poniedziałek, 26 lutego 2018

230. „Nie wierzę, że to zrobiłem.”

Czy wiecie drodzy czytelnicy, jaki dzień dziś mamy? Nie? Otóż, dziś obchodzimy SZEŚCIOLECIE istnienia niniejszego fanficka o Naruto! Ach, jak ten czas leci. Już 6 lat minęło. Niezły szmat czasu. Przykro mi tylko, że w tym 6 roku pojawiło się zaledwie 17 odcinków. Tak to już jest, jak się stawia na jakość, a nie na ilość. A teraz pora na co roczne podsumowanie. Ukazało się:
# 230 chapterów;
# 6096 komentarzy, w tym trochę spamu;
# 974094 unikalnych odwiedzin.
(podsumowanie z dnia 27.11.2013 r.)


<<< Chapter ukazał się 27 listopada 2013 roku >>>



Od trzydziestu minut koczowała pod drzwiami biura swojej mentorki z przyklejonym do nich uchem i nie wierzyła w to, co słyszała. Poznana w tym czasie wiedza wystarczyła jej aż nad to, by być pewną, że Lord Feudalny kraju Ognia jednak był zamieszany w zamach na jej ukochanego. Choć pierwszy raz słyszała o kolesiu imieniem Eto Makoto. Sądząc z doniosłej reakcji Tsunade-sama, musiał to być ktoś ważny.
- Sakura?? A co ty tu robisz?? – Usłyszała nagle dziewczyna i się odwróciła spięta, lecz widząc zbliżającą się do niej Shizune ze stertą jakichś papierzysk na rękach, momentalnie się rozluźniła. Posłała brunetce przyjazny uśmiech i szybko odpowiedziała.
- Nie widać? Podsłuchuję.
- No, co ty! Sakura! Tak nie można. – Oburzyła się lekko asystentka Piątej. – To przecież biuro Hokage! A jeśli ktoś nagle stamtąd wyjdzie i wpadnie na ciebie, to co wtedy? Hm? Już ty powinnaś dobrze wiedzieć, co Ci Tsunade-sama zrobi, gdy się o wszystkim dowie.
- Bez obaw. – Haruno machnęła lekceważąco ręką. – Wierz mi, nikt stamtąd nie wyjdzie i to jeszcze przez bardzo długi…
Różowowłosa nie dokończyła, bo drzwi, o które się opierała, jednak nagle ustąpiły i kunoichi wpadła do środka, lecz nie uderzyła szczęką o podłogę. Ktoś ją złapał i był to nie byle kto, bo Naruto. Jinchuuriki pomógł jej wstać, a gdy tylko się wyprostowała, ujrzała wlepione w siebie wściekłe spojrzenie Godaime. Kobiecie chyba nie spodobało się, że ich podsłuchiwała, lecz nic w tym względzie nie powiedziała. Jeszcze. Zielonooka widziała, jak jej mentorka powoli siada, splata dłonie pod brodą opierając łokcie na blacie biurka i ponurym spojrzeniem zaczyna wpatrywać się, wydawałby się, w nią. Lecz tego nie mogła być pewna. Mogła za to być pewna, że prędzej czy później dostanie się jej za ten wybryczek.
- Ile słyszałaś?
Usłyszała nagle poważny głos stojącego obok chłopaka, a gdy podniosła na niego wzrok, aż się pół kroczku cofnęła. Te jego demoniczne oczy, choć już mniej więcej wiedziała, skąd je miał, to i tak wciąż ją przerażały. Gdy tak w nie patrzyła, miała wrażenie, że to nie Naruto przed nią stoi, a zupełnie ktoś inny. Ktoś obcy. Dużo starszy i potężniejszy. Chwilę stała sparaliżowana, aż niewytrzymała i spuściła wzrok skruszona. Drżącym głosem powiedziała:
- Prawie wszystko…
Uzumaki westchnął i potrząsnął głową z dezaprobatą. Niby nie powinien się przejmować, w końcu i tak nie zostało tu powiedziane nic, czego nie powinna była słyszeć, ale z drugiej strony miał nadzieję, że skoro zostawił ją w domu, to się dziewczyna nie będzie w to mieszać. A teraz? Kami-sama jedyny wie, co się wydarzy. Czy jeśli razem z Hokage zdecydują o dyskretnym schwytaniu Makoto Eto i wydobyciu z niego zeznań, to Sakura grzecznie będzie stała z boku? Cholera! Może jak ją poprosi? Albo rozkaże? Nie. Zakazać jej dodatkowego mieszania się w sprawę nie mógł. Nie miał nad nią takiej… władzy. Nie on, ale może ktoś inny miał?
Tu jinchuuriki zwrócił wzrok na Tsunade, która cały czas w milczeniu trwała, jakby się nad czymś zastanawiała. Chcąc zwrócić na siebie jej uwagę, Naruto cicho do niej gwizdnął i kobieta momentalnie oprzytomniała. Zamrugała kilkakrotnie i odwzajemniła posłane jej spojrzenie prawie niezauważalnie kiwając głową na znak zdziwienia i jednocześnie, niezrozumienia. Ciągnąc dalej to bezgłosowe porozumiewanie się, dwudziestolatek zawiesił spojrzenie na Haruno, która w dalszym ciągu patrzyła na swoje buty nieco podłamana, przybliżając Tsunade, o co mu chodziło. Sanninka ciężko westchnęła i w końcu zabrała głos:
- Sakura! – Zagrzmiała, że zielonooka stanęła na baczność. – Nie dobrze się stało, że nas tak wścibsko podsłuchiwałaś. Czy już zapomniałaś, że jako cywila, takie rozmowy nie powinny Cię dotyczyć? I co ja mam teraz z tobą zrobić?
- Ja… ja nie… Przepraszam.
Wymamrotała Sakura przygnębionym głosem. Z jednej strony rzeczywiście było jej przykro, z drugiej zaś zastosowała właśnie trik wymuszający współczucie i litość, dzięki czemu miała nadzieję, że wszelkie winy błyskawicznie zostaną jej wybaczone. Konoichi nie przewidziała tylko jednego szczególiku.
- Naruto. A jak ty uważasz? Co powinnam zrobić?
Hokage zwróciła się do blondyna, który znowu pokręcił głową w geście dezaprobaty namyślając się nad odpowiedzią. Medyczka natomiast nie mogła uwierzyć. Przywódczyni Konoha Gakure no Sato spytała o zdanie jej chłopaka na temat kary dla niej?? To się w głowie nie mieściło! Dlaczego świeżo zmartwychwstały shinobi ma decydować o jej losie!? I do tego jej chłopak!? Narzeczony!? – Za jakie grzechy! – Sakura zakrzyczała w swojej duszy błagalnym wzrokiem wpatrując się w jinchuuriki. Widząc, jak ten marszczy brwi, z początku pomyślała, że jeszcze zastanawia się nad werdyktem, lecz kilka sekund potem już na poważnie zaczęła się o siebie martwić. W końcu nie miała różowego pojęcia, co się działo pod tą blond czupryną. Po pięciu pełnych napięcia minutach Uzumaki wreszcie przestał kiwać głową i obdarzył ją takim spojrzeniem, że aż poczuła gęsią skórkę.
- Przykro mi, ale nie mam żadnego pomysłu. – Sakura odetchnęła z ulgą. – Hokage-sama wybaczy, ale jeszcze nie jestem gotowy, aby decydować o losie najbliższych.
- Rozumiem i nie mam Ci tego za złe…
- Ale Kyuubi ma coś do zaproponowania. – Dodał blondyn wchodząc kobiecie w słowo.
- CO!?
Obie medyczki wrzasnęły równie mocno zaskoczone. Tsunade dziwiła się, że chłopak tak ochoczo słuchał rad siedzącego w nim demona, Haruno zaś była wstrząśnięta, gdyż mu nawet brew nie drgnęła, gdy to mówił. Był taki zimny. Czyżby to, że ich podsłuchiwała tak go nagle zmieniło? To chyba był jakiś koszmar i ona zaraz się obudzi, bo już dłużej tu być nie powinna. Lada moment usłyszy ten „pomysł” lisiego demona i pewnie tego pożałuje. Hokage tym czasem rozważała słowa Naruto. Prawdą było, że sama też nie miała żadnego pomysłu i jakoś nie uśmiechało się jej ponowne karanie swojej uczennicy, ale słowo się rzekło i teraz już nie było odwrotu. Po za tym była ciekawa, co też takiego wymyślił… Kyuubi no Kitsune.
- No dobrze. Słuchamy.
- Ekhm. – Blondyn odkaszlnął odwracając wzrok od Sakury i zawiesił go na swojej rozmówczyni. – Kyuubi mówi, aby się z nią nie cackać i wrzucić ją do miejskiego aresztu na kilka dni. Aby wreszcie się nauczyła, gdzie jest jej miejsce. Eem. Tak właśnie powiedział.
- Hmm… Mało to oryginalne, ale niech i tak będzie.
- Co!? Dlaczego Tsunade go słucha!? – Oburzyła się różowowłosa ostatecznie tracąc nad sobą panowanie. – Do czego to doszło!? Żeby „wielka” jaśnie pani Hokage aprobowała rady jakiegoś parszywego demona!?
- Nie tym tonem, młoda damo. – Warknęła Tsunade spoliczkowana brakiem szacunku w słowach uczennicy.
- Świat się wali! Schodzi na psy! To chyba jakiś żart!
- Powiedziałam, uspokój się, albo…!
- Albo, co!? Co mi zrobisz!?
Krzyknęła Sakura nie szczędząc jadu, co już w zupełności zdenerwowało dotąd wszystko ze spokojem znoszącą Godaime. Kobieta zerwała się z miejsca z zamiarem wydarcia się na dziewczynę, lecz zamiast tego, jedynie zamarła wsparta na rękach i ukradkiem wcisnęła przycisk ukryty pod blatem. Zabrzmiał jakiś brzęczyk, po którym do biura wpadło dwóch chuuninów. Widząc, co się święci szybko podeszli do Haruno i jednocześnie chwycili ją za ramiona, lecz medyczka się im wyszarpnęła. Jednego z liścia w twarz zdzieliła, drugiemu łokieć pod żebra zaserwował. I wtedy rozbrzmiał drugi brzęczyk, po którym do biura wpadło jeszcze kilku shinobi Liścia.
Stojący w kącie Naruto czuł, że chyba powinien się wtrącić i szybko zakończyć ten cyrk z udziałem jego ukochanej, ale łagodne pomrukiwanie Kuramy uświadomiło mu, że jednak dobrze robił skazując ją na dodatkowe cierpienie. W ten sposób ją chronił. Może to trochę brutalny i samolubny sposób, ale w tej sytuacji? Odpowiedni. Tak więc, Naruto nic nie zrobił. Biernie stał oparty o ścianę i obserwował, jak się bitka w biurze Hokage rozkręcała.
Otoczona przez nowych czterech shinobi w luce miedzy nimi spojrzała na blondyna, lecz widząc u niego totalny brak współczucia czy poczucia dokonania złego wyboru, tylko się jeszcze zeźliła. Osamotniona szybko postanowiła, że tym razem nie da się tak łatwo zamknąć. Skoro i tak ma iść do aresztu, to niech dobrze zapamiętają, z kim zadarli. Dla pokrycia tych przemyśleń dziewczyna po chwili ruszyła do natarcia. Wykonując krok w tył z całej siły uderzyła łokciem stojącego za nią chuunina w brzuch, co mężczyznę posłało z impetem na ścianę, którą dodatkowo przebił boleśnie jęcząc. Następnie obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i nadepnęła na stopę akurat atakującego ją drugiego chuunina, jednocześnie zasadzając mu swój prawy sierpowy w podbródek. Znokautowany mężczyzna padł na podłogę, jak kłoda, zalewając się krwią cieknącą mu z nosa i ust. Trzeci i czwarty shinobi Liścia już nie dali się jej tak łatwo zaskoczyć. Gdy spróbowała któregoś uderzyć czy kopnąć, zgrabnie odskakiwali, aż w końcu obaj się na nią rzucili, powalając Sakurę na ziemię. I wtedy dziewczyna zrobiła coś, co było uznawane za granie nie fair. Rzucając się i wyrywając w ferworze walki ugryzła jednego z mężczyzn w ramie, że ten zapiszczał, jak mała dziewczynka. Momentalnie ją puścił i się odturlał, ale został jeszcze jeden. Wystraszony zagraniem medyczki, sam chciał ją puścić i uciec, lecz czując na sobie srogie spojrzenie przypatrującej się wszystkiemu Hokage, jeszcze się nie poddał. Właśnie wykręcał leżącej na nim plecami dziewczynie rękę do tyły, gdy ta niespodziewanie złapała go za klejnoty rodzinne i ścisnęła dłoń. Mężczyzna zawył przerażony i prędko ją z siebie zrzucił, wijąc się na podłodze z bólu.
- Czy to wszyscy!? – Krzyknęła triumfalnie Sakura błyskawicznie stając na równe nogi. – Kto jeszcze spróbuje mnie aresztować!? No!? Kto następny!?
- Ja spróbuje.
Usłyszała za sobą głos, a gdy się odwróciła z zamiarem zaatakowania jego właściciela, uderzyła pięścią w powietrze. Kolejne wypadki potoczyły się już znacznie szybciej. Nim się zielonooka zorientowała z kim teraz walczy, jej nowy przeciwnik zdzielił ją rantem dłoni w kark szybko pozbawiając ją przytomności umysłu. Dziewczyna upadłaby na kolana, lecz została złapana i wzięta na ręce przez Naruto, który już nie mógł stać z boku i się tylko przyglądać. Gdy do biura wszedł wezwany przez niego Jogensha i w trymiga znokautował kunoichi, musiał się ruszyć. I tak oto, spojrzał teraz na Tsunade czekając na jej komentarz. Sanninka siedziała w swoim fotelu i miała zamknięte oczy. Chyba była w głębokim szoku. I nie było w tym nic dziwnego. To, co właśnie zrobiła Sakura-chan było, delikatnie mówiąc, niewłaściwe. Kto przy zdrowych zmysłach by się tak zachował? Odpowiedź była trudna do sformułowania, bo zielonooka nie miała nie równo pod sufitem. O nie. Była raczej… mocno zakręcona.
- Nie wierzę, że na to wszystko pozwoliłem. – Mruknął Uzumaki patrząc na spokojny, śpiący wyraz twarzy trzymanej dziewczyny oraz na sześciu pokonanych przez nią shinobi Liścia. Czterech z poważniejszymi obrażeniami już zabrano do szpitala, dwóch pozostałych zaś dochodziło do siebie w przejściu pod biurem Hokage. Jeden rozmasowywał ugryzione ramię, drugi natomiast sprawdzał, czy jeszcze będzie mógł mieć w przyszłości potomstwo. Ich twarze ściągnięte były w grymasie udręki. – Nie wierzę, że to zrobiłem! Kusō! Co też mnie podkusiło, żeby Cię słuchać!?
- Hę? – Oprzytomniała Tsunade poruszona usłyszanym krzykiem.
- Przepraszam, Hokage-sama, mówiłem do kogoś innego.
Kobieta powoli kiwnęła głową, po czym uważnie się przyjrzała ponuremu wyrazowi jego twarzy, jakby chciała się upewnić, czy na pewno właściwie go zrozumiała. Nie, żeby nie wiedziała, o kim Naruto wspomniał. Po prostu zastanawiała się, czy wczorajsza plotka była uzasadniona. Dzisiejsze zdarzenie jasno jej pokazało, że miedzy blondynem i lisim demonem przez te lata nawiązała się poważna nić współpracy w dążeniu do wspólnego celu. Jaki był ten cel? Chyba go znała, lecz wolała na razie go sobie nie przypominać. Miała teraz na głowie trochę inne, jednakowo ważne sprawy. Musiała na przykład spotkać się z Daimyo, aby wyjaśnić mu, czego się dziś dowiedziała i jakoś zorganizować przesłuchanie Eto Makoto, jednego z jego najbliższych współpracowników. Wiedziała, że nie będzie to łatwe zadanie, lecz otrzymane od Naruto papiery były wystarczająco mocnymi dowodami, aby wszystko skończyło się bez dodatkowego rozlewu krwi. Takie właśnie były jej zamiary. Jednakże kobieta nie przemyślała jednego. Ostatni, decydujący głos w tej sprawie będą mieli ci, którzy stanowili tu znaczącą większość.
* * *
Obudziło ją jakieś popiskiwanie. Nie za głośne. Nie za ciche. Takie nieco denerwujące, lecz skąd pochodzące? Zaraz po otwarciu oczu i przypomnieniu sobie, co się właściwie stało, z początku nie wiedziała. Kiedy spróbowała się poruszyć, piszczenie nagle ucichło, ona zaś sobie uświadomiła, że była skrępowana. Ciasno obwiązana grubym sznurem w kostkach, nadgarstkach i ramionach z piersią. Kiedy chciała coś powiedzieć, choćby trochę powietrza przez usta zaczerpnąć, to nie mogła, gdyż jej wargi przysłaniała jakaś tkanina. Smakowała brudem, potem i olejem? Długo się nad tym nie zastanawiała, bo przedziwne popiskiwanie, jak nagle zniknęło, tak nagle wróciło. Lecz skąd pochodziło, wciąż nie wiedziała. Tu uniosła lekko głowę, by się lepiej przyjrzeć miejscu, w którym się znajdowała i momentalnie zamarła. Na jej złączonych udach siedział brunatny szczur i oblizywał sobie przednie łapki. Wielki, jak pięść dorosłego mężczyzny. To on tak popiskiwał. Przerażona medyczka nawet wrzasnąć nie mogła. W bezwarunkowym odruchu obronnym błyskawicznie go z siebie strząsnęła, by następnie szurając tyłkiem po podłodze odsunąć się do zwierzęcia, jak najdalej. Czyli pod najbliższą ścianę z zimnego kamienia. Przylgnęła do niej bokiem i zamknęła oczy modląc się, żeby to był tylko zły sen. Zaczęła sobie powtarzać, że to się nie dzieje naprawdę. Że nie jest w celi miejskiego aresztu, a w domu w delikatnych ramionach swojego…
- Zaczynałem już myśleć, że Jogensha za mocno Cię uderzył, Sakura. Dobrze, że już się obudziłaś. – Wnet usłyszała znajomy głos. Ten sam, który skazał ją na całe to upokorzenie. Który był za wszystko odpowiedzialny.
Spojrzała w stronę korytarza, skąd nadleciał i go ujrzała. Stał oparty bokiem o ścianę i trzymał ramiona skrzyżowane na piersi. Oczy miał zamknięte, plecy lekko zgarbione, lecz to były jedynie pozory śpiącej postawy. Cały czas zachowywał czujność, którą przed sekundą się wykazał, odzywając się do niej.
- MMMM!!!
Sakura chciała na niego wrzasnąć, powiedzieć mu, jakim to jest draniem, lecz szmatka na ustach jej na to nie pozwoliła i w rezultacie jej krzyk zabrzmiał, jak skrobanie paznokciami po szybie. Jednakże to wystarczyło, aby blondyn rzucił jej swoje demoniczne spojrzenie. No i znowu, aż się wzdrygnęła. Cały czas wiało od niego jakimś chłodem. Kiedy za chwilę znów się odezwał, ten nieprzyjemny chłód nagle znikł, lecz pozostała jeszcze powaga i obojętność.
- Tak, wiem. Jestem draniem, szumowiną i jak mnie tam jeszcze wyzwiesz. Masz rację. Zasłużyłem sobie, abyś mnie teraz nienawidziła, ale czy zastanawiałaś się choć przez chwilę, dlaczego to robię? Dlaczego skazuję Cię na całe to upokorzenie i osamotnienie?
Dziewczyna zamyśliła się, lecz nim wydumała cokolwiek, Uzumaki jej odpowiedział.
- Skazałem Cię Sakura-chan na to dodatkowe cierpienie, ponieważ się o ciebie troszczę. Tak. Czy to nie dziwne? Pozwoliłem na to wszystko, aby chronić Cię przed tobą samą. – Chłopak ciężko westchnął i przejechał rozcapierzonymi palcami po włosach. – Przyznaję, trochę to niekonwencjonalna metoda ochrony, ale na tę chwilę chyba najodpowiedniejsza. Zwłaszcza, że zamierzam nie długo uwolnić Kyuubiego, ale o tym już wiesz.
Tu medyczka momentalnie na niego spojrzała, a w jej szeroko otwartych oczach zalśnił jeszcze większy szok, niż wcześniej. Kiedy w pełni pojęła sens słów blondyna, jej ciałem zawładnął zimny wstrząs zwany dalej przerażeniem w najczystszej jego postaci. Momentalnie cała zdrętwiała. Poczuła się ogłuszona. Zdruzgotana. W głowie miała totalny mętlik. Pytania mnożyły się, jak grzyby po deszczu. Czyżby Naruto dowiedział się już, jak to zrobić? A co się stanie, gdy już to zrobi? Czy Tsunade-sama spróbuje go powstrzymać? A co, jak się jej nie uda?… i tak dalej. Widząc, jak z twarzy Uzumakiego nie schodził zawadiacki uśmieszek szaleńca, chciała na niego nakrzyczeć. Powiedzieć mu, że nie może tego zrobić! Że uwolnienie lisiego demona, to jak posłanie wszystkich do diabła! Jak krok w najgorszą z możliwych stron! Ale nie mogła. Była związana, zakneblowana, ubezwłasnowolniona. I właśnie teraz przyszła jej do głowy inna myśl. Naruto musiał dokładnie to wszystko sobie przemyśleć. Ukartować. Tak! Wiedział, że jeśli spróbuje zrobić to, co zamierzał uczynić, to wszyscy w koło będą chcieli go powstrzymać. I dlatego pozwolił, aby zamknięto ją w areszcie. Pozbył się jej! Wykluczył ją z grona tych, którzy spróbują mu przeszkodzić! Podle się zachował. Zranił ją na wskroś. Ale, co z resztą?? Zielonooka, aż wstrzymała oddech na myśl o tym, co zrobi, jeśli Hokage spróbuje mu przeszkodzić. Czy będzie z nią walczył? Do czego się posunie, aby osiągnąć swój cel…?
- Co się stało, Sakura? – Jego głos usłyszała, jak zza szyby. – Wyczuwam w tobie sporo zwątpienia i… strachu? Czego się boisz? Uważasz, że źle robię, chcąc być w porządku wobec jedynego prawdziwego przyjaciela?
Odpowiedziała mu cisza.
- Pewnie myślisz, że zwariowałem. Że kompletnie mi odbiło! Możliwe, że masz rację, ale nie martw się. Nie mam Ci tego za złe. Też bym się cały trząsł ze strachu nic O NIM nie wiedząc! – Warknął i odwrócił się w stronę wyjścia. Właśnie miał się oddalić, gdy do całego tego monologu swoje trzy grosze dorzucił główny zainteresowany:
- I pomyśleć, że kiedyś moim celem było wyrwanie się stąd i zabicie cię, Młody. Zawsze, gdy tylko słyszę, z jakim przejęciem w głosie i powagą w postawie, mówisz o mnie i o naszej przyjaźni, to zaraz myślę, że dobrze się stało, że jednak tu zostałem. – Mruknął Kyuubi nieco bardziej rozrzewnionym tonem, niż zazwyczaj, blondyn zaś poczuł dziwne ciepło na sercu. Jakby usłyszał komplement, czy coś w ten deseń, lecz niczego po sobie nie pokazał.
- Ej, chyba nie będziesz mi tu płakał??
- Co!? Jeszcze czego! Chciałbyś! – Oburzył się demon. – Mam swoją godność, ty…!
- Hej, hej, tylko spokojnie. Ja przecież żartowałem!
Uzumaki nagle się roześmiał, czym przykuł uwagę otępiale siedzącej Sakury. Z początku nie rozumiała, o co mogło chodzić, ale już po chwili wszystko było dla niej jasne. Naruto był ewidentnie zadowolony z tego, jak ją wyrolował, a co całym sobą pokazywał. Był taki pewny swego. Taki beztroski, a zarazem oschły, zimny i obojętny…
Dziewczyna tak właśnie myślała o powoli oddalającym się blondynie. Nie wiedziała tylko, jak bardzo się myliła. Prawda była taka, że Naruto w cale nie było do śmiechu po tym, co jej zrobił. Starał się tego nie pokazywać, beztrosko przekomarzając się z zapieczętowanym w sobie demonem, lecz z każdą chwilą było mu coraz ciężej. Wiedział, że różowowłosa w końcu naprawdę go całym sercem znienawidzi, ale było już trochę za późno, by cokolwiek teraz przerwać lub odwrócić. Teraz mógł już tylko przeć na przód i mieć nadzieję, że po wszystkim dziewczyna mu wybaczy.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” nad its characters belong to Masashi Kishimoto

229. „MOJĄ GRĘ!?”

Wiem, że mieliście nadzieję poznać resztę wspomnień Naruto i przeczytać o pierwszej próbie uwolnienia Kyuubiego, lecz moje alter ego zadecydowało inaczej i ten opis przeczytacie w innej notce już jako normalny fragment fabuły. Przepraszam więc za ewentualny zawód i zapraszam na kolejną „przegadaną” notkę. Enjoy!



<<< Chapter ukazał się 12 listopada 2013 roku >>>



Słuchała z zapartym tchem i nie wierzyła w to, co słyszała. Szeroko otwartymi oczami spoglądała na siedzącego obok niej shinobi, który przed rokiem podjął próbę uwolnienia zapieczętowanego w nim demona, ale… no właśnie, o tym jeszcze nie usłyszała:
- No i? Co było dalej??
- Nic. – Blondyn zgasił jej nadzieję brutalnie ucinając opowieść. – Ale skoro już musisz wiedzieć, to w wielkim skrócie, dziewięć dni zajęło mi zapanowanie nad wszystkimi ogonami chakry Kyuubiego. Na całe szczęście, w czasie treningu nie było żadnych niepokojów i niespodzianek, więc obecność Upiornych okazała się zupełnie nie potrzebna. – Widząc, jak medyczka otwiera usta, szybko dodał: – Pieczęci Yondaime nie zdjąłem, bo nie wiedziałem, jak się za to zabrać.
Dziewczyna słyszalnie odetchnęła z ulgą, to zaś zmartwiło Naruto. Chłopak sądził, że jak wróci i wszystko jej opowie, wyjaśni, to będzie mógł liczyć na jej wsparcie, ale jak widać znowu będzie w swych działaniach osamotniony. Chikushō! Dlaczego wszyscy tak się tego obawiali!? Dlaczego!? Dlaczego nie potrafili zrozumieć, że to było coś potrzebnego!?
- Ponieważ nas nie znają, Młody. – Odparł mu Kurama. – Ludzka ignorancja potrafi być naprawdę niebezpieczna. Zastanów się. Czy gdyby wszyscy w koło wiedzieli, jak silny się stałeś i, że ja się zmieniłem, to na wzmiankę o chęci uwolnienia mnie w dalszym ciągu trzęśli by portkami?
- Zapewne nie i pewnie nie wiedzą, lecz się dowiedzą, bo ja już podjąłem decyzję.
Naruto wstał z zajmowanego dotąd miejsca na kanapie i prostując plecy wygiął się na boki chcąc w ten sposób rozluźnić zdrętwiałe kręgi. Gdy usłyszał trzask i zaraz poczuł rozchodzące się po lędźwiach uczucie rozluźnienia, przestał napinać mięśnie i się odwrócił. Medyczka w tym czasie potężnie sobie ziewnęła samej się przeciągając. Widać było, że z nóg leciała i lada moment padnie ze zmęczenia, ale mimo to twardo siedziała na swoim miejscu i chyba nie zamierzała się z niego ruszyć. Naruto szybko postanowił wybadać, dlaczego?
- Sakura-chan…
- Hę? – Spojrzała na niego z pod przymrużonych powiek.
- Zamiast tu siedzieć, lepiej idź już spać. Zobaczymy się rano. – Gdy to tylko powiedział zobaczył, jak medyczce mina zrzedła, oczy zaś zaszły mgiełką powstrzymywanych łez. – O co chodzi?
- Przepraszam, ale… boję się, że jak tylko zamknę oczy i jutro je otworzę, to to spotkanie okaże się jedynie wytworem mojego umysłu. Ja już dłużej nie mogę tak żyć! Podobne sceny wciąż mi się tylko śnią i żadna z nich nie jest prawdą! Wciąż się pytam, kiedy to się skończy? Kiedy znowu będę szczęśliwa? Kiedy w końcu do mnie wrócisz!? – Krzyknęła i ukryła twarz w dłoniach.
Naruto tym czasem stał z rękoma skrzyżowanymi na piersi, przyglądał się jej demonicznym wzrokiem i zastanawiał się, jak ją pocieszyć? Jak ją zapewnić, że nie jest się fatamorganą, a człowiekiem z krwi i kości? Jak sprawić, aby przestała rozpaczać? Tyle już przez niego wycierpiała. W większości przypadków zupełnie nie potrzebnie. Widząc, jak znowu rozpaczała cicho sobie powtarzając – „to nie jest tylko sen” – zaraz zaczął myśleć, że chyba popełnił błąd tak nagle się jej ujawniając. Wszakże, wedle oficjalnego biuletynu informacyjnego, został zabity w boju… i teraz nagle zmartwychwstał, co wielu pewnie doprowadzi lub już doprowadziło nad skraj rozpadliny zwanej zawałem serca.
- I co ja mam zrobić?
Spytał nie oczekując usłyszenia konkretnej odpowiedzi.
- Jak to, co masz zrobić!? Padnij przed nią na kolana i obiecaj, że ten koszmar senny nigdy więcej nie będzie miał już miejsca! – Warknął lisi demon. – A jak już położysz ją do łóżka, to dnia następnego będziesz przy niej, gdy otworzy oczy! Czy to naprawdę jest takie trudne??
- Wiesz… Czasem dziwie się, jak łatwo dajesz się sprowokować.
- Hę?? Że niby to nie było na serio??
Kurama zastanowił się chwilę, a gdy nie nadeszła żadna odpowiedź już był pewny, że to był blef. A on tylko się wygłupił, prawiąc swoje kazanie, lecz już było za późno. Słowa zostały wypowiedziane i przyjęte do wiadomości, co zwieńczył kpiący uśmieszek na twarzy blondyna. Dwudziestolatek zrobił, jak mu przyjaciel zakomunikował. Zbliżył się do Sakury, cichym uspokajającym szeptem wyjaśnił, że wszystko będzie dobrze, następnie wziął ją na ręce niczym małą dziewczynkę i zaniósł na górę do jego… jej pokoju. Tam położył ją na posłaniu i przykrył kocem na koniec czule całując w odsłonięte czoło. Nim jeszcze zamknęła oczy, to widziała jak blondyn się odwraca i odchodzi kilka kroków, aby zaraz spocząć na wewnętrznym parapecie. Potem poczuła już tylko ciepłe i przyjemne objęcia Morfeusza, boga sennych marzeń.
Kilka godzin później zaczęło już świtać, a że okno nie było zasłonięte, do pokoju wlała się fala złocistych promieni, które zaraz padły na twarz różowowłosej medyczki. Kunoichi niechętnie otworzyła oczy, ale zaraz usiadła i rozejrzała się w koło. Nie widząc tego, kogo szukała, momentalnie posmutniała, a po policzku słynęła jej samotna łza. I wtem kątem oka dostrzegła jakiś świstek papieru leżący na skraju posłania. Pochwyciła go i zaczęła czytać, na głos powtarzając każde słowo, aby lepiej wszystko zapamiętać:
- „Kochanie, mam nadzieję, że się wyspałaś. W lodówce znajdziesz talerz kanapek, a na stole dzban herbaty. Teraz pewnie już jest zimna. Mnie zaś znajdziesz w biurze Hokage. Powinienem się jej w końcu zameldować i wyjaśnić to, i owo. Może się nie pożremy. HA! HA! HA!” – Wybuchła śmiechem, tak jak to było napisane w liście i zaraz się opamiętała. – Chwila! Dlaczego ja się śmieję!?
Krzyknęła zażenowana zrywając się na nogi. Błyskawicznie oporządziła się w łazience, ubrała czysty strój i niemal zbiegła na parter, lecz nie do kuchni. Minęła to pomieszczenie zatrzymując się jedynie przy wyjściu, gdzie ubrała jeszcze buty. Następnie wypadła na ulicę i czym prędzej pognała przez budzącą się wioskę wprost do budynku Administracyjnego. Czuła, że coś się święciło. Coś nie dobrego.
* * *
Kiedy tego ranka przyszła do biura, jak zawsze z zamiarem kontynuowania swojej pracy, już na wstępie nie wiedziała, kiedy wreszcie spotka się z Uzumakim. Jak na złość, chłopak ewidentnie ją wczoraj olał, że nie od razu się u niej zameldował, ale to jeszcze mogła mu wybaczyć. W końcu stracił pamięć i mógł zwyczajnie nie wiedzieć, jaka kolejność czynności powinna zostać wykonana zaraz po przybyciu do wioski. Tsunade mruknęła pod nosem jakiś nieartykułowany frazes, przekręciła klucz w zamku, otworzyła drzwi i zamarła w progu. W pomieszczeniu panowała względna ciemność, bo dotąd mocno świecące słońce akurat przysłoniła jakaś samotna chmurka, lecz mimo to doskonale wszystko widziała. Naruto już tam był. Czekał na nią odwrócony plecami do wejścia. Tylko, jak się dostał do środka? Tego nie wiedziała, wszakże okna i drzwi wyglądały na nienaruszone, lecz nie zmieniało to faktu, że się włamał!
- Czy dobrze Hokage-sama spała?
Jinchuuriki nagle przerwał milczenie i to takim głosem, że medyczce mimowolnie po plecach przeszedł zimny dreszcz. Nie odwrócił się. Nawet na nią nie spojrzał. Bo, po co? Dobrze ją widział w odbiciu na szybie. Kobieta natomiast czuła się tak, jakby to nie ona zajmowała w tej wiosce najwyższe stanowisko. Przez krótki moment była wolna, lecz tylko przez krótki, bo zaraz umysł jej otrzeźwiał, a twarz lekko poczerwieniała. Zamknąwszy za sobą drzwi, oparła się o nie plecami, splotła ramiona na piersi i ponurym wzrokiem zapatrzyła w symbol Wioski Wiru widniejący na plecach blondyna.
Z jednej strony powinna się na niego wydrzeć! Wygarnąć mu z całą mocą, jakim to jest źle wychowanym gburem! Opieprzyć go za bezprawne wtargnięcie do jej biura pod czas jej nie obecności, lecz co by to wszystko dało? Owszem, nakrzyczałaby na niego, lepiej by się poczuła, ale wtedy i on mógłby zacząć na nią krzyczeć. Nie, żeby się tego bała. Tu raczej chodziło o potwierdzenie plotki z dnia poprzedniego. W przypływie niepochamowanej złości, Naruto mógłby zagrozić, że jeśli ona się nie uspokoi i nie zostawi go w spokoju, to z czysto szaleńczą przyjemnością wypuści Kyuubi no Kitsune na wolność! A do tego dopuścić nie mogła. Nie, kiedy to ona stała za bezpieczeństwem mieszkańców Konoha Gakure no Sato.
- Zastanawiałam się właśnie, kiedy łaskawie raczysz do mnie przyjść i…
- Nie odpowiedziała Pani na moje pytanie.
Wtrącił bezczelnie Uzumaki i tym razem odwrócił się do niej przodem. Kobieta aż wstrzymała oddech. To jego demoniczne spojrzenie naprawdę przyprawiało o gęsią skórkę. Gorzej. Gdyby nie była świadoma, mogłaby uznać, że teraz nie rozmawia z tym, z kim chciałaby rozmawiać. Tsunade zamyśliła się na chwilę. Właściwie, to jej obowiązkiem było wybadanie, czy przypadkiem tak nie było? Czy stojący przed nią chłopak jest… sobą? Piąta naraz się rozchmurzyła i nawet uśmiechnęła, ale tylko po to, aby ukryć swój niepokój. Po dłuższej chwili odkaszlnęła podchodząc zwolna do biurka:
- Ach. Całkiem dobrze, dziękuję, że pytasz, ale nim zaczniemy… chciałabym wiedzieć, z kim rozmawiam?
- Hę?? – Blondyn uniósł lewą brew w geście zdziwienia.
- No, z Naruto Uzumaki czy Kyuubi no Kitsune?
Po tym pytaniu jinchuuriki momentalnie roześmiał się na całe gardło, jakby właśnie usłyszał niezrównany kawał i śmiał się, dopóki go brzuch nie rozbolał. Hokage tym czasem spochmurniała i się naburmuszyła. Widać było, że nie spodobała się jej reakcja chłopaka, lecz nic w tym względzie nie powiedziała, ani tym bardziej, nie zrobiła. Jedynie stała z rękoma skrzyżowanymi na piersi po środku pomieszczenia i cierpliwie czekała, aż tu nagle Naruto się opamiętał i rzucił jej stalowe spojrzenie demonicznych oczu:
- A z kim chciałabyś rozmawiać?
Spytał poważnym tonem samemu splatając ramiona na piersi. Kiedy jeszcze dodatkowo się wyprostował, Tsunade niemal mogła przysiąc, że widziała w nim jego ojca. Yondaime żył w tym chłopaku i dodawał mu swoistego majestatu oraz wielkości. Ale nie było teraz czasu na rozmyślanie o Czwartym. Teraz był czas na główkowanie, jak wydostać się z tej pułapki. Bo w metaforyczną pułapkę gry zachowań niewątpliwie się wplątała. Nie była pewna, czy Uzumaki świadomie wykorzystał jej niepewność, ale wiedziała, że jeśli szybko czegoś nie wymyśli, to będzie źle. Tylko, co powinna uczynić? Jak się zachować? Nie, żeby tego nie wiedziała, bo już wielu przed blondynem próbowało nią manipulować i marnie na tym wyszli, lecz ten przypadek był inny. Specyficzny. Wyjątkowy, ponieważ Naruto swoim obecnym wyglądem i zachowaniem przedstawiał nie tego młodzieńca, którego tak dobrze zapamiętała. Roztaczał w koło siebie mroczną chmurę tajemniczości, która z każdą sekundą robiła się jeszcze bardziej gęsta i nieprzenikniona.
- Nie sądzisz, że drwienie sobie z tej kobiety to zły pomysł? – W duszy jinchuuriki odezwał się tubalny głos. – Póki co zachowuje zimną krew i trzyma nerwy na wodzy, ale ile czasu jeszcze ten stan rzeczy potrwa?
- Nie wiem, lecz to nie ja sprowokowałem tą sytuację. – Chłopak odparł w myślach nieprzerwanie obserwując blondwłosą medyczkę, jak się zastanawiała nad odpowiedzią na jego pytanie. – I szczerze powiem, nie boję się jej reakcji, gdy się starucha połapie, że z nią pogrywam.
- Ach, tak. No dobra, tylko żebyś potem nie jęczał, że Cię nie ostrzegałem.
- A tobie, co się nagle stało? – Zdziwił się dwudziestolatek. – Nie poznaję Cię, Kurama.
Lecz lisi demon nic już nie powiedział i bardzo dobrze, gdyż właśnie w tym momencie uwagę Naruto ponownie przyciągnęła Hokage, której ta gra powoli zaczęła już przeszkadzać. Kobieta zauważalnie zmrużyła oczy, podeszła do biurka jeszcze bliżej, że w rezultacie oparła się udami o krawędź jego blatu i tym razem to ona posłała swojemu rozmówcy stalowe spojrzenie orzechowych oczu. Wyglądała na kogoś, kto w końcu połapał się we wszystkim. Jakby coś magicznego jej powiedziało, że Naruto sobie z niej najzwyczajniej w świecie kpi.
- Coś mi tu nie pasuje.
Tsunade nagle się rozluźniła, miękkim krokiem okrążyła biurko i podeszła do chłopaka, że się swoim wielkim biustem o jego tors rozbiła. Ich twarze dzieliły zaledwie centymetry, lecz tylko nieprzerwanie patrzyli sobie prosto w oczy. Przedstawiciel płci męskiej czuł, że chyba zaraz ją z główki znokautuje za przekroczenie granicy jego bezpiecznej strefy życiowej, lecz w porę się powstrzymał, bo Hokage nagle się odwróciła i oddaliła. Ale tylko na dwa kroki, zapatrując na ścianę przed sobą.
- Podobno straciłeś pamięć i nikogo z nas nie pamiętasz, a rozmawiasz ze mną, jakby nic się nie zmieniło. – Tu ponownie na niego spojrzała. Tym razem jej twarz przedstawiała rozgrzany do czerwoności kocioł, co gotów jest w każdej chwili wybuchnąć. – W co ty pogrywasz, Uzumaki!?
- Mógłbym spytać Cię o to samo. – Naruto odparł spokojnym głosem, jakby wzburzenie przywódczyni wioski niemiało miejsca. Sanninka naraz ochłonęła wyraźnie nie wiedząc, o co może chodzić. Blondyn widząc to, tylko się skrzywił. – Nie udawaj, że mnie nie rozumiesz! Od początku widzę, jak na mnie patrzysz. Sama też zasugerowałaś, że mogę nie być sobą, więc podjąłem twoją grę.
- MOJĄ GRĘ!? – Wrzasnęła i już miała się na niego rzucić z pięściami, jak to miała w zwyczaju, kiedy nagle wszystko stało się dla niej jasne. Całe wzburzenie i wściekłość uleciały w siną dal, a w ich miejsce pojawiło się zmęczenie umysłu i delikatny uśmiech na ustach? Tak, Piąta się uśmiechnęła, ponieważ uświadomiła sobie, że jednak udało mu się to osiągnąć. Udało mu sią ją zmanipulować.
Westchnęła przeciągle, zbliżyła się do dwudziestolatka, lecz tylko szybciutko go wyminęła i zaraz ciężko opadła na swój fotel. Przymknęła powieki, zanurzyła się w odmętach własnej świadomości z zamiarem uspokojenia myśli i skrzętnego poukładania sobie wszystkich faktów. Naruto w tym czasie również się przemieścił. Zadowolony z efektu, jaki osiągnął, ze spokojem i powagą wymalowanymi na twarzy stanął na środku biura, tuż przed zamyślonym obliczem Hokage i począł cierpliwie czekać, aż ta się obudzi.
- Zatem, Naruto… – Mruknęła medyczka i na niego spojrzała. – Wracając do początku, chciałabym wpierw powiedzieć Ci, jak bardzo się cieszę, że żyjesz. Kiedy ta wiadomość do nas dotarła, wszystkim dosłownie spadł wielki głaz z serc, ale zaraz potem dowiedzieliśmy się, że cierpisz na amnezję i spytam Cię teraz, co tak naprawdę pamiętasz? Z naszej rozmowy wnioskuję, że mnie już sobie przypomniałeś. A co z resztą? Co z twoimi przyjaciółmi? Co z Sakurą?
- Może powiem tak. Jeśli chodzi o przyjaciół, to moje wspomnienia są w strzępach. Przez bardzo długi czas błądziłem po omacku nie wiedząc, gdzie jest moje miejsce, aż tu nagle z dnia na dzień zaczęły pojawiać się obrazy. Zaczęło się to dziać około dwa tygodnie temu, lecz dopiero teraz mogłem wrócić. – Widząc, jak Tsunade otwiera usta, szybko dodał. – Proszę nie pytać, dlaczego. Miałem wówczas związane ręce, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji, ale skończmy już ten temat.
- Dobrze, lecz wciąż mi nie powiedziałeś, co tam z Sakurą?
- Pamiętam ją i byłem z nią przez całą minioną noc. – Odparł nieco unosząc kąty ust ku górze, co medyczka skwitowała sama serdecznie się uśmiechając. Cieszyła się, że ta dziewczyna w końcu zazna odrobiny spokoju ducha, lecz zaraz mina jej zrzedła, jak sobie przypomniała, że musiała zdegradować Haruno do rangi cywila. To była jedna z jej najtrudniejszych decyzji, lecz najodpowiedniejsza. Aby ukryć swoje zmartwienie tą sprawą, Tsunade naraz się odezwała:
- To dobrze. Nawet nie wiesz, jaki ona koszmar przeżyła przez te dwa lata.
- Domyślam się, że musiało być jej ciężko. – Naruto również spochmurniał. – Myśl o stracie najbliższej swemu sercu osoby jest czymś, czego nie życzyłbym nawet najgorszemu wrogowi. Ale Sakura-chan doświadczyła tego uczucia na własnej skórze i jestem pewien, że to ją tylko wzmocniło.
- Można tak powiedzieć.
- Co ma Pani na myśli? – Naruto zdziwił się reakcją Piątej. Wyczuł, że ta coś ukrywa. Że o czymś mu nie powiedziała. Co to było? Tego chłopak zamierzał się dowiedzieć. Tsunade tym czasem chwilę wierciła się na swoim miejscu, by wkrótce sięgnąć do jednej z szuflad biurka i wyciągnęła z niej jakieś akta. Jak się dwudziestolatek zorientował, były to karty osobowe jego dziewczyny.
- Nie wiem, czy już Ci powiedziała, ale jakiś czas temu Sakura została zdegradowana do rangi zwykłego cywila z kategorycznym zakazem opuszczania Konoha pod groźbą wtrącenia do więzienia. Nie mogę Ci zdradzić szczegółów tej sprawy, ale chcę żebyś wiedział, że to było najlepsze dla niej rozwiązanie. – Wyjaśniła widząc szok w szeroko otwartych oczach jinchuuriki.
- Rozumiem. A czy to miało jakiś związek z naszym Daimyō? Jeśli tak, to proszę niczego przede mną nie ukrywać. Możliwe, że bezpieczeństwo Konoha jest zagrożone!
- Co? O czym ty mówisz??
- Już tłumaczę. – Naruto sięgnął ręką za siebie do podręcznej torby uwieszonej biodra i wyciągnął z niej zwitek jakich kartek, które zaraz podał niemogącej się nadziwić Tsunade. – Około rok temu rozpocząłem śledztwo, które miało mi powiedzieć, kto przygotował spisek przeciw mojej osobie i z jakich pobudek. Powiem, że nie było to łatwe zadanie, ale w końcu po mozolnym poszukiwaniach odkryłem, że za wszystkim stało ośmiu drani. Odkryłem wtedy również, że Ci sami „panowie” prowadzili brudne interesy na terytorium Tetsu[1], Kōtetsu[2] oraz Kusa no Kuni.[3] Przywódcy tych trzech krajów sporo płacili za ich głowy, więc połączyłem dobre z pożytecznym i na dzień dzisiejszy siedmiu z nich już gryzie ziemię.
- Siedmiu? Powiedziałeś przecież, że było ich ośmiu?
- Zgadza się. Osmy z moich celów mieszka tutaj w Konoha i ukrywa się pod fałszywym nazwiskiem. – Dodał.
- A to ciekawe. – Mruknęła zamyślona Tsunade i momentalnie poczęła grzebać w innej szufladzie biurka. Kiedy po kilku minutach nie znalazła tego, czego szukała, wyprostowała się i rzuciła blondynowi pytające spojrzenie stukając palcami o blat. – Czy pamiętasz może, jak brzmiało fałszywe nazwisko tego człowieka?
- Makoto Eto.
- ŻARTUJESZ SOBIE!?! – Wrzasnęła medyczka zrywając się z miejsca. Widać było, że znała to nazwisko, aż za dobrze. To zaś podsunęło Uzumakiemu myśl, że jego zadanie będzie prostsze, niż gdy zakładał to początkowo.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Tetsu no Kuni (jap.) – Kraj Żelaza
[2] Kōtetsu no Kuni (jap.) – Kraj Stali
[3] Kusa no Kuni (jap.) – Kraj Trawy

228. „Powiedz, ufasz mi?”

Wiem, wiem, notka miała ukazać się wczoraj, ale wczoraj po pracy byłem taki wykończony, że już nie dałem rady tego zrobić. Ale dziś też jest dzień i nic nie stoi na przeszkodzie w dokończeniu pisania i wreszcie, upragnionej publikacji… Zatem, mam nadzieję, że jej „akcja” przypadnie większości z was do gustu, a mój trud zostanie nagrodzony licznymi komentarzami :P – Pozdrawiam i ENJOY!



<<< Chapter ukazał się 20 października 2013 roku >>>



Dochodziła północ, a ona w dalszym ciągu siedziała za swoim biurkiem i udawała, że pracuje. Co prawda, po naradzie z przedstawicielami poszczególnych grup shinobi w Konoha i wydaniu im rozkazu o nieruszaniu Uzumakiego oraz Uchiha, szybko do siebie wróciła i zabrała się do dalszej pracy. Ale to było tylko stwarzanie pozorów. W rzeczywistości czekała na jego przyjście. Przez to czas się jej strasznie dłużył, a gdy za oknem wreszcie się ściemniło, to jeszcze doniedawna miała nadzieję. Lecz teraz już do końca się jej wyzbyła i dłużej nie zwlekając, wstała. Podeszła do drzwi, z wieszaka na ściennie zgarnęła płaszcz i kapelusz Hokage, spokojnie się ubrała i wyszła, gasząc za sobą światło. Trzymając ręce splecione na lędźwiach, z lekko opuszczoną głową wyszła z budynku Administracyjnego i udała się wprost pod główną bramę wioski. Z jednej strony mogła przecież posłać tam swoją asystentkę Shizune, ale w tej sprawie wolała osobiście uczestniczyć. Najlepiej u źródła plotki. A chodziło oczywiście o ponowne usłyszenie, że Naruto planuje uwolnienie Kyuubiego. Bo, ile by o tym nie rozmyślała, główkowała, różne powody i przyczyny wymyślała, to nie mieściło się jej to w głowie. Kobieta głęboko westchnęła. Dobrze wiedziała, że blondynowi w głowie się poprzestawiało, ale nigdy, nawet w najśmielszych snach i najczarniejszych koszmarach sobie czegoś takiego nie wyobrażała. Kyuubi no Kitsune znowu miałby chodzić na wolności? O nie! Nigdy do tego nie dopuści! Prędzej da się posiekać na drobne kawałeczki, niż pozwoli na coś podobnego! Coś tak niebezpiecznego…
- Hokage-sama??
Z zamyślenia wyrwało ją zaskoczone zawołanie i wtem się zorientowała, że już doszła do celu swojej nocnej przechadzki. Stała pod wyjściem z wioski, kilkanaście metrów od budki strażniczej. Chłodne powiewy nocnego wiatru delikatnie szarpały poły jej białego płaszcza, raz po raz unosząc do góry jego dolną krawędź z wyszytymi tam czerwonymi płomieniami.
- Co Pani tu robi?? – Spytał Kotetsu zmartwiony widokiem przełożonej. Mężczyzna obawiał się, że przyszła osobiście zrugać go za to, jak się dał załatwić Uzumakiemu. Siedzący obok niego Izumo również nie wyglądał na zadowolonego. On także dziś rano się nie popisał, dając się tak łatwo zaskoczyć temu Upiornemu. Niech ich szlag! – Czy coś się stało??
- Nie, nie. Wszystko jest w porządku. – Podeszła i szybko ich uspokoiła widząc ich napięte, poważne miny. Czy oni naprawdę myśleli, że przyszła na nich nakrzyczeć? Zrugać za to, co ich dziś rano spotkało? Sądząc po zaskoczeniu i nutce strachu od nich bijących oraz po mimice ich twarzy, zapewne tak. Ale nie tym razem. Tym razem postanowiła im darować. W końcu nikt nie potrafi przewidzieć, że zostanie niespodziewanie zaatakowany przez swojego sojusznika. Ba! Przez swojego przyjaciela! – Chciałam tylko jeszcze raz to usłyszeć. Kotetsu, ty byłeś świadkiem rozmowy Naruto i Sasuke dziś rano. Czy tak?
- Zgadza się, Tsunade-sama. – Potwierdził chuunin.
- Zatem?
Ślimacza księżniczka skrzyżowała ramiona na piersi i przybrała wyczekującą postawę, Hagane natomiast poczuł się trochę niezręcznie. Czuł zakłopotanie. Bo… Zupełnie co innego opowiadać o tym samym Kakashiemu, ze strony którego nie czekały go żadne bolesne konsekwencje za swoją nieudolność, a co innego bezpośrednio swojej przywódczyni. Nie było żadną tajemnicą, że się obawiał jej reakcji, lecz widząc i czując na sobie nieugięte, trochę ponaglające spojrzenie, zaraz głęboko odetchnął.
- No, więc… dziś rano, jak zawsze pilnowaliśmy z Izumo wejścia do wioski, kiedy nagle w progu pojawiła się grupka jakichś podróżnych. W pierwszej chwili ich nie rozpoznaliśmy, ale zaraz zobaczyliśmy wśród nich Naruto Uzumaki i Sasuke Uchiha. Towarzyszyło im kilku Upiornych Samurajów. Wtedy też postanowiłem jak najszybciej Panią powiadomić o ich powrocie, ale razem z Izumo zostaliśmy niespodziewanie obezwładnieni. Nie wiem, czy Naruto wiedział, że byłem przytomny i wszystko słyszałem, ale to, co zaraz potem powiedział… – Mężczyzna zrobił wymowną pauzę, lecz się tylko przekonał, że medyczce nie o to chodziło. Świadczył o tym jej poważny wyraz twarzy. Ona rzeczywiście chciała, to od niego usłyszeć. Czując, że zaraz zostanie ponaglony, krótko westchnął i kontynuował. – Em, Naruto powiedział, że przybył do Konoha, aby dowiedzieć się, jak uwolnić Kyuubi no Kitsune. Nie jestem pewien, czy mówił poważnie, choć po tym, jak chwilę później spowiła go demoniczna chakra, to sądzę, że jednak nie żartował. Z rozmowy z Sasuke usłyszałem też coś, jakby pogróżkę.
- Pogróżkę? – Dopytała Hokage.
- Chyba tak. Naruto powiedział Sasuke, że Kyuubi już się nie może doczekać, aby skopać mu dupę… czy jakoś tak. Jak dla mnie, to wystarczy za potwierdzenie dla zamiarów Naruto.
- Rozumiem. – Mruknęła blondyna głęboko zamyślona, lecz kilka minut potem, gdy się zdawało, że kobieta zaraz odejdzie skąd przyszła, ta nagle spojrzała na chuunina. – Kotetsu Hagane. Czy pozwolisz sprawdzić swoje wspomnienia?
- Słucham?? A po co?? – Chuunina odrobinę uniósł głos zaskoczony takim obrotem tej „rozmowy”. Nie rozumiał, po co to wszystko. – Powiedziałem już wszystko, co wiedziałem!
- Dobrze, ale to konieczność.
- Nie ufa mi Pani.
- Nie. To nie tak. – Tsunade podeszła jeszcze bliżej i spojrzała mu prosto w oczy, kładąc rękę na ramieniu dla wzmocnienia przekazu. – Nim uczynię jakikolwiek krok w tej sprawie, a to poważne zagrożenie, to muszę wpierw zyskać niepodważalną, stu procentową pewność, że niczego nie pominąłeś, bo uznałeś to za nieistotny szczegół. Jeśli okazałoby się, że Naruto tylko sobie żartował, a ja wydałabym rozkaz aresztowania i uwięzienia go… Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jakie to miałoby złe skutki.
Nastała nienaturalna cisza. Nie musiała nic więcej mówić. Kotetsu i Izumo doskonale wiedzieli, co miała na myśli. Wizja krwawego odwetu ze strony Upiornej Armii była tak straszna, że obaj niemal jednocześnie mocno zacisnęli powieki, z pod których zaraz wyciekły słone łzy. Lecz nie były to ich łzy, jak się momentalnie zorientowali, a samotne krople wody spadające z pociemniałego nieba. Dwie, może trzy sekundy potem zawiał silniejszy podmuch i już na dobre się rozpadało. Hagane w końcu zgodził się na dodatkowe „czytanie” wspomnień. Z jednej strony nie podobało mu się to, bo Tsunade dowie się, że odwalana przez niego i przez jego towarzysza praca jest nudna, jak flaki z olejem. Jednakże z drugiej wolał nie być odpowiedzialnym za katastrofę, jaka mogłaby się w niedalekiej przyszłości wydarzyć. Ryzyko było zbyt wielkie.
* * *
Wchodząc do wynajętego pokoju w Sasayaki no Sato[1], Naruto zatrzymał się w progu z uwagą przyglądając się jego wyposażeniu. Pomieszczenie urządzone było dosyć skromnie. Jedno drewniane łóżko pod oknem, mały stolik z krzesłem i wąska szafa stojące w rogu pod ścianą na lewo i prawo od wejścia, to jedyne meble, jakie niemal natychmiast dostrzegł. Nie zobaczywszy niczego więcej, pewnie wszedł do środka i szczelnie zamknął za sobą drzwi nakładając na zamek pieczęć uniemożliwiającą niepowołane ich otwarcie z zewnątrz. Może była to zbyteczna ostrożność, ale w jego obecnym zajęciu wymagana. W końcu nikt mu nie gwarantował, że przez swoje zlecenia nie napyta sobie wrogów. Ale jak dotąd, żaden nie próbował się na nim mścić i bardzo dobrze, bo tylko pojawiałyby się nowe trupy.
- Rozumiem, że na dzień dzisiejszy kończysz z zabijaniem na zlecenie? – Nagle odezwał się Kyuubi, czym zaskoczył blondyna, gdyż nie rozmawiali ze sobą już od kilku tygodni.
- Eem… Jeszcze nie zdecydowałem. Pieniędzy mam tyle, że spokojnie mógłbym przejść na emeryturę, ale czymś muszę się zajmować, nie? A w niczym innym nie jestem tak dobry, jak w odbieraniu ludziom tego, co najcenniejsze. – Chłopak zaśmiał się gorzko.
- Masz rację i nie namawiam się wcale do zaprzestania zabijania, ale teraz mógłbyś zająć się na przykład znalezieniem tych, którzy odpowiadają za naszą amnezję. Jak na mój gust, tą sprawą powinieneś był się zając już dawno temu.
- Więc czemu nic nie mówiłeś?
- Ponieważ uznałem, że… – W tym momencie demon zamilkł, więc Naruto zamknął oczy i zagłębił się we własnej duszy, by po chwili stanąć przed wielgachnymi wrotami. Przyjrzawszy się dokładnie grzecznie siedzącemu za nimi Dziewięcioogoniastemu doszedł do wniosku, że ten coś przed nim ukrywa. Lecz nim zdołał zadać kolejne pytanie, Kyuubi niespodziewanie dokończył przerwaną myśl. – …zrobisz to, gdy poczujesz się na siłach.
- Ach. Dziękuję, że pozwoliłeś mi decydować za siebie i w pełni się z tobą zgadzam. Teraz jest najodpowiedniejsza do tego pora. – Blondyn wyszczerzył głupkowato ząbki, lecz zaraz znów spochmurniał. A raczej, popadł w zamyślenie. – Tylko od czego mam zacząć??
- Hmm. – Zamruczał Kyuubi. – Z doświadczenia wiem, że jeśli tylko znajdziesz ludzi, którzy wspomogą Cię w zdobyciu interesujących nas informacji, to nie minie dużo czasu, jak namierzysz odpowiedzialnych za kasację wspomnień.
- Masz na myśli wręczanie łapówek? – Dopytał się Uzumaki tylko po to, aby otrzymać pozytywne potwierdzenie dla swoich domysłów. Posyłając lisowi jeszcze jeden uśmiech, wkrótce wrócił do otaczającej go szarej rzeczywistości i po kilku godzinach odpoczynku zrobił, jak mu demon polecił. W miejscowym barze znalazł człowieka, któremu zapłacił znaczną sumkę za rozesłanie po świecie swoich ziomków. Trwało to dwa miesiące, ale w końcu Naruto otrzymał odpowiedzi, o jakie mu chodziło. I wtedy też odezwał się do niego przywódca kraju Żelaza. Samurai Mifune zaprosił go do Fuki no Sato[2] do swojego zamku.
~ ~ ~ ~
Jinchuuriki przerwał, bo dotąd w skupieniu słuchająca go Sakura nagle wstała z miejsca i bez słowa wyjaśnienia wyszła z salonu. W pierwszej chwili pomyślał, że pobiegła do „wc” za potrzebą. W końcu oboje wypili już z litr herbaty na głowę, lecz zobaczywszy ją za chwilę wracającą z jakimś pismem w rękach, początkowe podejrzenie poszło w niepamięć. W jego miejsce pojawiło się kolejne… bardzo zbliżone do tego, co go spotkało, gdy szukał Miyoko. Czyżby zielonooka też chciała dostać jego autograf? Kiedy szeroko się uśmiechnęła, był już tego niemal pewny i wtem zrozumiał, po co jej było to pisemko. Jak tylko je otworzyła, na pierwszej stronie ujrzał ogromne zdjęcie przedstawiające jakiś krajobraz. Po dokładniejszych oględzinach w jego centralnym punkcie dostrzegł dziwnie znajomo wyglądającego chłopaka.
- To przecież ja!
- Tak. – Medyczka ponownie szeroko się uśmiechnęła i przycisnęła fotografię do piersi. – Gdy zobaczyłam to zdjęcie… musiałam je mieć. To był mój dowód na to, że Itachi nie kłamał mówiąc, że żyjesz. Jedno mnie tylko zastanawia, co tam robiłeś? Na środku tego pustkowia?
- To było gdzieś… rok temu.
~ ~ ~ ~
W dwa tygodnie po spotkaniu z przywódcą kraju Żelaza, Naruto postanowił, że czas najwyższy zacząć trening kontroli. To była niedziela, dzień wolny od pracy i szkoły, świeciło piękne słońce i było znośne minus dziesięć stopni. Idealna pogoda, by kogoś tu spróbować… uwolnić. Niby miał się udać na misje i zacząć się „mścić”, ale zdecydował inaczej. Wpierw musiał się porządnie przygotować. W końcu nie wiedział, z jakimi przeciwnościami będzie trzeba mu się zmierzyć. Wolał nie ryzykować, a pomoc Dziewięcioogoniastego może okazać się nie zbędna, aby przetrwać.
Zatem… Naruto skoro świt opuścił bezpieczną przystań Fuki no Sato i wybrał się na mały spacerek po okolicznych stepach. Chodził w te i z powrotem udając, że zwiedza okolicę, lecz tak naprawdę szukał odpowiedniego miejsca na trening. Najlepiej byłoby go wykonać w jakimś odludnym miejscu, gdzie nie groziła mu obserwacja przez ciekawskich gapiów. Po godzinie wreszcie znalazł taki zakątek. Trzy kilometry od Wioski Wolności i zamku Mifune-sama znajdowała się skuta lodem równina długa i szeroko na kilkaset metrów. Z jednej strony ogrodzona niewielkimi pagórkami i lasem, z drugiej zaś spiczastymi górami o ośnieżonych szczytach. Blondyn odetchnął głęboko. Zimne powietrze wypełniło jego płuca, otrzeźwiło umysł i rozluźniło dotąd lekko spięte mięśnie. Nie, żeby czuł jakiś dyskomfort czy wręcz, stres przed tym, co będzie zaraz robił. Po prostu nie wiedział jeszcze, na co ma być gotowy? Czego powinien się spodziewać?
- Wszystko będzie dobrze, Młody.
Odezwał się lisi demon, jakby doskonale znał uczucia chłopaka. I nie było w tym krzty kłamstwa. Dziewięcioogoniasty mieszkając w duszy Uzumakiego i dzieląc się z nim swoją chakrą w pewnym stopniu się z nim połączył. Kiedy nic nie stało na przeszkodzie, dobrze wiedział, co się akurat działo z jego nosicielem i zazwyczaj zaczynał doradzać, co zrobić lub jak się zachować.
- Tak myślisz? Skąd ta pewność?
Lecz demon nie odpowiedział. Po słowach blondyna nastała tak przejmująca cisza, że doskonale słyszał nieco przyspieszone bicie własnego serca i nic po za nim. Może tylko świst lodowego wiatru poruszającego trawami zmarzniętej ziemi oraz stukot oblodzonych gałęzi uderzających o siebie. Naruto wkrótce znów się odezwał:
- Kyuubi??
- Powiedz, ufasz mi?
Nagle usłyszał poważne sapnięcie i zdziwił się, gdyż demon nigdy wcześniej o nic takiego go nie pytał. Faktem było, że już dawno temu obdarzył tą istotę swoim zaufaniem i nawet wielokrotnie go o tym zapewniał, ale jak dotąd nie potrafił zebrać się w sobie, aby to zaufanie należycie pokazać. Gdzieś tam wciąż, jakąś cząstką siebie bronił się, za każdym razem tłumacząc się brakiem gotowości do podjęcia tej decyzji. A mowa tu o zdjęciu pieczęci i otwarciu krat więzienia demona. Co prawda, nie miał bladego pojęcia, jak niby miałby to uczynić, wszakże nie miał żadnej wiedzy na temat takich pieczęci, ale… gdyby przyszło co do czego, to coś pewnie by się wymyśliło. Lecz jeszcze nie nadszedł ten moment. I nic nie wskazywało, aby miał wkrótce nadejść.
- No pewnie, że Ci ufam, Kyuubi! Przecież wiesz. – Zapewnił po chwili namysłu, aby lis przypadkiem nie zaczął myśleć, że jest inaczej. – Co to w ogóle za pytanie??
- Żadne. Chciałem po prostu usłyszeć to raz jeszcze.
- Aha.
Słowa demona nie specjalnie go uspokoiły, ale na chwilę obecną chyba będą musiały mu wystarczyć. Co lis chciał się dowiedzieć, po przez zadawanie pytań o zaufanie? Tego nie wiedział, a jedynie podejrzewał, że kryło się za tym jakieś głębsze dno. Chłopak odetchnął mroźnym powietrzem przygotowując się na rozpoczęcie treningu i wtem kątem oka dostrzegł bliżej niezidentyfikowany błysk na północnym zachodzi, jakieś pięćset metrów od miejsca w którym akurat stał. Spojrzawszy w tamtym kierunku zaraz zmrużył oczy, aby lepiej widzieć, lecz niczego niepokojącego nie zobaczył. Naraz pomyślał, że coś mu się chyba przywidziało. Że to po prostu nerwy, tylko czemu czuł zdenerwowanie? Niby czym? Wszakże Kyuubi zapewnił go, że wszystko będzie dobrze, nie? W rzeczy samej. Wszystko będzie dobrze.
Naruto ponownie głęboko odetchnął, przybrał odpowiednią postawę w lekkim rozkroku i zawiązał dłońmi kilkanaście pieczęci, układając je w odpowiedniej kolejności. Następnie kucnął i przystawił rękę wewnętrzną stroną do ziemi, gdzie momentalnie pojawiła się grupa nikomu nie znanych dziwnych znaków w formie mniejszych i większych okręgów. Coś huknęło, pojawił się kłąb białego dymu i przed blondynem zmaterializował się czarnowłosy samuraj. Jedyny bez hełmu i przerażającej maski zasłaniających głowę, klęczał na lewym kolanie w pozie wyrażającej głęboki szacunek jakim darzył swojego generała.
- Wzywałeś, panie?
- Tak, Jogensha. Wstań, proszę.
Mężczyzna naraz wykonał polecenie, lecz się nie rozluźnił. Trzymając wysoko uniesiony podbródek stał w lekkim rozkroku z rękoma opuszczonymi wzdłuż tułowia. Taka postawa pozwalała mu nieco się wyróżniać z pośród setek zwykłych Zbrojnych, którzy już musieli stać bezwzględnie na baczność. Tej regule musieli także poddawać się Weterani i Medycy, choć ci ostatni zazwyczaj mogli pokazywać się w bardziej swobodnych pozach. Lecz, to była tylko teoria, gdyż praktyka pokazywała zupełnie co innego. Naruto wielokrotnie podkreślał, że od nikogo nie wymaga takiego sztywnego zachowania, to jednak żaden żołnierz nigdy nie ośmielił się zastosować się do jego słów. Coś im wszystkim chyba mówiło, że jeśli tylko pokażą zbytnie wyluzowanie się, to gorzko tego pożałują, choć jak było naprawdę? Nikt tego nie wiedział. Nikt, po za samymi zainteresowanymi.
- Dobra, Jogensha. To zaczynamy przedstawienie. – Blondyn obrócił się na pięcie o sto osiemdziesiąt stopni pokazując ręką po krawędzi równiny. – Wezwij naszych Łapiduchów i każ im rozstawić Złotą Barierę, potem wezwij tylu Zbrojnych, ilu uznasz za potrzebnych i każ im utworzyć okrąg wzdłuż bariery od wewnętrznej strony. Niech każdy naładuje swoją broń potężnym ładunkiem elektrycznym, który pozwoli im ujarzmić każdego przeciwnika.
- Wedle rozkazu, Rikushō-sama![3]
Samuraj z zapałem zabrał się za wykonanie wydanego mu polecenia, jinchuuriki zaś usłyszał w duszy zaciekawiony i lekko podejrzliwy pomruk pochodzący od zapieczętowanej tam istoty. Lisowi najwyraźniej nie spodobało się jawnie prowokacyjne zachowanie chłopaka.
- Po co te wszystkie zabezpieczenia? Jednak mi nie ufasz, co??
- To nie tak, jak myślisz, Kyuubi. – Naruto westchnął. – Tu nie chodzi o nasze wzajemne zaufanie. Tu w głównej mierze chodzi o nasze bezpieczeństwo. Moje bezpieczeństwo. Chcę być przygotowany na każdą ewentualność, wliczając w to, moją utratę panowania nad sobą. I o nic więcej. Po prostu nie chcę żadnych niespodzianek.
- Rozumiem, lecz wiedz, że odebrałem twoje poczynania zupełnie inaczej i nie szczególnie mi się one podobają. – Demon mruknął ponurym tonem. – I nie ważne, jak czyste były twoje… intencje.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Sasayaki no Sato (jap.) – Wioska Szeptu
[2] Fuki no Sato (jap.) – Wioska Wolności
[3] Rikushō-sama (jap.) – Generał