No to czas na ciąg dalszy
mojego dzieła ^^ - Serdecznie zapraszam na 92 odcinek opowiadania o życiu
Naruto Uzumaki, pisanego wg Wielkiego ^^
<<< Odcinek ukazał się 29 listopada
2008 roku >>>
Naruto wydostawszy się z gęstego
lasu rosnącego w Kraju Trawy, po kilku godzinach morderczej wędrówki w zbroi
jednego z żołnierzy Ukrytej Armii.
„Rany, nie sądziłem że chodzenie
w takim stroju, może być aż tak męczące. I do tego jeszcze jest mi strasznie gorąco!”
– Pomyślałem lekko zdenerwowany faktem, że dałem się namówić na założenie tego
wdzianka. Opuszczając pole usłane setkami zmasakrowanych przez siebie ciał
żołnierzy jakiejś dziwnej armii, pozwoliłem odejść moim wojownikom,
jednocześnie dziękując im za udzielona pomoc. Teraz idąc drogą po przez liczne
pola uprawne, pełnym słońcu czuję się jak konserwa. Wiem, że zapewne wyglądam
przerażająco, jak to ma na celu noszenie takiej zbroi, ale jeśli szybko nie
znajdę jakiegoś „luźniejszego” ubrania, porzucę tą zbroję szczerym polu.
Przemierzając kolejne kilometry, w końcu na horyzoncie dostrzegłem jakieś
niewielkie miasto, choć widząc jego mury obronne, można by się domyśleć, że
jest one jakimś ważnym miejscem w Kraju Trawy. Gdy znalazłem się już znacznie
bliżej bramy tejże osady, nagle do moich nozdrzy doleciał zapach świeżo
przyrządzonego ramenu. W mgnieniu oka, poczułem i usłyszałem głośne burczenie w
brzuchu, co mogłoby wskazywać, że stoczona przeze mnie walka była bardzo
wyczerpująca. Złapawszy się rękoma za brzuch, po chwili znowu poczułem
skręcający ból żołądka.
„Kuso! Jeśli szybko czegoś nie
zjem, to nie wiem co zrobię.” – Pomyślałem, lekko przyśpieszywszy kroku. Prawie
biegnąc, w bardzo krótkim czasie znalazłem się pod bramą miasta, gdzie zostałem
o dziwo serdecznie przywitany przez stojących tam strażników. Co się rzuca w
oczy to, to, że jak ich mijałem, to gapili się na mnie jak na jakiegoś dziwaka,
zupełnie jakby nigdy nie widzieli gościa odzianego w zbroję ciężkozbrojnego
żołnierza. A gdy odwzajemniłem ich spojrzenia, to zaraz odwrócili swój wzrok
udając, że rozmawiają. Nie zwracając na nich większej uwagi, powoli zacząłem
zagłębiać się w miejską dżunglę, jeśli można tak nazwać wielki tłum na jaki
trafiłem. Idąc środkiem, chyba głównej ulicy, patrząc przez otworzy wycięte w
masce, po chwili marszu dostrzegłem, iż moja osoba bardzo zainteresowała
otaczających mnie ludzi. Z początku strasznie mnie to zaczęło irytować, ale po
jakimś czasie już się do tego uczucia przyzwyczaiłem. Ostro świecące słońce nie
daje za wygraną i wciąż bardzo mocno świeci, wisząc na idealnie błękitnym
niebie, co wcale nie jest ani trochę przyjemne. Idąc wzdłuż domów, zauważyłem
że tutejsza architektura trochę różni się od tej spotykanej w Konoha. Stoją tu
przeważnie jedno piętrowe domy, na dole murowane a na piętrze drewniane. Co
ciekawsze, okna na piętrze posiadają okiennice, co wyglądzie domu nadaje
jeszcze lepszy wyraz. Po ulicy biegają małe dzieci, krzycząc i bawiąc się w
najlepsze, a przy licznych straganach kłębią się potencjalni klienci, szukający
jak najlepszego towaru.
- Ej, żołnierzu! – Usłyszałem
nagle krzyk mężczyzny w średnim wieku. Jego głos sprawił iż się zatrzymałem i
odwróciłem w lewą stronę, skąd nadeszło zawołanie. Gdy nasze spojrzenia się
spotkały, zaraz wskazałem palcem na siebie, dając mu tym samym pytanie, czy to
o mnie chodzi.
- Tak ty. Podejdź tu.
Mężczyzna ubrany jest jak kupiec
handlujący drogimi tkaninami i wszelkiego rodzaju elementami ubioru
codziennego. Musze przyznać, że koleś posiada sporych rozmiarów „mięsień
piwny”, ale to akurat chyba jest atrybutem większości handlarzy. Schodząc z
rozpalonej przez słońce ulicy, poczułem przyjemny chłodek wynikający z wejścia
w cień. Dom do którego zostałem zaproszony, od środka urządzony został
skromnie, a powietrzu unosi się przyjemny dal nosa zapach, świerzych kwiatów.
Rozglądając się dokoła, w końcu ponownie spotkałem się ze wzrokiem mężczyzny, w
milczeniu mi się przyglądającego.
- O co chodzi?
Spytałem spokojnie, nie
wyczuwając w pomieszczeniu żadnego zagrożenia. Kupiec jedynie pokazał ręką,
abym wszedł do pomieszczenia głębiej, a gdy już to uczyniłem, w końcu ponownie
się odezwał…
- Przepraszam, że cię niepokoję,
ale widząc że jesteś nie tutejszy i miałbym prośbę.
- Jaką prośbę?
- Widzisz, od pewnego czasu
nachodzą mój sklep miejscowi bandyci, grożąc że spalą mój towar jeśli nie
zapłacę im haraczu za ochronę.
Handlarz pokrótce wyjaśnił swój
powód zatrzymania mnie. Szczerze powiem, że nie za bardzo mam ochotę na
pomaganiu komukolwiek, ale z drugiej strony, może nawiążę tym zadaniem nowe
znajomości.
- Hmmm...
Zamruczałem, dając mu jasno do
zrozumienia, że rozważam jego propozycję.
- A co ja z tego będę miał?
- Chodzi ci o pieniądze?
- Owszem, ale w tej chwili
potrzebuję czegoś innego... – Ponownie popadłem w chwilową zadumę. Mężczyzna
przyglądając mi się uważnie, również chyba popadł w zadumę, gdyż nagle ucichł,
a po jego lekko niespokojnym oddechu, wywnioskowałem, że intensywnie poszukuje
odpowiedzi na moje stwierdzenie. Kompletnie zapomniawszy o głodzie, zupełnie
przestałem go odczuwać. Wszystkie swoje myśli skupiłem teraz na nowym,
niespodziewanym zadaniu pobocznym.
- To czego potrzebujesz, panie?
- PANIE?! Proszę mnie tak nie
nazywać, gdyż nie jestem niczyim panem!! – Lekko oburzyłem się na jego ostatnie
słowo, choć nie potrzebnie, bo w taki właśnie sposób zwracając się do mnie
Upiorni żołnierze. Mężczyzna chyba się mnie odrobinę przestraszył, gdyż zrobił
krok do tyłu.
- Sumimasen, to w takim razie jak
się do ciebie zwracać? – Spytał kupiec.
- Naruto.
- Dobrze.. w takim razie, Naruto
czego potrzebujesz?
- Jakiegoś lżejszego ubrania, gdyż
w tej zbroi ni jak nie mogę się poruszać. – Odparłem krótko i zwięźle. Reakcja
ze strony mężczyzny była błyskawiczna, gdyż nie dość że się do mnie lekko
uśmiechnął, to jeszcze w mgnieniu oka zniknął na zapleczu. Po kilku minutach,
handlarz stanął w przejściu na zaplecze…
- Myślę, że da się coś na to
poradzić. – Jego uśmiech w jakiś niewytłumaczalny sposób, podziałał na mnie
kojąco, jednocześnie dając do zrozumienia, że już znalazłem w nim przyjaciela i
sprzymierzeńca. Zrobiwszy kilka kroków, zaraz przeszedłem obok niego,
jednocześnie wchodząc do niewielkiego pomieszczenia, znajdującego się za
materiałową kotarą.
- Na chwilę muszę wyjść, więc na
drzwiach zostawię kartkę „Zaraz wracam”, a ty Naruto, w tym czasie możesz sobie
wybrać ubranie jaki ci się tylko podoba. – Powiedział handlarz i po chwili
zniknął za zamykającymi się drzwiami wejściowymi.
„A to ciekawe. Skąd u tego gościa
tyle ufności co do mnie? Przecież mógłbym przebrać się w te jego ubrania i
zniknąć, nie wykonawszy jego zadania! Dziwne, bardzo dziwne…” – Pomyślałem, po
czym zrzuciłem szybko z siebie tę kupę żelastwa.
- Ooo, co za ulga. – Jęknąłem
zadowolony z wyczucia chłodnego powiewu na odsłoniętej klatce piersiowej. Zważywszy
na to, iż ze stroju ANBU, jaki otrzymałem od Tsunade, pozostały mi jedynie
zakrwawione spodnie, o dziwo całe, z rzeczy pozostawionych przez grubego kupca,
wybrałem tylko kilka elementów górnej części garderoby. Nie wiem czemu, ale w
niewyjaśnionym pośpiechu, szybko i niedbale przerzuciłem górę ciuchów, z której
wyłowiłem czarną koszulkę z krótkim rękawkiem. Co mnie w niej zaciekawiło to
pomarańczowy znak kraju Ognia, widniejący na przedzie. Przymierzywszy ją,
okazało się że pasuje idealnie, a i jest bardzo mocna. Zaraz znalazłem jeszcze
granatową, jak noc, bluzę i maskę na twarz tego samego koloru.
„Gdyby dorzucić do tego jeszcze
moją ciemno-zieloną kamizelkę Jounina, to wyglądałbym zupełnie jak Kakashi.
Znaczy, chodzi mi o tą maskę.” – Uśmiechnąłem się do siebie, po czym zarzuciłem
katanę na plecy, zawiązałem opaskę shinobi na czole i wyszedłem przez kotarę do
głównego pomieszczenia.
* * *
Tym czasem, drużyna 10, zebrawszy
się w pełnym składzie pod główną bramą Wioski Ukrytego Liścia, poczęła zadawać
swemu sensei masę pytań…
- Jaki jest cel tej nagłej misji
na jaką wysyła nas Hokage? – Spytała blondynka o niebieskich oczach.
- Asuma-sensei, czy to zadanie
jest może związane z nagłym zniknięciem Naruto? – Spytał młody Nara, co
wywołało u wszystkich nie lada zdziwienie. Nawet Chouji zakrztusił się chipsem,
który akurat połykał.
- Tak Shikamaru, to zadanie
związane jest z Naruto Uzumakim.
- Cooo?!? – Krzyknęła Ino.
- Wybaczcie, ale na razie nie
mogę zdradzić wam nic więcej.
- Sensei… nie możesz czy nie
chcesz?! – Rzucił znudzony Nara
- Nie mogę! Rozkaz z samej góry!!
– Odparł jounin lekko poirytowany górą pytań ze strony swych podopiecznych.
Trójka młodych shinobi, wzruszywszy ramionami z bezsilności, zaraz razem z swym
mentorem, opuściła granice rodzinnej wioski.
Czwórka wojowników ninja, skacząc
ile sił w nogach, z drzewa na kolejne drzewo, w bardzo krótkim czasie przebyła
znaczą odległość, od rodzinnej wioski w kierunku granicy kraju Ognia i kraju
Trawy. W czasie tej męczącej podróży, Shikamaru i Ino, nie świadomi podobieństw
w swoich myślach, poważnie zastanawiali się nad słowami swojego mentora na
temat celu misji na jaką ich wysłano. Po nie długiej debacie w głowie, Yamanaka
do niczego konkretnego nie doszła, lecz młody Nara wywnioskował, że być może
przyjdzie im zmierzyć się w walce z jakimś potężnym przeciwnikiem. Jakby się
można domyśleć, to właśnie ich drużyna zazwyczaj wysyłana jest jako wsparcie do
walki np. z Akatsuki. Prowadzący całe to towarzystwo, syn III Hokage, nagle
gwałtownie sie zatrzymał na jednym z drzew, co jego drużynę zmusiło do
uczynienia tego samego.
- Asuma-sensei? Co się stało?? –
Spytała Ino.
- Pomyślmy. Nie, raczej nie, choć
tak naprawdę to tak.
- Hę??? – Zdziwił się Akimichi.
- Co to niby miało znaczyć? –
Rzucił Nara. – Tak czy nie?
- Dobra drużyno, może zróbmy
chwilowy postój! – Zakomenderował Sarutobi, nie zważając na zdziwione spojrzenia
swoich podopiecznych, po czym zeskoczył na ziemię, na której zaraz przyklęknął.
- Sensei? O co chodzi?
- Ino, daj spokój. Nie widzisz,
że Asuma nad czymś głęboko rozmyśla?! – Szepnął Shikamaru, zatrzymując się tuż
obok swej przyjaciółki. Dziewczyna spojrzała na niego ponurym wzrokiem, a gdy
chciała już mu wymierzyć porządnego kuksańca za tą uwagę, nagle została wezwana
przez Sarutobiego…
- Ino! Możesz tutaj podejść?!
- Hai! – Blondynka spokojnym
krokiem, zbliżyła się do jounina. – Słucham?
- Ino, widzisz te ślady? –
Mężczyzna wskazał ręką na kilkaset, różnych odcisków stóp, widniejących na glinianej
ziemi. Gdy niebieskooka przykucnęła, aby dokładniej przyjrzeć się ów
znaleziskom, po chwili namysłu spojrzała na swego sensei.
- I?
- Wiesz do kogo one należą?
- Eee, nie?!
- Ten tu, to z całą pewnością odcisk
buta, jednego z członków oddziału ANBU,
a te pozostałe.. – Urwał jounin, aby pociągnąć papierosa. - ..to tak naprawdę,
to nie mam zielonego pojęcia, ale co się rzuca w oczy, to, to że musiała tędy
przemaszerować całkiem spoooora armia.
- A wiec, możliwe że natkniemy
się na tą „armię”??
Spytał wiecznie zamyślony Nara.
- Tak, choć nie wykluczone, że
możemy również natknąć się na zmasakrowane ciało ANBU.
Momentalnie wśród przyjaciół
zapadłą martwa cisza, która jedynie przerwał dźwięk otwierania, nowej paczki chipsów.
- Chouji, czy ty zawsze musisz w
takich momentach coś jeść?! – Spytał lekko zdenerwowany brunet.
- No co, głodny jestem, a takie
główkowanie strasznie mnie wyczerpuje. – Odparł zainteresowany, wcinając już
całą garść chipsów.
- HAHAHAHA!!... – Wszyscy zgodnie
wybuchli gromkim śmiechem, po czym gdy Akimichi skończył jeść, team 10 ruszył w
dalsza drogę, ku odnalezieniu blondwłosego Jounina.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
I to byłoby na tyle, jeśli
chodzi o ten odcinek. Może nie wiele było tu akcji, ale mam nadzieję, że notka
się wam podobała?? – Pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^^
Hejka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, chyba Naruto to ma w sobie coś co wzbudza zaufanie... o drużyna juz natknęła się na ślad upiornej armii... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia