No i jest… zapraszam na kolejną odsłonę tej
że jak wspaniałej historii… czy ja aby przypadkiem nie przesadzam…?? :P –
pozdrawiam i zapraszam na chwilę głębokiego relaxu…
<<< Notka ujrzała światło dzienne 28 stycznia 2008 roku >>>
Jest środek nocy… ok. godziny 03:30. Właśnie rozszalała się
straszliwa burza, zaczął wiać potężny wiatr. Jakoś, po tym co się wczoraj
wydarzyło, że mogę zmrużyć oka. Jedna myśl nie daje mi zasnąć – „…czyżby mój
sen się sprawdził, czy to za jego sprawą, zmarł Sarutobi III Hokage…” – nie
mogąc dalej zasnąć, postanowiłem się nie męczyć. Gdy już miałem usiąść na
brzegu łóżka, nagle tuż za moim oknem gruchnął piorun, prosto w drzewo obok
rosnące. Pień zaraz łamiąc, zapalił się żywym ogniem, co doskonale widać z
mojego okna. Podszedłem do okna i zobaczyłem owe drzewo leżące w poprzek
uliczki i palące się dość mocnym płomieniem. W pierwszej chwili sobie
pomyślałem – „…oj nie dobrze… jeszcze zajmie się pobliski budynek…” – ale zaraz
moje nerwy zostały ugaszone, tak samo jak ogień, bo z nieba, zasnutego czarnymi
chmurami, zaczął lać mocny deszcz. Postałem jeszcze przez chwile przy oknie, a
moją twarz oświetliła kolejna błyskawica, która tym razem pojawiła się nad
horyzontem. Widząc że pogodo, chyba na dobre się po psuła, nie zastanawiając
się długo, poszedłem do łazienki się odświeżyć. Po kąpieli… poszedłem się
ubrać, a że jest środek nocy i w pół mroku, trudno jest cokolwiek dostrzec w
szafie, musiałem zapalić światło. Zaraz zabolały mnie oczy od jaskrawego
światła z żyrandola, bo moje oczy jeszcze nie do końca przyzwyczaiły się do
oświetlenia – „…rany, ale ta żarówka daje po oczach…” – pomyślałem i
przymrużyłem lekko oczy. Ubrawszy się w coś odpowiedniego na ta pogodę,
podreptałem do kuchni, zjeść bardzo wczesne śniadanie. Po dojściu do lodówki i
po jej otwarciu ponownie zostałem porażony ostrym światłem, tym razem bardziej
białym. Z przymrużonymi oczyma, wyjąłem karton mleka. Jeszcze z pobliskiej
szafki wyjąłem miskę i płatki śniadaniowe. Po tej skromnym śniadanku,
spojrzałem na zegarek i właśnie wybiła 05:00 rano – „…ale ten czas szybko leci…
albo to ja tak wolno się ruszam…” – zaraz pomyślałem i posprzątałem naczynia po
sobie. Idąc powolnym krokiem w stronę frontowych drzwi, słyszę jak z nieba walą
kolejne błyskawice, jak świszczy wiatr i jak ogromne krople deszczy rozbijają
się o betonowy ganek, tuż pod drzwiami mojego domu. Nie zastanawiając się za
długo, założyłem przeciw deszczowy płaszcz… i poszedłem się przejść. Wychodząc
z domu, niestety miałem pecha i się pośliznąłem na mokrej werandzie, zaraz
zaryłem twarzą w kałuży błota, która była nie opodal. Gdy się podniosłem… zaraz
się rozejrzałem za potencjalnymi widzami tej, zabawnej sceny… oczywiście,
zależy dla kogo, bo ja to nie jest zadowolony… ale jakoś mi się nie chce wracać
do domu i przebierać. Teraz… będąc całym
mokrym, nie zwracam już większej uwagi na to czy bardzo zmoknę czy nie, bo i
tak jestem już mokry.
„Kurczę… tak wcześnie to jeszcze chyba nigdy nie
przechadzałem się po wiosce…” – pomyślałem, rozglądając się za jakimkolwiek
ruchem o tak wczesnej porze. Nie mając większego wyboru, poszedłem do Ichiraku
Ramen, a nóż będzie już otwarte i załapie się na ramen.
* * *
Dochodzi już godzina 07:00 rano… w pewnym domu… w pewnym
pokoju, mieszka młoda kunoichi o różowych włosach i zielonych oczach.
Dziewczyna… czując świerzy powiew wiatru, przez szparę pod oknem, zaraz
otworzyła oczy. Odkryła kołdrę i usiadłszy na brzegu łóżka, przeciągnęła się,
wypinając klatkę piersiową do przodu. Zielonooka, posiedziała tak jeszcze przez
chwilę, po czym podeszła do okna i zaraz się zasmuciła.
„Ale dziś jest ponura pogoda… i do tego jeszcze ten ulewny
deszcz, gorzej chyba już nie może być…” – po chwili pomyślała i odwróciwszy się
na pięcie, poszła do łazienki. Sakura, po odkręceniu kurka w wannie, poczekała
2 minuty, 5 minut i zaraz wpadła we wściekłość.
„…a jednak, chyba jest jeszcze gorzej… NIE MA WODY…” –
wrzasnęła sobie w myślach i zaraz ponownie się ubrała. Dziewczyna, nie mogąc
się odświeżyć, wróciła do pokoju, zrzuciła koszulę nocną i ubrała codzienne
rzeczy…
„…cholera i co ja mam teraz robić… przecież nie mogę się
nikomu pokazać w tym stanie…” – pomyślała i podeszła do biurka, na którym stoi
zdjęcie jej teamu. Wzięła je do ręki i zaraz sobie pomyślała…
„Chwila, jest wyjście… a nawet trzy…” – i się uśmiechnęła w
duchu – „…ale jak wszystko przekalkulować, to do Kakashi-sensei nie pójdę…
pozostają mi Naruto i Sasuke…” – dziewczyna, w myślach przystanęła w tym
właśnie miejscu i zaczęła się głęboko zastanawiać. Po paru minutach
postanowiła, że – „…a co mi tam, pójdę do Naruto… on zawsze był dla mnie bardzo
miły i życzliwy… na pewno pozwoli mi skorzystać z łazienki” – Sakura, jak
postanowiła, tak tez uczyniła, spakowała do torby potrzebne ubranie, kosmetyki
i zaraz po cichutku zeszła po schodach na dół do przedpokoju i nikogo nie
budząc, wyszła z domu.
* * *
„Cholera… co za pogoda! Chyba jednak wrócę do domu i się
przebiorę w suche ubranie, bo chyba nie wyschnę przez ten, przeklęty deszcz…” –
gdy właśnie dochodziłem do budki Ichiraku Ramen, cały przemoczony, z
zrezygnowanym wyrazem twarzy, postanowiłem powrócić do domu i się przebrać. Tym
razem… aby znowu się nie wywalić w kałuże błota, a jest ich sporo… przy użyciu
chakry, która skumulowałem w stopach, zacząłem przechodzić przez kałuże jak po
twardej ziemi. Po 10 minutach dotarłem na miejsce i szybko schowałem się z
powrotem w domciu.
„ Ach… jak tu przyjemnie i sucho…” – zaraz pomyślałem i z
szerokim uśmiechem poszedłem do łazienki, zrzucić te brudy z siebie –
„…cholera, a przed godziną, założyłem to ubranie… a teraz je zdejmuję i muszę
wrzucić do pralki…” – pomyślałem i zaraz wykrzyknąłem.
- A to wszystko przez ten przeklęty deszcz… - nie
dokończyłem zdania, bo nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Już chciałem wyjść z
łazienki, aby sprawdzić kogo tu niesie o tak wczesnej porze, spostrzegłem, ze
przecież jestem w samych bokserkach. Szybko zarzuciłem szlafrok na ramiona i
poszedłem otworzyć drzwi.
- Witam w moim… - i nie dokończyłem, bo mi szczęka opadła.
Przede mną stoi dziewczyna, którą ubóstwiam nad wszystko…
- Witaj Naruto… czy nie przeszkadzam – dziewczyna widząc
moją minę, spytała bardzo nie śmiało.
- S…Sakura… a co ty tu robisz i o tak wczesnej porze –
spytałem zaskoczony jej wizytą.
- Trudno mi się do tego przyznać, ale przychodzę do ciebie
z małą prośbą… – w końcu, po kilku minutach niezręcznej ciszy, dziewczyna
powiedziała te kilka, ale jak wielce magicznych słów.
TO BE CONTINUED…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
I jak się wam podobało… mam nadzieję, że za
bardzo się nie znudziliście…, zapraszam do komentowania i pozdrawiam wszystkich
moich czytelników i komentujących czytelników :p
Hej,
OdpowiedzUsuńno i kontynuuje czytanie i komentowanie opowiadania od początku...
no, no pięknie, Naruto tak wcześnie na nogach... i tdn spacerek po wiosce w taką pogodę, no ale miał wyczucie czasu bo wrócił przed Sakura...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia