środa, 3 stycznia 2018

013. Smutna sprawa

Przepraszam wszystkich… że nic nie publikowałem, ale jakoś nie miałem pomysłu, no i zajęty byłem tworzeniem tego nowego nagłówka… :D – i co powiecie, podoba się wam…? – dobra… koniec tego gadania, a teraz zapraszam na nową notkę…



<<< Notka ujrzała światło dzienne 29 stycznia 2008 roku >>>



- Proszę wejdź i nie moknij więcej – powiedziałem i wskazałem jej ręką na przedpokój.
- Arigato… - dziewczyna tylko wyszeptała i weszła do środka.
- No to… z jaką to prośbą, mnie odwiedzasz… - spytałem z wielkim uśmiechem od ucha do ucha.
- Widzisz… nie dawno się obudziłam i chciałam wziąć prysznic… ale okazało się że nie mam wody – Sakura mówiąc to, weszła w głąb mojego domu.
- Rozumiem… więc przyszłaś, aby skorzystać z mojej łazienki – i spojrzałem na nią podejrzliwym wzrokiem.
- Hai! – odparła krótko i się do mnie uśmiechnęła.
- Proszę bardzo… łazienka jest na wprost chodów – wskazałem jej kierunek, a sam poszedłem do kuchni zaparzyć zieloną herbatkę. Gdy włączyłem czajnik… to zaraz sobie przypomniałem – „…że przecież jestem w szlafroku, a pod nim mam tylko bokserki…” – tak więc bez dłuższego zastanawiania się, szybciutko poszedłem po schodach na górę do swojego pokoju, aby założyć w nowe i suche już ubranie. Gdy przechodziłem obok łazienki, usłyszałem jak Sakura dopiero włącza prysznic. Na chwilę przystanąłem za nimi i zacząłem wsłuchiwać się w szum wody, ale zaraz – „Kuso !! Co ja robie…” – obudziłem się z tego niby transu, w jaki popadłem przed sekundą i podreptałem z powrotem do kuchni. Po zagotowaniu się wody, zalałem torebki z herbatą wrzątkiem i usiadłem przy stole, czekając na mojego nieoczekiwanego gościa.
„Naruto… no dalej… powiedz jej to… teraz jest okazja… nie zaprzepaść tego…” – nagle w mojej głowie, zaczęła się burzliwa dyskusja… ale zaraz została przerwana, bo za oknem walnął kolejny piorun. Minęło może z 15 minut, odkąd usiadłem przy stole, a Sakura jeszcze nie skończyła się kąpać… Patrząc na drzwi od łazienki, wiele rozmyślałem o tym, co by było – „…gdy był teraz tam do niej poszedł i otworzył drzwi…”
- Naruto… o czym ty do cholery myślisz – powiedziałem sobie pod nosem i zaraz wyrzuciłem z głowy ten pomysł.
Ale jednak nie… jakoś korci mnie, aby to właśnie zrobić… jestem bardzo ciekaw, co zastane za nimi. Chcąc, nie chcąc… nagle, moje nogi same się wyprostowały i zacząłem iść, powolnym, ale zdecydowanym krokiem ku schodom. Gdy do nich dotarłem, kurczowo trzymając się poręczy, po cichutku wszedłem stopień po stopniu, aż na samą górę. Po dotarciu do celu… usłyszałem, jak zielonooka nuci pod nosem jakąś melodię…
„Ach… jaką ona ma przyjemną barwę głosu…” – zaraz pomyślałem i się do siebie uśmiechnąłem. Po chwili stania tam jak kolek, już miałem chwycić za klamkę i otworzyć drzwi… ale usłyszałem, jak woda zostaje zakręcona i teraz zaraz przyszła mi kolejna myśl do głowy – „…cholera, jeśli Sakura teraz wyjdzie i się na mnie natknie, to w najlepszym wypadku wyląduje w szpitalu…” – zabrałem rękę z nad klamki i odwróciwszy się na pięcie, już miałem iść z powrotem do kuchni.
- Naruto… - usłyszałem głos dobiegający z za drzwi do łazienki. Nic nie odpowiedziałem, aby się nie zdradzić, że jestem tuż za drzwiami. Stojąc tam, nie miałem innego wyjścia i na palcach szybciutko udałem się do mojego pokoju, który jest zaraz za ścianą.
- Naruto… - po kilku minutach kompletnej ciszy, usłyszałem jeszcze raz wołanie mojego imienia, tylko z tą różnicą, że znacznie głośniej.  Po kolejnych paru minutach ciszy… w końcu postanowiłem się ujawnić i zapytałem.
- Tak… słucham… - powiedziałem to stojąc w głębi swojego pokoju… tak aby wyglądało na to, że jestem gdzie indziej.
- Czy mógłbyś mi przynieść ręcznik… powinien być w przedpokoju w kolorowej siatce.
„Hę…? Czyżby Sakura idąc do łazienki, zapomniała zabrać ze sobą ręcznik…” – po usłyszeniu jej kolejnej prośby, zaraz sobie rozważyłem wszystkie słowa tego zdania.
- Dobrze… już ci go niosę – zaraz jej odparłem i już normalnym krokiem poszedłem po ręcznik. Wyjąłem go z torby i zarzuciwszy go sobie na ramię poszedłem z powrotem pod łazienkę.
- Sakura… ale jak mam ci go podać – po podejściu pod drzwi, zapytałem i zaraz przystawiłem ucho do drewna.
- Po prostu wejdź i mi go daj… ale… - i nie do kończyła, bo ja już nacisnąłem klamkę i lekko uchyliłem drzwi.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Wiem, wiem… strasznie krótka notka… lepsze to niż nic :P – a chyba specjalnie taka krótka, abyście nabrali smaczku :D:D:D:D – pozdrawiam i proszę o komentowanie…

1 komentarz:

  1. Hej,
    co za myśli kłębią się w głowie Naruto,  a końcówka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń