sobota, 13 stycznia 2018

066-067. Genin vs Jounin

A oto i kolejna notka z życia Naruto Uzumakiego i jego przyjaciół. Tym razem na specjalne życzenie kilku moich stałych czytelników, notka jest DŁUUUUUUGAŚNA^^ - pozdrawiam i zapraszam do czytania.



<<< Odcinek ukazał się 19 lipca 2008 roku >>>



>>> Wioska Ukryta w Liściach <<<
- A więc Yondaime Hokage był moim ojcem?! – Moje myśli w tej chwili poczęły krążyć wokół słów kucharza. – Dlaczego… dlaczego nikt mi nie powiedział?! – Przez chwile poczułem się oszukany przez moich najlepszych przyjaciół. – Dlaczego nie powiedzieliście mi, jakie są moje korzenie?! – Zastanawiając się nad tym problemem, nie zauważyłem kiedy to ja doszedłem do pola treningowego nr 5. Po wyjściu po za linię drzew, wszedłem na sporej wielkości polanę z wielkim dębem rosnącym na samym jej środeczku. Spojrzawszy w niebo, poczułem na twarzy, jak słońce powoli nabiera na swej sile. Powolnym krokiem zbliżyłem się do drzewa i już po chwili siedzę na zielonej trawce oparty o jego pień. Zamknąwszy oczy powoli zacząłem zagłębiać się we własnych marzeniach i wspomnieniach. Lecz po 7 minutach takiego bezczynnego siedzenia… zaraz zmieniłem pozycję z siedzącej na stojącą i skierowany przodem do linii drzew, szybkimi ruchami rąk, błyskawicznie wykonałem wszystkie dwanaście pieczęci, by po chwili przystawić dłoń do podłoża…
- Kuchiyose no Jutsu: Jogensha Heitai – powiedziałem pod nosem spokojnym tonem głosu, a zaraz tuż przede mną w pozycji klęczącej, pojawił się jeden z żołnierzy Ukrytej Armii.
- Jakie są twoje rozkazy Naruto-sama..? – mężczyzna podniósł głowę i ukazał mi swoje czerwone ślepia.
- Czy to ty Jogensha..?
- Tak panie..! – po tych słowach, ponownie przeszedł mi po plecach dziwny dreszcz, jaki ostatnio dość często mnie spotyka.
„Kurczę… jakie to przyjemne uczucie, gdy cię do ciebie zwracają z takim głębokim szacunkiem..” – pomyślałem uśmiechnąwszy się jednocześnie.
- Posłuchaj mnie uważnie.. zaraz przywołam jeszcze 30 żołnierzy, nad którymi obejmiesz dowództwo dzisiejszego dnia, a waszym zadaniem będzie ochrona mojej walki.
- Hai, Naruto-sama..! – gdy wojownik nisko się przede mną ukłonił, ja tym czasem stanąłem w lekkim rozkroku i zamknąłem oczy, aby moc się dobrze skoncentrować.
* * *
Gdy Uzumaki zamknął oczy, w chwilę potem nagle na ziemi w koło niego pojawiła się niebieska strużka chakry, która kręcąc się w lewą stronę coraz szybciej, po chwili wzbiła się w powietrze, zasłaniając Naruto swym błękitnym odcieniem, przed potencjalnymi obserwatorami. W czasie trwania tego ciekawego zjawiska, w nie dużej odległości od miejsca w którym stoi blondyn i jeden z żołnierzy, w pobliskim lesie nagle pojawiła się różowo włosa kunoichi. Sakura wkroczywszy do lasu, spokojnym krokiem zaczęła kierować się w kierunku dziwnego światła, jakie dostrzegła po drugiej stronie gęstwiny. Dziewczyna zatrzymawszy się w odległości kilkunastu metrów, przy jednym z grubych drzew, ujrzała widok którego kompletnie się nie spodziewała.
„Co się dziej..? Co do za słup potężnej chakry..? I co to za mężczyzna..?” – pomyślała widząc gościa w wiśniowej zbroi z postrzępioną flagą umocowana na plecach. Zielonooka dokładnie mu się przyglądając, nagle została przez kogoś dotknięta w ramię.
- Aaa..! – podskoczyła do góry w nerwowym tiku, po czym szybko odwróciła się za siebie, by spotkać się ze spojrzeniem blond włosej Yamanaki.
- Sakura..? A co ty się tak tu ukrywasz..? – spytała z promiennym uśmiechem.
- Ino..! Grrrr… chcesz abym umarła na zawał..?
- Nie.
- Ech, w takim razie sama zobacz czemu się ukrywam. – Haruno złapała blondynkę za ramię, po czym pociągnęła za sobą i pokazała jej widok polany. Błękitnooka momentalnie otworzyła oczy ze zdumienia i tak jak Sakura, zaraz przycupnęła przy pobliskim drzewie. Dziewczyny dokładnie wszystko obserwując z ukrycia nagle zobaczyły, jak słup niebieskiej chakry powoli traci na swej intensywności, by po chwili kompletnie zniknąć, ukazując im widok skoncentrowanego Naruto. Blondyn zaraz otworzył zamknięte oczy i zaczął się rozglądać. Kunoichi widząc jego zagranie, szybko się schowały, tak aby chłopak ich nie dostrzegł.
- Co on kombinuje i kim jest ten koleś..? – spytała Ino.
- Nie wiem… ale czuję, że zaraz się tego dowiemy. – odparła Sakura i wyjrzała z za drzewa, a jej zielonym oczom ukazało się, jak blondyn wykonuje jakieś pieczęcie, po czym przystawiwszy rękę do ziemi, wypowiedział jakieś słowa, których ona nie dosłyszała. Nagle całe pole zostało spowite gęstą mgłą, jak i pobliski las.
- Co się dzieje..? Skąd ta mgła..? – spytała wystraszona blondynka.
- Choć tu i sama zobacz, bo ja własnym oczom nie wierzę. – odparła różowo włosa, która zaraz dostrzegła jakieś sylwetki zebrane przed Naruto. Gdy mgła wreszcie się rozrzedziła, dziewczynie dosłownie szczęka opadła. Kunoich zobaczyła jeszcze grupkę takich samych wojowników, jak ten pierwszy. Gdy Yamanaka wyjrzała z za drzewa, zobaczyła dokładnie to samo, tylko że jej zdumienie urosło jeszcze bardziej, gdy ich wszystkich policzyła.
- S-Sa-Sakura… czy mi się zdaje, czy ich jest teraz 31..? – spytała po chwili, tak dla upewnienia się czy dobrze ich policzyła.
- Obawiam się, że masz rację… – dziewczyna ponownie wytężyła słuch, aby cokolwiek usłyszeć, ale nic z tego – …o co w tym wszystkim chodzi..? – dodała pod nosem.
* * *
- Mam nadzieję iż potraficie dobrze się ukryć..? – Uzumaki zaraz dodał i ponownie spojrzał na przyjaciela.
- Oczywiście Naruto-sama, otoczymy to pole niewidzialnym kręgiem obronnym, a sami zajmiemy jak najbardziej strategiczne miejsca na otaczających nas drzewach. – odparł Jogensha.
- Dobrze, hmm… zaraz wybije 9 rano, a wiec panowie, do dzieła..!! – krzyknął blondyn, a wojownicy ukłoniwszy się mu nisko, zaraz rozproszyli się po całej okolicy. Gdy wszystko ucichło, chłopak jeszcze raz nabrał świeżego, porannego powietrza w płuca, by po chwili wypuścić je przy wydechu.
„Ciekaw jestem jakby Hokage zareagowała gdybym przywołał całą Ukrytą Armię..” – pomyślał Naruto z chytrym uśmieszkiem pod nosem, chwytając jednocześnie za swoją katanę. Blondyn wykonawszy nią kilka szybkich ruchów, z wielką łatwością poprzecinał powietrze w wielu miejscach, gdy nagle z linii drzew po południowej stronie polany, wyszła blond włosa kobieta, w towarzystwie kilku shinobi w zielonych kamizelkach, jakie noszą jounini kraju Ognia. Jednak błękitnooki ich nie zauważył i dalej wykonując cięcia w powietrzu, w którymś momencie zatrzymał się po czym schował katanę na swoje miejsce i ponownie usiadł pod drzewem.
„No to zaraz się zacznie zabawa…” – pomyślał blondyn – „…no chyba że Kakashi się spóźni.” – Naruto nadal siedząc spokojnie pod drzewem, zaczął dokładnie się wszystkiemu i wszystkim przyglądać. W którymś momencie z lasu również wyszła Sakura i Ino, które dołączyły do Hokage i jej świty.
- Hokage-sama, nie uwierzy pani co widziałyśmy przed kilkunastoma minutami. – Jako pierwsza odezwała się błękitnooka blondynka. Tsunade spojrzała na nią, po czym na swoją uczennicę, aż w końcu rzuciła porozumiewawcze spojrzenie pobliskim jouninom.
- A co takiego widziałyście..? – by w końcu odezwać się do młodych kunoichi. Wtedy Sakura wszystko dokładnie jej opowiedziała, nawet te najmniej istotne szczegóły. Godaime słuchając coraz to nowych słów padających z ust Haruno, z wybałuszonymi oczami poczęła się zastanawiać, czy to co słyszy jest właśnie tą nowa techniką Uzumakiego. Po upłynięciu kolejnych kilkudziesięciu minut, gdy wszyscy zebrani zaczęli już powoli tracić nadzieję na rozpoczęcie widowiska, nagle na środku pola treningowego pojawiła się chmura biało-szarego dymu, z którego zaraz wyszedł biało włosy jounin.
- Najmocniej przepraszam, ale kompletnie zapomniałem. – Mężczyzna uśmiechnął się głupkowato, co doskonale narysowało się pod granatową maską.
- HATAKE, ZNOWU SIĘ SPÓŹNIASZ..!!!! – W tym momencie Hokage wybuchła wrzaskiem, który wszystkich lekko ogłuszył.
„Ech, Tsunade jak zwykle ma bardzo wybuchowy temperament, a Kakashi nic a nic się nie zmienił, ciągle się wszędzie spóźnia..” – Naruto przyglądając się całemu zdarzeniu, uśmiechnął się chytrze pod nosem.
„Tylko spokojnie, tylko spokojnie… oddychaj głęboko, głęboko” – brązowooka kobieta zaraz się uspokoiła i poczęła wykonywać czynność zleconą przez jej podświadomość, a białowłosy jounin począł drapać się ręką za głową.
- Ech… Tsunade, Kakashi-sensei… jesteście siebie warci..! – nagle odezwał się blondyn, a jego głos przybrał ton lekko szyderczy i kpiący. Chłopak zaraz wstał na równe nogi i odwróciwszy się przodem do swego przeciwnika, jakim dziś jest Hatake, przybrał postawę gotowa do ataku. Hokage spojrzawszy wściekłym wzrokiem w jego kierunku już chciała walnąć mu ciętą ripostę, lecz się powstrzymała… – „Tylko spokojnie, on to powiedział dla prowokacji.” – pomyślała, po czym z lodowatym już wzrokiem, spojrzała na Hatake.
- Kakashi… bądź czujny, minęły 4 lata od waszej ostatniej walki, więc nie wiemy czego spodziewać się po Naruto…, a jak już skończycie, to mu przypomnij jak należy się odzywać do Hokage..! – blondyna uśmiechnęła się chytrze, a jounin jedynie puścił jej porozumiewawcze spojrzenie, po czym spojrzał blondynowi w te jego błękitne oczy. Obaj shinobi przyglądając się sobie uważnie, poczęli tylko czekać na zgodę rozpoczęcia pojedynku.
- Dobra, skoro już jesteśmy wszyscy… – nagle Godaime zaczęła przemowę – …to chyba zgodzicie się ze mną, iż pora zacząć to spotkanie. Pewnie to wiecie, ale przypomnę… Naruto i Kakashi… wszystkie chwyty dozwolone, a końcem waszej wali będzie moment, gdy któryś z was już nie będzie miał sił. – W tym momencie lustrzany jounin spojrzał zdziwionym wzrokiem na Hokage, po czym na powrót odwrócił wzrok i zawiesiwszy spojrzenie na blondynie, zaraz odsłonił oko z sharinganem. Nagle zaczął wiać porywisty wiatr, który ruszając konarami licznych drzew, wpierw poruszył blond czupryną Uzumakiego, a potem przeleciawszy kilkanaście metrów dalej, poruszył białymi włosami Hatake. W jednej chwili zapadał idealna cisza, wszyscy czekając w napięciu na rozpoczęcie walki, poczęli rzucać coraz to częstsze spojrzenia ku swej przywódczyni. Ta zaś nie wzruszona ich wzrokiem, jeszcze raz spojrzała na Naruto, a potem na Kakashiego, by po chwili krzyknąć…
- Start..!! – lecz nikt ani drgnął. Biało włosy jounin utkwił swe spojrzenie w spojrzeniu blondyna, który tak jak on zamarł w bez ruchu.
„A to ciekawe, dlaczego Naruto jeszcze mnie nie zaatakował..? Jeśli dobrze pamiętam, to on zawsze jako pierwszy rwał się do walki, a dziś widzę go nad wyraz spokojnego” – pomyślał wyciągając z kieszeni dobrze znaną wszystkim lekturę.
Wciąż wiejący porywisty wiatr, przygnał nad polanę, jak i całą wioskę Ukrytą w Liściach, czarne burzowe chmury, które zasłoniły mocno świecące słońce. Naruto wciąż się nie ruszając, w pewnym momencie błyskawicznie złożył ręce przed sobą w jeden ze znaków i…
- Kage Bunshin no Jutsu - …krzyknął, a za jego plecami pojawiło się ok. 20 klonów. Repliki Naruto, zrobiwszy krok do przodu, zaraz zrównały się z oryginałem, by w chwilę potem wszyscy jak na komendę, jednocześnie wyciągnęli miecze.
„Co..? A od kiedy to Naruto używa katany do walki..? Coś czuję, ze to będzie odrobinę trudniejsze zadanie niż za pierwszym razem” – Kakashi zaraz na powrót schował trzymaną książeczkę, by za chwilę zobaczyć jak wszyscy, prócz jednego blondyna, otaczają go gęstym kręgiem, ostrych jak brzytwa, ostrzy. 20 klonów Uzumakiego, stanąwszy w odległości 2,5 metra od Hatake, z każdej możliwej strony, zaraz przybrali postawę raz obronną, a raz gotową do ataku. (Tak na przemian^^ – Autor  Opowiadania) Tym czasem, 21 Naruto nadal stojąc w tym samym miejscy co za pierwszym razem, trzymając w rękach podniesiony miecz, zaraz opuścił broń i skierowawszy się w stronę widowni, nie zauważalnie zbliżył się do Hokage.
- Tsunade-sama, nim zaczniemy, chciałbym coś powiedzieć..! – gdy się odezwał, blondynka, jak i inni obserwatorzy, aż podskoczyli z wrażenia. Spojrzawszy w jego kierunku, zobaczyli serdeczny uśmiech, lecz widząc katanę w jego reku, zaraz lekko się zaniepokoili. Chłopak widząc ich spojrzenia, po chwili schował miecz na swoje miejsce, po czym ponownie zawiesił swój wzrok na Godaime.
- Słucham cię Naruto... – odezwała się kobieta.
- Mam pytanie… otóż, jak bardzo mam poturbować Kakashiego-sensei..? – gdy to powiedział, na twarzach zgromadzonych narysowało się zdumienie.
- Jaki zarozumialec się z niego zrobił. – nagle odezwał się Asuma, pociągając mocniej papierosa, a stojąca obok nie go Kurenai i Gai, tylko mu potaknęli. Uzumaki rzuciwszy im groźne spojrzenia, zaraz spojrzał na Sakure, która cały czas bacznie go obserwuje.
„Jaki on się waleczny zrobił.. chociaż zawsze taki był..” – zaraz pomyślała i się w duchu szeroko uśmiechnęła.
- Ma przeżyć..! – odparła Hokage, stanowczym głosem, a Naruto tylko jej przytaknął, po czym spojrzawszy na swe klony, ponownie chwycił za katanę i wyciągając ją, tym samym dał znak do ataku.
* * *
Gdy błękitnooki wysunął koniuszek ostrza z pochwy, Hatake został poprzecinany 20-krotnie, by po chwili zniknąć w chmurze dymu, a na jego miejscu pojawił się kawałek drewna, który posiekany w plasterki, opadł bezwładnie na ziemię. Lekko zdezorientowane klony, poczęły się dokładnie rozglądać, patrząc na okoliczne drzewa i krzewy.
„Cholera, dobrze że nie zauważyli kiedy wykonałem jutsu transformacji” – pomyślał zdyszany Hatake. Ku jego zaskoczeniu, nagle został wykryta, a w chwilę potem, na jego drzewo naskoczyło 10 klonów, które obcinając swymi mieczami wszystkie gałęzie, zmusiły go do ucieczki. Jounin odskoczywszy w bok, nagle dostrzegł okazje na dokonanie kontrataku.
„Katon, Ryuuka no Jutsu” – powiedział w myślach, po czym wypuścił z ust falę ognia, która dosłownie spaliła całą koronę drzewa, zamieniając klony w chmury szaro-białego dymu. Gdy wylądował, zaraz zobaczył kolejną grupkę Uzumakich biegnących w jego kierunku z podniesionymi mieczami, a gdy już miał ich załatwić innym ninjutsu, z przeciwnej strony wyskoczył oryginalny Naruto z utworzonym Rasenganem na dłoni. Białowłosy w ostatniej chwili uchylił się przed tym atakiem, a drzewo za którym się chował, w zetknięciu z potężną technika blondyna, dosłownie zostało złamane na pół.
„Kurczę… szybki jest..! – Hatake schowawszy się w pobliskich krzakach, zaraz wyjął kilka shurikenów, by po chwili nie zauważalnie rzucić nimi w nadbiegające klony, które trafione rozpłynęły się w powietrzu. W ten sposób rozprawiwszy się ze wszystkimi replikami blondyna, jounin może teraz chwilę odsapnąć. Po kilku minutach nasłuchiwania, białowłosy nie usłyszawszy żadnego odgłosu kroków czy czegoś innego, zaraz wychylił głowę z nad krzaków, by po chwili z całym impetem przeleciała mu nad głową katana, która odcinając kilka jego włosków, poleciała dalej na pobliskie drzewo, ścinając je.
- Tu cie mam Kakashi-sensei..! – Odezwał się Naruto z chytrym uśmieszkiem. Gdy ścięte drzewo runęło na ziemię, natychmiast w powietrze wzbiły się tumany kurzu i piachu, lecz i to nie zakłóciło chwilowej przerwy w walce.
- Naruto..?! Jakim cudem tak szybko się przemieszczasz..?! – Natychmiast spytał Hatake, a gdy blondyn już miał odpowiedzieć, ten nie spodziewanie wyciągnął kunai, by zadać chłopakowi cios w brzuch. Uzumaki to przewidział i szybkim ruchem katany, odparował atak jednocześnie odskakując do tyłu. Nim się blondyn spostrzegł, Kakashi nagle pojawił się za nim, po czym oddał błękitnookiemu silnego kopniaka w plecy, co go powaliło na ziemię i przesunęło kilka metrów do przodu. Naruto nie poddając się, zaraz wstał, po czym schował miecz do pochwy i odwrócił się do jounina.
- Takiś cwany Kakashi-sensei..? Zobaczymy jak poradzisz sobie z tym..? – Blondyn uśmiechnął się szeroko, po czym przystawił dłonie do ust…
- Jogensha, do mnie..!! – Krzyknął ile sił w płucach, lecz w pierwszych kilku minutach nic się nie stało. Lustrzany jounin, jak i obserwatorzy walki, zareagowali zaskoczonymi spojrzeniami, gdy nagle na powrót zaczął wiać bardzo silny wiatr, potężniejszy niż za pierwszym razem. Gdy nadal nic się nie stało, Kakashi mimowolnie uśmiechnął się na samą myśl, że blondyn chce go przestraszyć, lecz po chwili z lasu za jego plecami wyszedł jakiś wojownik w czerwono-wiśniowej zbroi.
* * *
- H-Hokage-sama..! – Nagle odezwała się Sakura trzęsącym głosem, a gdy blondyna na nią spojrzała, ta jej tylko wskazał ręką kierunek. Kobieta zaraz odwróciła wzrok i to co ujrzała, szczerze powiedziawszy, bardzo ją zaskoczyło. Za jej wzrokiem podążyli inni jounini, jak i Ino stojąca zaraz obok różowowłosej.
- Kto to jest u licha..? – Odezwał się Gai, krzywiąc się na widok maski na twarzy wojownika.
- Nie mam pojęcia, ale coś mi się wydaje, że to jakiś przyjaciel Naruto. – Odparł Sarutobi, dopalając peta.
- Hokage-sama, czy Naruto mówił, że wprowadził do wioski obcego wojownika..? – Spytał Iruka, również bacznie się wszystkiemu przyglądając.
- Nic mi o tym nie wiadomo, ale dziś rano Naruto poprosił mnie o dziwną rzecz.
- Jaką..? – Zainteresowała się Kurenai.
- A to, żebym nieprzerywana walki bez względu na wszystko, gdyż chce nam zaprezentować nowa technikę.
- Rzeczywiście dziwna sprawa, bo jak na razie to nic specjalnego nie zauważyłem… no może poza kataną, której już raz użył. – Stwierdził Umino.
Gdy wszyscy tak gorliwie dyskutują o pojawieniu się nieznajomego wojownika, ich zdumienie urosło jeszcze bardziej, gdy zauważyli, że do dziwnego wojownika zaraz dołączyło jeszcze 30 żołnierzy.
- Co..? A ci to co za jedni..? – Spytał zdumiony Asuma, który dopaliwszy papierosa, zaraz splunął nim na bok i przygniótł butem. Mężczyzna nie doczekał się już odpowiedzi, gdyż wszystkich poraziło uczucie ogromnej ilości chakry bijącej od każdego z wojowników. Nim ktokolwiek się odezwał, wojownicy nagle zniknęli im z pola widzenia, by zaraz pojawić się tuż za plecami swojego przywódcy.
- Wzywałeś nas Naruto-sama..? – Gdy kurz powstały w momencie ich pojawienia się już opadł, wojownik imieniem Jogensha klęknął na trawie kłaniając się tym samym i spuścił wzrok. Naruto, zapomniawszy na chwilę o trwającym pojedynku, odwrócił się do niego by coś powiedzieć, a Hatake natomiast, z lekkim przestrachem w oczach, zaraz na powrót oprzytomniał i postanowił zaryzykować, wyprowadzając niespodziewany atak. Wyciągnąwszy kunai z kabury, zaczął niepostrzeżenie i bardzo szybko zbliżać się do błękitnookiego, kompletnie teraz niespodziewającego się żadnego ataku. Gdy pojawił się tuż za plecami chłopaka i już miał zadać cios…
- Fuuton, Mugen Sajin Daitoppa – Nagle po polu rozległo się ledwo słyszalne echo, po czym w Kakashiego trafiła potężna fala powietrza, która dosłownie porwała go do góry i odrzuciła z dużą siła w stronę grupki obserwatorów. Oszołomiony jounin z pełnym impetem wpadł na swojego przyjaciela Gaia, przewracając go tym samym.
- Kakashi.. nic ci nie jest..? – Spytał Asuma podając mu rękę.
- Raczej nie, ale co to było..? – Odparł, wciąż nie mogąc uwierzyć, że nie zdołał przewidzieć takiego ataku.
- To był jeden z tych upiornie wyglądających wojowników. – Stwierdziła zielonooka, tak samo wszystkim zaskoczona jak inni.
- No, no, no… - Mruknęła Tsunade, najwyraźniej zadowolona przebiegiem pojedynku. Hatake spojrzawszy na nią podejrzliwym wzrokiem, zaraz ponownie spojrzał w stronę Uzumakiego i dostrzegł wlepione w siebie 30 par krwisto czerwonych oczu. Zaraz przez myśl przepłynęło mu mnóstwo bezużytecznych myśli, a sam właśnie przełknął gorzką ślinę. Stojąc tuż obok Gaia, lekko zniesmaczonego, że to jemu przypadło robić za materac amortyzujący upadek białowłosego, Kakashi począł prowadzić burzliwą dyskusję w głowie.
Tym czasem, Naruto właśnie patrzy lekko zdziwionym i wściekłym wzrokiem na jednego z żołnierzy, który zaraz bez słowa uklęknął na ziemi i spuścił wzrok.
- Naruto-sama, proszę o wybaczenie..! – Powiedział, a w jego głosie można usłyszeć nutkę strachu przed karą.
- Wybaczam, ale NIGDY… – zaakcentował Uzumaki – …więcej nie waż się atakować żadnego z moich przyjaciół, bez wyraźnego rozkazu. To się również tyczy WAS wszystkich..!!!! – Blondyn wskazał ręką na każdego żołnierza z osobna, a gdy ją opuścił, upiorni wojownicy, jak ich nazwała zielonooka, jak na komendę uklękli na ziemi chyląc głowy nisko.
- Hai, Naruto-sama..!!
- Doskonale, skoro wszystko jest już jasne, to możecie odejść, ale ty Jogensha proszę cię o pozostanie ze mną. – Chłopak zaraz na powrót odwrócił się w kierunku obserwatorów, by po chwili nagle pojawiła się bardzo gęsta mgła, która przysłaniając wszystkim widok, ukryła oddział 30 żołnierzy. Gdy mgła już się rozrzedziła, na placu boju pozostał już tylko Uzumaki i Jogensha, którzy bacznie przyglądając się wszystkim, chwilę jeszcze porozmawiali, by zaraz uścisnąć sobie dłonie.
* * *
- Co się stało..? Gdzie się podziali ci wszyscy wojownicy..? – Spytała Kurenai, przecierając oczy ze zdumienia.
- Myślę, że ta mgła ma z tym jakiś związek. – Mruknął zamyślony Kakashi.
- Kakashi Hatake, idź i pokonaj wreszcie Naruto Uzumakiego. – Nagle do białowłosego jounina zwróciła się Hokage z dziwacznym uśmieszkiem na ustach. Sharinganowiec spojrzał na nią kolejnym podejrzliwym wzrokiem, po czym za plecami usłyszał komentarz który już kompletnie go zaskoczył…
- Chyba się go nie boisz..? – Zaśmiał się Asuma, zapalając nowego papierosa.
- Jak nie ty Kakashi, to ja go pokonam. – dodał Gai, a gdy Hatake spojrzał w jego kierunku, ten mu pokazał białe ząbki i kciuk w geście „OK.”. Na chwile zapadła miedzy nimi martwa cisza, która jednak nie potrwała z byt długo. Lustrzany jounin zrobiwszy krok do przodu…
- Ani myślę z nim przegrać..! – z grobowym wyrazem twarzy, wyszedł na środek polany. Blondyn tym czasem już na niego czekając, począł się zastanawiać, jak Hokage zareagowała, na to co przed chwilą się wydarzyło. Chłopak zaraz musiał się otrząsnąć, gdyż dostrzegł zdenerwowane spojrzenie senseia.
„Niech Naruto myśli, że jestem na niego wściekły, a ja tym czasem pomyślę, jakby go tu pokonać..?” – Gdy srebrnowłosy na chwilę przymknął oczy, zaraz je otworzył. – „Dobra, już wiem, tylko musze go teraz zwabić nad wodę..”. – Mężczyzna nadal spoglądając na Uzumakiego, kątem oka z boku dostrzegł przyjaciela blondyna. Żołnierz stanąwszy po prawej stronie do jounina, spojrzał jeszcze na błękitnookiego, a gdy ten mu kiwną głową, odwrócił wzrok, po czym błyskawicznie wykonał kilka pieczęci…
- Katon, Goukakyuu no Jutsu – Krzyknął, nabrał powietrza w płuca i wypuścił w stronę Hatake, ogromną kulę ognia, która z dużą prędkością w krótkim czasie szybko do niego dotarła. Kakashi w ostatniej chwili dokonał uniku, dzięki czemu trochę zbliżył się do Uzumakiego, co blondyn zaraz wykorzystał.
„Ooo, nie dobrze..” – Pomyślał Hatake widząc nogę chłopaka zmierzająca w jego stronę. Gdy błękitnooki już miał go kopnąć, ten zgrabnie się odwrócił, chwycił go za kostkę i wyrzucił przez ramię na pobliskie drzewo. Blondyn doleciawszy do niego, w ostatniej chwili się odwrócił, odbił od pnia, po czym na powrót wylądował kilka metrów od jounina.
- Tajuu Kage Bunshin no Jutsu – Krzyknął Naruto a za jego plecami, za plecami sharinganowca, jaki i na gałęziach pobliskich drzew, pojawiło się 2000 klonów.
„Nie no, zawsze imponowała mi ich liczba, tylko co on kombinuje..?” – Kakashi nie dokończył myśli, bo w jednej chwili rzuciło się na niego kilka klonów. Białowłosy, wyciągnąwszy kunai, począł zgrabnie unikać licznych kopnięć i ciosów w niego wymierzonych, jednocześnie zadając im ciecia, sprawiające iż ta ogromna liczba klonów, w krótkim czasie znacznie się zmniejszyła. Atakowany jounin, odpierając coraz to mocniejsze ciosy, w którymś momencie zorientował się, iż wszyscy przesunęli się z walką nad nie dużej wielkości jezioro.
„W porządku, teraz moja kolei..” – Pomyślał Hatake i zgrabnym ruchem, przeskoczył otaczających go licznych blondynów, by w chwilę potem wylądować na tafli wody.
- Suiton, Suiryundan no Jutsu – Wypowiedziawszy te słowa, jounin stworzył przed sobą wir wody, z którego po chwili wyskoczył gigantyczny, wodny smok o złociście-płomiennych ślepiach. Ryk wodnego stworzenia, sprawił iż oryginalnemu Narutowi przeleciał po plecach bardzo nie przyjemny dreszcz, a gdy stworzenie osiągnęło najwyższy swój pułap, zaraz runęło na klony, topiąc jej w gigantycznych ilościach wody. Silny prąd, jaki przy tym wszystkim powstał, zaraz porwał prawdziwego Uzumakiego, mocząc go doszczętnie.
„Kuso..! I jak tu z nim walczyć..?!” – Blondyn zaklął w myślach. Gdy fala wody powoli zaczęła już opadać, a Naruto z trudem stanął na tafli wody, Kakashi postanowił nie dać mu ani chwili wytchnienia…
- Suiton, Daibakufu no Jutsu – Krzyknął jounin, a w chwilę potem pojawił się przed nim pierścień wody, który kręcąc się spiralnie w lewą stronę, zaraz zmienił się w wodne tornado. Technika ta, z ogromną prędkością, przemieściła się nad taflą wody wprost na Uzumakiego, który, trafiony nią, został porwany na znaczną odległość i rzucony na jedno z grubych drzew, a wciąż spiralnie kręcąca się woda, zadała mu dodatkowych obrażeń które objawiły się odkaszlnięciami pełnymi krwi.
„Hehehe… to powinno nieco ostudzić jego zapał..!!” – Zaśmiał się w myślach lustrzany jounin, a zadowolony ze swojego pokazu, zaraz sprawił iż wszystko pokrywająca woda, w szybkim tempie opadł, dzięki czemu oszołomiony Naruto mógł swobodnie opaść w pobliską kałużę błota.
„Cholera… nie mogę pozwolić sobie na porażkę, nie mogę z nim przegrać..! Muszę wstać i go pokonać… tylko jak..?” – Pomyślał blondyn i powoli podniósł się, aby po chwili stanąć gotów do dalszej walki. Chłopak lekko zataczając się na miękkich nogach, spojrzał na swego przeciwnika i zaraz dostał olśnienia.
- Naruto, czas aby zaprezentować mu kilka naszych technik. – Nagle odezwał się Kyuubi w jego głowie.
„Hmm.. dobra, tylko o jakie techniki ci chodzi, bo jeśli o ulepszone formy Rasengana, to wolałbym ich nie używać, gdyż nie chce go zabić..” – Odparł Naruto w myślach.
- Miałem na myśli technikę z rodziny Katon.
„Aaa, bardzo chętnie, tylko że ja jej jeszcze nie trenowałem”.
- Spokojnie, pomogę ci. – Gdy demon skończył mówić, błękitnooki przybrał postawę gotową do wykonania jutsu. Białowłosy widząc jego niezłomność, cofnął się kilka kroków w tył i zaraz sobie przypomniał, iż jeszcze nie sprawdzał na Naruto żadnego genjutsu. Jounin wyciągnąwszy kunaj z kieszeni, zaraz go rzucił w bezbronnego blondyna i z prędkością wiatru schował się za pobliskim drzewem, oddalonym od chłopaka kilkanaście metrów.
„Hmmm, jak by go tu zaatakować…?” – Począł główkować Kakashi. – „…może by tak wypróbować na nim mojego ulepszonego Sharingana..? A jeśli Naruto nie potrafi się szybko z czegoś takiego oswobodzić, to mógłbym posłać go na łóżko szpitalne na kilka miesięcy, a to by tylko zaszkodziło Sakurze. Nieee to nie jest dobry pomysł.” – Białowłosy drapiąc się w głowę, zaraz dostał olśnienia. – „Hahaha, już wiem… zobaczymy jak zareaguje na zwykła iluzję, hmmm… mam nadzieję, że to w jakiś sposób nie pogorszy moich stosunków z Sakurą i Naruto.” – Skończywszy rozmyślanie, Kakashi wyjrzał nieznacznie z za pnia, gdzie zaraz dostrzegł rozglądającego się Naruto. Lustrzany jounin zaraz ponownie schował się za drzewo i począł wykonywać kilka pieczęci, skupiając się przy tym maksymalnie…
* * *
„Kuso, a jego to gdzie wcięło..?” – Spytał Naruto w myślach.
- Nie wiem, ale coś mi się widzi, że zaraz zostaniesz zaatakowany jakimś Genjutsu.
„Genjutsu..?!”
- Tak, bo jeśli nie zauważyłeś to walczycie już dobrych 5 godzin. – Stwierdził Kyuubi.
„Tak długo, cholera… a myślałem, że szybciej nam to pójdzie.”
- N-Naruto… pomocy..!! – Nagle blondyn usłyszał swoje imię, wypowiedziane przez dobrze znajomy mu głos. Chłopak zatrzymawszy swój, rozlatany po całej okolicy, wzrok na miejscu z którego doszło wołanie, ujrzał coś, czego powinien się spodziewać, ale nie w takiej formie. Zmęczonym oczom blondyna, ukazała się różowo włosa kunoichi z licznymi kunaiami i shurikenami w nią powbijanymi, co wywołało silne krwawienie z głębokich ran. Uzumaki widząc to, w pierwszej chwili szybko się odwrócił, ale nie zobaczywszy tego czego szuka, na powrót zawiesił wzrok na zielonookiej, która teraz klęcząc na ziemi, jedną ręką opiera się o drzewo i wydaje się być już nie obecna duchowo. Naruto patrząc na ten przerażający, dla niego, widok… zaraz poczuł wzbierającym w nim nie opisany gniew, jak i wielka rozpacz. Sparaliżowany uczuciem, iż zaraz straci najbliższą, jego sercu, osobę nawet nie poczuł jak zaczęła wylewać się z niego krwisto-czerwona chakra. Jego wszystkie rany, momentalnie się zasklepiły, a jego już poważnie nadwątlone siły, zostały odbudowane. Chłopak uroniwszy kilka samotnych łez, które spłynęły po jego rozgrzanych policzkach, a dotarłszy do podbródka, zaraz skapnęły przyciągane ziemskim polem magnetycznym. Ów słone krople czystej rozpaczy blond włosego chłopak, na oglądany właśnie widok, lecąc powoli w stronę błotnistej kałuży, momentalnie rozpłynęły się w powietrzu, rozgrzanym do czerwoności emanującą potęgą od Uzumakiego. Naruto nagle poczuł ostre kłucie w klatce piersiowej, zupełnie jakby niewidzialna siła właśnie zaczęła wbijać stosy igieł w jego serce. Nie mogąc wytrzymać przeszywającego bólu w klatce piersiowej, złapawszy się rękoma na tors, zaraz padł na kolana, by po chwili złapać się rękoma za głowę i wydać z siebie przerażający ryk, jakby warknięcie przebudzonej bestii.
„Ky-Kyuubi… C-co się dzieje..?!” – Chłopak ostatkiem sił własnej świadomości, spytał z wielkim trudem i bólem jednocześnie.
- Naruto przyjacielu… obawiam się, iż twoja rozpacz i gniew, spowodowały obudzenie się mrocznej części mojej chakry, która została częściowo uwolniona, dzięki uszkodzonej pieczęci… – Demon nie dokończył swych wyjaśnień, gdyż stracił kontakt mentalny z blondynem.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Wróciłem trochę wcześniej niż 20.08.2008, co mnie skłoniło do napisania powyższego odcinka^^. Mam nadzieję, że nie umarliście z wycieńczenia, pod czas czytania tego króciutkiego posta^^ - pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^_____^

1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniały rozdział, wspaniale opisałeś walkę między Naruto a Kakashim, pojawienie się wojowników, zaniepokoiło wszystkich obserwujących tą walkę, ale widać, że zrobią wszystko aby chronić Naruto, obawiam co może się teraz stać bo mroczna cześć Kyuubiego została uwolniona...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń