poniedziałek, 30 grudnia 2019

ONESHOT - Wieczór

Niby miał się w tym miejscu pokazać odcinek 252, ale że prace nad nim na razie ugrzęzły w miejscu, postanowiłem nieco ożywić niniejszego bloga i wstawić dawno temu stworzony OneShot z życia prywatnego Naruto i Sakury. Pozdrawiam i życzę przyjemnego czytania.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Sączył miętowego drinka z wysokiej szklanki z tak ponurą miną, że aż barmanowi ręce się trzęsły, gdy podawał mu orzeszki na przegryzkę. Trzymając żelazne spojrzenie utkwione w jedynym, tylko sobie znanym punkcie przed sobą, w umyśle odciął się od wszechobecnego gwaru rozmów i huku grającej w tle muzyki. Przeszukiwał zakamarki własnych wspomnień, by odnaleźć powód, dla którego tego dnia go unikała, a kiedy w reszcie ją łapał i grzecznie się pytał, o co chodzi… przewracała oczami i zbywała go standardową wymówką o braku czasu. Za szóstym razem, w końcu dał sobie spokój i do końca dnia chodził naburmuszony. Dopiero godzinę temu postanowił wybrać się do miejsca, gdzie mógłby spokojnie pomyśleć, mając pewność, że jej tam nie spotka.
I tak oto trafił do piwnicy pod jakimś domem, gdzie urządzono klub nocnych potańcówek z barem alkoholowym w jednym z rogów sali. Żeby wtopić się w tłum, strój shinobi wraz z kataną Upiornej Armii zostawił w domu, przebierając się w luźne spodnie i białą koszulę z krótkim rękawkiem, rozpiętą na umięśnionej klacie. Jak tylko usiadł przy ladzie i dostał zamówiony napój, w przeciągu najbliższych trzydziestu minut przysiadło się do niego kilka obcych mu dziewczyn. Każda chciała, żeby postawił jej drinka lub zabrał na parkiet, lecz Uzumaki na nic takiego nie miał ochoty. Wszakże, był już „zajęty” i od zaręczyn bronił tego, o co tyle lat walczył i zabiegał, lecz obecnie czuł, jakby ktoś mu ją odebrał. Wszystkie laski, które próbowały go uwieść lub poderwać, miały jedną wspólną wadę. Nie były tą, za którą mógłby w ogień skoczyć.
- Jak uważasz, Kyuu, co ją ugryzło? – blondyn wkroczył rozluźnionym krokiem z rękoma w kieszeniach do przedsionka w głębi własnej duszy. Znajdowały się tam złotawo-zielone, bogato zdobione wrota, a za nimi czaiło się z pozoru, zło wcielone.
- Myślę, że to przejściowe – odparł basowy głos. – Jeśli dobrze pamiętam, to już nie pierwszy raz, gdy nie chciała widzieć cię na oczy.
- Ale tym razem, chodzi tu o co innego, niż zwyczajne nadąsanie się za to, co mogłem wcześniej palnąć bez zastanowienia. Gdy ją widziałem w ciągu dnia w wiosce i nasze spojrzenia spotykały się na tą, krótką chwilę, coś mi w wyrazie jej oczu nie pasowało – chłopak przywiał ze wspomnień obraz z tamtego momentu, zastanowił się chwilę i nagle dostał olśnienia. – Cholera! No jasne, już wszystko rozumiem!
- Podzielisz się swoim odkryciem?
- Ten tajemniczy błysk w jej oczach i zagadkowy uśmiech błąkający się na słodkich ustach podsuwają mi pewne wyjaśnienie. Sakura-chan zwyczajnie coś przede mną ukrywa. Wyraźnie za wszelką cenę stara się to przede mną zachować w tajemnicy i jak na razie całkiem dobrze jej to wychodziło, ale powoli już mnie to irytuje – blondyn podrapał się po brodzie, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. – Ciekawe, ile jeszcze czasu…?
Jinchuuriki gwałtownie zamilkł, wprawiając swojego rozmówcę w nie małe zdziwienie. Zazwyczaj, gdy tak się działo, uszy dwudziestolatka rejestrowały coś, co było ważniejsze od konwersacji nad nurtującymi go pytaniami i zagadkami. Tak było i tym razem. Naruto przez harmider panujący w nocnym klubie usłyszał perlisty, pozbawiony jakichkolwiek trosk śmiech, charakterystyczny tylko dla jednego rodzaju głosu. Gdy się odwrócił, opierając się łokciami o blat baru i wciąż trzymając w ręce szklankę z sączonym alkoholem, przy wejściu dostrzegł kaskadę różowych kosmków starannie uczesanych, by kusiły swym wyglądem. Uzumaki zamarł widząc swoją wybrankę serca. Ubrana była, jak zawsze z klasą i wdziękiem, lecz coś się zmieniło w jej prezencji. Blondyn zmrużył oczy przyglądając się uważniej jej roześmianej twarzy, a gdy znowu wybuchła perlistym chichotem zaobserwował to. Miała nałożony na twarz makijaż. Delikatna purpura na policzkach i stonowana zieleń podkreślająca oczy sprawiły, że prezentowała się nie zwykle czarująco.
- O RZESZ W MORDĘ!!!
Jinchuuriki zawył w myślach tak głośno, że Kyuubi mimo wszystko położył uszy po sobie, starając się ze wszystkich sił nie ogłuchnąć. Na swoje szczęście, podniecony ryk Naruto nie trwał tak długo, jakby można było się tego spodziewać. Kiedy chłopak przeniósł spojrzenie na towarzysza medyczki, szok uwydatniony na jego twarzy z powrotem skrył się za maską naburmuszonego ponuraka. W oczach momentalnie zalśniła mu furia pomieszana z żądzą krwi, a dłonie same mocno się zacisnęły. Szklanka, którą trzymał poszła w drobny mak, co ździebko wystraszyło z boku stojącą, jakąś obściskującą się parę, lecz widząc, w jakim stanie emocjonalnym znajdował się sąsiad, szybko odsunęli się od niego na bezpieczniejszą odległość.
Towarzyszem Haruno okazał się być jakiś wysoki, chudy brunet o nieco kościstej twarzy z wielkimi okularami osadzonymi na złamanym nosie. Ubrany był podobnie, co on, lecz koszulę miał z długimi rękawami zwiniętymi do łokci i była koloru wyblakłych limonów. Uzumaki nie kojarzył gościa, lecz nie to go wnerwiło. Reakcje zielonookiej na krótkie żarciki rzucane przez pinglarza sprawiły, że poczuł lekkie drżenie zaciśniętych w pięści dłoni. Miał w tym momencie przeogromną ochotę podejść tam do nich i zabić konkurenta, co próbuje odbić mu narzeczoną.
- Opanuj się, Młody! – krzyknął lisi demon wyczuwając, że coś zaczęło się dziać z jego przyjacielem. – To pewnie nic poważnego…
- A ty skąd to możesz wiedzieć!? Tylko popatrz, jak są blisko siebie! On coś szepcze jej na ucho, a ona to wyśmiewa! Zupełnie, jakby plotkowali albo gorzej… flirtowali! – Naruto zrobił króciutką pauzę. – Oho! Ten obwieś idzie tu…
- Naruto, tylko proszę Cię, nie zrób jakieś głupoty.
Chłopak nijak zareagował na przestrogę zawartą w słowach demona. Całkowicie go zignorował, skupiając swoją uwagę na brunecie, którego twarz wręcz promieniała wielkim zadowoleniem. Blondyn z całą pewnością stwierdził, iż tylko dlatego, że przyszedł do tego przybytku tańca i zabawy w obecności powalającej urodą kunoichi. Swoją drogą, ciekawe czy wiedział, kim była jego towarzyszka i że ona już kogoś miała? – Postawione pytania, jak na razie musiały pozostać bez należycie sformułowanej odpowiedzi, na co przyjdzie czas, gdy akcja rozkręci się na tyle, że Uzumakiemu puszczą nerwy. Ku wyczuwalnej uldze Kyuubiego, Naruto postanowił na razie nie interweniować, jedynie ograniczając się do obserwacji i nasłuchu.
* * *
Kenji był asystentem panny Yamanaki w codziennych czynnościach medycznych, lecz od samego początku podkochiwał się w pannie Haruno. Wiele razy próbował się przenieść, by móc częściej ją oglądać, ale jak dotąd nigdy mu się to nie udało. A teraz był po prostu w siódmym niebie. Nigdy jakoś nie miał szczęścia u dziewczyn, to pewnie z powodu swojej sporej nieśmiałości w kontaktach z płcią piękną, lecz i do niego szczęście się uśmiechnęło. W końcu udało mu się umówić z najładniejszą i najponętniejszą dziewczyną, jaka często chodzi po szpitalnym korytarzu. Kiedy dziś rano po raz wtóry zaproponował Sakurze wieczorny wypad na drinka, oczywiście nie miał wielkich nadziei, lecz ta o dziwo bez namysłu się zgodziła posyłając mu jeden ze swych powalających uśmiechów. Zielonooka nawet śmiała się z rzucanych przez niego żarcików na temat pacjentów, jakimi przyszło mu się opiekować przez ostatnie kilka miesięcy. Był tak szczęśliwy, że jak teraz szedł w stronę baru po drinki, przeciskając się miedzy bawiącymi się ludźmi myślał tylko o tym, żeby nic nie sknocić, a być może ta znajomość jakoś się jeszcze rozwinie.
Chłopak rzecz jasna nic nie wiedział o relacjach łączących tą zabójczą piękność z shinobi o blond włosach, którego zawsze darzył wielkim szacunkiem i poważaniem, a który obecnie był protegowanym Godaime Hokage do tytułu Rokudaime Hokage. Ta para już od jakiegoś czasu była na celowniku brukowców i ustach mieszkańców, lecz tylko Satake Kenji nic a nic o nich nie wiedział. Wszakże, ostatnie sześć lat spędził na studiach medycznych w kraju Wiatru, gdzie nabawił się alergii do piasku. Po tej przygodzie miał dość widoku złotych drobin do końca życia, więc powrócił do Konoha z zamiarem ustatkowania się u boku jakiejś piękności. Pech chciał, że padło właśnie na pannę Haruno, przyszłą panią Uzumaki.
- Poproszę dwa razy „Pocałunek Geishy” – powiedział właśnie Kenji do barmana, który przyjąwszy zamówienie do wiadomości zaraz zabrał się za mieszanie składników tego dziwnego z nazwy drinku. Kiedy stojący kilka metrów dalej Uzumaki tylko to usłyszał, w pierwszej chwili pomyślał, że to pewnie jakiegoś rodzaju afrodyzjak, być może tylko jeden składnik mikstury, ale widząc, z jakich to innych alkoholi mieszane są napoje zaraz zmienił zdanie. Jego ściągnięta w grymasie ponuraka twarz naraz przybrała bardziej podejrzliwe i zazdrosne barwy. Zaś w duszy chłopaka na nowo rozgorzała dyskusja:
- Co to takiego ten „Pocałunek Geishy”?? – zastanawiał się chodząc w te i z powrotem pod klatką demonicznego przyjaciela. – Jeśli to jakiś środek odurzający, to klnę się na Boga, że własnoręcznie skrócę tego typka o głowę!
- Tego nie wiesz, Naruto – odparł Kyuubi uśmiechając się drapieżnie.
- A ty wiesz? Jeśli tak, to powiedz.
- Nie, nie wiem – demon uśmiechnął się przepraszająco. – Wiem za to, że jeśli tak bardzo nie chcesz, by ktokolwiek inny „zbliżał” się do twojej wybranki serca, to zacznij działać. Pokaż wszystkim, co to znaczy grać na twoich uczuciach!
- Czyli, co? Mam już teraz wyprowadzić tego śmiecia na zewnątrz i pokazać mu, z kim zadarł? – upewnił się blondyn. – Najlepiej, zrobić to tak głośno, żeby siedząca w głębi sali Sakura łaskawie zwróciła na nas swój wzrok? Czy tak?
- Mniej więcej.
* * *
Siedziała przy swoim stoliku z nogą założoną na nogę, co nieco podwinęło do góry jej krótką spódniczkę ukazując zgrabne uda i delikatnie kołysała się w rytm muzyki granej na parkiecie. Miała w tym momencie przeogromną ochotę z kimś zatańczyć i najlepiej, aby ten ktoś miał blond czuprynę i błękitne oczy, ale wiedziała, że nikogo takiego tu nie znajdzie. Jej kłótnia z Uzumakim z początku bardzo ją bawiła. Zwłaszcza momenty, gdy blondyn chciał coś z niej wyciągnąć, lecz ona za każdym razem odsyłała go z kwitkiem. Z jednej strony wiedziała, że ta gra w końcu źle się skończy, ale z drugiej nigdy nie przykładała do tego większej wagi. Ważne było, że Naruto cierpiał w ten czy inny sposób. Tak, było to perfidne zachowanie z jej strony, wszakże byli parą, ale dlaczego nie?
Nagle do uszu medyczki doszły jakieś wrzaski, potem zaś odgłos drewnianego baru idącego w drzazgi. W chwili następnej poczuła jak powietrze w klubie nieco zgęstniało. To natomiast wystarczyło, aby się poderwała i odwróciła w stronę baru. To co tam zobaczyła, nie tylko skrajnie ją zaskoczyło, ale śmiertelnie wystraszyło. Dostrzegła bowiem swojego ukochanego blondyna spowitego gęstą powłoką demonicznej chakry, który właśnie chwycił w żelazny uścisk gardło bladego z przerażenia Kenjiego i szybko go wyprowadził go na zewnątrz. Obawiając się najgorszego, zwłaszcza po tym, w jakim stanie był Naruto, prędko przecisnęła się przez oszołomiony tłum. Przed opuszczeniem lokalu jeszcze tylko sprawdziła, czy w czasie wybuchu furii Uzumakiego nikt postronny nie ucierpiał.



PERHAPS… TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto


Pozdrawiam i życzę wszystkim odwiedzającym niniejszy blog SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2020!


poniedziałek, 10 czerwca 2019

251. Utrata kontroli, part II


Wiecie co, po tak długim czasie „mordowania” tej notki stwierdziłem, że nie ma sensu wstawiania jej kontynuacji pod tym samym numerem. Tak więc, powiedzmy, że poniżej prezentuję dalsze losy Naruto i Sakury w nowych dla siebie sytuacjach.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
* * *
Pierwszym, co zobaczyła po otwarciu oczu był zgniło-zielony odcień zbroi Upiornego Łapiducha, który klęczał przy jej posłaniu. Zdawał się spać, lecz był to mylny osąd. Kiedy tylko drgnęła, wojownik wnet skierował swoją przerażającą maskę w jej stronę.
- Pani, wreszcie się ocknęłaś – odezwał się szorstkim głosem, że jej ciarki po plecach przeszły. – Rikushō-sama się rozchmurzy. – Dodał, wstał z zajmowanego miejsca i skierował swoje kroki do wyjścia.
Sakura odprowadziła go wzrokiem sama nie odzywając się. Nie wiedziała bowiem, co miałaby mu powiedzieć. W końcu jego widok nie tyle nią wstrząsnął, co ją zaskoczył. Teraz, gdy została sama, zaczęła zastanawiać się, jak długo była nieprzytomna? Co się w tym czasie wydarzyło? Co z Naruto? Sądząc po słowach medycznego żołnierza był cały i zdrowy, i martwił się o nią cały ten czas. Haruno poczuła ciepło na sercu. Więc i jego potyczka dobrze się skończyła. Tylko… czemu w takim razie znajdowała się we wnętrzu materiałowego namiotu?
Coś musiało pójść nie tak.
Z tą myślą pospiesznie wstała z posłania i nie oglądając się za siebie wyszła na zewnątrz, gdzie momentalnie została oślepiona promieniami powoli zachodzącego słońca. Przystawiła więc dłoń do czoła i rozejrzała się dookoła. Wszędzie widziała ludzi. Młodych i starych. Kobiety i dzieci. Nigdzie za to nie widziała swojego blondyna. Ale co to? Na pobliskim wzgórzu dostrzegła jakąś postać stojącą odwróconą do niej plecami. Zmrużyła oczy. Przez spadające na jej twarz promienie południowo-zachodniego słońca nie widziała wyraźnie, ale po kilku minutach wiedziała już, któż to był. A przynajmniej, domyślała się tego. Skierowała się więc w tamtym kierunku, ale po kilku krokach znowu się zatrzymała.
- Mamusiu, co teraz się z nami stanie? – spytało jakieś dziecko.
- Nie wiem, kochanie – odparła siedząca obok kobieta. – Ale po tym, co dziś widzieliśmy jestem przekonana, że nic już nam nie grozi…
- Skąd ta pewność, Mizu? – zaoponował stojący w pobliżu mężczyzna. – Sama dobrze widziałaś, co ten cały Uzumaki zrobił.
- Nic?
- No właśnie! Nic nie zrobił! Kiedy znikąd pojawił się potężny Kyuubi no Kitsune nie zrobił nic, aby powstrzymać bestię przed kompletną demolką!
Sakura słuchała przez chwilę tej konwersacji z mieszanymi uczuciami. Teraz już wiedziała, co się stało i dlaczego mijani przez nią ludzie znajdowali się w obozie składającym się z niemal samych namiotów. Na ich twarzach dostrzegła trwogę, rozpacz, ale i gniew. Tłoczyli się przy ogniskach rozpalonych u wejść próbując utrzymać względną ciepłotę swych ciał. Trwała wszakże zima i długotrwałe przebywanie na zewnątrz było zwyczajnie niebezpieczne. Do tego jeszcze bezustannie prószył biały puch.
- Naruto przywołał Kyuubiego do pomocy – pomyślała Haruno czując ciarki na plecach. – Czyli ten ANBU okazał się większym wyzwaniem, niż mogło to sugerować jego zachowanie? – Dziewczyna poczuła na swoich plecach czyjś wzrok, lecz nie odwróciła się. Wiedziała już bowiem, co to spojrzenie oznaczało i odpowiadanie na nie w niczym by tu nie pomogło. Musiała jednak jak najszybciej dowiedzieć się, co właściwie się tu stało. – Czekaj no, Naruto, już ja cię zmuszę do mówienia!
Z tym postanowieniem dziewczyna ruszyła szybkim krokiem przed siebie, by po kilku minutach zacząć się wspinać. Wchodziła co raz wyżej i wyżej, aż wkrótce weszła na sam szczyt. Tam zaś natychmiast zrównała się z stojącym w lekkim rozkroku blondynem i wstrzymała oddech. Rozpościerająca się przed nimi panorama doliny ukazywała destrukcyjny wpływ użycia w walce mocy Dziewięcio-ogoniastej bestii. Zrujnowane ulice, uliczki, podwórka. Ponad setka zrównanych z ziemią domostw. Dziesiątki kominów czarnego, duszącego dymu oraz wszech obecny odór gnijących ciał przypadkowo zabitych mieszkańców Wioski Wiecznego Śniegu.
- Eem, Naruto?
- Hai? – chłopak odezwał się spokojnym głosem, jakby obraz zniszczenia nie robił na nim najmniejszego wrażenia. – Powiadają, że nie poznasz natury demona, do póki ten czegoś nie zdemoluje. – Dodał po chwili i znowu zamilkł – lecz nie na długo. – Jak się czujesz, Sakura-chan?
- Co? Ehem, dobrze, dobrze, dziękuję – odparła wyrwana z zamyślenia. – Chociaż nie, nie jest dobrze. Kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy Wioska Wiecznego Śniegu była cała i pełna życia, ty zaś walczyłeś z przeciwnikiem, który nie sprawiał Ci chyba zbyt wielkiego problemu…? – zawiesiła głos czekając na reakcję blondyna.
- Ech… Chyba nie mam wyboru i muszę przyznać, że straciłem kontrolę.
- Jak to? Co się stało??
- Po tym, jak ten koleś wykluczył Cię z walki wpadłem we wściekłość. Zacząłem atakować szybciej i mocniej. Skorzystałem z mocy Kyuu, ale to i tak nie dawało większych rezultatów. On tylko wciąż mnie parował i wyśmiewał, samemu prawie wcale nie walcząc. To mnie strasznie denerwowało, a gdy poziom mojej furii osiągnął maksymalny pułap, nie wiele myśląc przywołałem Kyuubiego w pełnej jego postaci by wreszcie rozgniótł tego robaka…
- I? – dopytywała się Sakura.
- I… To był koniec – Naruto odszedł dwa kroki w lewo ze spuszczoną głową. – Kiedy pojawił się Kurama, ten ANBU ulotnił się. Zwyczajnie uciekł, jakby przestraszył się czy coś w ten deseń. To zaś wyprowadziło demona z równowagi i musiał się… wyładować. Wyżyć się…
- Zaraz, zaraz, chcesz mnie powiedzieć, że ten bajzel to twoje celowe działanie?? – medyczka nie wierzyła własnym uszom. To się w głowie nie mieściło!
- Może nie celowe, ale tak, pozwoliłem Kyuubiemu „zabawić się”.
- Nie do wiary! – zawyła Haruno. – Nie wierzę. Po prostu, nie wierzę! Z kim ja rozmawiam? Na głowę upadłeś, czy co!? – dziewczyna się zagotowała. – Wybacz mi, Naruto, nie chcę Ci prawić morałów, ale czy już zapomniałeś ile wysiłku włożyliśmy, aby Ci ludzie przyjęli nas do swojej społeczności? Czy już kompletnie przestało Ci zależeć na ich bezpieczeństwu? Na ich akceptacji? A co z moim bezpieczeństwem!? Czy ja też mam się zacząć bać, że w końcu znudzi Ci się moje towarzystwo i postanowisz nasłać na mnie swojego demona!?
- Co to, to nie – odparł prędko Naruto. – Nigdy się mnie nie znudzisz.
Gdy to powiedział, nie zważając na wściekłość ukochanej, podszedł do niej, złapał w pasie i do siebie przyciągnął, celem pocałowania jej, lecz różowowłosa natychmiast się mu wyrwała z uścisku i odsunęła na kilka metrów.
- Nie dotykaj mnie! – warknęła groźnie marszcząc brwi. – Po tym, co tu odstawiłeś, nie jestem już pewna, czy chce Cię dalej znać! Zmieniłeś się, Naruto Uzumaki! I to bardzo. Teraz widzę to wyraźnie.
- Nie, panno Haruno, to nie ja się zmieniłem.
Jinchuuriki zawtórował jej równie poważnie brzmiącym głosem, prędko zawiązał kilka pieczęci i rozpłynął się w obłoczku szarego dymu pozostawiając rozłoszczoną Sakurę samą z jej myślami.
* * *



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto