poniedziałek, 1 stycznia 2018

005. Misja rangi C

Notka ujrzała światło dzienne 30 grudnia 2007 roku




Na początku, chciałem wszystkich przeprosić za tak długa przerwę… ale jakoś nie miałem pomysłu, co by tu napisać… i tak od prawie miesiąca, męczyłem się z tym odcinkiem, ale w końcu coś wyskrobałem… dobra, koniec tego gadania… zapraszam na odcinek…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Gdy Hinata już poszła, to jeszcze pozostało mi posłanie łóżka i mojego, strasznie niewygodnego posłania i mogłem zabrać się za to co lubię, czyli trening i późniejszą wizytę w Ichiraku Ramen. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi i pierwsza myśl jaką mi przyszła do głowy, to, to że Hinata czegoś zapomniała. Podszedłem do drzwi i je otworzyłem.
- Czegoś zapomniałaś… - i urwałem, bo przede mną stoi uśmiechnięta Sakura-chan.
- Ohayo Naruto – powiedziała zaraz.
- Ohayo Sakura… co…co cię do mnie sprowadza – spytałem zdziwiony i się do niej wyszczerzyłem.
- Naruto… mamy zgłosić się do Hokage… - uśmiechnęła się do mnie.
- Co… pewnie jakąś misję chce nam zlecić – odparłem i już idziemy razem w stronę biura III-go.
- Naruto… jak szłam do ciebie, to przy wyjściu z twojego domu, spotkałam Hinatę – powiedziała z uśmiechem na ustach.
- A tak… Hinata… no… jak… ci… to… powiedzieć… – zacząłem się jąkać jak nie wiem.
- NO… wyksztuś to z siebie – krzyknęła.
- Widzisz… Hinata spała tej nocy… u mnie – w końcu jakoś udało mi się to powiedzieć.
- Hmmm…. – usłyszałem w odpowiedzi i tylko dostrzegłem zamyślenie na jej twarzy.
- No nic… to nie moja sprawa – pochwali dodała i w końcu dotarliśmy na miejsce. Tam, już czekali na nas Sasuke i Kakashi-sensei. Sasuke, jak zwykle ma bardzo poważną minę i wygląda na nieobecnego, mentalnie oczywiście. A Kakashi się tylko nam przygląda z zaciekawieniem w oku.
- Zebrałem was tu, bo jest misja do wykonania – nagle wyrwał mnie z tych przemyśleń, głos naszego Hokage – waszym zadaniem będzie eskortowanie tego oto człowieka – i wskazał ręką na cień, z którego po chwili wyszedł, siwobrody mężczyzna w słomianym kapeluszu.
- Nazywam się Satoo Kobayashi i jestem inżynierem z wioski Ukrytej na Wyspie w kraju Morza – powiedział swoim niskim głosem i spojrzał się w naszym kierunku. Kurczę, ale nie fart, nie za bardzo lubię misje rangi C, bo są strasznie nudne. Robimy na nich tylko za ochroniarzy, przed ewentualnymi napaściami ze strony drobnych rabusiów… - Eee, ale się na niej wynudzę – pomyślałem i założyłem ręce za głową, patrząc się przymrużonymi oczami na naszego Hokage.
- A teraz idźcie się przygotować, bo wyruszacie jeszcze dziś – w końcu, po chwili milczenia powiedział III i wszyscy, po przytaknięciu skierowaliśmy się do wyjścia, zostawiając Satoo z Hokage.
- A i jeszcze jedno… - Sarutobi zaraz dodał – macie być pod główną bramą naszej wioski za 2 godziny.
- Hai Hokage – krzyknęliśmy i już nas tam nie ma. Kakashi-sensei od razu zniknął nam z oczu i zostałem sam z Sasuke i Sakurą. Sasuke, jak zwykle z grobową minął udał się powolnym krokiem w stronę swojego domu, Sakura oczywiście poszła za nim – „ Cholera, nie wiem co ta dziewczyna w nim widzi, przecież to taki sam plant jak ja… ups, czy ja się nazwałem palantem?? Nie, to nie możliwe, ale Sakura niestety tak uważa i musze się z nią nie zgodzić, choć czasem sam się dziwie swojemu zachowaniu wobec innych” – pomyślałem, patrząc się na oddalającą, młodą Haruno. Nie ma na co czekać, rozkaz to rozkaz i trzeba go wykonać i czym prędzej udałem się do swojego domu. Tam, szybko wyciągnąłem plecak z szafy i zacząłem się pakować. Nie minęło chyba 15 minut, a ja już jestem gotowy i zwarty do drogi, a że zostało mi jeszcze półtorej godziny, postanowiłem iść i potrenować sobie. Wziąłem plecak, szybko wybiegłem z domu i udałem się w stronę wyjścia z naszej wioski.
„ Dlaczego Sakura kocha tego gbura, a nie mnie… co on ma takiego w sobie, że przyciąga to do niego Sakurę…” – idąc kolejnymi alejkami naszej wioski, zastanawiałem się nad tym, co zrobić, aby Sakura zmieniła swój stosunek do mnie. Trzymając ręce splecione na głowie i z oczami wpatrzonymi w niebo, tak się rozmarzyłem że nie zauważyłem…
- Ups… przepraszam… bardzo… nie chciałem – przewróciwszy jakąś postać, zacząłem przepraszać.
- Hinata… ? A co ty tu robisz ? – zdziwiłem się widząc ją…
- Ohayo Naruto-kun… nic nie szkodzi – spostrzegłem na jej policzkach liczne rumieńce. Kurczę, za każdym razem gdy się widzimy, ta dziewczyna jest jakaś dziwna, za każdym razem robi się czerwona...
- Dokąd idziesz – widziałem, że z wielkim trudem spojrzała się mi w oczy… na początku nic nie odpowiedziałem, tylko się wyszczerzyłem, ale po zastanowieniu, to chyba mogę jej powiedzieć co będę robił.
- A no idę teraz trochę potrenować… a za półtorej godziny idę z moją drużyną na misję – w końcu wyjawiłem jej wszystkie szczegóły i się uśmiechnąłem.
- Na…Na…Naruto… - dziewczyna, jąkając się, wyszeptała moje imię.
- Słucham cię Hinata…
- U…uważaj na siebie i po…powodzenia na misji – białooka uśmiechnęła się do mnie i zrobiła się cała czerwona na twarzy.
- Dzięki… to ja lecę – podziękowałem i pobiegłem, bo przez tą rozmowę i tak straciłem już sporo czasu.
Na treningu, dałem sobie wycisk… więc teraz strasznie bolą mnie ręce i nogi, ale nie aż tak, żebym nie mógł iść i ewentualnie walczyć. O umówionej godzinie, zjawiłem się pod bramą naszej wioski i oczywiście jak zwykle, przyszedłem ostatni.
- Gdzieś ty był!? – Sakura spojrzała się na mnie swoim srogim spojrzeniem.
- Aaa… trenowałem – udałem głupka i złapawszy się rękoma za głowę, począłem się śmiać.
- Chłopie… ty to masz parę – Kakashi powiedział pod nosem, a po jego spojrzeniu widziałem, że się uśmiecha… bo usta ma zakryte, wiec trudno było by mi to stwierdzić. Sasuke, jak zwykle patrzy się na mnie jak bym coś mu zrobił, a nasz inżynier nic nie powiedział, tylko zaczął głaskać swoja siwą bródkę.
- To co… idziemy? – krzyknąłem ochoczo do Hatake.
- Jasne… tylko bez szaleństw – odparł.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Mam nadzieję, że się wam podobało… ale jakoś sam nie wiem, czy dobrze napisałem ten odcinek… no nic, ocenę go, pozostawiam moim czytelnikom… Pozdrawiam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz