czwartek, 11 stycznia 2018

056. Godny przeciwnik

Poniższy odcinek, cały został napisany w trzeciej osobie, ponieważ kiedyś już napisałem iż sceny walki będę właśnie tak opisywał ^^ - poniższą notkę DEDYKUJĘ wszystkim czytającym i komentującym, a w szczególności:
- Kumiko ^^ ;                       - Naruciakowi ^^ ;
- Akirze ^^ ;                          - Raidze ^^ ;
- Tori ^^ ;                              - Sachiko ^^ .



<<< Odcinek ukazał się 12 lipca 2008 roku >>>



>>> Skalna komnata <<<
Naruto lekko zdezorientowany zaistniałą sytuacją i dziwnymi słowami tajemniczego nieprzyjaciela, nie wiele się zastanawiając, szybko odskoczył na kilka metrów do tyłu i w końcu wyprostowawszy się, spojrzał na przeciwnika. Jego oczy natychmiast zostały oślepione przez bardzo jasne światło padające od przybysza, które ku uciesze blondyna, zaraz poczęło tracić na swej intensywności. Gdy wreszcie całkowicie zgasło, pozostawiając lekką poświatę bijącą od nieprzyjaciela, Uzumaki w pierwszej chwili dostrzegł parę krwisto czerwonych ślepi, które bacznie i wrogo przyglądają się jemu. Blondyn zjechawszy wzrokiem trochę niżej, dostrzegł wiśniowego koloru zbroję okalającą ciało jego przeciwnika, a w dłoni znajoma broń.
„Zaraz… czy to katana..?” – spytał w myślach. Blondyn chcąc baczniej przyjrzeć się jego twarzy, spojrzał na nią. Lecz jedyne co zobaczył to tylko przerażającą maskę, która zapewne właśnie taki miała zamysł… aby budzić postrach w szeregach nieprzyjaciela. Po chwili milczenia, Uzumaki poczuł jak od jego przeciwnika zaczyna emanować potężna siła… bardzo podobna do chakry. W net, błękitnooki poczuł na twarzy wpierw lekki podmuch wiatru, który za chwilę przerodził się w prawdziwy huragan. Chłopak z trudem móc ustać w miejscu, szybko przybrał postawę obronną, jednocześnie zakrywając rękoma twarz, przed wiatrem i tumanami kurzu. W pierwszej chwili, blondyn niczego specjalnego nie dostrzegł, lecz za chwilę po ziemi a potem w koło zamaskowanego wojownika, z niewiarygodną prędkością zaczęła wirować niebieska chakra.
„Kurczę, co za moc… kim on jest i skąd się wziął… i dlaczego chce mnie zabić..?!” – Uzumaki, zadawszy sobie teraz tych kilka bardzo ważnych pytań, niewiele się zastanawiając szybko złożył przed sobą dłonie, by po chwili…
- Kage Bunshin no Jutsu – …wymówić pod nosem i stworzyć ok. 20 klonów. Przeciwnik nadal nic nie mówiąc i się nie ruszając, zakończył pokaz ilości swojej chakry, poczym wystawiwszy katanę przed siebie, ruszył z impetem na grupkę 21 Naruto Uzumaki’ch. Blondyn jak i jego kompani, jak na zawołanie jednocześnie wyciągnęli kunai, by po chwili odeprzeć atak wojownika, który raz po raz zaczął wycinać wszystkie klony.
„Kuso… coś czuję, że to nie będzie takie proste..” – Naruto szybko stworzywszy kolejną grupkę klonów, przeprowadził kontratak. Gdy większość klonów rzuciła się na przeciwnika, błękitnooki pozostawił przy sobie jednego klona, aby niezauważalnie stworzyć udoskonaloną formę Rasengan’a.
„Dobra Kyuubi… pora użyć twojej chakry..” – chłopak przemówił do swojego przyjaciela.
- Się robi..!! – odkrzyknął demon, tak jakby ta walka go bawiła.
Naruto stworzywszy ulepszoną formę podstawowego Rasengan’a, zaczął biec w stronę swojego przeciwnika, który oblegany przez jego klony, bacznie i wytrwale paruje wszystkie ataki. Gdy przeciwnik się zamachnął, nagle z za pleców jednego z klonów stojących najbliżej wojownika, wyskoczył prawdziwy blondyn, by w chwilę potem oddać atak.
- KYUUBI RASENGAN..!! – krzyknął i z ogromną siłą odrzucił wroga do tyłu. Wojownik na kilka sekund straciwszy przytomności, zdążył już przelecieć w powietrzu znaczną odległość, by w chwilę potem uderzyć plecami o jedną z marmurowych kolumn. Po komnacie, rozległ się charakterystyczny trzask uderzającego metalu o kamień, co Naruto odczytał za pokonanie przeciwnika. Z szerokim uśmiechem, wraz ze wszystkimi klonami, zbliżył się nieznacznie do przeciwnika, który ani drgnął.
„I po robocie…” – blondyn rozluźniwszy się, tym samym odesłał klony, które zniknęły w szaro-białych chmurach dymu – „…a myślałem, że natrafiłem na silniejszego przeciwnika”.
Naruto nie wyczuwając ani krzty chakry wroga, nagle zapomniał o nim i nie zaprzątając sobie głowy, ruszył dalej przed siebie. Blondyn w momencie mijania ciała, nagle zastygł w bezruchu, gdyż poczuł na swym karku zimną stal. Lekko odwróciwszy głowę w bok, kątem oka dostrzegł dwoje czerwonych ślepi, które tak samo jak za pierwszym razem, ponownie bacznie i wrogo się mu przyglądają.
„O cholera.. ale ze mnie idiota.. jak to kiedyś powiedział Kakashi-sensei: Ninja nigdy nie może tracić czujności..” – szybko pomyślał i zaraz poczuł jak miecz powoli oddala się od jego szyi. Wtedy niebieskooki dostrzegł szansę na odepchnięcie od ciebie wroga. Chłopak, w mgnieniu oka przykucnąwszy zaraz oddał silnego kopniaka w klatkę piersiowa przeciwnika, który ponownie odleciał do tyłu, lecz tym razem ku nie zadowoleniu blondyna, zatrzymał się przy pomocy własnej chakry i stanął na ziemi w odległości kilku metrów od Uzumaki’ego. Mężczyzna nagle schował broń do pochwy uczepionej z boku, po czym w szybkim tempie zaczął składać ręce w dobrze znane blondynowi pieczecie. Po kilku minutach, specyficznym echem, po komnacie rozniosły się słowa…
- Katon, Goukakyu no Jutsu – w kilka sekund od wykonania techniki, w stronę lekko zdezorientowanego blondyna poleciała olbrzymia kula ognia, która ryjąc w marmurowej posadzce szeroki rów, błyskawicznie zbliżyła się do chłopaka, który w ostatniej chwili uniknął ataku. Kula ognia napotkawszy na swej drodze przeszkodę w postaci innej kolumny, dosłownie stopiła jej zewnętrzną powłokę, wykonaną z marmuru.
„Kuso… o mały włos..” – Naruto wytarłszy pot z czoła rękawem kurtki, zaraz ponownie zwrócił wzrok na przeciwnika, który nagle zniknął mu z pola widzenia. Chłopak począł nerwowo się rozglądać, by w chwilę potem ponownie stworzyć kilkanaście klonów. Blondyn spojrzawszy wpierw w lewo, potem w prawo, przed siebie i za siebie, a potem nad siebie… zapomniał o jednym miejscu, którego się nie spodziewał.
- Doton, Shinjuu Zanshu no Jutsu – ponownie po komnacie rozniosło się echo wypowiedzianej formułki, a w chwilę potem z podłogi pod stopami Naruto wysunęła się ręka, która chwyciwszy blondyna za kostkę, wciągnęła go pod ziemię, zostawiając tylko głowę na powierzchni.
„Oj.. nie dobrze, nie dobrze..” – Naruto nie mając zbyt wiele możliwości manewru, gorączkowo zaczął zastanawiać się nad rozwiązaniem, gdy nagle dostrzegł przed sobą zbliżającego się wojownika z wyciągniętą kataną. Klony Uzumaki’ego, nie czekając na dalszy rozwój akcji, rzuciły się na przeciwnika, zadając mu kolejne to ciosy kunai’ami, które ponownie nic nie dały. W tym czasie inne dwa klony, pomagały prawdziwemu Naruto wydostać się z ziemnej pułapki. Wojownik, pokonawszy wszystkie atakujące go klony, bardzo szybko zbliżył się no chłopaka, wciąż siedzącego pod ziemią, gdy nagle z za pobliskiej kolumny, wyskoczył klon z utworzoną podstawowej formą Rasengan’a. Przeciwnik na szczęcie blondyna, tego nie zauważył i gdy podniósł katanę do góry aby zadać ostateczny cios, nagle otrzymał kolejną uderzeniowa dawkę chakry, choć odrobinę słabsza od poprzedniej, co tym razem zaowocowało odrzuceniem go w bok. Gdy wróg ponownie roztrzaskał się o jakąś kolumnę, prawdziwy Naruto, w końcu oswobodził się z ziemnej pułapki. Cały brudny i już lekko wykończony, ponownie przybrał postawę gotowa do walki, gdyż wojownik powstawszy już z ziemi, ponowie, już trzeci raz tego dnia, począł przyglądać się Uzumaki’mu.
„Cholera… za każdym razem jak zadam mu jakiś decydujący atak, on tylko mi się przygląda.. a odkąd zaczęliśmy walczyć, jeszcze ani razu się nie odezwał do mnie, tylko słyszałem jego głos, gdy wypowiadał formułki…” – Naruto zastanawiając się nad lekko dziwnym zachowaniem przeciwnika, postanowił w końcu zakończyć ta walkę, decydującym uderzeniem wielu Naruto Uzumaki’ch. Ale co to, ku lekkiemu zaskoczeniu blondyna, jego przeciwnik nagle schował miecz i przybrał postawę do walki wręcz, bardzo zbliżoną do tej, którą stosuje Rock Lee gdy ma z kimś walczyć.
„Hmm… Taijutsu..? Świetnie, chętnie powalczę wręcz..” – pomyślał niebieskooki i przybrał podobną postawę. Tym czasem, przeciwnik nie zwlekając dłużej, w mgnieniu oka pojawił się za plecami blondyna i silnym ciosem w kark, powalił go na ziemie.
- Tfu… tfu… - chłopak odkaszlnął krwią. Naruto wytarłszy rękawem kurtki krew ściekająca po jego brodzie, w szybkim tempie przeturlał się po podłodze, by za chwile powstać i przeprowadzić kontratak. Błękitnooki zbliżywszy się do przeciwnika na odległość jednego ramienia, zaczął bić się z przeciwnikiem na pięści i liczne kopniaki. Wojownik wciąż nie spuszczając wzroku z Naruto, z wielkim wyrafinowaniem począł parować wszystkie ciosy chłopaka. W pewnej chwili, blondyn poczuł w mięśniach, że długo już nie wytrzyma takiego tępa i zaraz opadnie z sił, tak wiec postanowił zaryzykować i użyć broni. W mgnieniu oka, wyciągnął z rękawa kunai, by po chwili nie spostrzeżenie wbić go przeciwnikowi w krtań, akurat w miejscu gdzie nie ma zbroi. Momentalnie, wojownik zakwiczał jak zarzynane prosię, by w chwilę potem odsunąć się od Naruto i paść martwy na ziemię.
„Co..? Czyżbym w końcu pokonał gościa..?” – chłopak zaraz zadawszy sobie to pytanie, przykucnął przy ciele wroga i sprawdził mu tętno. Ku jego uciesze, nie wyczuwając żadnego pulsu, blondyn zaraz ponownie się wyprostował i powoli zaczął kierować się w stronę dziwnego światła, jakie dostrzegł pod czas walki. Zrobiwszy kilka kolejnych kroków na przód, Naruto nagle usłyszał brzęczenie metalu, lecz gdy się odwrócił dostrzegł iż gdzieś zniknęło ciało pokonanego przeciwnika. Gdy się odwrócił zaraz tuż obok jego lewego ucha przeleciał kunai z uczepioną wybuchową karteczką. Sztylet odbiwszy się od pobliskiej kolumny upadł na ziemię, a karteczka nagle zaświeciła się na czerwono…
„KUSO..!!” - …zaklął Naruto w myślach, by po chwili zostać odrzuconym w bok przez potężny wybuch ów karteczki. Chłopak uderzył plecami o inną kolumnę, która miała czelność znaleźć się na drodze jego przelotu. Blondyn leżąc na lodowatej podłodze, na kilka sekund stracił przytomność, lecz po chwili ją odzyskawszy spróbował się podnieść. Przeszywający ból w klatce piersiowej, spowodował kolejne odkaszlnięcie krwią.
- Rany boskie… kim on jest..?! – Naruto tym razem zdał to pytanie na głos, lecz nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
„Powaliłem go ulepszoną formą Rasengan’a, potem zwykłym Rasengan’em i jeszcze wbiłem mu kunai w szyję… a on i tak się odniósł i nadal ma siłę walczyć..!!” – niebieskooki klęcząc na kamiennej podłodze, podparł się ramionami, by po chwili przejrzeć się w tafli własnej krwi. Blondyn dłuższym czasie namysłu, jakby tu pokonać skuteczniej tego gościa, w końcu wstał na nogi i lekko chwiejnym krokiem zaczął kierować się w stronę swojego przeciwnika, który ponownie pojawił się na jego drodze. Tym czasem tajemniczy wojownik widząc, iż Uzumaki w końcu powstał, nie czekając z byt długo ponownie złożył ręce przed sobą.
„Co tym razem..? Czego mam się jeszcze spodziewać..?” – Naruto widząc poczynania przeciwnika, na jego nie szczęście, nie musiał długo czekać na odpowiedź.
- Suiton, Bakushi Shouha – ponownie rozległo się echem po komnacie, a w chwilę potem przeciwnik, przez wycięcie w masce w miejscu ust, wypluł ogromną ilość wody, która momentalnie przerodziła się w gigantyczną falę. Naruto kompletnie nie czując sił do prowadzenia dalszej walki i nie mając z byt wielkiego wyboru, przyjął na siebie wodny atak, który zmiótł go i zabrał w głąb komnaty.
- Naruto… czy ty chcesz się zabić…? – nagle odezwał się lisi demon.
„Nie… ale nie mam już siły na dalszą walkę” – odparł pytany, wciąż znajdując się pod wodą.
- No to zrób że coś, bo zaraz się utopisz. – Uzumaki znalazłszy w sobie jeszcze odrobinę siły, zaczął płynąć do góry, by po chwili znaleźć się na tafli wody. Blondyn kompletnie nie czując w sobie ani krzty chakry, ponownie zaczął powoli się zanurzać w wodzie.
- Naruto.. nie poddawaj się… użyj mojej chakry aby go pokonać. – po słowach demona, nagle we wnętrzu ciała chłopaka zagrzmiała potęga lisiego demona o 9 ogonach. Momentalnie, blondyn odzyskał siły i zaraz ponownie wynurzył się z wody, bo po chwili przy pomocy chakry Kyuubi’ego, stanąć wyprostowany na tafli. Chakra demona po chwili zaczęła wirować wokół ciała Uzumaki’ego, co spowodowało natychmiastowym wyleczeniem wszystkich odniesionych ran w poprzednich starciach. Błękitnooki zacisnąwszy dłonie w pięści, spojrzał na przeciwnika. Jego oczy w mgnieniu oka przybrały krwisto czerwony kolor, a źrenice się zwężały.
„Dobra… koniec tego dobrego..!” – krzyknął w myślach. Blondyn złożył przed sobą dłonie i wykorzystując nieograniczony przydział chakry Kyuubi’ego, wykonał technikę wielokrotnego podziału cienia.
- Taijuu Kage Bunshin no Jutsu..!! – Naruto krzyknął ile sił w płucach i stworzył armię klonów o liczebności 2000 osobników. Wszyscy stojąc na tafli wody, która pokryła całą komnatę i ma głębokość przekraczającą 5 metrów, jednocześnie wyciągnęli kunai.
- Tak jest..!! Uwaga wszyscy… – krzyknął prawdziwy Naruto, a oczy jego klonów spoczęły na swym stwórcy – …zmasowany atak na tego tam dupka..!! – chłopak zaraz dokończył zdanie i wskazał swym kunai’em przeciwnika stojącego po drugiej stronie komnaty.
- Haiii…!!!!! – wszyscy krzyknęli jednoczesnym chórem i nie zwlekając dłużej, ze wszystkich stron zaczęli zbliżać się do wojownika. Będąc w odległości kilkunastu metrów od niego, jednocześnie rzucili swoje kunai. Przeciwnik widząc lecące w jego kierunku 2000 kunai, szybkimi ruchami rąk wykonał jakieś skomplikowane pieczęcie i dosłownie w ostatniej chwili stworzył do koła siebie mur z wody, który pochłonął wszystkie śmiercionośne bronie. Gdy wodny mur opadł, klony wyciągnęły po dwa shurikeny, by po chwili rzucić jej w przeciwnika, który ku zaskoczeniu wszystkich stanął w lekkim rozkroku i zaraz wykonawszy kolejne pieczęci wymówił kolejną formułkę słów…
- Suiton, Daibakufu no Jutsu – po chwili, tuż przed nim utworzył się okrąg wody, kręcącej się spiralnie, która zaraz zamieniła się w wodne tornado skierowane w pierwszą połowę klonów. Technika wykonana z niezwykła precyzją, pomknęła po wodzie z wielką prędkością, pochłaniając po drodze lecące shurikeny, w szybkim tempie dopadła klony Naruto. Druga połowa klonów jak i prawdziwy Naruto, widząc to popadli w jeszcze większe rozgoryczenia całą sytuacją. Klony nie wiele się zastanawiając, skoczyły do góry i z wyciągniętymi pięściami przed siebie zaczęły lecieć w dół na przeciwnika. Wojownik nie wzruszony zagraniem blondyna, ponownie złożył przed sobą dłonie.
„Kuso… ile ten koleś ma chakry..? Wykonał już tyle technik pochłaniających spore zapasy chakry, a on jeszcze coś szykuje…” – prawdziwy Naruto zaczął się zastanawiać nad końcem tej walki. Gdy jego klony zaczęły zbliżać się do wroga, niebieskooki dostrzegł szanse na zbliżenie się do niego i załatwienie go Rasengan’em.
- Naruto.. co ty kombinujesz..?
- Postanowiłem użyć twojej chakry do stworzenia Rasengan’a i wiesz, chyba nawet mam już nazwę.. – zaśmiał się Naruto, mimo lekkiego bólu w klatce piersiowej.
- Tylko czy wiesz, jakie będą skutki użycia tylko mojej chakry..?
- Nie, ale kogo teraz to obchodzi… ważne aby udało mi się w końcu pokonać tego gościa..!!
Klony zbliżywszy się na odpowiednia odległość, już miały zadać zmasowany atak pięścią, gdy nagle po komnacie rozległo się echo…
- Fuuton, Mugen Sajin Daitoppa – wojownik lekko wygiął się do tyłu, by po chwili dmuchnąć w klony ogromną ilością powietrza, która dosłownie zatrzymała je w powietrzu a zaraz potem odepchnęła do tyłu, roztrzaskując o sufit. Gdy powstały huragan zanikł, nagle tuż przy przeciwniku znalazł się prawdziwy Naruto z utworzonym Rasengan’em tylko i wyłącznie z chakry Kyuubi’ego.
- Kim ty do cholery jesteś..? KAGE KYUUBI RASENGAN..!! – krzyknął i cisną kulę czerwonej chakry w pierś przeciwnika, który dosłownie został rozerwany, a jego krew obryzgała twarz Uzumaki’ego. Siła uderzenia techniki była tak olbrzymia, że sam jej użytkownik został odrzucony w tył i z duża siłą uderzywszy w jakąś kolumnę, blondyn stracił przytomność. W net, woda utrzymująca się w komnacie, gwałtownie zaczęła opadać, by po chwili kompletnie zniknąć, a ciało nieprzytomnego Uzumaki’ego spoczęło na kamiennej posadzce komnaty.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I to było by na tyle, jeśli chodzi o ten odcinek ^^ - mam nadzieję, że notka się wam podobała ^^. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania i wyrażania swoich uczuć, odnośnie przeczytanej notki ^^ - ps. kolejna notka pojawi się za jakiś czas…

1 komentarz:

  1. Hej,
    o tak ta walka z tum wojownikiem swietna, dobrze że Naruto się nie poddał i użył mocy kyuubiego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń