<<< Odcinek ukazał się 10
stycznia 2009 roku >>>
Dni mijają, czas leci
nie ubłaganie, a czarno włosy shinobi z pod ciemnej gwiazdy kluczy bez celu po
lasach kraju Ognia.
„Rety…
co ja tu robię? Orochimaru chyba już kompletnie upadł na głowę!” – Pomyślał zmęczony i poważnie
zirytowanym, beznadziejnym zadaniem, jakie zlecił mu jego mistrz. Zatrzymawszy
się gwałtownie na jednej z gałęzi, chłopak zaraz przysiadł na niej i począł
prowadzić w głowie dyskusję.
- Nieee, to zadanie jest
bez sensu! – Krzyknął. Osiemnastolatek wyprostowawszy się, z kamiennym wyrazem
twarzy skierował się na północ od miejsca w którym się zatrzymał. Ostro
świecące słońce, mogłoby wskazywać na popołudniowa już godzinę, lecz czarnooki
nie przejmując się tym najzupełniej, począł w końcu kierować się ku swojemu
pierwotnemu miejscu zamieszkania, ku Konoha-Gakure. Młody potomek klanu Uchiha,
skacząc coraz szybciej, w bardzo krótkim czasie przebył znaczną odległość, lecz
gdy w końcu zbliżył się do bramy wioski, postanowił zatrzymać się nie opodal
wejścia i poobserwować. Przyglądając się przez chwilę dwójce strażników,
niczego sie nie spodziewających, Sasuke po chwili przeskoczył kilka drzew w bok
i postanowił wejść do wioski, pokonawszy wcześniej bardzo wysoki mur obronny.
Chłopak po chwili
zastanowienia, zebrał odpowiednią ilość chakry w stopach i czym prędzej
podszedł do muru obronnego, wysokiego na 20 metrów. Przystawiwszy pierwszą nogę
do kamienia, zaraz poczuł się jakby z powrotem miał 13 lat. Chłodny wiatr,
wiejący ze wschodu, poruszywszy jego czarnymi włosami, lekko opadającymi na
oczy, po chwili sprawił że chłopak na powrót otrzeźwiał i powrócił myślami do
teraźniejszości. Nie wiele się zastanawiając, podopieczny Orochimaru przystawił
do muru druga nogę, by po chwili błyskawicznie wspiąć się po pionowej ścianie.
Zatrzymawszy się na poręczy, chroniącej przed wypadnięciem lub spadnięciem z
muru, chłopak przykucnął i począł rozglądać się po okolicy.
„Minęło
tyle czasu, a to miejsce nic się nie zmieniło.” – Pomyślał i wciągnął w płuca nieco
więcej, niż zwykle, powietrza. Odetchnąwszy w ten sposób, starym, domowym
powietrzem, Sasuke już chciał zejść z barierki, gdy nagle usłyszał krzyk po
swojej prawej stronie.
- Ej ty! STÓJ!!
Uchiha spojrzawszy w
tamtą stronę, zaraz dostrzegł biegnących ku niemu, dwóch strażników w zielonych
kamizelkach. Niewiele się zastanawiając i nie za bardzo, chcąc spotkania z
nimi, chłopak tylko uśmiechnął się chytrze, po czym zeskoczył z muru i zniknął
w ciemnościach jednej z uliczek Konoha-Gakure.
Gdy wartownicy dobiegli
do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą siedział nieznajomy przybysz, zaraz
poczęli gorączkowo się za nim rozglądać, jednocześnie trzymając w rękach po
kunai’u, przygotowanym na ewentualną walkę.
- Psia krew! Gdzie on
jest!? – Krzyknął pierwszy z chuuninów.
- Nie mam pojęcia, ale
jeśli dobrze widziałem, to ten koleś miał przewiązany, fioletowy sznur w pasie.
– Odparł mu jego towarzysz.
- Oj nie dobrze, nie
dobrze. Szybko! Zawiadom Hokage-sama, że mamy w wiosce intruza!!
Mężczyźni, jak ustalili,
tak też po chwili zrobili i jeden z nich, pognał do Godaime z ważną
wiadomością. Chunin ile sił w nogach, biegnąc czym prędzej po przez wioskę i
nie zwracając zbytniej uwagi na oglądających się a nim ludzi i innych shinobi,
w szybkim tempie dotarł do biura swej przywódczyni. Zatrzymawszy się pod
dębowymi drzwiami, po chwili odsapnięcia, spokojnie w nie zapukał, a gdy
usłyszał „proszę”, bez zwłocznie wszedł do środka.
Sasuke tym czasem,
specjalnie nie przejmując się tym, że został zauważony, począł powoli kierować
się ku swemu dawnemu miejscu zamieszkania. Liczne spojrzenia mieszkańców
wioski, na jego osobę, z początku mu nie przeszkadzały, lecz po jakimś czasie
chłopak lekko się zirytował.
„Kurczę,
czego ci ludzie się tak na mnie gapią?!”
– Pomyślał i po chwili usłyszał znajomy głos.
- No, no, no... Sasuke,
nie sądziłem że cię tu jeszcze kiedykolwiek zobaczę. – Powiedział białowłosy
jounin, stojący po jego lewej stronie. Mężczyzna trzymając ręce skrzyżowane na
piersi i opierając się plecami o jakiś budynek, po chwili spojrzał swym jednym
okiem na „intruza”.
- Hatake Kakashi. Tak też
myślałem, że to ty.
- Powinienem Ci teraz
skopać tyłek, za to co nam zrobiłeś... – Lustrzany shinobi zawiesił głos, gdyż
kątem oka dostrzegł na horyzoncie, różowo-włosą kunoichi, powoli zmierzającą ku
nim. Po chwili milczenia i przypatrywania się swemu byłemu uczniowi, ponownie
się odezwał.
- …ale to zadanie
zostawiam w rękach, kogoś innego. Kogoś, kogo najbardziej zraniłeś.
Mężczyzna uśmiechnąwszy
się zaczepnie, zaraz się wyprostował i w charakterystyczny dla siebie sposób,
zniknął swemu rozmówcy z przed oczu, w chmurze białego dymu. Młody potomek
klanu Uchiha, nie za bardzo rozumiejąc słów swego pierwszego sensei,
wzruszywszy obojętnie ramionami na to zagadnienie, po chwili ruszył w dalszą
drogę.
Zielonooka dziewczyna,
czując na twarzy promienie jesiennego słońca, po swojej ostatniej rozmowie z
kruczowłosą spadkobierczynią klanu Hyuuga, wzięła sobie do serca wszystkie jej
słowa. Teraz, przemierzając ulice Ukrytej Wioski Liścia i rozmyślając o tym co
usłyszała i z czym się przespała, nagle na kogoś wpadła.
- Sumimasen gozaimasu.
– Powiedziała, wstając z ziemi i otrzepując ubranie.
- Nic nie szkodzi.
Odparł męski głos,
który z początku nie wydał się jej jakiś znajomy, lecz gdy podniosła wzrok do
góry, momentalnie doznała szoku, a jej myśli błyskawicznie zaprzątnęła inna
rzecz.
„Co?
Skąd on się tu wziął?!” –
Krzyknęła w myślach.
- Witaj Sakura. Prawie
nic się nie zmieniłaś. – Powiedział czarnooki bez krzty entuzjazmu.
- Sa-Sasuke?
- Tak.
Dziewczyna słysząc jego
głos pełen dumy i pewności siebie, poczuła jak powoli, lecz w szybkim tempie,
wzbiera w niej gniew i rozgoryczenie. Zacisnąwszy dłonie w pięści, różowo-włosa
nie zauważalnie zebrał w nich, bardzo pokaźna dawkę chakry. Spojrzawszy na
swego dawnego przyjaciela, bardzo zdenerwowanym wzrokiem, zaraz jeszcze
przypomniała sobie, w jak bez czelny sposób ją zostawił i odszedł na
poszukiwanie „siły”, nie zważając na okoliczny tłum, zamachnęła się i z całym
impetem przywaliła chłopakowi prosto w twarz.
- TY ZDRAJCO!! JAK
ŚMIESZ SIĘ TU POKAZYWAĆ!! – Wrzasnęła na całe gardło, rozgoryczona jego
obecnością. Uchiha, oszołomiony i zdziwiony, z dużą prędkością przeleciał przez
całą długość uliczki, po czym uderzył plecami o jakiś budynek, wpadając przez
ścianę do środka. Domownicy ów domu, lekko wystraszywszy się, zaraz poczęli
gromadzić się w koło gruzowiska, z którego po chwili wyszedł pokiereszowany
Sasuke.
„Co
za powitanie.” – Pomyślał
odrobinę zażenowany otrzymanym ciosem, od kogoś, kto kiedyś notorycznie go podrywał.
Chłopak otrzepawszy się z pyłu, zaraz rozejrzał się po pomieszczeniu do którego
wpadł i spojrzawszy domownikom prosto w oczy, zaraz bez słowa wyszedł na
zewnątrz. Przedarłszy się przez tłum, gromadzący się w koło niego i
zielonookiej, powoli się do niej zbliżył.
- Nie wiedziałem, że
teraz w ten sposób witasz starych przyjaciół. – Powiedział sarkastycznie.
- Nie jesteśmy
przyjaciółmi!
- Nie jesteśmy? –
Spytał zdziwiony.
- Już nie! – Odparła
Haruno z lekką pogardą w głosie, po czym po jej policzku spłynęła samotna łza.
Nie chcąc ponownie się rozpłakać, teraz z tak idiotycznego dla niej powodu,
zaraz otarła oczy i ponownie zacisnęła dłonie w pięści.
- Sakura-chan?
- Odejdź stąd, jeśli
nie chcesz wyładować w szpitalu lub gorzej. Mówię poważnie, Sasuke!
- Czy to groźba?!
- Nie, ale wiedz że już
nie jesteś moim przyjacielem, przynajmniej nie po tym co mi zrobiłeś. Co
rozbiłeś Naruto i innym, którzy w ciebie wierzyli. Teraz, to już jedynie co
najwyżej możesz być moim wrogiem!! – Dziewczyna spojrzała srogim wzrokiem w
oczy swego rozmówcy, który nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszał,
jedynie cofnął się do tyłu.
- I nie licz na to, że
ci kiedykolwiek wybaczę! Nigdy!! – Kunoichi dodała po chwili i dalej świdrując
chłopaka złowrogim spojrzeniem, sprawiła że ten postanowił ustąpić i w
milczeniu oddalił się w stronę swojego domu. Idąc przed siebie poprzez wioskę,
Sasuke począł rozmyślać o tym co go przed chwilą spotkało.
„Czy
to możliwe, aby moje odejście tak wpłynęło na dzisiejsze zachowanie Sakry?” – Czarnowłosy chwyciwszy się dłonią za
policzek, gdzie został uderzony, po chwili masowania… – „Ona to ma cios.” – …stwierdził ponuro. Uchiha, po kilku minutach w
końcu dotarł na miejsce. Chwyciwszy za klamkę, zobaczył że drzwi są zamknięte.
Rozejrzawszy się po oknach, również stwierdził, że są szczelnie pozamykane.
„Dziwne.
Nie przypominam sobie, abym 5 lat temu, zamykał dom na klucz.” – Pomyślał, po czym postanowił coś z
tym zrobić. Wskoczywszy na dach swojego domu, Sasuke zaraz skierował się w
stronę siedziby Hokage, aby w końcu się jej pokazać i dowiedzieć, czegoś na
temat swego domu i „starych znajomych”. Mimo iż słońce nadal bardzo mocno
świeci, ulice wioski tak jakby nagle ucichły. Spadkobierca Sharingana
zauważywszy to doskonale i za bardzo nie wiedząc o co może chodzić, nagle się
zatrzymał i zeskoczył na ziemie. Gdy tylko się rozejrzał, po chwili w oka
mgnieniu pojawiło się w koło niego 8 członków, elitarnego oddziału ANBU.
- Sasuke Uchiha! Z
rozkazu Godaime Hokage, zostajesz aresztowany i odstawiony do aresztu, za
ucieczkę i zdradę Ukrytej Wioski Liścia i jej mieszkańców!! – Powiedział jeden
z ANBU o brązowych włosach.
- A jeśli odmówię
współpracy?!
Spytał czarnooki,
rozglądając się dookoła po wszystkich po kolei, z uaktywnionym sharinganem w
oczach. Momentalnie miedzy nim a oddziałem specjalnym, zapadła martwa cisza,
którą jedynie co jakiś czas, przerywa szmer liści, łopoczących na wietrze.
Sasuke przekalkulowawszy wszystko co się do tej pory wydarzyło, w końcu doszedł
do wniosku, że chyba nie jest tu mile widziany. Chwyciwszy za rękojeść swojej
katany, tym samym dał wszystkim zgromadzonym jasno do zrozumienia, że po
dobroci nigdzie nie pójdzie. Nim którykolwiek z ANBU zdołał zareagować, chłopak
już wyciągnął miecz, przy okazji zabijając shinobi stojącego najbliżej niego.
Gdy ugodzony w pierś mężczyzna, padł bezwładnie na ziemię, momentalnie jego
towarzysze chwycili za swoje katany i ruszyli do natarcia.
- Sasuke! Nie pogarszaj
swej sytuacji! – Krzyknął ten sam elitarny co za pierwszym razem się odezwał i
razem z towarzyszami ruszył do ataku na kruczowłosego. Chłopak nie reagując na
to nawoływanie, począł jeszcze sprawniej odparowywać wszystkie ataki.
- Phi! I wy myślicie,
że mnie zatrzymacie?! – Chłopak prychnął pogardliwie, po czym w błyskawicznym
tempie schował miecz na swoje miejsce, po czym zawiązał rękami kilka pieczęci.
– Katon, Ryuuka no Jutsu!
Momentalnie w stronę 3
najbliższych ninja, poleciało kilka mniejszych kul ognia, które gasnąc po
chwili, ukazały shurikeny. Gwiazdki doleciawszy do swych celów, zostały
poodbijane w geście obronnym. Uchiha nie zwlekając po chwili wyprowadził kojony
kontratak, tym razem znacznie silniejszy. Odskoczywszy od swych oponentów na
kilka metrów, zaraz błyskawicznie zawiązał nowe pieczęcie i wymówił formułkę.
- Katon, Goukakyuu no
Jutsu! – Chłopak nabrawszy powietrza w usta, po chwili wymieszał ją ze swoją
chakrą, by zaraz wypuścić ją z ust w postaci gigantycznej kuli ognia. Żywioł
sunąc po ziemi i ryjąc tym samym głęboki w niej rów, w błyskawicznym tempie dotarła
do kilku członków oddziału ANBU. Mężczyźni chcąc uniknąć tego ataku, musieli
szybko się rozproszyć i uciec z miejsca walki. Sasuke widząc lekkie zamieszanie
w szeregach przeciwnika, postanowił skorzystać z okazji i uciec, lecz
kilkadziesiąt kroków dalej, drogę zagrodził mu inny ninja.
- Nigdzie nie
pójdziesz! – Powiedział białowłosy i po chwili odkrył lewe, dotychczas
zasłonięte, oko.
- Kakashi, chyba nie
chcesz zginąć?!
- Jeszcze nie teraz,
ale i tak nie pozwolę ci znowu odejść.
- Czyżby?! – Chłopak
nie czekając dłużej, ruszył do natarcia i zaraz jego atak został zatrzymany
przez Hatake. Jounin trzymając w ręce kunai i blokując atak 18 latka, nagle
poczuł jak zaczyna tracić siły.
„Co
jest?! Genjutsu??” – Pomyślał
i błyskawicznie odskoczył od chłopaka. Schowawszy broń, zaraz złożył przed sobą
ręce. – Kai!
- Brawo. A wiec takie
słabe genjutsu na ciebie nie działają, Kakashi-sensei! – Sasuke krótko
skomentował poczynanie jounina, akcentując uszczypliwie ostatnią, wypowiedzianą
frazę. On jak i lustrzany shinobi, po chwili przypatrywania się sobie nawzajem,
na powrót przybrali bojowe postawy. Wciąż wiejący wiatr, wzbijający w powietrze
tumany piachu i pyłu, leżącego na uliczkach Wioski Ukrytego Liścia, teraz lekko
porusza bujną czupryną podopiecznego Orochimaru, jak i włosami ucznia samego
Yondaime. Hatake po chwili wpatrywania się w czarnookiego chłopaka, zaraz w
błyskawicznym tempie rzucił w niego kilkoma kunai jakie posiada przy sobie.
Uchiha zgrabnie uniknąwszy wszystkich lecących w niego sztyletów, kilka nawet
złapał i odrzucił do ich właściciela, co zmusiło Kakashigo do unikania własnego
ataku.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Co niby?
- Czemu odszedłeś?! –
Krzyknął Hatake.
- Bo miałem taki
kaprys!! – Chłopak uśmiechając się chytrze, zaraz przewrócił obojętnie oczami,
po czym stanąwszy w rozkroku, chwycił się lewą ręką za nadgarstek prawej ręki.
Skierowawszy otwartą dłoń ku ziemi, po chwili zaczął zbierać w niej
elektryzującą kulę chakry. Uchiha wytworzywszy już kulę chakry, zaraz się
wyprostował, po czym zaczął biec w stronę Kakashiego. Mężczyzna widząc co robi
jego były podopieczny, po chwili namysłu, błyskawicznie stworzył, na otwartej
dłoni, podobną kulę chakry i przybrawszy
postawę obronną, począł czekać na kontakt.
- Chidori!! – Krzyknął
Sasuke i zadał atak białowłosemu, który sparował go lustrzanym odbiciem
techniki Uzumakiego. Po kontakcie, natychmiast nastąpiła potężna eksplozja,
która wstrząsnęła Wioską Ukrytego Liścia. W miejscu, w którym przed chwilą
stali walczący, teraz jedynie widać sporą chmurę dymu i pyłu. Gdy pył się
rozwiał, 7 shinobi z elitarnego oddziału ANBU, ukazał się widok sporego krateru
pośrodku uliczki wioski.
- Gdzie oni są?! –
Krzyknął jeden z nich.
Po chwili rozległy się odgłosy
walki w innej części wioski. Ninja nie zwlekając dłużej, udali się w tamto
miejsce, by po chwili dostrzec walczących. Kakashi Hatake, dzielnie i wytrwale
parując nowe ataki, nacierającego Sasuke... co jakiś czas, sam wyprowadza
liczne ataki w stronę chłopaka. Całe to starcie wygląda, jakby miało nigdy się
nie skończyć. Shinobi z ANBU, przyglądając się temu wszystkiemu w napięciu, po
krótkiej naradzie postanowili jak na razie się nie wtrącać, bo jak widać, siły
obu walczących są raczej wyrównane.
Odgłosy walki i liczne
wybuchy, momentalnie zakłóciły wszech ogarniający spokój, jaki zazwyczaj można
spotkać w Konoha-Gakure. Blond włosa kobieta, stojąc teraz przy oknie w swoim
biurze z grobowa miną, poważnie martwi się tymi odgłosami. Próbując dostrzec,
co może powodować takie wstrząsy w centrum jej rodzinnej miejscowości, po
chwili odwróciła się z powrotem do swojego biurka, po czym krzyknęła.
- Shizune!!
- Tak Godaime? – Wołana
dziewczyna momentalnie weszła do biura.
- Czy już wiadomo coś
na temat tego „intruza” i co to za odgłosy walki w mojej wiosce?!
- Tak Tsunade-sama. Z
tego co wiem, tym intruzem okazał się być nie kto inny, jak Uchiha Sasuke, a te
odgłosy to zapewne próba zatrzymania go, przez wysłany oddział ANBU. –
Wyjaśniła Shizune.
- Rozumiem… i jak im
idzie?? – Hokage poczęła dopytywać się o szczegóły.
- Nie wiem.
- CO?! To co ty tu
jeszcze robisz? Jazda mi zrobić rozpoznanie!! – Wrzasnęła kobieta i
przywaliwszy ręką w biurko, doszczętnie je połamała.
Dziewczyna widząc
niezadowolony wyraz twarzy swej przywódczyni, po chwili i bez słowa wybiegła z
biura, by czym prędzej udać się na miejsce walki. Po wyjściu z budynku Kage,
czarnowłosa zaraz wskoczyła na dach pobliskiego domu i korzystając z
umiejętności shinobi, poczęła zmierzać ku walczącym. Gdy po chwila tam dotarła,
momentalnie doznała szoku. Cała uliczka została dokładnie zorana licznymi
kraterami, pobliskie domy po uszkadzane lub częściowo zburzone, a przeciwnikiem
Sasuke okazał się być Hatake Kakashi. Białowłosy zadawszy chłopakowi kolejny
cios kunai’em, ze zmęczenia i braku chakry, nie zdołał dostrzec katany
przeciwnika i po chwili został przebity na wylot w okolicy prawego płuca.
Jounin czując bardzo nieprzyjemny i przeszywający ból w klatce piersiowe,
momentalnie padł na kolana, poczym stracił przytomność. Dowódca oddziału ANBU
widząc to, zaraz wyznaczył dwóch ludzi do zaopiekowania się białowłosym, a sam
z resztą ruszył do walki z Sasuke. Chłopak o czarnych, jak noc, oczach…
ugodziwszy dawnego sensei w pierś, szybko odskoczył do tyłu, lecz po chwili
ponownie został zaatakowany przez 5 ANBU.
Tym czasem Shizune
szybko zjawiła się przy pozostałych dwóch ANBU i ciężko rannym Kakashim.
Widząc, że mężczyzna stracił przytomność i dużo krwi, zaraz wymieniła tylko
groźnie spojrzenie z ANBU, po czym się odezwała.
- Szybko! Zanieś go do
szpitala i powiadom Hokage o sytuacji!
- Hai! – Krzyknął jeden
z nich, po czym wziął Hatake na ramię i pobiegł do szpitala. Dziewczyna tym
czasem pozostała na miejscu z drugim shinobi, który po chwili dołączył do
wałczących towarzyszy. Czarnowłosy podopieczny Orochimaru, odczuwając już spore
zmęczenie i kilka dość poważnych ran ciętych na ramionach i tułowiu, po chwili
postanowił użyć swojej udoskonalonej formy Chidori. Wykonując rękoma w
powietrzu, różne ciosy blokujące ataki ANBU, zaraz w mgnieniu oka skupił
resztki swojej chakry, po czym…
- Chidori Nagashi!! –
Krzyknął i w jednej chwili wszyscy walczący z nim shinobi zostali poważnie
porażeni licznymi wiązkami elektrycznymi, bijącymi na wszystkie strony od
ostrza miecza i ciała Uchihy. Gdy wszyscy porażeni ninja, padli nieprzytomni
lub półprzytomni na ziemię, czarnowłosy… ranny i wycieńczony, postanowił
zakończyć tą rozróbę. Nie chowając katany, jeszcze tylko rozejrzał się po
zdemolowanej okolicy i kiedy chciał już się oddalić, nagle usłyszał jak coś
przecina powietrze. Dzięki uaktywnionemu sharinganowi, chłopak dostrzegł lecące
w jego stronę cienkie, lecz bardzo długie igły. Odskoczywszy do tyłu, jednocześnie
uniknął pierwszej fali ataku, poczym zrobił to samo, by uniknąć drugą falę. Gdy
się zatrzymał, dostrzegł że przy rannych ANBU klęczy jakaś dziewczyna, a po
przyjrzeniu się jej… rozpoznał w niej asystentkę Tsunade, świdrująca go teraz
zdenerwowanym wzrokiem.
- Sasuke! Niech cię
szlag!! – Krzyknęła Shizune, nie wyczuwając tętna w nieruchomych ciałach
shinobi w maskach. Czarnowłosa sprawdziwszy 5 ciał, zaraz podeszła do 6, gdzie
na szczęście nadal wyczuwalny jest jeszcze rytm bijącego serca. Nie chcąc aby
ANBU zmarł, czarnooka nie przejmując się stojącym nie opodal Uchihą, zaraz się
skupiła, szybko wykonała kilka pieczęci dłońmi, po czym używając medycznego
ninjutsu… poczęła leczyć nieprzytomnego mężczyznę. Po paru minutach, leczony
shinobi nagle odzyskał przytomność…
- A-arigato. –
Powiedział dowódca ANBU i lekko drżąca ręką sięgnął do maski, by odkryć twarz.
- Nie! Nie musisz. –
Dziewczyna lekko zaskoczona, zatrzymała jego rękę, gdyż nie czuje potrzeby
poznawania jego tożsamości.
- Ale ja chce. Shizune-chan,
uratowałaś mi życie! – Mężczyzna po chwili zdjął maskę z twarzy, ukazując
czarnowłosej swoje granatowe oczy.
„Mori
Shibaru? Nie spodziewałam się.”
– Pomyślała dziewczyna, po czym łagodnie się do niego uśmiechnęła. On
odwzajemniwszy jej gest, by po chwili wyciągnąć rękę ku jej twarzy i delikatnie
pomasować policzek.
- Zawsze wiedziałem, że
jesteś piękna. – Powiedział Mori patrząc jej głęboko w oczy i uśmiechając się
serdecznie.
NEXT
COMING SOON…
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story
by Wielki
„Naruto”
and its characters belong to Masashi Kishimoto
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, nie wiem czemu ale mam wrażenie że Uchiha dostał jakieś zadanie od Orochimaru w Konosze i jednak trochę to jest takie dziwne... jest zbiegiem, a tak spokojnie po wiosce się porusza... gdzie są ANBU? ale Sakura pokazała, że nie jest słabą małą dziewczynką jak kiedyś... czyżby Momoni i Shine?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia