wtorek, 24 marca 2020

253. Plan Kuramy, part III


No i minęły kolejne 3 miesiące. W tym czasie ciężko pracowałem nad poniższą notką, którą w dniu dzisiejszym z dumą prezentuję. Mam nadzieję, że spotka się ona z pozytywnym przyjęciem i zyska kilka komentarzy. Pozdrawiam i Enjoy!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Gdy Jogensha przyniósł na rękach nieprzytomną i przemoczoną Sakurę on już wiedział, że oto zapowiadała się długa noc. Na swoje szczęście lub nie szczęście długo czekać nie musiał, aż różowowłosa medyczka powróci do świata żywych. A gdy to nastąpiło nie zrobił nic, aby ta od razu go zauważyła. Postanowił zaczekać ograniczając się jedynie do obserwacji oraz niemych wymian swoich spostrzeżeń z demonicznym przyjacielem.
~ ~ ~
Po przebudzeniu z koszmaru, jaki dopiero co doświadczyła, miała mieszane uczucia. Z jednej strony nie wiedziała, co ma myśleć o tym, czego była świadkiem. Z drugiej zaś czuła ciepło na sercu, gdyż dane jej było poznać słynnego Kiroi Senko[1]. Nie rozumiała tylko, jak do tego wszystkiego doszło? I co Minato miał na myśli mówiąc, że znajdowali się w domenie Kyuubi no Kitsune? Dziewczyna zmarszczyła brwi. Czyli co? Że ta czarna pustka, w której nagle się znalazła, to było „królestwo” lisiego demona? Z każdą kolejną minutą pojawiało się coraz więcej pytań bez należycie sformułowanej odpowiedzi lub też szczegółowego wyjaśnienia.
- Sakura…
Medyczka nagle usłyszała swoje imię, co spowodowało, że gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej i wtem poczuła silny zawrót głowy. Chwyciła się za skronie i rozpoczęła masaż, aby szybko uspokoić nowy, kłujący natłok myśli.
- Sakura…
Ponownie usłyszała ten sam głos i już wiedziała, że dochodził ją zewsząd dokoła. Uspokoiwszy nerwy ostrożnie się rozejrzała. Znajdowała się we wnętrzu na wpół zrujnowanej hali, która kiedyś stanowiła centralny punkt masowych zebrań mieszkańców wioski ze swoimi włodarzami. Po swojej lewej czuła dojmujące zimno ceglanej ścianki pod którą się ocknęła, po prawej zaś przyjemne ciepło buchającego opodal ognia. Delikatna mgiełka białego dymu wznosiła się ku ogromnej wyrwie w dachu, akurat wypadającej centralnie nad ogniem. Dziewczyna zmrużyła oczy i wnet go dostrzegła. Siedział na kupce gruzu po drugiej stronie, twarzą skierowany do ogniska i ją obserwował. Jego lekko zmarszczone brwi podsunęły jej myśl, że musiał być pogrążony w rozmowie z mieszkańcem swojej duszy, więc tak naprawdę na nią nie patrzył, a jedynie miał przy tym wszystkim otwarte oczy. Ale, jak było naprawdę, to nikt tego nie wiedział. A już na pewno nie ona.
- Sakura-san…
I znowu usłyszała swoje imię wypowiedziane niskim, dźwięcznym głosem, który tym razem dobiegł ją jakby zza ściany, pod którą już siedziała. I co było ważniejsze, że ten głos nie był żadnym echem, a wyraźnie brzmiącą nutą. Tylko, do kogo ów głos należał? Nie poznawała go, choć podobny był do tego, który prowadził ją przez czarną pustkę. Ale, czy była to ta sama osoba? Tego Sakura już nie była pewna.
~ ~ ~
Widziała, jak się rozgląda w koło, jakby czegoś lub kogoś szukała. Po kilku minutach spojrzała w jego kierunku i chyba go dostrzegła, bo nieco szerzej oczy otworzyła, lecz nic nie powiedziała. I już tak zastygła, lecz po chwili znowu zaczęła się rozglądać tym razem zatrzymując swój wzrok na ceglanej ściance pod którą siedziała. Naruto zmarszczył brwi domyślając się, co za chwilę nastąpi.
- Kurama, wyjaśnisz mi, co zamierzasz zrobić? – spytał w myślach widząc, jak jego demoniczny przyjaciel powolutku wyłania się z czarnej nicości rozpościerającej się tuż nad głową niczego niespodziewającej się medyczki.
- A na co Ci to wygląda, hm? Chcę się tylko przywitać – odparł Kyuubi i wystawił nad murkiem swój wielgachny nos.
- Przywitać? Chyba przerazić ją na śmierć!
Demon nic mu już nie odpowiedział, bowiem Sakura chyba zorientowała się w sytuacji i przeniosła swoje zielone spojrzenie do góry, gdzie momentalnie GO dostrzegła. I na reakcję długo czekać nie było trzeba. W niekontrolowanym wrzasku czystego przerażenia gwałtownie poderwała się na nogi i jeszcze szybciej przeskoczyła nad ogniem lądując tuż za plecami blondyna.
Jinchuuriki ciężko westchnął kręcąc głową z dezaprobatą.
Widok lisiego demona, w całej swej okazałości, powoli wyłaniającego się z ciemności nawet najodważniejszych wprawiłby w szybsze bicie serca, a już na bank nieco bojaźliwą i bogu ducha winną medyczkę. Dziewczyna w tym właśnie momencie zacisnęła swoje dłonie na jego ramieniu i po woli wyjrzała. Czując, jak drży i ciężko oddycha, Uzumaki obrócił głowę w jej stronę. Była blada jak spalony słońcem tynk od dawna nie malowanej ściany.
- Tylko spokojnie, Sakura-chan. Spróbuj uspokoić bicie serca – szepnął. – Oddychaj powoli. On nic Ci nie zrobi.
Tu spojrzała mu w oczy.
- W-wiem… – wymamrotała i na powrót przeniosła szeroko otwarte oczy na potężnego Kyuubi no Kitsune, który właśnie usiadł na tylnych łapach, swoje ogony rozkładając wszędzie dokoła. – Czy ON zawsze próbuje każdego przerazić na śmierć?
- Też zadaję sobie to pytanie – Naruto również utkwił spojrzenie w demonie.
- Ej! Przecież dobrze wiesz, że nie to było moim celem! – oburzył się Kurama, a swoje lekkie rozgoryczenie uwidocznił pokazaniem pokaźnego uzębienia.
Haruno odetchnęła głęboko.
- Muszę powiedzieć, że na swój demoniczny sposób, Kyuubi wydaje się być uroczym stworzeniem – przyznała delikatnie się uśmiechając, na co obgadywany i Naruto jednoczenie zaliczyli opad kopary.
- Czy ja dobrze usłyszałem?
- Tak, przyjacielu – Jinchuuriki odwzajemnił uśmiech medyczki cichutko się podśmiewując. – Sakura-chan określiła Cię mianem „uroczego”.
- Ha, ha, ha, bardzo zabawne! – warknął Kurama. – Choć przyznaję, że to było miłe. Możesz jej przekazać, że też mi się podoba.
- Może sam jej to powiesz?
- No nie wiem…
- Co jest? Pękasz? – zadziornie się uśmiechnął wypowiadając te słowa na głos. Lisi demon w odpowiedzi wyszczerzył kły, wściekle prychnął, wstał na równe łapy, postawił ogony dęba i niczym błyskawica na niebie pojawił się tuż przed obliczem niewzruszonego blondyna i przerażonej medyczki.
Choć miała przeogromną ochotę wyć w niebo głosy i uciekać, gdzie pieprz rośnie, to jednak tego nie zrobiła. Została, wciąż trzymając ręce zaciśnięte na przedramieniu swojego chłopaka i wytrzymała ciężkie spojrzenie Kyuubiego, jak i gorące podmuchy wprost z jego nozdrzy.
Kurama widząc to, po chwili jakby zrezygnował i cofnął się wracając do poprzednio zajętej pozycji. Lecz tym razem opadł na ziemię wspierając pysk na skrzyżowanych przednich łapach i tak już zastygł. Rozumiejąc, że Uzumaki chciał tylko sprawdzić jego reakcję lub, co bardziej prawdopodobne, chciał zobaczyć, co zrobi panna Haruno, przymknął powieki i postanowił puścić w niepamięć zaczepkę swojego nosiciela.
- To wszystko? Tylko na tyle Cię stać?
- Daruj sobie. Nie sprowokujesz mnie – odezwał się, lecz wypowiedział te słowa swym normalnym głosem. – Jeśli chcesz mnie zdenerwować to Ci się to nie uda!
Na reakcję trzeciej zainteresowanej długo czekać nie było trzeba.
- Ten głos – zamyśliła się Sakura. – Już go poznaję. To ciebie usłyszałam tam w nicości, Kyuubi-sama.
- Zgadza się.
- Ale, jak do tego doszło? Przecież nie jestem jinchuuriki ani w żaden inny sposób nie jestem z tobą… połączona.
- I tu na scenę wkraczają przyzwani przez Jogenshę Weterani Upiornej Armii i ich Kin-jutsu[2] – wtrącił się Naruto. – Kiedy przed kilkoma godzinami zaproponowano mi to rozwiązanie z początku byłem sceptycznie nastawiony, ale twoje zaangażowanie mnie przekonało, że to najlepsze rozwiązanie.
- Mówiłem, że nie ma czym się przejmować.
- Przepraszam, ale o czym wy mówicie? – spytała Sakura.
- O tym, że przygotowywany od dawna rytuał wreszcie dobiegł końca – odparł Uzumaki. – Że w zasadzie, jak tylko minęłaś pierwszą czujkę Upiornych Zbrojnych, przygotowany przez Weteranów krąg chakry został zamknięty, a ty już na zawsze zostałaś z nami związana.
W czasie tej krótkiej konwersacji Sakura wyszła zza pleców ukochanego i jakby nigdy nic podeszła do ogniska, bo poczuła jak jej ramiona marzną, lecz teraz obejrzała się na blondyna szeroko otwierając oczy i usta w geście kompletnego zdziwienia.
- Tak, lecz aby rytuał powiódł się w stu procentach musi zostać zrobiona jeszcze jedna rzecz – słysząc za plecami głos lisiego demona dziewczyna jak na komendę się odwróciła i na niego spojrzała, i w jej mniemaniu, zaraz tego pożałowała.
Bowiem, jak tylko zadarła głowę do góry naraz jej czoło zetknęło się z czubkiem gigantycznego pazura lewej łapy lisa i poczuła, jak ulatują z niej wszystkie siły. Wstrząs jaki niemal od wewnątrz rozsadził jej czaszkę nie jednego doprowadziłby na skraj szaleństwa, lecz medyczka po jego dotknięciu zwyczajnie poleciała do przodu obezwładniona i niechybnie upadłaby w rozżarzone węgle, gdyby nie czujna reakcja Uzumakiego. Chłopak pojawił się obok i złapał ją naraz odciągając od ognia. Następnie położył Haruno delikatnie na ziemi i się jej przyjrzał. Wyglądała tak spokojnie i bezbronnie.
- Czy na pewno nic jej nie będzie?
- Zaufaj mi – Kurama się wyszczerzył. – Kiedy znowu się ocknie nie będzie miała najmniejszego problemu z zaakceptowaniem tego, kim właśnie się stała.
- Co masz na myśli?
- Co, czyżbyś już nie pamiętał, o czym rozmawialiśmy przed kilkoma godzinami? – demon uniósł się na wyprostowanych przed nich łapach. – O tym, że kiedy ją dotknę, to po przebudzeniu stanie się Panią Namikaze i wreszcie porzucisz to głupie nazwisko… Uzumaki.
- Ej! Tylko bez takich – oburzył się Naruto. – Nazwisko Uzumaki nie jest głupie i towarzyszy mi od samego początku! W dodatku odziedziczyłem je po mojej mamie, Kushinie Uzumaki.
- Tak, ale stało się strasznie monotonne i zupełnie niepasujące do imienia twojej oblubienicy. Po za tym, wedle tego co wiem, a wiem o ludzkiej rasie całkiem sporo, to gdy rodzi się nowy członek jakiejś rodziny dziedziczone jest nazwisko po ojcu, a nie po matce – wyjaśnił Kyuubi.
- To prawda, powinienem używać nazwiska po moim ojcu, Minato Namikaze, ale jak dobrze Ci wiadomo Sandaime Hokage wydał dekret o zatajeniu informacji o moim prawdziwym pochodzeniu. Chciał w ten sposób uchronić mnie przed ewentualnymi atakami ze strony wrogów Minato – odparł blondyn.
- I jak dobrze wiemy, raczej mu się to nie udało, bo całe twoje dzieciństwo było jedną wielką pomyłką. Ale z drugiej strony dzięki temu stałeś się tym, kim jesteś obecnie i może tylko dlatego powinieneś zacząć używać nazwisko… Namikaze!
- Jeśli to pomoże Ci w nieprzypominaniu mi koszmaru mojego dzieciństwa, to jak najbardziej jestem gotowy. Tylko, czy Sakura mnie zaakceptuje? – dwudziestolatek popadł w lekką zadumę podnosząc śpiącą medyczkę i przenosząc ją na miękkie posłanie usytuowane koło ogniska. Kiedy przykrywał ją kocem odpowiedź Kuramy usłyszał już tylko on. W swojej duszy.
- Jestem pewien, że gdy od tak nazwiesz ją Namikaze Sakura to Ci wybaczy fakt, że jesteście już po ślubie.


NEXT COMIN’ SOON…


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Kiroi Senko (jap.) – Żółty/Złoty Błysk
[2] Kin-jutsu (jap.) – Technika Zakazana