środa, 3 stycznia 2018

012. …co za pogoda!

No i jest… zapraszam na kolejną odsłonę tej że jak wspaniałej historii… czy ja aby przypadkiem nie przesadzam…?? :P – pozdrawiam i zapraszam na chwilę głębokiego relaxu…



<<< Notka ujrzała światło dzienne 28 stycznia 2008 roku >>>



Jest środek nocy… ok. godziny 03:30. Właśnie rozszalała się straszliwa burza, zaczął wiać potężny wiatr. Jakoś, po tym co się wczoraj wydarzyło, że mogę zmrużyć oka. Jedna myśl nie daje mi zasnąć – „…czyżby mój sen się sprawdził, czy to za jego sprawą, zmarł Sarutobi III Hokage…” – nie mogąc dalej zasnąć, postanowiłem się nie męczyć. Gdy już miałem usiąść na brzegu łóżka, nagle tuż za moim oknem gruchnął piorun, prosto w drzewo obok rosnące. Pień zaraz łamiąc, zapalił się żywym ogniem, co doskonale widać z mojego okna. Podszedłem do okna i zobaczyłem owe drzewo leżące w poprzek uliczki i palące się dość mocnym płomieniem. W pierwszej chwili sobie pomyślałem – „…oj nie dobrze… jeszcze zajmie się pobliski budynek…” – ale zaraz moje nerwy zostały ugaszone, tak samo jak ogień, bo z nieba, zasnutego czarnymi chmurami, zaczął lać mocny deszcz. Postałem jeszcze przez chwile przy oknie, a moją twarz oświetliła kolejna błyskawica, która tym razem pojawiła się nad horyzontem. Widząc że pogodo, chyba na dobre się po psuła, nie zastanawiając się długo, poszedłem do łazienki się odświeżyć. Po kąpieli… poszedłem się ubrać, a że jest środek nocy i w pół mroku, trudno jest cokolwiek dostrzec w szafie, musiałem zapalić światło. Zaraz zabolały mnie oczy od jaskrawego światła z żyrandola, bo moje oczy jeszcze nie do końca przyzwyczaiły się do oświetlenia – „…rany, ale ta żarówka daje po oczach…” – pomyślałem i przymrużyłem lekko oczy. Ubrawszy się w coś odpowiedniego na ta pogodę, podreptałem do kuchni, zjeść bardzo wczesne śniadanie. Po dojściu do lodówki i po jej otwarciu ponownie zostałem porażony ostrym światłem, tym razem bardziej białym. Z przymrużonymi oczyma, wyjąłem karton mleka. Jeszcze z pobliskiej szafki wyjąłem miskę i płatki śniadaniowe. Po tej skromnym śniadanku, spojrzałem na zegarek i właśnie wybiła 05:00 rano – „…ale ten czas szybko leci… albo to ja tak wolno się ruszam…” – zaraz pomyślałem i posprzątałem naczynia po sobie. Idąc powolnym krokiem w stronę frontowych drzwi, słyszę jak z nieba walą kolejne błyskawice, jak świszczy wiatr i jak ogromne krople deszczy rozbijają się o betonowy ganek, tuż pod drzwiami mojego domu. Nie zastanawiając się za długo, założyłem przeciw deszczowy płaszcz… i poszedłem się przejść. Wychodząc z domu, niestety miałem pecha i się pośliznąłem na mokrej werandzie, zaraz zaryłem twarzą w kałuży błota, która była nie opodal. Gdy się podniosłem… zaraz się rozejrzałem za potencjalnymi widzami tej, zabawnej sceny… oczywiście, zależy dla kogo, bo ja to nie jest zadowolony… ale jakoś mi się nie chce wracać do domu  i przebierać. Teraz… będąc całym mokrym, nie zwracam już większej uwagi na to czy bardzo zmoknę czy nie, bo i tak jestem już mokry.
„Kurczę… tak wcześnie to jeszcze chyba nigdy nie przechadzałem się po wiosce…” – pomyślałem, rozglądając się za jakimkolwiek ruchem o tak wczesnej porze. Nie mając większego wyboru, poszedłem do Ichiraku Ramen, a nóż będzie już otwarte i załapie się na ramen.
* * *
Dochodzi już godzina 07:00 rano… w pewnym domu… w pewnym pokoju, mieszka młoda kunoichi o różowych włosach i zielonych oczach. Dziewczyna… czując świerzy powiew wiatru, przez szparę pod oknem, zaraz otworzyła oczy. Odkryła kołdrę i usiadłszy na brzegu łóżka, przeciągnęła się, wypinając klatkę piersiową do przodu. Zielonooka, posiedziała tak jeszcze przez chwilę, po czym podeszła do okna i zaraz się zasmuciła.
„Ale dziś jest ponura pogoda… i do tego jeszcze ten ulewny deszcz, gorzej chyba już nie może być…” – po chwili pomyślała i odwróciwszy się na pięcie, poszła do łazienki. Sakura, po odkręceniu kurka w wannie, poczekała 2 minuty, 5 minut i zaraz wpadła we wściekłość.
„…a jednak, chyba jest jeszcze gorzej… NIE MA WODY…” – wrzasnęła sobie w myślach i zaraz ponownie się ubrała. Dziewczyna, nie mogąc się odświeżyć, wróciła do pokoju, zrzuciła koszulę nocną i ubrała codzienne rzeczy…
„…cholera i co ja mam teraz robić… przecież nie mogę się nikomu pokazać w tym stanie…” – pomyślała i podeszła do biurka, na którym stoi zdjęcie jej teamu. Wzięła je do ręki i zaraz sobie pomyślała…
„Chwila, jest wyjście… a nawet trzy…” – i się uśmiechnęła w duchu – „…ale jak wszystko przekalkulować, to do Kakashi-sensei nie pójdę… pozostają mi Naruto i Sasuke…” – dziewczyna, w myślach przystanęła w tym właśnie miejscu i zaczęła się głęboko zastanawiać. Po paru minutach postanowiła, że – „…a co mi tam, pójdę do Naruto… on zawsze był dla mnie bardzo miły i życzliwy… na pewno pozwoli mi skorzystać z łazienki” – Sakura, jak postanowiła, tak tez uczyniła, spakowała do torby potrzebne ubranie, kosmetyki i zaraz po cichutku zeszła po schodach na dół do przedpokoju i nikogo nie budząc, wyszła z domu.
* * *
„Cholera… co za pogoda! Chyba jednak wrócę do domu i się przebiorę w suche ubranie, bo chyba nie wyschnę przez ten, przeklęty deszcz…” – gdy właśnie dochodziłem do budki Ichiraku Ramen, cały przemoczony, z zrezygnowanym wyrazem twarzy, postanowiłem powrócić do domu i się przebrać. Tym razem… aby znowu się nie wywalić w kałuże błota, a jest ich sporo… przy użyciu chakry, która skumulowałem w stopach, zacząłem przechodzić przez kałuże jak po twardej ziemi. Po 10 minutach dotarłem na miejsce i szybko schowałem się z powrotem w domciu.
„ Ach… jak tu przyjemnie i sucho…” – zaraz pomyślałem i z szerokim uśmiechem poszedłem do łazienki, zrzucić te brudy z siebie – „…cholera, a przed godziną, założyłem to ubranie… a teraz je zdejmuję i muszę wrzucić do pralki…” – pomyślałem i zaraz wykrzyknąłem.
- A to wszystko przez ten przeklęty deszcz… - nie dokończyłem zdania, bo nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Już chciałem wyjść z łazienki, aby sprawdzić kogo tu niesie o tak wczesnej porze, spostrzegłem, ze przecież jestem w samych bokserkach. Szybko zarzuciłem szlafrok na ramiona i poszedłem otworzyć drzwi.
- Witam w moim… - i nie dokończyłem, bo mi szczęka opadła. Przede mną stoi dziewczyna, którą ubóstwiam nad wszystko…
- Witaj Naruto… czy nie przeszkadzam – dziewczyna widząc moją minę, spytała bardzo nie śmiało.
- S…Sakura… a co ty tu robisz i o tak wczesnej porze – spytałem zaskoczony jej wizytą.
- Trudno mi się do tego przyznać, ale przychodzę do ciebie z małą prośbą… – w końcu, po kilku minutach niezręcznej ciszy, dziewczyna powiedziała te kilka, ale jak wielce magicznych słów.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I jak się wam podobało… mam nadzieję, że za bardzo się nie znudziliście…, zapraszam do komentowania i pozdrawiam wszystkich moich czytelników i komentujących czytelników :p

1 komentarz:

  1. Hej,
    no i kontynuuje czytanie i komentowanie opowiadania od początku...
    no, no pięknie, Naruto tak wcześnie na nogach... i tdn spacerek po wiosce w taką pogodę, no ale miał wyczucie czasu bo wrócił przed Sakura...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń