Co do poniższej notki –
Nie mam zielonego pojęcia, czy się ona wam spodoba, jednakże chciałbym
wszystkich gorąco na nią zaprosić i jednocześnie prosić o wyrozumiałość, jeśli
chodzi o jakieś poważniejsze błędy ^.^ – Pozdrawiam i zapraszam na odcinek 98
mojego króciutkiego opowiadanka ^__^
<<< Odcinek ukazał się 4 stycznia 2009
roku >>>
Gdy się obudziłem, momentalnie
poczułem jak po plecach przechadza mi się lodowaty powiew, jesiennego wiatru.
Podniósłszy się do pozycji siedzącej, zaraz dostrzegłem jeszcze dymiące się
ognisko, a gdy wstałem na równe nogi momentalnie moim oczom ukazał się widok
kamiennego muru, jakiegoś zamku. Zasypawszy po chwili ognisko piachem, tak aby
przestało się dymić, jeszcze przetarłem oczy ze zdumienia.
„Czy to jest to, o czym myślę?” –
Spytałem w myślach samego siebie.
- Tak Naruto, to Czarna Forteca. – Odparł demon.
„Dobrze. Skoro już tu jesteśmy,
to czas na mały zwiad.” – Uśmiechnąłem się pod nosem i zaraz stworzyłem 4
klony. Wydawszy im rozkazy, zaraz poczułem na twarzy lekki wiaterek, towarzyszący
ich rozpraszania się w różnych kierunkach. Po skumulowaniu odpowiedniej ilości
chakry w podeszwach butów, jeszcze tylko szybko wspiąłem się po pionowym pniu
drzewa i przykucnąłem na gałęzi, aby uniknąć ewentualnego wykrycia, przez
strażników kręcących się pod murem. Po 20 minutach wrócili do mnie moich
„zwiadowcy”.
- I jak to wygląda? – Spytała,
spoglądając na każdego z osobna.
- Pod północnym i wschodnim
murem, kręci się łącznie 20 gości. – Powiedział pierwszy klon.
- To samo jest pod zachodnim i
południowym murem. – Powiedział drugi klon.
- Na dziedzińcu akurat odbywa się
poranna musztra, wiec naliczyłem 40 żołnierzy. – Dodał trzeci klon. – A i na
murach, jeszcze widziałem ok. 30 łuczników.
- Widzę, że chyba nie powinno być
aż tak trudno, z dostaniem się do środka. – Skwitowałem otrzymane wieści. Jako
ostatni pozostał czwarty klon, lecz gdy na niego spojrzałem, to w oka mgnieniu
z jego miny wyczytałem, że ma złe wieści.
- A ty co masz dla mnie?
- Naruto, nie chciałbym cię
martwić, ale za fortecą jest nie wielki lasek… – Tu klon przełkną gorzką ślinę.
– …a za nim kolejne większe pole i dwa tysiące ciężko zbrojnych wojowników.
- Znowu? – Spytałem zażenowany
otrzymaną wiadomością. Zaraz podziękowałem klonom za pomoc, po czym gdy
poznikały w kłębach białego dymu, momentalnie popadłem w zadumę nad
znalezieniem rozwiązania.
„I co teraz? Za nim tam wejdę,
musze wszystko dokładnie przemyśleć. Jakby to powiedział Kakashi: Trzeba ułożyć plan działania.” –
Pomyślałem i zacząłem z ukrycia obserwować, kręcących się pode mną strażników.
- Naruto, a może tak użyjesz tej swojej specjalnej techniki
Niewidzialności i najzwyczajniej tam wejdziesz, ukatrupisz Goto i wyjdziesz… a
wszystko załatwił byś po cichu. Co ty na to?
„Wiesz Kyuubi, twój plan nie jest
zły… nawet wykonalny, tylko czy aby o czymś nie zapomniałeś?”
- Niby o czym?
„Nie odpowiedziałeś na moje
wczorajsze, ostatnie pytanie.”
- Co 4th Hokage ma wspólnego z Upiorną Armią??
„Dokładnie.”
- Widzę, że chyba nigdy mi nie dasz spokoju, więc słuchaj. –
Demon westchnął ciężko na znak bezsilności wobec mojej dociekliwości. – Kilka lat przed tym, jak Uchiha Madara
przywołał mnie, abym zniszczył Konoha-Gakure, jeden z waszych shinobi – Minato
Namikaze – później nazywany Żółtym Błyskiem Konohy, usłyszał o istnieniu
zaklętego miecza, zdolnego do przywołania gigantycznej armii. Za zgodą swego
ówczesnego sensei’a, wkrótce wyruszył w samotną podróż po świecie, aby odnaleźć
ten miecz. Przez pierwszych kilka miesięcy błądził po świecie bez celu,
aż tu nagle zawitał do kraju Skały, gdzie odmazał nikomu nie znaną wioskę Bez
Nazwy.
„No co ty powiesz?” – Tym razem,
jego opowieść kompletnie mnie zaskoczyła.
- Czekaj na koniec… wiec, gdy tam przybył, z początku niezbyt
przyjemnie go przywitano, gdyż miał na czole opaskę shinobi Liścia, ale gdy
okazało się, że z niewyjaśnionych powodów, potrafi otworzyć wejście do Tajemnej
Komnaty, mieszkańcy od razu potraktowali go jak króla.
„I co dalej?” – Począłem się
dopytywać, bo mnie zaintrygowała opowieść o Yondaime Hokage.
- Nie mam pojęcia, bo gdy wszedł do Tajemnej Komnaty, momentalnie
straciłem go z widoku. Z jakichś powodów, w nijaki sposób nie mogłem wejrzeć w
głąb tej komnaty.
„Rozumiem i chyba wiem dlaczego.”
– Zaśmiałem się pod nosem z chytrym uśmieszkiem.
- Gdy Namikaze był we wnętrzu tej komnaty, po za jej wrotami, na
zewnątrz minęły dokładnie dwa lata. Jak wyszedł, to miał na ramieniu dokładnie
taki sam miecz jak ty. Mieszkańcy wioski Bez Nazwy, od razu okrzyknęli go
bohaterem, choć on sam nigdy do końca nie wiedział czemu. Powróciwszy do domu, Namikaze
został momentalnie mianowany na Czwartego Hokage, gdyż już wtedy był
najpotężniejszym shinobi w wiosce. Lecz w pół roku po tym, jak objął
przywództwo nad wioską, zaczęły dręczyć go koszmary związane z mieczem, który
przyniósł ze sobą. Gdy po kolejnym tygodniu, te same koszmary nie ustąpiły,
Yondaime postanowił dowiedzieć się czegoś na temat tych koszmarów. Pewnego
wieczoru, gdy powypełniał wszystkie papiery, wyjął ze specjalnego schowka
przeklęta katanę i nikomu nic nie mówiąc, udał się po za granice wioski na
jedną z większych polan. Stanąwszy na jej środku, jeszcze tylko upewnił się że
jest sam i po chwili przywołał całą Upiorną Armię. Pech chciał, że jednak jego
poczynania widział jeden ze Starszych wioski, którzy go mianowali na Hokage i
następnego dnia, gdy Namikaze przyszedł do swojego biura, zastał tam starszyznę
i oddział ANBU pod wodzą Ibikiego Morino. Nie wiedząc za bardzo o co może im
chodzić, w spokoju i pełnym skupieniu wysłuchał przemowy Starszych, którzy
zabronili mu używania Upiornej Armii i nakazali odniesienie miecza, tam skąd go
przyniósł, pod groźbą odebrania tytułu Kage.
„Co?!? Chcesz mi powiedzieć, że
mój ojciec zapieczętował Cię we mnie, bo Starsi przestraszyli się Upiornej
Armii i zabronili mu użycia jej przeciw Tobie?!?”
- Tak to przynajmniej wyglądało.
„A to przeklęte zgredy, próchna,
staruchy!!!!” – Krzyknąłem w myślach, poważnie zbulwersowany. – „Teraz to nie
żałuję, że Cię Kyuubi we mnie zapieczętowano, ale jeśli pomyślę że miałem
szanse na inne życie, a mój ojciec i pewnie matka też, oboje jeszcze by żyli,
to mnie dosłownie krew zalewa. Zaraz wykonał to przeklęte zadanie i wracam do
wioski, wymierzyć sprawiedliwość!!”
Błękitnooki zdenerwowawszy się
strasznie na to, co uczyniła Starszyzna jego wioski, zaraz zeskoczył z drzewa,
prosto pod nogi jednego ze strażników Czarnej Fortecy. Zdezorientowany
mężczyzna, nie wiedząc co się dzieje nie zauważył, jak blondyn przeszywa go na
wylot swoim mieczem. Naruto nie zważając na to ze został dostrzeżony przez
pozostałych strażników, zaraz splunął na zwłoki przed chwilą zabitego oprycha,
po czym schowawszy miecz na swoje miejsce, zaraz stanął w lekkim rozkroku.
Złożywszy ręce przed sobą i zamknąwszy oczy, chłopak kompletnie nie przejmując
się 15 żołnierzami właśnie na niego nacierającymi, sięgnął swoja świadomością
do zamkniętej w jego duszy, mrocznej chakry demona w nim zapieczętowanego.
Czując jak ta potęga powoli zaczyna się w nim budzić, jednocześnie na
powierzchni jego ciała, powolutku zaczęła tworzyć się krwisto czerwona powłoka.
Gdy blondyn otworzył oczy, momentalnie jego źrenice przybrały krwisty kolor, a
źrenice się zwężyły. Utworzywszy pierwsze 3 ogony, Naruto poczuł nagle tak
ogromny przypływ potężnej siły, że nie wiele się zastanawiając, zaraz stworzył
w ręce kulę chakry z chakry demona…
- KAGE KYUUBI RASENGAN!!!!
Krzyknął i cisnął nią w pobliski
mur. Po chwili, najbliższą okolica targnęła potężna eksplozja. Siła wybuchu
dosłownie zdmuchnęła połowę Czarnej Fortecy, zabijając przy okazji
nacierających na chłopaka żołnierzy, jak i tych stojących na murach i
dziedzińcu zamku. Pozostał ściany nośnie budowli, jak i mury obronne, w
momencie eksplozji poważnie popękały, grożąc zawaleniem się do środka
fortyfikacji. W miejscu w którym stoi Uzumaki nie pozostało nic, po za nim
samym, a od czubków palców jego stóp, w zachodnią stronę rozpościera się bardzo
głęboki lej, kształtem odrobinę przypominający jajko. Wciąż spadające z nieba
kawałki ziemi i drewna, jak i potężna chmura pyłu, doszczętnie przysłoniły
widok blondynowi.
Chłopak, rozmyślając o tym czego
się dowiedział, o brutalnej prawdzie, jaka teraz przysłania mu cały świat, nie
kontrolując swych odruchów, zaraz ponownie stworzył w ręce kulę chakry z chakry
demona i począł powoli zbliżać się ku pozostałej część, jeszcze nie zburzonej
Czarnej Fortecy. Gdy z jej wnętrza wybiegło kilkunastu przestraszonych i zdezorientowanych,
nagłym atakiem, żołnierzy. Naruto już miał w nich cisnąć kulę niszczycielskiej
chakry, gdy nagle w ramię wbiła mu się jakaś strzała, powodując tym samym
wybicie go z rytmu i po chwili, okolicą ponownie targnęła potężna eksplozja. Tym
razem blondyn spudłował, tworząc drugi, głęboki na 100 stóp, lej tuż koło ruin,
zmiatając z powierzchni ziemi spory kawał lasu znajdującego się za fortecą.
Uzumaki wyładowawszy swoja
agresję i frustrację, zaraz się uspokoił i dezaktywował działanie chakry
demona. Jego oczy na powrót przybrały błękitny kolor, a źrenice powróciły do
normalnego wyglądu. Poruszywszy ręką, blondyn natychmiast poczuł przeszywający
ból w okolicy miejsca, w które wbiła się nieznana strzała. Po chwili, chłopak
usłyszał jak kolejne wystrzelone strzały, z charakterystycznym świstem
przecinają powietrze. Zrobiwszy kilka uników, drewniane patyki minęły go i
powbijały się w podłoże tuż koło niego. Błękitnooki jounin spojrzawszy w stronę
z której nadleciało zagrożenie, momentalnie dostrzegł kupę, ciężkozbrojnych
ludzi, ustawionych w równych rzędach, przodem do niego.
„To pewnie jest ta armia, którą
zauważył mój klon.” – Skwitowałem krótko zaobserwowane zjawisko.
Blondyn zwróciwszy się w tamtą
stronę, zaraz spuścił ranne ramię wzdłuż ciała i począł zastanawiać się, co
teraz się stanie. Nie czekając długo na odpowiedź na swoje pytania, chłopak
zaraz zobaczył jak naprzód wrogiej kolumny wychodzi spora grupa mężczyzn z
długimi włóczniami. Wojownicy ukląkłszy na jedno kolana, po chwili odsłonili
Uzumakiemu widok na kilka rzędów łuczników.
„Czy oni myślą, że w ten sposób
mnie pokonają?!” – Naruto splunął pogardliwie, a gdy na powrót podniósł wzrok
do góry, jego oczy ponownie zmieniły kolor. Po chwili, z jego ciała znowu
poczęła wylewać się krwisto czerwona chakra demona. W oka mgnieniu, pod stopami
blondyna zaczął tworzyć się niewielki krater, świadczący o niewyobrażalnej sile
jaka nim teraz zawładnęła. Do tych czas siedząca w ramieniu chłopak, drewniana
strzała, momentalnie została wybity z powrotem a powstała rana błyskawicznie
się zaleczyła.
„Dobra, czas ponownie zebrać…
krwawe żniwo!!” – Krzyknął w myślach, po czym wyciągnąwszy katanę, wbił ją w
ziemię tuż przed sobą i począł zawiązywać rękoma pieczęci… – O-hitsuji, Inu, Usagi,
Saru, Tori, Hebi, Ousu-buta, Ryu, Uma,
O-ushi, Nezumi, Tora – …a gdy zawiązał ostatnią, zaraz
przyklęknął chwytając tym samym za rękojeść miecza.
-
KUCHIYOSE, HITOSHIREZU HOUMENTAI!!!!
Naruto
krzyknął ile sił w płucach, a po jego ręce, potem rękojeści miecza i w końcu po
ostrzu, aż do ziemi, popłynęła czerwona chakra demona. W momencie zetknięcia
się strużki chakry z podłożem, momentalnie na ziemi utworzyły się jakieś znaki
i w jednej chwili całe zrujnowane poletko, ruiny, jak i najbliższy las, spowiła
bardzo gęsta mgła. Blondyn wyprostowawszy się, jeszcze tylko sprawnym ruchem
reki, wyciągnął swą katanę, tkwiąca w ziemi, po czym schował ja na swoje
miejsce. Błękitnooki spojrzawszy przed siebie, tam gdzie jeszcze przed chwilą
stała wroga armia, po chwili poczuł na swoich włosach, dość silny powiew wiatru.
Podmuch ten zaraz rozwiał gęste tumany mgły, ukazując wszystkim oczom… wpierw
skrawki wiśniowych zbroi, potem przerażające maski z czerwonymi ślepiami, aż w
końcu powiewające, postrzępione flagi i las niezliczonych włóczni, długich na 4
metry.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Zapraszam
do komentowania ^^
PS. - Opowieść
Kyuubiego o Yondaime, to całkowicie mój własny wymysł. Jestem ciekaw czy się
wam podobał????
Hejka,
OdpowiedzUsuńcudownie, Naruto rozłożył obozowiska tuż pod czarna forteca, aż się dziwie że nie został zauważony... no pieknie starszyzna Konohy sobie teraz nagrabiła... okazuje się że Minato władał tą armia, ale starszyzna zabroniła mu używać jej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia