Notka ujrzała światło dzienne 2 grudnia 2007 roku
- To, z czym do mnie przychodzisz… - w końcu, po paru minutach niezręcznej ciszy, spytał i spojrzał się na mnie spod swojego wielkiego kapelusza.
- To, z czym do mnie przychodzisz… - w końcu, po paru minutach niezręcznej ciszy, spytał i spojrzał się na mnie spod swojego wielkiego kapelusza.
-
Sarutobi-sun… jest coś, czym muszę się z tobą podzielić – podszedłem do jego
biurka. Mężczyzna jedynie oparł łokcie na blacie i splótł palce na wysokości
podbródka.
-
Słucham… o co chodzi.
-
Miałem dziś dziwny sen – gdy to powiedziałem, to chyba się tym zainteresował,
bo począł wiercić się na krześle. Zaraz opowiedziałem mu wszystko ze
szczegółami i gdy skończyłem, to spostrzegłem wielkie zadumanie rysujące się na
twarzy czcigodnego. Po chwili ciszy, w końcu coś powiedział…
-
Naruto… to bardzo ciekawe i równie przydatne…
-
Jak to… przydatne… skąd mam mieć pewność… że twoja śmierć się wkrótce zdarzy –
spytałem z wielkim zatroskaniem w oczach.
-
Widzisz… Naruto, ja też miałem wczoraj ten sen i to nie jest przypadek –
powiedział, ciągle patrząc mi się w oczy, wstał podszedł do mnie.
-
Ale nie martw się, będzie dobrze, w końcu jestem III Hokage – po tych słowach,
ulżyło mi i już byłem spokojniejszy. Na dowidzenia ukłoniłem się i wyszedłem z
biura. Byłem u niego ok. 2 godzin… wiec teraz jest już naprawdę zimno i czarno…
Gdy tak wracałem, postanowiłem że pójdę sobie przez park. Jak już tam dotarłem,
to na brzegu strumyka tam płynącego, zobaczyłem sylwetkę młodej dziewczyny. Gdy
się przyjrzałem…
-
Sakura… a co ty tu robisz o tej porze – spytałem z niemałą troską w głosie i z
uśmiechem na buzi. Dziewczyna, lekko przestraszona odwróciła głowę w moją
stronę.
-
A… to ty Naruto… patrzę w gwiazdy.
-
Mogę się przysiąść – podszedłem do niej bliżej.
-
Proszę… jeśli chcesz – i przesunęła się troszeczkę w prawo. Usiadłem tuz obok
niej, a Sakura jakoś na to nie zwróciła większej uwagi, tak jak to zwykle jest,
gdy chcę się do niej zbliżyć. Mówi zawsze tylko – „…spadaj matole…” albo
„…odczep się ode mnie…” – ale dziś jest chyba inaczej.
-
Myślisz o nim, prawda – w końcu zagadnąłem do niej, patrząc się w niebo. Sakura
nic mi nie odpowiedziała, tylko się do mnie słodko uśmiechnęła.
-
Sakura… co on takiego ma, czego ja nie mam – i skierowałem swój wzrok na nią.
-
Hmmm… - dziewczyna, tak jakby została obudzona z zamyślenia, przez moje słowa.
-
Co Sasuke ma takiego w sobie, że go kochasz… przecież on ciągle cię od siebie
odpycha… dlaczego kochasz jego, a nie mnie… - w końcu spojrzała mi w oczy i z
uśmiechem na ustach, powiedziała.
-
Naruto… kocham Sasuke i tyle… a ty jesteś moim najlepszym przyjacielem i na
razie niech tak pozostanie… - coś w tych słowach jest, bo powiedziała – „…na
razie…” – może coś się między nami wkrótce wydarzy, może Sakura w końcu
odwzajemni moje uczucie. Zrobiło się już naprawdę bardzo późno i Sakura zaczęła
się już zbierać, a ja nie chcąc być bierny, zaproponowałem...
-
Może cię odprowadzić – spytałem niepewny, ale zaraz otrzymałem odpowiedź.
-
Jasne… będzie mi miło – i się do mnie uśmiechnęła.
Przez
całą drogę, szliśmy obok siebie w milczeniu. Sakura szła z rękami założonymi z
tyłu i od czasu do czasu patrzyła się w niebo, a potem uśmiechała się słodko do
mnie. Co szczerze powiem… nawet mi odpowiada. Po paru minutach, w końcu
dotarliśmy do domu zielonookiej i już myślałem że zaraz dostanę buziaka na
dobranoc i w podziękowaniu, ale to tylko moje marzenie.
-
Dziękuje ci za odprowadzenie mnie, Naruto-kun – powiedziała dziewczyna,
uśmiechnęła się do mnie i zniknęła w drzwiach swojego domu.
-
Dobranoc… - jeszcze krzyknąłem do niej, ale chyba już tego nie słyszała.
„No
dobra… teraz chyba mogę już wrócić do domu” – pomyślałem i z uśmiechem na
ustach poszedłem w swoją stronę.
* * *
-
Kurczę, teraz to już naprawdę nie wiem, kogo kocham… - pomyślała Sakura-chan
wchodząc do swojego pokoju – z jednej strony, kocham Sasuke, ale on wciąż nic
do mnie nie czuje i nie odwzajemnia mojego uczucia, a z drugiej strony mam
Naruto-kuna, który ciągle stara się o jakieś względy u mnie i nawet mnie to
cieszy. Przynajmniej wiem, że będę mogła u niego znaleźć spokój i miłość.
-
Naruto, jest naprawdę wspaniałym kompanem i w razie czego, zawsze i we wszystkim
mnie wspomoże… - dziewczyna, tym razem powiedziała to już nagłos, ale na tyle
cicho, aby nie obudzić innych domowników.
* * *
-
Uff… ale jestem zmęczony… wiele się dziś wydarzyło… jak dobrze będzie się
położyć i trochę przespać, bo jutro znowu czeka mnie ciężki trening –
pomyślałem i wszedłem do budynku, gdzie mieszkam. Już miałem wchodzić do domu,
gdy nagle usłyszałem za plecami swoje imię.
-
Naruto-kun… - i natychmiast odwróciłem się na pięcie, a z cienia wyszła
białooka dziewczyna.
-
Hinata… a co ty tu robisz o tej porze – gdy ja zobaczyłem, spytałem zaskoczony
i się uśmiechnąłem.
-
Czy to Kiba ci to zrobił – Hinata podeszła do mnie niepewnie i wskazała na
lekką, już, śliwę pod lewym okiem. Jeśli przyszła mnie przeprosić za członka
swojej drużyny, to bardzo się dla niego poświęca, ale zaraz się do wiem, co
jest przyczyna jej nagłych odwiedzin.
TO BE CONTINUED…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz