wtorek, 23 stycznia 2018

130. Zadziwiająca dedukcja

Czytając wasze komentarze, widziałem że komuś tam brakowało dialogów… cóż, w tym poście już jest aż nadto, ale znów musiałem zmienić tytuł notki i rozgrywająca się fabuła, tylko wciąż się wydłuża ^^, co dodatkowo oddala nas od przeczytania o rychłym powrocie Naruto i Sakury do domu. – Pozdrawiam i zapraszam na 130 odcinek.



<<< Odcinek ukazał się 26 czerwca 2009 roku >>>



Nie odrywając wzroku od zarumienionej… nie, to mało powiedziane. Ona jest czerwona jak nie wiem co! Czyżby mój wzrok tak na nią działał? A może to, że jest w samej bieliźnie? Być może, ale nie dziwie się Hinacie, też byłbym taki czerwony na jej miejscu. Zastanawiając się jeszcze przez chwilę nad dogodnym rozwiązaniem problemu ubrania się białookiej, momentalnie zaświtał mi w głowie kapitalny pomysł. Uśmiechnąwszy się szeroko pod maską, zaraz pokiwałem głową z aprobatą.
- O c-co cho-chodzi?
Usłyszałem jękliwy szept kruczowłosej.
- Już mam rozwiązanie.
Odparłem dumny z siebie i czym prędzej wyprostowałem się. Zostawiwszy ubranie dziewczyny przy niej, po chwili odwróciłem się do niej plecami i odszukałem wzrokiem. Zauważywszy go w grupce innych jouninów, zaraz tam się skierowałem. Przedzierając się, wymijając i omijając liczne grupki shinobi gorliwie dyskutujących na temat Hokage stojącej na wzniesieniu i tego co tu się w koło nas wszystkich dzieje, zaraz dostrzegłem Sakurę siedzącą i rozmawiającą z uśmiechniętą Tenten. Nad dziewczynami dumnie jak paw, z wypięta piersią stoi Neji i… Konohamaru!!??? Zamknąwszy na chwilę oczy, gdy ponownie je otworzyłem, momentalnie zrozumiałem że mi się przywidziało. Hyuuga po prostu rozmawia z jakimś chłopakiem w nieco wyblakłej, zielonej kamizelce, zapewne również chunin, na pierwszy rzut oka bardzo podobnym do wnuczka Sandaime. Zresztą, jeśli dobrze pamiętam, ten dzieciak… Konohamaru to jeszcze genin i Tsunade-sama chyba nie byłaby tak lekkomyślna zabierając go ze sobą. Po za tym, samo jej pojawienie się tu z taką obstawą, już nakłania człowieka do rozmyślania nad pytaniem – dlaczego? Nie znając teraz na nie odpowiedzi, ponownie zawiesiłem wzrok na zielonookiej. Zatrzymawszy się na chwilę, by na nikogo nie wpaść, zaraz przyjrzałem się roześmianej twarzy Sakury. Kunoichi nie uwydatniając żadnych głębszych uczuć i rozterek na zewnątrz… przyjrzawszy się jej oczom, momentalnie zrozumiałem że ona jednak czymś się martwi. Patrząc tak jeszcze dosłownie przez chwilę, gdy Haruno niespodziewanie spojrzała w moim kierunku, momentalnie odwróciłem głowę. Czując na sobie jej wzrok, w pierwszych chwili go zignorowałem i ruszyłem dalej przed siebie. Lecz gdy to uczucie nie przestało mnie opuszczać, ponownie się zatrzymałem i ukradkowo rzuciłem spojrzenie różowowłosej. Dziewczyna świdrując moją osobę zamyślonym wyrazem oczu, gdy w pełni na nią spojrzałem, ta jeszcze chwilę wytrzymała, po czym spuściła wzrok na ziemie.
„Co ja do cholery robię!? Dlaczego nie podejdę do niej i nie spytam wprost, co się stało!??” – Zamyśliłem się. – „To zauroczenie sobą nawzajem chyba powoli zaczyna przemijać… Nie! Nie mogę pozwolić, by przeminęło na zawsze! Muszę coś z tym zrobić!!” – Krzyknąłem w myślach.
Skierowawszy się z powrotem w stronę Hatake, po chwili tam dotarłem i zaraz zagadnąłem do stojącego obok Yamato.
- Yamato-sempai, czy mógłbym prosić cię o przysługę?
- Słucham?
- Może powiem wprost. – Mężczyzna rzucił mi zaciekawione spojrzenie. – Czy mógłbyś podejść do panny Hinaty i wykorzystać swoje zdolności, by zapewnić jej osłonę przed ewentualnym, czyimś wścibskim okiem?
Momentalnie dostrzegłem zdziwienie w oczach jounina, lecz po chwili zobaczyłem szeroki uśmiech na jego ustach i kiwanie głową z aprobatą.
- Myślę, że to nie będzie nic trudnego.
- Dziękuję.
* * *
- Kitsune-san, właściwie to co się stało Hinacie Hyuuga??
Gdy Yamato się oddalił, nagle odezwał się szaro włosy. Westchnąłem głębiej kilkakrotnie. Opowiedziawszy im, co takiego zobaczyłem w tym domu i w jakim stanie znalazłem białooką, gdy skończyłem momentalnie zapadła grobowa cisza. Widząc obrzydzenie rysujące się na twarzach moich rozmówców, po chwili rozgorzała między nami zacięta dyskusja.
- Kto mógł dokonać… coś takiego!?
Spytała Kurenai, a jej czerwone oczy zabłysły zdziwieniem, jak i chyba lekkim przerażeniem. Zastanowiwszy się chwilę nad tym pytaniem, nie spuszczając wzroku z kobiety, zaraz za mnie…
- Kurenai, ten kto zrobił coś takiego, albo był świrem niewyżyty emocjonalnie i w oto sposób musiał ulżyć sobie w cierpieniu, albo… według mnie, zrobił to bo chciał nam coś zakomunikować. – …prawdopodobnej odpowiedzi udzielił Asuma.
- Ale co??
- Tego nie wiem. Może dokładniejsze zbadanie tego ciała, coś by nam powiedziało więcej. – Sarutobi pociągnął mocniej tlącego się papierosa, po czym powoli wypuścił z ust toksyczny dym.
- Chwila moment! Skoro zmasakrowanie ciała bogu ducha winnego człowieka miało być formą przesłania nam wiadomości… to czemu nie poprzestano na tym jednym mieszkańcu?? Czemu tak tragiczna śmierć musiał spotkać wszystkich?? – Spytała Iruka Umino, a jego słowa wyraźnie wszystkich poruszyły i zmusiły do głębokiego zastanowienia się nad tym problemem. Jego obecność szczerze mnie zaskoczyła, gdyż jeśli dobrze pamiętam, rzadko kiedy Hokage wysyłała go na jakieś misje, nie mówiąc już o zabieraniu go ze sobą.
- Ja chyba wiem. – Odezwałem się po chwili milczenia, a zebrani błyskawicznie puścili mi pytające spojrzenia. – Ten… napastnik, po zabiciu jednej osoby mógł poczuć pewnego rodzaju niedosyt, wiec postanowił zabić kogoś jeszcze. Ale z każdą ofiarą swych mrocznych fantazji, zaczął popadać w coraz większą chęć mordowania niewinnych i tak, aż posłał na tamten świat wszystkich, którzy mu się napatoczyli. W tym przypadku, całe to miasto.
Ta dedukcja wyraźnie wszystkich zaskoczyła, nie ukrywam, mnie również. Nie wiem skąd ja to wytłumaczenie wziąłem.
- Ale przecież mówiłeś, że napastników było piętnastu?! – Szarowłosego chyba najbardziej zdziwiły moje słowa, gdyż jako pierwszy się odezwał. – Nawet z nimi walczyłeś i masz przy sobie, coś, co potwierdza twoje wcześniejsze słowa. Więc skąd teraz takie coś!??
- Kakashi-sempai, popatrz na te zniszczenia!! Czy myślisz, że kilkunastu zwyczajnych shinobi dałoby radę doszczętnie zrównać z ziemią całe pięciotysięczne miasto i to w przeciągu dwóch dni!?? Przecież to nierealne!!
- Ale wykonalne. – Odparł Sarutobi.
- Pod warunkiem, że dysponowali odpowiednią ilością chakry i technik ninjutsu. – Dodała Yuuchi.
- Nie twierdzę, że to niewykonalne, ale myślę że za tym wszystkim kryje się jedna osoba!! W dodatku jinchuuriki!!
Postawiwszy wszystko na jedną kartę, postanowiłem do dyskusji włączyć myśl, o jaką spytałem się niedawno Kyuubiego.
- Jinchuuriki!!??
Spytała Kurenai, a z jej głosu wyczytałem pokaźną nutę niedowierzania.
- Co!!? Skąd to podejrzenie!?? – Żachnął Gai.
- Właśnie!?? Skoro tym masowym mordercą był nosiciel bijuu, to jakie zadanie miała tamta piętnastka?? – Spytał Hatake.
- Tego nie wiem.
- Dobra. W takim razie, skąd wiesz że był tu jakiś jinchuuriki!!? Hę?!?
„Cholera, ale sobie narobiłem bigosu. I co ja mam im teraz odpowiedzieć??” – Pomyślałem, jednocześnie czując na swojej osobie co raz bardziej nasilające się, świdrujące spojrzenia.
- Wymyśl coś! Chyba, że zamierzam się im teraz ujawnić, co?! No powiedz, co teraz zrobisz!??
„Nie, nie zamierzam!”
- Hahahaha… widzę, że powoli ci nerwy puszczają!
„Och zamknij się i zostaw mnie już w spokoju!”
Zerwawszy połączenie mentalne z demonem, który niespodziewanie się do mnie odezwał niepytany, gdy tylko wszystko ucichło… momentalnie poczułem nieopisana frustrację. Lecz nie chcą teraz wzbudzać niczyich podejrzeń, co do mojego prawdziwe jestestwa, zaraz się otrząsnąłem i rozejrzałem po twarzach jouninów.
- Ponieważ ciała zamordowanych ludzi o tym najlepiej świadczą.
Nagle za plecami szarowłosego, niespodziewanie pojawiła się Tsunade-sama. Na moje szczęście, z opresji wyratowała mnie nasza przywódczyni, która niepostrzeżenie do nas podeszła. Gdyby nie ona, cholera wie jakby ta dyskusja się skończyła. Hokage wyjaśniwszy nam, że wszystko już wie o rozgrywającej się sytuacji, zaraz poprosiła mnie abym pokazał jej znalezione opaski. Gdy podałem jej zawiniątko, ta po chwili rozwinęła je i momentalnie zrobiła kwaśną minę.
- A wiec Shizune miała rację. To nie Suna, lecz Iwa za wszystkim stoi!
Kobieta zacisnąwszy opaski w dłoni, jedną nawet zdołała zmiażdżyć, co wszystkich raczej nie specjalnie zadziwiło, a tylko dodatkowo utwierdziło w przekonaniu, że jej siła wciąż jest duża i obliczalna. Co więcej, patrząc na wyraz twarzy Godaime, można by pomyśleć, że ona już bardziej wściekła to nie może być, choć wcale tego po sobie nie pokazuje.
* * *
Tym czasem, na pograniczu lasu, nie opodal jednej z bram zaatakowanego miasta pod jednym z drzew pojawił się dziesięcioosobowy oddział shinobi piasku z blondwłosą siostrą Kazekage na czele. Dziewczyna widząc pozabijane ciała walające się pod wejściem, naraz poczęła zastanawiać się co zrobić dalej. Po chwili namysłu, odwróciła się do swoich towarzyszy.
- Thoki, mam dla ciebie zadanie.
- Słucham?
- Kiedy my będziemy tu odpoczywać, ty w tym czasie wejdziesz tam i zrobisz krótkie rozeznanie. Jak skończysz, masz tu natychmiast wrócić i zdać mi raport. Wszystko jasne??
- Hai Temari!
Odkrzyknął mężczyzna, po czym zrzucił z barków plecak, złożył dłonie w jakiś znak i zaraz zniknął w podmuchu silniejszego wiatru. Gdy wiatr po chwili ucichł, dziewczyna momentalnie podeszła do drzewa przy którym wszyscy się zatrzymali i bez chwili namysłu, zaraz na nie wskoczyła.
- Zaczekajcie tu na mnie!
Krzyknęła z pierwszej gałęzi, po czym zaczęła wskakiwać na kolejne i kolejne, aż doszła do czubka. Skierowawszy wzrok w stronę miast, po chwili przyglądania się… kunoichi dostrzegłem w centrum dość pokaźne skupisko ludzi. Wytężywszy wzrok, w oka mgnieniu rozpoznała stroje shinobi Ukrytej Wioski Liścia. Zmartwiwszy się, że właśnie posłała jednego ze swoich najlepszych zwiadowców na śmierć, zaraz odgoniła od siebie te czarne myśli.
Tym czasem, Thoki pojawiwszy się w wnętrzu jednego ze zburzonych domów, od razu natknął się na posiekane zwłoki jakiegoś mężczyzny, leżące w kałuży krwi na środku pomieszczenia. Przestraszywszy się tego widoku, mężczyzna błyskawicznie wyszedł na zewnątrz i w tym momencie dostrzegł dwóch chuninów liścia maszerujących w jego kierunku. Wróciwszy szybko do budynku, zaraz przylgnął plecami do ściany i wyciągnąwszy kunai, począł czekać, aż tamci przejdą dalej. Słysząc nasilający się oddźwięk rozmowy chuninów, Thoki momentalnie poczuł jak zaczyna się strasznie pocić.
„Tylko spokojnie. Oni cię nie widzieli. Tylko bez nerwów.” – Czarnooki shinobi piasku zaczął w myślach się uspokajać, by tylko nie zrobić jakiegoś głupstwa. By nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi. Gdy odgłos rozmowy i kroków w końcu zamilkł, mężczyzna szybko wyszedł na zewnątrz i czym prędzej skierował się w stronę centralnego punktu miasta. Po paru minutach, gdy dotarł w pobliże pierwszej, większej grupki mężczyzn i kobiet w zielonych kamizelkach, zaraz schował się w ruinach najbliższego domostwa.
„Czas się zakamuflować.” – Pomyślał, po czym złożył przed sobą dłonie. – „Henge no Jutsu!” – Krzyknął w myślach formułkę bardzo podstawowego jutsu i po chwili w chmurze białego dymy, zmienił się w jednego z widzianych wcześniej shinobi liścia. Wychodząc w tej postaci z budynku, Thoki skierował się w stronę stojących chuninów i zaraz został zauważony przez jedną z kunoichi.
- Eiji-kun! Co powiesz o tej misji?
- Yyy… a co mam mówić? Misja jak każda inna.
Mężczyzna odparł smętnie, po czym szybko oddalił się od zdziwionej dziewczyny.
„Dobra. Udało się. Teraz czas na podsłuchanie rozmowy kilku jouninów.” – Pomyślał i z rękoma włożonym w kieszenie spodni, przedarł się przez kilka innych grupek ludzi. Jeszcze kilkakrotnie go zatrzymywano i pytano o różne mniej ważne lub bezużyteczne, dla niego, informacje. Thoki zmusiwszy się do wymyślania jak najbardziej racjonalnych i wiarygodnych odpowiedzi, gdy w końcu dotarł gdzie chciał, nagle poczuł… że długo tu nie wytrzyma.
- Aka Kitsune, skoro sprawy z naszym wrogiem tak wyglądają, to mam dla ciebie misję.
- Hai Hokage-sama!
- Twoim zadaniem, będzie udanie się do Suna-Gakure i …
Shinobi piasku, pod przebraniem, okrążywszy rozmawiających, gdy usłyszał nazwę swojej rodzinnej wioski, momentalnie poczuł na czole zimny pot. W momencie gdy kobieta z ponętnym biustem miała już wypowiedzieć cel misji, on nagle został złapany za ramię i odwrócony.
- Co to znaczy… misja jak każda inna!??
To była dziewczyna, z która mężczyzna rozmawiał przed kilkoma minutami. Patrząc jej prosto w oczy i ją szczerze przeklinając za przerwanie mu w podsłuchiwaniu, zaraz podszedłem do niej bliżej i nachylił się jej do ucha.
- To znaczy, że nieciekawa. – Szepnął, po czym zaraz dodał. – A teraz spadaj laluniu! – I ją od siebie odepchnął, by po chwili na powrót spojrzeć ku blondynie i mężczyźnie w masce ANBU w kształcie lisa. Słysząc za plecami szloch i szybko oddalające się kroki, Thoki nieznacznie uśmiechnął się z poniżenia obcej mu dziewczyny. Widząc, jak kobieta nazwana Hokage kończy mówić, a mężczyzna po chwili jej salutuje i znika w kłębach białego dymu, Thoki nie usłyszawszy już nic więcej na temat swojej wioski, zaraz się odwraca i szybko oddala, by wkrótce potem powrócić do swojego naturalnego wyglądu, a chwile potem opuszcza zburzone miasto Fujioka.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Przyznam się, że cały powyższy odcinek został grubo już uproszczony w dokładności opisywanych sytuacji. W ten sposób nieco przyspieszam rozgrywającą się akcję.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    oj prawdziwy Tsuki będzie mieć kłopoty chyba... czy oni nie wyczuwają dużego skupiska ludzi w pobliżu...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń