Widząc jak uradowane
płomyki pochłaniają kolejne patyki dorzucone do ognia, na myśl zaraz powracają
wspomnienia z misji jakie dawno temu przyszło mi wykonywać z Kakashim-sensei,
Sakurą i… Sasuke. Ale odkąd ten samolubny dupek z obsesją na punkcie
zamordowania własnego brata nas opuścił, moje życie jako shinobi Ukrytego
Liścia diametralnie i bezprecedensowo uległo całkowitej zmianie…
~ Naruto-sama! Patrol
powrócił ze zwiadu.
~ Dziękuję Jogensha.
Zaraz do was przyjdę.
…i widzicie, ani chwili
spokoju. Ech… Posiedziałbym tu jeszcze z wami trochę i powspominał, ale
obowiązki mnie wzywają. Pozdrawiam i w imieniu Wielkiego, serdecznie wszystkich
zapraszam na 144 odcinek prezentowanej tu opowieści.
PS. – Czytelniczko MUCHA, poniższa notka została
zadedykowana właśnie Tobie! Pozdrawiam… Naruto Uzumaki!
<<< Odcinek
ukazał się 3 października 2009 roku >>>
Gdy razem z Gaarą powoli wdrapaliśmy się na
szczyt jednej ze ścian krateru, momentalnie otoczyła nas spora grupa shinobi
piasku. W jednej chwili odczułem na sobie kilkanaście zimnych spojrzeń… wyraźnie
mówiących o negatywnym nastawieniu względem mojej osoby. Czerwono-włosy widząc
to, jedynie nieznacznie się uśmiechnął, ale zaraz spoważniał na twarzy i
wszystkim dobitnie ogłosił:
- Niech no ktoś mi tu spróbuje
Uzumakiemu czynić jakieś reperkusje za to co się stało, a osobiście dopilnuję,
by nigdy więcej nie mógł podnieść ręki na kogokolwiek!!
- Hai Kazekage-sama!
Odparł jakiś jounin i gestem
ręki pokazał reszcie, by zaprzestali „gwałcenia” mnie swoim wzrokiem.
Momentalnie na powrót ogarnęła mnie nieprzenikniona swoboda. – Z jednej strony jestem szczęśliwy, z drugiej
zaś zastanawia mnie dlaczego Gaara to powiedział? Może to co się wydarzyło nie
wpłynie jakoś negatywnie na nasze stosunki… zarówno polityczne, jak i
koleżeńskie? Nie wiem. Ale jedno jest pewne. Skoro Kazekage to powiedział,
znaczyć może tylko tyle, że nie czuje do mnie żalu w tym względzie. – W czasie,
gdy ja rozmyślam… wszyscy zebrani w kolo ludzie z wielką troską wypytują
swojego ukochanego przywódcę o stan zdrowia i ogólną kondycję. Lawina pytań
jakie w jednej chwili spadły na Gaarę zaraz mnie rozbawiła, a na moje usta
wypłyną szeroki uśmiech. Czerwono-włosy widząc to, zaraz zmarszczył brwi w
geście nie zadowolenia, po czym ruszył w stronę swojej wioski, jedynie po
chwili rzucając przez ramię:
- Naruto Uzumaki! Za dwie
godziny chcę cię widzieć w swoim biurze!
Nie odpowiedziałem. Stojąc na
krawędzi wielkiego dołu i patrząc jak Gaara, i jego „obstawa” powoli się
oddalają, po chwili poczułem delikatne szturchnięcie w lewe ramię. Spojrzawszy
w tym kierunku, momentalnie zostałem zdzielony po głowie czymś twardym.
- Baka!! Czy ty wiesz, ile ja się
przez ciebie strachu najadłam!?
Usłyszałem znajomy mi krzyk,
jednocześnie wąchając drobinki piasku bezkresnej pustyni kraju Wiatru.
Kompletnie się tego nie spodziewałem, więc i wykonanie odpowiedniego uniku było
niemożliwe, ale TO słowo jakim zostałem okrzyknięty, nieco mnie zdziwiło. Co
jak co, ale w ten sposób Sakura już dawno się do mnie nie odzywała, nie mówiąc
już o biciu bez konkretnego powodu. … Przekręciwszy się na plecy, zaraz
spojrzałem na zielonooką, a gdy delikatnie się do niej uśmiechnąłem, ona z
kolei szybko na mnie usiadła i pochyliła się do przodu. Teraz nasze twarze są
dokładnie naprzeciwko siebie, niemalże stykając się czubkami nosów.
- Słuchaj mój drogi! Jeszcze
raz wykręcisz mi taki numer, a znacznie dotkliwiej cię potraktuję. Czy się
rozumiemy? – Na koniec spytała z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Ona to ma charakterek.
- Tu się z tobą zgodzę, Kyuubi. – Odparłem w myślach, przez cały czas
patrząc dziewczynie głęboko w oczy. – Głębia
jej zielonych tęczówek zawsze mnie się strasznie podobała, ale nigdy bym nie
przypuszczał, że tak się nimi zafascynuję.
- Masz na myśli głębokie uczucie, jakim jest miłość?
- Chyba tak. Nie wiem. Oczywiście, jak sam dobrze wiesz, od zawsze byłem
w niej zakochany… ale dopiero od niedawna zacząłem to traktować tak na
poważnie. Na serio.
- No młody, w końcu oboje jesteście już prawie dorośli. A to znaczy,
że może czas przejść na wyższy poziom w waszym związku?
- Że niby co mamy zrobić??
- Hahaha… do tego to musisz sam dojść. – Kyuubi zaśmiał się. –
W tych sprawach ja cię nie będę
szkolił.
Zerwałem mentalne połączenie i
powróciłem myślami do świata zewnętrznego, choć wciąż huczą mi w głowie jego
słowa. Nie dość, że wciągnął mnie w rozmowę, co w tej sytuacji nie bardzo mi
pomogło, to jak już zaczął temat… w rezultacie nie chce udzielić wskazówek co
mam zrobić! Co niby miały znaczyć słowa – „…przejść na wyższy poziom…” – Nie
mam pojęcia o co może mu chodzić, ale kiedyś to z niego wyciągnę. Teraz zaś
czas powrócić do obecnie dziejącej się sytuacji.
Po kilkunastu minutach
przyglądania się w milczeniu zielonym tęczówkom Haruno, nie znacznie uniosłem
głowę i delikatnie musnąłem jej lekko różowe wargi. Dziewczyna od razu
zareagowała i oddała pocałunek, lecz z większą mocą. W momencie gdy się od
siebie oderwaliśmy, z za horyzontu wyjrzały pierwsze promienie słońca, zwiastujące
początek nowego dnia. Nie zaprzątając tym drobiazgiem swojej uwagi czy
koncentracji, po chwili ponownego patrzenia sobie w milczeniu w oczy, przejąłem
inicjatywę i jednym zgrabnym ruchem usytuowałem różowo-włosą pod sobą.
Uśmiechnąwszy się do niej promiennie, tym razem to ja pochyliłem się nieco do
przodu i pocałowałem zielonooką w czubek nosa.
- Sakura-chan, czy ON w
jakikolwiek sposób cię skrzywdził??
Dziewczyna chyba niespodziewana
się usłyszeć takiego pytania. Z głębi jej tęczówek wyczytałem pełne
zaskoczenie.
- Nie… – Odparła po chwili
milczenia. – …i w tym cały problem. – Dodała jednocześnie odwracając wzrok w
innym kierunku.
- Jak to?
- Czy naturą Kyuubi no Kitsune
nie jest zabijanie i niszczenie wszystkiego dookoła?
- Owszem, ale nie w tym przypadku.
– Uśmiechnąłem się serdecznie.
Kunoichi w mgnieniu oka na
powrót przekręciła głowę tak, że z powrotem patrzymy sobie prosto w oczy. Z jej
spojrzenia szybko wyczytałem nieodpartą chęć poznania odpowiedzi na moje słowa.
- Naruto powiedz… dlaczego demon
zamiast zabić, chronił mnie niczym coś bardzo sobie drogocennego???
- Bo go oto prosiłem.
Moja odpowiedź była krótka, ale
bardzo zwięzła. Gdy się upewniłem, że zielonooka zrozumiała to co jej
powiedziałem, po chwili szybko wstałem na równe nogi, po czym wystawiłem otwartą
dłoń ku dziewczynie.
- Lepiej już chodźmy. Na pewno
Neji i TenTen się o nas martwią.
~ ~ ~
Wcześniejsze słowa Gaary miały
swoje pięć minut przez… no właśnie, pięć minut. Kolejne trzy tygodnie były dla
mnie, Sakury, Nejiego i TenTen bardzo emocjonujące, ale i stresujące. Nie dość,
że miałem wiele nieprzyjemności ze strony społeczeństwa Suna-Gakure, to jeszcze
ich Starszyzna na mnie wlazła. Nie ukrywam, ich bezczelność wielokrotnie
doprowadziła mnie do białej gorączki i wrzenia, co z kolei Kyuubiego podjudzało
do kolejnego „rozerwania się”. Gdybym do tego dopuścił, oni wszyscy dawno temu
straciliby coś więcej, niżeli tylko dach nad głową. Jedynie dzięki namiętnym
interwencjom Sakurki-chan nie doszło do masakry niewinnych dusz.
Tydzień… tyle czasu trwało
składanie mozolnych wyjaśnień w sprawie całego tego zamieszania. Któregoś dnia,
gdy jawnie zagroziłem, że jeśli padnie jeszcze jedno pytanie czy oskarżenie, to
ZRUWNAM WIOSKĘ Z ZIEMIĄ!! I podziałało. Zostawiono mnie i moich przyjaciół w
spokoju. Przyznam się bez bicia, że Gaara i jego rodzeństwo także mieli swój
wkład w uciszaniu Starszyzny i chyba nawet wiem dlaczego. Heheh… Gdy po kolejnym
tygodniu wszystko ucichło, a rany zostały do końca wyleczone, mój Team z godnie
z głównym celem powierzonego nam zadania, przystąpił do negocjacji z Kazekage i
jego „świtą” o odnowienie sojuszu pomiędzy Suna, a Konoha-Gakure.
Minął trzeci tydzień od naszego
„przybycia” do wioski Ukrytego Piasku. Co mogę powiedzieć… te pertraktacje były
koszmarne. Jak to dobrze, że mam przy sobie Sakurkę. Gdyby nie jej poświęcenie
dla sprawy i sama jej obecności tuż koło mojego boku, kto wie jakby się to
wszystko zakończyło. Zważywszy na moje słabe nerwy w prowadzeniu polityki
zagranicznej, zapewne wojną, a co za tym idzie… rzezią. Ale nie! Wszystko
zakończyło się po naszej myśli. Z wielką korzyścią dla obydwu stron. Co
zabawniejsze, gdy przedstawiłem Kazekage i jego rodzeństwu dowód na winę
Iwa-Gakure za rozpętanie burzy i dokonanie masakry w przygranicznym mieście Fujioka,
ich reakcje były różne… Gaara zaraz zabrał się za pisanie listu kondolencyjnego
do Hokage, ale jakie jest jego zdanie w tej sprawie? Nie wiem. On chyba
postanowił to przemilczeć. Temari natomiast zaraz podniosła raban, że trzeba
natychmiast wysłać oddział ratunkowy do tego miasta. Gdy jej wyjaśniłem, że nie
ma tam już nikogo do ratowania, mina jej zrzedła. Nie minęło pięć minut, jak
blondynka zaczęła mruczeć wściekle pod nosem coś o zemście na mieszkańcach Iwa.
Kankuro z kolei, przez cały czas tego spotkania nic się nie odezwał. Jedynie
bawiąc się jedną ze swoich lalek, lubieżnie co jakiś czas spoglądał na TenTen.
Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale patrząc na Hyuugę… po spojrzeniu bruneta i
mimice jego twarzy wyrażającej kompletne zażenowanie, i niezadowolenie, zaraz
nasunęło mi się bardzo trafne objaśnienie. – ZABIĆ SZKODNIKA! – Na szczęście,
nie doszło do rękoczynu, gdyż jak podsłuchałem… TenTen zapewniła go, że nikt mu
jej nie odbierze. Nigdy. A pro po relacji między dwójką zakochanych w sobie
ludzi, przez te trzy tygodnie, ja i Sakura-chan zbliżyliśmy się do siebie
jeszcze bardziej.
- Czy nie powinniśmy już wracać
do domu?
Spytała zielonooka leżąc tuż
koło mnie i wtulając głowę w moją gołą klatkę piersiową. Uczucie dotyku jej
różowych kosmków włosów, zawsze strasznie mnie rajcował, ale dopiero od
niedawna mogę się przekonać, jakie to przyjemne uczucie.
- Nasza misja została wykonana
pomyślnie. A co za tym idzie… nie mamy tu już nic do roboty. Tsunade-sama z
pewnością chciałaby już się czegoś od nas dowiedzieć.
- Hai. – Mruknęła kunoichi, by po
chwili dodać: – Kocham Cię Naruto.
- Ja ciebie też, Sakura-chan.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi
Kishimoto
I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o ten odcinek. Jak pewnie
zauważyliście, oznaczenie słów wypowiadanych w myślach nieco uległo zmianie…
powiedzmy tak na próbę. To tyle słowem podsumowania. Mam nadzieję, że notka się
wam podobała i dostanę kilkanaście
komentarzy :D:D:D
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Naru jakie niewinne duszyczki, prowokują ciebie i Kyuubiego do rozprotostowania kości ;) sojusz zachowany bardzo się z tego cieszę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia