i opierają się wzajemnie o siebie. Tak samo Shino, który siedzi na podłodze i opiera się plecami o kanapę i chyba też już po woli zaczyna tracić kontakt ze światem zewnętrznym. A z kolei, Rock Lee, tez nie wygląda najlepiej, chociaż  śpi sobie w najlepsze na fotelu i jest czerwony na policzku.
- Hehehe… jestem najlepszy… - nagle Sakura usłyszała donośny śmiech od strony stołu z jedzeniem.
- KIBA… JAK MOGŁĘŚ… TY PIJAKU – zaraz brunet usłyszał krzyk z tyłu, a gdy się odwrócił, aby zobaczyć kto to, nie zdążył nic zrobić, bo dostał porządnego kuksańca, prosto w twarz. Po podniesieniu się z ziemi, pomasował się w policzek i jeszcze tylko przetarł oczy.
- Tenten… nie gniewaj się… ale to wszystko przez Lee’ego – Inuzuka, ponownie zasłonił twarz, czekając na kolejne uderzenie, ale się go nie doczekał. Gdy opuścił ręce, rozejrzał się po pokoju i zaraz dostrzegł Sakurę i Tenten idące z powrotem w stronę kuchni.
- Dobra… tego wieczoru dam już sobie spokój z alkoholem… wole nie wylądować w szpitalu – powiedział sobie Kiba pod nosem i zakręcił butelkę z napisem <SAKE>.
- Kurcze, a miało być tak przyjemnie… a tu co… wszyscy upici w 4 dupy – powiedziała Tenten zażenowanym głosem.
- Najwidoczniej, tak już musi być, gdy Kiba przynosi swoje trunki – Sakura zaczęła ją pocieszać. W pewnym momencie, do kuchni wszedł Neji, kurczowo trzymający się rękoma za brzuch.
- I jak się czujesz… - zaraz spytała posiadaczka koków.
- Eee… chyba już dobrze… nigdy więcej nie spróbuje Sake… jest paskudne – odparł z niemałym obrzydzeniem w głosie.
- I dobrze Ci tak… teraz widzisz, czym się kończy taka nadmierna ciekawość – Sakura powiedziawszy to, szeroko się uśmiechnęła… a po kilku chwilach, cała trójka poczęła głośno się śmiać.
- Neji… wiesz może co się stało… - spytała Sakura - …bo jak rozmawiałyśmy z Kibą, to powiedział, że to wszystko przez Rock’a.
- Właściwie to Kiba, pierwszy otworzył butelkę, ale… - i tu przerwał, bo na jego buzi pojawił się lekki grymas.
- Ale… - spytała Sakura wyczekująca odpowiedzi.
- Ale… gdy Lee pomylił swoją szklankę wody ze szklaną Kiby z sake… to się zaczęło – w końcu dokończył swoje wyjaśnienia.
- Ale co się zaczęło – tym razem to Tenten zadała to pytanie.
- Lee… zaczął się rzucać i chciał ci zdemolować mieszkanie… ale postanowiłem zaryzykować i go znokautowałem, ciosem prosto w twarz… stąd ten czerwony ślad na jego policzku – Neji szeroko się uśmiechnął.
- Byłeś naprawdę, bardzo dzielny, dziękuję… - nagle Tenten rzuciła się chłopakowi na szyję i pocałowała prosto w usta, na co brunet zareagował wilkiem zaskoczeniem, ale zaraz odwzajemnił pocałunek i teraz dwójka kochanków, nie zważając na obecność Sakury, która parzy na nich z lekką zazdrością w oczach, poczęli się namiętnie całować.
„Ale ja im zazdroszczę… mmm… tak dawno się z nikim nie całowałam, a zwłaszcza z Naruto… boże jak ja za nim tęsknię, za tym jego wybuchowym temperamentem i niczym nie zrażonym przekonaniem, że któregoś dnia zostanie Hokage…” – pomyślała lekko rozmarzona Sakura. Po ok. 5 minutach, takiego przyglądania się swoim znajomym, zaraz wstała i poszła do salonu.
„Chwila… czegoś mi tu brakuje…” – pomyślała różowo-włosa rozglądając się po pomieszczeniu – „…a już wiem, ciekawe gdzie zniknęła Hinata…” – zielonooka, dokończyła myśl i zaraz skierowała się schodami na piętro, gdzie ma nadzieję odnaleźć swoją przyjaciółkę. Po dotarciu do pokoju z lekko uchylonymi drzwiami, zajrzała do środka przez szparę i dostrzegła tam postać siedzącą na parapecie, otwartego na oścież, okna.
- Hinata… co tu robisz tak sama – spytała różowo-włosa, wchodząc do ciemnego pomieszczenia.
- O Sakura-chan… a nic, tak tylko patrzę na księżyc… - podparła biało-oka kunoichi.
- Tęsknisz za nim, prawda? – nagle spytała Sakura, która w tym momencie usiadła na przeciwko Hyuugi.
- Kogo masz na myśli… - zdziwiła się Hinata.
- Naruto oczywiście – zaraz odparł zielonooka i się lekko uśmiechnęła.
- Nie… tak tylko rozmyślam o paru nie istotnych sprawach – granatowo-włosa, na brzmienie słowa „Naruto” oblała się lekkim rumieńcem i zaprzeczyła.
- Jak to nie… mnie nie oszukasz… widzę to jak na dłoni… – Sakura, ponownie się uśmiechnęła i zaraz dodała - …i wiesz co ci powiem, nie dziwie ci się… bo ja też za nim tęsknię – Sakura, również oblała się rumieńcem i spojrzała na księżyc w pełni.
„A jednak… ona coś do niego czuje…” – pomyślała biało-oka i zaraz posmutniała i niestety Sakura to dostrzegła.
- Hinata… czy coś się stało – spytała zielonooka z wielką troską w głosie.
- W sumie to nie… ale… czy ty do niego coś czujesz… w sensie… czy go kochasz… - różowo-włosa lekko zaskoczona tym pytaniem, zaraz się szeroko uśmiechnęła.
- Nie… po prostu brakuje mi jego towarzystwa… jest tu stanowczo za spokojnie – „…Hinata, gdybyś znała prawdę, to z całą pewnością, mogłybyśmy się o niego pokłócić” – pomyślała Haruno i zaraz jakby nigdy nic, uśmiechnęła się do przyjaciółki.
„Uff… całe szczęście… a jednak jest jakaś szansa…” – pomyślała Hinata i odwzajemniła uśmiech.
* * *
I tak… przeleciał nam cały dzień… zamiast ostrego trenowania, przesiedziałem cały dzień nad jeziorem wpatrując się w nie lekko zmęczonym już wzrokiem. Przez cały czas, siedzi obok mnie ta błękitnooka dziewczyna, co wydaję się bardzo miła i przyjacielska… ile to ja się od niej nasłuchał słów pocieszenie, w stylu <wszystko będzie dobrze…> i takich tam.
- No Rukia… chyba pora wracać, twój ojciec na pewno martwi się o ciebie – powiedziałem to i wstałem z lekko wilgotnej trawy, od wieczornej rosy.
- Hai… chociaż tak dobrze mi się tu siedzi, to i tak jest już dość późno. Więc pewnie masz rację… – za chwilkę dostałem odpowiedź – …wracajmy… – dodała i poszliśmy z powrotem.
Po dotarciu na miejsce, dziewczyna bez słowa poszła do swojego pokoju, a ja jeszcze na chwilkę usiadłem przy stole kuchennym, przy którym nadal siedzi Wada.
- Naruto… chciałbym z tobą porozmawiać – po chwili błogiej ciszy odezwał się mężczyzna swoim grubym głosem.
- Tak… a o czym – spytałem zaciekawiony.
- Jiraiya, zanim poszedł na zwiad… prosił abym to ja z tobą dalej kontynuował trening.
- Jak to… - powiedziałem to troszeczkę głośniej, ale tak, aby nie obudzić nikogo z pozostałych mieszkańców.
- A tak to… chyba nie masz nic przeciwko – Wada lekko się oburzył moją reakcją.
- Nie nic… ale czego mogę się od ciebie nauczyć nowego – spytałem z powrotem siadając przy stole i spuszczając wzrok na ciemny blat stołu.
- Mogę cię nauczyć… oczywiście nowego Jutsu – gdy wypowiedział te magiczne słowa, spojrzał na mnie, a ja się zaraz do niego szeroko uśmiechnąłem.
- A jakie to Jutsu… jak się nazywa… no, no… - zaraz się ożywiłem i zacząłem obsypywać gospodarza bezużytecznymi pytaniami.
- Spokojnie, Naruto… wszystko w swoim czasie… ale teraz musisz iść już sapać, bo jutro… zaczynamy trening na poważnie – Wada począł mnie uspokajać i ponownie się do mnie uśmiechnął.
- Hmm… ale jedno mnie zastanawia… dlaczego Jiraiya powierzył ci piecze nad moim treningiem – spytałem usiadłszy z powrotem na swoim miejscu.
- Tego to ja już nie wiem… najwyraźniej miał swoje powody – dostałem po chwili odpowiedź.
- W takim razie… idę spać, dobranoc Wada – powiedziałem wstając od stołu i kierując się powolnym krokiem w stronę pokoju Rukii… - „Hmm… sam nie wiem, czemu tam idę…” – zaraz pomyślałem i na dowidzenia uśmiechnąłem się do mężczyzny.
- Dobrej nocy, Naruto – usłyszałem w odpowiedzi.
Kierując się w stronę, pokoju niebieskookiej, wiele rozmyślałem… - „Chłopie… co ty robisz, przecież sam jej powiedziałeś, że masz już dziewczynę… więc o co chodzi…” – moje myśli zaczęły krążyć w koło poprzedniego dnia – „…ale z drugiej strony, to nie mam pewności, co do tych słów… może Sakura już nic do mnie nie czuje i znalazła sobie inny obiekt do natchnień uczuciowych…” – tu przerwałem moje rozmyślania, bo dotarłem do owego pokoju.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




I co powiecie… nie źle to wymyśliłem, co ?? – Mam nadzieję, że się wam podobało. Może za bardzo mi to wszystko nie wyszło, ale jakoś ostatnio strasznie męczyłem się z tym, co tu opisałem i informuję, że na tym nie kończę :D :D – owe „przesunięcie w czasie do przodu”, będę musiał zrobić w innej notce, a planowałem to zrobić w następnej, jak widać jednak mi to nie wyjdzie… bo przecież nie mogę tak pozostawić TEJ sytuacji bez odpowiedzi, co ?? – Pozdrawiam i liczę na parę komci…

019. Dziewczyno! Co się z tobą dzieje…

Na życzenie jednej z moich czytelniczek zamieściłem w tym odcinku początek fragmentu z życia Sakury Haruno pod czas 3 letniego treningi Naruto Uzumakiego.



<<< Notka wyjrzała na światło dzienne 7 lutego 2008 roku >>>



- Proszę… uspokój się… zaraz ci wszystko wytłumaczę – gospodarz począł mnie uspokajać.
- No dobrze… - gdy już z powrotem usiadłem na swoim miejscu, postanowiłem wysłuchać tego, co Wada ma mi do powiedzenia.
- Tak więc… Jiraiya jak mi mówił, dlaczego wyjeżdża, jak on to nazwał… a tak… powiedział, że idzie na „zdobywanie informacji” – gdy to usłyszałem, to normalnie krew zaczęła mi się w żyłach gotować. Zacisnąwszy mocno pięść, lekko uderzyłem nią w stół i przez zaciśnięte zęby powiedziałem.
- Przeklęty… cholerny… ZBOCZENIEC… – a moje oczy zaraz zalały się łzami – …jak on śmiał, kto mu dał do tego prawo… aby mnie tu zostawiać… i co ja będę teraz robił – i mój głos zaraz się załamał, tak jakbym zaczął płakać.
„Ale nie, jestem twardy i będę twardy… nie mogę sobie pozwolić na chwilę zwątpienia… musze trenować… tylko co… ten przeklęty zbok, obiecał nauczyć mnie nowej techniki…” – pomyślałem i jeszcze mocniej zacisnąłem dłoń.
- Naruto… wszystko gra – nagle usłyszałem głos Rukii siadającej obok mnie.
- T…tak – odparłem, nadal nie mogąc uwierzyć w to o czym przed sekundą usłyszałem.
Gdy spojrzałem jej w oczy, to dostrzegłem zmartwienie – „…ale ciekawe czym… może ta dziewczyna martwi się o mnie… nie… to wybyło zbyt piękne…” – pomyślałem i zaraz otarłem policzki z łez.
- Wada… a na jak długo Ero-sennin wyjechał… - skierowałem to pytanie do, przyglądającego się nam, ojca Rukii.
- Na rok – ten mi tylko odpowiedział szybko i zwięźle… ale jakoś ta odpowiedź mnie nie zachwyciła.
- NA ROK – ponownie krzyknąłem i podniosłem się z miejsca – I CO JA TERAZ POCZNĘ, PRZEZ TEN ROK… CZEGO JA SIĘ NAUCZĘ, ABY STAC SIĘ SILNIEJSZYM – dalej krzycząc, nie mogę wytrzymać tego napięcia i wybiegłem z domu, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Cholera… wiedziałem że tak będzie – po chwili ciszy odezwał się Wada do swojej córki.
- Zaraz… nic już z tego nie rozumiem – odparł zaskoczona Rukia, nagłym wyjściem blondyna.
- Kochanie… pamiętasz tego siwowłosego mężczyznę, który przybył z Naruto – mężczyzna popatrzył się w jej błękitne oczy.
- Tak… a właśnie, gdzie on się podział – spytała.
- No właśnie do tego zmierzam… Jiraiya, bo tak ma na imię… zostawił Naruto u nas i poszedł, jak on to nazwał na „zdobywanie informacji” – Wada wszystko jej wyjaśnił.
- Rozumiem… ojcze za twoim pozwoleniem, pójdę odszukać blondyna – dziewczyna wstała i uśmiechnęła się szeroko, a po otrzymaniu pozwolenia… wyszła z domu i udała się w stronę pobliskiego stawu, gdzie jak ma nadzieję, odnajdzie Uzumakiego.
* * *
„I co ja teraz pocznę, w jaki sposób mam się stać silniejszy… skoro nie mam z kim trenować… co mam trenować…” – moje myśli teraz zaczęły krążyć w koło jednego pytania. Gdy tak rozmyślałem, to nawet nie usłyszałem jak ktoś zaszedł mnie od tyłu i zakrył oczy swoimi rękoma. Po gładkiej skórze, domyśliłem się, że to musi być Rukia i tak też jest.
- Zgadnij kto to – gdy mi zasłoniła oczy rękoma, spytała swoim słodkim głosem.
- Hmm… niech zgadnę… Rukia – odparłem z lekkim wahaniem w głosie… zapewne specjalnie tak, ale sam nie wiem dlaczego…
- Zgadłeś… - gdy mi odparła, odsłoniła moje oczy i za chwilkę usiadła obok mnie.
Spojrzałem na nią i zaraz dostrzegłem szczery uśmiech, który rozwiał wszystkie moje wątpliwości, co do tego… co będzie się działo przez ten rok.
- Naruto… o co chodzi… dlaczego nagle wybiegłeś z domu – dziewczyna odwzajemniła spojrzenie.
- Przepraszam… ale jak rok temu wyruszałem ze swojej rodzinnej wioski, to Jiraiya obiecał, że mnie nauczy nowej techniki walki… - i tu zawiesiłem swój głos, po czym ponownie uroniłem samotną łezkę.
- I co… - niebieskooka zaczęła się dopytywać szczegółów.
- I w tym problem… że minął już rok, a on jeszcze mi nie pokazał tej techniki… a teraz mnie tu zostawił na pastwę losu – i jeszcze bardziej posmutniałem i spuściłem wzrok na taflę wody jeziora.
- Oj… nie martw się… jakoś to będzie – dziewczyna powiedziała to i pogłaskała mnie po grzywce… co wywołało pewnego rodzaju dreszcz na moich plecach. Gdy zabrała już swoją dłoń, ponownie spojrzałem jej w oczy i nie wiem czemu… ale moje usta same to powiedziały.
- Wiesz… Rukia… masz bardzo ładne oczy… - gdy skończyłem, to dostrzegłem spore rumieńce na jej twarzy.
- Naprawdę… podobają ci się… – ta tylko po chwili milczenia, spytała i zaraz dodała - …ty też masz bardzo ładne oczy… tak samo błękitne jak moje – i po jej słowach, ja się zarumieniłem… ale zaraz oboje poczęliśmy się głośno śmiać.
* * *
W tym samym czasie… gdy Naruto i Rukia na wzajem prawią sobie komplementy… w wiosce Ukrytej w Liściach, zanosi się na imprezę. W barze, gdzie serwują ramen, siedzi właśnie zamyślona różowo-włosa kunoichi - … jest mi strasznie ciężko bez jego towarzystwa… przecież do tej pory, strasznie przeszkadzamy mi te jego wygłupy… ale po tym roku jego nieobecności, zrozumiałam, że strasznie mi go brak, że brakuje mi tych jego wygłupów…” – Sakura popadłszy w jeszcze głębszą zadumę, nie zauważyła swojej znajomej.
- Ohayo Sakura-chan – przywitała się dziewczyna z dwoma kokami na głowie. Młoda panna Haruno, nic jej nie odpowiedział, bo z początku w ogóle jej nie usłyszała.
- Hop, hop… Sakura… słyszysz mnie – brunetka ponowiła swoje przywitanie.
- Tak… Ooo… przepraszam… - w końcu, zielonooka, wyrwana ze swoich rozmyślań odparła i się lekko uśmiechnęła.
- Dziewczyno… co się z tobą dzieję… stoję ty już od 10 minut i cię wołam – Tenten  odwzajemniła uśmiech.
- Przepraszam, ale jakoś tak się mocno zamyśliłam, że cię nie usłyszałam – Sakura spuściła wzrok i poczęła się tłumaczyć.
- Dobrze… nie ważne… powiedz… co robisz dziś wieczorem – spytała brunetka.
- Właściwie to nic… a co – Sakura najwyraźniej zaciekawiła się pytaniem koleżanki.
- A nic… po prostu robię dziś w domu imprezę i może przyszła byś, skoro nie masz nic lepszego do roboty – Tenten szeroko się uśmiechnęła.
- Ooo… a jakiej okazji – zielonooka odwzajemniła uśmiech.
- Bez okazji… tak po prostu, aby się spotkać.
- To w takim razie, z wielką chęcią przyjdę… czy mam coś przynieść – Sakura puściła jej przelotne spojrzenie.
- Właściwie to nic, ale jeśli chcesz, to będzie nam miło… - odparła posiadaczka koków.
- Nam..? – zdziwiła się Haruno.
- Yyy… no tak… mi i Neji’emu – Tenten lekko się zarumieniła.
- Ooo… a od kiedy to jesteście razem – zdziwiła się różowo-włosa.
- Nie jesteśmy razem… tylko na razie razem mieszkamy… ups… – dziewczyna uśmiechnęła się i cichutko zachichotała.
- A jednak jesteście razem – Sakura zaczęła napierać na nią swoimi stwierdzeniami.
- No dobrze… jesteśmy razem i co z tego – brązowo-oka lekko się zdenerwowała.
- Nic… po prostu, cieszę się… bo pasujecie do siebie – Sakura ponownie szeroko się uśmiechnęła.
- Dzięki… to miło z twojej strony… – Tenten odwzajemniła uśmiech i oblała się rumieńcem – …no to w takim razie jesteśmy umówione. Impreza jest o 19… to do zobaczenia wieczorem – dodała brunetka i poszła tam skąd przyszła.
Sakura tym czasem… posiedziała jeszcze trochę w Ichiraku Ramen i w końcu zjadła ramen, podany jej przez właściciela kilkanaście minut wcześniej. Po posiłku, udała się do domu, aby się przebrać i przygotować ciasto na imprezę, bo nie powinno się przychodzić w gości z pustymi rękoma.
„Hmm… co by tu upiec… może makowiec, albo sernik… nie… upiekę murzynka…” – pomyślała Sakura, wyjmując z szafki poszczególne składniki na ciasto. Po ok. 20 minutach, dziewczyna wsadziła gotowe ciasto do piekarnika i ustawiła temperaturę na 200 stopni, po czym sama poszła na górę do swojego pokoju się przebrać.
„I co jaj mam na siebie włożyć…” – zielonooka, zaczęła wyjmować z szafy wszystkie ubrania i kłaść je na łóżku. Dziewczyna, przeszukawszy wszystkie swoje ubrania, w końcu znalazła te poszukiwane i je włożyła, a są to dżinsowe szorty do połowy uda i bluzka z rękawkiem z dużym dekoltem w kolorze ciemnego różu. Tak ubrana, stanęła przed lustrem i zaczęła się sobie przyglądać, gdy nagle poczuła przypalone ciasto.
„Cholera… zapomniałam o cieście…” – różowo-włosa zaraz sobie wszystko przypomniała i biegiem poszła do kuchni. Tak jak podejrzewała, ciasto się przypaliło i gdy je wyjęła z piekarnika, to można teraz w domu poczuć ostry swad spalenizny. Nie zbyt długo się zastanawiając, spakowała ciasto i wróciła do pokoju posprzątać bałagan jaki tam zastawiła. Gdy skończyła, to spojrzał na zegarek i zobaczyła, że już jest 18:30 – „kurczę, ale jest już późno, pora się już zbierać do wyjścia…” – jak pomyślała, tak też uczyniła. Po zamknięciu domu, z przypalonym ciastem powędrował pod wskazany dres. Po ok. 10 minutach, dotarła na miejsce, bo na szczęście od domu ma nie duży kawałek do przejścia. Gdy zapukała… otworzył jej…
- Witaj Neji, mogę wejść – Sakura szeroko się uśmiechnęła.
- Komban-wa Sa…Saku…Sakura-chan – chłopak zobaczywszy dziewczynę i jej duży dekolt, zaczął się jąkać, a jego szczęka szeroko się otworzyła z wrażenia. Tenten chyba to dostrzegła, bo podeszła do rozmawiającej dwójki.
- Ooo… witaj Sakura… proszę wejdź – i wpuściła zielonooką do środka, a bruneta zdzieliła po głowie i się ironicznie uśmiechnęła.
- Ałła… a to za co… - spytał Neji, trzymając się za głowę.
- Za patrzenie się jej na piersi – zripostowała brązowo-oka i spojrzała chłopakowi w oczy.
- Wcale nie patrzyłem się jej tam – Hyuuga począł się bronić.
- Dobrze… tym razem ci wybaczę, ale jeśli to się powtórzy… to nie licz na moja pobłażliwość – posiadaczka koków na głowie, pogroziła mu palcem przed twarzą i pocałowała w policzek, na co Neji zareagował szerokim uśmiechem na ustach. Po upływie może 5 minut, zaczęli schodzić się kolejni goście… czyli, Ino, Shikamaru, Choji, Kiba, Shino, Hinata, Rock Lee.
- Kiba… a co ty masz w tej siatce – na wejściu spytał Neji.
- To… to jest na wypadek gdyby zaczęło robić się nudnawo – i przechłodziwszy obok Hyuugi, chłopak potrząsnął torebką, dzięki czemu dało się usłyszeć, obijanie się szkła o szkło.
- CO… CHYBA NIE CHCESZ MI POWIEDZIEĆ, ŻE MASZ TU ALKOHOL – Neji zrobił wielkie oczy i powiedziawszy to troszeczkę głośniej, zwrócił na siebie i Kibę wzrok reszty gości.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Dalszy ciąg w następnej notce… :D:D – mam nadzieję, że się wam podobało to co tu opisałem… Pozdrawiam i liczę na kilkanaście komci od Was, moi drodzy czytelnicy. 

018. Co za miłe spotkanie…

Gorąco zapraszam na kolejną chwilę relaxu…



<<< Notka wyjrzała na światło dzienne 6 lutego 2008 roku >>>



Nie wiele się zastanawiając, postanowiłem odpowiedzieć na jej pytanie.
- Nazywam się Naruto Uzumaki, a to jest mój sensei… Jiraiya-sama – przedstawiłem siebie i Ero-sennina.
- Aha… miło mi – odparła Rukia i się do nas uśmiechnęła.
„Nie dość że bardzo przystojny, to jeszcze ma ładne imię…” – pomyślała niebieskooka i się lekko zarumieniła.
- No to teraz, po wymianie uprzejmości… czekamy na wyjaśnienia – w końcu do rozmowy włączył się pustelnik.
- Hai… już wyjaśniam moją obecność tu taj o tej porze… mianowicie, nie mogłam zasnąć tego wieczoru i siedząc przy oknie w swoim pokoju, nagle usłyszał jakąś rozmowę w pobliskim lasku… - tu przerwała i spojrzała w nasza stronę - …więc po niedługich dyskusjach w głowie, postanowiłam to sprawdzić… i… i resztę chyba już znacie – Rukia opowiedziała nam swoje przybycie.
Gdy tak siedzimy przy ognisku i rozmawiamy o wszystkim i o niczym… nagle usłyszeliśmy nawoływanie od strony domu dziewczyny…
- Rukiaaa… Rukiaaa… - usłyszeliśmy głos mężczyzny, a po jego barwie można się domyślić, że koleś ma ok. 50 lat, jak mój sensei.
Po chwili… zobaczyliśmy postać mężczyzny w wieku ok. 50 lat, wyłaniającą się z za pobliskiego drzewa.
- Rukia gdzie ty chodzisz o tak późnej porze i do tego sama, wiesz jak matka się o ciebie martwiła… - i tu nie dokończył bo gdy na nas spojrzał… to zaraz zrobił oczy wielkie jak cytryna. Ero-sennin, też zrobił takie oczy… - „o co tu chodzi…” – pomyślałem i zaraz otrzymałem odpowiedź.
- Zaraz ja cię chyba skądś znam… - po chwili milczenia odezwał się białowłosy i zaczął drapać się ręką po głowie.
- Jiraiya… czy to ty… - z kolei nieznajomy mężczyzna zrobił jeszcze większe oczy i się szeroko uśmiechnął.
- Wada Nakamura… kope lat… co tam u ciebie słychać – po tych słowach mężczyźni rzucili się radośnie sobie w ramiona.
- Ekhm… przepraszam, że wam przerywam… ale Jiraiya… co się dzieje – spytałem ze zdziwieniem w oczach i głosie.
- Naruto… to jest mój stary przyjaciel… Wada Nakamura – białowłosy przedstawił owego gościa.
- Jiraiya… nie wiedziałem że masz syna – Wada mówiąc to, uśmiechnął się w moim kierunku.
- Co… chwila moment… ja nie jestem spokrewniony z tym zboczeńcem – odwróciłem się do nich plecami i udałem śmiertelnie obrażonego.
- Hai… jak powiedział Naruto… hmm… nie jesteśmy spokrewnieni… Naruto jest moim uczniem – Jiraiya również chyba lekko się zdegustował tym stwierdzeniem i zaraz wszystko wyjaśnił swojemu przyjacielowi.
- Dobrze…. Skoro jesteście tylko mistrzem i uczniem, to i tak zapraszam was do siebie… - powiedział Wada z wielkim uśmiechem na ustach.
- Ale przyjacielu, nie chcielibyśmy wam się narzucać… - odparł legendarny sannin z niezwykłym opanowaniem w głosie.
- Ech… nie przesadzaj… po starej znajomości, mogę zrobić wyjątek – i zobaczyłem kolejny, lecz tym razem ironiczny uśmiech naszego przyszłego gospodarza. Tak więc, po złożeniu namiotu i zagaszeniu ogniska, całą czwórką, udaliśmy się w stronę domu Nakamury. Po dotarciu na miejsce, gospodarz zaprosił nas do środka.
- Rukia kochanie… pokaż Naruto swój pokój – po przywitaniu, powiedziała jej matka i puściła do niej oczko.
„Hmm… za bardzo nie zrozumiałem o co chodziło… ale to chyba nic złego…” – pomyślałem i wielką ochotą poszedłem w ślad za niebieskooką dziewczyną. Gdy się tak oddalałem, to jeszcze usłyszałem…
- No… Jiraiya… to czego się napijesz, trzeba powspominać stare dobre czasy – usłyszałem donośny śmiech ojca Rukii.
- Po proszę sake… jeśli wolno – a w odpowiedzi usłyszałem to czego oczywiście mogłem się spodziewać, bo Ero-sennin… nie dość że jest zboczeńcem, to jeszcze starym pijakiem.
Rukia, prawie, że za rękę zaprowadziła mnie do swojego pokoju, w którym panuje straszny półmrok i zaduch. Dziewczyna widząc moją lekko skrzywiona minę… podeszła i otworzyła na oścież okno, po czym usiadła na jego parapecie.
- Naruto… czy możesz do mnie podejść – gdy to powiedziała, to się do mnie szeroko uśmiechnęła i wtedy poczułem się troszeczkę nie swojo… zwłaszcza, że w pobliżu jest dziewczyna urodą podobna do Sakury – „A właśnie… ciekawe co słychać u Sakury… pewnie nieźle się zmieniła przez ten czas… przez ten rok… ciekawe tylko, czy jak wrócę, to mnie pozna, czy nasze wspólne spotkania będą takie same, jak zanim wyruszyłem z Jiraiya na trening…” – pomyślałem podchodząc do niebieskookiej. Gdy usiadłem na parapecie, naprzeciwko niej, to spojrzawszy w księżyc, popadłem w zadumę…
- Naruto… - nagle zostałem wyrwany z namyślenia - …powiedz, czy masz dziewczynę? – to pytanie tak mnie zaskoczyło, że prawie spadłem z tego parapetu. W pierwszej chwili nic jej nie odpowiedziałem… tylko rzuciłem jej przelotne spojrzenie, na co ona zaraz zareagowała.
- Tylko powiedz prawdę… - niebieskooka zaczęła się domagać odpowiedzi. Ja nadal się wahając, w końcu postawiłem wszystko na jedną kartę.
- Nie wiem… - odparłem krótko i ponownie spojrzałem na księżyc, jaki jest dzisiejszej nocy. W tym momencie, kątem oka dostrzegłem, jak Rukia lekko przysuwa się do mnie… nie wiem dlaczego, ale jakoś nie mogę się ruszyć… tak jakby coś mi nie pozwalało na zrobienie jakiegokolwiek uniku. Dziewczyna zaczęła być coraz bliżej i bliżej, zupełnie tak jakby chciał mnie pocałować – „…cholera i co ja mam robić, co robić… Naruto weź się w garść… wiem, co sobie myślisz… ale skoro nie widziałeś jej rok, to nie powinieneś jej zdradzać… w końcu kogo kocha twoje serce…” – zacząłem gorączkową dyskusję w umyśle i po chwili postanowiłem na pierwszy ruch z mojej strony.
- Tak… - powiedziałem w momencie, gdy dziewczyna już miała mnie pocałować.
- Co tak…? – spytała lekko zdezorientowana.
- Tak… mam dziewczynę – powiedziałem patrząc się jej głęboko w oczy i zauważyłem, że chyba ta strategia podziałała, bo niebieskooka zaraz szybko się ode mnie odsunęła i z powrotem usiadła naprzeciwko mnie.
- Ja przepraszam… ale to było silniejsze ode mnie – Rukia, zrobiła się czerwona jak burak i zaczęła gorączkowo tłumaczyć swoje zachowanie.
- Ależ przecież nic się nie stało – i się do niej uśmiechnąłem.
- No właśnie… nic – gdy to powiedziała, zaraz posmutniała i również zawiesiła swój wzrok na księżycu.
- A co… chciałabyś mnie pocałować – zadałem to pytanie specjalnie, powiedzmy w imię nauki, aby sprawdzić co się zaraz stanie. Po moich słowach dziewczyna już kompletnie zdezorientowana, popatrzyła się na mnie, a na policzkach pojawiły się nieznaczne rumieńce. Już tego wieczoru nie dostałem odpowiedzi… i chyba dobrze… bo z drugiej strony, nie mam zamiaru się z nikim całować - „…moje usta należy tylko i wyłącznie do jedynej osoby, którą kocha moje serce… należą do Sakury Haruno” – i się szeroko uśmiechnąłem, ale tak aby Rukia tego nie widziała. Jeszcze chwilę posiedzieliśmy i porozmawialiśmy na różne tematy… do wiedziałem się, że jej ojciec… przyjaciel Ero-sennina… również kiedyś był shinobim… co mnie wielce uradowało, bo chociaż nie jest moim sensei… to może zgodzi się na udzielenie mi paru lekcji. W pewnym momencie z za okna powiał chłodniejszy wiaterek, co by wskazywało na późną już porę.
- Rukia… dziękuję za mile spędzony wieczór, ale wybacz… muszę już iść spać, bo jutro rano muszę wstać i dalej trenować – powiedziałem wstając od okna i idąc w stronę drzwi. Gdy się na nią spojrzałem tylko zobaczyłem uśmiech i zadowolenie na jej ustach, po czym wyszedłem z pomieszczenia.
* * *
Następnego dnia, obudziłem się jak zwykle bardzo wcześnie… gdy spojrzałem na zegarek, to jest dopiero 5:55 rano – „…kurczę… dlaczego tak krótko dziś spałem… nigdy wcześniej nie miałem problemów ze snem…” – pomyślałem i zaraz przetarłem oczy. Po wstaniu z wersalki na której spałem, rozprostowałem kości i poszedłem do łazienki się odświeżyć. Po ok. 5 minutach wyszedłem stamtąd i udałem się do kuchni, w której zastałem siedzącego przy stole Wadę.
- Dzień dobry – powiedziałem na wstępie i zająłem miejsce przy stole, tuz naprzeciwko mojego gospodarza.
- Witaj Naruto… i jak ci się spało – ten się tylko do mnie uśmiechnął.
- Trochę boleśnie… - tu przerwałem i spojrzawszy na niego, zaraz obaj wybuchnęliśmy śmiechem.
- Wada… gdzie Jiraiya-sensei – spytałem z uśmiechem na ustach i pochwali dostałem kubek z herbata od gospodyni.
- Naruto… mam wieści, które jak się dowiedziałem, nie za bardzo cię uradują – powiedział to dość groźnie brzmiącym głosem.
- Tak… słucham cię badawczo – odparłem i spojrzałem na niego.
- Widzisz… Jiraiya… wyjechał – Wada najwyraźniej lekko obawia się mojej reakcji… i słusznie.
- CO, jak to wyjechał, a co ze mną – zaraz krzyknąłem tak głośno, że obudziłbym zmarłego.
- Proszę… uspokój się… zaraz ci wszystko wytłumaczę – gospodarz począł mnie uspokajać.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I co powiecie… jak się wam podobał ten odcinek ? – mam głęboką nadzieję, że tak i że napiszecie mi kilka komci na jego temat :D:D – Pozdrawiam i zapraszam już wkrótce na dalszy ciąg mojej opowieści…

017. ...jej uroda mnie oszołomiła!

Uwaga!!! W tej notce zastosuję tzw. „przesunięcie w czasie do przodu”, tak samo w notce 18 i może 19, więc nie dziwcie się, jak nagle skończę scenę… i następna będzie odgrywać się… powiedzmy pół roku później… Pozdrawiam i życzę miłej lektorki…



<<< Notka wyjrzała na światło dzienne 4 lutego 2008 roku >>>



„Ach ci młodzi… zawsze tacy… tacy… tacy… cholera, akurat teraz nie wiem jak to nazwać…” – Jiraiya przyglądając się Naruto i Sakurze, poczuł się dziwnie nie swojo.
 - Ekhm… Naruto, czy możemy już iść – w końcu się odezwał.
Po jego słowach… Sakura szybko się odkleiła ode mnie i zrobiła kroczek w tył. Ja nadal stojąc jak kołek… patrzę się na nią ze zdziwieniem…
- Przepraszam… - w końcu wyszeptała. Ponownie nic jej nie odpowiedziałem, ale tym razem się uśmiechnąłem, na co Sakura zareagowała oblewając się różowym rumieńcem na policzkach. Gdy tak stoimy w milczeniu i się sobie przyglądamy… kątem oka dostrzegłem że Ero-sennin, zaczyna powoli się irytować.
- Hej… hej… nie zapomnieliście o czymś – pustelnik zaczął machać mi rękami przed oczami.
- Dobra… już idę… jeszcze chwila – odparłem zirytowanym głosem na jego zachowanie. Gdy to powiedziałem, powoli podszedłem do Sakury… Dziewczyna przygląda mi się z coraz większym zaciekawieniem w oczach. Gdy już podszedłem na tyle blisko, a być z nią twarzą w twarz, powiedziałem…
- Dziękuję za tego całusa… nie spodziewałem się go dostać od ciebie… - i się uśmiechnąłem.
- To było, abyś o mnie nie zapomniał – zielonooka ponownie się zarumieniła i do mnie przytuliła.
- Sakura… a to ode mnie, abyś ty o mnie nie zapomniała… - popatrzyłem dziewczynie w oczy i tym razem jak ja pocałowałem. Sakura, o dziwo nic nie ma przeciwko i nawet zarzuciła mi ręce na szyję.
- Dobra… ja już mam tego dość… Naruto, idę przodem… dogonisz mnie – usłyszeliśmy poirytowany głos Jiraiyi. Nic mu nie odpowiedziałem, bo akurat jestem zajęty inną czynnością i moje usta nie nadają się do mówienia… Po ok. 5 minutach puściłem Sakurę…
- No idź już… bo Jiraiya cię zabije… - zielonooka cichutko się zaśmiała.
- Dattebayo… to do zobaczenia za 3 lata, Sakura-chan – i pobiegłem za moim sensei. Gdy się jeszcze raz odwróciłem, aby zobaczyć Sakurę ten ostatni raz… to dostrzegłem w jej oczach smutek i tęsknotę… ale za czym… to nie wiem…



>>> Rok później… <<<
Jest wieczór, wszystkie zwierzęta właśnie kładą się spać… a ja, wraz z moim sensei… siedzimy właśnie przy ognisku, a nie daleko nas, stoi rozłożony namiot.
- Jiraiya-sensei… ile to już… - spojrzałem na przyjaciela.
- Naruto… dokładnie rok… dokładnie rok temu wyruszyliśmy na ten trening, a co… - odparł bez chwili zwłoki i właśnie teraz zapalił fajkę.
- Nic… tak tylko rozmyślał o tym co się zmieniło w wiosce… - i spojrzałem na gwieździste niebo.
- Wiesz… ostatnio też się nad tym zastanawiałem, ale myślę… że Hokage-sama czuwa nad wszystkim, tak jak powinna – pustelnik mocniej się zaciągnął.
- Pewnie masz rację… a tak w ogóle, to od kiedy ty palisz fajkę – spytałem spojrzawszy na niego ze zdziwieniem w oczach.
- A nie wiem… tak jakoś naszła mnie ochota na coś niezdrowego – sannin uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Dobra… jak chcesz… a truj się sobie dalej… - i nie dokończyłem… bo usłyszeliśmy w pobliskich zaroślach trzask łamanego patyka. W tym momencie z dużą szybkością, wyciągnąłem Kunai z pochewki i rzuciłem go w miejsce hałasu. Po dosłownie minucie usłyszeliśmy przeraźliwy wrzask. Szybko z sensei zerwaliśmy się na nogi i pozostawiwszy wszystko, pobiegliśmy w miejsce wrzasku. Gdy tam dotarliśmy, to co zobaczyłem… to mnie trochę przeraziło… a mianowicie, młodą dziewczynę leżącą pod jednym z drzew z kunaiem wbitym w drzewo tuż przy jej czubku głowy. Dziewczyna chyba zemdlała, bo jak do niej podeszliśmy to nic nie powiedziała, nawet się nie poruszyła.
- I co… żyje – spytałem Jiraiye, który przykucną przy niej i sprawdził jej puls.
- Tak… ale przez tego kunaia, to się biedactwo przeraziło prawie na śmierć – powiedział to z niezwykłym spokojem w głosie.
- Przepraszam… ale tak jakoś mi to wyszło – zacząłem się usprawiedliwiać.
- Naruto… musisz bardziej uważać i panować nad swoimi odruchami… a gdybyś ją trafił i zabił… - i tu przerwał, po wziął dziewczynę na ręce i zaczął kierować się z powrotem w stronę obozowiska. „Na pierwszy rzut oka… szczerze powiem… że jej uroda mnie oszołomiła, dawno się tak nie czułem patrząc na jakąkolwiek dziewczynę” – pomyślałem i wyciągnąłem kunai z drzewa.
- Naruto… idziesz… trzeba się nią zaopiekować – nagle usłyszałem glos pustelnika i czym prędzej pobiegłem za nim.
Gdy dobiegłem do ogniska, Jiraiya właśnie kładzie dziewczynę na rozłożonej wcześniej macie, a pod głowę położył jej mój plecak.
- I co teraz zrobimy… - spytałem przyglądając się owej dziewczynie.
- Jak to co… musimy ja ocucić i wypytać o parę rzeczy – białowłosy odparł, po czym chwycił za bukłak wody i pochlapał dziewczynę po twarzy. Ta się chyba ocknęła, bo otworzyła lekko oczy.
- Gdzie…gdzie ja jestem – spytała, a jej głos jest taki kojący dla nerwów - …aaaaa.... – po chwili krzyknęła i usiadła na ziemi.
- Dobry wieczór… kim jesteś – spytał Ero-sennin, uśmiechając się do niej przyjaźnie.
- No właśnie… coś za jedna i co żeś robiła w tych zaroślach – powiedziałem poważnym tonem głosu i wskazałem ręką na krzaczory.
Dziewczyna, w milczeniu… najpierw się rozejrzała dokoła, potem spojrzała na uśmiechniętego Jiraiya – „…a ja wiem, czego on się tak szczerzy… cholerny zboczeniec…” – pomyślałem i uśmiechnąłem się sobie w duchu. W końcu dziewczyna zatrzymała swój wzrok na mojej osobie i się lekko uśmiechnęła. Wtedy dostrzegłem jej błękitne oczy, zupełnie jak moje.
„Hmm… nie wiem kim są ci dawaj… ale ten młody jest nawet przystojny…” – niebieskooka patrząc się na blondyna… uśmiechnęła się do niego szeroko.
Przez pierwsze parę minut, patrzyliśmy się sobie głęboko w oczy, ale zaraz tą cisze przerwał Ero-sennin.
- Dobra mała… no to kim jesteś – spytał pustelnik i ponownie się uśmiechnął.
- Ja… nazywał się Rukia Nakamura i mieszkam tu… zaraz za lasem – odparła po chwili milczenia i wskazała nam ręką kierunek marszu.
- Skoro mieszkasz tam… to co robiłaś, tutaj i o tej porze - spytałem i zrobiłem poważną minę.
- Zbierałam grzyby… - dziewczyna zrobiła głupią minę i wstała z zimnej ziemi.
- W środku nocy… - spytałem zdziwionym glosem, ale jednocześnie po patrzyłem się na nią jak na wariatkę.
- No dobrze… Powiem prawdę… ale najpierw chcę wiedzieć, kim wy jesteście i co tu robicie.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I co powiecie na taki rozwój wypadków… czy podobał się wam ten odcinek..? Mam nadzieje że tak… pozdrawiam i zapraszam do komentowania…

016. Naruto! Zaczekaj...

Gorąco zapraszam na kolejną chwilę relaxu…



<<< Notka wyjrzała na światło dzienne 2 lutego 2008 roku >>>



Gdy Sakura wybiegła z mojego domu, z załzawionymi oczyma, to nadal słyszę w głowie jej słowa… które naprawdę ostro mnie zabolały – „…nienawidzę cię…” – ciągle to i tylko to jedno mnie teraz dręczy… Dręczą mnie wyrzuty sumienia…
„Cholera… może nie powinienem był jej tego mówić… nie wiem, naprawdę… ja już nic nie wiem…” – moje myśli zaczęły doprowadzać mnie do szału. Opierając się rękoma o blat stołu, złapałem się za głowę i próbuje uspokoić zszargane nerwy. Gdy już to nastąpiło… posprzątałem rozlaną herbatę, postawiłem przewrócone krzesła na swoje miejsce i jeszcze raz spojrzawszy na już zamknięte drzwi wejściowe… uroniłem samotną łezkę… Ale zaraz wziąłem się w garść, otarłem policzek i z szerokim uśmiechem na ustach poszedłem spać.
* * *
Zielonooka kunoichi, z łzami w oczach wbiegła czym prędzej do domu i nie witając się z nikim, pobiegła do swojego pokoju. Tam, zatrzasnęła za sobą drzwi i padła na łóżko.
„Dlaczego mnie to spotyka… najpierw Sasuke… a teraz… Naruto…” – dziewczyna zaczęła wylewać łzy w poduszkę, którą miała akurat pod ręką.
„Co zrobiłam nie tak… co robie źle, że wszyscy ranią moje głęboko zakorzenione uczucia… nie szanują mnie… przecież wszyscy dobrze wiedzą jaka jestem wrażliwa i uczuciowa… a zwłaszcza dobrze to wie Naruto… więc co go skłoniło do tego, aby mnie teraz opuszczać…” – Sakura, lekko otarłszy zaczerwienione oczy, usiadła na rogu łóżka i ponownie tego dnia, wzięła do ręki zdjęcie jej Teamu.
- Sakura kochanie… czy wszystko w porządku – nagle do uszu młodej Haruno, dotarło pytanie z ust jej matki, dobiegające z za drzwi. W pierwszej chwili, dziewczyna nic jej nie odpowiedział, tylko przejechawszy kciukiem prawej ręki po wizerunku swojego ukochanego, a potem swojego najlepszego przyjaciela, ponowie zalała się łzami i padła na łóżko.
- Sakura… proszę, powiedz co się stało – pani Haruno, nie daje za wygraną i próbuje wejść do pokoju swojej córki, lecz drzwi stawiają opór.
- Nic… - Sakura w końcu się odezwała… ale jak sobie zaraz przypomniała, że jednak cos się stało… ponownie się rozpłakała.
- Jak to nic… przecież słyszę… że jesteś jakaś, tak nie swoja… - kobieta nie dokończyła myśli, bo podszedł do niej od tyłu pan Haruno.
- Kochanie… zostaw… widać, że nasza córka, przechodzi teraz trudny okres… najwidoczniej, jest w kimś zakochana…
- Tak… chyba masz rację… niech dziewczyna się wypłacze… a potem z nią porozmawiamy… - pani Haruno, przytaknęła swojemu mężowi i razem z nim z powrotem zeszła do kuchni.
„Sakura… weź się w garść… nie powinnaś wylewać bez potrzeby tyle łez…” – dziewczyna poczęła w myślach rozmawiać sama ze sobą (nie pomyślcie, że zwariowała :p) – „…jak to bez potrzeby… właśnie że jest potrzeba i to wielka… właśnie teraz… w tej oto chwili…”.
* * *
Następnego dnia, jak zwykle, słońce wpadające przez okno w moim pokoju musiało mnie obudzić. Za bardzo mi się nie chce, ale gdy spojrzałem na zegarek stojący tuż przy łóżku… - „O kurcze… jest już 9.45… cholera…” – moje oczy odrazy się szeroko otworzyły, a ja aż z wrażenia spadłem z wyrka i sobie guza nabiłem.
„Aaałłła… ja to mam szczęście… nabić sobie guza, tuż przed treningiem…” – pomyślałem masując obolałe miejsce. Gdy się już podniosłem z podłogi, to poszedłem do łazienki się odświeżyć. Po paru minutach stamtąd wyszedłem i pośpiesznie się pakując i ubierając, jeszcze posłałem łóżko i szybko z biegłem na dół coś przekąsić. Na chybcika zaparzyłem herbatę… i zrobiłem sobie parę kanapek. Już miałem wychodzić, gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Gdy poszedłem i je otworzyłem… to mi normalnie szczęka opadła.
- Witaj Naruto-kun… - powiedział gość.
- Ooo… cześć Hinata… a co ty tu robisz… – spytałem, kompletnie zaskoczony jej wizytą.
- Chciałam cię jeszcze raz zobaczyć i się pożegnać… zanim odejdziesz – gdy wpuściłem dziewczynę do środka swojego domu, usłyszałem te słowa i zobaczyłem przygnębienie na jej twarzy.
- Nie martw się… przecież nie wyjeżdżam na zawsze… wrócę za 3 lata – powiedziałem ze szczerym uśmiechem i podszedłem do niej bliżej… nie wiem czemu…
- Naruto-kun… - białooka wyszeptała patrząc mi prosto w oczy, a gdy ją przytuliłem… to się zaczerwieniła jak burak…
- Naruto-kun… - ponownie usłyszałem dźwięk swojego imienia
- O co chodzi… - spytałem, puszczając ją z uścisku.
- Ja… ja… ch… chci… chciałam powiedzieć, że… - Hyuuga zaczęła się strasznie jąkać i nie dokończyła swojej wypowiedzi, bo z jej oczy zaczęły lecieć łzy, a gdy podniosłem rękę, aby otrzeć jej policzki… ta tylko odepchnęła moją dłoń, odwróciła się do mnie tyłem i wybiegła z domu.
„Dziwne… czemu Hinata nagle zaczęła płakać… nic już z tego nie kapuje…” – pomyślałem i spojrzałem na zegarek – „…o cholera… jestem już ostro spóźniony… Jiraiya mnie zabije” – po tych myślach szybko wziąłem plecak i wybiegłem z domu.
* * *
- Cholera… gdzie go wcięło… może coś się stało – białowłosy mężczyzna powoli zaczyna się niecierpliwić, ciągłym oczekiwanie na swojego ucznia.
- Czy ten cały Naruto Uzumaki, to zawsze się tak spóźnia… - odezwała się jego towarzyszka.
- Nie… Naruto to wspaniały dzieciak… zawsze i wszędzie jest pierwszy… ale dzisiaj najwyraźniej coś go zatrzymało… – i tu Jiraiya przerwał, bo dostrzegł biegnącego blondyna na horyzoncie.
- Cześć Ero-sennin… przepraszam za spóźnienie, ale miałem bardzo nie oczekiwanego gościa – zacząłem się tłumaczyć i zaraz zobaczyłem, straszą kobietę o blond włosach, stojącą z boku… na oko, w wieku Jiraiyi, czyli ok. 50-tki.
- Naruto… tyle razy cię prosiłem, abyś mnie tak nie nazywał – pustelnik lekko się oburzył moimi słowami…
- Dobrze, już dobrze… ale kim jest ta kobieta stojąca za tobą – wskazawszy na nią palcem, lekko się uśmiechnałem.
- A no tak… poznajcie się… to jest Tsunade Koichi… nasza nowa Hokage – sannin wskazał ręką na kobietę.
- Co… taka stara baba jest naszym nowym Hokage – powiedziałem to z ironicznym uśmiechem.
- Jak śmiesz gówniarzu tak się do mnie zwracać – oburzyła się blondynka i walnęła mnie ręką w głowę… zupełnie jak Sakura…
- Ej… dlaczego od razu przechodzić do rękoczynu… może najpierw się lepiej poznajmy… - trzymając się za obolałem miejsce, ponownie się lekko uśmiechnąłem. Hokage nic mi nie odpowiedział tylko cała czerwona ze złości, odwróciła się do nas przodem i pokazując swój wielki tyłek, poszła sobie…
- Naruto… nie powinieneś jej obrażać… w końcu została wybrana na naszego Hokage… - Jiraiya uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Dobra… postaram się poprawić… ale wiedz, że następny będę ja… - i się wyszczerzyłem.
- Co… następny będziesz ty… - zdziwił się pustelnik i przymrużył oczy.
- No… ja zostanę 6 Hokage – krzyknąłem tak głośno, że aż odbiło się to echem od pobliskich budynków.
- No tak… już to gdzieś słyszałem… – Ero-sennin, się uśmiechnął i po chwili milczenia, dodał – …to jak… Idziemy na ten trening ??
- Jasne… prowadź – odparłem i już mieliśmy przekroczyć bramę wioski, gdy nagle usłyszałem wołanie za plecami…
- Naruto… zaczekaj… - a gdy się odwróciłem, aby zobaczyć kto to, zobaczyłem Sakurę biegnącą w naszym kierunku.
- Naruto… przepraszam za moje wczorajsze zachowanie… - dziewczyna mówiąc to, rzuciła mi się na szyję… co mnie szczerze lekko zaskoczyło. Przez pierwsze kilka minut stałem jak kołek, ale gdy ta mnie nie puszczała, to postanowiłem się odwdzięczyć. Objąłem Sakurę w tali i mocno przytuliłem do siebie. Całej tej scenie, oczywiście przygląda się Jiraiya z wielkim zaciekawieniem na twarzy.
- Naruto… jak mogłeś się ze mną nie pożegnać… - zielonooka mówiąc to, lekko mnie odepchnęła, ale tak, że nadal jesteśmy bardzo blisko i wtedy dostrzegłem łzy ściekające po jej policzku.
- To ja Cię przepraszam… - i otarłem jej policzki, rękawem swojej bluzy.
- Naruto… obiecaj mi coś, zanim nas opuścisz na te 3 lata – Sakura uwolniła się z mojego uścisku
- Słucham… - i spojrzałem w te jej zielone oczy.
- Obiecaj mi, że wrócisz do… mni… do… nas cały i zdrowy – Sakura odwzajemniła moje spojrzenie.
- Dobrze… obiecuję… masz to jak w banku – gdy skończyłem mówić… zrobiła coś, co już na ostro mnie zaskoczyło, a mianowicie… Sakura chwyciwszy oburącz mój podbródek… złożyła długiego i namiętnego całusa na moich ustach.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I jak się wam podobał ten odcinek… pełen pożegnań ;p;p;p – pozdrawiam i zapraszam do pozostawienia po sobie jakiegoś komcia…