wtorek, 23 stycznia 2018

126. To straszne!!

Poniższy odcinek może się wam wydać nieco drętwy i zapewne będzie to wywołane ilością i jakością dialogów, lecz nie mnie o tym sądzić. – Pozdrawiam i serdecznie wszystkich zapraszam na 126 odcinek mojej krótkiej opowieści ^^.



<<< Odcinek ukazał się 17 czerwca 2009 roku >>>



W tym samym czasie, grupka shinobi pod dowództwem blądwłosej siostry Kazekage-dono kraju Wiatru, wyruszywszy o świcie ze swojej wioski… około południa dotarłszy do granicy z krajem Deszczu i nie wzbudzając niczyjej podejrzliwości i zainteresowania swoją obecnością, teraz powoli zbliżają się już do granicy z krajem Ognia.
„Temari… liczę, że podczas wykonywania misji zwiadowczej, na jaką teraz was wysyłam, wykażesz się powściągliwością i rozsądkiem w podejmowaniu decyzji. Od nich będzie zależało, czy uzyskamy jakiś kompromis w, jak sądzę, pogorszonych stosunkach z Konohą. Niech to, co wydarzyło się dwa tygodnie temu nie zaćmi ci oczu w ocenie sytuacji. Wierzę i ufam, że poradzisz sobie z tym zadaniem.” – Kunoichi skacząc z drzewa na drzewo, dokładnie przypomniała sobie słowa, jakie padły z ust jej Kazekage, tuż przed wyruszeniem na misję. – „Nie zawiodę cię Gaara!!” – Krzyknęła w myślach i przyśpieszyła kroku, by jeszcze przed zmrokiem przekroczyć granicę.
- Temari-chan, czy możemy trochę zwolnić?
Nagle odezwał się jeden z towarzyszy blondynki.
- Nie! Musimy dotrzeć do Konohy nim zapadnie zmrok!
- Hai, tylko że jeśli przyjdzie nam tam z kimś walczyć, a my będziemy wykończeniu to nasze szanse na wygraną będą bardzo nikłe. – Odparł inny z shinobi piasku.
Kunoichi doskonale rozumiejąc słowa swego podkomendnego, po krótkiej debacie w głowie, widząc napięte i zmęczone spojrzenia na sobie, w końcu potaknęła im głową i wszyscy jak na komendę zeskoczyli na ziemię. Usadowiwszy się każdy przy innym drzewie, siostra Kazekage-dono w tym czasie odeszła od nich kawałek i spojrzała na już nieco zachodzące za horyzont, słońce.
„Mam tylko nadzieję, że nie przyjdzie nam walczyć z nikim z paczki Naruto Uzumakiego…” – Dziewczyna pomasowała sobie obolały kark, po czym odchyliła głowę do tyłu, by poczuć na twarzy ostatnie promienie słońca. – „…może uda mi się wyrwać na chwilę i spotkać z tym maruderem? Przyznaję, chyba się w nim zakochałam.” – Czarnooka uśmiechnąwszy się na tą myśl, zaraz wyobraziła sobie jakby wyglądała jej przyszła rodzina. Obrazek Shikamaru ściskającego ich dziecko, dosłownie na chwilę tak rozmarzył dziewczynę, że nie zorientowała się nawet, kiedy to usiadła na nieco powilgotniałej już trawie. – „Ach, gdyby tylko on jeszcze chciał ze mną współpracować.”
- Temari-chan, o czym myślisz?
Nagle zza linii drzew wyłonił się jeden z shinobi piasku, jacy towarzyszą dziewczynie w wykonywanej misji. Mężczyzna z rękoma włożonymi do kieszeni podszedł wolno do kunoichi i zaraz również przysiadł na wilgotnej murawie. Ninja nie widząc żadnej, nawet najmniejszej reakcji ze strony blondynki, zaraz rzucił jej pytające spojrzenie i po kilku minutach przyglądania się jej rozmarzonej twarzy z zamkniętymi oczami, po chwili położył jej rękę na ramieniu.
- Temari…
- Aaa! Co?! – Dziewczyna nie lada wystraszyła się. – Ach, to ty Thoki. O co chodzi?
- Właściwie rzecz ujmując, to o nic. Po prostu interesowało mnie o czym myślisz?
Kunoichi rzuciwszy okiem w jego kierunku, momentalnie dostrzegła czarne, nieco błyszczące, spojrzenie w siebie wlepione. Wytrzymawszy przez chwilę wzrok przyjaciela, zaraz jednak odwróciła głowę w przeciwnym kierunku i na powrót przymknęła powieki.
- Czy to ważne?
- Nie, ale odkąd wyruszyliśmy, cały czas sprawiasz wrażenie wciąż nad czymś dumającej. Oczywiście, jeśli nie chcesz nie musisz nic mi mówić, lecz jeśli twe przemyślenia związane są z wykonywaną przez nas misją…
- Nie, nie są!
Krzyknęła Temari gwałtownie podniosła się do pozycji wyprostowanej. Wyczekawszy jeszcze chwilę w tej pozycji, dziewczyna nie zaszczyciwszy już swojego rozmówcy nawet krótkim spojrzeniem, zaraz ruszyła w drogę powrotną do reszty oddziału. Tym czasem, czarnooki Thoki, nie za bardzo rozumiejąc o co może chodzić, po kilku minutach siedzenia w samotności i główkowania, co takiego złego powiedział, gdy do niczego konkretnego nie doszedł… zaraz wzruszył ramionami z bezsilności.
- Co ja takiego powiedziałem??
Spytał samego siebie, a gdy nie otrzymał żadnej satysfakcjonującej go odpowiedzi, mężczyzna również w końcu wstał na równe nogi i kopiąc kamień leżący na ziemi, powolnym krokiem ruszył w ślad za blondynką.
* * *
W momencie zniknięcia z nieba ostatnich promieni zachodzącego słońca, a pojawienia się pierwszych gwiazd, na horyzoncie niekończących się połaci drzew kraju Ognia w końcu dostrzegliśmy mury obronne miasta Fujioka. Zatrzymawszy się pod wyłamaną bramą, momentalnie zaobserwowałem pierwsze ciała mieszkańców, walające się wszędzie dokoła.
- Co za widok…
Usłyszałem głos Yamanaki, przepełniony obrzydzeniem i wstrętem. Spojrzawszy w jej kierunku, po chwili chciałem już do niej podejść, ale moje zamiary wyprzedziła Sakura. Zielonooka zbliżywszy się do przyjaciółki, od razu poczęła ją uspokajać i zapewniać, by się przygotowała na znacznie większą dawkę trupów.
- Skoro już tu dotarliśmy, to chyba czas na rozdzielenie się. Jest nas dziewięcioro, więc myślę że przeszukanie miasta nie zajmie nam dużo czasu, a i przy okazji może spotkamy się z drużyną Kakashiego.
Nagle głos zabrał Yamato. Gdy skończył, wszyscy jednocześnie przystali na jego pomysł i bez zbędnych pytań rozdzielili się. Pod bramą pozostałem tylko ja i różowo-włosa, która patrząc przez chwilę w moim kierunku, zaraz do mnie podeszła.
- Kitsune-san, pozwolisz że będę ci towarzyszyła??
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie promiennie. Odwzajemniwszy jej uśmiech, choć ona tego nie może dostrzec, zaraz napuściłem nieco demonicznej chakry do swych źrenic, tym samym zmieniając ich kolor i wyostrzając wzrok, po czym rozejrzałem się po najbliższej okolicy. Upewniwszy się, że w pobliżu nie ma żywej duszy, po chwili ponownie spojrzałem ku dziewczynie, a gdy na jej twarzy zaobserwowałem pytanie, zmieniwszy kolor oczu na swój naturalny, zaraz zdjąłem maskę.
- Sakura-chan, w pobliżu nie ma nikogo żywego, więc możesz mówić mi po imieniu.
- Dobrze Naruto.
Odparła, po czym zbliżyła się do mnie jeszcze bardziej. Czując nagły przypływ pożądania, niespodziewanie chwyciłem zielonooką w okolicy talii, mocno przyciągnąłem do siebie i namiętnie pocałowałem. Kunoichi momentalnie oddała pocałunek, a widząc, że nie zamierzam przestawać… po chwili sama przejęła inicjatywę. Gdy wreszcie się od siebie okleiliśmy, jeszcze przez chwilę postaliśmy we wspólnym uścisku, po czym przekroczyliśmy bramę miasta. Maszerując przed siebie już od kilkudziesięciu minut i nie zobaczywszy nikogo żywego, tylko same zmasakrowane ciała, nagle kątem oka dostrzegłem Neji’ego penetrującego jakiś zawalony dom. Momentalnie z powrotem założyłem maskę na twarz.
- Co się stało, Naruto?
- Widziałem Hyuugę.
Szybko odparłem, a w chwilę potem z pomiędzy ruin wyłonił się białooki. Chunin z wyraźnym obrzydzeniem na ustach, zaraz spojrzał w naszym kierunku.
- I co Neji? – Spytała Sakura.
- Nic. – Chłopak odparł zażenowanym głosem. – To straszne!! Wiecie, że to był już 65 dom, jaki sprawdziłem i jedyne co znalazłem to tylko ciała, martwe ciała, zmasakrowane ciała i ani jednej żywej osoby. Dawno nie widziałem czegoś bardziej przerażającego.
Neji westchnął przeciągle.
- A co u was?
- To samo. – Odparłem bez zastanowienia.
- Dokładniej mówiąc… też same trupy. – Dodała Haruno.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że inni mieli więcej szczęścia.
Neji patrząc w gwieździste niebo, westchnął ciężko pod nosem, po czym już we trójkę ruszyliśmy ku centralnemu punktowi miasta. Idąc w milczeniu i całkowitym skupieniu, po kilu minutach dotarliśmy na jakiś plac, który zapewnie kiedyś był rynkiem tętniącym życiem. Na jego środku dostrzegliśmy kilka namiotów i rozpalone ognisko. Gdy się zbliżyliśmy, momentalnie dostrzegliśmy Shizune, Yamato i drużynę Kakashiego. Po chwili z otaczających nas ciemności wyłonili się Choji, Tenten, Ino i Lee.
- I jak??
Spytała asystenta Hokage, a pytani chunini jedynie pokiwali przecząco głowami. Gdy kobieta spojrzała w naszym kierunku, również jedynie dostrzegła negatywne kręcenie głowami. Medyczka załamawszy ręce, zaraz spojrzała pytająco na bruneta władającego elementem drewna, a gdy i ten nie powiedział nic, co by jej poprawiło samo poczuje… zaraz zwróciła się ku szarowłosemu.
- Kakashi, czy twoja drużyna znalazła kogoś żywego??
- Nie i już wysłałem „posłańca” z wiadomością dla Hokage.
- Rozumiem. Skoro Tsunade-sama, lada moment ma się dowiedzieć, co tak naprawdę się tu wydarzyło, to chyba nie zostaje nam jedynie poczekać na odpowiedź i dalsze instrukcje.
Wyjaśniła Shizune, a reszta potaknęła na znak zrozumienia. W tym momencie poczułem, że właśnie nadarzyła się idealna okazja na wyjawieni im prawdy o naszym przeciwniku.
- Shizune, Yamato i ty Kakashi-sempai… jest coś, o czym powinniście wiedzieć! – Powiedziałem stanowczym tonem, jednocześnie zbliżywszy się do ogniska.
- O co chodzi, Kitsune-san????



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

1 komentarz:

  1. Hejeczka, hejeczka,
    a tak liczyłam że Temari odnajdzie ciała tych shinobi przebierańców, których zaskoczyła burza piaskowa i odkryje że to nie shinobi z Konohy stoją za tymi atakami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń