Zważywszy, iż pod notą 92
jest zadowalająca mnie ilość komentarzy, tak wiec zapraszam na ciąg dalszy
opowiadania^^. W tej notce również, raczej będzie sporo dialogów ^^” - Pozdrawiam
i zapraszam na 93 post z życia Naruto Uzumakiego…
<<< Odcinek ukazał się 3 grudnia 2008
roku >>>
Czekając na powrót właściciela
tego skromnego miejsca, oparłszy się plecami o jedną ze ścian, począłem
zastanawiać się nad zadaniem jakie zleciła mi Tsunade i niespodziewanym
spotkaniem z matką.
„Ciekawe co zrobi Hokage, gdy
jednak wrócę z tej misji cały i zdrowy? Czy moje niespodziewane spotkanie z
matką w zaświatach, było mi przeznaczone? Czy to co mi powiedziała o jakiejś
nagrodzie, za wykonanie misji, to naprawdę ją otrzymam?” – Moje główkowanie, w
końcu spełzło na niczym, gdyż jakoś nie chce mi się wierzyć w to czego
doświadczyłem.
„A ciekawe jak tam radzi sobie
Neji ze zdobywaniem informacji o mnie? Czy do trzyma słowa i pojawi się w
umówionym miejscu?” – Przypomniawszy sobie o poświęceniu przyjaciela,
momentalnie zrobiło mi się ciepło na sercu. Jednak po chwili to kojące uczucie
się rozwiało, gdyż przypomniałem sobie o bezgranicznym poświęceniu moich
żołnierzy. Jak to jeden z nich, poświecił swoje życie, aby mnie przywrócić do
życia.
„Czemu oni tak się dla mnie
poświęcają? Przecież ja jedynie wydaję im rozkazy, a tu nagle coś takiego i jak
ja mam teraz się zachować?” – Pomyślałem i chyba tym pytaniem zbudziłem bestię
we mnie drzemiącą…
- Jak to, jak się masz zachować?! To proste, przyjmij ich posługę z
honorem i nic nie rób! – Odezwał się lisi demon.
„Dzięki za taką radę. Sam pewnie
w końcu bym do tego doszedł.”
- Spokojnie, mówię tylko żebyś się nie przejmował tym, że się tak dla
ciebie poświęcają. W końcu jesteś kimś wyjątkowym!
„Kimś wyjątkowym? Co masz na
myśli?”
- Czyżbyś zapomniał, kim był twój ojciec?!
- O przepraszam, a co Yondaime ma
związanego z Ukryta Armią? Chyba mi nie powiesz, że to właśnie on był ich
poprzednim, naczelnym dowódcą??
- Nie zaprzeczę.
- COO??!! To w takim razie,
dlaczego ich nie użył do walki z TOBĄ!!?? – Odrobinę się uniosłem, co
spowodowało, że do pomieszczenia w którym właśnie stoję, wbiegł zdyszany handlarz.
Mężczyzna przymrużywszy lekko powieki, szybko zlustrował całe pomieszczenie, by
po chwili zawiesić swój wzrok na mojej osobie.
- Naruto, czy wszystko w
porządku??
- Oczywiście.
- Wydawało mi się, że z kimś
rozmawiałeś?
- Eee, a widzisz tu kogoś jeszcze,
oprócz mnie? – Spytałem, a moja materiałowa maska wykrzywiła się w chytrym
uśmieszku, jaki zrobiłem.
„Kyuubi, potem dokończymy naszą
pogawędkę!” – Powiedziałem w myślach.
- Dobra, poczekam.
Odparł 9-ogoniasty.
- Nie, ale przysiągłbym, że był
tu ktoś jeszcze, choć go nie słyszałem. – Kupiec podrapał się ręką po głowie.
Nic już mu nie odpowiedziałem, gdyż ta rozmowa zaczęła prowadzić do nikąd.
Mężczyzna również na chwilę zamilkł, by po chwili podejść do mnie bliżej.
- Widzę, że wybrałeś już sobie
jakieś ubranie. Cieszy mnie to, ale czemu zakryłeś swoja twarz? – Spytał
wskazując ręką na zasłonięte policzki i usta.
- Bo mam swoje powody, a po za
tym, gdybyś zobaczył moją twarz w pełni, musiałbym cię wtedy zabić!
- Za-zabić?!? – Zająknął się
handlarz, jednocześnie odrobinę odsuwając się ode mnie. Mężczyzna spojrzawszy
na mnie ponuro, wykrzywił usta w lekkim grymasie, by po chwili na powrót się do
mnie uśmiechnął.
- Rozumiem i uszanuję to.
- To dobrze. A więc, co
konkretnie miałbym zrobić z tymi rabusiami??
- Najlepiej uciszyć ich.
- Co? Zabić ich??
- Nie, zabijać to nie musisz, ale
jeśli zajdzie taka konieczność, to zostawiam ci wolną rękę. – Handlarz
uśmiechnął się do mnie.
- Rozumiem. A gdzie ich znajdę?
- Obawiam się przyjacielu, że to
ci się nie spodoba.
- A to czemu?
- Bo ich siedziba leży w
sąsiednim kraju. – Gdy to powiedział, dosłownie szczęka mi opadła. Nie
rozumiem, poco ktoś kto grasuje w innym kraju, miałby mieć cokolwiek do kupca z
kraju Trawy. I to jeszcze przemierzałby taki kawał drogi, aby tylko wymusić od
niego haracz za ochronę.
- Hmm… a o którym, sąsiednim
kraju mówisz? – Spytałem.
- O kraju Herbaty.
- Herbaty?! – Powtórzyłem. –
Chwila moment, czy to może nie są poplecznicy niejakiego Hideo Goto??
- Tak dokładnie, hmmm… skąd o nim
wiesz?! – Mężczyzna rzucił na mnie podejrzliwe spojrzenie. Nie czekając ani
chwili dłużej, zaraz sięgnąłem ręka do torby wiszącej na moim biodrze i wyjąłem
z niej zdjęcie, jakie otrzymałem od mojej Kage.
- Wiesz jaką opaskę mam na czole?
- Tak, poznaje, jesteś shinobi z
Konoha-Gakure.
- Zgadza się. – Schowawszy zdjęcie
podejrzanego z powrotem na swoje miejsce, po chwili spojrzałem w oczy mojemu
rozmówcy i ujrzałem w nich zaciekawienie, lekką obawę oraz chęć poznania
prawdy.
- Rozumiem, przysłano cię tu,
abyś zakończył rządy tego tyrana!! – Nic mu nie odpowiedziałem, tylko jedynie
kiwnąłem głową, potwierdzając słuszność jego słów. Chwilę jeszcze z nim
porozmawiałem o różnych rzeczach związanych z moim zadaniem i to czego się
dowiedziałem, bardzo mi pomoże w dalszej podróży. Pożegnawszy się z handlarzem
średniej jakości materiałami i ubraniami z różnych krajów, zaraz wyszedłem z
powrotem na zatłoczoną ulice. Kierując się w stronę drugiej bramy, przez którą
zapewne opuszczę to „urocze” miejsce, po chwili wędrówki przypomniał mi osobie
dokuczliwy głód.
„Cholera jasna! Gdzie ja tu
znajdę jakiś lokal restauracyjny?” – Pomyślałem i w tej samej chwili ktoś
niespodziewanie popchnął mnie w bok.
- Ej, koleś! Nie pchaj się! Idź
na koniec kolejki! – Usłyszałem głos młodego mężczyzny, najwidoczniej z czegoś
nie zadowolonego. Gdy się odwróciłem, nasze spojrzenia spotkały się. Stojąc
przez chwilę w milczeniu, zacząłem zastanawiać się, jak zareagować? Ale
zobaczywszy, iż stoję z boku jakiejś długiej kolejki, postanowiłem wybadać o co
tu chodzi.
- Czego sie gapisz?! – Rzucił
oschle, co lekko mnie zirytowało, gdyż nie zrobiłem mu nic złego. Ponownie nic
nie odpowiedziawszy, zaraz rozejrzałem się do koła, a gdy na powrót na niego
spojrzałem, po chwili wyciągnąłem katanę. Mężczyzna widząc to, momentalnie
zmienił wyraz twarzy na pokornego jak baranek. W jednej chwili cofnął się do
tłumu, a ja na powrót schowałem broń.
- Tak znacznie lepiej. –
Uśmiechnąłem się pod maską, na co okoliczni ludzie odparli zdziwionymi
spojrzeniami. – To co to za kolejka? – Spytałem.
W pierwszej chwili nie otrzymałem
upragnionej odpowiedzi i zaraz sobie pomyślałem, że to co przed kilkoma
chwilami się wydarzyło, odrobinę zniechęciło ludzi do jakiejkolwiek reakcji. Po
kilku minutach milczenia, nie doczekawszy się odpowiedzi, wzruszyłem ramionami
obojętnie, po czym poszedłem dalej w kierunku, początku tej ok. 100 osobowej
kolejki ludzi. Gdy w końcu dotarłem na początek, moim oczom ukazał się widok
dwóch restauracji postawionych, tuż obok siebie. Co się rzuca w oczy na obydwu
jest napisane „Ramen”, tylko że przy restauracji stojącej po prawej stronie,
nikt nie stoi. Nie wiele się zastanawiając, z uczuciem głodu, jako jedyny
wszedłem do niej wszedłem i od razu poczułem zapach znakomicie przyrządzonego
ramen’u.
- Konichi-wa! – Powiedziałem,
zająwszy dogodne miejsce przy barze.
Po chwili ciszy, z sąsiedniego
pomieszczania przyszedł mężczyzna w średnim wieku, z białym fartuchem
przewiązanym w psie.
- Konichi-wa, co podać?
- Po proszę największą miskę
ramen, jaką może mi pan zaoferować.
Mężczyźnie momentalnie oczy
rozszerzyły się, a usta wykrzywiły w niewielki uśmieszek. Zniknąwszy za
drewnianymi, wahadłowymi drzwiami, po chwili powrócił do mnie z ogromną miską,
a raczej misą ramen’u.
- Proszę bardzo. – Kucharz
postawił ciężkie naczynie tuż przede mną, po czym stanał z boku i począł mnie
bacznie obserwować. Z początku trochę mnie to zaczęło krępować. Lecz nie
przejmując się jego wzrokiem, pochwyciłem w palce dwa patyczki i nim zacząłem
jeść, jeszcze raz pociągnąłem ten niesamowity zapach do swych nozdrzy.
- Itadakimasu!!
Krzyknąłem i dosłownie rzuciłem
się na podane mi jedzenie. Nie bacząc na maniery, czy jakikolwiek porządek w
jedzeniu czegokolwiek, w kilka chwil dosłownie pochłonąłem całą zawartość
podanego mi naczynia.
* * *
Mężczyzna w tym czasie, z lekkim
niedowierzaniem, patrząc na blondwłosego chłopaka, począł zastanawiać się, co
takiego zrobili jego konkurenci, że ktokolwiek do niego przyszedł. Gdy jego
klient, pierwszy od bardzo długiego czasu, wessał w siebie zawartość największej
miski jaką posiada, jego zdumienie jeszcze bardziej urosło, gdy poproszono go o
dokładkę. Kucharz szybko wykonawszy zamówienie, po chwili doczekał się
kolejnego. Po godzinie, gdy na blacie baru stanęło 8, dokładnie wylizanych,
misek ramen’u, mężczyzna po chwili usłyszał jęknięcie zadowolenia padające z
ust jego blondwłosego klienta.
- Ooch, jaki ja byłem głodny…
- To widać. – Odparł kucharz,
nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Gdy do niego dotarło, że zamaskowany
blondyn patrzy na niego wyczekująco, zaraz bez słowa pozbierał wszystkie puste
misy i powrócił na zaplecze.
„Co za smakosz ramen’u!” –
Pomyślał, wchodząc do środka. Odstawiwszy puste naczynia do zlewu, zaraz po
cichutku podszedł do drzwi i nieznacznie je uchyliwszy, począł przyglądać się
blondynowi.
„Kto normalny mógłby w tak
krótkim czasie, zjeść tyle ramen’u? Przecież ten chłopak nawet nie jest gruby,
czy coś?!”
Mężczyzna widząc jak jego klient
masuje się po brzuchu, by po chwili zacząć się rozglądać po pomieszczeniu,
przyszła mu do głowy inna myśl.
„A może to jest szpieg moich
konkurentów, którego przysłali aby wybadał jak smakuje mój ramen?!?!”
* * *
Uzumaki, zadowolony z napełnienia
żołądka, rozglądając się teraz po skromnie urządzonym wnętrzu restauracji, po
chwili kątem oka dostrzegł kucharza powracającego z zaplecza.
- Przepraszam, ale co to za tłum
stojący pod wejściem tej drugiej restauracji? – Spytałem, gdyż trochę mnie to
zaciekawiło. Mężczyzna tak jakby bojąc się czegoś, w pierwszej chwili nic mi
nie odpowiedział. Gdy powtórzyłem swoje pytanie drugi i trzeci, za czwartym
razem nieco się zdenerwowałem i nawet na niego krzyknąłem.
- Czy to oni cię do mnie
przysłali?!
- Hę? Niby kto taki?! – Jego
nagłe pytanie, kompletnie zbiło mnie z tropu.
- Oni!! Ci złodzieje pomysłów!!
- Spokojnie. Nikt mnie nie
przysłał. Byłem bardzo głodny po stoczonej walce, wiec padło na pańską
restaurację. Poza tym, pod tamtym wejściem kręci się tyle ludzi, że do wieczora
umarłbym z głodu, stojąc z nimi w kolejce.
- A więc nie jesteś szpiegiem
moich konkurentów!
- Ja? Szpiegiem? Ha! Ha! Ha! Ha!
Ha!… - Nie wytrzymałem i wybuchnąłem gardłowym śmiechem, tak że nawet mnie
przeszły ciarki.
- Co w tym śmiesznego?! – Oburzył
się kucharz.
- Nic. Tylko skąd podejrzenie, że
mogę być czyimkolwiek szpiegiem?
- Gdyż, od ponad miesiąca nie
miałem żadnego klienta, który zamówiłby choć nawet najmniejszej miseczki
ramen!! A tu nagle, pojawiasz się TY i dosłownie pochłaniasz 8 największych
misek ramen jakie posiadam…, więc co innego mogłem sobie o tobie pomyśleć?!?!
- Dobrze, może to nie jest
normalne, ale jak jestem głodny to właśnie tyle potrafię zjeść. – Odparłem.
„Choć nawet nie wiem jakby mu tu
wytłumaczyć, że nie jestem sam?” – Pomyślałem.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Ciąg dalszy w kolejnej
notce za 4 dni. Pozdrawiam, mam nadzieję że się podobało i zapraszam do
komentowania ^__^
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, chwila, chwila to Minato też władał Upiorna Armia? co za smakosz ramenu z Naruto ;) i te podejrzenia że jest szpiegiem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia