środa, 17 stycznia 2018

093. Ja? Szpiegiem?

Zważywszy, iż pod notą 92 jest zadowalająca mnie ilość komentarzy, tak wiec zapraszam na ciąg dalszy opowiadania^^. W tej notce również, raczej będzie sporo dialogów ^^” - Pozdrawiam i zapraszam na 93 post z życia Naruto Uzumakiego…



<<< Odcinek ukazał się 3 grudnia 2008 roku >>>



Czekając na powrót właściciela tego skromnego miejsca, oparłszy się plecami o jedną ze ścian, począłem zastanawiać się nad zadaniem jakie zleciła mi Tsunade i niespodziewanym spotkaniem z matką.
„Ciekawe co zrobi Hokage, gdy jednak wrócę z tej misji cały i zdrowy? Czy moje niespodziewane spotkanie z matką w zaświatach, było mi przeznaczone? Czy to co mi powiedziała o jakiejś nagrodzie, za wykonanie misji, to naprawdę ją otrzymam?” – Moje główkowanie, w końcu spełzło na niczym, gdyż jakoś nie chce mi się wierzyć w to czego doświadczyłem.
„A ciekawe jak tam radzi sobie Neji ze zdobywaniem informacji o mnie? Czy do trzyma słowa i pojawi się w umówionym miejscu?” – Przypomniawszy sobie o poświęceniu przyjaciela, momentalnie zrobiło mi się ciepło na sercu. Jednak po chwili to kojące uczucie się rozwiało, gdyż przypomniałem sobie o bezgranicznym poświęceniu moich żołnierzy. Jak to jeden z nich, poświecił swoje życie, aby mnie przywrócić do życia.
„Czemu oni tak się dla mnie poświęcają? Przecież ja jedynie wydaję im rozkazy, a tu nagle coś takiego i jak ja mam teraz się zachować?” – Pomyślałem i chyba tym pytaniem zbudziłem bestię we mnie drzemiącą…
- Jak to, jak się masz zachować?! To proste, przyjmij ich posługę z honorem i nic nie rób! – Odezwał się lisi demon.
„Dzięki za taką radę. Sam pewnie w końcu bym do tego doszedł.”
- Spokojnie, mówię tylko żebyś się nie przejmował tym, że się tak dla ciebie poświęcają. W końcu jesteś kimś wyjątkowym!
„Kimś wyjątkowym? Co masz na myśli?”
- Czyżbyś zapomniał, kim był twój ojciec?!
- O przepraszam, a co Yondaime ma związanego z Ukryta Armią? Chyba mi nie powiesz, że to właśnie on był ich poprzednim, naczelnym dowódcą??
- Nie zaprzeczę.
- COO??!! To w takim razie, dlaczego ich nie użył do walki z TOBĄ!!?? – Odrobinę się uniosłem, co spowodowało, że do pomieszczenia w którym właśnie stoję, wbiegł zdyszany handlarz. Mężczyzna przymrużywszy lekko powieki, szybko zlustrował całe pomieszczenie, by po chwili zawiesić swój wzrok na mojej osobie.
- Naruto, czy wszystko w porządku??
- Oczywiście.
- Wydawało mi się, że z kimś rozmawiałeś?
- Eee, a widzisz tu kogoś jeszcze, oprócz mnie? – Spytałem, a moja materiałowa maska wykrzywiła się w chytrym uśmieszku, jaki zrobiłem.
„Kyuubi, potem dokończymy naszą pogawędkę!” – Powiedziałem w myślach.
- Dobra, poczekam.
Odparł 9-ogoniasty.
- Nie, ale przysiągłbym, że był tu ktoś jeszcze, choć go nie słyszałem. – Kupiec podrapał się ręką po głowie. Nic już mu nie odpowiedziałem, gdyż ta rozmowa zaczęła prowadzić do nikąd. Mężczyzna również na chwilę zamilkł, by po chwili podejść do mnie bliżej.
- Widzę, że wybrałeś już sobie jakieś ubranie. Cieszy mnie to, ale czemu zakryłeś swoja twarz? – Spytał wskazując ręką na zasłonięte policzki i usta.
- Bo mam swoje powody, a po za tym, gdybyś zobaczył moją twarz w pełni, musiałbym cię wtedy zabić!
- Za-zabić?!? – Zająknął się handlarz, jednocześnie odrobinę odsuwając się ode mnie. Mężczyzna spojrzawszy na mnie ponuro, wykrzywił usta w lekkim grymasie, by po chwili na powrót się do mnie uśmiechnął.
- Rozumiem i uszanuję to.
- To dobrze. A więc, co konkretnie miałbym zrobić z tymi rabusiami??
- Najlepiej uciszyć ich.
- Co? Zabić ich??
- Nie, zabijać to nie musisz, ale jeśli zajdzie taka konieczność, to zostawiam ci wolną rękę. – Handlarz uśmiechnął się do mnie.
- Rozumiem. A gdzie ich znajdę?
- Obawiam się przyjacielu, że to ci się nie spodoba.
- A to czemu?
- Bo ich siedziba leży w sąsiednim kraju. – Gdy to powiedział, dosłownie szczęka mi opadła. Nie rozumiem, poco ktoś kto grasuje w innym kraju, miałby mieć cokolwiek do kupca z kraju Trawy. I to jeszcze przemierzałby taki kawał drogi, aby tylko wymusić od niego haracz za ochronę.
- Hmm… a o którym, sąsiednim kraju mówisz? – Spytałem.
- O kraju Herbaty.
- Herbaty?! – Powtórzyłem. – Chwila moment, czy to może nie są poplecznicy niejakiego Hideo Goto??
- Tak dokładnie, hmmm… skąd o nim wiesz?! – Mężczyzna rzucił na mnie podejrzliwe spojrzenie. Nie czekając ani chwili dłużej, zaraz sięgnąłem ręka do torby wiszącej na moim biodrze i wyjąłem z niej zdjęcie, jakie otrzymałem od mojej Kage.
- Wiesz jaką opaskę mam na czole?
- Tak, poznaje, jesteś shinobi z Konoha-Gakure.
- Zgadza się. – Schowawszy zdjęcie podejrzanego z powrotem na swoje miejsce, po chwili spojrzałem w oczy mojemu rozmówcy i ujrzałem w nich zaciekawienie, lekką obawę oraz chęć poznania prawdy.
- Rozumiem, przysłano cię tu, abyś zakończył rządy tego tyrana!! – Nic mu nie odpowiedziałem, tylko jedynie kiwnąłem głową, potwierdzając słuszność jego słów. Chwilę jeszcze z nim porozmawiałem o różnych rzeczach związanych z moim zadaniem i to czego się dowiedziałem, bardzo mi pomoże w dalszej podróży. Pożegnawszy się z handlarzem średniej jakości materiałami i ubraniami z różnych krajów, zaraz wyszedłem z powrotem na zatłoczoną ulice. Kierując się w stronę drugiej bramy, przez którą zapewne opuszczę to „urocze” miejsce, po chwili wędrówki przypomniał mi osobie dokuczliwy głód.
„Cholera jasna! Gdzie ja tu znajdę jakiś lokal restauracyjny?” – Pomyślałem i w tej samej chwili ktoś niespodziewanie popchnął mnie w bok.
- Ej, koleś! Nie pchaj się! Idź na koniec kolejki! – Usłyszałem głos młodego mężczyzny, najwidoczniej z czegoś nie zadowolonego. Gdy się odwróciłem, nasze spojrzenia spotkały się. Stojąc przez chwilę w milczeniu, zacząłem zastanawiać się, jak zareagować? Ale zobaczywszy, iż stoję z boku jakiejś długiej kolejki, postanowiłem wybadać o co tu chodzi.
- Czego sie gapisz?! – Rzucił oschle, co lekko mnie zirytowało, gdyż nie zrobiłem mu nic złego. Ponownie nic nie odpowiedziawszy, zaraz rozejrzałem się do koła, a gdy na powrót na niego spojrzałem, po chwili wyciągnąłem katanę. Mężczyzna widząc to, momentalnie zmienił wyraz twarzy na pokornego jak baranek. W jednej chwili cofnął się do tłumu, a ja na powrót schowałem broń.
- Tak znacznie lepiej. – Uśmiechnąłem się pod maską, na co okoliczni ludzie odparli zdziwionymi spojrzeniami. – To co to za kolejka? – Spytałem.
W pierwszej chwili nie otrzymałem upragnionej odpowiedzi i zaraz sobie pomyślałem, że to co przed kilkoma chwilami się wydarzyło, odrobinę zniechęciło ludzi do jakiejkolwiek reakcji. Po kilku minutach milczenia, nie doczekawszy się odpowiedzi, wzruszyłem ramionami obojętnie, po czym poszedłem dalej w kierunku, początku tej ok. 100 osobowej kolejki ludzi. Gdy w końcu dotarłem na początek, moim oczom ukazał się widok dwóch restauracji postawionych, tuż obok siebie. Co się rzuca w oczy na obydwu jest napisane „Ramen”, tylko że przy restauracji stojącej po prawej stronie, nikt nie stoi. Nie wiele się zastanawiając, z uczuciem głodu, jako jedyny wszedłem do niej wszedłem i od razu poczułem zapach znakomicie przyrządzonego ramen’u.
- Konichi-wa! – Powiedziałem, zająwszy dogodne miejsce przy barze.
Po chwili ciszy, z sąsiedniego pomieszczania przyszedł mężczyzna w średnim wieku, z białym fartuchem przewiązanym w psie.
- Konichi-wa, co podać?
- Po proszę największą miskę ramen, jaką może mi pan zaoferować.
Mężczyźnie momentalnie oczy rozszerzyły się, a usta wykrzywiły w niewielki uśmieszek. Zniknąwszy za drewnianymi, wahadłowymi drzwiami, po chwili powrócił do mnie z ogromną miską, a raczej misą ramen’u.
- Proszę bardzo. – Kucharz postawił ciężkie naczynie tuż przede mną, po czym stanał z boku i począł mnie bacznie obserwować. Z początku trochę mnie to zaczęło krępować. Lecz nie przejmując się jego wzrokiem, pochwyciłem w palce dwa patyczki i nim zacząłem jeść, jeszcze raz pociągnąłem ten niesamowity zapach do swych nozdrzy.
- Itadakimasu!!
Krzyknąłem i dosłownie rzuciłem się na podane mi jedzenie. Nie bacząc na maniery, czy jakikolwiek porządek w jedzeniu czegokolwiek, w kilka chwil dosłownie pochłonąłem całą zawartość podanego mi naczynia.
* * *
Mężczyzna w tym czasie, z lekkim niedowierzaniem, patrząc na blondwłosego chłopaka, począł zastanawiać się, co takiego zrobili jego konkurenci, że ktokolwiek do niego przyszedł. Gdy jego klient, pierwszy od bardzo długiego czasu, wessał w siebie zawartość największej miski jaką posiada, jego zdumienie jeszcze bardziej urosło, gdy poproszono go o dokładkę. Kucharz szybko wykonawszy zamówienie, po chwili doczekał się kolejnego. Po godzinie, gdy na blacie baru stanęło 8, dokładnie wylizanych, misek ramen’u, mężczyzna po chwili usłyszał jęknięcie zadowolenia padające z ust jego blondwłosego klienta.
- Ooch, jaki ja byłem głodny…
- To widać. – Odparł kucharz, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Gdy do niego dotarło, że zamaskowany blondyn patrzy na niego wyczekująco, zaraz bez słowa pozbierał wszystkie puste misy i powrócił na zaplecze.
„Co za smakosz ramen’u!” – Pomyślał, wchodząc do środka. Odstawiwszy puste naczynia do zlewu, zaraz po cichutku podszedł do drzwi i nieznacznie je uchyliwszy, począł przyglądać się blondynowi.
„Kto normalny mógłby w tak krótkim czasie, zjeść tyle ramen’u? Przecież ten chłopak nawet nie jest gruby, czy coś?!”
Mężczyzna widząc jak jego klient masuje się po brzuchu, by po chwili zacząć się rozglądać po pomieszczeniu, przyszła mu do głowy inna myśl.
„A może to jest szpieg moich konkurentów, którego przysłali aby wybadał jak smakuje mój ramen?!?!”
* * *
Uzumaki, zadowolony z napełnienia żołądka, rozglądając się teraz po skromnie urządzonym wnętrzu restauracji, po chwili kątem oka dostrzegł kucharza powracającego z zaplecza.
- Przepraszam, ale co to za tłum stojący pod wejściem tej drugiej restauracji? – Spytałem, gdyż trochę mnie to zaciekawiło. Mężczyzna tak jakby bojąc się czegoś, w pierwszej chwili nic mi nie odpowiedział. Gdy powtórzyłem swoje pytanie drugi i trzeci, za czwartym razem nieco się zdenerwowałem i nawet na niego krzyknąłem.
- Czy to oni cię do mnie przysłali?!
- Hę? Niby kto taki?! – Jego nagłe pytanie, kompletnie zbiło mnie z tropu.
- Oni!! Ci złodzieje pomysłów!!
- Spokojnie. Nikt mnie nie przysłał. Byłem bardzo głodny po stoczonej walce, wiec padło na pańską restaurację. Poza tym, pod tamtym wejściem kręci się tyle ludzi, że do wieczora umarłbym z głodu, stojąc z nimi w kolejce.
- A więc nie jesteś szpiegiem moich konkurentów!
- Ja? Szpiegiem? Ha! Ha! Ha! Ha! Ha!… - Nie wytrzymałem i wybuchnąłem gardłowym śmiechem, tak że nawet mnie przeszły ciarki.
- Co w tym śmiesznego?! – Oburzył się kucharz.
- Nic. Tylko skąd podejrzenie, że mogę być czyimkolwiek szpiegiem?
- Gdyż, od ponad miesiąca nie miałem żadnego klienta, który zamówiłby choć nawet najmniejszej miseczki ramen!! A tu nagle, pojawiasz się TY i dosłownie pochłaniasz 8 największych misek ramen jakie posiadam…, więc co innego mogłem sobie o tobie pomyśleć?!?!
- Dobrze, może to nie jest normalne, ale jak jestem głodny to właśnie tyle potrafię zjeść. – Odparłem.
„Choć nawet nie wiem jakby mu tu wytłumaczyć, że nie jestem sam?” – Pomyślałem.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Ciąg dalszy w kolejnej notce za 4 dni. Pozdrawiam, mam nadzieję że się podobało i zapraszam do komentowania ^__^

1 komentarz:

  1. Hejka, hejka,
    rozdział wspaniały, chwila, chwila to Minato też władał Upiorna Armia? co za smakosz ramenu z Naruto ;)  i te podejrzenia że jest szpiegiem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń