Nie wiem czy się
wam spodoba ta notka.. ale gwiżdżę na to… akurat miałem taki pomysł, aby lekko
skomplikować życie moich bohaterów… - pozdrawiam i zapraszam na notkę ^^
<<< Odcinek ukazał się 28
czerwca 2008 roku >>>
>>>
Wioska Ukryta w Liściach <<<
Panna Haruno, z
niewielkim uśmieszkiem na ustach przyszła do Ichiraku Ramen, zaproszona przez
swojego przyjaciela z wielkimi brwiami.
- Poprosimy ramen dwa
razy..! – krzyknął Lee do kucharza, który zmierzywszy ich miarowym wzrokiem,
zaraz zniknął na zapleczu. W tym czasie, Sakura nadal nic nie mówiąc, ponownie
zanurzyła się w swych problemach i rozterkach.
„Dlaczego nagle Hokage
zainteresowała się tym zdrajcą..?! Czyżby planowała sprowadzenie go z powrotem
do wioski..?! Przecież minęły już 3 lata, odkąd odszedł i dopiero teraz się tym
zajęła.. dziwne, naprawdę dziwne..” – różowo włosa za chwilę zakończyła
główkowanie, gdyż otrzymała zamówione jedzenie.
- Itadakimasu..! –
ponownie krzyknął Lee, łapiąc w palce pałeczki. Po upływie może 10 minut,
czarnooki już zaczął kończyć swoją miskę, lecz gdy spojrzał na dziewczynę
siedzącą tuż obok niego, lekko się zaniepokoił, gdyż ta nawet nie tknęła swojej
miski.
- Sakura-chan.. nie masz
apetytu..? – spytał bardzo troskliwym tonem głosu. Różowo włosa, spojrzała na
niego pustym wzrokiem, a potem na swoją miskę i z powrotem na chłopaka.
- Chyba nie..
przepraszam, ale ostatnio jakoś mało jem.
- Martwisz się o
Naruto..? – lecz zielonooka już mu nie odpowiedziała.
- Hmm.. ta cisza wszystko
mi wyjaśnia… rozumiem, jest ci ciężko… nie wiem, jak to jest stracić dwóch
przyjaciół z drużyny… ale wiedz, że zawsze możesz na mnie polegać – w tym
momencie, Lee uśmiechnął się do niej szeroko, po czym w charakterystyczny
sposób uniósł rękę do góry, pokazując kciuk. Haruno, pierwszy raz od dłuższego
czasu, spojrzała na swego przyjaciela i lekko się uśmiechnęła.
- Arigato Lee – rzekła
krótko i zwięźle, po czym w końcu zabrała się za swój ramen, który już prawie wystygł.
Przez cały czas posiłku, czuła dziwne uczucie zawieszonego wzroku na jej
osobie. Gdy już skończyła i spojrzała w domniemanym kierunku, jedyne co
dostrzegła to właśnie to spojrzenie swojego przyjaciela, który najwyraźniej
lekko się zarumienił, gdy i ona na niego spojrzała.
- Lee czy jest coś o czym
powinnam wiedzieć..? – czarnowłosego, lekko zaskoczyło to pytanie, lecz po
chwili namysłu..
- Skąd to pytanie..? –
odrzekł pytaniem na pytanie, udając przy tym głupka.
- Bo tak mi się
przyglądasz..?
- Sakura-chan, chyba to
wiesz..? – Lee ponownie zrobił szeroki uśmiech, pokazując dziewczynie swe białe
ząbki.
- Co takiego..? –
zielonooka tym pytanie została wyrwana ze swoich problemów i przemyśleń, które
natychmiast odeszły w niepamięć, a na ich miejsce przyszła ciekawość.
- No… no to, że… ech… –
Lee na chwilę zamilkł, spuścił wzrok na ziemię, przełknął ślinę i zaraz
dokończył zdanie – Sakura-chan, strasznie mi się podobasz..!!
Różowo włosa kunoichi
momentalnie zesztywniała, a na jej policzkach zaraz pojawił się spory
rumieniec. Sakura dawno już nie słyszała od nikogo takich słów, a co dopiero od
chłopaka, który zawsze ją rozśmieszał. Nagle dziewczynie strasznie zrobiło się
gorąco, a w brzuchu poczuła jakby szalało tam stado motyli. Jej zielone
tęczówki zaraz się rozszerzyły, a na ustach pojawił się sporych rozmiarów
uśmiech. Dziewczyna mimo wolnie, odwróciła się do swojego kolegi przodem, by w
chwilę potem spojrzeć mu w oczy.
- Rocku Lee, dziękuję że
tak mówisz… ale może powiem wprost… moje serce kocha innego i chyba nic już
tego nie zmieni.
- Rozumiem.. – czarnowłosemu
niezauważalnie spłynęła po policzku łezka rozczarowania. Nagle zapadła grobowa
cisza między dwójką przyjaciół, która jakby się można spodziewać nie trwała z
byt długo.
- A czy mógłbym wiedzieć
kto to taki..?
- Hę..? – Sakura lekko
zaskoczona tym pytaniem.. udała, że Lee sobie z niej żartuje.
- Powiedzmy.. że jeśli
nie mogę zdobyć twojego serca w inny sposób, to wpierw zlikwiduję konkurencję..!!
– momentalnie od słów czarnookiego, poleciało chłodem, który wyraźnie
zaniepokoił dziewczynę.
„Czy ja dobrze
usłyszałam..?! Rock, chce zabić Naruto..?! Nie to nie możliwe..” – jej głowa
natychmiast zapełniła się mnóstwem bezużytecznych pytań.
- Ty żartujesz..
prawda..?! – spytała po chwili, aby upewnić się co do swych obaw.
- Nie… mówię poważnie… –
jego ton głosu przybrał złowrogi wyraz – …a teraz Sakura-chan, wybacz ale muszę
jeszcze potrenować przed konfrontacją. Gdy czarnooki wreszcie się ulotnił, po
wcześniejszej zapłacie za obydwie miski remen, Sakura popadła w chwilowe ale i
długie zadumanie.
„Co w ciebie wstąpiło
Lee, czy to moja osoba cię tak zmieniła..?! Nie, ja chyba śnie.. on poważnie
podchodzi do tego.. naprawdę chce bić się z Naruto o mnie..!! Ale czy on wie,
że to właśnie o Naruto chodzi..?!” – dziewczyna z tymi pytaniami w głowie, podziękowała
kucharzowi za pyszny posiłek, po czym pogrążona we własnych rozterkach, udała
się do domu na odpoczynek.
*
* *
>>>
Tajemnicza Komnata <<<
Po przejściu przez
kamienne wrota, stanąłem na krawędzi wielkiego kanionu, doliny, czy jak to tam
nazwać… porośniętej gęstym lasem.
Jestem już tu dobrych
kilka godzin. Zewsząd otacza mnie dzika roślinność, kompletnie nie spotykana na
ziemiach Konoha-Gakure. O tak, klimat tutaj panujący, jest zupełnie inny…
bardziej wilgotny.
- Rany… co ja tu robie..?
– spytałem na głos.
- Ponoć byłeś ciekaw co tu jest..? – po chwili odezwał się demon.
- No tak… ale tu nic nie
ma, prócz gęstego i mokrego lasu.. ech.. ale ja się nuuudzę..!! – usiadłszy pod
jednym z drzew, w tej chwili mnie okalających, podparłem rękoma brodę i
począłem się głęboko zastanawiać, nad sensem mojego pobytu w tej dziczy.
- Naruto.. skoro się nudzisz, to może potrenujesz ulepszanie Rasengana..??
– Kyuubi co raz częściej zaskakuje mnie swoimi dobrymi pomysłami.. choć czasem
strasznie brakuje mi tego, jego złego nastawienia do mojej osoby, to bardzo się
cieszę, że się zmienił.
- Nie zła myśl.. – zaraz
uśmiechnąłem się i wstając z ziemi, otrzepałem ubranie. Za chwilę podszedłem do
innego drzewa, znajdującego się przede mną i stanąwszy w lekkim rozkroku,
począłem przygotowywać się do wykonania jutsu. Gdy już miałem stworzyć klona,
nagle niebo zasnuło się szarymi chmurami, z których lunął siarczysty deszcz.
- No pięknie.. – mruknąłem nie zadowolony pod nosem, po czym przy
pomocy chakry zebranej w stopach, wdrapałem się na ów drzewo, aby przeczekać
ulewę. Mijają minuty i godziny, a deszcz jak padał mocno, tak pada nadal…
„Zaraz… przecież niby
jestem we wnętrzu góry..? To niby skąd tu jakakolwiek roślinność, a co dopiero
zjawiska atmosferyczne..? No i co Toushi-sama miał na myśli mówiąc, iż czas
płynie tu znacznie wolniej..?” – począłem zastanawiać się nad wyjaśnieniem paru
znaczących spraw – „Ech… nigdy nie miałem głowy do główkowania…” – gdy tylko
skończyłem ostatnią myśl, jak na zawołanie z nieba spadła ostatnia kropla, by
po chwili zaświtało słońce.
- Nareszcie..! –
krzyknąłem zadowolony schodząc z drzewa.
- Ooo… ale mi zdrętwiały gnaty.. – mruknąłem pod nosem,
rozprostowując nogi, po długim i bezczynnym siedzeniu na drzewie. Nastawiwszy
wszystkie kręgi i kości na swoje miejsce oraz porządne rozciągnięcie mięśni,
kilkunastominutowym treningiem, postanowiłem ruszyć dalej w te nie znane mi
gęstwiny leśne. Ten przeklęty las jest tak gęsty, że musiałem stworzyć 4 klony
aby pomogły mi w przedzieraniu się przez niego. Dzięki takiemu zgraniu
zespołowemu, przy użyciu kunai wycięliśmy sobie drogę do sporej wielkości polany.
- Kyuubi..?
- Słucham Naruto..?
- Czy mi się zdaje, czy
ktoś mnie obserwuje..? – spytałem, wyczuwając czyjąś obecność w pobliżu polany.
- Tak.. jest ich ok. 4, ale nie wydaje mi się aby mieli złe intencje.
- W takim razie co
robimy..?
- Myślę, że oni też nie wiedzą kim jesteś i na co cię stać… więc może
mały pokaz..?
- Dobra.. to do dzieła –
przytaknąłem, po czym szybko znalazłem sobie ofiarę do zastosowania ulepszonej
formy Rasengana. Po podejściu do odpowiedniego drzewa, ponownie stanąłem w lekkim
rozkroku, lecz tym razem wpierw sprawdziłem czy znowu nie zacznie padać deszcz.
Upewniwszy się co do moich obaw przed nadmiernym zmoknięciem, złożyłem ręce
przed sobą – Bunshin no Jutsu –
szepnąłem pod nosem i stworzyłem klona. Nie wiele się zastanawiając wystawiłem
do niego prawą rękę, aby uformował mi kulę chakry w dłoni, po czym klon zniknął
w chmurze biało-szarego dymu. Mając już pierwotną formę Rasengana w dłoni,
ponownie Kyuubi dodał do niego odrobinę swojej chakry, co sprawiło
natychmiastowe rezultaty. Tak jak za pierwszym razem próby udoskonalenia Rasengana,
i w tym przypadku chakra we wnętrz kuli przybrała na prędkości wirowania, co
zaowocowało dość silnymi wstrząsami. Złapawszy się drugą ręką za nadgarstek
prawej ręki, zaraz wszystko ustabilizowałem. Gdyby bardziej się przyjrzeć mojej
nowej technice, to kula chakry ma teraz kolor niebiesko-czerwony i jak zakładam
ma znacznie większe pole rażenia.
- KYUUBI RASENGAN..!! –
krzyknąłem ile sił w płucach, by po chwili cisnąć kulą chakry w drzewo, które w
momencie zetknięcia, zostało rozsadzone w milion drzazg i większych kawałków
drewna, a ja sam zostałem potraktowany sporym podmuchem powietrza wymieszanego
z piachem i kurzem.
- Tfu, tfu, tfu… -
zacząłem spluwać na ziemię, śliną wymieszaną z piachem. Gdy pył i kurz,
unoszący się w koło mnie po wybuchu, wreszcie opadł, nagle odezwał się lis…
- Kyuubi Rasengan..????
- No co.. nie dobra
nazwa..? – spytałem z chytrym uśmieszkiem, jednocześnie wycierając twarz z
piachu.
- Wręcz przeciwnie… czuję się zaszczycony…
- Bez przesady…
pomyślałem, iż wykorzystując twoją i swoją chakrę do tej techniki, to czemu nie
miałbyś mieć jakichś zasług w nazwie..?
- Zgadzam się z tobą w pełni – demon chyba pierwszy raz od
dłuższego czasu się uśmiechnął, choć tego raczej nie zobaczę póki nie pójdę pod
jego klatkę. Po tej jakże przyjemnej pogawędce z gościem w mym ciele, jeszcze
raz spojrzałem na moje dzieło. Wszędzie, gdzie nie spojrzeć, leżą odłamki i
kawałki drzewa, które niestety zakończyło swój żywot w bardzo szybkim tempie. W
miejscu, w którym stało, został tylko wielki krater o głębokość, tak na oko,
ok. 4 m. Po kilku minutowym staniu i dumaniu nad sensem wykonania tej
ulepszonej formy Rasengana, doszedłem do wniosku, iż pora zaprzyjaźnić się z moimi
obserwatorami. Odwróciwszy się przodem do miejsca, w którym prawdopodobnie się
znajdują.. zaraz krzyknąłem…
- Wy, którzy mnie
obserwujecie, pokażcie się!
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Zakładam, iż
bardzo się nie wynudziliście czytając tą notkę..? A jeśli jest inaczej, to
Gomen-nasai, ale nie miałem pomysłu na nic innego.. ^^ - skoro już to przeczytaliście,
to serdecznie zapraszam do komentowania ^^
Hej,
OdpowiedzUsuńzastanawiam się kim są ci ludzie co obserwują Naruto i jakie mają zamiary... Lee chce wyeliminować Naruto w walce o Sakure...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia