czwartek, 18 stycznia 2018

100. Walka w Konoha, part II


<<< Odcinek ukazał się 15 stycznia 2009 roku >>>



- Dziękuję. – Shizune odwzajemniła jego uśmiech, nie znacznie się rumieniąc. Momentalnie, oboje z przyjaciół, patrząc sobie głęboko w oczy, na kilka chwil kompletnie zapomniało o walce z Sasuke, jak i otaczającym ich świecie. Shibaru mimo wielu poważnych ran na ciele, po chwili spróbował się podnieść… lecz klęcząca obok niego asystentka Hokage, nie pozwoliła mu tego uczynić.
- Nie wstawaj. Wciąż jesteś poważnie ranny.
- A co z Sasuke?
Czarnowłosa w tym momencie odwróciła się i rozejrzawszy się dokładnie we wszystkie strony, nigdzie nie dostrzegła Uchihy.
- Nigdzie go nie ma. – Odparła po chwili namysłu.
- Cholera! Pewnie wykorzystał okazję i zwiał! – Mori zaklął dość głośno, a gdy poruszył druga ręką poczuł przeszywający ból. – Auć!!
- Powiedziałam Ci abyś się nie ruszał!!
- Przepraszam.
- Nie musisz przepraszać, tylko po prostu leż spokojnie… zaraz pobiegnę do szpitala po pomoc.
- Nie! Proszę nie zostawiaj mnie!
- Dlaczego? – Zdziwiła się czarnooka i na powrót spojrzała w jego granatowe oczy.
- Widzisz Shizune, już od dłuższego czasu mnie to męczy, lecz dopiero teraz wiem i czuję, że to jest ten moment… aby coś ci wyznać.
Mori momentalnie wydał się jej taki tajemniczy, ze dziewczyna postanowił spełnić jego prośbę i dowiedzieć się o co może mu chodzić. Spojrzawszy na niego lekko zdziwionym wzrokiem, przepełnionym wrażliwością i opieką, bez słowa poczęła czekać na to, co się ma za chwilę wydarzyć.
- Shizune-chan, kocham cię... – Wyszeptał dowódca ANBU, by po chwili zaryzykować i podeprzeć się na bolących ramionach, aby delikatnie pocałować dziewczynę w usta.
* * *
Tym czasem, uczeń wężoustego Orochimaru, skorzystawszy z faktu, iż Shizune zajęła się rannym ANBU, po cichutku wycofał się do pobliskiego zaułka. Schowawszy katanę na swoje miejsce, chłopak zaraz przysiadł na ziemi i oparł się plecami o ścianę jakiegoś budynku.
„Kurczę! Gdyby nie to, że Hokage tak bardzo zależy na schwytaniu mnie, to być może Hatake jeszcze by żył…” – Sasuke, nie zbyt zadowolony z faktu, że musiał wysłać swego byłego sensei na tamten świat, teraz jedynie westchnął ciężko i począł dokładnie oglądać wszystkie swoje rany. Naliczywszy ok. 20 niewielkich nacięć skóry, jakich doznał w walce z 6 ANBU, po chwili namysłu co dalej… postanowił, że czas na dobre powrócić do kryjówki wężowatego Sannina, nim na powrót spróbują go tu zatrzymać. Wychyliwszy się z zaułka, chłopak zaraz bacznie się rozejrzał, a gdy stwierdził, że droga jest bezpieczna, lekko kulejąc poszedł w stronę wschodniej bramy. Po kilku minutach pół marszu po przez tak jakby opustoszałą wioskę, nagle usłyszał za sobą krzyk…
- Tam jest! Łapać zdrajcę!!
…Uchiha odwróciwszy się, zobaczył spory tłumek chuninów zmierzających w jego stronę. Chłopak nie wiele się zastanawiając, zaraz zboczył z uliczki która szedł, by po chwili schować się w gęstwinie najróżniejszych krzaków. Przycupnąwszy nieopodal wielkiego drzewa, rosnącego pomiędzy dwoma budynkami, zaraz zobaczył jak mija go, grupa pościgowa.
„Rany, co za imbecyle.” – Pomyślał, po czym zadowolony wyszedł z tym czasowej kryjówki. Brunet skierowawszy się w dalsza drogę, ku wschodniej bramie, po kolejnych kilkunastu minutach marszu, nagle wyczuł kolejne zagrożenie. Rozejrzawszy się do koła z uaktywnionym sharinganem, Sasuke niczego specjalne gonie dostrzegł. Zmęczony i brudny, zignorowawszy to dziwne uczucie, jakby ktoś go przeszywał wzrokiem, odwrócił ku wschodowi, gdy nagle usłyszał wybuch i świst przecinanego powietrza. Po chwili zwinnie ominął shurikeny i kunai’e lecące prosto w niego, po czym odwróciwszy się, dostrzegł na dachu pobliskiego domu, brązowooką kunoichi.
Dziewczyna korzystając z faktu, że jej przeciwnik jest ranny, zaraz rozwinęła nowy zwój i zawiązawszy kilka pieczęci, po chwili przywołała kolejna falę broni białej, w postaci shurikenów, kunai, senbon i innych noży i sztyletów. Czarnooki uniknąwszy wszystkich jej ataków bez najmniejszego problemu, po chwili począł się jej przyglądać, gdy nagle…
- Konoha Senpuu!! – Usłyszał krzyk za plecami i w ostatniej chwili odsunął się na bok, gdyż inaczej dostałby potężnego kopniaka w plecy.
- Strzeż się Zielonej Bestii Konohy. – Powiedział tajemniczy napastnik, zatrzymując się dwa metry dalej i stając w pozycji lekko dziwacznej do zaistniałej sytuacji. Jedna noga podniesiona od góry i zgięta, stopą oparta o kolano drugiej nogi, a ręce wyciągnięte przed siebie i dłonie skrzyżowane. Brunet o krzaczastych brwiach nabrawszy powietrza w płuca, po chwili stania w takiej pozycji zaraz ją zmienił i ponownie ruszył do ataku na Sasuke. Jego przeciwnik z fioletowym, grubym sznurem przewiązanym w pasie, począł odchylać się i skakać do tyłu jednocześnie napinając wszystkie mięśnie. Unikając ataków z góry, z dołu, z lewej, z prawej i z półobrotu z uaktywnionym sharinganem, począł zastanawiać się nad rozwiązaniem kolejnego problemu. Z początku pomyślał, że ich najzwyczajniej pozabija, lecz po chwili przypomniał mu się widok śmiertelnie rannego Hatake i od razu zrezygnował z tego pomysłu. Widząc wielką determinację i zaciętość swego przeciwnika używającego do walki jedynie swoich kończyn, jak i całego ciała, Uchiha chwycił jedną ręką za rękojeści katany a drugą począł blokować ataki Lee. Po 30 minutach takiego bez krwawego starcia, brunet w białej koszuli w końcu się zirytował i już miał użyć miecza, gdy nagle do walki włączył się członek klanu Hyuuga.
Neji z uaktywnionym Byakuganem, widząc dokładnie wszystkie punkty chakry Sasuke, po chwili starcia w walce wręcz… odskoczył na odpowiednią odległość i stanąwszy w odpowiedniej pozycji, przybrał agresywną postawę. Chłopak o bardzo długich włosach nie spuszczając przeciwnika z oczu, już miał zaatakować, gdy nagle czarnooki błyskawicznie wykonał kilka pieczęci rękoma i stworzył nową, elektryzującą kulę chakry.
„A wiec to jest ta elektryczna technika, jaką poznał od Kakashiego-sensei.” – Pomyślał Neji. Chłopak zaraz przybrawszy inną postawę tym samym musiał zrezygnować z ostatecznego ataku. Dokładnie obserwując Sasuke mierzącego go złowrogim spojrzeniem, zaraz poczuł na twarzy lekki wiatr buchający od jego przeciwnika.
- Neji! Nie zatrzymasz mnie! – Krzyknął Uchiha.
- Tak? No to zobaczymy!
Obaj walczący, po chwili przyglądania się sobie nawzajem, zaraz powrócili do walki. Sasuke mimo wielu ran, siniaków i otarć… błyskawicznie począł zbliżać się do bruneta, jednocześnie trzymając utworzone Chidori w ręce i ryjąc nim rów w ziemi, po chwili w mgnieniu oka zjawił się koło Hyuugi i cisnął w niego potężnym atakiem. W tej samej chwili, białooki dzięki włączonej sekretnej umiejętności jego klanu, momentalnie skumulował chakrę…
- Hakkeshou: Kaiten!
Krzyknął Neji i zaczął wypuszczać chakrę z każdego punku tenketsu w swoim ciele, jednocześnie kręcąc się w koło własnej osi. Wytworzywszy w ten sposób jednolity wir, chłopak bez problemu zablokował i odparł potężny atak Sasuke, powodując tym samym bardzo silną eksplozję, jaka targnęła Ukrytą Wioska Liścia.
- Neji!! – Krzyknęła Ten Ten w przypływie emocji i strachu o życie swojego przyjaciela z drużyny.
* * *
Powstała bardzo gęsta chmura dymu, pomieszanego z piachem i pyłem leżącym na uliczkach wioski, stworzyła po chwili słup dymu unoszący się wysoko ku słońcu. Blond włosa Hokage w asyście swojej najlepszej uczennicy, znajduje się w szpitalu i walczy z życiem, ciężko rannego Kakashiego Hatake. Próbując już 2 godzinę zaleczyć przedziurawione płuco jounina, brązowooka jednocześnie mruczy pod nosem przekleństwa na słyszalne wstrząsy i wybuchy. Zielonooka kunoich, stojąca po drugiej stronie stołu operacyjnego i również wałcząca z czasem o uratowanie swojego byłego sensei, co jakiś czas spogląda na Godaime z niepokojem w oczach. Czując, jak powoli ulatuje z niej cała uzdrowicielska chakra, dziewczyna nie wiedząc za bardzo, co ma robić… po chwili namysłu, postanowiła odezwać się do milczącej Hokage.
- Tsunade-sama?
Kobieta stojąca naprzeciwko niej, patrząca w skupieniu na nieprzytomnego Hatake i na swoje ręce wciąż połyskujące turkusowym kolorem uzdrowicielskiej chakry, po chwili podniosła głowę i spojrzała prosto w zielone oczy Haruno.
- Słucham? – Spytała łagodnie, co odrobinę uspokoiło różowowłosą.
- Zaraz skończy mi się chakra. – Odparł dziewczyna bez krzty zawahania czy owijania w bawełnę.
Piąta patrząc przez chwilę w milczeniu na swoją uczennicę, zaraz na powrót spojrzała na Kakashiego, by po chwili z nów spojrzeć na dziewczynę. Wypuściwszy ciężkie powietrze zatrzymane przed chwilą w płucach, kobieta już miała coś powiedzieć, gdy nagle do pomieszczenia reanimacyjnego weszła jakaś postać.
- Sakura idź odpocząć, zastąpię cię.
Koło zielonooki stanął postawny mężczyzna z długimi, białymi włosami o poważnym wyrazie twarzy. Kunoichi kiwnąwszy głowa na znak zgody, zaraz odsunęła się na bok i patrząc przez chwilę na pustelnika, po chwili wyszła z sali.
- Jiraiya, a ty skąd znasz medyczne jutsu? – Spytała Tsunade, gdy ten tylko począł leczyć ucznia 4th Hokage.
- Później ci powiem, a teraz wyleczmy Kakashiego.
Blondyna nic nie odpowiedziawszy, na chwalę zaprzestała wykonywanej czynności, lecz po chwili powróciła do leczenia białowłosego, tylko z tą różnicą, że…
- Powiedz mi teraz, bo potem możemy nie mieć okazji. – Momentalni zapadła martwa cisza. Jedynym dźwiękiem jaki teraz słychać w pomieszczeniu reanimacyjnym, stał się odgłos wydawany przez uzdrawiającą chakrę. Takie nie znaczne brzęczenie. Jakby w powietrzu mucha latała. Białowłosy Sanni stojąc w milczeniu z zamyśloną miną, przy stole na którym ułożono Hatake, po chwili podniósł wzrok na swoją przyjaciółkę i tak już pozostał.
- To było w czasie mojego ostatniego wypadu na zdobywanie informacji do mojej nowej książki. Gdy przemierzałem kraj Fal…
- Kraj Fal? A co ty tam robiłeś? – Hokage spytała niespodziewanie. Pustelnik ponownie zamilknął, jednocześnie pozostawiając pytanie Godaime-hime bez odpowiedzi.
- …gdy przemierzałem kraj Fal, to poznałem tam bardzo tajemniczego gościa. Nazywał się on Junichi, nazwiska nigdy nie poznałem, ale co się rzucało w oczy… to, to, że był on ubrany jedynie w lekkie, ale bardzo drogie szaty jakiegoś Lorda Feudalnego. Jego broń zaś stanowił drewniany kij o długości 3 metrów, którym jak się potem przekonałem, świetnie potrafił się bronić. – Jiraiya nagle przerwał opowiadać, gdyż razem z Tsunade usłyszał niewyraźne majaczenie, padające z ust leczonego jounina. Momentalnie spojrzawszy na twarz szaro włosego, oboje dostrzegli szeroko otwarte lewe oko, patrzące na nich w skupieniu. Kage, jak i Sage, patrząc na niego w milczeniu, zaraz dostrzegli, że na jego piersi nie ma już ani śladu po cięciu zadanemu przez „intruza”. Tsunade zaprzestawszy leczenia, zaraz cofnęła się kilka kroków do tyłu, po czym opadłą zmęczona na krzesło. Tym czasem, prawie zdrowy Kakashi, spróbował podnieść się do pozycji siedzącej, ale gdy poczuł ukłucie bólu w klatce piersiowej, z jęknięciem na powrót się położył.
- O nie, przyjacielu… jeszcze nie jesteś w pełni zdrowy. – Powiedział Jiraiya, serdecznie się do niego uśmiechając.
- Tak, czuję to. Jiraiya-sama… czy mógłbyś dokończyć swoją opowieść?? – Spytał po chwili Kakashi.
- Oczywiście. Więc gdy w dalszej mojej podróży z poznany Junichim, dowiedziałem się od niego kilku ciekawych i bardzo przydatnych informacji na temat Akatsuki.
- Akatsuki?! – Odezwała się Hokage, lekko zaskoczona usłyszana informacją.
- Tak, a powiedział mi on, że przywódca tej organizacji nie dawno wysłał na misję trzech swoich najbardziej zaufanych podwładnych. Z tego co mi powiedziano, to jeden z nich miał niebieską, rekinią skórę i wielki miecz na plecach, drugi zaś był blondynem i miał dziwne dłonie.
- Kisame Hoshigaki i Deidara. – Powiedział Hatake patrząc prosto przed siebie, czyli w sufit sali, w której akurat się znajduje. – Trzecim, w takim razie musiał być Uchiha Itachi, gdyż on wraz z Kisame zawsze chodzą na misję w parze.
- Zgadza się. – Jiraiya, poważny jak nigdy, widząc grobowa minę Godaime-hime, postanowił w końcu jak najszybciej skończyć swoja przygodę. – Nigdy nie dowiedziałem się na czym miała polegać ta misja, gdyż Junichi nigdy mi tego nie wyjawił. A wracając do tego, skąd znam medyczne jutsu… to odpowiedź jest prosta, Junichi tuż przed śmiercią zapragnął obdarować kogoś swoim „darem”, jak on to nazywał.
- Darem? – Spytała Tsunade.
- On tak nazywał wykorzystywanie chakry do leczenia ran.
- So ka. A wiec pokazał ci jak leczyć?
- Tak. Szczerze powiem, nauczenie się tej techniki zajęło mi z tydzień. – Pustelnik uśmiechnął się szeroko. Kiedy żart dotarł do Tsunade i Kakashiego, wszyscy zgodnie wybuchli gromkim śmiechem.
* * *
Gęsta chmura piachu i pyłu, gdy w końcu została rozwiana przez południowy wiatr, wszystkim obserwującym to spektakularne starcie dwójki shinobi, ukazał się gigantyczny krater w miejscu, w którym wcześniej starli się Neji Hyuuga i Sasuke Uchiha.
- Gdzie jest Neji? – Spytała roztrzęsiona Ten Ten.
- Spokojnie, nic mu się nie stało. – Uspokoił ją jej sensei. – Patrz! Jest tam, na prawo od krateru.
Faktycznie, brunet leżał nieruchomo na piaszczystej ulicy. Jego ciało w czasie eksplozji doznało wielu ran, lecz to mu nie przeszkodziło po chwili się podnieść. Otrzepawszy lekko poszarpane ubranie, z włączonym Byakuganem począł gorączkowo się rozglądać za swoim przeciwnikiem, gdy nagle kątem oka dostrzegł go leżącego nieopodal niego. Brunet zbliżywszy się ostrożnie do Sasuke, po chwili poczuł ból w klatce piersiowej, lecz i to mu nie przeszkodziło w utrzymaniu równowagi.
„Co się stało?” – Pomyślał Uchiha, otworzywszy szeroko oczy. – „Już pamiętam, walczyłem z Nejim.” – Dodał po chwili i podniósł głowę. Zobaczywszy zbliżającego się do niego bruneta, zaraz błyskawicznie choć cały obolały podniósł się z ziemi i wyprostowawszy się, spojrzał poważnie na przeciwnika.
- I jakie to uczucie… dostać własną techniką? – Spytał Hyuuga, gdy zbliżył się już na odpowiednią odległość.
- Bolesne.
- Sasuke. To już koniec naszej walki. – Neji uśmiechnął się złowieszczo, co w jego przeciwniku wywołało zaskoczenie.
- Nie rozumiem?
- Zaraz zobaczysz. – Brunet powiedział spokojnie po czym ponownie przykucnął, tak jak za pierwszym razem i rozłożywszy ręce, jeszcze tylko nabrał powietrza w płuca, na chwile je wstrzymał, po czym wypuścił z charakterystycznym świstem. Chłopak napiąwszy ostatni raz wszystkie swoje mięśnie i ścięgna…
- Hakke Rokujuuyonshou!
…krzyknął i w mgnieniu oka pojawił się koło czarnookiego, kompletnie zaskoczonego, gdyż nie ma uruchomionego sharingana. Neji zadawszy Sasuke dwa potężne ciosy w jego tenketsu, po chwili powtórzył je i ponownie zadał jeszcze cztery ciosy. Zaraz zadał czarnowłosemu osiem ciosów i kolejno szesnaście. Wszystko działo się w ułamku sekundy, wiec Uchiha nie miał w jaki sposób uniknąć tych ataków. Neji na koniec swojego ataku, zadał przeciwnikowi 32 ciosy, co w rezultacie odrzuciło go do tyłu i błyskawicznie powaliło na ziemię, jednocześnie pozbawiając przytomności.
Po wszystkim, Hyuuga stojąc jeszcze przez chwilę w miejscu i zataczając się ze zmęczenia, zupełnie jakby był pijany, po chwili patrzenia na ogłuszonego czarnowłosego… przewrócił się do tyłu, prosto na łopatki. Momentalnie pojawiła się przy nim brunetka o takim samym kolorze oczu i zatroskanym wyrazie twarzy.
- I jak mi poszło? – Spytał chłopak.
- Byłeś wspaniały!
- To prawda. W ładnym stylu żeś go załatwił. – Po chwili podszedł Gai Maito, do tych czas oglądający wszystko z bezpiecznej odległości.
- Brawo Neji! – Krzyknął Rock, który wyłonił się zza swojego mentora.
Hyuuga patrząc przez chwile na swoich przyjaciół, zaraz poczuł na twarzy lekki i bardzo przyjemny podmuch południowego wiatru, towarzyszący mu przez całą walkę. Chłopak czując, że jego ciało w końcu odmówiło posłuszeństwa, zaraz spojrzał w oczy swej ukochanej, po czym nieznacznie się uśmiechnął i stracił przytomność.
- Lee!
- Hai? – Chłopak momentalnie stanął na baczność i zasalutował.
- Szybko bierz Neji’ego na plecy i zanieś go do szpitala. Chłopak natychmiast potrzebuje pomocy lekarskiej. – Zakomenderował Gai.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    och wspaniale, ta walka między Sasuke a Nejim wspaniała po prostu cudownie przedstawiona... no to Sasuke będzie już aresztowany...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń