poniedziałek, 10 czerwca 2019

251. Utrata kontroli, part II


Wiecie co, po tak długim czasie „mordowania” tej notki stwierdziłem, że nie ma sensu wstawiania jej kontynuacji pod tym samym numerem. Tak więc, powiedzmy, że poniżej prezentuję dalsze losy Naruto i Sakury w nowych dla siebie sytuacjach.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
* * *
Pierwszym, co zobaczyła po otwarciu oczu był zgniło-zielony odcień zbroi Upiornego Łapiducha, który klęczał przy jej posłaniu. Zdawał się spać, lecz był to mylny osąd. Kiedy tylko drgnęła, wojownik wnet skierował swoją przerażającą maskę w jej stronę.
- Pani, wreszcie się ocknęłaś – odezwał się szorstkim głosem, że jej ciarki po plecach przeszły. – Rikushō-sama się rozchmurzy. – Dodał, wstał z zajmowanego miejsca i skierował swoje kroki do wyjścia.
Sakura odprowadziła go wzrokiem sama nie odzywając się. Nie wiedziała bowiem, co miałaby mu powiedzieć. W końcu jego widok nie tyle nią wstrząsnął, co ją zaskoczył. Teraz, gdy została sama, zaczęła zastanawiać się, jak długo była nieprzytomna? Co się w tym czasie wydarzyło? Co z Naruto? Sądząc po słowach medycznego żołnierza był cały i zdrowy, i martwił się o nią cały ten czas. Haruno poczuła ciepło na sercu. Więc i jego potyczka dobrze się skończyła. Tylko… czemu w takim razie znajdowała się we wnętrzu materiałowego namiotu?
Coś musiało pójść nie tak.
Z tą myślą pospiesznie wstała z posłania i nie oglądając się za siebie wyszła na zewnątrz, gdzie momentalnie została oślepiona promieniami powoli zachodzącego słońca. Przystawiła więc dłoń do czoła i rozejrzała się dookoła. Wszędzie widziała ludzi. Młodych i starych. Kobiety i dzieci. Nigdzie za to nie widziała swojego blondyna. Ale co to? Na pobliskim wzgórzu dostrzegła jakąś postać stojącą odwróconą do niej plecami. Zmrużyła oczy. Przez spadające na jej twarz promienie południowo-zachodniego słońca nie widziała wyraźnie, ale po kilku minutach wiedziała już, któż to był. A przynajmniej, domyślała się tego. Skierowała się więc w tamtym kierunku, ale po kilku krokach znowu się zatrzymała.
- Mamusiu, co teraz się z nami stanie? – spytało jakieś dziecko.
- Nie wiem, kochanie – odparła siedząca obok kobieta. – Ale po tym, co dziś widzieliśmy jestem przekonana, że nic już nam nie grozi…
- Skąd ta pewność, Mizu? – zaoponował stojący w pobliżu mężczyzna. – Sama dobrze widziałaś, co ten cały Uzumaki zrobił.
- Nic?
- No właśnie! Nic nie zrobił! Kiedy znikąd pojawił się potężny Kyuubi no Kitsune nie zrobił nic, aby powstrzymać bestię przed kompletną demolką!
Sakura słuchała przez chwilę tej konwersacji z mieszanymi uczuciami. Teraz już wiedziała, co się stało i dlaczego mijani przez nią ludzie znajdowali się w obozie składającym się z niemal samych namiotów. Na ich twarzach dostrzegła trwogę, rozpacz, ale i gniew. Tłoczyli się przy ogniskach rozpalonych u wejść próbując utrzymać względną ciepłotę swych ciał. Trwała wszakże zima i długotrwałe przebywanie na zewnątrz było zwyczajnie niebezpieczne. Do tego jeszcze bezustannie prószył biały puch.
- Naruto przywołał Kyuubiego do pomocy – pomyślała Haruno czując ciarki na plecach. – Czyli ten ANBU okazał się większym wyzwaniem, niż mogło to sugerować jego zachowanie? – Dziewczyna poczuła na swoich plecach czyjś wzrok, lecz nie odwróciła się. Wiedziała już bowiem, co to spojrzenie oznaczało i odpowiadanie na nie w niczym by tu nie pomogło. Musiała jednak jak najszybciej dowiedzieć się, co właściwie się tu stało. – Czekaj no, Naruto, już ja cię zmuszę do mówienia!
Z tym postanowieniem dziewczyna ruszyła szybkim krokiem przed siebie, by po kilku minutach zacząć się wspinać. Wchodziła co raz wyżej i wyżej, aż wkrótce weszła na sam szczyt. Tam zaś natychmiast zrównała się z stojącym w lekkim rozkroku blondynem i wstrzymała oddech. Rozpościerająca się przed nimi panorama doliny ukazywała destrukcyjny wpływ użycia w walce mocy Dziewięcio-ogoniastej bestii. Zrujnowane ulice, uliczki, podwórka. Ponad setka zrównanych z ziemią domostw. Dziesiątki kominów czarnego, duszącego dymu oraz wszech obecny odór gnijących ciał przypadkowo zabitych mieszkańców Wioski Wiecznego Śniegu.
- Eem, Naruto?
- Hai? – chłopak odezwał się spokojnym głosem, jakby obraz zniszczenia nie robił na nim najmniejszego wrażenia. – Powiadają, że nie poznasz natury demona, do póki ten czegoś nie zdemoluje. – Dodał po chwili i znowu zamilkł – lecz nie na długo. – Jak się czujesz, Sakura-chan?
- Co? Ehem, dobrze, dobrze, dziękuję – odparła wyrwana z zamyślenia. – Chociaż nie, nie jest dobrze. Kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy Wioska Wiecznego Śniegu była cała i pełna życia, ty zaś walczyłeś z przeciwnikiem, który nie sprawiał Ci chyba zbyt wielkiego problemu…? – zawiesiła głos czekając na reakcję blondyna.
- Ech… Chyba nie mam wyboru i muszę przyznać, że straciłem kontrolę.
- Jak to? Co się stało??
- Po tym, jak ten koleś wykluczył Cię z walki wpadłem we wściekłość. Zacząłem atakować szybciej i mocniej. Skorzystałem z mocy Kyuu, ale to i tak nie dawało większych rezultatów. On tylko wciąż mnie parował i wyśmiewał, samemu prawie wcale nie walcząc. To mnie strasznie denerwowało, a gdy poziom mojej furii osiągnął maksymalny pułap, nie wiele myśląc przywołałem Kyuubiego w pełnej jego postaci by wreszcie rozgniótł tego robaka…
- I? – dopytywała się Sakura.
- I… To był koniec – Naruto odszedł dwa kroki w lewo ze spuszczoną głową. – Kiedy pojawił się Kurama, ten ANBU ulotnił się. Zwyczajnie uciekł, jakby przestraszył się czy coś w ten deseń. To zaś wyprowadziło demona z równowagi i musiał się… wyładować. Wyżyć się…
- Zaraz, zaraz, chcesz mnie powiedzieć, że ten bajzel to twoje celowe działanie?? – medyczka nie wierzyła własnym uszom. To się w głowie nie mieściło!
- Może nie celowe, ale tak, pozwoliłem Kyuubiemu „zabawić się”.
- Nie do wiary! – zawyła Haruno. – Nie wierzę. Po prostu, nie wierzę! Z kim ja rozmawiam? Na głowę upadłeś, czy co!? – dziewczyna się zagotowała. – Wybacz mi, Naruto, nie chcę Ci prawić morałów, ale czy już zapomniałeś ile wysiłku włożyliśmy, aby Ci ludzie przyjęli nas do swojej społeczności? Czy już kompletnie przestało Ci zależeć na ich bezpieczeństwu? Na ich akceptacji? A co z moim bezpieczeństwem!? Czy ja też mam się zacząć bać, że w końcu znudzi Ci się moje towarzystwo i postanowisz nasłać na mnie swojego demona!?
- Co to, to nie – odparł prędko Naruto. – Nigdy się mnie nie znudzisz.
Gdy to powiedział, nie zważając na wściekłość ukochanej, podszedł do niej, złapał w pasie i do siebie przyciągnął, celem pocałowania jej, lecz różowowłosa natychmiast się mu wyrwała z uścisku i odsunęła na kilka metrów.
- Nie dotykaj mnie! – warknęła groźnie marszcząc brwi. – Po tym, co tu odstawiłeś, nie jestem już pewna, czy chce Cię dalej znać! Zmieniłeś się, Naruto Uzumaki! I to bardzo. Teraz widzę to wyraźnie.
- Nie, panno Haruno, to nie ja się zmieniłem.
Jinchuuriki zawtórował jej równie poważnie brzmiącym głosem, prędko zawiązał kilka pieczęci i rozpłynął się w obłoczku szarego dymu pozostawiając rozłoszczoną Sakurę samą z jej myślami.
* * *



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto