Już jest Maj? Cholera! Ja chyba
rzeczywiście wyszedłem z wprawy w pisaniu… Cztery miesiące mordowania notki to
już chyba lekka przesada, ale z drugiej strony ostatnio miałem tak mało czasu
na pisanie, że jak dziś usiadłem do pisania, to stwierdziłem, że notkę czas
najwyższy skończyć i opublikować! – Autor wstawianej tu powieści wszystkim
odwiedzającym życzy przyjemnej lektury!
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
- AAA! – Sakura ocknęła się z wrzaskiem i spadła z łóżka
pociągając za sobą pościel, na której spała. Z prędkością światła obmacała
swoją krtań i szyję, a gdy nie znalazła na nich żadnego śladu odetchnęła z
ulgą, starła z czoła pot i wtem usłyszała walenie w drzwi.
- Panno Haruno? Czy wszystko w porządku!?
Po głosie rozpoznała jednego ze swoich podopiecznych.
Spróbowała wstać i coś powiedzieć, lecz nim to zrobiła w tej samej chwili
drewniane drzwi brutalnie wywarzone z charakterystycznym hukiem grzmotnęły o
podłogę wzbijając w powietrze tuman kurzu.
- Sakura!?
Usłyszała swoje imię i wnet go zobaczyła. Stał w wejściu i
na nią patrzył, lecz w wyrazie jego oczu nie dostrzegła ani krzty demonicznej
ingerencji. To jednak nie powstrzymało jej przed uwidocznieniem na swojej
twarzy trwogi na jego widok. W geście obronnym spróbowała zaprotestować przed
jego obecnością, ale Naruto był szybszy. W mgnieniu oka zgrabnie przeskoczył
łóżko i zjawiając się przy niej, wziął ją w ramiona. Nic więcej nie mówił.
Jedynie przytulił ją do swej piersi nos zanurzając w jej różowych kosmkach.
Sakura natomiast nic już z tego nie rozumiała. Kiedy tak ją
do siebie tulił, to nie protestowała. Odczuwała spokój i bezpieczeństwo, i
pewnie tylko dlatego po chwili odwzajemniła uścisk. Oddychała miarowo raz za
razem próbując poukładać swoje myśli. Nie była pewna, czy powinna powiedzieć mu
o… swoim śnie. Wszakże obawiała się jego reakcji, ale skoro nic jej teraz nie
groziło, to czemu nie? Gdy miała już się odezwać w tym samym momencie poczuła,
jak uścisk ramion blondyna nieco zelżał, on zaś delikatnie odsunął ją od
siebie, aby zapewne móc spojrzeć jej w oczy. Tak też się stało i zaraz ponownie
usłyszała jego głos.
- Zdradzisz mi, skarbie, co się stało?
Zawahała się, ale tylko na sekundę.
- Miałam pewien sen…
Odezwała się przyciszonym głosem, ponownie oparła policzek o
jego tors i przymknęła powieki. W następnej minucie z jej ust posypał się grad
wyjaśnień. Mówiła dużo i o wszystkim, co ją ostatnio trapiło. Z każdym
wypowiedzianym słowem czuła ulgę. Jakby ktoś zdejmował z jej barków wielki
ciężar, a gdy po kilkunastu minutach wreszcie ucichła w pomieszczeniu
zapanowała nienaturalna cisza. Ku zaskoczeniu medyczki Naruto nie zrobił nic,
czego ona tak się obawiała. W milczeniu wysłuchał jej zeznań i teraz…
Teraz sam nie wiedział, jak powinien zareagować. Miał
świadomość, że Sakura przez cały czas mogła w ten sposób o nim i o Kyuu myśleć,
ale gdy wreszcie usłyszał to od niej osobiście, to w zasadzie również poczuł
wewnętrzny spokój. Wiedział na czym stał i co teraz będzie musiał zrobić, ale
najpierw rozmówi się z pewnym osobnikiem. Nie przerwanie tuląc do siebie Sakurę
zamknął oczy i zagłębił się w odmęty własnej duszy, gdzie po chwili szybkim
krokiem wkroczył do obszernej auli. Kiedyś było tam ciemno i ponuro, jak w
jakimś mrocznym koszmarze, lecz obecnie całą przestrzeń spowijała bezkresna
biel. W niedużej odległości od wejścia, w którym stanął Uzumaki, na zielonej
łące leżał ogromny pomarańczowy lis i… odpoczywał.
- Widzę, że ładnie się
tu urządziłeś – zakpił blondyn. – Wyjaśnisz
mi, o co tu chodzi?
- Nie rozumiem, o
co pytasz.
- Nie udawaj! –
krzyknął Naruto czym zaskarbił sobie spojrzenie demona. – Dobrze wiesz, o co mi chodzi, ale jak zawsze rżniesz głupa.
- Nie, nie wiem
– Kurama uniósł się na przednich łapach dając tym samym do zrozumienia, że nie
podało mu się, jak chłopak się do niego zwracał. – Powiesz mi, dlaczego na mnie krzyczysz i mnie obrażasz?
- Wiec, ty nie…? –
jinchuuriki poczuł, jak się czerwieni.
Słysząc spokojny, odrobinę niezadowolony głos i widząc nie zrozumienie
oraz lekkie rozgoryczenie na pysku swego rozmówcy aż się cofnął o pół kroczku.
Nagle zrobiło mu się strasznie głupio, ponieważ nie widział w zachowaniu
przyjaciela fałszu, a można by powiedzieć, że bezpodstawnie go obraził i z
miejsca przeszedł do ataku.
- Dziwnie się
zachowujesz, Młody.
- Przepraszam, Kurama
– blondyn odezwał się przyciszonym głosem. – Ja tylko… – westchnięcie – Nie
powinienem…
- Wiesz dobrze
Naruto, że szanuję Twoją i Sakury-san prywatność, więc nie zawsze wiem, o czym
akurat rozmawialiście. Wnioskując z twej dość niespodziewanej wizyty… z waszej
rozmowy wynika, że o coś mnie obwiniasz – demon przygniótł chłopaka tym
logicznym wywodem. – Co to było tym
razem?
Lecz Uzumaki już połknął żabę. Nic więcej nie powiedział.
Dłuższą chwilę milczał przyglądając się obserwującemu go demonowi, po czym zrobił
jeszcze jeden krok w tył, odwrócił się na pięcie i wrócił do otaczającej go
rzeczywistości. Gdy na powrót otworzył oczy dostrzegł, że tuląca się dotąd do
niego Sakura teraz przyglądała mu się uważnie.
- Coś nie tak? – spytała widocznie zaniepokojona.
- Nie, nie… Tylko kogoś sprawdzałem – blondyn odparł bez
namysłu, po czym puścił medyczkę i odszedł w stronę wyjścia. Tam zaś odwrócił
się i spojrzał na nią z powagą wymalowaną na twarzy. – Sakura-chan, gdy już
doprowadzisz się do ładu i zjesz porządny posiłek przyjdź proszę do Dojō
mieszczącego się koło garnizonu.
- Um, dobrze… Ale, po co?
Spytała spoglądając jednocześnie na blondyna, lecz jego już
tam nie było. Wyszedł zostawiając ją sam na sam z myślami. Tajemnicze
zachowanie jej oblubieńca, jak zawsze się jej nie podobało, ale jaki miała
wybór? Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to nie wielki. Zapewne mogłaby się
mu postawić i nie zrobić tego, o co ją poprosił, ale wtedy naraziłaby się na
jego gniew, a tego wolała unikać. Dlatego też po niespełna minucie przeszła do
łazienki gdzie wzięła gorący prysznic. Ciepła woda strumieniami spływała jej po
głowie, plecach, ramionach, biuście i nogach zmywając z ciała stres i negatywne
emocje minionej nocy. Na ich miejsce wszedł spokój ducha oraz ogólnie pojęte
odprężenie. Następnie, wysuszywszy się poszła coś zjeść. Dwie, może trzy
kanapki i kubek gorącej herbaty wystarczyły, aby zapewnić jej siły na kilka
najbliższych godzin.
*
* *
W tym samym czasie, niemal po drugiej stronie globu, w
odległym kraju Ognia do niedawna nic nie wskazywało na pogorszenie się
stosunków pomiędzy władzami Konoha-Gakure no Sato a służącymi im shinobi. Ale z
niewyjaśnionych dotąd przyczyn wśród ninja Ukrytego Liścia zasiana została
plotka, że to sama Hokage stała za namówieniem Naruto Uzumki do zerwania
pieczęci wiążącej Kyuubi no Kitsune w jego duszy, a później zmusiła go do
opuszczenia wioski. Rzecz oczywista Tsunade wszystkiemu zaprzeczyła, ale nie
wiele to dało. Od kilku tygodnia zwolennicy teorii spisowych regularnie
urządzali pod budynkiem administracyjnym pikiety za każdym razem hucznie
rozgramiane przez strzegących wejścia ANBU. Co ciekawsze, tych dwóch wojowników
Piąta dostała „w prezencie” od… No właśnie. Nikt nie wie, skąd i od kogo, i w
gruncie rzeczy, nikogo to szczególnie nie obchodziło. Ważne, że pilnowali porządku
ku zadowoleniu siedzącej w biurze kobiety sprawującej pieczę nad wioską.
Tylko, że Tsunade powoli zaczynało już doskwierać to
„sprawowanie pieczy”. Długo nad tym dumała i w końcu doszła do wniosku, że oto
przyszedł czas na oddanie pola młodszemu pokoleniu.
- Shizune, czy możesz proszę przynieść mi akta naszych
najbardziej zasłużonych shinobi? – poprosiła nie odrywając wzroku od czytanego
akurat tekstu.
Czarnowłosa bezzwłocznie wykonała polecenie swojej
przełożonej. Gdy po kilku minutach wróciła do biura ze stertą kilkudziesięciu
teczek w rękach, zaraz postawiła je na biurku i odsunęła się z nieukrywaną
ciekawością obserwując poczynania blondwłosej medyczki.
- Czego… Kogo szukasz, Tsunade-sama? – spytała wkrótce.
- Godnego następcy – kobieta odparła bez namysłu
nieprzerwanie przeczesując kolejne karty osobowe.
- Na-Następcy??
- Dokładnie tak, Shizune. Następcy.
- Ale, Hokage-sama! – zaoponowała dziewczyna. – Czy… Co to
niby ma znaczyć? Co znaczy, że szukasz następcy? Poddajesz się? Umywasz ręce?
Co chcesz powiedzieć? Że…??
- A jak sądzisz, Shizune? – kobieta podniosła wzrok na swoją
asystentkę. – To zapewne jeden z moich gorszych pomysłów, ale tak. Jestem już
potwornie zmęczona ciągłym użeraniem się z niekompetentnymi podwładnymi,
niekończącymi się sporami o przyziemne sprawy oraz zwykłym szarganiem nerwów.
Lecz z tym już koniec. Czas iść na emeryturę. Niech młodsze pokolenie pokaże,
na co je stać.
- Ale…
- Koniec tematu! – ucięła Tsunade, po czym zmieniła temat. –
Zamiast zastanawiać się nad wymyśleniem lepszego kontrargumentu lepiej pomóż mi
znaleźć odpowiedniego kandydata. Kogo widziałabyś na moim miejscu? Tylko
poproszę o konkretne kandydatury.
TO
BE CONTINUED…
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story
by Wielki
„Naruto”
and its characters belong to Masashi Kishimoto