A oto i kolejna notka z życia Naruto
Uzumakiego i jego przyjaciół. Tym razem na specjalne życzenie kilku moich
stałych czytelników, notka jest DŁUUUUUUGAŚNA^^ - pozdrawiam i zapraszam do
czytania.
<<<
Odcinek ukazał się 19 lipca 2008 roku >>>
>>> Wioska
Ukryta w Liściach <<<
- A więc Yondaime
Hokage był moim ojcem?! – Moje myśli w tej chwili poczęły krążyć wokół słów
kucharza. – Dlaczego… dlaczego nikt mi
nie powiedział?! – Przez chwile poczułem się oszukany przez moich
najlepszych przyjaciół. – Dlaczego nie
powiedzieliście mi, jakie są moje korzenie?! – Zastanawiając się nad tym
problemem, nie zauważyłem kiedy to ja doszedłem do pola treningowego nr 5. Po
wyjściu po za linię drzew, wszedłem na sporej wielkości polanę z wielkim dębem
rosnącym na samym jej środeczku. Spojrzawszy w niebo, poczułem na twarzy, jak
słońce powoli nabiera na swej sile. Powolnym krokiem zbliżyłem się do drzewa i
już po chwili siedzę na zielonej trawce oparty o jego pień. Zamknąwszy oczy
powoli zacząłem zagłębiać się we własnych marzeniach i wspomnieniach. Lecz po 7
minutach takiego bezczynnego siedzenia… zaraz zmieniłem pozycję z siedzącej na stojącą
i skierowany przodem do linii drzew, szybkimi ruchami rąk, błyskawicznie
wykonałem wszystkie dwanaście pieczęci, by po chwili przystawić dłoń do podłoża…
- Kuchiyose no
Jutsu: Jogensha Heitai – powiedziałem pod nosem spokojnym tonem głosu, a
zaraz tuż przede mną w pozycji klęczącej, pojawił się jeden z żołnierzy Ukrytej
Armii.
- Jakie są twoje rozkazy Naruto-sama..? – mężczyzna
podniósł głowę i ukazał mi swoje czerwone ślepia.
- Czy to ty Jogensha..?
- Tak panie..! – po tych słowach, ponownie przeszedł
mi po plecach dziwny dreszcz, jaki ostatnio dość często mnie spotyka.
„Kurczę… jakie to przyjemne uczucie, gdy cię do ciebie
zwracają z takim głębokim szacunkiem..” – pomyślałem uśmiechnąwszy się
jednocześnie.
- Posłuchaj mnie uważnie.. zaraz przywołam jeszcze 30
żołnierzy, nad którymi obejmiesz dowództwo dzisiejszego dnia, a waszym zadaniem
będzie ochrona mojej walki.
- Hai, Naruto-sama..! – gdy wojownik nisko się przede
mną ukłonił, ja tym czasem stanąłem w lekkim rozkroku i zamknąłem oczy, aby moc
się dobrze skoncentrować.
*
* *
Gdy Uzumaki zamknął oczy, w chwilę potem nagle na
ziemi w koło niego pojawiła się niebieska strużka chakry, która kręcąc się w
lewą stronę coraz szybciej, po chwili wzbiła się w powietrze, zasłaniając
Naruto swym błękitnym odcieniem, przed potencjalnymi obserwatorami. W czasie
trwania tego ciekawego zjawiska, w nie dużej odległości od miejsca w którym
stoi blondyn i jeden z żołnierzy, w pobliskim lesie nagle pojawiła się różowo
włosa kunoichi. Sakura wkroczywszy do lasu, spokojnym krokiem zaczęła kierować
się w kierunku dziwnego światła, jakie dostrzegła po drugiej stronie gęstwiny.
Dziewczyna zatrzymawszy się w odległości kilkunastu metrów, przy jednym z
grubych drzew, ujrzała widok którego kompletnie się nie spodziewała.
„Co się dziej..? Co do za słup potężnej chakry..? I co
to za mężczyzna..?” – pomyślała widząc gościa w wiśniowej zbroi z postrzępioną
flagą umocowana na plecach. Zielonooka dokładnie mu się przyglądając, nagle
została przez kogoś dotknięta w ramię.
- Aaa..! – podskoczyła do góry w nerwowym tiku, po
czym szybko odwróciła się za siebie, by spotkać się ze spojrzeniem blond włosej
Yamanaki.
- Sakura..? A co ty się tak tu ukrywasz..? – spytała z
promiennym uśmiechem.
- Ino..! Grrrr… chcesz abym umarła na zawał..?
- Nie.
- Ech, w takim razie sama zobacz czemu się ukrywam. –
Haruno złapała blondynkę za ramię, po czym pociągnęła za sobą i pokazała jej
widok polany. Błękitnooka momentalnie otworzyła oczy ze zdumienia i tak jak
Sakura, zaraz przycupnęła przy pobliskim drzewie. Dziewczyny dokładnie wszystko
obserwując z ukrycia nagle zobaczyły, jak słup niebieskiej chakry powoli traci
na swej intensywności, by po chwili kompletnie zniknąć, ukazując im widok
skoncentrowanego Naruto. Blondyn zaraz otworzył zamknięte oczy i zaczął się
rozglądać. Kunoichi widząc jego zagranie, szybko się schowały, tak aby chłopak
ich nie dostrzegł.
- Co on kombinuje i kim jest ten koleś..? – spytała
Ino.
- Nie wiem… ale czuję, że zaraz się tego dowiemy. –
odparła Sakura i wyjrzała z za drzewa, a jej zielonym oczom ukazało się, jak
blondyn wykonuje jakieś pieczęcie, po czym przystawiwszy rękę do ziemi,
wypowiedział jakieś słowa, których ona nie dosłyszała. Nagle całe pole zostało
spowite gęstą mgłą, jak i pobliski las.
- Co się dzieje..? Skąd ta mgła..? – spytała
wystraszona blondynka.
- Choć tu i sama zobacz, bo ja własnym oczom nie
wierzę. – odparła różowo włosa, która zaraz dostrzegła jakieś sylwetki zebrane
przed Naruto. Gdy mgła wreszcie się rozrzedziła, dziewczynie dosłownie szczęka
opadła. Kunoich zobaczyła jeszcze grupkę takich samych wojowników, jak ten
pierwszy. Gdy Yamanaka wyjrzała z za drzewa, zobaczyła dokładnie to samo, tylko
że jej zdumienie urosło jeszcze bardziej, gdy ich wszystkich policzyła.
- S-Sa-Sakura… czy mi się zdaje, czy ich jest teraz 31..?
– spytała po chwili, tak dla upewnienia się czy dobrze ich policzyła.
- Obawiam się, że masz rację… – dziewczyna ponownie
wytężyła słuch, aby cokolwiek usłyszeć, ale nic z tego – …o co w tym wszystkim chodzi..? – dodała pod nosem.
*
* *
- Mam nadzieję iż potraficie dobrze się ukryć..? –
Uzumaki zaraz dodał i ponownie spojrzał na przyjaciela.
- Oczywiście Naruto-sama, otoczymy to pole
niewidzialnym kręgiem obronnym, a sami zajmiemy jak najbardziej strategiczne
miejsca na otaczających nas drzewach. – odparł Jogensha.
- Dobrze, hmm… zaraz wybije 9 rano, a wiec panowie, do
dzieła..!! – krzyknął blondyn, a wojownicy ukłoniwszy się mu nisko, zaraz
rozproszyli się po całej okolicy. Gdy wszystko ucichło, chłopak jeszcze raz
nabrał świeżego, porannego powietrza w płuca, by po chwili wypuścić je przy
wydechu.
„Ciekaw jestem jakby Hokage zareagowała gdybym
przywołał całą Ukrytą Armię..” – pomyślał Naruto z chytrym uśmieszkiem pod
nosem, chwytając jednocześnie za swoją katanę. Blondyn wykonawszy nią kilka
szybkich ruchów, z wielką łatwością poprzecinał powietrze w wielu miejscach,
gdy nagle z linii drzew po południowej stronie polany, wyszła blond włosa
kobieta, w towarzystwie kilku shinobi w zielonych kamizelkach, jakie noszą
jounini kraju Ognia. Jednak błękitnooki ich nie zauważył i dalej wykonując
cięcia w powietrzu, w którymś momencie zatrzymał się po czym schował katanę na
swoje miejsce i ponownie usiadł pod drzewem.
„No to zaraz się zacznie zabawa…” – pomyślał blondyn –
„…no chyba że Kakashi się spóźni.” – Naruto nadal siedząc spokojnie pod
drzewem, zaczął dokładnie się wszystkiemu i wszystkim przyglądać. W którymś
momencie z lasu również wyszła Sakura i Ino, które dołączyły do Hokage i jej
świty.
- Hokage-sama, nie uwierzy pani co widziałyśmy przed
kilkunastoma minutami. – Jako pierwsza odezwała się błękitnooka blondynka.
Tsunade spojrzała na nią, po czym na swoją uczennicę, aż w końcu rzuciła
porozumiewawcze spojrzenie pobliskim jouninom.
- A co takiego widziałyście..? – by w końcu odezwać
się do młodych kunoichi. Wtedy Sakura wszystko dokładnie jej opowiedziała,
nawet te najmniej istotne szczegóły. Godaime słuchając coraz to nowych słów
padających z ust Haruno, z wybałuszonymi oczami poczęła się zastanawiać, czy to
co słyszy jest właśnie tą nowa techniką Uzumakiego. Po upłynięciu kolejnych
kilkudziesięciu minut, gdy wszyscy zebrani zaczęli już powoli tracić nadzieję
na rozpoczęcie widowiska, nagle na środku pola treningowego pojawiła się chmura
biało-szarego dymu, z którego zaraz wyszedł biało włosy jounin.
- Najmocniej przepraszam, ale kompletnie zapomniałem.
– Mężczyzna uśmiechnął się głupkowato, co doskonale narysowało się pod
granatową maską.
- HATAKE, ZNOWU SIĘ SPÓŹNIASZ..!!!! – W tym momencie
Hokage wybuchła wrzaskiem, który wszystkich lekko ogłuszył.
„Ech, Tsunade jak zwykle ma bardzo wybuchowy
temperament, a Kakashi nic a nic się nie zmienił, ciągle się wszędzie
spóźnia..” – Naruto przyglądając się całemu zdarzeniu, uśmiechnął się chytrze
pod nosem.
„Tylko spokojnie, tylko spokojnie… oddychaj głęboko,
głęboko” – brązowooka kobieta zaraz się uspokoiła i poczęła wykonywać czynność zleconą
przez jej podświadomość, a białowłosy jounin począł drapać się ręką za głową.
- Ech… Tsunade, Kakashi-sensei… jesteście siebie
warci..! – nagle odezwał się blondyn, a jego głos przybrał ton lekko szyderczy
i kpiący. Chłopak zaraz wstał na równe nogi i odwróciwszy się przodem do swego
przeciwnika, jakim dziś jest Hatake, przybrał postawę gotowa do ataku. Hokage
spojrzawszy wściekłym wzrokiem w jego kierunku już chciała walnąć mu ciętą
ripostę, lecz się powstrzymała… – „Tylko spokojnie, on to powiedział dla
prowokacji.” – pomyślała, po czym z lodowatym już wzrokiem, spojrzała na
Hatake.
- Kakashi… bądź czujny, minęły 4 lata od waszej
ostatniej walki, więc nie wiemy czego spodziewać się po Naruto…, a jak już
skończycie, to mu przypomnij jak należy się odzywać do Hokage..! – blondyna
uśmiechnęła się chytrze, a jounin jedynie puścił jej porozumiewawcze
spojrzenie, po czym spojrzał blondynowi w te jego błękitne oczy. Obaj shinobi
przyglądając się sobie uważnie, poczęli tylko czekać na zgodę rozpoczęcia
pojedynku.
- Dobra, skoro już jesteśmy wszyscy… – nagle Godaime
zaczęła przemowę – …to chyba zgodzicie się ze mną, iż pora zacząć to spotkanie.
Pewnie to wiecie, ale przypomnę… Naruto i Kakashi… wszystkie chwyty dozwolone,
a końcem waszej wali będzie moment, gdy któryś z was już nie będzie miał sił. –
W tym momencie lustrzany jounin spojrzał zdziwionym wzrokiem na Hokage, po czym
na powrót odwrócił wzrok i zawiesiwszy spojrzenie na blondynie, zaraz odsłonił
oko z sharinganem. Nagle zaczął wiać porywisty wiatr, który ruszając konarami
licznych drzew, wpierw poruszył blond czupryną Uzumakiego, a potem
przeleciawszy kilkanaście metrów dalej, poruszył białymi włosami Hatake. W jednej
chwili zapadał idealna cisza, wszyscy czekając w napięciu na rozpoczęcie walki,
poczęli rzucać coraz to częstsze spojrzenia ku swej przywódczyni. Ta zaś nie
wzruszona ich wzrokiem, jeszcze raz spojrzała na Naruto, a potem na Kakashiego,
by po chwili krzyknąć…
- Start..!! – lecz nikt ani drgnął. Biało włosy jounin
utkwił swe spojrzenie w spojrzeniu blondyna, który tak jak on zamarł w bez
ruchu.
„A to ciekawe, dlaczego Naruto jeszcze mnie nie
zaatakował..? Jeśli dobrze pamiętam, to on zawsze jako pierwszy rwał się do
walki, a dziś widzę go nad wyraz spokojnego” – pomyślał wyciągając z kieszeni
dobrze znaną wszystkim lekturę.
Wciąż wiejący porywisty wiatr, przygnał nad polanę,
jak i całą wioskę Ukrytą w Liściach, czarne burzowe chmury, które zasłoniły
mocno świecące słońce. Naruto wciąż się nie ruszając, w pewnym momencie
błyskawicznie złożył ręce przed sobą w jeden ze znaków i…
- Kage Bunshin no Jutsu - …krzyknął, a za jego plecami
pojawiło się ok. 20 klonów. Repliki Naruto, zrobiwszy krok do przodu, zaraz zrównały
się z oryginałem, by w chwilę potem wszyscy jak na komendę, jednocześnie
wyciągnęli miecze.
„Co..? A od kiedy to Naruto używa katany do walki..?
Coś czuję, ze to będzie odrobinę trudniejsze zadanie niż za pierwszym razem” –
Kakashi zaraz na powrót schował trzymaną książeczkę, by za chwilę zobaczyć jak
wszyscy, prócz jednego blondyna, otaczają go gęstym kręgiem, ostrych jak
brzytwa, ostrzy. 20 klonów Uzumakiego, stanąwszy w odległości 2,5 metra od
Hatake, z każdej możliwej strony, zaraz przybrali postawę raz obronną, a raz gotową
do ataku. (Tak na przemian^^ –
Autor Opowiadania) Tym czasem, 21
Naruto nadal stojąc w tym samym miejscy co za pierwszym razem, trzymając w
rękach podniesiony miecz, zaraz opuścił broń i skierowawszy się w stronę
widowni, nie zauważalnie zbliżył się do Hokage.
- Tsunade-sama, nim zaczniemy, chciałbym coś powiedzieć..!
– gdy się odezwał, blondynka, jak i inni obserwatorzy, aż podskoczyli z
wrażenia. Spojrzawszy w jego kierunku, zobaczyli serdeczny uśmiech, lecz widząc
katanę w jego reku, zaraz lekko się zaniepokoili. Chłopak widząc ich
spojrzenia, po chwili schował miecz na swoje miejsce, po czym ponownie zawiesił
swój wzrok na Godaime.
- Słucham cię Naruto... – odezwała się kobieta.
- Mam pytanie… otóż, jak bardzo mam poturbować Kakashiego-sensei..?
– gdy to powiedział, na twarzach zgromadzonych narysowało się zdumienie.
- Jaki zarozumialec się z niego zrobił. – nagle
odezwał się Asuma, pociągając mocniej papierosa, a stojąca obok nie go Kurenai
i Gai, tylko mu potaknęli. Uzumaki rzuciwszy im groźne spojrzenia, zaraz
spojrzał na Sakure, która cały czas bacznie go obserwuje.
„Jaki on się waleczny zrobił.. chociaż zawsze taki
był..” – zaraz pomyślała i się w duchu szeroko uśmiechnęła.
- Ma przeżyć..! – odparła Hokage, stanowczym głosem, a
Naruto tylko jej przytaknął, po czym spojrzawszy na swe klony, ponownie chwycił
za katanę i wyciągając ją, tym samym dał znak do ataku.
*
* *
Gdy błękitnooki wysunął koniuszek ostrza z pochwy,
Hatake został poprzecinany 20-krotnie, by po chwili zniknąć w chmurze dymu, a
na jego miejscu pojawił się kawałek drewna, który posiekany w plasterki, opadł
bezwładnie na ziemię. Lekko zdezorientowane klony, poczęły się dokładnie
rozglądać, patrząc na okoliczne drzewa i krzewy.
„Cholera, dobrze że nie zauważyli kiedy wykonałem
jutsu transformacji” – pomyślał zdyszany Hatake. Ku jego zaskoczeniu, nagle
został wykryta, a w chwilę potem, na jego drzewo naskoczyło 10 klonów, które
obcinając swymi mieczami wszystkie gałęzie, zmusiły go do ucieczki. Jounin
odskoczywszy w bok, nagle dostrzegł okazje na dokonanie kontrataku.
„Katon, Ryuuka no Jutsu” – powiedział w myślach, po
czym wypuścił z ust falę ognia, która dosłownie spaliła całą koronę drzewa,
zamieniając klony w chmury szaro-białego dymu. Gdy wylądował, zaraz zobaczył
kolejną grupkę Uzumakich biegnących w jego kierunku z podniesionymi mieczami, a
gdy już miał ich załatwić innym ninjutsu, z przeciwnej strony wyskoczył oryginalny
Naruto z utworzonym Rasenganem na dłoni. Białowłosy w ostatniej chwili uchylił
się przed tym atakiem, a drzewo za którym się chował, w zetknięciu z potężną
technika blondyna, dosłownie zostało złamane na pół.
„Kurczę… szybki jest..! – Hatake schowawszy się w
pobliskich krzakach, zaraz wyjął kilka shurikenów, by po chwili nie zauważalnie
rzucić nimi w nadbiegające klony, które trafione rozpłynęły się w powietrzu. W
ten sposób rozprawiwszy się ze wszystkimi replikami blondyna, jounin może teraz
chwilę odsapnąć. Po kilku minutach nasłuchiwania, białowłosy nie usłyszawszy
żadnego odgłosu kroków czy czegoś innego, zaraz wychylił głowę z nad krzaków,
by po chwili z całym impetem przeleciała mu nad głową katana, która odcinając
kilka jego włosków, poleciała dalej na pobliskie drzewo, ścinając je.
- Tu cie mam Kakashi-sensei..! – Odezwał się Naruto z
chytrym uśmieszkiem. Gdy ścięte drzewo runęło na ziemię, natychmiast w
powietrze wzbiły się tumany kurzu i piachu, lecz i to nie zakłóciło chwilowej
przerwy w walce.
- Naruto..?! Jakim cudem tak szybko się
przemieszczasz..?! – Natychmiast spytał Hatake, a gdy blondyn już miał
odpowiedzieć, ten nie spodziewanie wyciągnął kunai, by zadać chłopakowi cios w
brzuch. Uzumaki to przewidział i szybkim ruchem katany, odparował atak
jednocześnie odskakując do tyłu. Nim się blondyn spostrzegł, Kakashi nagle
pojawił się za nim, po czym oddał błękitnookiemu silnego kopniaka w plecy, co
go powaliło na ziemię i przesunęło kilka metrów do przodu. Naruto nie poddając
się, zaraz wstał, po czym schował miecz do pochwy i odwrócił się do jounina.
- Takiś cwany Kakashi-sensei..? Zobaczymy jak
poradzisz sobie z tym..? – Blondyn uśmiechnął się szeroko, po czym przystawił
dłonie do ust…
- Jogensha, do mnie..!! – Krzyknął ile sił w płucach,
lecz w pierwszych kilku minutach nic się nie stało. Lustrzany jounin, jak i
obserwatorzy walki, zareagowali zaskoczonymi spojrzeniami, gdy nagle na powrót
zaczął wiać bardzo silny wiatr, potężniejszy niż za pierwszym razem. Gdy nadal
nic się nie stało, Kakashi mimowolnie uśmiechnął się na samą myśl, że blondyn
chce go przestraszyć, lecz po chwili z lasu za jego plecami wyszedł jakiś
wojownik w czerwono-wiśniowej zbroi.
*
* *
- H-Hokage-sama..! – Nagle odezwała się Sakura
trzęsącym głosem, a gdy blondyna na nią spojrzała, ta jej tylko wskazał ręką
kierunek. Kobieta zaraz odwróciła wzrok i to co ujrzała, szczerze
powiedziawszy, bardzo ją zaskoczyło. Za jej wzrokiem podążyli inni jounini, jak
i Ino stojąca zaraz obok różowowłosej.
- Kto to jest u licha..? – Odezwał się Gai, krzywiąc
się na widok maski na twarzy wojownika.
- Nie mam pojęcia, ale coś mi się wydaje, że to jakiś
przyjaciel Naruto. – Odparł Sarutobi, dopalając peta.
- Hokage-sama, czy Naruto mówił, że wprowadził do
wioski obcego wojownika..? – Spytał Iruka, również bacznie się wszystkiemu
przyglądając.
- Nic mi o tym nie wiadomo, ale dziś rano Naruto
poprosił mnie o dziwną rzecz.
- Jaką..? – Zainteresowała się Kurenai.
- A to, żebym nieprzerywana walki bez względu na
wszystko, gdyż chce nam zaprezentować nowa technikę.
- Rzeczywiście dziwna sprawa, bo jak na razie to nic
specjalnego nie zauważyłem… no może poza kataną, której już raz użył. –
Stwierdził Umino.
Gdy wszyscy tak gorliwie dyskutują o pojawieniu się
nieznajomego wojownika, ich zdumienie urosło jeszcze bardziej, gdy zauważyli,
że do dziwnego wojownika zaraz dołączyło jeszcze 30 żołnierzy.
- Co..? A ci to co za jedni..? – Spytał zdumiony
Asuma, który dopaliwszy papierosa, zaraz splunął nim na bok i przygniótł butem.
Mężczyzna nie doczekał się już odpowiedzi, gdyż wszystkich poraziło uczucie
ogromnej ilości chakry bijącej od każdego z wojowników. Nim ktokolwiek się
odezwał, wojownicy nagle zniknęli im z pola widzenia, by zaraz pojawić się tuż
za plecami swojego przywódcy.
- Wzywałeś nas Naruto-sama..? – Gdy kurz powstały w
momencie ich pojawienia się już opadł, wojownik imieniem Jogensha klęknął na
trawie kłaniając się tym samym i spuścił wzrok. Naruto, zapomniawszy na chwilę
o trwającym pojedynku, odwrócił się do niego by coś powiedzieć, a Hatake
natomiast, z lekkim przestrachem w oczach, zaraz na powrót oprzytomniał i
postanowił zaryzykować, wyprowadzając niespodziewany atak. Wyciągnąwszy kunai z
kabury, zaczął niepostrzeżenie i bardzo szybko zbliżać się do błękitnookiego,
kompletnie teraz niespodziewającego się żadnego ataku. Gdy pojawił się tuż za
plecami chłopaka i już miał zadać cios…
- Fuuton, Mugen
Sajin Daitoppa – Nagle po polu rozległo się ledwo słyszalne echo, po czym w Kakashiego
trafiła potężna fala powietrza, która dosłownie porwała go do góry i odrzuciła
z dużą siła w stronę grupki obserwatorów. Oszołomiony jounin z pełnym impetem
wpadł na swojego przyjaciela Gaia, przewracając go tym samym.
- Kakashi.. nic ci nie jest..?
– Spytał Asuma podając mu rękę.
- Raczej nie, ale co to było..? – Odparł, wciąż nie
mogąc uwierzyć, że nie zdołał przewidzieć takiego ataku.
- To był jeden z tych upiornie wyglądających
wojowników. – Stwierdziła zielonooka, tak samo wszystkim zaskoczona jak inni.
- No, no, no… - Mruknęła Tsunade, najwyraźniej
zadowolona przebiegiem pojedynku. Hatake spojrzawszy na nią podejrzliwym
wzrokiem, zaraz ponownie spojrzał w stronę Uzumakiego i dostrzegł wlepione w
siebie 30 par krwisto czerwonych oczu. Zaraz przez myśl przepłynęło mu mnóstwo
bezużytecznych myśli, a sam właśnie przełknął gorzką ślinę. Stojąc tuż obok
Gaia, lekko zniesmaczonego, że to jemu przypadło robić za materac amortyzujący
upadek białowłosego, Kakashi począł prowadzić burzliwą dyskusję w głowie.
Tym czasem, Naruto właśnie patrzy lekko zdziwionym i
wściekłym wzrokiem na jednego z żołnierzy, który zaraz bez słowa uklęknął na
ziemi i spuścił wzrok.
- Naruto-sama, proszę o wybaczenie..! – Powiedział, a
w jego głosie można usłyszeć nutkę strachu przed karą.
- Wybaczam, ale NIGDY… – zaakcentował Uzumaki – …więcej
nie waż się atakować żadnego z moich przyjaciół, bez wyraźnego rozkazu. To się
również tyczy WAS wszystkich..!!!! – Blondyn wskazał ręką na każdego żołnierza
z osobna, a gdy ją opuścił, upiorni wojownicy, jak ich nazwała zielonooka, jak
na komendę uklękli na ziemi chyląc głowy nisko.
- Hai, Naruto-sama..!!
- Doskonale, skoro wszystko jest już jasne, to możecie
odejść, ale ty Jogensha proszę cię o pozostanie ze mną. – Chłopak zaraz na
powrót odwrócił się w kierunku obserwatorów, by po chwili nagle pojawiła się
bardzo gęsta mgła, która przysłaniając wszystkim widok, ukryła oddział 30
żołnierzy. Gdy mgła już się rozrzedziła, na placu boju pozostał już tylko
Uzumaki i Jogensha, którzy bacznie przyglądając się wszystkim, chwilę jeszcze
porozmawiali, by zaraz uścisnąć sobie dłonie.
*
* *
- Co się stało..? Gdzie się podziali ci wszyscy
wojownicy..? – Spytała Kurenai, przecierając oczy ze zdumienia.
- Myślę, że ta mgła ma z tym jakiś związek. – Mruknął
zamyślony Kakashi.
- Kakashi Hatake, idź i pokonaj wreszcie Naruto
Uzumakiego. – Nagle do białowłosego jounina zwróciła się Hokage z dziwacznym
uśmieszkiem na ustach. Sharinganowiec spojrzał na nią kolejnym podejrzliwym
wzrokiem, po czym za plecami usłyszał komentarz który już kompletnie go
zaskoczył…
- Chyba się go nie boisz..? – Zaśmiał się Asuma,
zapalając nowego papierosa.
- Jak nie ty Kakashi, to ja go pokonam. – dodał Gai, a
gdy Hatake spojrzał w jego kierunku, ten mu pokazał białe ząbki i kciuk w
geście „OK.”. Na chwile zapadła miedzy nimi martwa cisza, która jednak nie
potrwała z byt długo. Lustrzany jounin zrobiwszy krok do przodu…
- Ani myślę z nim przegrać..! – z grobowym wyrazem
twarzy, wyszedł na środek polany. Blondyn tym czasem już na niego czekając,
począł się zastanawiać, jak Hokage zareagowała, na to co przed chwilą się
wydarzyło. Chłopak zaraz musiał się otrząsnąć, gdyż dostrzegł zdenerwowane
spojrzenie senseia.
„Niech Naruto myśli, że jestem na niego wściekły, a ja
tym czasem pomyślę, jakby go tu pokonać..?” – Gdy srebrnowłosy na chwilę
przymknął oczy, zaraz je otworzył. – „Dobra, już wiem, tylko musze go teraz
zwabić nad wodę..”. – Mężczyzna nadal spoglądając na Uzumakiego, kątem oka z
boku dostrzegł przyjaciela blondyna. Żołnierz stanąwszy po prawej stronie do
jounina, spojrzał jeszcze na błękitnookiego, a gdy ten mu kiwną głową, odwrócił
wzrok, po czym błyskawicznie wykonał kilka pieczęci…
- Katon, Goukakyuu no Jutsu – Krzyknął, nabrał
powietrza w płuca i wypuścił w stronę Hatake, ogromną kulę ognia, która z dużą
prędkością w krótkim czasie szybko do niego dotarła. Kakashi w ostatniej chwili
dokonał uniku, dzięki czemu trochę zbliżył się do Uzumakiego, co blondyn zaraz
wykorzystał.
„Ooo, nie dobrze..” – Pomyślał Hatake widząc nogę
chłopaka zmierzająca w jego stronę. Gdy błękitnooki już miał go kopnąć, ten
zgrabnie się odwrócił, chwycił go za kostkę i wyrzucił przez ramię na pobliskie
drzewo. Blondyn doleciawszy do niego, w ostatniej chwili się odwrócił, odbił od
pnia, po czym na powrót wylądował kilka metrów od jounina.
- Tajuu Kage Bunshin no Jutsu – Krzyknął Naruto a za
jego plecami, za plecami sharinganowca, jaki i na gałęziach pobliskich drzew,
pojawiło się 2000 klonów.
„Nie no, zawsze imponowała mi ich liczba, tylko co on
kombinuje..?” – Kakashi nie dokończył myśli, bo w jednej chwili rzuciło się na
niego kilka klonów. Białowłosy, wyciągnąwszy kunai, począł zgrabnie unikać
licznych kopnięć i ciosów w niego wymierzonych, jednocześnie zadając im ciecia,
sprawiające iż ta ogromna liczba klonów, w krótkim czasie znacznie się
zmniejszyła. Atakowany jounin, odpierając coraz to mocniejsze ciosy, w którymś
momencie zorientował się, iż wszyscy przesunęli się z walką nad nie dużej
wielkości jezioro.
„W porządku, teraz moja kolei..” – Pomyślał Hatake i
zgrabnym ruchem, przeskoczył otaczających go licznych blondynów, by w chwilę
potem wylądować na tafli wody.
- Suiton, Suiryundan no Jutsu – Wypowiedziawszy te
słowa, jounin stworzył przed sobą wir wody, z którego po chwili wyskoczył
gigantyczny, wodny smok o złociście-płomiennych ślepiach. Ryk wodnego
stworzenia, sprawił iż oryginalnemu Narutowi przeleciał po plecach bardzo nie
przyjemny dreszcz, a gdy stworzenie osiągnęło najwyższy swój pułap, zaraz runęło
na klony, topiąc jej w gigantycznych ilościach wody. Silny prąd, jaki przy tym
wszystkim powstał, zaraz porwał prawdziwego Uzumakiego, mocząc go doszczętnie.
„Kuso..! I jak tu z nim walczyć..?!” – Blondyn zaklął
w myślach. Gdy fala wody powoli zaczęła już opadać, a Naruto z trudem stanął na
tafli wody, Kakashi postanowił nie dać mu ani chwili wytchnienia…
- Suiton, Daibakufu no Jutsu – Krzyknął jounin, a w
chwilę potem pojawił się przed nim pierścień wody, który kręcąc się spiralnie w
lewą stronę, zaraz zmienił się w wodne tornado. Technika ta, z ogromną
prędkością, przemieściła się nad taflą wody wprost na Uzumakiego, który,
trafiony nią, został porwany na znaczną odległość i rzucony na jedno z grubych
drzew, a wciąż spiralnie kręcąca się woda, zadała mu dodatkowych obrażeń które
objawiły się odkaszlnięciami pełnymi krwi.
„Hehehe… to powinno nieco ostudzić jego zapał..!!” –
Zaśmiał się w myślach lustrzany jounin, a zadowolony ze swojego pokazu, zaraz
sprawił iż wszystko pokrywająca woda, w szybkim tempie opadł, dzięki czemu
oszołomiony Naruto mógł swobodnie opaść w pobliską kałużę błota.
„Cholera… nie mogę pozwolić sobie na porażkę, nie mogę
z nim przegrać..! Muszę wstać i go pokonać… tylko jak..?” – Pomyślał blondyn i
powoli podniósł się, aby po chwili stanąć gotów do dalszej walki. Chłopak lekko
zataczając się na miękkich nogach, spojrzał na swego przeciwnika i zaraz dostał
olśnienia.
- Naruto,
czas aby zaprezentować mu kilka naszych technik. – Nagle odezwał się
Kyuubi w jego głowie.
„Hmm.. dobra, tylko o jakie techniki ci chodzi, bo
jeśli o ulepszone formy Rasengana, to wolałbym ich nie używać, gdyż nie chce go
zabić..” – Odparł Naruto w myślach.
- Miałem na
myśli technikę z rodziny Katon.
„Aaa, bardzo chętnie, tylko że ja jej jeszcze nie
trenowałem”.
- Spokojnie,
pomogę ci. – Gdy demon skończył mówić, błękitnooki przybrał postawę
gotową do wykonania jutsu. Białowłosy widząc jego niezłomność, cofnął się kilka
kroków w tył i zaraz sobie przypomniał, iż jeszcze nie sprawdzał na Naruto
żadnego genjutsu. Jounin wyciągnąwszy kunaj z kieszeni, zaraz go rzucił w
bezbronnego blondyna i z prędkością wiatru schował się za pobliskim drzewem,
oddalonym od chłopaka kilkanaście metrów.
„Hmmm, jak by go tu zaatakować…?” – Począł główkować
Kakashi. – „…może by tak wypróbować na nim mojego ulepszonego Sharingana..? A
jeśli Naruto nie potrafi się szybko z czegoś takiego oswobodzić, to mógłbym
posłać go na łóżko szpitalne na kilka miesięcy, a to by tylko zaszkodziło
Sakurze. Nieee to nie jest dobry pomysł.” – Białowłosy drapiąc się w głowę,
zaraz dostał olśnienia. – „Hahaha, już wiem… zobaczymy jak zareaguje na zwykła
iluzję, hmmm… mam nadzieję, że to w jakiś sposób nie pogorszy moich stosunków z
Sakurą i Naruto.” – Skończywszy rozmyślanie, Kakashi wyjrzał nieznacznie z za
pnia, gdzie zaraz dostrzegł rozglądającego się Naruto. Lustrzany jounin zaraz
ponownie schował się za drzewo i począł wykonywać kilka pieczęci, skupiając się
przy tym maksymalnie…
*
* *
„Kuso, a jego to gdzie wcięło..?” – Spytał Naruto w
myślach.
- Nie wiem,
ale coś mi się widzi, że zaraz zostaniesz zaatakowany jakimś Genjutsu.
„Genjutsu..?!”
- Tak, bo
jeśli nie zauważyłeś to walczycie już dobrych 5 godzin. – Stwierdził
Kyuubi.
„Tak długo, cholera… a myślałem, że szybciej nam to pójdzie.”
- N-Naruto… pomocy..!! – Nagle blondyn usłyszał swoje
imię, wypowiedziane przez dobrze znajomy mu głos. Chłopak zatrzymawszy swój,
rozlatany po całej okolicy, wzrok na miejscu z którego doszło wołanie, ujrzał
coś, czego powinien się spodziewać, ale nie w takiej formie. Zmęczonym oczom
blondyna, ukazała się różowo włosa kunoichi z licznymi kunaiami i shurikenami w
nią powbijanymi, co wywołało silne krwawienie z głębokich ran. Uzumaki widząc
to, w pierwszej chwili szybko się odwrócił, ale nie zobaczywszy tego czego szuka,
na powrót zawiesił wzrok na zielonookiej, która teraz klęcząc na ziemi, jedną
ręką opiera się o drzewo i wydaje się być już nie obecna duchowo. Naruto
patrząc na ten przerażający, dla niego, widok… zaraz poczuł wzbierającym w nim
nie opisany gniew, jak i wielka rozpacz. Sparaliżowany uczuciem, iż zaraz
straci najbliższą, jego sercu, osobę nawet nie poczuł jak zaczęła wylewać się z
niego krwisto-czerwona chakra. Jego wszystkie rany, momentalnie się zasklepiły,
a jego już poważnie nadwątlone siły, zostały odbudowane. Chłopak uroniwszy
kilka samotnych łez, które spłynęły po jego rozgrzanych policzkach, a dotarłszy
do podbródka, zaraz skapnęły przyciągane ziemskim polem magnetycznym. Ów słone
krople czystej rozpaczy blond włosego chłopak, na oglądany właśnie widok, lecąc
powoli w stronę błotnistej kałuży, momentalnie rozpłynęły się w powietrzu, rozgrzanym
do czerwoności emanującą potęgą od Uzumakiego. Naruto nagle poczuł ostre kłucie
w klatce piersiowej, zupełnie jakby niewidzialna siła właśnie zaczęła wbijać
stosy igieł w jego serce. Nie mogąc wytrzymać przeszywającego bólu w klatce
piersiowej, złapawszy się rękoma na tors, zaraz padł na kolana, by po chwili
złapać się rękoma za głowę i wydać z siebie przerażający ryk, jakby warknięcie przebudzonej
bestii.
„Ky-Kyuubi… C-co się dzieje..?!” – Chłopak ostatkiem
sił własnej świadomości, spytał z wielkim trudem i bólem jednocześnie.
- Naruto
przyjacielu… obawiam się, iż twoja rozpacz i gniew, spowodowały obudzenie się
mrocznej części mojej chakry, która została częściowo uwolniona, dzięki
uszkodzonej pieczęci… – Demon nie dokończył swych wyjaśnień, gdyż
stracił kontakt mentalny z blondynem.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto
Wróciłem trochę wcześniej niż
20.08.2008, co mnie skłoniło do napisania powyższego odcinka^^. Mam nadzieję,
że nie umarliście z wycieńczenia, pod czas czytania tego króciutkiego posta^^ -
pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^_____^
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, wspaniale opisałeś walkę między Naruto a Kakashim, pojawienie się wojowników, zaniepokoiło wszystkich obserwujących tą walkę, ale widać, że zrobią wszystko aby chronić Naruto, obawiam co może się teraz stać bo mroczna cześć Kyuubiego została uwolniona...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia