Uch. Och. Jedna notka na 3 miesiące to
chyba teraz już mój standard. Pomijając fakt braku weny, czasu wolnego i w
ogóle, chęci do pisania czegokolwiek, w końcu z nieukrywaną dumą prezentuję
nowy odcinek perypetii bohaterów tej skromnej powieści ze świata Naruto. I tak,
jak to często bywa, poniższy chapter podzielony został na dwie sceny
równocześnie rozgrywającej się akcji. Pozdrawiam i enjoy!
~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Tsunade potarła skronie owalnym ruchem dłoni i na chwilę
przymknęła powieki aby umęczone oczy nieco odpoczęły. Nie wiedziała ile czasu
minęło, ale na szukaniu odpowiedniego kandydata oraz gorliwych dyskusjach ze
swoją asystentką chyba minął jej cały dzień. Rozprostowując plecy spojrzała za
okno. Pomarańczowa kula na zachodzie mówiła sama za siebie.
- Już zmierzcha, a ja
nic jeszcze nie zrobiłam – pomyślała, po chwili przenosząc spojrzenie na
czarnowłosą medyczkę. – Gdyby nie twoja
pomoc, Shizune, to nie wiem jakby to wszystko wyglądało. Jesteś nieoceniona…
- Um, Tsunade-sama? Dlaczego tak mi się przyglądasz?
- Co? Ekhm! Bez powodu – odparła Piąta natychmiast
odwracając wzrok. – Na chwilę się zamyśliłam.
- I co tam wymyśliłaś, Tsunade?
Obie kobiety w tym momencie usłyszały męski głos dobiegający
ich od drzwi przez które wchodził właśnie, jak zawsze uśmiechnięty, białowłosy
pustelnik. Piąta nie zareagowała. Zazwyczaj, gdy ten nieco nieokrzesany
erotoman się pojawiał, to piersiasta medyczka natychmiast rzucała mu się na
szyję krzycząc i szlochając… Lecz tym razem do niczego podobnego nie doszło.
Tsunade zmierzyła mężczyznę poważnym spojrzeniem.
- Czego chcesz? – odezwała się nieprzyjaznym tonem. Widać
było, że nie była w nastroju do żartów. – To zamknięta dyskusja.
- Brrr… ale zimna – burknął zniesmaczony Jiraiya, po czym
przysiadł się do Shizune i odezwał przyciszonym głosem. – Co ją ugryzło?
Asystentka Hokage tymczasem czując na sobie przygniatający
wzrok Piątej nieco nerwowo odkaszlnęła, zamknęła trzymane akta odkładając je na
bok i zaraz odwzajemniła spojrzenie siedzącego tuż obok pustelnika.
- Tsunade-sama i ja próbujemy osiągnąć tu jakiś rezultat w
wyczerpujących poszukiwaniach kandydata do miana Rokudaime Hokage i…
- Tyle to ja już wiem – szybko odezwał się pustelnik
zaskakując tym czarnowłosą. – Pytam, czy już kogoś wybrałyście?
- To poufna informacja! – warknęła Godaime.
- Oj, daj spokój, Tsunade. Dobrze wiesz, że nic nikomu nie
powiem. Nie myśl, że nie umiem dotrzymać tajemnicy. Przecież mnie znasz! Po za
tym gdybym chciał z kimkolwiek plotkować… a nie zamierzam, to wiedz jedno. Nie
jestem zdrajcą – mężczyzna podjął próbę obrony. – Mówimy tu o wyborze nowego
Hokage, a jak wiemy nie jest to proste zadanie. Dobrze wiem, czym grozi rozmowa
o „tym” z kimkolwiek.
Gestykulując pustelnik ruchem dłoni w koło własnej szyi
pokazał wieszanie na szubienicy, co obserwującej go Tsunade miało dać do
myślenia. Kobieta w odpowiedzi nadęła policzki, jakby próbowała wstrzymać
oddech, lecz zaraz jednak wypuściła powietrze ciężko wzdychając. Rozparła się w
fotelu, oparła łokcie o podłokietniki złączając przed sobą dłonie i oparła
czoło o opuszki palców. Trwała tak kilka dobrych minut, aż w końcu ponownie
podniosła głowę i utkwiła stal orzechowych oczu w osobie Ero-sannina.
- W porządku, Jiraija, możesz zostać.
- Ha! Wiedziałem, że podejmiesz właściwą decyzję, Tsunade –
ucieszył się białowłosy i zatarł ręce. – To teraz powiedzcie, kogo
wytypowałyście. Hm?
- No dobra. Jeśli mówimy tu o konkretnych osobach, to mój wybór
pada na Hatake Kakashi – zaczęła Piąta. – Dobry z niego człowiek. Pełen empatii
i powściągliwości. Świetny shinobi. Zdolny nauczyciel, choć jego ostatnia
drużyna się rozpadła, to nie umniejsza to jego zasług w obronie społeczności i
suwerenności Konoha-Gakure no Sato.
- Jasne. To jeden. Kto następny?
- Ja stawiam na Nara Shikamaru – odparła Shizune. – Po mimo
dość młodego wieku wykazuje się większym zrozumieniem dla problemów tego
świata, niż większość starszych shinobi Konoha. Przez to też zawsze uważany był
za geniusza. I tak właśnie jest. Bardzo asertywny z niego ninja. Znakomity
strateg. Również pełen empatii i powściągliwości. Po swoim mistrzu odziedziczył
Wolę Ognia. Ze śmiertelną powagą podchodzący do stawianych przed nim zadań.
Poważany i szanowany przez wszystkich naszych shinobi moim skromnym zdaniem
sprawdziłby się na stanowisku Rokudaime Hokage.
- Mhm. To drugi. Macie kogoś jeszcze?
- Cóż… Po porównaniu wszystkich akt osobowych, z rocznika
Shikamaru do miana Hokage nadawałby się jeszcze Uchiha Sasuke i Haruno Sakura
oraz nieco młodszy, wnuczek Sandaime-sama, Sarutobi Konohamaru – wyliczyła
czarnowłosa.
- Sasuke odpada – zaoponowała Tsunade. – Zdradził wioskę i
był jej ciernią w oku zbyt długo, aby teraz po wybaczeniu win posadzić go na
stołku Hokage. Może za kilka lub kilkanaście lat, gdy dostatecznie odkupi swoje
winy i zyska odpowiednio dużo szacunku i zaufania do swojej osoby. Sakura
natomiast… – kobieta przygryzła wargę. – Z tą dziewczyną miałam ostatnimi czasy
same problemy. Może nie powinnam winić jej za jej miłość do Naruto, to jednak
nie zmienia to faktu, że właśnie dla niego opuściła wioskę czym przekreśliła
swoje szanse w próbach ubiegania się o moją posadę. Przyznaję, gdy jeszcze ją
uczyłam byłam pełna nadziei, że może kiedyś to nastąpi i nie będziemy musieli
teraz nikogo… wybierać. Co zaś tyczy się wnuczka Hiruzena… – Tsunade ponownie
przerwała swój monolog, wstała z zajmowanego miejsca przy biurku i podeszła do
okna by spojrzeć na panoramę zasypiającej wioski. – Z całym szacunkiem dla pamięci
Trzeciego, powiedzmy sobie szczerze, ten dzieciak jeszcze jest za młody i mało
doświadczony, aby myśleć o wyborze go na Szóstego Hokage.
- No dobrze – Shizune postanowiła coś jeszcze dodać. Nie
była pewna reakcji swojej mentorki, ale po namyśle stwierdziła, że bez ryzyka
nie ma zabawy. – Skoro przekreślamy Sasuke, to może jego starszy brat by się
nadawał?
- Uchiha Itachi? – Godaime zamyśliła się. – Tak. Gdyby
zastanowić się nad tym dogłębniej, to ten shinobi w zasadzie spełnia wszystkie
wymogi potrzebne do stania się nowym Hokage. Po mimo burzliwej przeszłości
dobry z niego człowiek. Geniusz. Znakomity i wszechstronny shinobi.
Przedstawiciel jednego z najstarszych rodów w Konoha oraz jeden z dwóch
ostatnich żyjących przedstawicieli. Jest tylko jeden malutki, tyci, tyci
problem.
- Jaki? – spytała przysłuchująca się czarnowłosa.
- Zaraz po rekonstrukcji ramienia Itachi przyszedł do mnie i
oddał mi swoją opaskę shinobi Konoha. Stwierdził, że na walczył się już
dostatecznie w swoim życiu i chce odpocząć, a wychodząc dodał, że teraz musi
zając się odbudową klanu Uchiha.
- Zrezygnował?? Nie do wiary…
- Ano, zrezygnował, a z tego, co mi wiadomo, cywilom nie
przysługuje prawo do ubiegania się o kandydaturę na stanowisko Hokage
Konoha-Gakure no Sato.
- A co z moim uczniem? – wtrącił Jiraija. – Dlaczego w tym
zestawieniu nie widzę nazwiska Uzumaki Naruto?
*
* *
Wychodząc na powietrze do nozdrzy różowo-włosej medyczki
momentalnie wdarł się ostry, mroźny szkwał, jaki panował tego dnia na ciasnych
uliczkach śnieżnej wioski. Przez odsłonięty kark i lędźwia przedarł się
lodowaty dreszcz, który na kilka sekund obezwładnił dziewczynę, ale także
sprawił, że naraz mocno opatuliła się grubym płaszczem, który zabrała ze sobą.
- Brrr! Ale ziąb!
– przemknęło jej przez myśl, gdy mrużyła oczy pod gwałtownym opadem śnieżnego
puchu. – Jakim cudem Naruto-kun tak lekko
znosi te warunki pogodowe??
Kunoichi już nie jednokrotnie zadawała sobie podobne pytania
i jak dotąd, gdy odpowiedź wreszcie się jej ukazywała, to za każdym razem czuła
swoisty wstyd, że wcześniej o tym nie pomyślała. Tak było i tym razem. Gdy po
przebyciu połowy drogi prowadzącej od miejsca ich zakwaterowania do nowo
wybudowanego Dojō przy miejscowych koszarach, do głowy przyszło Haruno tylko
jedno wytłumaczenie. Działo się tak za sprawą obecności Kyuubi no Kitsune w
duszy blondyna. Chakra lisiego demona ogrzewała komórki jego ciała sprawiając,
że nie odczuwał skutków ubocznych nadmiernego wychłodzenia.
Jakże ona w takich momentach mu tej zdolności zazdrościła.
Sakura przygryzła dolną wargę nie zwalniając kroku. Nigdy tak poważniej się nad
tym nie zastanawiała i nigdy nie zazdrościła Naruto losu, jaki zafundował mu
jego własny ojciec, ale… Choćby tylko na chwilę. Jedną godzinę, minutę lub
nawet sekundę chciałaby poczuć, jak to jest mieć w swojej duszy… inną
świadomość. Poczuć obecność kogoś jeszcze, lecz jak wiedziała, coś takiego
nigdy, ale to przenigdy nie nastąpi. Dziewczyna zaśmiała się gorzko, gdy nagle
usłyszała odgłosy walki. Dochodziły z miejsca do którego akurat zmierzała, a że
była już bardzo blisko Dojō, wkrótce jej uszu doszła też ostra wymiana zdań.
- Kim, do diabła jesteś i skąd masz moją maskę Kitsune!?
- Twoją maskę!? Ha, ha, nie doczekanie!
Potem nastąpił okrzyk bojowy i ostry zgrzyt zderzenia się
dwóch kawałków metalu. Zaalarmowana Sakura nie zwlekała dłużej i przyspieszyła
kroku, przechodząc zaraz do biegu, gdy naglę południową ścianę koszarowej sali
treningowej ktoś z impetem przebił. Oszołomione zwłoki przeleciały nad ulicą i
z ciężkim jęknięciem wbiły się plecami w budynek stojący naprzeciwko. Przez
nasilającą się zamieć, pośród gruzowiska Haruno dostrzegła blond czuprynę i
zmartwiła się.
Naruto chyba mocno oberwał.
- Ten koleś zaczyna
działać mi na nerwy – pomyślał właśnie jinchuuriki z trudem wstając na nogi
po otrzymanym ciosie. – Kurama, czy
powinienem zmienić moją taktykę?
- To dobry pomysł
– odpowiedział mu lis. – Chyba, jak
dotąd, twój najlepszy.
- Ha. Ha. Ha… Bardzo zabawne…
- No, co? Mówię
poważnie! Zamiast próbować dowiedzieć się, kim on jest, weź że się w garść i
pokaż wreszcie, kto tu rządzi!
- Czy naprawdę muszę?
- A jak myślisz?
Uzumaki niczego więcej już nie dodał. Czując przypływ nowych
sił zawiązał kilka pieczęci i przywołał dwóch Zbrojnych, którym zaraz wydał
rozkaz kontrataku. Samurajowie w odpowiedzi ukłonili się z szacunkiem swojemu
dowódcy, po czym jednocześnie wyciągnęli miecze i ruszyli do natarcia we
wskazanym kierunku. Kiedy i on pochwycił w dłoń swoją katanę z zamiarem powrotu
do walki w tej właśnie chwili zjawiła się przy nim różowo-włosa
dwudziestolatka.
- Naruto! Nic Ci nie jest? – spytała z troską.
- O, witam cię gorąco, Sakura-chan – chłopak odwzajemnił
posłany mu uśmiech, po czym delikatnie się pochylił i bez ostrzeżenia pocałował
ukochaną prosto w usta.
Gdyby nie fakt, że stali na środku zrujnowanej uliczki i
zapewne byli w tej właśnie chwili bacznie obserwowani, to zarumieniona medyczka
z pełną satysfakcją oddałaby się tak przyjemnej czynności, jak całowanie się,
lecz nie zrobiła tego. Oddała jedynie całusa i zaraz odsunęła się by przyjrzeć
się blondynowi z uwagą. Ubrany był w czarny, standardowy strój shinobi kraju
Ognia z ciemno-zieloną kamizelką zakrywającą pierś. Na plecach po skosie
przyczepioną miał pochwę na katanę, którą akurat dzierżył w prawej dłoni, na
biodrze zaś uczepioną miał beżową torbę na shurikeny i inne przydatne w walce przedmioty.
Od całej osoby biła siła i niezachwiana pewność siebie co dodatkowo potęgowało
wrażenie zaprawionego w boju wojownika.
- Sakura-chan, dlaczego tak mi się przyglądasz? – ze świata
marzeń przywołał ją jego głos. Był pełen ciepła i… nieskrywanej ciekawości.
- Bez powodu – odparła natychmiast. – Po prostu ponownie
utrwalam sobie w pamięci twój obraz.
- Mój obraz?
Zdziwił się Uzumaki i nim uzyskał odpowiedź na swoje
zapytanie z wnętrza na wpół zrujnowanego Dojō dobiegł ich odgłos zetknięcia się
dwóch ostrzy, po czym nastąpiła eksplozja i przez otwór w ścianie wyleciał
jeden z posłanych Zbrojnych. Upiorny przeleciał kilka metrów nad ich głowami i
z pełnym impetem wbił się w ścianę tego samego budynku, który kilka minut
wcześniej uszkodził Naruto. Po tym ciosie, drewniana konstrukcja jęknęła
żałośnie i zaraz zawaliła się wprost na zwłoki w samurajskiej zbroi. Blondyn
nie wierzył własnym oczom. Właśnie dowiedział się, że jego przeciwnik nie był
zwykłym shinobi. Że ten – ANBU Kitsune, jak sam się określił ów ninja – nie
tylko był oszustem, ale i kimś, kto potrafił oprzeć się atakowi żołnierzy
Upiornej Armii.
Słysząc jakiś rumor za plecami, jinchuuriki odwrócił się w
tamtą stronę i został uderzony nadlatującym drugim Upiornym. Nim jednak to
nastąpiło, a wydarzyło się to w ułamku sekundy, odepchnął Haruno w wyniku czego
dziewczyna runęła plecami w zaspę śniegu unikając ciosu w głowę bezwładnym
ciałem. Powalony i lekko oszołomiony Naruto poczuł jak wzbiera w nim
frustracja. Przez dłuższą chwilę leżał na ziemi i wdychał jej zapach
zastanawiając się nad kolejnym ruchem.
- Kami-sama! Naruto! – usłyszał wystraszony krzyk Sakury,
która po chwili uklękła przy nim naraz zabierając się do sprawdzania, czy nie
odniósł żadnych obrażeń. Gdy takowych nie znalazła odwróciła go na plecy, aby
zapewne spojrzeć mu w oczy. Kiedy to zrobiła dostrzegł, że nie spodobało się
jej to, co zobaczyła. A zobaczyła parę krwiście-czerwonych spojówek o wąskich
pionowych źrenicach, niczym u lisa. Choć widziała je już nie raz, to i tak za
każdym razem przez jej twarz przebiegał cień strachu.
- Sakura, wiem że nie podoba Ci się to, co teraz oglądasz,
ale wiedz, że nie korzystam z chakry Kyuubiego, aby Cię straszyć czy coś w ten
deseń – blondyn usiadł na ziemi i odwzajemnił jej spojrzenie.
- Wiem – odparła spuszczając wzrok na swoje kolana. – Ja
tylko…
Urwała czując jak chłopak obejmuje ją ramieniem i delikatnie
do siebie przytula, zapewne w celu przekazania jej swojego wsparcia. Trwali tak
w zwarciu dłuższą chwilę i medyczka nie czuła nic, po za przepełniającym ją
ciepłem i spokojem ducha.
- Ha, ha, ha! Oto i dwa tulące się do siebie gołąbeczki! – nagle
usłyszeli radosny krzyk i jak na komendę oderwali się od siebie wstając na równe
nogi. – No, co jest!? A gdzie
buzi, buzi??
- Chciałbyś, co!? – odkrzyknęła Haruno.
- Sakura-chan? Co ty…? – blondyn zobaczył, jak stojąca obok
kunoichi ściąga z ramion płaszcz, po czym sięga do toby uczepionej biodra. Po
chwili wyjęła z niej parę skórzanych rękawiczek. Gdy już je ubrała, złączyła
dłonie przed sobą chwytając prawą ręką za lewą zaciśniętą w pięść i
odwzajemniła jego demoniczne spojrzenie.
- Choć, Naruto…
Załatwimy tego drania razem.
TO
BE CONTINUED…
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story
by Wielki
„Naruto”
and its characters belong to Masashi Kishimoto
Dzisiaj dopiero zauważyłem rozdział i mocno mnie to zaskoczyło. Zwykle nie mam takiej obsuwy. Oceniając: rozdział na plus, ciekawe dialogi, czuć klimat i osobowość przedstawionych postaci. Jednym słowem: Ekstra! Pozostaje mi już tylko sobie zapisać w kalendarzu, kiedy planowany jest kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPowodzenia i weny życzę oraz siły do pozostania z nami! Pozdrawiam!!!
Hej, hej, hej,
OdpowiedzUsuńtrzy miesiące to lepiej niż pół roku, prawda?
no właśnie czemu Tsunade nie bierze pod uwagę Naruto? jeśli chodzi o to, że odszedł to i Sakury nie powinna brać pod uwage... wielka szkoda, że Itachi zrezygnował z bycia shinobi... tak się zastanawiam kim jest ten gość, bo nawet z upiorną armią sobie poradził... może to głupie ale tak pomyślałam o tym, że może to sam Minato, albo ktoś z rodziny Naruto od strony matki czy też ojca ;)
ok, drogi autorze nie wiem jak funkcjonuje to zatwierdzenie komentarza, ale no właśnie nie ma mojego pod poprzednim, jak i tych z początkowych rozdziałów, które właśnie czytać jestem bodajże gdzieś około dwudziestego teraz...
Multum weny, sporo pomysłów i chęci życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Droga Basiu. Z całego serca dziękuję Ci za twe wsparcie i przepraszam. Przez ogrom obowiązków w życiu codziennym zwyczajnie przestałem zaglądać do zakładki "komentarze do moderacji" gdzie cierpliwie czekały wszystkie twoje "wypociny" :), jak i innych czytelników. Od teraz będę tam częściej zaglądał ^^
UsuńPozdrawiam,
Wielki
Trochę krótki ten rozdział ale to nic, ważne że dalej piszesz 😁 Czekam na kolejny rodxial, pozdrowienia 😸
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całość i to jedno z najlepszych opo jakie miałam okazję poznać :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej
Czy ktoś wie, kiedy pokaże się kontynuacja?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń