środa, 10 stycznia 2018

055. Co do cholery...

Ostatnim razem może i przesadziłem troszeczkę z długością postu ^^. Dziś notka już w normalnej długości ^^, tak więc serdecznie zapraszam na kolejny odcinek z życia Naruto Uzumakiego, wg mojego własnego pomysłu ^^



<<< Odcinek ukazał się 11 lipca 2008 roku >>>



>>> Strażnicza Wioska <<<
Słysząc jej głos, zaraz lekko zakręciło mi się w głowie, ale otrząsnąwszy się ze stanu w jaki wpadłem, po chwili odwróciłem się do niej.
- Słucham.. o co chodzi..? – spytałem. Dziewczyna powoli zeszła po drewnianych schodach domu, po czym podeszła do mnie tak, że dzieli nas bardzo nie znaczna odległość.
- Naruto.. to.. to było niesamowite.. to jak go uleczyłeś – brunetka zaraz wyraziła swój zachwyt moim uczynkiem.
- To nic takiego.. – odparłem, założyłem ręce za głowę i szeroko się uśmiechnąłem. Brązowooka odwzajemniła mój uśmiech, a na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec. Przez chwilę patrząc jej głęboko w oczy, przypomniało mi się, że często miałem okazję w ten sposób patrzeć w oczy Sakurze czy Hinacie. Gdy dziewczyna się zarumieniła dzięki mojemu spojrzeniu, zaraz przypomniało mi się iż dokładnie tak samo reagowała Hinata Hyuuga… – „…gdy się ze mną widziała. Trochę to dla mnie nie zrozumiałem, ale czy ja naprawdę mam taki w pływ na płeć piękną..? Sam nie wiem, ale jedno jest pewne.. od pewnego czasu, chyba bardziej się im podobam…” – zaraz szeroko uśmiechnąłem się na samą myśl o moich pięknych koleżankach i mojej wybrance serca.
„Ale teraz  nie czas na rozmyślanie o dziewczynach, teraz jest czas na wyleczenie nogi tego wojownika, co mnie pierwszy zaatakował..” – po chwili namysłu, zwróciłem się do mojej rozmówczyni.
- Yuki.. czy wiesz może gdzie jest dom tego drugiego wojownika..? – gdy dziewczyna już miała mi odpowiedzieć, nagle odezwał się męski głos za naszymi plecami.
- Naruto.. już nie musisz szukać.. ów mężczyzna już tu jest – odwróciwszy się, zobaczyłem Masamichi’ego machającego do mnie. Przeprosiwszy dziewczynę, szybkim krokiem skierowałem się do staruszka, by w chwilę potem znaleźć się obok mężczyzny leżącego na podłodze, na kocu. Dokładnie tak jak w przypadku syna Yakuzy, ukląkłem obok po czym już bez wykonywania pieczęci, po prostu zebrałem w dłoni chakrę Kyuubiego i przystawiłem ją do rany. W mgnieniu oka, regenerując wszystkie uszkodzone naczynia i komórki, rana zaraz się zasklepiła, a mężczyzna odzyskał władze w nodze. Po zakończeniu zabiegu, wyprostowałem się i ponownie wyszedłem z domu, ale i tym razem nie pozwolono odejść mi za daleko.
- Naruto zaczekaj… – ponownie usłyszałem głos Masamichi’ego – …Yakuza chce zamienić z tobą parę słów.
- Rany.. co za ludzie.. ani chwili wytchnienia.. – westchnąłem zirytowany całą sytuacją, lecz odwróciwszy się do mojego rozmówcy przodem, zaraz na mojej twarzy ponownie pojawił się szeroki uśmiech. Za chwilę, z drewnianego domu państwa Mito wyszedł jego gospodarz, który minąwszy swojego przyjaciela, jak i zwierzchnika, podszedł do mnie miarowym krokiem.
- Naruto.. tak masz na imię..? – gdy podszedł na stosowną odległość, spytał obojętnym głosem.
- Hai.
- A więc… drogi chłopcze, na początku gdy zraniłeś mojego syna, byłem gotów pomścić go, ale widząc teraz jak przybyłeś tu i go uratowałeś… to uznałem iż chyba mogę zdradzić ci pewną tajemnice – Yakuza zaczął powoli kierować się w głąb wioski, a ja wraz z nim.
- Jaką tajemnicę..? – jego słowa niebywale mnie zainteresowały, bo niby co tu jeszcze może być innego.
- Widzisz… patrząc na twoja opaskę… – mężczyzna wskazał na ochraniacz na moim czole – …zaraz przypomniało mi się, iż widziałem podobny znak tu.. w wiosce.
- CO..!! – krzyknąłem, nie dowierzając jego słowom.
- Domyśliłem się że tak zareagujesz… ale czy zastanawiałeś się może, dlaczego nasza wioska zwie się Strażniczą..? – Yakuza po dłuższym spacerze zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
„Dobre pytanie.. bo niby czego by oni strzegli tak zaciekle... z tego co wiem, to chyba jest to jedyna osada w tej dziwnej krainie..” – popadłem w zadumanie i osłupienie, z którego zostałem po chwili wyrwany.
- Twoje milczenie, świadczy o twej nie wiedzy… a więc pozwól, że cię uświadomię – Mito ponownie ruszył przed siebie, by w kilka minut później dotrzeć w milczeniu pod jedną ze ścian, gór okalających wioskę. Moje zdumienie samym tym miejscem, jeszcze bardziej urosło, gdy zobaczyłem wykuty w skale korytarz, a nad wejściem wyryty symbol Konohy.
- A-ale jak to możliwe.. niby skąd tu znak mojej rodzinnej wioski..? – spytałem z nutką sarkazmu i jeszcze głębszego nie dowierzania.
- Tak.. z początku też się zastanawialiśmy nad związkiem miedzy Tobą a tym, co jest we wnętrzu góry i jakoś jeszcze nie udało nam się do niczego dojść.
- A wchodziliście już tam..? – spytałem wskazując ręką ciemny korytarz.
- Oczywiście że tak… posłałem tam już wielu moich wojowników i jak dotąd jeszcze żaden nie powrócił – mężczyzna powiedział to z lekkim zażenowanie i smutkiem.
- Hmm… rozumiem i pewnie macie nadzieję, że i ja tam wejdę..?
- Z początku taki był plan… ale widząc co potrafisz, baliśmy się cię o to spytać.
„No pięknie.. czyli mam wejść do miejsca, z którego jeszcze nikt nigdy nie wyszedł..? Normalnie super… ale z drugiej strony, nic mnie tu nie trzyma, więc nie mam nic do stracenia..” – pomyślałem, wzruszyłem obojętnie ramionami, po czym ponownie się uśmiechnąłem.
- Czyli sie zgadzasz..? – Yakuza wydał się uradowany.
- Po przemyśleniu, wszystkiego dokładnie, tak.. zrobię to, bo i tak nie mam nic do stracenia.
- To wspaniale.. zaraz zawołam Masamichiego.
- Nie, nie musisz… obejdzie się bez jego zbędnego gadania – po tych słowach wkroczyłem w kolejny nieznany mi świat.
* * *
>>> Wioska Ukryta w Liściach <<<
- Witaj Tsunade..!! – krzyk dochodzący z za pleców czcigodnej, sprawił iż ta przestraszona na śmierć, poderwała się z miejsca jak poparzona. Cała czerwona i zła, że jej ktokolwiek przerywa w niedzielnym spożywaniu sake, zaraz odwróciła się i wydarła na gościa.
- JIRAIYA.. CHCESZ ABYM ZESZŁA TU NA ZAWAŁ..!!!!
- Nie, ale tak dawno się nie widzieliśmy, iż pomyślałem.. – pustelnik nie dokończył, gdyż blondynka mu przerwała.
- A właśnie, co cie do mnie sprowadza..? – białowłosy sage, z lekko zażenowaną miną, zszedł z parapetu okna, przez które się pojawił i powoli podszedł od drugiej strony do biurka Hokage.
- Ekhm.. a wiec, przez ostatnie 7 miesięcy, starałem się namierzyć miejsce pobytu Uzumakiego, no i przy okazji zdobywałem cenne informacje do mojej nowej książki – tu białowłosy uśmiechnął się szeroko, pokazując Tsunade nowy tomik swojej książki.
- I co.. dowiedziałeś się czegoś..?
- Z początku trafiłem do Suna-Gakure, a potem do Iwa-Gakure, gdzie ślad się urwał – pustelnik lekko posmutniał, co Tsunade świetnie odczytała.
- Rozumiem… czyli Naruto poszedł zapewne poznać nowego Kazekage, a potem trafił do Kraju Skały.. ale po co..? – brązowo oka kobieta popadła w zadumę.
- Nie mam pojęcia.. ale wiedz, że trafiłem tam na coś bardzo ciekawego.
- Co takiego..??
- Tsunade, słyszałaś kiedyś o wiosce Bez Nazwy..? – spytał sannin, siadając na krześle stojącym przy biurku.
- Coś obiło mi się o uszy.
- No i właśnie tam urwał mi się ślad Naruto – Jiraiya westchnął ciężko, po czym lekko posmutniał.
- Rozmawiałeś może z mieszkańcami..?
- Taaak, ale ludzie raczej nie byli zbyt rozmowni, tak jakby coś przede mną ukrywali, nawet zajrzałem do tamtejszej świątyni, ale i tak nic z tego.
- Co masz na myśli mówić „ukrywali”..? – spytała Tsunade bardzo zainteresowana słowami przyjaciela.
- A to, że.. gdy się pytałem czy ktokolwiek zna Naruto Uzumakiego… to mi odpowiadali, że „nie”, albo w ogóle odmawiali odpowiedzi… naprawdę, mówię ci ze mieszkają tam bardzo dziwni i skryci ludzie.
- Rozumiem… – przytaknęła Hokage, po czym zrobiła bardzo zamyśloną minę – …mówisz, że to było w Iwa-Gakure..?
- Tak.
- Hmm… wysłanie tam ANBU mogłoby tylko pogorszyć nasze stosunki z tym krajem, wiec jedyne co nam pozostaje, to czekać – rzekła piąta, po czym wstała i podeszła do okna.
- Dokładnie.. chyba tylko to nam pozostało – Jiraiya wydał się również bardzo zaniepokojony daną sytuacją, a jego słowa tylko potwierdzają obawy Hokage.
* * *
>>> Mroczny i upiorny korytarz <<<
Idę tak już od ponad 3 godzin, po przez pół mrok panujący w ręcznie wykutym korytarzu. Co 3 metry wisi na ścianie pochodnia, która zapala się jak ją mijam i gaśnie jak dojdę do następnej. Panuje tu dość dziwna atmosfera tajemniczości, a na dodatek mam dziwne wrażenie, jakby mnie ciągle ktoś śledził, lecz gdy się odwracam, to tylko ciemny korytarz widzę. Z każdym postawionym krokiem, w korytarzu echem odbija się pusty dźwięk, a na moich plecach czuję liczne ciarki.
„Rany boskie.. Naruto, co ty tu do cholery robisz..?” – wciąż od dłuższego czasu, zadaje sobie to bezsensowne pytanie i jakoś nie mogę na nie odpowiedzieć.
W końcu, tracąc już kompletnie nadzieję, iż gdzieś mnie zaprowadzi ten korytarz, dostrzegłem w oddali coś co mnie wielce uradowało. Zwiększywszy tempo kroku, moim oczom powoli zaczął ukazywać się widok końca ciemnego korytarza. Po chwili doszedłem do czegoś, co wygląda jak przedsionek wielkiej komnaty. Stanąwszy przed kolejnymi, kamiennymi wrotami, począłem dokładnie się im przyglądać.
„Cholera..! I co teraz..?” – …pomyślałem, siadając pod jedną ze ścian, z bardzo poważną i zamyśloną miną.
 „I jak ja niby mam je otworzyć.. przecież nie ma tu takiego odcisku, jak na pierwszych wrotach..!” – moje myśli poczęły krążyć w koło pierwszych kamiennych drzwi – „…tylko że tam jasno było pokazane jak je otworzyć, a tu..? Dupa, nic tu nie ma..!!”
Nie mogąc spokojnie usiedzieć w miejscu, począłem nerwowo kręcić się po ów przedsionku..
„A może by tak wrócić..? Nie, co by sobie Yakuza i Masamichi o mnie pomyśleli..? Że jestem zwykłym tchórzem..!!” – po mojej skroni i policzku spłynęła słona kropla potu, gdyż od dłuższego główkowania, zrobiło mi się strasznie gorąco.
„Cholera… a dość mam tej zabawy w ciuciubabkę..!!” – krzyknąłem w myślach, po czym stworzyłem obok swego wiernego klona. Wystawiwszy do niego prawą dłoń, ten mi tylko szybko stworzył Rasengana z mojej chakry. Stanąwszy w lekkim rozkroku tuż pod kamiennymi wrotami, nie wiele się zastanawiając, krzyknąłem..
- RASENGAN..!!! – i przystawiłem dłoń do ściany. W momencie zetknięcia z kamieniem, nastąpił wybuch, który skruszył wrota, ukazują mi widok upragnionej, w tym momencie, tajemnej komnaty. Gdy wreszcie opadł kurz, przekroczyłem próg i natychmiast się potknąłem, by po chwili sturlać się jak kartofel po wielkich kamiennych schodach. Zaraz znalazłem się u podstawy ogromnej kolumny.
„Kuso..!! Ale ze mnie niezdara..” – zakląłem w myślach, po czym wstałem i się otrzepałem z piachu. Po podniesieniu głowy do góry, moim oczom ukazał się niebywały widok. Po niefartownym wejściu, znalazłem się w jakiejś komnacie.
„Kurczę, jak na komnatę.. to miejsce jest ogromne…” – pomyślałem, naliczywszy 400 ogromnych, marmurowych kolumn – „…ta sala ma chyba ze 1 km długości i 300 m szerokości..” – rozejrzawszy się do koła, moje zdumienie sięgnęło zenitu.
- Naruto, przestań zachwycać się tym miejscem i poszukaj wyjścia..! – nagle odezwał się Kyuubi.
- Dobra, dobra.. się robi – odparłem zirytowany lekko pogardliwym tonem demona.
Otrząsnąwszy się z zachwytu w jaki wpadłem, widząc kunszt wykonania tego miejsca, począłem kierować się prosto przed siebie. Minąwszy ok. połowy, wcześniej policzonych kolumn, nagle na mojej drodze pojawiło się biało-niebieskie światło, które oślepiwszy mnie, zaraz powaliło na kolana.
- Co do cholery! – krzyknąłem, przecierając oczy.
- Ty, który wtargnąłeś tu bezprawnie… zaraz zginiesz śmiercią niechybną..!! – odezwał się tajemniczy, wrogo nastawiony głos.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Zważywszy iż trwają wakacje, notki będą ukazywały się rzadziej… choć w miarę możliwości, postaram się aby ukazywały się nie za rzadko ^^ - pozdrawiam i zapraszam do komentowania :D

1 komentarz:

  1. Hej,
    wyleczył ich, a potem jednak już widziano podobny znak... ciekawa co to za komnata i kto tam jest...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń