środa, 3 stycznia 2018

015. Sakura... nie zrozum mnie źle

A już myślałem że nie napiszę tego dzisiaj… ale tak ta notka za mną chodziła i się prosiła aby ją napisać… że napisałem i teraz ją publikuję ku uciesze moich czytelników i czytelniczek :D:D – Pozdrawiam i zapraszam na chwilę relaxu i zapomnienia…



<<< Notka ujrzała światło dzienne 30 stycznia 2008 roku >>>



Gdy zielonooka kunoichi dotarła do swojego domu, postanowiła wejść na paluszkach, tak aby siedzący rodzice w kuchni, jej nie usłyszeli, żeby się nie dowiedzieli, że jej nie było. Ale niestety, dziewczyna została przyłapana…
- Sakura…? A co ty tu robisz…? – nagle usłyszała głos swojego ojca, dobiegający z kuchni.
- Eee… idę do pokoju – ta tylko odparła ze szczerym uśmiechem.
- Nie o to pytam… czy ty w ogóle nocowałaś w domu – pan Haruno spytał ponownie.
- Tak… wstałam dziś bardzo wcześnie i chciałam wziąć rano prysznic, ale nie było wody… to poszłam do koleżanki – i tu różowowłosa skłamała, bo nie chce na razie mówić u kogo była tak naprawdę.
„Ach ten tata… zawsze taki dociekliwy…” – Sakura pomyślała, uśmiechnęła się do niego i poszła do swojego pokoju. Gdy tam dotarła, to położywszy rzeczy na łóżko, dostrzegła białą kopertę leżącą na jej biurku.
„A to co… skąd ta koperta… od kogo… nie ma adresata…” – dziewczyna zaczęła oglądać ową kopertę z każdej strony. Od ciągłego stania przy biurku, zaczęły boleć ją nogi, więc po chwili usiadła na brzegu swojego łóżka i postanowiła ją otworzyć. Nastała chwila wahania… ale po paru minutach, Sakura nie mogąc już dłużej zwlekać, otworzyła kopertę i wyciągnęła z niej skrawek papieru… wyglądający jak na szybko wyrwana kartka z zeszytu.
„List…? Ciekawe od kogo…” – zielonooka zaczęła czytać…
~ ~ ~ ~ ~
…nie wiem jak ci to powiedzieć ale, dzięki tobie…
…wiem, że jest na tym świecie ktoś, komu na mnie zależy…
…i dziękuję ci za to z całego serca… ale teraz…
…muszę cię opuścić… odejść… wiem, że pewnie…
…tego nie zrozumiesz… ale ja jestem mścicielem…
…i muszę odejść, aby stać się silniejszym… by…
…móc pomścić mój klan…

Podpisano… Uchiha Sasuke
PS. – …pewnie już nie wrócę, więc…
 …nie próbujcie mnie szukać i powiedz Naruto, że…
…chyba nie będzie już okazji do sprawdzenia, kto jest lepszy…
~ ~ ~ ~ ~
„Co… co to ma być... jak on mógł mi to zrobić… a niech go szlak trafi…” – Sakura zaraz ze złością pogniotła kartkę i rzuciła w kąt, a sama poczęła wylewać łzy.
„…nie… NIE… dziewczyno… uspokój się… jest jeszcze inna osoba w tej wiosce na której możesz polegać…” – młoda kunoichi pomyślała przez łzy i z powrotem usiadła na brzegu łóżka. Jeszcze przez chwilę popatrzyła się na zdjęcie stojące na biurku i wstając, szybko wybiegła z domu bez słowa, co wywołało wielkie zaskoczenie u jej rodziców, których minęła w przedpokoju.
* * *
Tym czasem w barze Ichiraku Ramen:
- Hinata… czemu się mi tak przyglądasz… czy jest coś nie tak… - w końcu musiałem się jej o to zapytać, bo już troszeczkę znudziło mi się to ciągłe przyglądanie.
- Sumimasen Naruto-kun… ja… tylko… tak… - Hinata, zaczęła się jąkać, a jej rumieniec na twarzy stał się jeszcze wyraźniejszy.
- Nie masz za co przepraszać… nie się wielkiego nie stało… tylko… - i nie dokończyłem, bo do baru zawitał Kiba Inuzuka ze swym psem Akamaru, siedzącym na jego głowie.
- Siemanko Naruto… cześć Hinata… a co ty tu robisz – brunet się przywitał i wyraził zdziwienie, widokiem białookiej w Ichiraku Ramen.
- Ohayo Kiba-kun – odparła Hinata szeptem.
- EJ… ty… nie strasz mnie… - jak go zobaczyłem to aż się zakrztusiłem, a białooka cichutko się zaśmiała.
- Sorry stary… co tam u ciebie.. dawnośmy się nie widzieli – powiedział Inuzuka dosiadając się do nas.
- Taaa… i chyba znowu nie będziemy się długo widzieć… - odparłem i lekko posmutniałem.
- Jak to… a gdzie ty będziesz…. – zdziwił się Kiba, a Akamaru zaszczekał na uczucie swojego pana.
- Widzisz… jutro idę na trening z Ero-senninem… - i wlepiłem wzrok w już pustą miskę po ramienie.
- A na jak długo… - w końcu odezwała się również i Hinata.
- Na 3 lata… - odparłem krótko, a na twarzy białookiej dostrzegłem zdziwienie, smutek i samotną łezkę ściekającą po jej różowym policzku.
- Co…?? Tak długo… ale dlaczego – Kiba się poruszył moim wyznaniem.
- Dlatego… że musze rozwinąć swoje umiejętności, bo jak ci wiadomo… któregoś dnia chcę zostać największym Hokage historii tej wioski – i zrobiłem sztuczny uśmiech, który na moje szczęście zaraz poprawił samopoczucie młodej Hyuugi.
- I od razu wszystko jasne… - Kiba szeroko się uśmiechnął.
- Dobra ludziska… ja już muszę się zbierać, bo jutro z samego rana wyruszamy i musze się jeszcze spakować – powiedziałem z szerokim uśmiechem na ustach. Pożegnałem się z Hinatą, która ponownie się zarumieniła, a od Kiby jeszcze usłyszałem słowa…
- Powodzenia i do zobaczyska za 3 lata.
Gdy wracałem do domu… po drodze natknąłem się na Sakurę u której dostrzegłem zaszklone oczy od licznych łez.
- Sakura… a co ci się stało – spytałem z troską w głosie.
- Naruto.. ni…nic… - ta mi odparła, nawet nie spojrzawszy na mnie.
- Jak to nic… przecież widzę, ze coś nie gra – ponownie na nią spojrzałem, z jeszcze większą troską.
- N…Naruto… widzisz, znalazłam u siebie list od… - i tu jej znowu poleciała łza, która tym razem rozbiła się o piaszczystą drogę.
- Od kogo… - spytałem i chwyciłem ją za rękę.
- Od Sasuke… on… on… odszedł… zostawił mnie… - dziewczyna w końcu wyjąkała te parę słów-„…a jednak, nadal go kocha…” – pomyślałem i lekko posmutniałem, ale tak aby ona tego nie dostrzegła. Jakoś nie zaskoczyła mnie ta wiadomość, ale zaraz sobie przypomniałem… że jej jeszcze nie powiedział co się jutro wydarzy.
- S…Sakura… chodź… zapraszam cię do siebie na herbatę i tam mi wszystko opowiesz – i pociągnąłem ją za sobą. O dziwo, Sakura od razu przystała na moją propozycję i tak jak by poprawił się jej humorek. Gdy dotarliśmy na miejsce, przepuściłem dziewczynę przodem przez drzwi, a w nagrodę dostałem słodki uśmiech od Sakury. Zaprowadziłem ją do kuchni i posadziłem na krześle przy stole, a sam podszedłem do czajnika i wstawiłem wodę na herbatę.
- Jakiej herbaty się napijesz… zielone czy czerwonej – spytałem po chwili i spojrzałem w te jej zielone oczęta.
- Czerwoną proszę.. – Sakura odwzajemniła spojrzenie. Gdy woda już się zagotowała, zalałem wrzątkiem torebki z herbatą i podszedłem do stołu. Podałem dziewczynie jej czerwoną herbatkę, a sam usiadłem prosto naprzeciwko niej i małymi łyczkami, zacząłem upijać swoją zieloną.
- Aaa… jakie to gorące – krzyknąłem, poparzywszy sobie język.
- Hihihi… - usłyszałem ten jakże ciekawy dźwięk, dochodzący od mojego gościa.
- Sakura… mam ci cos ważnego do powiedzenie – w końcu, po ostudzeniu obolałego języka, zrobiłem bardzo poważną minę.
- Słucham cię Naruto – zielonooka również upiła łyczek swojej herbaty, ale tak, że nic sobie nie poparzyła.
- Nie…nie…nie wiem jak ci to powiedzieć… - zacząłem się strasznie jąkać, jednocześnie obawiając się jej reakcji.
- Po prostu powiedz o co ci chodzi – Sakura oczywiście zachowuje stoicki spokój.
- Sakura… nie zrozum mnie źle, ale jutro ok. 10 rano idę z Jiraiyą na trening i nie będzie mnie przez najbliższe 3 lata – gdy to powiedziałem, różowowłosej wypadała z ręki łyżeczka, a ona sama ruchem ręki wylała całą herbatę na stół i podłogę.
- CO TAKIEGO… JAK MOŻESZ MI TO ROBIĆ… I TY TEŻ MNIE OPUSZCZASZ… NIE… NIENAWIDZĘ CIĘ… - dziewczyna wstając przewróciła krzesło i z załzawionymi oczyma szybko wybiegła z mojego domu.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




I co powiecie… czy podobała się wam ta notka… myślę, ze tak… biedna Sakura… wszyscy ją ostatnio opuszczają… Pozdrawiam i zapraszam do komentowania.

Serdecznie dziękuję autorce „lolka24” za podsunięcie pomysłu na napisanie jednego z fragmentów tej że notki, jesteś naprawdę kochana <33 :D:D:D:D – jeszcze raz ARIGATOO, DOOMO ARIGATO GOZAIMASU !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniale, Sasuke odszedł z wioski, aż dziwię się, że taki nie czuły drań zostawił list Sakurze, i ta jej reakcja, że i Naruto odchodzi, no ale cóż on wróci do wioski, w przeciwieństwie do Sasuke, wyrusza trenować...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń