piątek, 26 stycznia 2018

140. Suna Shuriken

Witam wszystkich po całych dwóch tygodniach przerwy i już na wstępie powiem, że to jeszcze nie jest ten moment, gdy powracam do normalnego trybu pisania i publikowania. – Pozdrawiam i serdecznie zapraszam na Odcinek 140.



<<< Odcinek ukazał się 20 sierpnia 2009 roku >>>



Kyuubi momentalnie zareagował na ten czysty przejaw agresji. Zwiększywszy ilość chakry przepływającej przez przemienione ciało Uzumakiego, po chwili wychylił się do przodu i z całej siły uderzył zaciśniętą pięścią w ziemię. W mgnieniu oka powstała średniej wielkości fala uderzeniowa, która odbiwszy lecącą w jego kierunku broń, jednocześnie po chwili uderzyła w stojących na jej drodze shinobi. Wielu z nich zostało poprzewracanych przez silny podmuch, reszta zaś zasłoniwszy twarze rękoma, dumnie oparła się sile fali powietrza. Pięć minut później, gdy wszystko na powrót ucichło i rozpoczęło się kolejne oczekiwanie na jakikolwiek ruch ze strony demona……… zielonooki przywódca po chwili rozejrzał się dookoła. Z pod lekko przymrużonych powiek, patrząc na napięte wyrazy twarzy zebranych shinobi piasku, zaraz zatrzymał wzrok na Kankuro, stojącym po swojej lewej stronie. Gaara w następnej minucie, wiązką skondensowanego piasku dał brunetowi do zrozumienia, że ma do niego podejść.
- O co chodzi?
Spytał starszy z braci odrobinę przyciszonym tonem głosu, jednocześnie cały czas nie spuszczając wzroku z demona. Chłopak nie od razu otrzymawszy odpowiedź, zaraz spojrzał na swojego brata i przywódcę wioski w jednej osobie. Widząc jego poważny wyraz twarzy, w pierwszej chwili przez myśl przeleciały mu czarne wspomnienia z przed kilku lat, ale odgoniwszy zaraz od siebie te myśli, postanowił cierpliwie zaczekać na swoją odpowiedź.
- Kankuro… pewnie uznasz to za szaleństwo, ale jako twój brat i przełożony proszę cię o przekazanie wszystkim tu zebranym moich słów: Natychmiast się wycofajcie!
Lalkarz momentalnie zdębiał. Nie bardzo rozumiejąc o co może Gaarze chodzić i nie chcąc się z nim teraz o to spierać, po chwili zasalutował i bez słowa sprzeciwu zaczął przekazywać wszystkim shinobi po kolei wiadomość od Kazekage. Trzydzieści minut później, Kankuro szybko powrócił w pobliże swojego brata, z którym teraz jako jedyni stoją w odległości dwudziestu metrów od nagłego przeciwnika.
- Co teraz? – Spytał brunet.
Nim zielonooki zdołała odpowiedzieć, po jego prawej stronie stanęła blond włosa dziewczyna z wielkim wachlarzem w rękach, przygotowanym na ewentualne starcie z wrogiem.
- Gaara, masz jakiś plan, że kazałeś wszystkim się wycofać?
- Tak. Czy wiecie kim jest nasz przeciwnik?
Chłopak nie słysząc żadnej odpowiedzi, jedynie nieznacznie uśmiechnął się pod nosem. Patrząc przez chwile w całkowitym milczeniu prosto w oczy bestii z sześcioma ogonami, zaraz westchnął przeciągle, po czym ponownie się odezwał.
- Nasz przeciwnik nazywa się Uzumaki Naruto… – Po tych słowach, Temari i Kankuro wydali z siebie jedynie jęk niedowierzania. – …Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę fakt, że w obecnej chwili jego ciałem zawładnął zapieczętowany w nim Bijuu. Tu od razu nasuwa się pytanie: Czemu akurat nam przyszło się z nim zmierzyć w takiej formie?
- I jak brzmi odpowiedź?
- Nie mam bladego pojęcia, ale jedno jest pewne… jeśli szybko czegoś nie wymyślimy, to wioska może niebawem zostać zrównania z ziemią. – Odparł Gaara z niebywałym spokojem w tonie głosu. Jego spokój i opanowanie jakoś nie wzbudziło większego zdziwienia u jego rodzeństwa, gdyż chłopak zwykł podchodzi z wielkim dystansem do tego typu zagadek.
- A ta dziewczyna leżąca przy jego tylnych łapach, kim jest? – Spytał Kankuro.
- Nie wiem, z tego miejsca nie zbyt dobrze widać jej twarz, ale myślę, że niebawem się tego dowiecie.
- Hę?! A ty gdzie będziesz?? – Zaniepokoiła się Temari.
Czerwono-włosy rzucił jej krótkie, ale bardzo wymowne spojrzenie, po czym nie mówiąc już nic więcej, powoli ruszył w kierunku czerwonej bestii. Gdy przeszedł kilka metrów, zaraz zatrzymał się i mierząc swojego przeciwnika przenikliwym spojrzeniem, po chwili namysłu wykonał w powietrzu kilka pieczęci. W następnej sekundzie szybko przykucnął przystawiając obydwie dłonie do piasku i pod nosem wymówił formułkę wykorzystywanej techniki.
- Suna Shuriken.
Gdy się wyprostował, w koło niego zaraz pojawiła się chmurka czystego piasku lewitująca nad ziemią, z którego momentalnie wystrzeliło kilka gwiazdek shuriken zrobionych z piasku. Gaara tym czasem, nie czekając na kontakt jego ataku z bestią, czym prędzej ruszył biegiem w stronę wyjścia po za obręb wioski, ku pustyni.
„Oby to zadziałało.” – Pomyślał widząc, jak demon bez większego trudu omija pierwsze cztery shurikeny i odwraca głowę w jego kierunku, gdy nagle z tyłu obrywa ostatnią gwiazdą. Na dosłownie chwilę na placu zapanowała grobowa cisza, jedynie zakłócana przez szum wiejącego wiatru i stłumiony płacz jakiegoś niemowlęcia usilnie przyciskanego do piersi przez jego matkę. Mini Kyuubi obejrzawszy się za siebie, jednocześnie omiótł swym białym spojrzeniem najbliższe otoczenie, zaraz spojrzał na różowo-włosą wciąż leżącą u jego tylnych łap, po czym na powrót podniósł wzrok na „uciekającego” Kazekage i ryknął przeraźliwie. Ruszywszy z miejsca w ślad za zielonookim, niby to przypadkiem lub specjalnie, uderzył jednym z ogonów o podłoże wprawiając ziemię w dość silne drgania i wstrząsy. Momentalnie poczęły przewracać się latarnie, pękać ulice i niektóre budynki o słabszej konstrukcji. Gdy wszystko się uspokoiło, a przywódca Suny-Gakure i jego czerwonoskóry przeciwnik zniknęli w ciemnościach przejścia/wyjścia z wioski, momentalnie ich śladem pobiegła znaczna część wszystkiemu przyglądających się shinobi piasku z Kankuro na czele.
- Temari ty się zajmij tą dziewczyną! – Krzyknął odwróciwszy głowę w jej kierunku. – Ja muszę zobaczyć, czy Gaarze nic się nie stanie!
- Jasne, już ja się nią zaopiekuję.
Blondynka mruknęła w odpowiedzi, raczej do siebie niż do oddalającego się bruneta, po czym mocniej chwyciła trzymany wachlarz i skierowała swe kroki w kierunku zielonookiej kunoichi.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

139. Przerażony Ukryty Piasek

Jak można teraz zauważyć, moja wena wpadła w dobry rytm, ale niebawem… gdy moja opowieść osiągnie długość 140 odcinków, będę musiał zawiesić blogowanie. Na ile? Nie wiem, około dwa, trzy tygodnie. Powód? Potrzebuję zrobienia przerwy. – Ale teraz jeszcze jest co czytać :D – Pozdrawiam i serdecznie wszystkich zapraszam na kolejną porcję wartkiej akcji…



<<< Odcinek ukazał się 5 sierpnia 2009 roku >>>



Nagle za linią drzew, w odległości kilkuset metrów od tymczasowego obozowiska drużyny z Konoha-Gakure no Sato pojawił się czerwono-pomarańczowy błysk, a zaraz po nim gigantyczna kula ognia połączona z eksplozją, która momentalnie wstrząsnęła całą okolicą. Zdezorientowani shinobi liścia, nie zdążywszy odpowiednio zareagować, w mgnieniu oka zostali z dużą siłą porwani w powietrze i odrzuceni do tyłu przez potężną falę uderzeniową. Neji trzymając swoją narzeczoną w pasie, zaraz jeszcze bardziej się od niej przytulił, po czym szybko wykonał w powietrzu obrót. Dzięki temu i skumulowanej chakrze w stopach, po chwili udało mu się zatrzymać przy najbliższym drzewie. Zakrywszy kunoichi własnym ciałem, pozwolił w ten sposób przyjąć na siebie kilka większych odłamków. Gdy po kilku minutach wszystko ucichło, chłopak czując ogromny ból w plecach, jedynie tylko się lekko skrzywił, by zaraz spojrzeć na swoją ukochaną.
- Tenten! Nic ci nie jest!??
- Mhm… – Mruknęła z uśmiechem. – …dzięki tobie, kochanie.
Brunetka przybliżyła swoją twarz do jego, po czym namiętnie go pocałowała. Gdy się od siebie odkleili, Hyuuga momentalnie rozejrzał się dokoła w poszukiwaniu Haruno, ale nie znalazłszy jej, spojrzał w kierunku z którego nadleciało uderzenie.
- Byakugan!
Brunet przeleciał szybko oczami po zniszczonym krajobrazie, gdy nagle jego twarz wykrzywiła się w grymasie całkowitego osłupienia i przerażenia jednocześnie. Wyłączywszy swoje Kekkei Genkai, zaraz spojrzał na Tenten. Uśmiech dziewczyny momentalnie zamienił się miejscami ze zdziwieniem.
- Co się stało?? Co zobaczyłeś??
Białooki nic jej nie odpowiedział, gdyż zaobserwowany widok całkowicie go zatkał i odebrał możliwości wymówienia jakiegokolwiek słowa. Co takiego brunet zobaczył, to tylko on wie, ale przyglądająca mu się z uwaga kunoichi, po chwili milczenia, jednak postanowił wydusić z niego tą informację. Złapawszy go oburącz za barki, zaraz mocno nim potrząsnęła, a gdy ten wreszcie się ocknął:
- Neji do cholery!! Co tam zobaczyłeś!!??
Usłyszał jej wołanie.
~ ~ ~
Niestety, zielonooka kunoichi Ukrytego Liścia już nie miała tyle szczęścia, co jej przyjaciele. W momencie uderzenia fali powietrza wymieszanego z piachem, kawałkami połamanych drzew i pokruszonych skał… została znokautowana w głowę przez jakiś odłamek. Straciwszy od razu przytomność, bezwładne ciało dziewczyny swobodnie poszybowało w powietrzu kilkaset metrów. Szczęśliwie trafiwszy na lukę miedzy drzewami i w żadne nie uderzywszy, gdy już miała zderzyć się z ziemią, przy czym na pewno by zginęła… dziewczyna niespodziewanie została złapana przez sześcio-ogonową miniaturę lisiego demona. Kyuubi opatuliwszy ją swoją chakrą, po chwili przyglądania się jej niewinnie wyglądającemu wyrazowi twarzy, mruknął wściekle, ale zgodnie z obietnicą złożoną Uzumakiemu, nic jej nie zrobił. Demon zaraz spojrzał w kierunku pozostałej dwójki shinobi liścia. Ruszywszy z miejsca z prędkością wiejącego wiatru, w mgnieniu oka pojawił się koło kompletnie zaskoczonej pary.
Neji i Tenten, dopiero co zeszli z drzewa na ziemię, a już muszą stawić czoła nowemu wyzwaniu. Brunet zobaczywszy różowo-włosą leżącą w ramionach demona, w pierwszym momencie śmiertelnie się zaniepokoił, ale i przeraził. Tak samo zareagowała dziewczyna koło niego stojąca. Oboje momentalnie, jednocześnie chwyciwszy za kunai, zaraz pokazali go bestii. Demon widząc połyskujący metal, rykną na nich swym niskim, wściekle brzmiącym głosem, w następnej chwili spojrzał na trzymaną dziewczynę, po czym zrobił kilka kroków wypalających trawę oraz ściółkę do gołej ziemi i po chwili znów się zatrzymał. Kyuubi wyprostowawszy się, zaraz ryknął przeraźliwie i nagle gdzieś zniknął. Hyuuga momentalnie uruchomił Byakugan.
- Gdzie on się podział!? – Spytała Tenten.
- Kieruje się do Suna-Gakure. – Chłopak stwierdził z przerażeniem.
- CO!!!??? PRZECIEŻ TO WYWOŁA DODATKOWY KONFLIKT!!!!
- Wiem, ale z drugiej strony… skoro trzyma na rękach Sakurę, a widziałem, że ona wciąż oddychała, to może nie będzie tak źle?
Kunoichi zastanowiła się przez chwilę, zaraz kiwnęła mu głową w geście zrozumienia, po czym gwałtownie podniosła się do wyprostu, schowała trzymaną broń i biegiem ruszyła w kierunku kraju Wiatru. Białooki, mruknąwszy pod nosem jakieś przekleństwo, zaraz również się wyprostował, schował trzymaną broń i rozejrzał się po tym, co jeszcze godzinę temu przypominało ich tymczasowy obóz. Nie dość, że fala uderzeniowa kompletnie zmiotła ich namioty z ekwipunkiem, to jeszcze w tamtych miejscach wylądowały kawały skał wielkości domów jednorodzinnych. Wzruszywszy ramionami i nie oglądając się za siebie, Neji szybko wskoczył na drzewo i czym prędzej pognał w ślad za swoją narzeczoną.
~ ~ ~
Tym czasem w wiosce Ukrytego Piasku, niczego nie podejrzewający mieszkańcy prowadzą normalny, codzienny tryb życia. Po ulicach biegają rozszalałe dzieci, przy straganach poustawianych wzdłuż głównej ulicy… krzątają się ich właściciele i klienci. Shinobi piasku, wracający z treningów, zmęczeni z powodu niewyobrażalnie gorącego dnia, szybko kierują swoje kroki do miejsc okrytych choćby skrawkiem cienia.
- …rozumiem, że niebawem pod wejściem do wioski pojawi się jeden członek ANBU Konoha lub cała ich armia!??? – Kankuro upewnił się, czy dobrze zrozumiał raport złożony przez jego siostrę, która niedawno wróciła z misji zwiadowczej.
- Tak.
W gabinecie Kazekage momentalnie zapanowała martwa cisza. Nikt więcej się już nie odezwał. Czerwono-włosy chłopak stojący przy oknie, przez cały czas składania raportu nie odezwawszy się nawet słowem. Błądząc myślami wkoło tego co było mu dale usłyszeć, po kilkunastu minutach westchnął przeciągle i nie odwracając się:
- Dobrze. Kankuro!
- Hai?!
- Tobie zlecam zorganizowanie i dowodzenie obroną naszej wioski.
Gaara w tym momencie odwrócił się i spojrzał na niego z uwagą. Lalkarz uśmiechnąwszy się do niego szeroko, zaraz ceremonialnie zasalutował i powoli, lecz zdecydowanie, wyszedł z pomieszczenia. Gdy drzwi się za nim zatrzasnęły, zielonooki przywódca Ukrytego Piasku na powrót zajął miejsce przy biurku i zabrał się za przeglądanie dokumentów zalegających na blacie.
- A co ja mam robić?? – Po chwili odezwała się Temari. Chłopak podniósł na nią swój wzrok. Zatrzymawszy go na jej serdecznym uśmiechu, na sekundę zamyślił się, po czym już chciał się odezwać, gdy nagle przez drzwi wejściowe wpadło dwóch zdyszanych chuninów:
- Kazekage…-sama… zostaliśmy… zaatakowani!!!!
Krzyknął jeden z nich, cały czas próbując złapać oddech.
- Co!? Jak!? Gdzie!? – Dopytała się Temari.
Mężczyźni szybko przybrawszy postawę na baczność, nie spuszczając wzroku z przyglądającego im się Gaary, po chwili wyjaśnili zaistniałą sytuację.
- Przeciwników… jest jeden.
- Pojawił się koło szpitala.
- A jak wygląda!? – Krzyknęła Temari.
Mężczyźni momentalnie rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia.
- Kazekage-sama, z całym szacunkiem… ale będzie musiał pan sam przekonać się z kim mamy do czynienia, bo to jest raczej trudne do stwierdzenia.
- Rozumiem. Skoro tak, to idę… – Zielonooki zaraz zarzucił biało-niebieski płacz na ramiona, na głowę kapelusz, po czym podszedł do swojej siostry. – …a ty Temari natychmiast ogłoś PIERWSZY STOPIEŃ GOTOWOŚCI OBRONNEJ!
- Hai Kazekage-sama! – Odparła i po chwili wszyscy wyszli z gabinetu przywódcy Wioski Ukrytego Piasku.
~ ~ ~
Przed szpitalem wioski piasku w niewyjaśniony sposób, przed trzydziestoma minutami pojawił się sześciu-ogonowy mini demon Kyuubi no Kitsune. Wystraszeni mieszkańcy, krzycząc ile sił piersi, szybko poczęli uciekać do domów. Natomiast zaskoczeni shinobi, uświadomiwszy sobie… kto to? …szybko powyciągali swoją broń i gotowi do walki, po woli poczęli zbliżać się do przeciwnika. Zatrzymawszy się w odległości dwudziestu metrów, po chwili utworzyli gęsty pierścień w koło demona, odgradzając go od reszty wioski. Kyuubi wciąż trzymając na ramionach ciało nieprzytomnej dziewczyny, opatulonej przez jego chakrę, po chwili delikatnie ułożył ją na ziemi tuż przy swoich tylnych łapach, po czym w milczeniu i z zamkniętą paszczą począł powoli omiatać, swym biało-pustym spojrzeniem po twarzach zbierających się shinobi. Widząc wielki niepokój, zaskoczenie, osłupienie… demon po chwili nieznacznie się rozprostował, po czym rozwarł szczękę i zaryczał przeraźliwie. Chunini i Jounini Ukrytego Piasku, co poniektórzy bladzi na twarzach jak od lat niemalowana ściana, słysząc ryk rozbrzmiewający po całej wiosce, w chwilę po nim… albo mdleją albo jeszcze mocniej zaciskają trzymany oręż i tylko czekają na tą właściwą komendę.
- Co tu się dzieje!?
Nagle za ich plecami rozbrzmiał znajomy głos.
- Kazekage-sama! – Odezwał się jeden z Jouninów. – Dobrze, że jesteś.
Gaara przecisnąwszy się przez szczelny mur swoich ludzi, zaraz dostrzegł przyczynę wielkiego przerażenia, jakie zauważył na ich twarzach. Widok sześciu ogonów swobodnie falujących w rytm wiejącego wiatru, nie zliczone pokłady chakry wyczuwalne w powietrzu i to wściekle wyglądające spojrzenie, wywołały u młodego przywódcy lekkie dreszcze i ciarki na plecach. Patrząc demonowi prosto w oczy…
- Na co wy czekacie!? ATAKOWAĆ GO!!
Czerwono-włosy nagle usłyszał za plecami krzyk.
- NIEEEE!!!
Krzyknął i podniósł rękę do góry w geście wstrzymania ataku, ale było już za późno. W jednej chwili, w stronę czerwonej bestii poleciały dziesiątki kunai, shurikenów i wszelkiej innej broni miotanej.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

138. Kyuubi i jego forma rozrywki

Zapewnie znajdziecie w tej notce kilka podobieństw do dwóch odcinków Anime Naruto Shippuuden… – Pozdrawiam i serdecznie zapraszam na chwilę relaxu ^^



<<< Odcinek ukazał się 2 sierpnia 2009 roku >>>



Zielonooka kunoichi wraz z dwójką przyjaciół przeszukawszy najbliższą okolicę w koło obozowiska, jedyne co znalazła, to odpowiedź na pytanie… kto stoi za masakrą dokonaną za namiotami? – Natknąwszy się na sześciu Upiornych samurajów, dziewczyna spokojnym i opanowanym tonem zadała im kilka bardzo prostych pytań. Jak się można było spodziewać, mężczyźni nic jej nie odpowiedzieli. Rzuciwszy sobie jedynie krótkie spojrzenia, nadal nic nie mówiąc, zaraz jak na komendę uklękli na jedno kolano i pochylili przed nią głowy. Haruno zdziwiwszy się na ich zachowanie, po chwili milczenia, zdecydowała o nic więcej nie pytać. Oddaliwszy się od nich na odpowiednią odległość, zaraz natknęła się na TenTen, również kręcącą się w kółko.
- I co??
Spytała brunetka, lecz zielonooka nic jej nie odpowiedziała, tylko nieznacznie pokręciła głową. Wymieniwszy jeszcze spojrzenia, kunoichi po chwili milczenia powróciły do obozu, gdzie już na nie czeka białooki członek klanu Hyuuga. Chłopak patrząc na nie z lekkim niepokojem w oczach, gdy podeszły na odległość wyciągniętej ręki, w końcu się odezwał.
- Czy wy też czujecie te drgania w przepływie chakry zawartej w otaczającej nas naturze??
- Co? Ja nic nie czuję. – Zdziwiła się Sakura.
- Ja również nic nie wyczuwam. Neji, o co ci chodzi?? – Dodała TenTen.
Brunet nic im nie odpowiedziawszy, po chwili zamknął oczy i skupił się na tym, co przed kilkoma minutami wyczuł. Upewniwszy się co do swych odczuć, zaraz z powrotem otworzył oczy i spojrzał ku ukochanej, i zielonookiej. Patrząc przez chwile na nie z wielką uwagą, gdy te rzuciły sobie zdezorientowane spojrzenia, Neji po chwili otworzył usta:
- Wydaje mi się, że…
Chłopak nagle przerwał, gdyż poczuł na plecach nienaturalnie mocny podmuch wiatru. Odwróciwszy się w kierunku z którego nadleciał, dosłownie w tym momencie wiatr przybrał na swej sile. Cała trójka w mgnieniu oka musiała zasłonić twarze rękoma, gdyż z bardzo porywistymi podmuchami zaczęły w nich lecieć różne przedmioty przez matkę naturę zrodzone. Co gorsze, wszystko to spowija bardzo gęsta otoczka z kurzu i piachu.
- CO SIĘ DZIEJE!!??
Wrzasnęła różowo-włosa, próbując przekrzyczeć zagłuszający wszystko szum wiatru. Dziewczyna nie usłyszawszy odzewu ze strony stojących obok przyjaciół, gdy ponownie miała się już odezwać, nagle poczuła jak pęd powietrza zaczyna powoli spychać ją do tyłu. Zaparłszy się mocniej butami o podłoże, momentalnie usłyszała gdzieś w oddali przytłumiony odgłos wybuchu. Zważywszy na fakt, że obecna sytuacja rozgrywa się głęboko w lesie, dziewczyna niewiadomo jakby się starała i wytężała wzrok, to nie dostrzegła nic co by wskazywało na potwierdzenie jej doznań słuchowych.
- UWAGA!!!!
Nagle usłyszała Neji’ego, który jak na komendę rzucił się na Tenten, jednocześnie odciągając ją od miejsca w którym stała. Zielonookiej momentalnie przez myśl ponownie przeleciało wcześniej zadane pytanie, gdy nagle wyczuła, że sama musi odskoczyć na bok. Wykonała ten ruch w ostatniej chwili, bowiem w miejscu, w którym przed chwilą stała… rozbił się gigantyczny głaz. Pył powstały w momencie uderzenia kamulca o ziemię, zaraz został błyskawicznie zdmuchnięty z pola widzenia.
- Kami-sama… arigatou!
Różowo-włosa złożyła przed sobą dłonie w geście modlitewnym i patrząc wysoko w niebo, podziękowała najwyższemu za uratowanie życia. Wytarłszy pot z czoła, dziewczyna po chwili, powoli podniosła się z ziemi i ponownie stawiwszy czoła bardzo silnie wiejącemu wiatrowi, szybko przeskoczyła głaz. Znalazłszy się koło obejmującej się pary, zaraz rzuciła im krótkie spojrzenie i gdy upewniła się, że nic im się nie stało, po chwili poczuła jak wichura nagle ustaje. W jednym momencie wkoło zapanowała tak głucha cisza, że aż przytłaczająca.
* * *
Gdy Naruto się ocknął, pierwsze co poczuł to niebywałe zmęczenie, przejawiające się bólem krzyża i kończyn. Otworzywszy powoli oczy, chłopak momentalnie dostrzegł szaro-zielone sklepienie korytarza, w którym akurat się znajduje. Ściany mają ten sam kolor, jak i woda, która zalewa go po kolana. Blondyn z lekkim trudem, podniósłszy się do pozycji wyprostowanej, momentalnie zorientował się, że jego ciało spowijają kręgi czerwonej chakry, bez ustanku kręcącej się zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Domyśliwszy się po chwili, kto za tym wszystkim stoi, zaraz począł kierować swe kroki w kierunku źródła jego nienaturalnej mocy. Dotarłszy do olbrzymich, stalowych krat z uszkodzoną kartą pieczętującą, widniejącą na ich zamknięciu, zaraz zatrzymał się dwa metry od nich.
- KYUUBI!!!! – Naruto wrzasnął na całe gardło, a echo jego krzyku odbiło się we wszystkich zakamarkach duszy i świadomości chłopaka.
- Nie krzycz tak, przecież jestem tuż obok.
Demon wyłonił się z ciemności swojego więzienia, ukazując zdenerwowanemu blondynowi swe wielkie ślepia. Widząc grymas niezadowolenia, widniejący na twarzy Uzumakiego, lis po chwili szeroko się do niego uśmiechnął.
- Co ty wyprawiasz!? Dlaczego nagle przejąłeś kontrolę nad moim ciałem!??
- Wybacz mały, ale ta walka stanowczo za długo już trwa. – Odparł spokojnie.
- Dobra, przyznaje ci racje, ale to nie zmienia faktu, żeś się do niej WPROSIŁ!!
Burzliwy ton chłopaka powoli zaczął już irytować demona, lecz by ponownie się z nim nie pokłócić o byle błahostkę, Kyuubi po chwili namysłu postanowił w miarę pokojowy sposób wyjść na swoje.
- No, Kyuubi?!! Co mi odpowiesz?!!
- Odpowiem gdy już się uspokoisz.
- SUGERUJESZ MI, ŻE NIBY JESTEM ZDENERWOWANY?!!!
- A nie taka jest prawda? – Lis uśmiechnął się nie znacznie.
Blondyn natychmiast zamilkł i spuścił głowę. Odetchnąwszy nieco głębiej, po chwili podniósł głowę z grobowym wyrazem twarzy i począł szukać wzrokiem jakiegoś punktu, na którym mógłby bez problemu skupić swoją uwagę. Znalazłszy go gdzieś w korytarzu za sobą, stojąc teraz plecami do klatki po chwili lekko przyciszonym głosem w końcu się odezwał.
- Przepraszam przyjacielu… – Naruto zrobił chwilową pauzę. – …ale twoja samowolka nieco mnie rozdrażniła. Czy mógłbyś teraz łaskawie wyjaśnić mi, co ona ma oznaczać??
- Owszem. To wygląda tak, że… jak dobrze wiesz zostałem TU uwięziony zapewne już na zawsze. Nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze będzie mi dane rozprostować łapy, ale widząc jak ty praktycznie przez cały czas jesteś w ruchu… gdzie nie pójdziesz, ktoś na pewno cię zaatakuje i będziesz musiał z nim walczyć o własne życie, o przetrwanie w tym świecie… wtedy przechodzą przeze mnie spazmy czystej zazdrości. Pewnie zaraz powiesz, że przesadzam, gdyż nim stałeś się moim nowym domem, to szalałem po powierzchni i mordowałem ludzi z zimną krwią. Tak, to prawda i nie ukrywam, kiedyś mi się to podobało… ale odkąd postanowiłem z tobą współpracować, zmieniając swoje zachowanie z chaotycznego na przyjazne ludzkiej rasie, to miewam najróżniejsze, nie zawsze klarownie czyste, zachcianki. – Kyuubi przerwał na chwilę swoje wyjaśnienie. Zniknąwszy w ciemnościach klatki, po niespełna minucie dało się usłyszeć odgłos kasłania. Blondyn odwróciwszy się i spojrzawszy w ciemną pustkę, zaraz ponownie ujrzał czerwone oczy i białe, ostre jak u piranii, zęby. – W tym momencie, widząc i odczuwając twoje zmagania z tym oprychem, który z kolei śmie siebie nazywać łowcą nagród… – Lis zaśmiał się krótko. – …moja nigdy niezaspokojona chęć zabijania, właśnie dała o sobie znać. Naruto, powiedzmy wprost. Jestem demonem który, jak każdy inny demon, czasem, jeśli nie przez cały czas, potrzebuję przynajmniej w minimalnym stopniu zaspokoić tę chęć.
Gdy Kyuubi skończył mówić, w duszy blondyna momentalnie zapanowała grobowa cisza. Chłopak analizując w głowie wszystko to, co przed chwilą było dane mu usłyszeć, zaraz wywnioskował, że on ma racje. Podniósłszy wzrok na swego rozmówcę, jednocześnie nie znacznie się do niego uśmiechnął.
- Rozumiem… już Cię Kyuubi rozumiem.
- To jak będzie?? – W tonie głosu lisa dało się wyczuć nutkę nadziei.
- Dobrze… przejmij nade mną kontrolę i się zabaw. Tylko mam dwa zastrzeżenia!
- Jakie??
- Proszę, nie uszkodź mojego ciała i nie skrzywdź NIKOGO z mojej grupy, jaka znajduje się w obozie nie daleko stąd. A zwłaszcza Sakury!! – Jego głos przybrał śmiertelnie poważny ton.
- Dobrze, postaram się na nich uważać.
W tym momencie Naruto poczuł jak przez jego ciało w szybkim tempie zaczynają przepływać ogromne ilości chakry. Chłopak przygnieciony niewidzialną siłą do podłoża korytarza, po chwili dostrzegł jak obraz przed jego oczami szybko niknie w ciemnościach.
Zielonowłosy łowca nagród, nie czując ani nie słysząc już silnej wichury, która pojawiła się znikąd, po chwili odczekania odsłonił twarz i spojrzał na blondyna. To co zobaczył nie mało go zdziwiło, ale i śmiertelnie przestraszyło. Sześcio-ogonowa miniaturka czerwonego demona, siedząc w niewielkim, lecz głebokim kraterze i bacznie obserwując swoją ofiarę, co jakiś czas wydaje z siebie pomruki rozgoryczenia i wściekłości. Na jego głowie, przednich ramionach i wzdłuż całego kręgosłupa widnieje fragment białego szkieletu. Mężczyzna patrząc na niego przez chwilę w całkowitym osłupieniu, zaraz szybko się otrząsnął i skupiwszy się, sprawdził ile jeszcze mu chakry pozostało.
„Cholera!! Co robić!? Co robić!?” – Pomyślał lekko spanikowany, gdy tylko wyczuł, że ma jeszcze chakry na jedno, góra dwa jutsu. Stanąwszy w lekkim rozkroku, zaraz z szyderczym uśmieszkiem wykonał rękoma obraźliwy gest w kierunku swojego potężnego przeciwnika. Miniaturowy demon Konohy, widząc pogardliwe zagranie swojej ofiary, po chwili poruszył się gwałtownie, po czym podniósł się nieco do góry, zaryczał i szeroko otworzył paszczę. Momentalnie przednim pojawiły się niewielkie, niebiesko-czerwone, na wpół przeźroczyste bąbelki, nieskazitelnie czystej chakry, które zbierając się w powietrzu tuż przed nim, po chwili utworzyły czarną kulę podobną do kulki prowiantowej.
„Coś mi się zdaje, że zaraz stanie się coś śmiertelnie niebezpiecznego. Muszę szybko działać!” – Pomyślał zielonowłosy, po czym szybko złożył przed sobą dłonie i równie szybko wykonał kilka pieczęci…
- Doton, Doryuu Jouheki!!
…po chwili, w trybie natychmiastowym cały teren wkoło niego podniósł się na wysokość pięćdziesięciu metrów, tworząc w ten sposób wał obronny z ziemi, ale za to kompletnie niszcząc piękno tej okolicy. Mężczyzna wykorzystawszy praktycznie całą chakre, czując, że jeszcze chwili i straci przytomność, co z pewnością przypłaciłby życiem, szybko wycofał się wgłąb lasu. Kyuubi tym czasem, zebrawszy chakre, zaraz ją zjadł, połknął, po czym zwrócił w postaci niewyobrażalnie potężnego pocisku… jakim, dosłownie splunął w kierunku stworzonej przeszkody.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

137. List gończy, part II

Powiem tylko tyle, że z braku weny… ta notka nie jest jakaś super kozacko wyczesana :( – Pozdrawiam i zapraszam na odcinek 137.



<<< Odcinek ukazał się 31 lipca 2009 roku >>>



W ciągu kolejnych dwóch godzin Naruto z łatwością wykończył jeszcze piętnastu przeciwników, choć niedługo po tym jak rozpłatał gardło ostatniemu oprychowi, chłopak przyznał sam przed sobą, że nie obyło się bez odniesienia przez niego kilku ran. Czując jak z niektórych powoli wycieka szkarłatna ciecz, wciąż zaciskając dłonie na rękojeści miecza i nie spuszczając wzroku z pozostałych przeciwników, po chwili namysłu postanowił wykorzystać moc zamkniętego w sobie Bijuu. Nie ruszając się z miejsca, zaraz sprawił że całe jego ciało spowiła krwisto czerwona powłoka, która w mgnieniu oka zaczęła leczyć wszystkie odniesione rany. Reasumując, Uzumaki zabił już około dwudziestu oprychów, a przy życiu pozostało jeszcze dziesięciu. Mężczyzna, który na początku tego wszystkiego jako pierwszy się do niego odezwał, cały czas stoi w bezpiecznej odległości i z parszywym uśmieszkiem na ustach bacznie błękitnookiego obserwuje.
„Ten jego ogromny miecz nieco mnie niepokoi, ale sądząc po grubości jego ramion, nie do końca jestem przekonany, czy sprawnie potrafi się nim posługiwać.” – Pomyślał Naruto i nieznacznie się uśmiechnął. Wytarłszy pot z twarzy, blondyn zaraz dostrzegł na dłoni rozmazaną krew. – „Zapewnie, gdyby Sakura teraz mnie zobaczyła, śmiertelnie by się przestraszyła. W wirze walki w jaki wpadłem, przy okazji siekania swoich przeciwników, niejednokrotnie zostałem obryzgany pokaźną fontanną krwi. We włosach mam jej pełno, na twarzy, szyi i całym ubraniu. Co gorsze, o wykąpaniu się też nie ma mowy, gdyż wstawie jaki tu jest… cóż, pływa kilka ciał i woda momentalnie przybrała czerwonawy kolor.” – Chłopak wzdrygnął się na tą myśl. – „Kiedyś, gdy moja frustracja otaczającym mnie światem była na bardzo wysokim poziomie, to tak brutalne rozprawianie się ze swoimi przeciwnikami, regularnie przyprawiało mnie o mdłości. Ten zapach krwi i wszechobecnej śmierci, unoszący się dookoła, kogoś o słabych nerwach, mógłby zemdlić… ale nie mnie. Co to może oznaczać??…” – Blondyn nie zdążył znaleźć prawidłowej odpowiedzi na ostatnie, zadane sobie pytanie, gdyż niespodziewanie tuż koło niego pojawił się zielonowłosy mężczyzna z gigantycznym mieczem w rękach. Naruto dostrzegłszy go, w ostatniej chwili wykonał unik, tym samym przeskakując nad kilkoma trupami i lądując kilka metrów dalej.
- Wybacz, że ci przerwę tą zadumę… – Mężczyzna zaśmiał się krótko, po czym wyszczerzył do mnie swe żółtawe ząbki. – …ale 500 000 ryou* nagrody za twoją głowę, to spora sumka, którą tylko ktoś bardzo wpływowy mógł wyznaczyć.
Uzumaki słysząc jego słowa, momentalnie zastygł w chwilowym paraliżu. Mimika jego twarzy przybrała wyraz całkowitej dezorientacji i wielkiego zaskoczenia. Zielonowłosy natomiast, widząc niemałe zakłopotanie na twarzy błękitnookiego, po chwili ponownie się uśmiechnął, po czym wbił trzymany miecz w ziemię i się o niego oparł.
- Mnie się zdaje, czy ty o niczym nie wiesz?!?
- Hę…??
Blondyn odparł niedbale, nadal nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał.
- Tak też myślałem. Pozwól, że cię uświadomię…
Mężczyzna zaraz wyprostował się i sięgnął ręką do tylnej kieszeni swoich spodni. Wciąż patrząc na blondyna, po chwili wyciągnął z niej jakiś dokument z porwanymi i nieco zrulowanymi brzegami. Spojrzawszy na niego, zaraz ponownie rzucił okiem na Naruto i po chwili mu go rzucił. Jounin Ukrytego Liścia w mgnieniu oka otrząsnąwszy się, szybko złapał podany mu zwój i nie spuszczając wzroku z przeciwnika, kątem oka zerknął na rozwinięty dokument. Przeczytawszy wszystko to, co na nim zawarto, największe zaskoczenie w blondynie wywołało potwierdzenie sumy pieniędzy wyznaczonej za jego głowę. Przeniósłszy po chwili wzrok na wciąż szyderczo uśmiechniętego mężczyznę, ten po chwili ponownie się odezwał.
- Twoje spojrzenie wszystko mi mówi.
Zielonowłosy zaraz wyprostował się i wyrwał swój miecz z ziemi.
- Dobra Naruto! Kończmy to! Nagroda na mnie czeka!!
Krzyknął na całe gardło i rzucił się do natarcia. Jakby się mogło wydawać, blondyn z początku nie zareagował, lecz gdy mężczyzna wyskoczył w powietrze z zamiarem spotęgowania swojego uderzenia, chłopak momentalnie zniknął mu z pola widzenia, w rezultacie czego ten rozbił się tylko o ziemię. Gdy powstały po uderzeniu pył po chwili opadł, łowca nagród nagle został kopnięty w plecy, co go od razu powaliło na ziemię.
- Szybki jest… – Mruknął niezadowolony.
Podnosząc się, mężczyzna zaraz wyczuł nacierającego błękitnookiego i w ostatniej chwili zablokował jego atak swoim mieczem. Uśmiechnąwszy się do niego, zielonowłosy po chwili mocniej chwycił rękojeść miecza, poczym w mgnieniu oka wyrywając go z ziemi i obróciwszy się w koło własnej osi, przeciął blondyna na pół. Momentalnie pojawił się obłoczek białego dymu.
- Klon?!
- Rasengan!!
Rozległo się za jego plecami, a gdy ten się odwrócił, zasłoniwszy się mieczem przyjął na siebie potężne uderzenie. Siła zastosowanej techniki odrzuciła go do tyłu na kilka metrów. Gdy powstały pył po chwili został rozwiany przez hulający wiatr, łowca z lekkim trudem podniósł się do wyprostu. Czując, że z rany na lewym ramieniu cieknie krew, odruchowo skrzywił się, ale w ogólnie nie dał tego po sobie poznać. Patrząc z pod lekko przymrużonych powiek w kierunku Uzumakiego, po chwili dostrzegł jak ten bardzo szybko wykonuje kilka pieczęci, po czym schyla się i przystawia otwartą dłoń do ziemi…
- Kuchiyose no Jutsu, Juu Heitai!!
…w chwilę potem, tuż za nim w pozycji przykucniętej na jedno kolano, w chmurach biało-szarego dymu pojawiło się dziesięciu samorai’ów w wiśniowych zbrojach. Zobaczywszy przez ułamek sekundy ich czerwone ślepia, mężczyzna momentalnie poczuł przeciągłe ciarki przeszywające jego plecy na wskroś. Gdy przyzwani żołnierze, po chwili się podnieśli i zwrócili ku dziewiątce pozostałych napastników z przerażeniem wymalowanym na ich twarzach, zielonowłosy zaraz dostrzegł Uzumakiego z zakrwawioną katana w rękach, powoli zbliżającego się do niego z morderczym wyrazem twarzy.
- Skoro moje życie warte jest pół miliona ryou, to by mnie pokonać, będziesz musiał pokazać mi coś lepszego, niż tylko sprawne wymachiwanie mieczykiem!!
Warknął Uzumaki, a jego osobę po chwili spowiła gęsta powłoka z czerwonej chakry. W tym momencie, patrzący na niego łowca nagród, zaraz poczuł zimne kropelki potu zbierające się na czole, szyi… na całej jego twarzy. Błądząc gorączkowo wzrokiem po otaczającej go roślinności, mężczyzna po chwili westchnął nieco ociężale…
- Chyba nie mam innego wyjścia. – …mruknął pod nosem, po czym nie zważając na szerokie rozcięcie na lewym ramieniu, zaraz stanął w lekkim rozkroku i złożył dłonie na wysokości piersi. Po chwili w koło niego, na ziemi, pojawił się okrąg niebieskiej chakry. Mężczyzna widząc lekko zaskoczoną minę blondyna, nieznacznie się do niego uśmiechnął, po czym szybko wykonał rękoma kilka pieczęci.
- Suiton, Suikoudan no Jutsu!
W mgnieniu oka z pobliskiego jeziora, prosto w Uzumakiego wystrzelił potężny skoncentrowany strumień wody, który uderzywszy w niego, po chwili odrzucił go do tyłu. Blondyn uderzywszy z ogromną prędkością o jedno z drzew znajdujących się za jego plecami, wydał z siebie pomruk bólu. Zwalone drzewo, gdy gruchnęło o podłoże, momentalnie wzbiło w powietrze tumany kurzu i piachu.
„Uch… tego to ja się po nim nie spodziewałem!” – Pomyślał jounin Ukrytego Liścia podnosząc się do pozycji przyklękniętej, a zaraz do wyprostowanej. – „A mówią, że shinobi powinien być przygotowany na wszystko.” – Chłopak zrobiwszy kilka kroków na przód, tym samym wyszedł z pobojowiska jakie stworzył własnym upadkiem, po czym rzucił odrobinę zmęczone i już zdenerwowane spojrzenie na swojego przeciwnika.
- Suiton, Suiryuudan no Jutsu!
Nagle ponownie zabrzmiał głos łowcy nagród, a w chwilę po nim z jeziorka wyskoczył gigantyczny, wodny smok. Blondyn spojrzawszy do góry, w jego złociste ślepia, zaraz szybko musiał zasłonić się rękoma, gdyż stworzony smok runął na niego z ogromną siłą. Porwany przez nową falę wody, Uzumaki ponownie trafił plecami w drzewo. W tym momencie jego frustracja sięgnęła swojej granicy. Gdy poziom wody już opadł, blondyn podniósł głowę do góry, by pokazać swemu przeciwnikowi krwisto-czerwone źrenice zamkniętego w nim Bijuu. Chłopak w zastraszającym tempie tracąc panowaniem nad sobą, zaraz wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk… podobny do ryku bestii spuszczonej ze smyczy. Blondynowi momentalnie pogłębiły się kreski na policzkach, kły się wydłużyły, a paznokcie u rąk… w pazury się zmieniły. On sam natomiast upadł na kolana i trzymając się rękoma za głowę, zaczął rzucać biodrami we wszystkich kierunkach. W tym czasie całą jego osobę spowił gęsty słup czerwonej chakry wylewającej się z niego całymi kaskadami.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

136. List gończy, part I

Przyznaje, poprzedni odcinek nie należał do najlepszych… ale może tym razem będzie inaczej? No nic… Pozdrawiam i zapraszam na 136 odcinek.



<<< Odcinek ukazał się 25 lipca 2009 roku >>>



Po kilkunastu minutach błądzenia po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś pożywienia zdatnego do zjedzenia, gdy nic takiego nie znalazłem, szybko powróciłem w pobliże stawu i wodospadu. Przyglądając się przez chwilę idealnie klarownej tafli, po chwili złożyłem przed sobą dłonie.
- Kage Bunshin no Jutsu!
Szepnąłem, a po chwili w kłębach białego dymu, tuż koło mnie pojawiły się cztery klony. Spojrzawszy w ich kierunku, po chwili kiwnięciem głowy pokazałem o co mi chodzi. Klony jedynie odwzajemniwszy mój uśmiech, zaraz zasalutowały i dwóch z nich wskoczyło do wody, a dwóch pozostałych zajęło się przygotowywaniem ogniska. Gdy wszystko było już gotowe… czyli ogień rozniecony, ryby złowione i oprawione…
- Dzięki chłopaki. – Szeroko się do nich uśmiechnąłem.
- Nie ma sprawy stary. – Odparł jeden z klonów.
- Dokładnie… w końcu my to ty, hahahaha!!!
Zaśmiał się drugi klon, po czym wszyscy rozpłynęli się w chmurach białego dymu. Zająwszy miejsce przy ognisku, dokładnie naprzeciwko smażącej się ryby, gdy już chciałem po nią sięgnąć, nagle usłyszałem szelest liści jednego z krzewów porastających przeciwległy brzeg stawu. Spojrzawszy w tamtym kierunku, w pierwszej chwili pomyślałem, że to pewnie wiatr, ale gdy ponownie przeniosłem wzrok na moje śniadanie, krzak po chwili znowu gwałtownie się zatrząsł i to bynajmniej z powodu wiejącego wiatru. Dla pewności, że jestem tu sam… nie zauważalnie wyciągnąłem z tylnej torby dwa shurikeny i jednym szybkim ruchem ręki, rzuciłem nimi w podejrzany krzak. Momentalnie usłyszałem stłumiony jęk wydobywający się z gardła mojego podglądacza, a po chwili zza krzaka wypadł jakiś mężczyzna średniej budowy ciała. Moje gwiazdki trafiwszy go prosto w krtań, tym samym w mgnieniu oka spowodowały bardzo silny krwotok, a co za tym idzie… koleś po prostu udławił się własną krwią. Gdy mężczyzna po chwili w końcu raczył wyzionąć swojego ducha, zza zarośli wyszło dodatkowo, tak na oko, trzydziestu oprychów z różnoraką bronią. Od maczug z kolcami, przez narzędzia rolnicze, aż do mieczy samurajskich i broni używanej przez shinobi.
„Coś mi się zdaje, że chyba nie pozwolą mi na zjedzenie tej ryby… a jestem taki głodny! Ja to mam szczęście…” – Pomyślałem ze zrezygnowanym wyrazem twarzy i powoli podniosłem się do wyprostu. Na moje szczęście dzieli nas spory basen wodny i nie od razu przyjdzie mi z nimi walczyć, bo chyba po to się tu zjawili i to w tak licznym gronie.
- Ej ty! Blondyn!
Krzyknął jeden z nich i wyszedł przed szereg. Na pierwszy rzut oka, mężczyzna wygląda na nietutejszego. Co się rzuca w oczy, to wielgachny miecz jaki trzyma oparty na lewym barku. Trochę podobny do tego, jaki używał Zabuza Momochi.
- Głuchy jesteś?!
Koleś ponownie się odezwał, tym razem nieco bardziej pogardliwym tonem. Szczerze powiem, to nie reagowanie na jego zaczepny ton powoli zaczyna mnie bawić. Odwzajemniwszy jego szyderczy uśmieszek, zaraz ponownie usiadłem do ogniska i olawszy ich obecność, wziąłem się za konsumowanie smażonej ryby. Oczywiście, jak na dobrego shinobi przystało, kątem oka cały czas ich obserwuję. Ich zachowanie. Jak się mogłem spodziewać, mężczyźni widząc moją obojętność na swoją obecność, momentalnie poczęli patrzeć ku sobie i rozkładać ramiona w geście zmieszania oraz niedowierzania. Zapewne, w ich mniemaniu, jestem bezczelnym ignorantem bo nie raczyłem zareagować na ich wołanie. Zjadłszy połowę ryby, zaraz podniosłem wzrok w ich kierunku. Po chwili dostrzegłem, że właściciel ogromnego miecza trzyma w dłoniach jakiś rozwinięty zwój i co jakiś czas patrzy raz na niego, a raz na mnie.
„Ciekawe… co to takiego?”
Spytałem w myślach, nie oczekując odpowiedzi.
- Może list gończy. – Zasugerował Kyuubi.
„Że co proszę????”
- Już tłumaczę. List gończy, to taki list, który wydawany jest, gdy ktoś chce cię złapać lub zabić…
„Tak, tak, wiem co to takiego list gończy… tylko nie rozumiem, jeśli to prawda, kto go wydał?? Przecież jestem pełnoprawnym Jouninem kraju Ognia! Nie przypominam sobie nic, co by wskazywało na wyznaczenie jakiejkolwiek nagrody za moją głowę. Przecież to niedorzeczność!!” – Oburzyłem się i jednocześnie odrobinę przestraszyłem. Co jak co, ale jest to bardzo zaskakująca informacja… choć wciąż niepotwierdzona. Dokończywszy jedzony posiłek, choć zbytnio się nim nie nasyciłem, to jednak trochę energii mi przybyło. Ugasiwszy ognisko i wrzuciwszy jeszcze żarzące się węgliki do wody, po chwili ponownie spojrzałem na moich niespodziewanych gości.
- Zastanawia mnie… dlaczego tak mi się przyglądacie!?
Spytałem i na wszelki wypadek począłem obmyślać plan ewentualnej walki. Mężczyźni rzuciwszy mi swe spojrzenia, kilku po chwili wybuchło gardłowym śmiechem. Oczywiście, nie od razu otrzymałem swoją odpowiedź, ale jak się spodziewałem, nagle kilku z nich zaczęło biec w moim kierunku z bronią podniesioną do góry. Jak się okazało, ci goście nie są shinobi, bo biegną do mnie wzdłuż brzegu jeziorka, a nie tak jak shinobi, przez środek wody. Jako pierwszy dotarł do mnie goryl z wielką, kolczastą maczugą. Uniknąwszy jego nieco ociężałego ciosu, nie wyciągając katany, kopniakiem szybko wytrąciłem mu broń z rąk, po czym kolejnym kopniakiem w brzuch powaliłem go na kolana. W tym momencie za plecami pojawili się pozostali napastnicy. Teraz już musiałem użyć miecza. W szybkim tempie rozprawiwszy się z drugim gościem… przebijając go na wylot w okolicy lewego płuca, a trzeciemu czystym ciosem odrąbałem głowę. Kolejny mężczyzna zamachnął się na mnie kosą do koszenia zboża. Przyznam, że koleś bardzo wprawnie się nią posługuje i unikanie jego złożonych ciosów przychodzi mi z lekkim trudem. Blokując jego kolejny atak, szybko go wyminąłem, obróciłem się o 180 stopni i przejechałem mu ostrzem miecza po plecach. Mężczyzna momentalnie upadł na brzuch i już się nie podniósł.  Tym sposobem mam już cztery trupy na koncie. Mężczyzna powalony przeze mnie na kolana, po chwili wytchnienia powstał na nogi i przybrał postawę do walki wręcz. Trochę mnie to zdziwiło, ale postanowiłem grać fair. Schowawszy zakrwawiony miecz, zaraz stanąłem w lekkim rozkroku z rękoma uniesionymi na wysokości klatki piersiowej. Mój przeciwnik, co na pewno rzuca się w oczy, jest prawie dwa razy większy ode mnie i nie mówię tu tylko o wzroście. Jego ciosy zaciśniętych pięści na pewno mogłyby spokojnie mnie zabić, ale na moje zakichane szczęście, z łatwością udaje mi się ich unikać. Po kilkunastu minutach tego sparingu, zobaczyłem że mój przeciwnik chyba się już zmęczył, gdyż jego ruchy momentalnie stały się lakoniczne i lekko chwiejne.
- Cz-czy ty… mu-musisz… tak ska-skakać!?
Odezwał się próbując złapać oddech.
- Tak!
Odparłem oschle, po czym szybko uderzyłem gościa pięścią prosto w twarz, co go nieco zamroczyło i dało mi szanse na zakończenie tego pokazowego pojedynku. Odsunąwszy się od niego na kilka kroków, zaraz przywołałem klona i wystawiłem do niego otwartą dłoń. Ten bez słowa, po chwili zaczął zbierać na niej czystą chakrę i formować z niej kulę. Mężczyzna spojrzał w moim kierunku z lekkim przerażeniem w oczach i nim zdołał w jakikolwiek sposób zareagować, zaraz pojawiłem się przed nim z gotowa techniką w dłoni.
- Rasengan!!
Krzyknąłem i przystawiłem kulę chakry do jego spoconej piersi. Oprych momentalnie został z dużą siłą odrzucony w tył. Jak na jego masę cielska, udało mu się bezpiecznie lub nie, przelecieć nad jeziorkiem i rozbić się plecami o jedno z drzew po drugiej stronie brzegu. Wydawszy z siebie jęk bólu, zaraz opadł bezwładnie na ziemię i chyba stracił przytomność, bo już się nie podniósł.
* * *
Gdy zielone tęczówki wyjrzały zza powiek, pierwsze co zobaczyły, to sufit ciemno-zielonego namiotu. Ich właścicielka usiadłszy na swym posłaniu, delikatnie przeciągnęła się, po czym pomasowała sobie nieco obolały kark. Rozejrzawszy się dokoła, dziewczyna po chwili dostrzegła plecak swojego blondyna, leżący w koncie, i od razu na jej twarzy pojawił się słoneczny uśmiech. Przypomniawszy sobie zakończenie wczorajszego dnia, w mgnieniu oka na jej policzki wypłynął pokaźny rumieniec. Zielonooka oporządziwszy się, szybko przebrała się z koszuli nocnej w swój codzienny strój kunoichi, po czym wyszła z namiotu.
- Konnichi-wa Sakura!
Krzyknęła uśmiechnięta brunetka, która również dopiero teraz wyszła ze swojego namiotu. Różowo-włosa nie odpowiedziawszy, jedynie odwzajemniła uśmiech, po czym omiotła spojrzeniem najbliższą okolicę. Zobaczywszy Nejiego męczącego się z rozpaleniem ogniska na nowo, dziewczyna zaraz odwróciła się i momentalnie zbladła na twarzy. Wolna przestrzeń, jak była za plecami namiotów, teraz zasłana jest kilkunastoma ciałami jakichś oprychów. Co się rzuca w oczy, to brutalny sposób wysłania ich na tamten świat. Odcięte nogi, ramiona, głowy… poćwiartowane ciała. Wszystko to, dodatkowo utopione jest w litrach krwi. Sakura czując jak zbiera się jej na mdłości, zaraz z powrotem odwróciła się, szybko minęła bruneta i zwymiotowała prosto do jego ogniska, gasząc je tym samym.
- EJ!!! – Oburzył się Hyuuga, gdyż dopiero co zdołał rozniecić ogień. Zielonooka uspokoiwszy żołądek i szybko na powrót doprowadziwszy się do używalności, po chwili spojrzała na naburmuszonego chłopaka.
- Przepraszam Cię Neji, ale nie mogłam już wytrzymać.
- Co ci się stało??
Zaniepokoiła się Tenten, która momentalnie pojawiła się koło swojej przyjaciółki. Haruno nic jej nie odpowiedziawszy, jedynie spojrzała na nią, po czym w stronę namiotów i lekko drżącą ręką wskazała kierunek. Jej towarzysze, zdziwiwszy się na to podejrzane zachowanie, zaraz rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia, po czym chwyciwszy za broń udali się w stronę namiotów. Sakura w tym czasie uprzątnęła zabrudzone ognisko, szybko je rozpaliła i zajęła się za przygotowywanie śniadania. Spojrzawszy po chwili w kierunku swoich przyjaciół, zaraz dostrzegła Tenten, po dobnie jak ona, puszczającą pawia w pobliskie krzaki. Neji natomiast ze stoickim spokojem obejrzał dokładnie pobojowisko, po czym wrócił do dziewczyn i usiadł na ziemi, tuż obok lekko trzęsącej się brunetki. Przytuliwszy ją do siebie, zaraz spojrzał ku zielonookiej. Ta odwzajemniwszy jego spojrzenie, jednocześnie wzruszyła ramionami, co tylko utwierdziło białookiego, że to nie ona stoi za tą masakrą.
- Neji… nie wiesz przypadkiem, gdzie podziewa się Naruto????
Spytała zielonooka po dłuższej chwili milczenia.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto