sobota, 27 stycznia 2018

146. Poranek

Najlepsza zapowiedź nowej notki, to brak zapowiedzi ^^. – Pozdrawiam i zapraszam na Odcinek 146!



<<< Odcinek ukazał się 17 października 2009 roku >>>



- Spokojnie Naruto, to tylko ja.
Z ciemności panujących na dachu domu państwa Haruno wyłoniła się postać czarnowłosego mężczyzny w czarnym płaszczu z czerwonymi chmurami w białych obwódkach. Jego wciąż mało naturalny uśmiech od razu pozwolił blondynowi go rozpoznać.
- Itachi?? Co ty tu robisz??
- Tak jak obiecałem przed miesiącem… Oto mój raport w sprawie poczynań Akatsuki.
Uchiha wyciągnął przed siebie rękę z niewielkim zwojem koloru czerwonego z żółtymi pasami przy obu krawędziach, zamkniętego specjalną pieczęcią reagującą na chakrę o specyficznej naturze, po czym jeszcze szerzej się uśmiechnął. Zaskoczenie blondyna przerosło wszystko to, czego chłopak do tej pory mógł się spodziewać. Naruto schowawszy broń, zaraz odebrał pismo i przyjrzał się pieczęci, po czym spytał:
- Jak go otworzyć?
- Już tłumaczę. Otóż, ta pieczęć reaguje tylko i wyłącznie na chakrę demona o dziewięciu ogonach. Wybrałem taką, a nie inną, ponieważ chciałem zwiększyć tym bezpieczeństwo i mieć pewność, że tylko ty będziesz mógł ją zdjąć i przeczytać to co ona ochraniała. – Wyjaśnił.
- Rozumiem. Bardzo to pomysłowe.
- Zgadzam się. Niby z niego zdrajca, ale wciąż ma głowę na karku.
- Kyuu…!!
- No co?
- Nadal mu nie ufasz?
- Szczerze? TAK… Sorry młody, ale jeden marny raport to dla mnie za mało, by potwierdzić jego lojalność wobec ciebie czy Konoha-Gakure. – Odparł lis.
- A wiec, co według Ciebie powinien jeszcze uczynić??
- Na przykład zabić swojego partnera w tej przeklętej organizacji. To byłby wystarczający dowód, by pokazać, że jest skłonny wykonać wszystko co w jego mocy, aby tylko ochronić wioskę i jej mieszkańców.
- Masz na myśli sprawdzenie go pod tym względem? – Blondyn spytał w myślach.
- W rzeczy samej.
- Dobra. Pogadam z nim.
Uzumaki zaraz schował otrzymany zwój do jednej z wielu kieszeni jakie widnieją na przedzie kamizelki, po czym spojrzał na szatyna z wciąż lekkim zaskoczeniem w oczach, ale i odrobiną podejrzliwości. Uchiha właśnie tego się spodziewał i żeby nieco rzucić światła na sprawę, po namyśle ponownie się odezwał:
- Naruto, chyba nie sądziłeś, że mogłem cię wtedy okłamać, hm?
- Ja? Nieeeee, ale ON owszem.
- To nic. Na szczęście to TY tu rządzisz, a nie Kyuubi. Prawda?
- Tak, ale…
Naruto niespodziewanie urwał i spuścił nieco głowę. Jego zmiana w zachowaniu nie uszła czujnemu oku Itachi’ego.
- Ale…??
Blondyn po chwili gapienia się na swoje buty, na powrót podniósł głowę i lekko przymrużonymi oczami spojrzał na swego rozmówcę.
- Kyuubi jest bardzo podejrzliwy co do twojej, nagłej zmiany i proponuje poddanie cię małemu sprawdzianowi na lojalność wobec mnie czy Konoha-Gakure.
- Sprawdzian?? – Uchiha wydał się być zdziwiony słowami Uzumakiego, lecz po chwili nieoczekiwanie przybrał bardziej formalną postawę. – Dobrze. To co mam zrobić by udowodnić WAM, że jednak nie kłamię??
- Masz zabić Kisame Hoshigaki’ego.
Itachi nagle spoważniał na twarzy, a jego oczy przybrały groźniejszy wygląd. Ta zmiana nie spodobała się blondynowi, więc chłopak począł powoli cofać się do tyłu. Ku jego zaskoczeniu, szatyn nic nie zrobił, jak jedynie na powrót się uśmiechnął.
- Dobrze. Myślę, że to da się załatwić… ale Naruto, jego śmierć zapisze na twoje konto. Chyba to rozumiesz?
- Tak. – Blondyn westchnął. – Jeśli twój szef dowie się, że to ty wyeliminowałeś Kisame, więcej się już nie spotkamy.
- Dokładnie.
Uchiha zaraz wykonał ręką jakiś znak, po czym bez pożegnania zniknął w chmurze białego dymu. Naruto jeszcze przez kilka minut postał w miejscu, po czym wzruszył ramionami i obejrzawszy jeszcze raz cały dach, szybko powrócił do pokoju swojej dziewczyny. Naturalnie przez okno, jak na shinobi przystało. Błękitnooki momentalnie spostrzegł, że Sakura już się przebrała w koszulę nocną i położyła na łóżku, a gdy podszedł bliżej, okazało się, że dziewczyna śpi. Nieco zawiedziony tym faktem, Naruto jedynie poprawił nakrycie zakrywające delikatne ciało Haruno, ucałował kunoichi w czoło, po czym usiadł na parapecie zamkniętego już okna. Przyglądając się przez chwilę spokojnemu wyrazowi twarzy swojej ukochanej, po kilku minutach przypomniał sobie o otrzymanym raporcie od Uchiha. Wyjąwszy zwój i nie czekając dłużej, chłopak skumulował w opuszkach palców prawej dłoni odrobinę chakry Kyuubiego, po czym ostrożnie przyłożył rękę do pieczęci. W mgnieniu oka czarny znak zadrżał i zaraz zniknął z charakterystycznym, lecz niegłośnym oddźwiękiem „puf”. Naruto rozwinął zwój i zagłębił wzrok w jego zawartości:
- Akatsuki w najbliższym czasie nie planuje wysłania nikogo by na ciebie zapolował, gdyż mają za mało do tego środków. Choć muszę cię ostrzec, że Pein wydelegował dwóch członków do zdobycia funduszy na zrealizowanie jego planów. Pierwszy to Hidan, drugi to Kakuzu. Ich głównym… celem… jest… – Naruto nie doczytał, gdyż dopadło go zmęczenie.
~ ~ ~
Następnego dnia, gdy panna Haruno tylko się obudziła i otworzyła oczy, pierwsze co zobaczyła to blond-włosego chłopaka śpiącego na parapecie w pozycji siedzącej, a z jego otwartych na oścież ust, po brodzie ściekała strużka śliny… Cały ten widok, bardzo rozbawił zielonooką, ale gdy dostrzegła czerwono-żółty zwój w jego prawej ręce, momentalnie ogarnęła ją niezaspokojona ciekawość. Wahając się przez chwilę, dziewczyna zaraz wstała i po cichutku podeszła, a gdy chwyciła za brzeg zwoju, dłoń Uzumakiego niespodziewanie się zacisnęła.
- Przepraszam skarbie, ale zawartość tego zwoju przeznaczona jest tylko dla mnie. Póki co, nikt inny nie może się dowiedzieć co on zawiera.
Momentalnie usłyszała ciepły głos chłopaka. Spojrzawszy na niego, dostrzegła niebieskie tęczówki w siebie wpatrzone i szeroki, serdeczny uśmiech widniejący na jego ustach.
- Rozumiem. A czy mogłabym przynajmniej wiedzieć, skąd go masz?
- Od twojego wczorajszego gościa. – Odparł zgodnie z prawdą.
Sakurze z wrażenia aż szczęka opadła. Myśl, że ten czarny cień w oknie, to nie było przewidzenie, w pierwszej chwili ją przestraszył, ale przypomniawszy sobie w jakim momencie to się stało, zaraz strach przerodził się w wielkie zawstydzenie. Dlaczego? Ponieważ nieproszony gość mógł widzieć, jak kunoichi zdejmuje ręcznik… a co za tym idzie, jej nagie kształty. Dziewczyna odgoniwszy od siebie te czarne myśli, zaraz dostrzegła lekkie zmieszanie malujące się na twarzy blondyna.
- Czy jest coś o czym powinienem wiedzieć? – Spytał, świdrując ją podejrzliwym spojrzeniem.
- Nie nic.
Odparła z serdecznym uśmiechem, po czym powoli się wycofała i poszła do łazienki. Gdy drzwi się za nią zatrzasnęły, Naruto momentalnie ogarnęło uczucie niepokoju, na które po chwili zastanowienia nonszalancko machnął ręką. Blondyn zaraz spojrzał na trzymany zwój, po czym sprawnie go zwinął i schował do kieszeni z zamiarem późniejszego dokończenia czytania. Rozprostowawszy wszystkie kości, Uzumaki jeszcze przez kilka minut posiedział w miejscu, gdy nagle przypomniał sobie o rozkazie jaki poprzedniego dnia wydała mu Hokage. Znając jej nieco wybuchowy temperament, błękitnooki szybko otworzył okno przez które następnie wyskoczył i biegiem udał się do swojego dom, gdzie w trybie ekspresowym wziął prysznic. Zjadłszy szybko prowizoryczne śniadanie składające się z suchej kromki chleba z masłem i szklanki chudego mleka, nie zamknąwszy domu, Naruto ruszył do biura Godaime. Po drodze zahaczył o kwiaciarnie państwa Yamanaka. Nie wiele się zastanawiając polecił właścicielce wysłanie dużego bukietu kwiatów Wiśni do panny Sakury Haruno, a rachunek wystawić na konto Piątej.
- Tobie kompletnie odbiło!?
- O co ci chodzi?
- Kupujesz kwiaty i mówisz aby rachunek wystawić twojej przywódczyni­­? Jeśli suma do zapłacenia będzie jakaś bardzo astronomiczna, to ta kobieta da ci nieźle popalić. Jednym słowem, już możesz pisać testament.
- Spokojnie Kyuu… nie boje się jej, po za tym moje poczynanie tylko da jej pretekst do jeszcze dłuższego uziemienia mnie w wiosce, a to tylko sprzyja mojemu planowi. – Naruto zaśmiał się krótko.
- Co!? Nic nie rozumiem. Jaki plan??
- Heheh… wszystko niebawem ci się rozjaśni.
- Nadal nic nie rozumiem. – Demon westchnął przeciągle. – Ech… rób co chcesz, ale jeśli ten rachunek dojdzie do niej przed twoim przybyciem do biura, to nie licz na moje wsparcie.
- Bez obaw, nie będzie ono potrzebne. Wątpię aby jej wydzieranie się na mnie mogłoby mnie wyprowadzić z równowagi. Jej krzyki będą jedynie nieodłącznym element całego przedstawienia.
Kyuubi nic więcej już nie powiedział. Ta cisza utwierdziła blondyna w przekonaniu, że naprędce wymyślony plan zna tylko on. Pojawiwszy się pod drzwiami biura swojej przywódczyni, zaraz w nie zapukał. Nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi, ponowił czynność, lecz i tym razem bez skutku. Zapukawszy po raz trzeci, tym razem po chwili nacisnął klamkę i momentalnie zorientował się, że drzwi są zamknięte na klucz.
- Co jest, do cholery!?
Krzyknął, tym samym zwracając na siebie uwagę, akurat przechodzących za jego plecami, dwóch chuninów niosących sterty teczek. Mężczyźni zatrzymawszy się, spojrzeli ku blondynowi, po czym jednej z nich odchrząknął. Naruto momentalnie odwrócił się i puścił im pytające spojrzenie, jednocześnie wskazując ręką na zamknięte drzwi do biura Hokage. Shinobi jedynie pokręcili głowami i wzruszyli ramionami, po czym poszli dalej ku tylko sobie wiadomemu celowi.
- To było dziwne. – Naruto tak zdziwiła przed chwilą rozegrana scena, że jeszcze przez długi czas nie mógł wyjść z szoku. Pierwszy raz w życiu rozmawiał z kimś jedynie poprzez gestykulację i odpowiednio dobraną mimikę twarzy. Całkowicie bez słów.
Błękitnooki skierował po chwili swoje kroki z powrotem do wyjścia z budynku i dalej ku szpitalowi Konoha-Gakure. Gdy po kolejnych dziesięciu minutach marszu dotarł na miejsce i w recepcji dowiedział się, że Hokage-sama właśnie opuściła obiekt… poczuł ogarniającą go rezygnację i narastającą złość.
- Tylko spokojnie. Wdech, wydech…
Chłopak mruknął pod nosem, co nie uszło uwadze ciekawskiej pielęgniarki-recepcjonistki, teraz przyglądającej się mu z jeszcze większą uwagą. Blondyn spojrzawszy na nią, momentalnie zmarszczył brwi w geście niezadowolenia. Kobieta momentalnie odwróciła wzrok i szybko zabrała się za wykonywanie przerwanej pracy, a Uzumaki lekko uśmiechnąwszy się, zaraz poprawił katanę wiszącą na jego plecach, po czym dosłownie wybiegł ze szpitala. Tym razem, by nie tracić czasu na łażenie już trzeci raz tego samego dnia, tą samą ulicą, wskoczył na dach pobliskiego budynku i po chwili znalazł się ponownie pod wejściem do biura Hokage.
- Wejść! – Usłyszał gdy tylko zapukał. Po naciśnięciu klamki, w chwili następnej popchnął lekko drzwi i ostrożnie wszedł do środka, gdyż wyczuł wiszącą w powietrzu groźbę.
Naruto dostrzegł Piątą siedzącą przy jakimś stole, zapewne tym czasowo póki nie zdobędzie nowego biurka, pochylającą się nad jakimś świstkiem papieru. Zbliżywszy się, blondyn momentalnie zorientował się, że to rachunek za zamówione kwiaty. Widząc niebezpiecznie pulsującą żyłę na czole Godaime, w jednej chwili poczuł zimny dreszcz przeszywający jego ciało na wskroś, choć na zewnątrz nie dał tego po sobie poznać.
- NARUTO… – Tsunade wrzasnęła na całe gardło, jednocześnie wstając z zajmowanego miejsca. Kobieta storpedowała chłopaka wzrokiem mrożącym krew w żyłach. Gdyby takie spojrzenie mogło zabijać, blondyn z całą pewnością leżałby już martwy. – …UZUMAKI! CO TO, DO CHOLERY, JEST!!??
- Hmm… raport z jakiejś misji?? – Spytał udając debila niewiedzącego o co może chodzić. Nie ruszając się z miejsca, jounin po chwili jedynie szelmowsko się uśmiechnął.
- NIE!! – Wrzasnęła Tsunade, po czym w napadzie furii niespodziewanie przeskoczyła stół, złapała chłopaka za kamizelkę i wykrzyczała mu prosto w twarz: – TY GÓWNIARZU!! KTO CI DAŁ PRAWO DO KUPOWANIA CZEGOKOLWIEK NA MOJE KONTO I JAKIM CUDEM JEDEN BUKIET KWIATÓW KOSZTOWAŁ 1558 RYOU!?!!



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, tak to Itachi ma zabić Kisame? nie, tutaj bardzo go lubię i zna plany Itachiego... ocho kwiaty na koszt piątej och nagrabił sobie teraz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń