środa, 17 stycznia 2018

091. Gdzie ja jestem?

Hmm, w pierwszej scenie tej notki jest opis walki Deidary i żołnierzy Ukrytej Armii, lecz z tą różnicą, że praktycznie nie ma w nim żadnych szczegółów. Wiem, tym razem poszedłem sobie na łatwiznę, ale cóż… w końcu to moje opowiadanie, nie? – Pozdrawiam i zapraszam do czytania.



<<< Odcinek ukazał się 22 listopada 2008 roku >>>



Pozostali dwaj członkowie Akatsuki, obserwujący całe to zajście z nie małym zainteresowaniem, gdy ich towarzysz został zaatakowany przez 30 żołnierzy jednocześnie, nawet nie kiwnęli palcem.
- No! Teraz przynajmniej wiemy, kim jest ten ANBU!
- Czemu nic nie robimy? – Spytał posiadacz gigantycznego miecza.
- Gdyż muszę porozmawiać z Naruto. – Odparł, jak zawsze spokojny Itachi.
- To wiem, ale nie rozumiem po co wzięliśmy ze sobą Deidare?
- By się go pozbyć! Kisame przyjacielu, jak myślisz, jak długo nasz plan pozostałby w tajemnicy, gdyby ten palant znał szczegóły?
- Hmm, nie za długo?
- W rzeczy samej, tak wiec skoro Deidara sam poszedł się bić, to teraz odczuje co znaczy mieć za długi jęzor! – Zaśmiał się Uchiha, co w jego towarzyszu wywołało lekkie mrowienie w końcówkach palców i nieznaczny uśmieszek na ustach. Mężczyźni ze spokojem i z bezpiecznej odległości, przyglądając się wyczynom ich towarzysza, w końcu zobaczyli, jaką technikę walki stosuje grupka pozornie normalnych żołnierzy.
W jednej chwili, w missing-nin’a została posłana seria najróżniejszych jutsu, związanych z elementem Ognia, Ziemi i Powietrza. W pierwszym ataku, kilku żołnierzy jednocześnie wykonało Katon, Ryuuka no Jutsu i Katon, Goukakyu no Jutsu. Na Deidarze nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, a on sam ominął wszystkie ataki z wielką łatwością.
- Hahaha! Tylko na tyle was stać?! – Krzyknął blondyn, siarczyście się śmiejąc. Żołnierze nie zareagują jakoś spontanicznie na jego szydercze słowa, zaraz przeprowadzili kolejny atak, tym razem przy pomocy technik elementu ziemi i powietrza. Po chwili ziemia bardzo mocno się zatrzęsła, co spowodowało popękanie gruntu i lekko utrudniło poruszanie się po nim. Deidara z trudem utrzymując równowagę, nie zdążywszy wyprowadzić kontrataku, usłyszał...
 - Fuuton, Daitoppa!
Coraz silniej wiejący wiatr poniósł ze sobą echo słów, powiedzianych jakby przez osobę nie należąca do żywych ludzi. W jednej chwili w missing’nina posłana została ogromna kula wiru powietrznego. Nim technika dotarła do byłego shinobi Skały, nagle powietrze poniosło kolejną zbitkę słów…
- Doton, Doro Gaeshi!
Deidara ledwo mogąc utrzymać równowagę w mocno wiejącym wietrze, po chwili kątem oka dostrzegł, jak tuż za jego plecami tworzy się kamienna ściana. Zwał ziemi stanąwszy pionowo i utworzywszy, wysoki i twardy mur, jednocześnie odciął mężczyźnie drogę ucieczki. Blondyn rozglądając się i zastanawiając nad wyjściem sytuacji w jaką w padł, nie wiele zdołał pomyśleć, gdyż silny wiatr nagle ucichł, a w chwilę potem mężczyzna został uderzony z ogromną siłą w brzuch, co go dosłownie rozpłaszczyło na postawionym murze. Gdy wszystko w końcu ucichło, Deidara opadł na zrujnowaną ziemię, z charakterystycznym trzaśnięciem dla wszelkiego rodzaju upadków. Mężczyzna podniósłszy się po chwili, spokojnie otrzepał ubranie z piachu, po czym spojrzał lekko zdesperowanym wzrokiem na swych oponentów.
„Dobra! Teraz moja kolej!” – Pomyślał, po czym zanurzył dłonie w swych torbach uczepionych na biodrach i po pobraniu odpowiedniej ilości gliny tam się znajdującej, utworzył z niej kilka, średniej wielkości, zwierząt. Stwory upadłszy na ziemie, powierzyły się do rozmiarów zbliżonych do psa Akamaru. Nim Deidara zdążył wydąć im jakikolwiek rozkaz, zaraz pierwsze 2 zostały zniszczone przez jednego z Upiornych.
Gdy pozostali żołnierze uczynili to samo, z glinianych zwierząt członka Akatsuki, pozostała jedynie bezużyteczna masa, która po chwili w mgnieniu oka się rozłożyła.
„Cholera, a to parszywe gnoje!” – Krzyknął w myślach Deidara i nagle, bez ostrzeżenia jeden z żołnierzy go zaatakował. Mężczyzna ostatkiem sił unikając śmiertelnych ciosów katany przeciwnika, po chwili obmyślił samobójczy plan ataku, na który jedynie złowrogo uśmiechnął się pod nosem. Akatsuki szybko odskoczył na bok, unikając tym samym kolejnego ciosu, wziął do rąk znacznie większą dawkę specjalnej gliny, po czym pomieszawszy ją z własna chakrą wziął w usta i połknął. Momentalnie, całe jego ciało nadęło się jak balon, a gdy w końcu przestało rosnąć, rozbłysło bardzo jaskrawym światłem, by zaraz wybuchnąć gigantyczną eksplozją zabijającą otaczających go żołnierzy. Powstała fala uderzeniowa, z dużą prędkością poczęła sunąc ku pozostałym żołnierzom i nieprzytomnemu Uzumakiemu. Wojownicy, widząc to, szybko wykonali kilka pieczęci i stworzyć barierę ochronną, o którą fala gorąca się rozbiła.
- A to kretyn! – Parsknął Itachi, poważnie zażenowany decyzją Deidary.
- I co teraz? – Spytał jego towarzysz, również zniesmaczony desperackim krokiem blondyna.
- Myślę, że jeszcze zaczekamy z ujawnieniem się. Niech Naruto się ocknie i zobaczymy co zrobi dalej.
- Dobra, jak chcesz… To ty tu rządzisz. – Zaśmiał się Kisame.
* * *
Gdy straciłem przytomność, w jednej chwili wszystko poczerniało, a ja znalazłem się na zielonej łące pełnej różnokolorowych kwiatów. Nie czując żadnego bólu, lekko tym zaniepokojony, spojrzałem na swój brzuch. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, z więdniejącej na nim rany nie sączy się już krew, a ja mogę najzwyczajniej w świecie podnieść się do pozycji wyprostowanej. Jak już to uczyniłem, moją uwagę momentalnie przykuł widok Konohy, widniejący w oddali.
„Co się dzieje? Gdzie ja jestem?” – Pomyślałem drapiąc się ręką w głowę.
- Naruto Uzumaki??
Usłyszałem kobiecy głos za swoimi plecami. Gdy się odwróciłem, doznałem szoku. Kobieta którą ujrzałem, ma długie czerwone włosy spięte spinką z lewej strony, co odsłania jej jedno ucho i brązowe oczy, patrzące na mnie z dziwnie znajomym utęsknieniem. Odwzajemniwszy jej spojrzenie, zaraz spuściłem wzrok…
- Przepraszam, ale kim pani jest?! – Spytałem ciekawy, skąd ona zna moje imię i nazwisko.
- Nazywam się Kushina Uzumaki?
- Hę? – Zdziwiłem się słysząc jej nazwisko.
- Naruto, jestem twoją matką.
Powiedziała, a mi dosłownie szczęka opadła.
- M-Mama?! A-ale to nie możliwe, chyba że ja… nie… – Na powrót spuściłem wzrok i począłem wylewać łzy rozpaczy.
- O co chodzi? Nie cieszysz się, że w końcu się spotkaliśmy?
W jej głosie wyczułem nutkę żalu i wielkiego smutku. Mimo iż trzęsę się cały, powoli wyciągnąłem ku niej ramiona, by po chwili ona podeszła i przytuliła mnie do siebie. Nie wiem czy ona jest prawdziwa, czy też nie, ale gdy dotknąłem mokrym od łez policzkiem do jej bluzki, momentalnie wszystkie moje wątpliwości gdzieś się ulotniły.
- C-czy j-ja u-umarłem?? – Spytałem przez łzy, strasznie się przy tym jąkając.
- Tak! – Usłyszałem w odpowiedzi. – Choć to jeszcze nie jest twój czas.
Spojrzawszy na nią, dostrzegłem promienny uśmiech. Kobieta po chwili mnie puściła, poczym oddaliwszy się kawałek, pokazała ręką, abym podążył za nią. Uczyniwszy to, po chwili marszu przez białą nicość, brązowooka się zatrzymała, po czym bez słowa pokazała ręką, jakiś punkt przed sobą. Gdy tam spojrzałem, moim nadal załzawionym oczom ukazał się widok… mnie samego, nieprzytomnie leżącego na polanie, usłanej setkami zmasakrowanych ciał, w towarzystwie kilkunastu upiornych żołnierzy.
- M-Mamo? – Zająknąłem się, gdyż nie jestem przyzwyczajony do tego słowa.
- Tak Naruto?
- Skoro tam leży moje ciało?…
- …to znaczy, że tu jesteś duchem. – Dokończyła Kushina.
Po kolejnej przerwie martwej ciszy, nagle jeden z żołnierzy przyklęknął obok mojego ciała, a za nim ustawiło się dwóch kolejnych wojowników. Pozostali utworzyli w koło, coś w rodzaju kordonu obronnego, ustawiwszy się plecami do środka okręgu. Klęczący żołnierz, wykonawszy po chwili kilkanaście jakichś znaków, zaraz dotknął rękoma mojego już lekko zesztywniałego ciała, które w mgnieniu oka spowiła niebiesko-fioletowa aura chakry. Stojący za nim wojownicy, po chwili położyli swoje dłonie na jego ramionach, chyba w celu zwiększeniu przepływu chakry.
- Naruto kochanie, jak sam widzisz, twoi wierni żołnierze postanowili uratować cię z ramion Boga Śmierci.
Usłyszałem ciepły głos kobiety stojącej tuż obok mnie, a gdy ponownie na nią spojrzałem, po raz któryś już ujrzałem szeroki uśmiech. Gdy sobie pomyślałem, że to koniec mojego widzenia się z matką, moje oczy momentalnie się zaszkliły, choć nie wypłynęła z nich ani jedna kropla. Nie zastanawiając się teraz zbyt wiele na tym zagadnieniem, zaraz otworzyłem usta aby coś odpowiedzieć, ale matka mi przeszkodziła, zakrywając je ręką…
- Nic nie mów. Wiem, że nasze spotkanie dobiega już końca, ale Naruto nie przejmuj się tym. Ja zawsze byłam i będą przy tobie. Nawet gdy otrzymasz nagrodę za pomyślne wykonanie tej naprawdę niebezpiecznej misji. – Kobieta zabrała swoją ciepłą dłoń. – A teraz mój drogi Naruto, wracaj do świata żywych, wypełnij to zadanie i wróć do domu, gdyż czeka tam na ciebie ktoś, kto nie może o tobie zapomnieć.
Kushina powiedziawszy tych kilka słów, powoli oddaliła się, by w końcu całkowicie zniknąć mi z oczu, a ja sam po chwili stania w osłupieniu z powrotem znalazłem się na ziemni w swoim ciele. Gdy w końcu otworzyłem oczy, natychmiast zostałem porażony ostrymi promieniami słońca, a lekko wiejący wiaterek poruszył moją blond czupryną. Dotknąwszy zaraz ręką jeszcze niedawno, mocno krwawiącej rany, w pierwszej chwili nic nie poczułem, a gdy lekko się podniosłem aby tam spojrzeć, jedyne co dostrzegłem to swój goły, cały zakrwawiony, brzuch. Za bardzo nie wiedząc co się stało, po chwili główkowania spojrzałem w prawo i jedyne co dostrzegłem, to żołnierzy stojących w niewielkim półkolu odwróconych do mnie plecami. Natomiast, gdy spojrzałem w lewo, dostrzegłem kilku żołnierzy stojących dokładnie w takiej samej pozycji co pozostali oraz 2 żołnierzy klęczących przy innym, leżącym martwo na ziemi.
- Naruto-sama! Zgodnie z tym rozkazem, niejaki Deidara został wyeliminowany, jednakże… – Tutaj wojownik urwał zdawanie raportu, gdyż wstałem z ziemi już o własnych siłach.
- Tak?
- …zważywszy, iż twój stan był bardzo poważny, wręcz śmiertelny…, jeden z nas postanowił poświęcić swoje życie, aby cię wskrzesić!
Upiór puściwszy mi krótkie spojrzenie, zaraz wskazał na martwego towarzysza. Gdy się do nich zbliżyłem i po chwili uklęknąłem przy głowie martwego, nagle wszyscy pozostali żołnierze odwrócili się przodem do środka, by po chwili uklęknąć i schylić swoje głowy nisko.
- Rozumiem. – Mój głos stał się niski i lekko przygnębiony.
„Rany! Co za poświęcenie! I pomyśleć, że ja zawsze robie wszystko w pojedynkę!” – Pomyślałem, kładąc rękę na masce martwego wojownika. Gdy ją podniosłem do góry z zamiarem zobaczenia twarzy mojego wybawcy, nagle całe jego ciało uległo błyskawicznemu rozkładowi. Pozostała zbroja podzieliła się na poszczególne elementy, od hełmu aż po okrycie stóp.
- Naruto-sama, patrząc na twoje postrzępione ubranie i resztki twojego specjalnego stroju….
- …wiem, potrzebuję nowego ubrania. Najlepiej takiego, w którym mógłbym ukryć twarz. – Dokończyłem zdanie, rozglądając się dokoła.
- Myślę Naruto-sama, że póki nie znajdziesz odpowiedniego dla siebie ubrania, do tego czasu możesz chodzić w tej oto zbroi. – Upiór wskazał na wiśniowy pancerz i resztę uzbrojenia, leżącą na trawie. Spojrzawszy na niego lekko zdziwionym wzrokiem, po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że to nawet dobry pomysł i już po chwili stoję ubrany dokładnie tak samo jak moi podwładni wojownicy. O dziwo te zwały żelastwa idealnie na mnie leżą, ale że są strasznie nie wygodne, to z byt długo chodzić w nich nie będę.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




No i wreszcie, Naruto może wyruszyć w dalsza drogę, prowadzącą do prawdziwego celu jego misji. Wiem, opis walki żołnierzy Uzumakiego i Deidary, był krótko mówiąc do dupy, ale cóż jak już mówiłem, jak na razie znudziło mi się opisywanie takich scen.
PS. – W anime, Deidara zdetonował swojego klona, a sam uciekł z pola walki. U mnie zaś, popełnił on czyn samobójczy i więcej już go nie zobaczymy!
Pozdrawiam i proszę o komentowanie ^^

1 komentarz:

  1. Hejka,
    wspaniały rozdział, ciekawe o czym Itachi chce porozmawiać z Naruto, a jak widać Kisame jest po jego stronie... haha Deidara postanowił się sam wyeliminować... ;) czyli jednak Upiorni samurajowie mogą zginąć ten poświęcił swoje życie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń